Raven - czyli opowieść o kruku 4
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 19:22:35
Richard odwiedzał Ravena codziennie w jego pokoju. Przez co chłopak, coraz mniej widywał się ze służbą zamkową, która zawsze tak bardzo lubił. Choć kruk nadal bał się swojego pana udawało im się nawet nieźle dogadywać ze sobą. Jednakże wciąż nie pozwalał się dotknąć.



***


Richard siedział w pokoju Ravena już od dwudziestu minut. Jak zwykle nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu i chodził po całym pomieszczeniu. Była za pięć dwunasta. Nie mógł się już doczekać, kiedy kruk powróci z codziennego lotu. Przyszykował już nawet chłopakowi szaty, aby ten mógł szybciej się ubrać i wyjść. Pogoda była tak piękna, że nie miał ochoty siedzieć całego dnia w zamku.
Nagle usłyszał trzepot skrzydeł i odwrócił się w stronę ptaka siedzącego na parapecie. Uśmiechnął się bardzo szeroko, a kruk odpowiedział przyjaznym kraknięciem. Swoimi bystrymi oczkami zauważył, że na łóżku leży przygotowane ubranie. Gdyby nie czarne pióra z całą pewnością byłoby widać na jego twarzy głęboki rumieniec. Zabrał szybko szaty w dziób i zabrał je do łazienki nie chcąc, aby Richard widział jak się ubiera.
Będąc w pomieszczeniu obok ptak spokojnie czekał aż zegar skończy bić na południe. Gdy przybrał już ludzką postać błyskawicznie założył przygotowane dużo wcześniej ciuchy i wrócił do komnaty.
-Możemy już iść.- Powiedział do Richarda odwracając jego uwagę od klatki. Starszy tylko uśmiechnął się w odpowiedzi i podszedł do chłopaka. Złapał go za rękę i wyprowadził z pokoju. Właśnie tej jednej rzeczy nie mógł się nigdy nadziwić. Jakim cudem ta wnerwiająca bariera nie wpuszcza go, kiedy idzie na górę, ale pozwala mu bez żadnego problemu schodzić w dół.
-Nie wiesz, czemu ta ściana tak dziwnie działa?- Zapytał idącego za nim chłopaka.
-Szczerze? Nie wiem. Zastanawiałem się nad tym wielokrotnie, ale nic mi nie przychodzi do głowy. Zawsze taka była.- Odpowiedział i wzruszył ramionami. Bo przecież jego nie obchodzi ta bariera. On zawsze może sobie przez nią chodzić, więc nie musi się nią przejmować.
Młodzieńcy zeszli na parter zamku i zajrzeli do kuchni. Zażyczyli sobie kilka kanapek i poczekali na nie chwilę. Potem wyszli do ogrodu, gdzie rozsiedli się tam, gdzie zwykle, czyli teraz już w ich, nie tylko Ravena ulubionym miejscu. Zjedli po jednej i położyli się na trawie. Przez gałęzie drzew patrzyli na piękne, bezchmurne niebo.
-Raven, powiedz mi, jak to jest latać?- Zapytał Richard odwracając głowę w kierunku kruka.
-To wspaniałe uczucie. Jesteś wolny, a twoje skrzydła unoszą się na wietrze. Z góry widzisz cały świat. Nie masz zmartwień, czy problemów. Możesz jedynie lecieć. To jest fantastyczne.- Odpowiedział rozmarzonym głosem. Widać było jak mocno uwielbia latać nad polami i lasami.
-Widzę, że to lubisz. Też bym chciał kiedyś wzbić się w powietrze. Zawsze marzyłem o tym, aby latać. Ale, to chyba dla zwykłego człowieka niemożliwe.- Powiedział i uśmiechnął się smutnie. Raven popatrzył tylko na niego, ale nic nie rzekł. Spojrzał za to w niebo i dostrzegł czarny cień krążący bardzo wysoko. Zerwał się na nogi i wpatrywał w ciemny punkt. Jedną ręką zasłaniał przed słońcem oczy wrażliwe na słońce.
