Dolce 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 02 2011 23:25:02
Po zmasowanym ataku mopów na moją jakże genialną i ze wszech miar skromną osobę. Po tym jak przeżyłam nalot zabójczo seksownych demonów oraz po odnalezieniu mojego perwersyjnego Fiodorka, zabieram się za pisanie. A tak a propos, jeśli czyta to ktoś z grupą krwi 0 rh+ niech się do mnie zgłosi, bo jestem na głodzie.....^,__,^


I: "Patrzę w twoje oczy lecz nie ma dla nas przyszłości"


-O nie! Nie ma mowy! Nie zgadzam się. NO! NEIN! HAYIR! NON! NIE![1] - mój krzyk rozpaczy niósł się głuchym echem po przytłaczających swym ogromem komnatach.
Samael zawsze lubił przepych, ale jego obecne miejsce pobytu przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Stary...bardzo stary, gotycki zamek wybudowany na wzgórzu. Wyglądał jak żywcem wyjęty z kolejnej ekranizacji o ojcu wampirów, Draculi. Długie korytarze, zimne mury, pomieszczenia wyścielane czerwonymi jedwabiami, labirynty, sekretne przejścia, piwniczne lochy i sale tortur. Tak. Samael jest mężczyzną, który wie, czego poszukuje i dlaczego musi to mieć. Mój niezbyt wesoły humor znajdywał swoje uzasadnienie w nieprzyjemnej i całkowicie nie odpowiadającej mi rozmowie z moim władcą, któremu chcąc nie chcąc posłuszny być musiałem.
-Azaelu - w ten swój miękki i zarazem zmysłowy sposób wypowiedział moje imię-Mam nadzieję, że ta rozmowa nie jest próbą rozgniewania mnie... I że ustosunkujesz się do mojej prośby - w głosie Samaela wyczuwało się nie wypowiedzianą groźbę.- Byłoby mi naprawdę przykro.. bardzo przykro.
-Tak, panie. Jeśli taka jest twoja wola nie pozostaje mi nic innego jak tylko ją wypełnić - pan każe, sługa musi, pomyślałem.
Stałem obok kominka, uporczywie wpatrując się w ogień. Cieszyłem się, że płomienie płonące w kominku mojego władcy nie były istotami ożywionymi. Gdyż miałyby wszelkie podstawy do tego, aby posądzić mnie o molestowanie [ech, ten mój nachalny wzrok]. Samael wstał z fotela i podszedł do mnie, jego wysoka i smukła postać napawała mnie lękiem: "najpotężniejszy ze wszystkich aniołów, przewyższający każdego z osobna i wszystkich razem wziętych." Wbiłem wzrok w podłogę, raniąc spojrzeniem puszystą tkaninę. Ostre jak sztylety paznokcie rozpoczęły swoją wędrówkę po moim policzku, przesuwając się na brodę, unosząc ją do góry. Opuściłem rzęsy starając się nie patrzeć na niego.
-Azaelu, spójrz na mnie.. czy też może jestem tak odrażający, iż patrzenie na mnie wzbudza w tobie odrazę? - Miałem ochotę i to ogromną, aby patrzeć na niego, choćby całą wieczność. Ale wolałem się z nim podroczyć, aby nie poszło mu zbyt łatwo.- Azaelu czy masz zamiar zaszczycić mnie swoim spojrzeniem jeszcze dziś? A może pragniesz mnie rozgniewać?
Nie odpowiedziałem, uniosłem w górę kotarę rzęs. Patrzyłem na młodego może 20- letniego mężczyznę o prostych rudych włosach i zniewalającej urodzie. Spojrzeniem pieściłem jego bladą skórę, obrysowując wzrokiem kontur ust. Spojrzałem mu prosto w oczy. W jego złotych źrenicach tańczyły płomienie ognia w tylko sobie znanym tańcu cieni. Jego twarz zaczęła się przysuwać do mojej, a ręka gładziła szyję. Poczułem delikatny zapach Samaela kojarzący się z czymś nieuchwytnym (teraz już wiem, był to zapach śmierci). Jego usta znalazły się tak blisko moich, iż mogłem oddychać powietrzem mojego pana.
-Nie, panie nie chciałem Cię rozgniewać, jedynie okazać swoje niezadowolenie z podjętych decyzji.- wyszeptałem odsuwając się, podszedłem do fotela, na którym wcześniej siedział Samael, był nakryty czerwoną materią o ton jaśniejszą od dywanu. Zagłębiłem się w nim, śląc nieodgadnione spojrzenie mojemu władcy, aktualnie zdezorientowanemu moim zachowaniem.
-Azaelu, nie jestem przyzwyczajony do tego, aby ktokolwiek mi odmawiał, wiedz, że jesteś jedynym, któremu uchodzi to bez większych konsekwencji-jego aksamitny głos drażnił powietrze.
-Panie, nie chciałbym okazywać niewdzięczności, ale uważam, iż to dzięki własnemu zdaniu udało mi się tak długo przetrwać- stwierdziłem, przywołując na twarz najsłodszy ze znanych mi uśmiechów.
Samael zbliżył się do fotela, wpatrując się we mnie. Atmosfera zaczynała się zagęszczać. Położył swoje dłonie na oparciach fotela, gładząc opuszkami palców moje dłonie. Pochylił się nade mną, wpatrując się w moje oczy.
-Czy miałbyś coś przeciwko, gdybym zaproponował, abyśmy rano skończyli naszą rozmowę? - wyszeptał, przygryzając ząbkami płatek mojego ucha.
-Nie, panie - odpowiedziałem, tłumiąc jęk.
Znowu patrzył w moje oczy. Musnął swoimi wargami moje rozchylone usta.
-Mam na imię Samael i chciałbym, abyś się tak do mnie zwracał -wypowiedział to cichym i stonowanym głosem, na którego dźwięk przeszył mnie dreszcz.
-Dobrze pa...Samaelu- nie byłem w stanie wypowiedzieć nic więcej.
Usta Samaela blokowały wszelkie dźwięki.


