Północny wiatr 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 21:38:24
Opowiadanie to dedykuję mojemu kochanemu Arbuzowi.
W podzięce za jego cierpliwość i wyrozumiałość do moich wyskoków
.






Był mroźny grudniowy poranek. Temperatura spadła znacznie poniżej zera. Było jeszcze ciemno, a osiedlowe chodniki rozświetlały jedynie latarnie.
Pod rozłożystym kasztanem stał młody, niewysoki chłopak. Spod wełnianej czapki wymykały się niesforne blond kosmyki. Twarz była zaróżowiona od zimna, co nadawało mu wygląd małego dziecka. Sprawiał wrażenie jakby na kogoś czekał. Widać było wyraźnie, że jest zmarznięty, bo przestępował z nogi na nogę i klaskał w dłonie. Można by pomyśleć, iż odprawiał jakiś indiański rytuał. Nagle, z szybkością błyskawicy schował się za drzewo. Obserwował, a właściwie bacznie się komuś przyglądał. Po chwili wyciągnął coś z kieszeni kurtki. To było zdjęcie. Popatrzył na nie, a potem na obiekt swojej obserwacji:
- Tak, to na pewno On. - powiedział do siebie i schował fotografię.


* * *



Okami Kita właśnie wychodził do pracy. Musiał się pospieszyć, bo inaczej znowu się spóźni, a jego szef bardzo tego nie lubił. Rozejrzał się szybko, czy o niczym nie zapomniał, po czym zamknął za sobą drzwi do mieszkania. Kiedy zbiegał po schodach jego długi, kruczoczarny warkocz równomiernie podskakiwał na plecach. To była jego duma, a zarazem przedmiot zazdrości wszystkich znajomych dziewczyn.
Wybiegł z klatki i mało sobie nóg nie połamał na oblodzonym chodniku. Zdołał jednak utrzymać równowagę i pięknym ślizgiem zdążał ku swojemu wehikułowi, modląc się w myślach, aby jego "biedronka" zdołała odpalić. Dobrnął w końcu do ukochanego samochodu, zresztą już z daleka było go widać, czerwony w czarne kropki. To koledzy z roku zrobili mu kawał na zdanie dyplomu i tak już zostało. Swojej "dronki" nie zamieniłby na żaden inny samochód.
Wsiadł do środka i przekręcił kluczyk w stacyjce, niestety nie usłyszał pożądanego dźwięku. Jego prośby nie zostały wysłuchane. "No pięknie tylko tego mi brakowało, żeby zamarzł" - pomstował w myślach.
- Trzeba by popchnąć, to może wtedy by odpalił. - wymamrotał po cichu.
Wygramolił się ze środka i zaczął rozglądać się za pomocną dłonią. Nagle jak spod ziemi wyrósł przed nim chłopak. W uśmiechu pokazał dwa rzędy zębów i zagaił.
- Co, problemy z samochodem? Może pomóc?- spod grzywy jasnych włosów niebieskie oczka patrzyły na Okamiego wesoło.
- O, z nieba mi spadasz chłopie. - stwierdził pechowy kierowca - Przydałoby się, żeby ktoś mnie popchnął.
- Jasne nie ma problemu. Mam tylko jedno pytanie: na pewno mam popchnąć ciebie, a nie samochód??? - zapytał z niewinną minką, a oczęta rozbłysły z ironią i Blondynek znów się wyszczerzył.
Okami popatrzył na niego spode łba i machnął z rezygnacją ręką. Wsiadł do samochodu i zwolnił ręczny hamulec. Dał sygnał, że chłopak może zaczynać. Biedronka w końcu ruszyła z miejsca. Zapaliła tak nagle, że czarnowłosy nie miał nawet czasu żeby podziękować nieznajomemu za pomoc. Zdążył jedynie tylko pomachać ręką.