-Widzisz tego ptaka? To Jose. Tak go nazwałem. Czasami wybieram się z nim na polowanie. We dwóch zawsze raźniej. Wiesz, on też był przeklęty.- Urwał nagle, gdyż zorientował się, że powiedział nieco za dużo.
-Raven, powiedziałeś mi kiedyś, że po zakończeniu się tej klątwy wrócisz do swojej oryginalnej postaci... Czy to możliwe, że...- Richard zaczął się gubić w swoich domysłach.
-Nie myśl za dużo, bo ci zostanie taka mina.- Powiedział Raven odwracając się do chłopaka i pokazał mu język.- Chodź, pościgamy się. Kto ostatni w zamku, ten sprząta u mnie!- Krzyknął już biegnąc w kierunku budowli.
Richard wstał z ziemi błyskawicznie i śmiejąc się dogonił kruka w bardzo szybkim tempie. Wyminął go klepiąc czarnowłosego w ramię.
-Ej! To nie uczciwe! Powinieneś być drugi.- Stwierdził Raven ciężko dysząc po szybkim biegu, gdy tylko dotarł do zamku. Richard czekał tu już na niego od jakiegoś czasu. Dziedzic roześmiał się tylko ponownie.
-No to idziemy sprzątać kruczek. A masz tam już niezły bałagan.- Rzekł Richard ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
Raven westchnął tylko i wszedł do zamku. Ruszył na górę prosto schodami, gdy nagle w pół kroku zatrzymała go ręka towarzysza.
-Może pójdziesz ze mną przez Komnatę Pragnień?- Zapytał z nadzieją w głosie.
-Nie dziś Richard. Zejdę tam z tobą jutro, zgadzasz się panie?- Odpowiedział chłopak poważniejąc, ale nie odwrócił oblicza w kierunku dziedzica. Wyrwał stanowczo rękę i poszedł do swoich komnat. Gdy tylko do nich doszedł zaczął sprzątać porozwalane po całej podłodze książki, ubrania i inne rzeczy.
Richard wszedł do środka dopiero po upływie kilkunastu minut. Nie odezwał się słowem do, Ravena, ale śledził jego ruchy.


***


-Raven! Może byś tak łaskawie wyszedł wreszcie z tej łazienki, co?- Powiedział głośno Richard, aby pogonić chłopaka. Kruk obiecał mu, że pójdzie razem z nim do Komnaty Pragnień.
Młodzieniec nieco podenerwowany przechadzał się po pokoju już od jakiegoś czasu próbując znaleźć sobie jakieś zajęcie, co na razie mu nie wychodziło. Raven miał zresztą tylko na chwilę wejść do pomieszczenia obok.
Richard nie mogąc już znieść czekania podszedł do drzwi i zapukał głośno waląc w nie pięścią. Miał nadzieję, że to przyspieszy wyjście kruka. Po chwili jego życzenie zostało spełnione. Raven wyłonił się z łazienki, a jego długie włosy były ku zdziwieniu dziedzica mokre. Na dodatek oczy chłopaka całe zaczerwienione.
-Raven? Płakałeś?- Zapytał przyciszonym głosem i dotknął ręką policzka młodzieńca.
-Nie, to tylko szampon mi wpadł do oczu.- Powiedział chłopak mając nadzieję, że Richard da się nabrać na jego kłamstwo. Nie miał ochoty spełniać swojej obietnicy. Tamto miejsce budziło zbyt wiele wspomnień. Ale.. Skoro obiecał to musiał pójść. Wstał i przetarł twarz.
Raven szybko podszedł do świecznika na ścianie gdzie były drzwi wejściowe i wyjął z niego świecę. Przekręcił go o 90 stopni w prawo i przecisnął się przez wąską szczelinę, jaka powstała po uruchomieniu mechanizmu. Tuż za nim zniknął w niej Richard.

