Tylko mój 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 21:46:09
1
-Jeśli sądzisz, że zgodzę się zagrać rolę Julii, to się grubo pomyliłeś.- Poderwał się z biurka czerwieniąc, co bardzo go sfrustrowało.
Teofil jednak niczego nie zauważył, zajęty przewracaniem stron:
-Daj spokój Tomek. Musisz mi pomóc.- Przeczesał ze zmartwieniem swoje pół długie sięgające do podbródka jasnoblond włosy.- Nie mam z kim tego zagrać. Chcę się jak najlepiej wczuć w rolę. Jutro występ, a Basia nie przyszła.
-Spróbuj z kotem, nie wiem...
Przewrócił oczami:
-Przestań.
-To ty przestań!- Spiął się, opierając rękami o biurko- Jestem facetem więc spróbuj zrozumieć, że nie wcielę się w Julię.- skrzywił usta - Jestem mężczyzną. Nie kobietą...Facet...Ja- Wskazał na siebie. Teofil patrzał na niego jak na wariata.
-Nigdy tego nie negowałem...
Tomek wyszarpnął mu z ręki rolę, by zająć czymś oczy.
-Przecież to nic wielkiego. Będziesz czytał tylko swoją kwestię. Nie musisz zakładać kiecki. Nie musisz też przedrzeźniać bohaterki. Rany, jesteś załamujący.- Potrząsnął głową, odchylając się na krześle- To co? Zrobisz to dla starego kumpla?
Tomek zadrżał na myśl, że miałby odegrać scenę miłosną ze swoim przyjacielem, przed którym skrywał tak wiele emocji.
-Słuchaj, a może poprosisz matkę, albo brata? Właśnie! Niech Patryk zagra rolę Julii. Chętnie zobaczę go w tej roli.
Przeszył go niemalże nienawistnym spojrzeniem.
-Taki jesteś? Zapamiętam to sobie...
-Dobra, ty parszywa mendo!!- wycedził przez zaciśnięte zęby- Zagram rolę tej stukniętej z miłości Julii, ale jeśli zaczniesz się śmiać to wychodzę i wiedz , że już nigdy nie przekroczę progu twojego jakże zacnego domostwa.
Klasnął w dłonie energicznie wstając.
-Wiedziałem, że mogę na tobie polegać. Jesteś moim najlepszym przyjacielem...- zawołał z przesadną słodyczą przebiegłego lisa.
-Chciałeś powiedzieć chyba- jedynym przyjacielem, a teraz daj mi przeczytać tę rolę.
Tomek jednak nie mógł zrozumieć ani jednego zdania. Ze strachu wszystkie litery zlewały się ze sobą.
-Gotowy?
-Na co? Ja tylko czytam.- Stanął w pewnej odległości- Gadaj- rzucił szorstko.
I wtedy się zaczęło. Teofil był wprost zniewalający. Był takim typem, który przyprawiał o gęsią skórkę i niezły zawrót głowy. Dziewczyny ciągnęły do niego jak ćmy do lampy. On jednak nie zwracał na nie uwagi. Niepoprawny romantyk wciąż poszukiwał tej jedynej. Tomek miał nadzieję, że nigdy jej nie odnajdzie.
-,,Jak się tu dostałeś? Kto ci pokazał drogę?
Teofil zmrużył oczy zbliżając się krok. Tomek cofnął się odruchowo, omal nie przewracając się przez krzesło. Skarcił się w duchu za swoje zachowanie. Musiał nad sobą panować.
-,,Moimi krokami kierowała miłość...Nie jestem sternikiem, ale gdybyś była nawet tak oddalona, jak odległy brzeg obmywany przez fale, i tak znalazłbym drogę do ciebie..."
Zamarł. Jeszcze nigdy nie widział tylu uczuć na twarzy przyjaciela. Zbliżył kartkę do twarzy, aby ukryć poruszenie.
-Taaa- bąknął przełykając ślinę- Chwila, pogubiłem się w tekście.
Teofil zawiesił głowę.
-Nie sądzę, by Julia to powiedziała...
Dla Tomka nie miało to znaczenia. Byle tylko Teofil przestał wreszcie wpatrywać się w niego w taki sposób. W końcu jakoś odnalazł to, co miał powiedzieć i dalej szło bez przeszkód.
Kiedy skończyli, Teofil przyjrzał mu się, zdawkowo się uśmiechając.
Tomek nabrał do płuc powietrza, osuwając się na łóżko.
-Nawet nieźle ci szło.- powiedział nieoczekiwanie.
-Przestań- bąknął.
