Kiedy wszystko się zmienia 2
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 18:36:52
Nie ruszył się z miejsca. Prawdę mówiąc nie miał za bardzo ochoty poznawać nowych ludzi i był tu tylko dlatego, ze Zeke męczył go telefonami tak długo, aż dla świętego spokoju się zgodził. Prawdę mówiąc wiedział, jaki cel jest tego spotkania, po co miała tu przyjeżdżać grupa składająca się z samych homoseksualnych mężczyzn, jeśli nie po zabawę na łonie natury z dala od wścibskich spojrzeń innych ludzi? Jego samego, nie bardzo interesowały zabawy tego typu, owszem, ze swoim chłopakiem mógłby się bawić w dowolnym miejscu i o dowolnej porze 25 godzin na dobę, 8 dni w tygodniu, ale na pewno nie z jakimiś obcymi facetami. Wstał jednak niechętnie i powlókł się do domu, gdy pojawił się przy nim Matt i stanowczo pociągnął za rękę grożąc, że jeśli nie pójdzie grzecznie z własnej nieprzymuszonej woli, to on osobiście przeżuci go sobie przez ramię i zaniesie a potem rzuci na stół i odda do zabawy chłopakom. Jak można się było oprzeć takiej prośbie? Wszedł po schodach do salonu... Zatrzymał się speszony w drzwiach, gdy spoczęły na nim cztery pary oczu, taksujących go tak jakby był, co najmniej wystawiany na aukcję. Matt popchnął go w kierunku mężczyzn i nastąpiła nudna część prezentacyjna. Po półgodzinie wiedział, że zapamiętał tylko dwa imiona: jedno należące do długowłosego dryblasa i drugie kolegi Camerona. Alan Campbel autor wielu książek, które chłopak czytał z zapartym tchem i które skłoniły go do tego, by samemu zacząć tworzyć. Wiele komiksów, które narysował było wzorowanych na książkach Alana. Wiedział też, że jednej osoby nie polubi, choćby ta stawała na głowie nago i śpiewała wszystkie piosenki Metalliki. Nie polubi go i już. Will miał za lepkie ręce i do tego patrzył na niego tak, jakby chciał go zjeść tu i teraz, przy nich wszystkich.
-, kogo jeszcze brakuje? - spytał Sloan licząc zaproszonych. Nim ktokolwiek mu odpowiedział, rozległ się głos przedzierający się przez gwar rozmów.
- Cześć wszystkim! Bardzo się spóźniłem? - na jego dźwięk Lucasowi zjeżyły się włosy na karku. Głos, który słyszał w snach, który rozpoznałby zawsze i wszędzie. Cameron. Chłopak nie miał pojęcia, że Zeke zaprosił także jego. Stanął cicho z boku, czekając, aż jego ukochany, przywita się ze wszystkimi, marząc o tym, by chociaż spojrzał na niego i powiedział zwyczajne cześć. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Cameron omiótł go przelotnym spojrzeniem, a potem całkowicie zignorował. Bledziutki uśmiech spełzł z twarzy rudzielca i musiał odwrócić się do okna, by nikt nie dostrzegł jego zwilgotniałych oczu. Oczywiście Zeke je zauważył. Podszedł do chłopaka i podał mu kieliszek z winem.
- Powinienem był Ci powiedzieć, że on tu będzie, ale bałem się, że wtedy nie przyjedziesz - szepnął gładząc chłopaka po plecach.
- To nic... Zaraz mi przejdzie. Powinienem przywyknąć już do tego. W końcu nie istnieje dla niego od roku. Tylko że... Ja strasznie za nim tęsknie - spojrzał na Zeke'a załzawionymi oczami, a potem zerknął na Camerona. Ich oczy się spotkały. Lucas odwrócił zbolały wzrok i wbił go w jezioro migoczące za oknem. Drgnął słysząc śmiech ukochanego. Cam śmiał się z dowcipu jednego z mężczyzn, ale chłopak miał wrażenie, że śmieje się z niego.
