Włamywacz 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 15:12:20
Nowy, jeszcze cieplutki ficek^___^ Zapraszam do czytania i krytykowania choćby w mailu. I czy to dalej pisać^___^
primea(primea@go2.pl)




***



Druga w nocy. Akurat szedł do kuchni czegoś się napić. Przechodził przez długi korytarz a lniane włosy, siegające ramion połyskiwały w świetle księżyca. Fiołkowe oczka nadal były zaspane. Ostatnio prawie nie spał. Odkąd rodzice się rozwiedli i mieszkał sam, wszak miał już te 19 latek, budził się co noc. Mało jadł o ile jadł, wychudł i zbladł, tylko charakter się nie zmienił. No więc tak sobie wędrował przez cały domek, aż do kuchni,kiedy nagle usłyszał odgłos tukącej się szyby. Stał już kilka metrów przed kuchennymi drzwiami, nie miał wątpliwości, że z zza nich dobiegał ten hałas. Zatrzymał się a w oczach pojawiły mu się iskierki. "Włamanie! Ale supeeeer! Zawsze chciałem zobaczyć jak to wygląda w rzeczyistości! Jak ja lubię bawić się w policjanta!!! Ale fajniee!" Z tą myślą otworzył drzwi i zawołał radośnie:
-MAM CIĘ!!!! CHACHACHACHA!!!
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego wzrok zatrzymał się na podłodze pod oknem. Siedział tam jakiś chłopak w czarnych, obcisłych dżinsach i takim samym golfie. Efektu dopełniała czarna czapeczka spod której wtchylały się brązowe włosk, i rękawiczki. Na twarzy widać było złość mieszającą się z bólem i ogromnym szokiem. Siadział sobie po turecku i trzymał nogę, z której sączyła się krew. Aaaa.....oto i powód grymasu bólu.
-Buuu!!! Dzieciak! Zawiodłeś mnie! Buuuuu!
-=jeszcze większy szok=
-Liczyłem na super akcję a tu mi się jakiś chłopak pcha przez okna! Buuuuuuu!!!!
-kehem..................
-=teatralnym gestem udaje rozpacz=
-Skoro już tu stoisz to może byś mi pomógł?
-A to czemu? Włamałeś się do mnie! Powinienem wezwać policję!
-Co?
-Chociaż....sam wymierzę ci karę!!! Buahahahahaha!!!! Mam tyle wspaniałych pomysłów na torturyyy!! Ouuuuu!! Ale fajnie!
-e.....
-Powstań!
-Jak?
-Wyprostuj nogi i przenieś ciężar ciała na stopy. Nie uczyli cię jak byłeś mały? To pewnie ciężko ci było się tu dostać....Hmmm...w takim razie najpierw ci pomogę a potem cię potorturuję! Ale teraz muszę się czegoś napić, bo mi w gardle zaschło.=uśmiech=
-=szooooooook=
Blondyn podszedł do szafki i wyjął sobie szklankę. Nalał do niej jakiś sok stojący akurat na stole. Wypił i popatrzył na siedzącego nadal eks-włamywacza.
-Chce ci się pić?
-Hę?
-Masz!=podaje szklankę i nalewa do niej znowu sok=
-Piłeś z tego.=spostrzegawczy...=
-Wiem. A ty będziesz pił. No widzisz jak rozrużniasz czas przeszły i przyszły?=śmiech=
-Stuknięty z ciebie gość.....
-Tak? Ze mnie? Nie sądzę.
-Dajesz szklankę soku włamywaczowi.
-A ten mnie rozczarowuje.=śmiech=
-Że jak?!
-Liczyłem na coś wielkiego, żebym się wykazał bohaterstwem, jak w filmach! A tu jakiś dzieciak włazi mi do kuchni i kaleczy sobie nogę! Jak mam nie być rozczarowanym? Jakbyś był przynajmniej ładną blondyną to co innego....a tak? Nawet blondynem nie jesteś! Buuuu!=udaje rozpacz=
-Jesteś stuknięty.
-A ty spostrzegawczy. =śmiech=
-I co zrobisz?
-Z czym?
-Ze mną.
-Aaaaaaaaaa! Zapomniałem prawie! Jako, że nie jesteś ładną blondyną, a co najwyżej ładnym brunetem to mogę cię trochę potorturować! Co ty na to?!=uśmiech=
-Momento......daj mi wszystko podsumować....chcesz mnie "torturować" bo nie jestem ładną blondyną?
-Dokładnie! Naprawdę spostrzegawczy jesteś!=śmiech=
-A ty naprawdę stuknięty.
