Jałowa ziemia 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 02 2011 20:05:50
Rozdział 1
W którym poznajemy przyczyny niesamowitych zmian, jakim uległa nasza planeta i sami ludzie!

- Szanowni państwo przed nami kolejna już rocznica powstania i pracy największej stacji kosmicznej, gdzie w zgodzie i współpracy pracują naukowcy z całego świata....- W tym pompatycznym stylu spiker telewizyjny mówił już dłuższy czas wypełniając lukę powstałą w wyniku opóźniania się startu kolejnej grupy naukowców. W końcu wahadłowiec majestatycznie wzniósł się w promiennie słoneczne niebo Bajkonuru.
Rok później nikt prawie na stacji nie pamiętał o tych uroczystościach. Na Ziemi zresztą mili, co innego na głowie. Wybuch kolejny konflikt na Bliskim Wschodzie. Stopniowo coraz więcej państw zaczęło się angażować w toczący się coraz burzliwiej konflikt. W końcu nikt dokładnie już nie wiedział, komu jako pierwszemu puściły nerwy i rozpoczęła się trzecia wojna światowa, a zarazem pierwsza nuklearna!!! Później już było za późno skażeniu uległo 50 % planety i 70 % wód. Po kilku latach przeżyło tylko 10 % ludności planety. A nowe pokolenia ulegały często w dużym stopniu mutacji, czasem korzystnym. Na przykład część ludzi znakomicie przystosowała się do braków wody, mogli się bez niej obejść nawet i kilkanaście dni! Podobnie było z pożywieniem. U tych ludzi, gdy dochodzili do okresu dojrzewania płciowego pojawiała się na czole biała plamka wielkości grochu. Był to znak, iż ten osobnik jest niestety całkowicie bezpłodny. Silny, wytrzymały i inteligentny, ale bezpłodny! Inne grupa dzieci osiągnąwszy ten sam wiek była z reguły słabsza, o wiele delikatniejsza i podatna na choroby. U nich pojawiały się początkowo zielone okręgi, które w miarę dorastania osobnika wypełniały się. Ich całkowite zapełnienie oznaczało dorosłość. Na 100 dzieci żywo urodzonych tylko 10 było płodnych, a przecież nie wszystkie dorastały wieku reprodukcyjnego. Były przecież już z natury o wiele słabsze od pozostałych. Kobiety zdolne do rodzenia dzieci były większe od płodnych mężczyzn i od nich z reguły silniejsze. Przez wieki ustaliło się prawo nigdzie nie spisane i wyjątkowo przez wszystkich przestrzegane. Płodni byli nietykalni! Ale im z kolei nie było wolno nosić broni przy pasie. Robiono wyjątek tylko na czas wojaży. Każdy, który zagroził życiu płodnych, lub, co gorsza doprowadził do jego śmierci był karany śmiercią! Ale jak to mówią nic za darmo. Taka ochrona w zamian za obowiązek płodzenia dzieci. Nie mogli odmawiać. Czy wszystkim się to podobało? Pewnie nie wszystkim, ale już od chwili ich ujawnienia się jako płodnych osobników uczono ich konieczności takiego postępowania.

Orbita wokół Ziemi. Zapomniana stacja kosmiczna.
We wnętrzu panowała śmiertelna cisza. Całkowity brak światła i atmosfery. Tylko w komorze hibernacyjnej migotały światła już tylko przy trzech kapsułach spośród 25 - ciu, do których to schroniła się przed prawie 300 - tu laty załoga stacji kosmicznej, gdy skończyły się zapasy żywności i surowców oraz części zamiennych, czyli 2 lata po tym, jak Ziemia przestała odpowiadać na ich wezwania! Uznali, że muszą poczekać parę lat w uśpieniu. Alternatywą było przeczekanie jak długo się da, lub powolna śmierć. Jednak spali aż do momentu, kiedy to stacja zaczęła opadać na powierzchnię planety. Wtedy pokładowy komputer wybrał kapsułę z osobą, która wykazywała najsilniejsze objawy życia. Odesłał ją na powierzchnię planety, pół godziny później nastąpiło ostateczne przegrzanie reaktora, co doprowadziło do eksplozji i końca stacji kosmicznej.