* * *



Do pracy dojechał lekko spóźniony. Miał jednak dużo szczęścia, bo szef przyjechał jeszcze później i obyło się bez uwag na temat punktualności. Okami bardzo kochał swoją pracę, bo zwierzęta zawsze były dla niego najważniejsze. Nawet w takie dni jak ten, kiedy miał przed sobą dwudziestoczterogodzinny dyżur. Przyzwyczaił się już do tego. Do południa nie miał zbyt wiele do roboty, tylko rutynowe kontrole i lekkie przypadki dolegliwości żołądkowych z powodu przekarmienia.
O 12.00 zrobił sobie przerwę na kawę. Nie wiedząc, czemu przypomniał sobie młodego chłopaka, który pomógł mu rano. Jego wygląd zapadł mu w pamięć. Miał wrażenie, że go zna lub kogoś mu przypomina, tylko pytanie kogo?
Jego rozważania zostały jednak przerwane przez sygnał pagera. Poszedł więc do najbliższego telefonu i zadzwonił. Po chwili odłożył słuchawkę i ciężko westchnął:
- No tak, sielanka na dzisiaj się skończyła. Zobaczymy jak to wygląda - i ruszył w kierunku poczekalni.
To co zobaczył na miejscu przypominało istne pandemonium. Wszędzie było dużo sierści i krwi, a do tego wszystkiego roztrzęsieni właściciele i płaczące w głos dziecko. Właśnie przywieziono ciężko ranne dwa owczarki niemieckie, które wybiegłszy za bramę posiadłości wpadły pod samochód dostawczy. Niestety psy nie przedstawiały sobą zbyt pięknego widoku.
Dopiero późnym wieczorem sytuacja była opanowana. Do tego czasu to było istne piekło. Mody weterynarz miał wreszcie trochę czasu na odpoczynek postanowił coś zjeść (w końcu!!! Bo od rana nic nie miał w ustach, a poza tym czasami trzeba, co nie? ;-) ).
Reszta dyżuru minęła spokojnie, nad ranem miał nawet chwilę, aby się zdrzemnąć. Przyśniło mu się coś dziwnego.
"Stał przy oknie. Otworzył je szeroko i poczuł na twarzy orzeźwiający wietrzyk. Na dworze był późny, jesienny wieczór. Gałęzie drzew kołysały się na wietrze. Światło latarni migotało pomiędzy liśćmi. Nagle usłyszał głosy. Pod latarnią zobaczył dwóch mężczyzn. Jeden z nich wysoki o kruczoczarnych, długich włosach, stał odwrócony tyłem. Drugi mężczyzna, był niższego wzrostu i miał lekko kręcone blond włosy. Od czasu do czasu gałęzie drzew odchylały się, ukazując jego twarz o niezwykle czystych rysach. Nieznajomi rozmawiali ze sobą i Okami przysłuchiwał się im bezwstydnie. Jednak nie rozumiał ani słowa. Zauważył jedynie, że obaj byli zdenerwowani. Głosy mężczyzn wydawały się podniecone, zacięte, a w ich tonie wyczuwało się strach. Po chwili rozstali się i zniknęli między drzewami."
Potem już nic mu się nie śniło. Po przebudzeniu miał tylko niejasne wrażenie, że widział kogoś znajomego, tylko nie wiedział kogo. Ale już po chwili zapomniał o całej sprawie i powrócił do swoich powinności.