-No, ale pasowałoby, żeby coś z tą twoją nogą zrobić. Paskudnie wygląda.
-Nie interesuj się tym. Powiedzmy, że ja sobie pójdę a ty zapomnisz o całej sprawie i nie zrobię ci kzywdy.
-Tyyyyy??????=śmiech=
-Co?!
-Panienka mi zrobi krzywdę?!=śmiech=
-=wyciąga z buta nóż=
-Hm....=uśmiech=
Blondyn chwycił kilka noży z szuflady kuchennej szafki i prawie nie mierząc rzucił. Wylądowały w ścianie tuż nad głową włamywacza.....którego oblała fala potu.
-Ojeeeeeeeeeej wyszłem już z wprawy.....miało być ciut wyżej....a zreeesztąąąą.....dobrze, że cię nie trafiłem, bo kogo bym torturował?=śmiech=
-Mogłeś mnie zabić!=przerażenie=
-Hmmm....patrząc na fakt, że ostatnio ćwiczyłem jakieś trzy lata temu to......a wiesz, że masz rację?
-Wiem.
-Chyba już mam pomsł jakby tu cię potorturować.=uśmieh=Te noże wyglądają zachęcająco.....=uśmiech szaleńca=
-Możesz mnie zawieźć na policję?
-Po co?
-Boję się tu zostać. Ty jesteś kompletny wariat!
-Rany julek, pierwszy raz w życiu widzę kogoś tak spostrzegawczego i błyskotliwego!=śmiech= A na serio to nie jestem wariat. Po prostu mam kilka oryginalnych hobby a w soboty pracuję w cyrku.=uśmiech=
-Przestraszyłeś mnie!
-A czego się spodziewałeś? Że dzieciaka, który włamuje mi się do kuchni uścisnę i zaproszę na kolację?=śmiech=
-Nie, ale na pewno nie powinieneś tak się zachowywać!
-Dlaaaaaaaaaczeeeeeeeeegooo?=mrużąc oczka i przykucając obok chłopaka=
-Bo to nienormalne! Ty cały jesteś nienormalny!
-Nieprawda! Całego mnie jeszcze nie widziałeś!=obrażony=
-Źle mnie zrozumiałeś......mówię o twoim charakterze........
-AAAAA! Chyba, że tak! To się nie mylisz! Po prostu korzystam z życia!=śmiech=
-Zabijcie go.........=rezygnacja=
-Sam mógłbyś to teraz zrobić gdybyś chciał.=wyjmuję mu nóż z ręki i unosi nad siebie=
-Hej! Oddawaj! To moje!
-Ale ja chcę się pobawić!=uśmiech=
-Weź sobie coś innego!
-Ale mi się to podoba!
-Ale to jest MOJE!
-Albo i nie!=śmiech=
-Wkurzasz mnie, wiesz?!
-Dziękuję, staram się jak mogę!=uśmiech=
-Serio jesteś stuknięty!
-Jak się nazywasz?
-Co?=zaskoczony=
-Jak się nazywasz?
-Co ci do tego?!
-No chyba mam prawo wiedzieć kto siedzi na podłodze mojej kuchni, nie?
-Teoretycznie.....
-Zatem?
-Ale niekoniecznie praktycznie. Po co ci to? Możesz to wykorzystać przeciwko mnie!
-Mówisz jak prawnik! Niby jak mam do ciebie mówić?
-Jak bądź, nie przeszkadza mi to.
-Zatem teraz kwiatuszku opatrzyyymyyy ciii raaaaaanęęęęę......
-=wali blondyna po głowie pięścią=
-Ał! Za co?=łezka=
-Za tego kwiatuszka! Nie nazywaj mnie tak!
-Mówiłeś, że ci to nie przeszkadza, jak cię nazwę!
-Ale nie tak!
-To jak? Może być słoneczko, cukiereczku, kochanie, panienko......
-=znowu wali go w głowę=
-Nio cio?=łezka=
-Nie pozwalaj sobie!
-Ale mówiłeś.....
-Nie ważne! Jesteś stuknięty! Chodziło mi o NORMALNE imię!
-Aaaa.............imię.....to zmienia postać rzeczy.......no to może....Romeo? Pasuje do ciebie....chociaż jak ci się lepiej przyjrzeć to lepsze będzie Julia.....
-=(a jak myślicie?Hm?)=
-Aleś ty nerwowy! Ale to nic! Będzie mi weselej!=śmiech=
-Stuknięty.......bez szansy ratunku.......
