Holy grenade 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 14:19:19
Yuuki przełknął ślinę. Wzrok, który Kaze na niego skierował był najgorszym z możliwych, wydawał się móc topić skały. Yuu był święcie przekonany, że w razie czego istotnie by te skały stopił. A tymczasem topił pewnego blonyna, z którego pot spływał, jak po naprawdę wyczerpującej ucieczce przed stadem bawołów.
-Dlaczego krzyczałeś Słodki Książę?
Ten głos....Yuu aż zadrżał....taki jakiś niski, delikatny. Niemalże aksamitny. Wydawał się zupełnie nie pasować do złowieszczych oczu. Jasnowłosy z przerażeniem spojrzał na twarz właściciela. Swoją drogą nadal nie mógł się przyzwyczaić do posiadania 'pana'.
-Ja....ja....bo panie...ten...szczur....on mnie ugryzł...i ja....
-Czyżbyś nagle stracił pewność siebie?
-Bo...panie...ja...
-Panie? A przed chwilą byłem gburnym staruchem....
Kaze wyjątkowo niespodobało się nazwanie go staruchem. Przecież był jeszcze młody. A ten tu dzieciak sobie pozwala. O nie....jeszcze teraz ten szczur na łóżku...to wszystko razem spowodowało, że Kazuya był BARDZO zły....nawet wściekły...Yuu kolejny raz wstrzymał oddech, gdy czarnowłosy wstawał. Zdziwił się, że starszy chłopak go rozwiązuje. Spodziewał się raczej kary....zaraz....a może kara wymagała rozwiązania? Yuuki wzdrygnął się na rozkaz wstawania.
-Podejdź do tamtej szafy.
Kaze wskazał masywny, drewniany mebel.
-Wyjmij kilka koców. Doooobrzeee....
Kaze z uśmiechem i niemal nieukrywaną przyjemnością przyglądał się chłopakowi. Jasnowłosy był wprawdzie cały czas przestraszony i niepewny czekającej go kary, acz poruszał się iście zniewalająco. Kazuya przypomniał sobie niedawne słowa Ergo o przydatności młodego. Młodzieniec uśmiechnął się szerzej na sekundę, by zaraz potem przybrać groźną minę.
-Chodź, ty pierwszy.
Popchnął chłopaka przez drzwi i kierował dalej, do pomieszczenia, w którym jest reszta grupy. Otworzył wejście i stanął obok Yuu. Wszystkie spojrzenia skierowały się, ku przerażeniu blondyna, na nich.
-Kaze, czemu tu go przyprowadziłeś?
-Bo rozwaliłem łóżko.
-?! Roz....waliłeś...? To co wy tam robiliście?! Albo czego zrobić już nie daliście rady....
Głos Ergo był zdecydowanie jednoznaczny. I Yuuki to odczuł. Spojrzał błagalnie na czarnowłosego. Ten tylko uśmiechnął się złośliwie.
-Szczur mnie wkurzył. I pobawiłem się ogniem. Resztę sobie dopowiedz.
-Ooo...widzę, że młody jednak ci się podoba.
-Ty to powiedziałeś.
-Dobra, siadaj. Chyba nie będziemy ci przeszkadzać zabawą, nie?
-Ależ skąd, byleby nikt się do młodego nie kleił.
-A do ciebie można?
Ergo, podobnie jak jego kompani, oderwani wciąż od rozrywki, rozmarzonym wzrokiem spojrzeli na Kaze. Ten z uwodzicielskim uśmiechem zmierzył wzrokiem bandę.
-Spróbujcie szczęścia.
-Ymmm......warto by było....
-Dobra, zjazd mi z tamtego rogu!