- No widzę, że nadal się nie lubicie - do Lucasa podszedł Will i objął go w pasie ręką.
- Odczep się Will, nic ci do tego czy się z nim lubię, czy nie - warknął chłopak wyswobadzając się z jego uścisku.
- Ależ ty niegrzeczny. Martwię się o ciebie, nie wyglądasz najlepiej - powiedział Will. Było w jego głosie coś, co nie podobało się Lucasowi.
- Zajmij się swoimi sprawami, a nie mną. Nie obchodzi mnie, co o mnie myślisz i czy twoim zdaniem wyglądam kwitnąco, czy jak śmierć na chorągwi.
- Och łamiesz mi serce, a myślałem, że się zaprzyjaźnimy i będziemy się dobrze bawić - ciemnowłosy najwyraźniej nie miał ochoty dać za wygraną. Jego ręka wsunęła się dyskretnie pod podkoszulek Lucasa i rozpoczęła wędrówkę w górę po jego plecach.
- Zabieraj ode mnie łapy! Nie będę się z tobą bawił ani tym bardziej zaprzyjaźniał! Zbliż się do mnie a normalnie jaja ci pałeczkami poukręcam - wściekły, odepchnął Willa od siebie i pobiegł na górę. W drodze do swojego pokoju wpadł na Camerona. Zapominając o wszystkim przytulił się do szerokiej piersi blondwłosego, chowając twarz w jego koszuli. Zaskoczony mężczyzna przez chwilę stał zupełnie nieruchomo, a potem oderwał od siebie rudzielca i odepchnął od siebie, przy okazji wyzywając chłopaka od najgorszych, po czym zbiegł po schodach na dół. Lucas podniósł się z podłogi i powlókł do swojego pokoju. Więc tym był dla Camerona, szmatą i dziwką. Kimś, kogo się zalicza i zostawia bez jednego słowa, a potem ignoruje, albo jak teraz wyzywa. Leżąc na łóżku zastanawiał się, czy kiedykolwiek dał powód, by można go było posądzić o to, że się puszcza? Przecież wszystkich zbywał mniej lub bardziej ostro, a kiedy Cam zaczął się nim interesować, rzucał się na wszystkich z pazurami, nieważne, czy chcieli się z nim umówić, czy tylko pytali o drogę. Co więc zrobił nie tak, że dał powód do takiego zachowania?
- Plotki... ktoś mu pewnie o mnie naopowiadał jakiś bzdur i dlatego tak się zachowuje. Niech ja tylko dorwę tego plotkarza. Zabiję, oskalpuję, zakopię w ogródku, potem odkopię i zgwałcę butelką. - warczał, wydeptując ścieżki w puszystym dywanie. Westchnął ciężko, usiadł na krawędzi łóżka i zjechał na podłogę. To nic nie da. Nie naprawi niczego między nimi. Gdyby chociaż Cami z nim pogadał, może udałoby się wszystko wyjaśnić i może by się jakoś pogodzili... nie liczył na nic więcej. Owszem, marzył o tym, ale widząc realia nie wierzył, że kiedykolwiek mogliby się ponownie zejść.
- Lucky obiad - usłyszał głos Zeke'a.
- Spadaj obmyślam plan zemsty - powiedział, wbijając wzrok w drzwi jakby chciał spopielić stojącego za nim przyjaciela.
- No ślicznie, że obmyślasz plan zemsty, lepsze to niż płakanie i marudzenie, ale na pewno jesteś bardzo głodny i myślę, ze obmyślenie strategii zostawimy na deser, a teraz zejdziesz grzecznie na dół i zjesz spaghetti - drzwi się otworzyły i Zeke wszedł do środka krokiem pana na włościach, złapał Lucasa, przerzucił go sobie przez ramię i zniósł go na dół, a potem posadził na krześle między Alanem i Cameronem. Przynajmniej Alan chłopaka rozerwie, a Cam będzie musiał przyzwyczaić się do obecności małego obok siebie. Lucas obracał głową w prawo i lewo jak człowiek, którego nagle obudzono ze snu.
