Umi 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 11:23:26
Wysoki, czarnowłosy mężczyzna o drapieżnej twarzy i kocich, zielonych oczach stał przy oknie w pociągu. Podróż na siedząco już dawno mu się znudziła, od ponad godziny stał przy oknie i patrzył się beznamiętnie przed siebie. Teraz przed nim była stacja. Powoli pociąg wtoczył się na peron. Mężczyzna odetchnął z ulgą, wysiadając z pojazdu. Nienawidził długich podróży. Z drugiej strony gdy się wysiadło, wcale nie było lepiej. Był w jakimś cholernym, nieznanym mieście, adres, pod którym miał mieszkać nic mu nie mówił, a rano miał spotkać zgraję dzieciaków która miała być jego kochaną klasą 3c. Ich poprzedni wychowawca poszedł na przedwczesną emeryturę, bo podobno dzieciaki nadzwyczaj parszywe. Ale on akurat potrafił przypiłować uczniów. Ewidentnie miał dość tego wieczoru. Wychodząc z budynku dworca, zauważył przy drzwiach młodego chłopaka. Ubrany był dość ekstrawagancko, acz tanio i nie wyglądał raczej na podróżnego. Oczy miał obrysowane czarną kredką a włosy w kolorze wiśniowym. Tandetna męska dziwka. Ba, nawet nie męska, to był jeszcze przecież głupi szczyl. Ale Angel średnio to chwilowo obchodziło. W ogóle średnio go to obchodziło. Kiedy miał to na ochotę, był w stanie przespać się z każdą istotą gatunku ludzkiego, jeśli takowa nie była zasyfiona, nie żądała zbyt wygórowanej ceny, ani nie była jego uczniem- tych zasad przestrzegał zawsze. Jednak chłopak nie kwalifikował się pod żaden z tych punktów.
-Jak masz na imię?- spytał, podchodząc do dziwki. Chłopak poderwał się z ławeczki.
-Umi -odpowiedział. Angel widział, że chłopak stara się by jego głos się nie łamał. Widać, że nie miał doświadczenia. Westchnął
- To świetnie, chodź - powiedział głosem wypranym z emocji i chwycił chłopaka za przedramię. Ten posłusznie dał się poprowadzić. Kwatera Angel okazała się być całkiem blisko. Wszedł do środka rozglądając się po pokojach. Mieszkanie jak mieszkanie - umeblowane na czarno biało, z drobnymi akcentami głębokiej, ciemnej zieleni. Dopilnował, by właśnie tak wyglądało. Umi niepewnie zdjął kurtkę i odłożył na kanapę. Angel skierował się w stronę sypialni, zdejmując po drodze czarną, satynową koszulę. Chłopak patrzył na jego dobrze zbudowane ciało, każdy drgający mięsień na plecach mężczyzny. Poszedł za nim, przełykając ogromną gulę w gardle. To miał być jego pierwszy raz. Roześmiał się histerycznie w duchu. Jako dziwka. Jednak potrzebował tych pieniędzy, bo dłużej by nie wytrzymał na ulicy. Mężczyzna posadził go na brzegu łóżka. Sam cofnął się kilka kroków mierząc chłopaka wzrokiem. Był niesamowicie blady w porównaniu z czarną linią obwodzącą jego oczy. Bał się. I to cholernie się bał.
- Nie spałeś jeszcze z nikim dla pieniędzy? - upewnił się. Chłopak niepewnie kiwnął głową.
- Z nikim jeszcze nie spałem - powiedział szeptem. Angel podniósł ze zdziwieniem brwi.
- W ogóle? - spytał, jednak nie oczekiwał odpowiedzi. Znał ją bardzo dobrze. Klęknął przed Umim, rozpinając jego koszulę. Z każdym guzikiem, ukazywała się wychudzona klatka piersiowa, blada skóra. Angel żal było chłopaka. - Czemu to robisz? - spytał, wstając i odchodząc od chłopaka. Stał teraz w drzwiach sypialni. Umi nie wiedział, czemu, ale czuł że może zaufać temu niezwykłemu mężczyźnie. A może po prostu nie miał komu innemu zaufać.