Kapsuła, - co było doprawdy zadziwiające biorąc pod uwagę, iż minęło ponad kilkaset lat - zadziała doskonale i całkowicie prawidłowo opadła na powierzchnię planety. W końcu pokładowy komputer uruchomił procedurę pobudzenia procesów życiowych śpiącego. Znalazł dolinę pośród gór, w której w końcu bezpiecznie wylądował. Chwilę później zakończył procedurę ożywienia śpiącego. Adam jeszcze przez godzinę powoli dochodził do siebie. W końcu miał tyle sił, aby podnieść się z posłania kapsuły. Otworzył wieko i zapatrzył się w gwieździste niebo. Po chwili zaczął badać zawartość pamięci komputera. Zaskoczony wynikami zaczął sprawdzać wszystko jeszcze raz, a potem i trzeci. Niestety wynik nadal taki sam - trzysta lat snu! Ostatecznie zaczął powoli sprawdzać, czy w eterze są jakieś ślady fal radiowych. Niestety i w tym przypadku wynik był negatywny. Zaczął się zastanawiać, co się stało na tym świecie? Czy ludzie jeszcze istnieją? No cóż nie miał innego sposobu jak po prostu to sprawdzić! Tym bardziej, że powoli wysiadała elektronika kapsuły, aż nadto zmęczona zbyt długim okresem pracy. Na trzeci dzień od lądowania, zabrał rzeczy z apteczki i podręcznego pakietu i po prostu ruszył w dół doliny. Wędrował kilka dni, na początku często odpoczywał, jeszcze nie doszedł całkowicie do siebie po tak długim śnie. Przez całą drogę wypatrywał ludzkiej siedziby i zastanawiał się, co ma powiedzieć jak ich spotka. Czy w ogóle będzie w stanie się z nimi porozumieć? Minęło przecież tyle czasu, język przecież mógł się zmienić. Na noc szukał sobie jakieś jaskini i gromadził sporo drewna, prawie nie spał ze strachu słysząc ponure wycie jakiś zwierząt. Ale miał szczęście, aktualnie był środek lata i zwierzęta miały dosyć pokarmu i nie musiały atakować tak marnej zwierzyny. Przepasał sobie czoło chustą by ochronić się przed słońcem. A odrośnięte w czasie hibernacji włosy splótł w długi warkocz. Sięgał mu prawie do pasa. Nawet mu się spodobał. Schodząc coraz niżej doliny zauważył w oddali ślady kilku dymów, postanowił iść w ich kierunku. No cóż nie chciał kolejnej nocy spędzić w jakieś jaskini lub na drzewie. Chciał się wreszcie wyspać w spokoju. Czuł, co prawda niepokój przed tym jak go powitają, ale czy miał jakieś wyjście? Chyba nie! Zatrzymał się nad strumieniem i postanowił się wykąpać. Przy okazji nałapał sobie parę ryb na wieczorny posiłek. Myśliwi nadeszli od strony potoku, gdy kąpał się pod małym wodospadem i pracowicie myjąc włosy. Nie zauważył ich przez dobrych kilka minut. Oni natomiast, czego nie wiedział obserwowali go już od jakiegoś czasu. W końcu postanowili się ujawnić. Mieli w tym swoje plany i ostatnią rzeczą, czego pragnęli to, żeby zaskoczony zrobił jakieś głupstwo. Czas kąpieli był doskonały, nie miał jak uciec, a przy okazji obejrzeli go sobie, co potwierdziło ich podejrzenia, a właściwie nadzieje. Usiedli przy jego małym ognisku i rozłożyli się na noc. Przez cały czas go dyskretnie obserwowali, ostatecznie nieczęsto widzieli tak pięknego ogiera! On ich zobaczył dopiero jak odrzucił włosy do tyłu i szedł już na brzeg by się wytrzeć. Trzeba przyznać, że naprawdę był piękny! Miał delikatną skórę, lekko przyzłoconą przez kilka dni wędrówki słońcem, a jego lekko skręcone włosy stwarzały doskonałą oprawę dla owalu twarzy, jednocześnie rozpuszczone wijąc się wzdłuż ramion, a nawet sięgając do samych pośladków. Ale prawdziwą ozdobą twarzy były intensywnie zielone oczy.