Młodzieńcy przez kilka minut schodzili w dół po stromych i wąskich stopniach. Jedynym oświetleniem w korytarzu była świeca wyciągnięta przez Ravena. Wosk od dawna skapywał z niej parząc ręce chłopaka, aż w końcu zawinął jej końcówkę w rękaw swojej szaty. Co chwila podnosił ją do góry, aby oświetlić nagie i surowe ściany. Korytarz ten, nigdy nie został wykończony. Wszystkie prace, jakie podejmowali właściciele nigdy nie przyniosły efektu i kończyły się tragicznie. Jeżeli wogóle pan na zamku wiedział o jego istnieniu. Można by powiedzieć, że został przeklęty.
Richard szedł za Ravenem nieco niepewnie. Za każdym razem, gdy płomień oświetlał odrobinę ściany zastanawiało go, czemu są w tak złym stanie. Przecież zamek nie mógł mieć aż tyle lat... Prawda?
Rozmyślania blondyna zostały przerwane poprzez nagłe zatrzymanie się towarzysza.
-Już jesteśmy, daj kluczyk.- Powiedział Raven odwracając się i wyciągnął rękę do Richarda, aby ten dał mu znaleziony pod zdjęciem skarb.
Blondyn przekazał go krukowi i czekał, aż tamten otworzy drewniane, ciężkie drzwi.
Po ich otwarciu, oczom młodzieńców ukazała się Komnata Pragnień. Jedna ściana stanowiła galerię zdjęć. Każda z pozostałych została pomalowana na inny kolor – zielony, niebieski i żółty. Okno znajdowało się na tej najjaśniejszej, natomiast tajne drzwi, które prowadziły do komnat kruka na prawo od niej, która miała kolor czystego nieba. W zielonej istniało przejście na piąte piętro. Tuż pod szybą znajdowało się wielkie, dwuosobowe łoże z baldachimem rozciągniętym na czterech kolumienkach. Po jego bokach stały małe szafki nocne z lampkami naftowymi. Na środku komnaty była ustawiona niska ława, nie pokryta żądnym obrusem czy serwetą, a obok niej dwa fotele z barwnymi obiciami. Natomiast przy zielonej ścianie znajdowała się pokaźnych rozmiarów biblioteczka zawierająca olbrzymią ilość książek i rękopisów bardzo znanych autorów.
Wszystkie meble w tym pomieszczeniu były bardzo stare i pokryte grubą warstwą kurzu. Farba razem z tynkiem odpadała ze ścian, przez co widniały na nich płaty gołego muru. Każdy, kto by zobaczył to wnętrze wiedziałby, że jest bardzo wiekowe i nikt tu nie zaglądał od bardzo wielu lat.
Ciszę w komnacie przerwało głośne kichnięcie Ravena. Po chwili nastąpiło kolejne.
-Przepraszam, po prostu nie lubię kurzu...- Powiedział pocierając nos rękawem, a na jego twarzy pokazał się delikatny rumieniec zażenowania.
Richard w odpowiedzi roześmiał się i objął chłopaka.
-Tak, więc chodźmy po jakieś przybory do mycia. Wyczyścimy to miejsce.- Powiedział puszczając kruka. Podszedł do zielonej ściany i uruchomił mechanizm. Odwrócił wzrok na Ravena i uśmiechnął się widząc, że tamten już wstaje, aby z nim pójść.
Obaj przeszli przez ciemny korytarz i skierowali się do kuchni, gdzie przebywała większość służby zamkowej. Wzięli od sprzątaczek dwie miski z wodą i kilka ścierek potrzebnych do wyczyszczenia Komnaty Pragnień. Wszystkie te rzeczy zanieśli na górę i znów skorzystali z tajnego wejścia. Naczynia położyli na podłodze, a szmaty wrzucili do nich. Ze śmiechem i wyśmienitymi humorami zdjęli buty, zostając na bosaka, podwinęli nogawki spodni i rękawy.
Raven zaczął swoją pracę od odkurzenia galerii. Pierwsze przetarte zostały te zdjęcia, które znajdowały się najbliżej podłogi, a później przystawił sobie bliżej ławę, aby dostać do wyżej powieszonych fotografii. Najpierw jednak wytarł ją, aby nie brudzić bosych stóp. Stanął ostrożnie i dokończył czyszczenie zdjęć. Gdy to skończył zabrał się za kawałek podłogi wystający zza dywanu.