Kiedy otworzyłem oczy, leżałem na łóżku. Policzkiem dotykałem torsu Samaela. Wsłuchiwałem się w jego spokojny i miarowy oddech. Przekręciłem głowę w bok, opierając swoją brodę na jego ciele. Spojrzałem w jego twarz, delikatną i silną zarazem. Przez te wszystkie stulecia pozostała niezmieniona, wciąż tak samo młoda i pociągająca. Te wszystkie wojny i problemy... jakby go nie dotyczyły... jakby były poza nim. Wyglądał tak spokojnie, patrząc na niego odnosiłem wrażenie, że jest całkowicie odprężony. Jego ręka leżała na mojej talii, dając przyjemne ciepło. Cały był ciepły, tak przyjemnie było leżeć w jego ramionach... być z nim... Czuć jego bliskość. Delikatny dotyk wyrwał mnie z moich rozmyślań. Opuszki palców gładziły mój kręgosłup, wsuwając się pod kołdrę. Zaniepokojony popatrzyłem w oczy Samaela. Uśmiechnął się do mnie uspokajająco. Przewrócił mnie na plecy, kładąc się na mnie. Ostrymi ząbkami drażnił moje wargi, rozchyliły się bez mojej woli. Otępiały z rozkoszy nie byłem zdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Samael zaprzestał pocałunku. Uniósł moją dłoń do twarzy. Złączył palce z moimi, przesuwając po swoim policzku splecionymi dłońmi. Pocałował wewnętrzną część mojej ręki. Położył swoje usta na moje smukłe palce, gładził je oddechem. Całował opuszki, leciutko dotykając ich językiem. Jak oczarowany wpatrywałem się w jego twarz. Spojrzał mi w oczy z mieszanką czułości i niepewności.
-Azaelu, czy mógłbyś mi powiedzieć co się z Tobą dzieje?
-Nie wiem, panie. Ja... czy mógłbym już odejść...?

No.1
THE END


[1] ang.-niem.-tur.-fr.-pol.=>Nie
dolce=>temp. muz.-słodko, łagodnie.

Dedykacja dla AlainaN i Lidka Kocham Was ;*

Pssssyyt;Ochrzany tysiąclecia i miłe słowa możecie kierować na ; etsu@vp.pl