Mój chłopak Śmierć 16
Dodane przez Aquarius dnia Pa¼dziernika 18 2014 15:39:59


***

W zaświatach panowała nerwowa atmosfera. Tak dokładnie to nie w całych zaświatach, a tylko w jednym z pokoi jednego z budynków stojących w Strefie Wspólnej. Po latach walk piekło i niebo doszły do porozumienia, wyznaczając teren na którym stały budynki, w których mieściły się instytucje obsługujące zarówno piekło jak i niebo. Teren ten nazwali Strefą Wspólną. Tylko tutaj anioły i demony mogły spotykać się ze sobą nie walcząc. Zgrupowanie tych wszystkich instytucji w jednym miejscu spowodowało zwolnienie sporej ilości miejsca zarówno w piekle jak i w niebie oraz uwolnienie wielu aniołów i demonów od zbędnej roboty. Okazało się bowiem, że do pracy w strefie wspólnej można zatrudnić niemal wszystkich mieszkańców zaświatów, pozostawiając aniołom i demonom jedynie ważniejsze stanowiska kierownicze. I chociaż na początku było sporo zamieszania spowodowanego koniecznością wdrażania wszystkich w ich nowe obowiązki, to jednak dość szybko się okazało, ze takie rozwiązanie tysiąckrotnie zwiększyło wydajność zarówno piekła, jak i nieba. Od tej pory, gdy trzeba było wprowadzić jakieś nowe rozwiązanie, najpierw sprawdzano jakie korzyści i jakie straty przyniesie przeniesienie tego do strefy wspólnej. A ponieważ zarówno piekle, jak i w niebie istniała odpowiednia komórka mająca na celu wynajdywanie nowych rozwiązań i ulepszanie już istniejących, w strefie wspólnej stało sporo pustych budynków, gotowych do użycia w każdej chwili. W jednym z takich budynków ulokowała się specjalna grupa pod kierownictwem archanioła Gabriela i Arcydemona Azmela mająca na celu wyjaśnienie tajemniczych zgonów na ziemi. Setki duchów sprawdzały dostarczane im raporty od wszystkich Śmierci z całej ziemi i uważnie je analizowały. Do tej pory żaden z raportów nie zawierał nic ciekawego, a gdy jakaś informacja zwróciła uwagę, po sprawdzeniu okazywało się iż to nic istotnego. Dopiero raport od kostkowego diablika wywołał poruszenie. Oczywiście najpierw zapoznali się z nim Gabriel i Azmel i gdy w dość burzliwej dyskusji doszli do wniosku, że nigdy nie spotkali się z czymś takim, postanowili zwołać zebranie najważniejszych demonów i aniołów. Na szczęście przebiegało on dość spokojnie, chociaż nie ustalili na nim nic nowego za wyjątkiem tego, że muszą się dogłębniej przyjrzeć temu przypadkowi. To jak na razie był jedyny ślad jaki mieli.

***

- Nie, nie zabijaj mnie! LitoÅ›ci! – wrzeszczaÅ‚ jakiÅ› spanikowany facet w telewizorze podczas gdy zamaskowany superbochater staÅ‚ nad nim z wycelowanÄ… w niego broniÄ…. Adam i MikoÅ‚aj siedziaÅ‚y z wypiekami na policzkach i rozdziawionymi buźkami, zupeÅ‚nie zapominajÄ…c o trzymanych w Å‚apkach ciasteczkach, Azmeth przytulaÅ‚ siÄ™ do Daniela, w gwaÅ‚towniejszych scenach wtulajÄ…c siÄ™ jego pierÅ›, jakby baÅ‚ siÄ™, że zaraz coÅ› wyskoczy z telewizora i siÄ™ na niego rzuci, a Bazyli po prostu siedziaÅ‚ z nogami wyciÄ…gniÄ™tymi na pufie. Nagle otworzyÅ‚o siÄ™ przejÅ›cie do zaÅ›wiatów i w pokoju ukazaÅ‚ siÄ™ obcy cherubinek. Wszyscy odruchowo spojrzeli w jego stronÄ™ zupeÅ‚nie zapominajÄ…c o filmie
- Åšmierć numer 00013 imieniem Konstanty – odezwaÅ‚ siÄ™ oficjalnym gÅ‚osem, a ponieważ miaÅ‚ przy sobie najnowszy gadżet jakim byÅ‚ translator, zrozumieli go wszyscy znajdujÄ…cy siÄ™ w pokoju.