-Naprawdę. Czyżbym odkrył w tobie jakiś głęboko ukryty talent, a może romantyzm?
" Ani to, ani to...."-pomyślał, smutno przymykając oczy.- Tak trudno zachować obojętność, gdy mówisz, że mnie kochasz...Choć wiem, że to tylko gra...serce wali mi jak młot.
-Muszę przepisać to na czysto- odwrócił się do biurka- Kurde....Chyba skończył mi się tusz do drukarki, skiknę na dół.
-W porzo...
Nie doczekał się jednak jego powrotu. Nieoczekiwanie dopadł go sen...

-Chyba sobie żarty stroisz. Wczoraj kupiłem nowy tusz, więc się nie wygłupiaj.
-Jak mówię, że nie drukuje to nie drukuje...
Odłożył niedokończoną kanapkę, miażdżąc Teofila wzrokiem.
-Czy zawsze musisz mi zawracać głowę jak jem. I co ja ci teraz poradzę na to?
-Mógłbyś łaskawie zajrzeć i sprawdzić, co mi tam szwankuje...To bardzo ważne. Jutro mam występ. Choć raz stań na wysokości zadania i zachowaj się jak na starszego brata przystaje, Patryk.
Chłopak przewrócił oczami odsuwając z łoskotem krzesło.
-Kochany brat- powiedział, poklepując go z zadowoleniem po plecach.
-Tylko bez takich, bo się porzygam.- Strącił jego rękę.
Teofil puścił go przodem, zagryzając nerwowo wargę. Miał nadzieję, że Patryk szybko załatwi sprawę i zniknie, zanim na dobre rozpęta się burza. Odkąd pamiętał, Patryk i Tomek wiecznie wskakiwali sobie do oczu.
-Przynieś kartki. -rzucił przez ramię, wchodząc do pokoju.
Teofil zawahał się.
Tomek będzie na mnie wściekły...-Pobiegł po kartki, przeskakując dwa stopnie, by jak najkrócej pozostawić ich samych.
Tomek jednak nie był świadom tego, co działo się wokół niego. Zapadł w tak głęboki sen, że nawet głośne wejście Patryka nie zdołało go przebudzić. Patryk jednak szybko go dostrzegł. Zastygł z pół rozwartymi ustami, starając się zrozumieć całe to zjawisko.
-A cóż...to?- Sytuacja strasznie go rozbawiła. Zbliżył się, patrząc z niedowierzaniem- No proszę, jak sobie tu dokazują. Tomuszek w łóżku mojego brata...No, no...
Chłopak jakby na dźwięk niepożądanego głosu zmarszczył czoło, odwracając się do niego plecami. Zaintrygowany Patryk przeszedł z drugiej strony . Wsunąwszy ręce do kieszeni, przykucnął przy nim w momencie, w którym pojawił się Teofil.
Na ten widok wszystkie kartki wypadły mu z dłoni a twarz pobielała ze zgrozy.
-Patryk na Boga!!! Co ty mu zrobiłeś?! Czemu się nie rusza?!! Ocipiałeś do reszty?!!! Tym razem przesadziłeś...Boże...Tomek...!!!
Brat uniósł do góry brwi.
-Że co...?
Teofil natarł na niego popychając go na ścianę. Tymczasem Tomek się obudził. Drgnął na łóżku, siadając w ekspresowym tempie. Nie mógł zrozumieć, co się wokół niego działo.
-Stary...Nic ci nie jest?
-Oczywiście, że nic mu nie jest. A co ty sobie myślałeś, że go zabiłem? Spał sobie w najlepsze nie spytawszy czy może. Nie widzisz? Tylko na niego popatrz...-Poprawił wymiętoszoną koszulę- Głąb.
Tomek powoli zaczynał sobie przypominać. Serce podeszło mu do gardła. Jak mógł dopuścić do tego, by zasnąć?!
-Matko...Sory Teofil...całkiem mnie zamroczyło.
-Najbardziej ze wszystkich to mnie należą się przeprosiny.- odpalił głęboko urażony, po czym ruszył do komputera, zbyt mocno naciskając na myszkę- Dziwię się sobie, że ci jeszcze pomagam z tym kompem.
Teofil wyglądał na zażenowanego.
-Wybacz...tak się nad nim pochylałeś.
-He...?- Tomek zwęził oczy zniesmaczony- Nade mną? Nie żartuj...- Zacisnął pięści ledwo opanowując jęk rozpaczy. Patryk widział go śpiącego, to tak jakby się obnażył.
Delikatnie ujmując, stosunki między tymi dwojga nie należały do najlepszych.