-To powiesz jak masz na imię?
-Nie.
-Romeo.....Julio.....
-Zamknij się nim się wkurzę...=rozdrażniony=
-Ale to tak ładnie brzmi.......=rozmarzony wzrok=
-No dobra już! Powiem! Tylko przestań wymyślać te głupoty!
-ZWYCIĘSTWO! WIEDZIAŁEM< ŻE DŁUGO NIE WYTRZYMASZ!! CHACHACHACHA!!!=pokazuje "V"=
-=szok=
-No, czekam=wwpatrzony=
-Leer.....ale nie będzie ci długo potrzebne.
-Idealnie oddaje twój charakterek, wiesz?=uśmiech=
-Ty też powiedz jak się nazywasz.
-No racja.....Sing.
-Co?
-Sing. Tata nie wiedział dokładnie co robi, kiedy je mówił księdzu.
-Jak....
-Z radości, że się urodziłem upił się i taki poszedł załatwić formalności.=śmiech= Był fanem muzyki. Wszelkiej.
-No to już wiem po kim masz to stuknięcie.
-=śmiech=No, a teraz trzeba by cię zanieść gdzieść, żeby to opatrzeć. Tu jest za dużo odłamków szkła.
-Nie moja wina, że masz kiepskie szyby.
-Ani moja, że nie potrafisz wskoczyć przez okna i się nie pokaleczyć. Spróbuj wstać.
Leer spróbował. Dobrze, prawie przykucnąl....
-=ŁUP!!!=
-Chyba jednak nie wstaniesz tu sam. Eeech..oprzyj się o moje ramię.
-Poradzę sobie sam.
-Akurat.....no już, zimno mi tu w tej pidżamie! Jeszcze okno otwarte!=śmiech=
-Mamy lipiec. Noce są ciepłe.
-No tak......jak ktoś łazi po nocach i się włamuje to wie, co?
-To był pierwszy raz! A zresztą co ja ci się będę tłumaczył?!
-Prawda, przecież nie mogę cię na przykład odesłać na policję.
-Hę?
-Żartowałem. Tortury są fajniejsze.=śmiech=
-=gul=
Sing wstał i podciągnął za rękę Leera, który natychmiast złapał się jego ramienia. Jak tylko się na nim oparł i poczuł względną stabilność blondyn postawił krok doprzodu. Leer zachwiał się lekko przez co Sing zmuszony był trzymać go jedną rękę w pasie a drugą za rękę przeżuconą na jego szyi.
-Masz szczęście, że szczupły jesteś, to mi się lekko cię trzyma.
-Tyś może lepszy?!
-Spokojnie, to nie miało cię obrazić. Widzisz te drzwi? Za nimi jest salon. Tam wejdziemy.
Postawili razem parę kroków po czym Sing zatrzymał się.
-Wiesz, co? Super niewygodny jesteś.
-Ja?!
-No. Ramię mnie boli przez ciebie. Ile ważysz?
-Że co?! Na co ci to?!=zdenerwowany=
-Na oko koło 48-9 kg......w porządku.......
Sing szybkim ruchem wziął Leera na ręce i ruszył uśmiechnięty dalej. Chłopak nie specjalnie cieszył sie z takiego obrotu spraw i marudził pod nosem. Sing zaświecił światło. Ich oczom ukazał się mały salonik, ot, kanapa, parę szafek, stół, dywan, to wszystko. Naturalnie w jednej tonacji, niebieskiej. Sing położył chłopaka na kanapie i poszedł po apteczkę. Zaraz wrócił trzymając w ręcę małe pudełeczko.
-No, to do roboty. Czym się skaleczyłeś?
-Szkłem, przecież wiesz.
-Ale jak dużym?
-Coś jakby dłoń.
-W którym miejscu dokładnie?
-Łydka.
-Ok.....
Klęknął przy kanapie i zdjął chłopakowi but oraz skarpetkę, dziwnym trafem wywnioskował po zapachu, że jest świeża, co u tej płci jest cudem. Podciągnął lekko spodnie, okazało się to dość trudne......wszak były stosunkowo wąskie. Rana była ledwo widoczna, ale miał nadzieję, że to wystarczy. Dalej nogawka nie chciała iść....trudno, jakoś sobie poradzi. Przemył okolice skaleczenia wodą utlenioną, wywołał przy tym ciche syknięcia u Leera, to piekło. Po wytarciu cieczy, kiedy było już całą ranę jako tako widać popatrzył on spokojnie na i wyczekująco na obserwującego go chłopaka.