- WyskoczyÅ‚ na zakupy, zaraz powinien wrócić – odparÅ‚ odruchowo Bazyli.
- Znowu mnie źle przeniosÅ‚o. Cholerny zÅ‚om – mruknÄ…Å‚ kurier walÄ…c w swój lokalizator. Przepraszam za kÅ‚opot.
- Może lepiej na niego zaczekasz? – zapytaÅ‚ Bazyli kiedy cherubinek otwieraÅ‚ przejÅ›cie. – JeÅ›li masz problemy ze zlokalizowaniem go, to znowu może ciÄ™ wyrzucić nie wiadomo gdzie i bÄ™dziesz go musiaÅ‚ szukać nie wiadomo ile. A tak poczekasz i na pewno szybciej go znajdziesz. No i pojesz sobie pysznych ciasteczek – użyÅ‚ ostatniego argumentu widzÄ…c jak kurier jeszcze siÄ™ waha. To chyba przeważyÅ‚o na decyzji posÅ‚aÅ„ca, bo zamknÄ…Å‚ przejÅ›cie i usiadÅ‚ na kanapie.
- A dÅ‚ugo mu to zajmie? – zapytaÅ‚, jednak widać byÅ‚o, że zrobiÅ‚ to raczej z obowiÄ…zku niż z ochoty dowiedzenia siÄ™ kiedy bÄ™dzie mógÅ‚ wypeÅ‚nić zadanie, albowiem caÅ‚a jego uwagÄ™ zaczęła coraz bardziej pochÅ‚aniać miska peÅ‚na ciasteczek stojÄ…ca miÄ™dzy Adamem i MikoÅ‚ajem.
- A nie wiem – odparÅ‚ Bazyli. – Zależy jak duże bÄ™dÄ… kolejki przy kasie. - Niestety posÅ‚aniec już go kompletnie nie sÅ‚uchaÅ‚ zajÄ™ty chrupaniem ciasteczek. A ponieważ tym razem Bazyli upiekÅ‚ je w różnych smakach, wiÄ™c bardziej zajmowaÅ‚o go wybieranie, które z ciastek jest lepsze, niż sÅ‚uchanie czegokolwiek. I kiedy tak pogryzaÅ‚ to jedno ciasto, to drugie, a Adam z MikoÅ‚ajem patrzyli na niego wilkiem, rozlegÅ‚ siÄ™ odgÅ‚os otwieranych drzwi.
- Już jestem! – krzyknÄ…Å‚ Kostek z przedpokoju. – Znowu musiaÅ‚em odstać swoje w kolejce – dodaÅ‚ wchodzÄ…c do pokoju - bo przy kasie siedziaÅ‚a blondyna której żółwie uciekÅ‚y.
Któregoś razu, gdy Bazyli robił zakupy, stanął w kolejce do kasy, którą obsługiwała wyjątkowo powolna i niezdarna praktykantka. Kolejka przesuwała się bardzo powoli, przez co ludzie szybko z niej rezygnowali przechodząc do innych kas. Bazylemu się nie spieszyło nigdzie, więc stał cierpliwie, wysłuchując marudzenia stojącego za nim faceta.
- Ta głupia pizda jest tak powolna, że pewnie żółwie by jej spierdoliły niczym torpeda, jakby je wypuściła z klatki.
Po powrocie do domu Bazyli opowiedziaÅ‚ o tym incydencie wszystkim. ByÅ‚ przekonany, że wspomniana praktykantka dÅ‚ugo siÄ™ nie utrzyma. I faktycznie, po jakimÅ› miesiÄ…cu zniknęła, ale powiedzenie „to ta, której uciekÅ‚y żółwie” zagoÅ›ciÅ‚o już na staÅ‚e w sÅ‚owniku wszystkich i zwykle oznaczaÅ‚o wyjÄ…tkowo powolnÄ… kasjerkÄ™. Jednego dnia mogÅ‚a to być jedna, innego druga, ale zawsze to byÅ‚a, zdaniem chÅ‚opaków, najbardziej powolna w caÅ‚ym markecie danego dnia.