- Uciekłem z domu, dwa tygodnie temu - odpowiedział cicho, opuściwszy głowę w dół - bez przerwy się kłócili. Obiecali, że nic się nie zmieni w relacji między nimi a mną. A zmieniło się wszystko - zaczął opowiadać. Angel nie całkiem rozumiał o czym chłopak mówi. Słuchał jednak, opierając się o futrynę.- Biorą rozwód - wyjaśnił Umi. Angel podszedł do niego, delikatnie, acz stanowczo podnosząc głowę chłopaka do góry. Umi w oczach miał łzy. Mężczyzna włożył mu w dłoń kilka banknotów - jego zapłatę, po czym pocałował w usta. Na tym jednak poprzestał. Umi nie całkiem wiedział, co właściwie miało to znaczyć. Angel co prawda miał ochotę na to, za co zapłacił, ale dał spokój tej małej, przestraszonej istotce. Czas sprawdzić swój talent pedagogiczny
- Czemu nie wrócisz do domu? - spytał. Chłopiec zaciskał palce na skrawku rozpiętej koszuli
- Bo znów będą się kłócić. Zresztą mają swoje ważniejsze sprawy, ważniejsze niż ja - odpowiedział, marszcząc brwi. Angel westchnął
- Myślę, że jak wrócisz to nie będzie tak źle. Może te dwa tygodnie dały im coś do zrozumienia - powiedział na pozór obojętnie, wzruszając ramionami. Umi popatrzył na niego, rozpogodził się nieznacznie
- Tak pan myśli? - zapytał z nadzieją w głosie. Czarnowłosy roześmiał się.
- Jaki tam ze mnie pan. Mów mi Aniel - przedstawił się - Wracając do tematu, myślę, że warto samemu się przekonać. Idę zapalić samochód. Jeśli zdecydujesz się później niż za dwie minuty to będziesz tam zasuwał na piechotę - powiedział, ale nie było surowości w jego głosie. Umi nawet się uśmiechnął. Jechali w milczeniu. Dopiero, gdy zatrzymali się przed domem, który wskazał chłopak, wyżej wymieniony podniósł wzrok na kociookiego. Ma śliczne oczy - przemknęło mężczyźnie przez głowę - kasztanowe.
- Dziękuję - powiedział cicho Umi- Dlaczego to zrobiłeś?- Angel prychnął
- Ale ja nic nie zrobiłem.
- Właśnie, a mogłeś. Czemu więc? - spytał ponownie. Angel westchnął
- Pytasz o więcej niż chciałbyś wiedzieć - odpowiedział. Umi znów zmarszczył brwi. Angel rozśmieszała taka mina chłopaka. Jeszcze raz go pocałował, tym razem trochę dłużej, po czym Umi wysiadł z samochodu. Niepewnie podszedł w stronę drzwi. Zapukał. Po chwili otworzyła mu matka. W jej oczach pojawiły się łzy, gdy tuliła do siebie syna
- Marcel , skarbie, jak dobrze że wróciłeś. Martwiliśmy się o ciebie z tatą - powiedziała przez łzy. W kuchni czekał zmartwiony ojciec. Na widok syna zerwał się z miejsca, obejmując Umiego i jego matkę, czego chłopak nie omieszkał zauważyć.
- Mówiłem, że się znajdzie nasza zguba - powiedział troskliwie do żony, całując ją w policzek. Umi uśmiechnął się. Czyli jego ucieczka coś dała.
Angel wracał do mieszkania. Na ustach miał wciąż smak warg chłopaka. Zamiast dziwki trafiła mu się ofiara losu. Świetnie, przynajmniej była to dosyć śliczna ofiara losu, nie licząc tandetnego makijażu i paskudnie czerwonych włosów. Zmęczony wszedł do mieszkania, od razu kładąc się do zimnego łóżka. Jutro czekał go męczący dzień.
Wstał równo z budzikiem, lecz w jego mniemaniu- i tak za późno. Co jakiś czas przestawiał budzik. Do tego czasu doszedł do takiej perfekcji że wstawał o 5.30, gdy lekcje zaczynały się o 9. Ubrał się w pośpiechu, jak zwykle starannie w czarną, czystą koszule i również ciemne spodnie. Śniadania nie jadł- nie miał takiego zwyczaju. Spakował swoje rzeczy do kostki i wyszedł z domu. Do szkoły pojechał motorem. Lubił być wcześniej w pracy. Zorientować się co i jak, przygotować się do lekcji. Do sali wchodził jednak dopiero po dzwonku, gdy będą w niej już wszyscy uczniowie. Kolejne osoby wchodziły do klasy. Na samym końcu, obok siebie siedziało dwóch chłopców. Blondyn i rudy.
- Ciekawe kogo nam dadzą tym razem - zaczął rudy. Blondyn przysypiał kładąc głowę na ławce
- Oby nie jakiegoś starego pryka - mruknął. Ich rozmowę przerwał jednak trzask drzwi. Do sali wszedł nowy nauczyciel. Podszedł do biurka. Nawet blondyn przestał przysypiać na ławce. Mężczyzna miał długie, czarne włosy zaplecione w warkocz i zielone, drapieżnie patrzące, kocie oczy. Uczniowie z fascynacja wlepiali w niego wzrok. Głownie płeć piękna.