Tymczasem Richard zajmował się sprzątaniem starej biblioteczki, co kosztowało go dużo pracy i spędzonego przy niej czasu. Przy okazji przejrzał tytuły dzieł stojących w środku. Większość ksiąg i innych zbiorów była bardzo wiekowa i ledwo się trzymała razem, przez co dziedzic musiał być ostrożny. Nie chciał niczego zniszczyć z tej wartościowej kolekcji.
-To było męczące, nie?- Zapytał z uśmiechem Raven, kładąc się na plecach na podłodze. Z dywanu na razie nie zamierzał skorzystać, bo już ani on, ani Richard nie mieli sił się nim zająć.
-Tak, ale moglibyśmy zrobić coś jeszcze bardziej męczącego.- Powiedział Richard, a oczy rozbłysły tym samym, dziwnym światłem, co wtedy.
Kruk zerwał się z podłogi dopadł do niezamkniętych drzwi i wybiegł z komnaty. Błyskawicznie znalazł się na piątym piętrze i szybko uciekł schodami w dół.
Richard wstał powoli z podłogi, był, co prawda nieco rozczarowany zachowaniem chłopaka, ale zarazem napełniła go złość na samego siebie, że nie zapanował nad językiem.
Przeszedł przez przejście w ścianie i nie spiesząc się podążył na piąte piętro, gdzie zniknął kruk. Zszedł na dół. Wkroczył do kuchni i wypytał służbę o Ravena. Od nich dowiedział się, że widać było tylko jak wybiegł do ogrodu, nie zwracając na nikogo i nic uwagi.
Richard uśmiechnął się pod nosem i wyszedł z zamku. Swoje kroki skierował w stronę ich ulubionego miejsca. Jednak ku jego zdziwieniu nie było tam nikogo. Lekko zaniepokojony przeszedł dalej, mając nadzieję, że może dojdzie do jakiegoś innego miejsca, gdzie Raven mógł się schować. Coraz bardziej oddalał się od zamku.
Szedł kilka minut w bliżej nieokreślonym kierunku. Na jego szczęście nawet stąd, wśród coraz wyższych drzew widać było wieże pałacu, przez co nie musiał się bać, że nie znajdzie drogi powrotnej. Nagle na drodze znalazł ślad, który zaniepokoił go jeszcze bardziej. Na środku malutkiej ścieżynki, widniała mała plama krwi. Jeszcze świeża. A z tego, co wiedział o tutejszej okolicy, nie było tu żadnych zwierząt, na które by się polowało, czy łapało w jakieś sidła. W końcu ten las należał do zamku i był ogrodzony ze wszystkich stron. Przyspieszył nieco kroku, aż doszedł na niezwykłą polankę.
Dwa młode i niewielkie jeszcze buki rosły tuż obok większych i masywniejszych czterech dębów. W oczy od razu rzucało się to, że zostały tak posadzone specjalnie. Architekt tego wspaniałego miejsca pośrodku zostawił polankę porośniętą kwiatami i najznakomitszą trawą.
Richard zatrzymał się przy wejściu i rozejrzał się zdziwiony dookoła. Gdy jednak jego wzrok znalazł się na postaci schylonej nad przepływającym z jednej strony zagajnika strumieniem, zerwał się i podbiegł do klęczącego kruka.
Włosy Ravena były rozczochrane, najprawdopodobniej przez te wszystkie gałęzie, jakie mijał po drodze. Teraz, rozpuszczone ułożyły się na ziemi wokół chłopaka. Z jego ust wydobywał się bardzo cichy szept, którego jego pan nie mógł złożyć w słowa, ale gdy tylko usiadł przy nim i zbliżył twarz do warg kruka. Wtedy dopiero zrozumiał, że powtarza on tylko jedno słowo, na które instynktownie go przytulił.
-David...