- Biedactwo – mruknÄ…Å‚ Bazyli i podszedÅ‚ do Kostka by odebrać od niego torbÄ™ z zakupami. – KupiÅ‚eÅ› chociaż wszystko?
- Na szczęście tak, chociaż herbatę wziąłem ostatnią z półki. Zdążyłem przed taką jedną starą wredną rurą.
- Nie Å‚adnie tak mówić o starych ludziach – powiedziaÅ‚ Bazyli wypakowujÄ…c zakupy, jednak w jego gÅ‚osie nie byÅ‚o ani grama wyrzutu.
- Ale to była naprawdę stara chamska rura. Wzięła wózek na kółkach i lazła alejką jakby była jakąś cholerną królową, a gdy na mnie wjechała, to zamiast przeprosić, jeszcze na mnie warknęła, że drogę tarasuję.
- No to faktycznie wredna stara rura. A przy okazji, jest kurier do ciebie.
- Do mnie? Gdzie? – zdziwiÅ‚ siÄ™.
- A siedzi w salonie, zajÄ™ty wsuwaniem ciasteczek. Nie zdziwiÅ‚bym siÄ™ jakby kompletnie zapomniaÅ‚ po co tu przyleciaÅ‚ – dodaÅ‚ ze Å›miechem.
Kostek przeszedł do salonu i zobaczył obcego cherubinka wykłócającego się z Adamem i Mikołajem. Niestety wszyscy oni wyłączyli swoje translatory, więc mógł jedynie obserwować jak robią gniewne miny i wymachują łapkami. Wyglądało to dla niego strasznie komicznie, biorąc pod uwagę fakt, że kłócili się o ciastka, które próbowali sobie wyszarpać, a gdy któremuś się to w końcu udało, to szybko je zjadał i sięgał po następne. Daniel i Azmeth sądzili tak samo, bo co chwila wybuchali śmiechem. W pewnym momencie kurier porwał ostatnie ciasto i szybko wzbił się w powietrze, jednocześnie je chrupiąc. Zanim Adam i Mikołaj zareagowali, po ciastku nie było już śladu. Intruz uśmiechnął się tryumfalnie , pokazując przeciwnikom język, a potem wypinając w ich stronę lekceważąco pupę. W tym momencie zobaczył Konstantego i momentalnie spoważniał.
- Åšmierć numer 00013 imieniem Konstanty? – upewniÅ‚ siÄ™, a gdy Kostek potwierdziÅ‚, wrÄ™czyÅ‚ mu przesyÅ‚kÄ™. – Pokwitować proszÄ™.
Kostek pokwitował i kurier szybko zniknął w zaświatach. Jednak zanim przejście się zamknęło zdążył jeszcze pokazać język Adamowi i Mikołajowi.
- Co piszÄ…? – zainteresowaÅ‚ siÄ™ Daniel.
- Zaraz siÄ™ przekonamy – mruknÄ…Å‚ Kostek otwierajÄ…c kopertÄ™. – Mam siÄ™ stawić u archanioÅ‚a Gabriela. Strefa Wspólna, budynek G, pokój 121.
- To musi być coÅ› poważnego, skoro sam archanioÅ‚ Gabriel chce ciÄ™ widzieć. – Azmeth aż zagwizdaÅ‚ z wrażenia.
- NaprawdÄ™? – zaniepokoiÅ‚ siÄ™ Bazyli. – Co żeÅ› narozrabiaÅ‚a?
- Nie przypominam sobie nic takiego, co by wymagaÅ‚o interwencji archanioÅ‚a – mruknÄ…Å‚. – No trudno, trzeba lecieć. Zbierajcie siÄ™ – zwróciÅ‚ siÄ™ do swoich maÅ‚ych pomocników. Chochli bez sÅ‚owa wstaÅ‚y, otrzepaÅ‚y ubranka z odruchów, zÅ‚apaÅ‚y swoje kurierskie torby i poleciaÅ‚y za Kostkiem, który już zdążyÅ‚ otworzyć przejÅ›cie do zaÅ›wiatów.