* * *



O szóstej skończył się dyżur i czarnowłosy zdał obowiązki swojemu następcy. Był bardzo zmęczony, ledwo dowlókł się do samochodu. Na szczęście ten odpalił za pierwszym razem. W drodze do domu zrobił jeszcze pobieżne zakupy, bo miał przed sobą wizję dwóch dni wolnego i zamierzał je spędzić na spaniu.
Zaparkował biedronkę pod blokiem i wziąwszy sprawunki poczłapał do klatki. W takich chwilach pomstował, że mieszka na ostatnim piętrze i to na dodatek w budynku bez windy. Ruszył więc powoli na swoje piąte piętro. Przynajmniej miał ten luksus, że mieściło się tam tylko jego mieszkanie.
Nagle na półpiętrze, tuż pod jego lokum, mało się nie wyrżnął. Potknął się o kogoś leżącego na schodach. Już na końcu języka miał komentarz o pijaczkach, ale nagle zauważył, że spod wełnianej czapki wystają blond włosy. Twarz była zasłonięta szalikiem, ale wydawała się znajoma. Wtem Okamiego olśniło. " No tak, to ten dzieciak, który wczoraj mi pomógł z samochodem. Tylko co u licha on robi pod moimi drzwiami!!!!"
Odstawił zakupy na bok i potrząsnął blondynkiem.
- Hej kolego pora wstawać. - krzyknął mu do ucha.
Niestety brak reakcji. Potrząsnął nim mocniej. Nadal bez rezultatu. To go zaniepokoiło.
Odchylił szalik i przyjrzał się uważniej nieznajomemu. Jego twarz była blada jak kartka papieru. Mężczyzna przyłożył rękę do policzka i poczuł jedynie chłód.
- O Boże. On prawie zamarzł.
Chwycił go za rękę, była lodowata. Poszukał pulsu, na szczęście był w miarę regularny i dobrze wyczuwalny.
Otworzył szybko drzwi mieszkania. Wziął chłopaka na ręce i wniósł do środka. Od razu skierował się do sypialni i położył swój ciężar na łóżku. Szybko zdecydował, że musi go rozebrać z tych ciuchów. Zdjął czapkę i odwinął do końca szal.
Przez moment kontemplował urodę młodzieńca, a umiał docenić piękno. Następnie zdjął z niego kurtkę i resztę ubrań. Zostawił tylko bieliznę. Przykrył go kołdrą i opatulił kocami. Podszedł do kaloryfera i odkręcił ogrzewanie na maksa.
- No teraz powinien się trochę rozgrzać. - stwierdził.
Nagle przypomniał sobie o zakupach, które porzucił na klatce, więc szybko po nie wrócił i zaniósł do kuchni.
Kiedy po chwili wrócił do swojego "pacjenta", zauważył że wygląda już trochę lepiej. Nadal był jednak blady, a jego ręce były lodowate.
Brunet pomyślał chwilę, po czym szybkim krokiem skierował się do łazienki.
- Zrobię mu ciepłą kąpiel. To pomoże. - stwierdził.
Nalał gorącej wody do wanny i dolał jakiegoś aromatycznego olejku. Po całym pomieszczeniu rozniósł się leśny zapach, przemieszany z ziołami. Sprawdził ręką temperaturę, wydawała się odpowiednia. Teraz już pozostawało tylko przenieść blondwłosego do wanny.
Odwinął kokon i ściągnął z niego resztę ubrania. Poczuł się przy tym dziwnie, bo nie codziennie rozbierał obcych facetów. Nie uszedł jednak jego uwadze wygląd chłopaka. Był szczupły, ale proporcjonalnie zbudowany. Nie był typem atlety, a żebra były trochę za bardzo widoczne. Jednak Okamiemu bardzo się podobał.
"Ładny i taki rozkoszny" pomyślał brunet. Nagle przeszedł przez jego ciało dreszcz podniecenia i zrobiło mu się stanowczo za gorąco. Gwałtownie się zaczerwienił, kiedy uświadomił sobie jakim torem pobiegły jego myśli.
Fakt, nigdy nie pociągały go kobiety, zawsze wolał podziwiać piękno męskiego ciała. Wiedział że jest gejem, ale jak na razie nie miał za dużych doświadczeń na tym polu. Powodem tego stanu rzeczy były najpierw jego studia, a teraz praca. Był zdecydowanie pracoholikiem, a dyskoteki i puby go po prostu nie interesowały.
Powrócił do rzeczywistości. Chwycił chłopaka na ręce i zaniósł do łazienki. Kiedy wkładał młodego do wanny ten na chwilę oprzytomniał. Trochę zaczął się wyrywać i coś mówić, jednak długowłosy nic z tego nie zrozumiał. Za to blondyn wodził dookoła nieprzytomnym spojrzeniem. Kiedy jego niebieskie oczy zatrzymały się na twarzy mężczyzny, rozszerzyły się gwałtownie, po czym młodzik szarpnął się z całej siły.
Rezultat był taki, że młody weterynarz nie utrzymał równowagi i obaj wpadli z pluskiem do wanny.

CDN


By Heike Tiara

Uwagi i krytyki: heike@tlen.pl