Znienawidził Patryka od pierwszej chwili, kiedy go zobaczył. Kiedy pierwszy raz zjawił się w domu Teofila. Pamiętał bardzo dokładnie moment, gdy tamten otworzył mu drzwi, mierząc go od stóp do głów tymi swoimi nieprzeniknionymi, zarozumiałymi czarnymi oczami. Tomek czuł się jak na prześwietleniu rentgena. Nie było to przyjemne doznanie. A później te ciągłe docinki i skrywane uśmieszki...Wiele razy zdawało mu się jakby tamten czytał mu w myślach. Toteż towarzystwo Patryka było dość niebezpieczne, zwłaszcza w ostatnich okresach, kiedy uczucia do Teofila nasiliły się.
Chłopak pochylił się niby z ociąganiem wstając z łóżka. Czuł jak wstępują mu rumieńce.
-Zastanawiałem się tylko, co robisz w łóżku mojego brata.- Wzruszył ramionami wyciągając z drukarki tusz- Niecodzienny widok...Nie wiedziałem, jak to zinterpretować- Spojrzał na niego zaczepnie.
-Przestań...-żachnął się Teofil- Ciężko dziś pracowaliśmy.
Tomek zgrzytnął zębami, wyciągając z kieszeni komórkę. Miał ochotę rozszarpać Patryka na strzępy za te jego aluzje.
-Pójdę już.- odrzekł.
-Nie zostaniesz na kolacji?- zdziwił się Teofil.
-Niestety nie tym razem.- powiedział z naciskiem. Starał się nie patrzeć w stronę Patryka- Ale podziękuj twojej mamie za zaproszenie.
Teofil jakby posmutniał:
-Szkoda, bo myślałem, że jeszcze przećwiczymy parę scen z ,,Romeo i Julii" skoro tak dobrze nam szło.
Tomek zachwiał się, omal nie lądując na podłodze.
-,,Romeo i Julia"? -zainteresował się Patryk, odwracając w ich stronę. Jego czarne oczy przewiercały Tomka na wylot- Czyżby nasz mały Tomuszek poświęcił się w roli Julii.
Chłopak nie wiedział czy pytanie było skierowane do niego, czy też do Teofila.
-I co z tym tuszem?
-Jest zaschnięty, to przez to, że dawno nie drukowałeś. Potrzymaj go trochę nad parującą wodą. Powinno pomóc.
-To do zobaczenia w szkole.- Wezbrał w sobie siłę, aby się jeszcze uśmiechnąć, po czym prawie wybiegł z pokoju.
-Hyy, dziwny ten twój kumpel. Zawsze jest taki nerwowy?
-Tylko w twojej obecności. Jesteś wrednym palantem, Patryk.


Biczyki deszczu nieustannie uderzały o szybę pokoju Tomka. Rozszalała się prawdziwa ulewa, nie pozwalająca zasnąć. Chłopak zarzucił sobie poduszkę na głowę, zaciskając powieki. Nie pomagało, więc z powrotem ułożył się na plecach, wbijając oczy w sufit.
-Teofil...jesteś na wyciagnięciu ręki, a z drugiej strony tak daleko...-Odwrócił oczy w stronę szafki, na której stało ich wspólne zdjęcie.
Poznali się w pierwszej gimnazjum. Byli dla siebie wielkim kontrastem. Teofil cichy i spokojny, wzorowy uczeń. Tomek zaczepny i pyskaty, często goszczący na dyrektorskim dywaniku, a przy tym zdolny sportowiec. A jednak coś ich do siebie ciągnęło. Przyjaźń utrzymała się w liceum, ale...coś się zmieniło.
Teofil stał się dla Tomka kimś więcej, niż tylko przyjacielem. Serce zaczynało coraz szybciej bić w jego obecności, a kręcące się wokół niego dziewczyny jeszcze nigdy nie były tak irytujące. Tomek musiał w końcu stanąć z prawdą w oczy. Zakochał się w nim. Nie było odwrotu...
Na próżno starał w sobie zwalczyć to uczucie. Było coraz silniejsze. Pozostały mu tylko modlitwy, by tamten nigdy się o tym nie dowiedział. Tylko, co zrobić z samym sobą? Jak długo uda mu się powstrzymać samego siebie przed chęcią pochwycenia Teofila w ramiona.
-Dosyć...- uciszył samego siebie, rzucając poduszkę na podłogę.- Między nami nic się nie zmieni. Nie zepsuję tej przyjaźni... Z takimi przemyśleniami udało mu się w końcu usnąć.