- Mam nadziejÄ™ ze to nic poważnego – westchnÄ…Å‚ Bazyli i wróciÅ‚ do oglÄ…dania filmu, lecz kompletnie nie mógÅ‚ siÄ™ skupić, caÅ‚y czas zastanawiajÄ…c siÄ™ nad tajemniczÄ… przesyÅ‚kÄ…, którÄ… otrzymaÅ‚ jego ukochany.
Niestety dzień minął i nadszedł wieczór, a Kostek wciąż nie wracał. Bazyli denerwował się coraz bardziej. Do tego stopnia, że przypalił obiad, a kanapki na kolację posmarował dżemem zamiast masłem. Na szczęście tak był zajęty niepokojeniem się, że nie zauważył jak Daniel szybko wyrzucił całe zepsute przez niego jedzenie i zrobił nowe.
Dopiero gdzieś tak koło północy pojawił się Mikołaj, ale tylko po to by zameldować, że Konstanty nie wróci przez najbliższe kilka dni. Niestety nie uspokoiło to Bazylego, a jeszcze bardziej zdenerwowało. Chciał wypytać Mikołaja o szczegóły, ale ten zniknął zaraz po przekazaniu wiadomości. I kiedy zastanawiał się co robić, rozległ się dzwonek do drzwi. Podszedł po cichu i wyjrzał przez judasza. Zaskoczył go widok Anity niecierpliwi naciskającej przycisk dzwonka. Szybko otworzył drzwi, bojąc się, że dźwięk dzwonka obudzi resztę domowników, którzy poszli spać zaraz po kolacji.
- Co ty tu robisz o tej porze? – zdumiaÅ‚ siÄ™.
- Ty mi powiedz. Albo najlepiej Kostek. Nagle dostaÅ‚am przesyÅ‚kÄ™, że aż do dowoÅ‚ania mam obsÅ‚ugiwać jego rejon. Co jest grane? – zapytaÅ‚a krzywiÄ…c z niezadowolenia usta.
- Też bym chciaÅ‚ wiedzieć. Ostek dostaÅ‚ po poÅ‚udniu przesyÅ‚kÄ™, że musi siÄ™ pilnie gdzieÅ› tam stawić. PoleciaÅ‚ i od tamtej pory nie wróciÅ‚. Tylko Adam zameldowaÅ‚, że nie wróci przez jakiÅ› czas. BojÄ™ siÄ™ o niego – dodaÅ‚ z niepokojem w gÅ‚osie.
- Kurcze, to musi być coÅ› poważnego. Czyżby jednak narozrabiaÅ‚ za bardzo? Chociaż on nigdy nie robiÅ‚ nic takiego, żeby musiaÅ‚ latać na dywanik do szefa. – ZastanawiaÅ‚a siÄ™ Anita. – PrÄ™dzej bym siÄ™ tam spodziewaÅ‚a Morka. ZresztÄ… on wiecznie tam lÄ…duje. – Machnęła lekceważąco rÄ™kÄ….
- Ja nie wiem, ale on nie miał się stawić do szefa, tylko do archanioła Gabriela.
- Co? – Anita popatrzyÅ‚a zdumiona. – Kurcze, to musi być faktycznie coÅ› podejrzanego. Czekaj, dowiem siÄ™. – I zanim Baczyli zdążyÅ‚ zaprotestować otworzyÅ‚a przejÅ›cie do zaÅ›wiatów i zniknęła.
Chłopak westchnął i poszedł do salonu. Wiedział, że nie zaśnie w najbliższym czasie, więc postanowił się czymś zająć. Wprawdzie pobojowisko jakie zrobiły chochliki bijące się o ciasteczka już dawno uprzątnął, ale postanowił jeszcze raz posprzątać salon. Niestety poszło mu to dość szybko, więc postanowił upiec kolejne ciasteczka. Ze zdenerwowania zrobił więcej ciasta niż normalnie, przez co musiał je podzielić na części i piec w kilku turach. I właśnie kiedy wyciągał z piekarnika blachę z pierwszą porcją ciasteczek, usłyszał, że Anita wróciła. Szybko nastawił kolejną i przeszedł do salonu.