- Eee.. Co ja tu robię? - spytał niezbyt mądrze, wywołując lawinę śmiechu - i z czego rżycie oszołomy?!
- Lucky... jesteś tu by zjeść obiadek razem z nami, by później nie wyjadać cichaczem z lodówki, myśląc że nikt tego nie zauważy - jak zwykle Zeke znalazł właściwą odpowiedź na rozbrajające pytania chłopaka. - oszołomy rżą, bo im wesoło. No już, nałóżcie tej mizerocie coś do jedzenia, bo zaraz nam zemdleje i zjedzie pod stół. Jak na komendę kilka par rąk chwyciło półmiski i na talerzu Lucasa pojawiła się góra spaghetti którą spokojnie mogła się pożywić dwójka baaardzo głodnych ludzi.
-, Ale.. Ja tego nie zjem - jęknął chłopak wpatrując się w swój talerz.
- Zjesz zjesz albo... My zjemy Ciebie - zaśmiał się Sloan.
Cóż było robić? Biedny chłopak złapał widelec i zabrał się za jedzenie. Kiedy skończył czuł się tak, jakby naprawdę miał zjechać pod stół. Wszyscy zjedli i dopingowali jego wysiłki, gromkimi okrzykami zagłuszając jego protesty.
- No widzisz i zjadłeś - wyszczerzył zęby któryś z gości, murzyn z farbowanymi na blond włosami. - Nie martw się przecież i tak to strenujesz - powiedział dwuznacznie i puścił oko.
- Taaa na pewno to strenuję, kiedy oberwiesz ode mnie krzesłem za takie odzywki. - mruknął chłopak, wstając od stołu. - Więc jeśli masz odwagę, to to powtórz.
- Dobra dobra i tak się ciebie nie boję kurduplu. Nawet nie uniesiesz tego krzesła.
- Zapłacisz mi za to! Urwę ci jaja i powieszę na tarczy z rzutkami i będę ćwiczył celność! - wrzasnął Lucas rzucając się w stronę ciemnoskórego. Zeke złapał go w pasie i podniósł z podłogi i próbował utrzymać wierzgającego, wściekle kopiącego powietrze, chłopaka grożącego wypatroszeniem, utopieniem skrytobójczo w gnojówce, powieszeniem za palec u nogi a na końcu wykastrowaniem za pomocą zardzewiałego sekatora. W końcu wyniósł go na dwór i wrzucił do jeziora. Przekleństwa ucichły jak nożem uciął. Zaskoczony Lucas siedział w wodzie po pierś i unosił ręce gestem pełnym obrzydzenia.
Niespodziewanie na brzegu pojawił się Cameron, do tej pory obserwujący całą scenę z pewnej odległości, podszedł do Zeke'a i wepchnął go do wody, potem spojrzał na mokrego chłopaka i rzucił krótko:
- Na brzeg i suszyć mi się! - i po prostu odszedł.
Tego chłopak zupełnie się nie spodziewał. Z otwartymi ustami wygramolił się z wody na pomost, po drodze spychając Zeke'a i pomaszerował do domu. Wszedł po schodach na górę kłapiąc mokrymi stopami po drewnianych stopniach, wszedł do pokoju i ściągnął z siebie mokre ciuchy i zaczął rozpakowywać torbę w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego do założenia. Był tym tak pochłonięty, że zauważył czyjąś obecność dopiero wtedy, gdy silne dłonie pochwyciły go w pasie i przyciągnęły do stojącego za nim mężczyzny. Próbował się wyszarpnąć, ale silne ramiona objęły go mocno, nie pozwalając na ucieczkę.