Kaze powiedział to głośno, wyraźnie i stanowczo. Nikt nawet nie mruknął i wszyscy zostawili róg pokoju pod oknem do dyspozycji najmłodszego członka grupy. Kaze podszedł na miejsce omijając ostrożnie porozrzucane tu i ówdzie ubrania oraz ludzi. Wszyscy wrócili do poprzedniego zajęcia nie zwracając już uwagi na nowych lokatorów. Czarnowłosy wziął koce z rąk Yuu i ułożywszy je na podłodze w przytulne gniazdko nakazał blondynowi siadać. Ten w sekundzie wykonał polecenie, zaś Kaze przykucnął obok niego. Gwar jaki panował w pomieszczeniu uniemożliwiał rozmowę, ale czego innego się można było spodziewać. Yuu starał się nie patrzeć na kilkanaście osób przed nim. Jakaś połowa byłą niemalże bez ubrań. Jasnowłosy podciągnął kolana pod brodę i kątem oka spojrzał na Kaze. Ten akurat, odwrócony twarzą do ściany, przyglądał się czemuś na dłoni. Gdy przyłożył na moment rękę do lewego ucha Yuu zauważył, ze był to kolczyk. Albo jego kawałek, taki był dziwaczn. Nieistotne zresztą, co to było. Blondyn sprawdził w którą stronę patrzy czarnowłosy. Nie zdziwił się, gdy zobaczył twarz zwróconą w stronę kilku par. Za to zdziwił się, gdy udało mu się dostrzec wyraz tejże twarzy. Kaze wyglądał na skupionego. Patrzył i nie widział. Widocznie myślał o czymś i przez to nie zwracał najmniejszej uwagi na rozrywki najemników. W pewnym momencie któryś z nich postanowił pójść dalej i pomieszczenie wypełnił przeraźliwy krzyk. Potem jeszcze jeden. Yuu był wystraszony jak nigdy dotąd. Złapał się rękawa koszuli Kaze. Złapał, a przy okazji spowodował przewrócenie się tegoż. Wiadomo, rozkojarzony Kazuya błądził duszą gdzie indziej i dopiero upadek, z jakichś trzydziestu centymetrów, przywrócił go światu.
-Co ty wyprawiasz do...
Nie skończył mówić, ponieważ zobaczył kurczowo trzymające go dłonie i mocno zaciśnięte powieki. Rzucił okiem na pokój. W mig pojął, o co chodzi młodemu. Ale nie można powiedzieć, by to miało coś zmienić. Wręcz przeciwnie.
-Zachowujesz się, jak dziecko Słodki Książę. Boisz się bez powodu. Wstydź się.
Mówił delikatnie, prawie jak do pięciolatka. Ale Yuu miał nadzieję, że rozbawienie w tym głosie jest wytworem jego wyobraźni.
-Ale ja...
-Ale nic. Otwórz oczy.
-Nie....panie...nie....
-Słuchaj Książę, otwierasz czy mam ci pomóc?
Yuu niechętnie podniósł powieki. Próbował nie zwracać uwagi na ludzi przebywających w pokoj. Utkwił wzrok w twarzy czarnowłosego. Liczył, że ten go stąd zabierze. nie ważne gdzie, byle stąd iść. Prosił o to bez słów, nie mając przy tym szans na spełnienie tego życzenia.
-No, ślicznie. Wystarczy cię poprosić a potrafisz być grzeczny.
Kaze uśmiechnął się złośliwie. Yuu się to nie spodobało. Poczuł, że coś się szykuje.
-Dlaczego tak się wystraszyłeś? Bo któryś z nich wrzasnął?
-T...tak...
-Jesteś żałosny. Mieszkałeś w saloonie, na co dzień miałeś takie widoczki, pewnie sam nieraz w nich uczestniczyłeś a teraz się boisz?
-To nie tak....
-A jak? Hm?
-Ja....ja nigdy....
-Co 'ty nigdy'? Nie widziałeś tego?
-Tak.....i nigdy sam....panie.....
-Keee??? Prawiczek? O rany....na króla, niech mnie powieszą, jeśli nie jesteś pierwszym prawiczkiem jakiego trzymam w ramionach!
Kaze się roześmiał. A Yuu przeanalizował te słowa 'Hmmm....w ramionach...Chwila...CO?! A to niby jakim cudem?! Jak...a, no tak...' Blondyn miał takie szczęście, że szybko kojarzył dlaczego coś się stało. Tarez także. Otóż, gdy Kaze porównał go do dziecka Yuu instynktownie dał się wciągnąć w jego ramiona. Było to o tyle prostrze, że Kaze, jak się przewrócił z jego wydatną pomocą, tak pozycji nie zmienił i siedział niemal tuż obok niego. 'Świetnie. Lepiej być nie mogło. Ja się znam za chwilę palnę kolejne głupstwo i się wkopię do reszty....' Yuu był bardziej niż rozbity. Porządkując myśli stwierdził, że najchętniej dałby temu trzymającemu go kolesiowi w mordę, ale jak tak na niego aptrzył to się bał i jednocześnie szkoda mu trochę było odkształcać taką twarz. Niby tylko trochę, ale zawsze.