Gdy wyszedł z wody zatrzymał się zaskoczony i milcząc patrzył na nich, po chwili zaczęło mu się robić zimno. Zauważyli to i jeden z nich z lekkim uśmiechem podszedł do niego i podał mu ręcznik.
- Masz, wytrzyj się ogierze, bo się przeziębisz. - Odruchowo wziął od niego tkaninę.
- Dziękuje. - Odpowiedział na pozór swobodnie. Przez chwilę oddał się po prostu czynności wycierania się i ubierania. Na razie grał na czas. Zastanawiał się, co może im powiedzieć i kim oni są. Jakie też mają w stosunku do niego zamiary? To dziwne, ale wydawali się dziwnie przyjaźni. I dlaczego do licha nazwał go ogierem! Po chwili zauważył, że na razie stracili nim zainteresowanie. Chciał się zabrać za oprawienie ryb, ale nigdzie ich nie widział. Po chwili zobaczył jak jeden z przybyłych naciąga jego połów na patyk i zawiesza nad ogniem. Pomyślał sobie - częstujcie się! - Po przygotowaniu posiłku zobaczył jak zaczęto dzielić porcje także i on dostał swoją. Rybę i upolowanego zająca. Gdy przez jakiś czas nie jadł, usłyszał lekkie upomnienie ze strony prawdopodobnego szefa przybyłych.
- Jedz, musisz mieć jutro dużo sił. -Milcząc popatrzył zaciekawiony na mówiącego, a końcu zapytał się.
- Jesteście z tej osady, z tamtej doliny? - Pokazał kierunek kawałkiem mięsa.
- Tak, myślę, że jutro przed wieczorem dotrzemy na miejsce na szczęście dla ciebie nie musimy się nigdzie śpieszyć.
- Aha, - Mruknął w odpowiedzi. Pomyślał, że mają go za ostatnią ofermę. Ale może to i lepiej przynajmniej nie czują się zagrożeni przez niego. Zresztą nie dziwił się im, prawie każdy z nich przypominał posturą wikinga. Przy nich wyglądał jak chłopaczek. Pod koniec posiłku ich przywódca zaczął przydzielać nocne warty.
- Pominąłeś mnie panie. - Odezwał się do szefa grupy.
- Nie mój drogi. Po prostu nie dałbyś rady. - Łagodnym głosem odpowiedział mu przywódca grupy.
- Nie przesadzaj nie jestem taki słaby.- Oburzył się. - Być może mógłbym cię zaskoczyć.
- No cóż, jeśli dotrzymasz mi pola w walce na dłonie przez 5 chwil to cię przeproszę. Jasne? - Reszta myśliwych zaczęła się śmiać. - No dalej ogierze, do dzieła! - Zaczęli go zachęcać. - Olafie nie zrób mu krzywdy, powiedział rozbawiony właściciel długiej włóczni. - Pochylając się nad przywódcą. Wiesz, że nie mieliśmy ogiera w osadzie już parę lat. - Nie bój się zabawimy się tylko, będę uważał na chłopca.
- Dobrze! Nie musisz mnie oszczędzać.- Zgodził się, myśląc, że to nic groźnego.
- A więc zaczynamy. - Oparli się wygodnie o pobliski głaz i na dany znak napięli mięśnie. No cóż można powiedzieć, że się starał, naprawdę. Wytrzymał liczenie do czterech. A w końcu pokonany rozcierał ramię.
- Nie zrobiłem ci krzywdy masz takie delikatne kości. - Zapytał się zwycięzca naprawdę zatroskany.
- Nie, nic się nie stało. - Mruknął siadając z powrotem na swoim legowisku.
- Jeśli cię to pocieszy to myślałem, że wytrzymasz tylko do dwóch.
- Jesteś naprawdę silny! - Stwierdził z podziwem Adam.