- Już wszystko wiem.
- Wszystko, czyli co? – zaniepokoiÅ‚ siÄ™.
- Nie mogę ci zdradzić szczegółów, ale to jest związane z tymi raportami, które musimy codziennie składać. Do tej pory nic się nie działo i nagle się okazało, że w jednym z raportów Kostka jest coś, co ich zainteresowało i przez kilka najbliższych dni ma się skupić na tym. W zależności jak mu pójdzie i czy będą jakieś nowe, warte zainteresowania raporty, wróci szybciej albo później.
- Ojej. Strasznie poważnie to wygląda.
- bo to jest poważne. Ale nie denerwuj siÄ™, Kostek se poradzi. A dopóki nie wróci, muszÄ™ obsÅ‚ugiwać jego rejon. Mama nadziejÄ™, że nie bÄ™dzie za dużo roboty. Straszne nie lubie siÄ™ przemÄ™czać. – Westchnęła. – Dobra, to ja lecÄ™, a ty idź już spać i nie denerwuj siÄ™ o Kostka.
- Zaraz pójdę, tylko skończę ciasteczka. Z tych nerwów zrobiłem trochę za dużo ciasta i musze czekać aż się wszystkie upieką.
- O, a już jakieś zrobiłeś? Wzięłabym dał tych moich choler. Bo jak się dowiedzą, że u ciebie byłam i nic nie przyniosłam, to się śmiertelnie obrażą.
- A zrobiÅ‚em, poczekaj, zapakujÄ™ ci. Tylko ostrożnie, sÄ… jeszcze ciepÅ‚e – dodaÅ‚ podajÄ…c Anicie ciasteczka wsypane do reklamówki. – najlepiej zaraz po przyjÅ›ciu wyłóż je na coÅ› by ostygÅ‚y.
- Nie ma sensu. Te cholery momentalnie je pochłoną, zanim w ogóle zdążę je wyjąć z torebki.
Bazyli roześmiał się rozbawiony. Anita wróciła do siebie, tym razem otwierając przejście, bo tak było szybciej, a Bazyli wrócił do pieczenia ciastek. Informacje od Anity oraz konieczność skupienia się na nieprzypaleniu ciasteczek uspokoiły go na tyle, że gdy w końcu położył się do łóżka, zasnął dość szybko.
Obudził się dość wcześnie, zegarek wskazywał czwartą trzydzieści. Przekręcił się na bok i przytulił do poduszki Kostka. Była zimna i pozbawiona tego ukochanego zapachu. Westchnął cieżko.
- Wracaj szybko, kochanie, brakuje mi ciebie – szepnÄ…Å‚.
Jeszcze przez chwilę leżał przytulony do jego poduszki licząc na to, że sen wróci i pozwoli mu śnić choć odrobinę dłużej. Niestety los był dzisiaj przeciwko niemu i po godzinie bezskutecznych prób w końcu postanowił wstać.
- A ty co tak wczeÅ›nie zwlokÅ‚eÅ› siÄ™ z wyra? – zdumiaÅ‚ siÄ™ Daniel, który wÅ‚aÅ›nie wyszedÅ‚ z Å‚azienki gotowy do codziennej harówki na budowie.
- A nie mogłem spać z nerwów. Wprawdzie Anita powiedziała mi mniej więcej co jest grane, ale to i tak mnie nie uspokoiło. Jakoś tak boję się, ze z tego nie wyniknie nic dobrego.
- A co takiego ci powiedziała?
Bazyli streścił Danielowi to, co dowiedział się od Anity.
- Niewiele z tego rozumiem. Dziwna sprawa. Z tego, co pamiÄ™tam, to nigdy nie dziaÅ‚o siÄ™ nic takiego żeby aż Åšmierci angażować do roboty innej niż ta, do której sÄ… stworzeni. Może przed moimi narodzinami coÅ› byÅ‚o… Niestety nie mam kogo spytać. Wybacz – spojrzaÅ‚ na rozmówcÄ™ przepraszajÄ…co – ale nie jestem stanie ci pomóc.