-Bardzo śmieszne panie....
-O, zaczynasz rozmawiać, tym lepiej...
-mhhmmmrhrhmrrhmrmmm...
-Wobec tego....biorąc pod uwagę fakt, że nie przyzwyczajony jestem do obściskiwania dziewic a pewnie będę musiał cię jeszcze trochę poprzytulać...to chyba nie mam innego wyjścia, jak tylko...
Yuu ze strachem malującym mu się w oczach spojrzał na Kaze. Ten tylko wrednie się uśmiechnął i....pchnął chłopaka w tłum ciał i ubrań, na ogół leżących luzem. Yuuki już myślał, że nie wytrzyma i albo straci przytomność od razu albo po zobaczeniu twarzy jakiegoś napalonego najemnika, ale nagle coś złapało go za kołnierz koszuli. Zdezorientowany spojrzał w górę. Trzymał go jakiś człowiek w długim, czarnym płaszczu naciągniętym do samego czubka nosa. Unosili się. Yuu zauważył, że nagle wzrok wszystkich skierował się na jego wybawiciela. Także Kaze, lekko poirytowany, patrzył na nową postać, która podleciała do kąta z kocami, postawiła Yuu na podłodze i postanowiła się odezwać.
-Kazuya, jesteś bardzo nieodpowiedzialny.
-Ehe.
-Zachowuj się z szacunkiem. Wiesz, co gotów jestem zrobić.
-Ehe.
-Kazałem ci go pilnować a ty? Wrzucasz chłopaka między podnieconych mięśniaków! Myślisz, że co? Dałby sobie radę?!
-Kto go tam wie.
-Chyba ci do reszty mózg wyparował. Co, kolejny?
-Może...
-Radzę ci od razu zrezygnować. Teraz masz dużo roboty z nim.
Wskazał na Yuu.
-Jakiej niby?
-Jutro wyruszamy, więc lepiej dopilnuj, żeby się wyspał.
-Nie ma sprawy, wyśpi się jak nigdy w życiu.
-I pamiętaj, to, że go kupiłeś nie oznacza, że możesz go wykorzystać. On jest mój.
-Tere fere. Myślisz, że oddam ci taką sztukę magu?
-Ja to wiem. A teraz posprzątajcie tu i wypocznijcie.
-Jeszcze jedno magu. Miałeś tu przybyć za kilka dni....
-Ale domyśliłem się, że on może cię zainteresować do tego czasu i wolałem nie ryzykować.
-O to się nie martw, nie lubię takich jak ten młody.
-Od kiedy zmieniasz gust?
-Od zawsze, zjeżdzaj już!
-Do jutra, a chłopak nocuje ze mną.
-Nie ma! Jeszcze co?! Może połowa z nas ma mu towarzyszyć?!
-Skoro chcessz, to też możesz....
-Stary @$#%***^ zboczeniec. Nic z tego. Młody śpi ze mną i koniec, prawda młody?
Kaze grożnie spojrzał na Yuu. Ten zaś wydawał się nie przejawiać szczególnej chęci do zgodzenia się a tamten mag wydawał mu się być znacznie sympatyczniejszy. Wszak go uratował, ne? Ale kiedy patrzył na Kaze...on wydawał się być całkiem miły, przynajmniej momentami. Yuuki z wahaniem skinął głową i zorbił krok w stronę Kazuyi. Ten z uśmiechem spojrzał na niezadowolonnego maga i ciągtnąc blodyna jedną ręką a drugą szybko zwijając koce wyszedł z pokoju. Tymczasem mag również udał się do innego pomieszczenia pozostawiając rzeszę niemal nagich ludzi w niewielkim osłupieniu..

***