- To nic szczególnego, za to ty jesteś płodny! - Adam nie skomentował tej wypowiedzi, postanowił, że nie zapyta, co to miało znaczyć. Na razie zadecydował się tylko, obserwować swoje otoczenie. Już się zorientował, że poziom cywilizacyjny cofnął się i to znacznie. Jak na razie nie groziło mu chyba nic złego, ponieważ brali go za jakąś ważną osobę? Postanowił ich na razie nie wyprowadzać z błędu. Ale do licha czułby się o wiele lepiej gdyby wiedział, o co chodzi do diaska z tą płodnością. Jakiś nowy kult! Co prawda na razie nie zamierzał wyprowadzać ich z błędu? Musi w krótkim czasie dowiedzieć się jak najwięcej o tym świecie!


Rozdział 2
W górskiej wiosce

Widzę, że bogowie mieli cię i innych w opiece wodzu! - Godnie przywitał się z przybyłymi wioskowy medyk. Macie dla mnie zioła z północnego stoku? - Jednak w tym momencie zamilkł podobnie jak inni, którzy z zaciekawieniem zaczęli przyglądać się mijającego bramę obcemu. Wydawał się niepozorny przy rosłych mieszkańcach wioski, ale cechowało go jednak, jakaś duże poczucie pewności siebie. Pierwsze, co rzuciło się w oczy patrzącym to wspaniałe włosy spływające prawie do pasa, długim warkoczem. I oczywiście szmaragdowe oczy, tak niezwykłe i tyle obiecujące - oczy ogiera!
- Co za niezwykłego gościa nam sprowadziłeś? - Zapytał się zaskoczony medyk. - Wspaniały prawda! - Zadowolony z siebie obrócił się w stronę skromnie stojącego na uboczu Adama. - Ogierze pozwól do mnie! - W tym momencie wśród mieszkańców rozległ się głośny szmer - Ogier, widzicie, jaki wspaniały! - W tych słowach zabrzmiał zachwyt, który niestety nie udzielił się Adamowi. Nadal do licha nie wiedział, czego od niego chcieli!
- Witaj panie - lekko skłonił głowę i po chwili wahania powiedział jeszcze - mam na imię Adam. Tu jeszcze raz lekko skłonił głowę.
- Jestem zaszczycony - odpowiedział po chwili medyk. - Jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że przybyłeś do nas. Pozwól proszę byśmy ugościli cię najlepiej jak potrafimy w zamian za twoje usługi. - Na chwilę Adam przymknął powieki, właśnie zaczynał się domyślać, o co tu może chodzić! Ogier, czyli ten, co zapładnia klacze i ten kult płodności. No, no zapowiada się moc emocji, jeśli można tak powiedzieć. Trochę nim to wstrząsnęło, musiał gdzieś zebrać myśli. Prawdopodobnie musiał zblednąć na twarzy, bo medyk z troską odezwał się do niego.
- Dobrze się czujesz? Może chciałbyś odpocząć? - Adam był wdzięczny za tą chwilę przerwy i możliwości zastanowienia.
- Chętnie, nie jestem przyzwyczajony do pokonywania takiej długiej trasy na jeden raz!
- Rozumiemy - odezwał się wódz, - najpierw odpocznij, zjedz posiłek i odśwież się w potoku. A wieczorem poznasz naszą Damę! Lepiej dla ciebie byś był w dobrej formie jak ją spotkasz! - Stwierdził z uśmiechem skierowanym w stronę medyka. Zaniepokojony popatrzył pytająco na mówiącego. Wódz zaczął dalej mówić, odpowiadając na nieme pytanie gościa. - Krystyna, bo tak ma na imię, nie zalicza się niestety do osób łagodnego charakteru i ma naprawdę gorący temperament! Jednak jestem pewien, że nic złego ci nie zrobi. Nigdy nie miała jeszcze tak pięknego kochanka! -Mówiąc to lekko przeciągnął po jego policzku otwartą dłonią pieszczotliwym gestem. Jesteś naprawdę taki piękny!- Stwierdził z podziwem.- Przez chwilę trwała cisza w końcu odezwał się Adam- Jest wielu pięknych ludzi na świecie.-Zamiast odpowiedzieć wódz zawołał jednego z młodych myśliwych -Marku! Zaprowadź Adama do naszej gościnnej chaty, a potem pokaż mu wioskę. - Oczywiście wodzu! Proszę za mną panie. - Spokojnie powiedział młodzieniec do Adama.