-Musisz coś zrobić z tymi spodniami.=całkowity spokój=
-Nie rozumiem.
-Są tak wąskie, że nie mogę założyć bandażu. A jak tego nie zrobię krew dalej będzie ci się lała.=super opanowany=
-Chwilunia........
-Masz dwa wyjścia. Pierwsze:rozcinasz spodnie do kolan...
-Nie ma mowy. To moje najlepsze spodnie!
-A druga....ściągasz spodnie.=uśmiech=
-NIE.=burak=
-No co? A masz inne wyjście?
-Tak.....
-Jakie?
-Bez bandaża można żyć.
-Ale nie normalnie się poruszać. To ci zatamuje krew.
-Ale ja się nie zgadzam!
-W takim razie.......sam to zrobię!=uśmiech szaleńca gotowego na wszystko=
-NIE ZGADZAM SIĘ!!!!! NIE zrobisz tego! Ty chory wariacie! Ty zboczeńcu stuknięty! Odsuń się ode mnie! Odsuń mówię! Ej! Co ty robisz?! Odbiło do reszty?! Odsuń się!!! Gorzej ci?!=panika=
Tymaczasem Sing opierał się o kanapę tuż nad głową Leera. Ich twarze dzieliło ledwo kilka centymetrów...
-Masz ładne oczka, wiesz? Takie jak słońce. Aż szkoda je zamykać. =umiech=
-Co ci odbija?!
-Jaki rozmiar nosisz?=uśmieeeech=
-Rozmiar czego?
-Spodni.
-Nie twój interes!
-Ależ mój. No? Jaki?
-Zależy od firmy! Zjeżdzaj ze mnie!
-Jaaaaaaaakiiiiii????=błagalny wzrok=
-Trzy....30......bo co?!
-Nic=uśmiech=
I Leer dostał pięknie w łepetynkę, tak, że przestał zwracać na cokolwiek uwagę i w rezultacie stracił przytomność.
-Ojej, nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie=uśmiech=No to do roboty.....


***



Ranek. Pierwsze promienie słońca padające przez okno obudziły Leera. Otworzył oczy i przez moment się rozglądał. "Dobra, jestem w jakimś pokoju, na jakimś łóżku.....co to się wczoraj stało....zara....temten chłopak....jak mu tam było....Sing....beznadziejne imię, zaraz....chciał mi założyć bandaż........i zdjąć spodnie...a potem chyba mówił coś, że mam ładne oczy i wallnął mnie w łeb. No tak, nie ma co, wie jak być delikatnym.....szkoda gadać. Chwila... chciał mi zdjąć spodnie....a teraz jest rano....i...."
-Leżę w czyimś łóżku!
-Spostrzegawczy jesteś, miałem rację=uśmiech=
Leer powoli obrócił głowę w bok. Na krześle obok łóżka siedział sobie blond włosy chłopak i opierał uśmiechniętą łowę na łokciach. Leer przez moment pomyślał, że tak uśmiechniętego człowieka, jeszcze wcześniej nie spotkał, ale zaraz wrócił myślami do obecnej sytuacji.
-Co ja tu robię?!
-Leżysz=opanowany=
-To widzę.
-Wcześniej spałeś. Jak aniołek.=uśmiech=
-Bardzo śmieszne. Dlaczego tu leżę?! I gdzie jestem?!
-Leżysz bo gdzieś musiałeś spać, a jesteś w moim domu, w moim łóżku.
-TWOIM?!
-No, przez ciebie musia/łem spać na tamtym fotelu.=udaje rozpacz wskazując na fotel pod oknem=
-Dlaczego się tu znalałem?! Wczoraj byłem gdzie indziej!
-Ale dziś jesteś tu.=uśmiech=
-Odpowiesz wreszcie na moje pytanie?!
-Oczywiście, skoro chcesz.
-Chcę!
-No więc wczoraj jak tylko założyłem ci ten bandaż zaniosłem cię tutaj bo sobie spałeś w najlepsze. Nie mam w domu więcej łóżek prócz kanapy w salonie, zatem musiałeś jako gość spać na moim. A ja chciałem cię obserwować i teraz bolą mnie kości, bo ten fotel jest nie wygodny!=smutek=
-Moment......jak mi założyłeś ten bandaż?!
-Mówiłeś, że nie chcesz niszczyć spodni, więc....
-=burak=
-Musiałbym je zdjąć. Ale wyobraziłem sobie twoją reakcję i powiedzmy, że nie masz spodni....