- DziÄ™ki za chÄ™ci. – Bazyli uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ niepewnie. – Prawdziwy przyjaciel z ciebie. Azmeth ma szczęście, że ciÄ™ spotkaÅ‚.
Daniel słysząc ta pochwałę wyraźnie się zmieszał, burknął coś pod nosem i szybko wyszedł do pracy. Bazyli, czując, ze serce już mu tak nie wali z niepokoju, postanowił zajrzeć do notatek, mając nadzieję, że tym razem będzie mógł się skupić i przygotować do czekających go w dniu dzisiejszym zajęć.

***

Kostek jęknął wyraźnie rozdrażniony. Już od kilku godzin wypytywali go o mało istotne szczegóły, uporczywie powtarzając wciąż te same pytania. Dopiero po pięciu godzinach doszli do wniosku, że przydałoby się zrobić jakaś przerwę. Dla rozprostowania kończyn i przewietrzenia umysłów, jak to określił jeden z aniołów, chociaż wszyscy dobrze wiedzieli, że bardziej zależało mu na powrocie do nieba i dobraniu się do pewnej anielicy. Korzystając z przerwy Kostek wysłał Mikołaja do domu, by uspokoił Bazylego. Doskonale wiedział, że ukochany strasznie przejął się tym pilnym wezwaniem i będzie się denerwował dopóki się wszystkiego nie dowie.
Po przerwie wrócono do zadawania pytań. W pewnym momencie jeden z demonów doszedł do wniosku, że ani Kosek, ani jego mali pomocnicy nie powiedzą im już nic nowego, a naciskanie, by pomyśleli i przypomnieli sobie, co właściwie wtedy widzieli, nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Wtedy ktoś rzucił pomysł, by spróbować użyć Czytnika Pamięci. Od razu odezwały się głosy, że to urządzenie jest dopiero w fazie eksperymentów i nie wiadomo jakie efekty może przynieść jego niesprawdzone użycie, jednak przeciwnicy tej metody szybko zostali zakrzyczeni przez większość, która stwierdziła, ze to jest jedyne wyjście, bo nie wiadomo jak długo jeszcze trzeba będzie czekać na raport z jakaś interesującą informacją. A poza tym upiecze się dwie pieczenie na jednym ogniu, bo się w końcu przetestuje urządzenie. Po burzliwej dyskusji stanęło na tym, że Zaprowadzono Kostka do innego budynku, gdzie posadzono go na krześle, a na głowę wsadzono dziwny hełm z mnóstwem przewodów biegnących do różnych urządzeń stojących w pomieszczeniu.
Kiedy już opleciono go wszystkimi przewodami i posprawdzano parametry urzÄ…dzenia, wampir w biaÅ‚ym fartuchu zaczÄ…Å‚ go instruować co ma robić. Kostek uważnie sÅ‚uchaÅ‚ i potakiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…, chociaż ruchy miaÅ‚ ograniczone, albo mruczaÅ‚ „aha” i „okej”. Na koniec zaczÄ™to zadawać mu pytania. Niestety Kostek nie byÅ‚ w stanie tego zobaczyć, gdyż siedziaÅ‚ tyÅ‚em, ale na wiszÄ…cym na Å›cianie telewizorze, do którego biegÅ‚a część przewodów z heÅ‚mu, zaczęły siÄ™ pojawiać obrazy. Najpierw niewyraźne i zamglone, ale z każdym zadawanym pytaniem stawaÅ‚y siÄ™ coraz wyraźniejsze, aż w koÅ„cu wszyscy zebrani w pomieszczeniu mogli zobaczyć wyraźnie ten moment w którym Kostek przeniknÄ…Å‚ przez czÅ‚owieka i poczuÅ‚ to dziwne wrażenie. Byli wyraźnie podekscytowani. Technicy obsÅ‚ugujÄ…cy maszynÄ™ zaczÄ™li biegać podekscytowani i grzebać tych wszystkich urzÄ…dzeniach, których przeznaczenia Kostek nawet nie próbowaÅ‚ siÄ™ domyÅ›lić.