- Wiedziałem, że ślicznie wyglądasz bez ubrania. Może zdejmiesz resztę? - szept prosto w ucho sprawił, że Lucas zamarł niezdolny do zwyczajnej reakcji. - Ślicznie... Nie opieraj się - dłoń mężczyzny powędrowała w dół jego brzucha i palce wsunęły się pod materiał slipek. Ten ruch sprawił, że rudzielec oprzytomniał. Nie przyjechał tu przecież po to, by się puszczać z jakimiś facetami, a już na pewno nie po to, by się dać przelecieć Williamowi.
- Puszczaj mnie zboczeńcu! - szarpnął się, uderzając tyłem głowy w brodę mężczyzny. Z całej siły kopnął go w łydkę i udało mu się uwolnić z jego rąk. Przeskoczył przez łóżko i stanął po jego drugiej stronie.- Wynoś się stąd, to może nie powiem Zeke'owi, że tu byłeś. Wiesz, co by ci zrobił, gdyby się dowiedział.
- No nie bądź taki niedotykalski. A może uważasz się za kogoś lepszego od innych? - powiedział Will obchodząc powoli łóżko.
- Nie chcę, byś się do mnie zbliżał i mnie dotykał. Nie chcę, by ktokolwiek dotykał - szeptał Lucas, cofając się pod ścianę.
- Ale Cameronowi byś dał, prawda? Nie oszukuj mnie, wiem to doskonale, ale On cię nie chce i nigdy nie zechce. - mężczyzna zbliżał się do Lucasa coraz bardziej. Chłopak widział to, znowu rzucił się na łóżko, chcąc przez nie przeskoczyć. Ręka Willa zacisnęła się wokół jego kostki i nie pozwoliła na ucieczkę. - No przestań się wyrywać i kopać - unieruchomił mu obie nogi. - Zobaczysz, ze będę lepszy od Camerona, na pewno Ci się to spodoba. - Rozchylił rudzielcowi nogi i położył się między nimi. Lucas zaczął się szarpać i wyrywać, z całej siły próbując zepchnąć z siebie mężczyznę, ale jego wysiłki na nic się zdawały. Will złapał go za nadgarstki i unieruchomił mu ręce na głową, a potem pocałował go brutalnie. Przerażony chłopak zadziałał instynktownie, gryząc go w wargę.
- Chcesz brutalnie, mała dziwko? Świetnie... Lubię brutalne zabawy - Will otarł usta wierzchem wolnej ręki, a potem uderzył Lucasa w twarz.
- Oodczep się oode mnie - wyjąkał chłopak, wijąc się pod ciężkim ciałem. Nie zamierzał dać się przelecieć pierwszego dnia pobytu i to facetowi, którego nienawidził. - Puszczaj mówię! Spierdzielaj ze mnie, bo gorzko tego pożałujesz! Odpierdol się ode mnie!

- No ślicznie się wyrażasz... A umiesz tak obrabiać jęzorkiem jak nim mleć? Mam nadzieję, że Cameron nauczył cię tego - szeptał Will, obmacując brzuch chłopaka, wsunął rękę pod jego slipki i powędrował palcami w dół, między pośladki chłopaka. Wymacał delikatny węzełek mięśni i na siłę wepchnął w niego palec. Lucas pisnął z bólu, czując obce ciało w swoim wnętrzu i wierzgnął jeszcze rozpaczliwiej próbując uciec przed Williamem.
- Zoostaw mniee... Zostaw ja niee chcę... - zająknął się. - Złaź ze mnie... Pieprzony zboczeńcu! Złaź ze mnie! - jakimś cudem udało mu się przekręcić tak, że miał dostęp do wrażliwej części ciała faceta. Mimo bólu i tego, ze miał łapę między nogami uderzył kolanem w krocze Willa. Mężczyzna stęknął i puścił go, łapiąc się obiema rękami za rozporek. Lucas wytężył wszystkie siły i zepchnął go z siebie. - Wynoś się!
- Jeszcze Cię dorwę - wystękał Will, wychodząc chwiejnie z pokoju.
Lucas dopadł drzwi i przekręcił klucz w drzwiach. Postanowił, że dzisiaj do jutrzejszego ranka nie ruszy się z pokoju...