-=megaburak=
-Tylko rybaczki!=uśmiech=
-CO?!=wściekły=
-Obciąłem ci spodnie!=śmiech=
-Jak mogłeś....to były moje ulubione!=snif=
-A wolałbyś drugie wyjście?=poważny=
-Nie.
-No widzisz.=uśmieh= Za jakiś czas to co innego, ale teraz nie wypadało, żebym ściągał ci spodnie.
-Jak to "za jakiś czas"?
-Hehehehe......powiem i po śniadaniu, właśnie! Co byś zjadł?=uśmiech=
-=szok=eeee.................cokolwiek.....
-Dobra, mogą byż rucuszki owocowe?
-Potrafisz?
-Pewnie! Jestem mistrzem kuchni!=duma=
-Ekhem......powiedzmy, że wierzę.....
-Wątpię, żebyś dał radę zejść po schodach, więc jak będą gotowe przyjdę po ciebie, okej?= uśmiech=
-Sam zejdę.
-I złamiesz sobie tą nogę na dzieńdobry? Odpada. Będę tu spowrotem za pół godziny, śpij jak chcesz.=uśmiech=

***


Południe. Przed drzwiami dużego domu stoją dwie postacie. Rozmawiają. Wyższy, blondwłosy chłopak cały czas się uśmiecha.
-No, skoro tak to możesz wracać do domu.
-Jesteś stuknięty.
-Jaaa?=uśmiech niewiniątka=No cooo tyyyyyy....!
-Najpierw śmiejesz się, że włamuje się do ciebie 3 lata młodszy chłopak, potem opatrujesz mu nogę i pozwalasz spać we włsnaym łóżku! Na dodatek jeszcze serwujesz śniadanie i obiad! Tylko ktoś stuknięty zrobiłby coś takiego! Nawet mnie nie znasz!
-No to co? Mam powód.
-Jaki?
-Masz ładne oczy i nadajesz się do torturowania.=uśmiech=
-Przestań już z tymi oczami, od rana to powtarzasz!=burak=
-Bo to prawda. A teraz przedjdźmy do karyyyy.....
-Kupę sobie ciemne okulary, słowo.=pewny=
-Nie wątpię=uśmiech=będzie co ściągać.=śmiech=
-Wątpię byś miał okazję mnie jeszcze spotkać.
-I tu dochodzimy do tortur......za karę przez miesiąc masz do mnie co drugi dzień przychodzić....powiedzmy, że o pierwszej. A teraz jesteś wolny. Oczekuję cię pojutrze.
-Skąd wiesz, że przyjdę? Nic na mnie nie masz.
-Te te te....nie jesteś jednak tak spostrzegawczy jak mówiłem.
-Co masz na myśli?
-W kuchni jeszcze jest na podłodze krew z twojej nogi. Mogę się postarać, żeby była tam moja krew i wezwać policję. Napaść z nożem jest karalna.
-Niby jak byś mnie znalazł?
-A na tamtej szklance to co? Nie ma ocisków palców? Na kanapie? Pościeli? Wiesz co mógłbym wymyśleć z takimi poszlakami?=rozgwieżdzony wzrok=
-Nie wykorzystałbyś tego. Wieczorem miałem rękawiczki. Potem też zapomniałeś mi je zdjąć, a sztućce po śniadaniu umyłem i wytarłem.
-No dobra, jesteś spostrzegawczy.=uśmiech=
-Stuknięty jesteś jak nie wiem co, żeby tak po prostu mnie wypuszczać. Albo jesteś kompletnym idiotą albo super sprytnym idiotą. A na pewno stukniętym idiotą.
-Ojej....ile komplementów! Dzięki! Zapamiętam je na pewno!=duma=
-=no coments=
-No to do czwartku. Będę czekał. Tylko się nie włamuj, mam dzwonek do drzwi o tutaj=wskazuje obok drzwi=
-Jeszcze nie wiem czy zechce mi się przyjść.
-Przyjdziesz.......te śliczne oczka mi to mówią.=uśmiech=
-Mówisz jak pijany.=rozdrażniony=
-Nie pijany, raczej zakochany albo stuknięty. Sam wybierz.=uśmiech=
-Stuknięty. I to mocno.
-Zatem cześć!
-Cześć.=odchodzi=
Sing przez chwilę patrzył za odchodzącym. Kiedy ten oddalił się już dość daleko uśmiechnął się szeroko.
-Zakochany albo stuknięty. Albo stuknięty i zakochany.=uśmieeeeeech=Drugie.=śmiech=
Wszedł do domu i poszedł do kuchni posprzątać po wydarzeniach ostatniego wieczoru.