- Witam. Nazywam się Angel Setsuno i będę waszym wychowawcą - zaczął mężczyzna. Blondyn ledwo nie zakrztusił się własnym oddechem.
- Z księżyca pan z takim nazwiskiem przyleciał? - roześmiał się ktoś. Myśleli, że są tacy świetni? Zaraz się przekonamy.
- Cóż, słuch mam znacznie lepszy niż poczucie humoru. Niech pan tu podejdzie - nakazał. Uczeń nie był już taki odważny. Wprost przeciwnie - nie ruszył się z miejsca.- Jak sam stwierdziłem, nie mam poczucia humoru, więc to nie mógł być żart. Proszę podejść- powiedział ostrym, nakazującym tonem. Chłopak wstał i ze spuszczoną głową podszedł do nauczyciela.
- Wydaje się wam, że jesteście tacy świetni? Pozwolę sobie was z tego błędu wyprowadzić. Jestem w stanie zrujnować wam życie szkolne. Z mojej ostatniej klasy nic nie zostało. Połowa się przepisała, druga połowa nie zdała. Czy to jest jasne? Lepiej więc nie wchodzić ze mną na ścieżkę wojenną. A panu gratuluje odwagi żeby tu podejść i tupetu żeby obrażać nauczyciela, którego możliwości jeszcze się nie zna. A teraz proszę wrócić do ławki - wydał polecenie. Chłopak wykonał je niezwłocznie. Nowy nauczyciel oparł się o ścianę, biorąc do ręki dziennik i czytając kolejno nazwiska. Na chwile zatrzymał się przy numerze dziesiątym.
- Marceli Gren - przeczytał i podniósł wzrok. W myślach walnął głową o ścianę, gdy blondyn podniósł rękę. Bez tandetnego makijażu i różowych włosów wyglądał znacznie lepiej, skomentował z ironią, by jakoś przeżyć fakt, że prawie pieprzył się ze swoim uczniem. Podziękował w duchu swojej intuicji pedagogicznej, która kazała mu odwieźć chłopaka do domu, bez wcześniejszego rozdziewiczenia. Co nie zmienia faktu, że całował się ze swoim uczniem. Uczeń owy, chyba miał podobne myśli, gdyż zrobił się czerwony na twarzy.
Po przeczytaniu całej listy odłożył dziennik.
- Więc czy macie jakieś pytania? - skierował pytanie w stronę klasy. Jedna ręka w górze, po chwili nieśmiało podniosły się dwie inne.
- Jakiego przedmiotu będzie nas pan uczył?- spytała nieśmiało różowowłosa dziewczyna, ubrana również w tymże kolorze.
- Chemii - odpowiedział. Po sali przebiegł jęk. Mało kto lubił chemie, a nie zapowiadała się sielanka z nowym nauczycielem.
- A będziemy wychodzić do kina? - spytał chłopak, dumny z tego, że odważył się odezwać.
- Jeśli zasłużycie - dał odpowiedź. Miny uczniów rzedły. Przy takim nauczycielu musieliby każdy wynaleźć po jednym nowym pierwiastku, żeby zasłużyć na cokolwiek. A co dopiero na wyjście do kina. Tymczasem blondynowi o imieniu Marcel, powszechnie znanemu jako Umi nie było w głowie myśleć czy pójdzie do kina. Chwilowo wogóle go to nie obchodziło. Miał ważniejsze problemy. Na przykład, że prawie sprzedał się swojemu nauczycielowi. Na samą myśl o tym zaczynał go boleć brzuch i zżerała go gorączka. Wolałby zemdleć na środku sali, niż musieć patrzeć na Setsuno. Nie miał jednak zbytnio wyboru. Zaczął obgryzać paznokcie, gdy wzrok nauczyciela coraz częściej padał na niego. I nie zapowiadało się na to, żeby go nie rozpoznał. Minę miał też niezbyt przyjazną. No cóż, chyba też nie był zachwycony faktem, że prawie przespał się ze swoim uczniem. I znowu ten cholerny ból brzucha. "Zaraz zwymiotuje" pomyślał. Podniósł się z ławki. Większość to zauważyła, włącznie z nauczycielem. Już chciał coś powiedzieć, kiedy oczy Marcela podeszły do góry a jego ciało opadło bezwładnie na podłogę - no cóż, marzenia się spełniają. Angel od razu znalazł się przy nim i wziął go na ręce. Cała klasa patrzyła się na scenę rozgrywającą się przed ich oczami.