Padały kolejne pytania i instrukcje. Ostek nie był pewny czy dobrze wszystko wykonuje, ale widząc zadowolone miny aniołów i demonów założył, ze wszystko idzie tak jak potrzeba. Poza tym żadne z pytań czy poleceń nie powtórzyło się ani razu, a to znaczyło, że robił wszystko jak trzeba.
W końcu ktoś doszedł do wniosku, że dowiedzieli się wszystkiego, co mogli i Kostkowi zdjęto ten dziwny hełm z głowy.
- Sprawa wyglÄ…da niestety na bardziej poważnÄ… niż sÄ…dziliÅ›my na poczÄ…tku. – powiedziaÅ‚ archanioÅ‚ Gabriel po szybkiej naradzie z innymi. – Na jakiÅ› czas bÄ™dziesz musiaÅ‚ zostać zwolniony z obowiÄ…zków, by zająć siÄ™ znalezieniem tego czÅ‚owieka.
- Ale to jak szukanie igÅ‚y w stogu siana – jÄ™knÄ…Å‚ Kostek. – Poza tym kierownik mnie opieprzy jak zacznÄ™ olewać robotÄ™.
- Nie opieprzy – odparÅ‚ arcydemon Azmel. – Dostanie polecenie z góry i bÄ™dzie siedziaÅ‚ cicho. Twój rewir chwilowo przydzieli komuÅ› innemu.
- ChÅ‚opaki mnie za to znienawidzÄ… – mruknÄ…Å‚ Kostek. – I bez tego majÄ… dość roboty.
Jego uwaga została zupełnie zignorowana.
- Czytnik PamiÄ™ci – odezwaÅ‚ siÄ™ jeden z aniołów – przywoÅ‚aÅ‚ z twojej pamieci wspomnienie tego zdarzenia. DziÄ™ki niemu mogliÅ›my zebrać trochÄ™ informacji, które powinny być pomocne. Poza tym dostaniesz do pomocy Szperaczy. Powinno wiÄ™c pójść szybko z namierzeniem tego czÅ‚owieka. Jak już go namierzymy, sprawa zostanie przekazana dalej, a ty wrócisz do swoich obowiÄ…zków. OczywiÅ›cie dalej bÄ™dziesz musiaÅ‚ skÅ‚adać raporty, dopóki nie rozwiążemy sprawy. Ale myÅ›lÄ™, ze teraz powinno już pójść szybciej.
- Jedna grupa Szperaczy powinna być wolna za godzinÄ™. – Do zebranych podszedÅ‚ jakiÅ› ghul z plikiem kartek w rÄ™ku. – Inne odpowiednio za półtorej, cztery i sześć.
- Na poczÄ…tek powinna jedna wystarczyć – mruknÄ…Å‚ Azmel. – Jednak na wypadek, gdyby siÄ™ okazaÅ‚o, że nie wystarczÄ…, trzy kolejne bÄ™dÄ… czekać w pogotowiu.
- SÅ‚uszna decyzja – stwierdziÅ‚ Gabriel, a pozostali tylko przytaknÄ™li gÅ‚owami.
- To co ja mam robić do tego czasu? – zainteresowaÅ‚ siÄ™ Kostek.
- Co chcesz, pod warunkiem, że nie wyjdziesz ze Strefy Wspólnej, żeby szperacze nie musieli tracić czasu na szukanie ciÄ™ – odparÅ‚ jeden z aniołów.
- To ja może skoczę sobie na stołówkę.
Uważając dyskusję za zakończoną wszyscy rozeszli się, a dokładnie godzinę później na stołówkę wleciał oddział uzbrojonych Szperaczy, wywołując swoim pojawieniem niemały popłoch. A gdy szybko się wynieśli zabierając ze sobą jakaś Śmierć, po całej stołówce zaczęły krążyć dziwne i czasami nawet niesamowite historie, które po jakimś czasie wyniosły się poza teren Strefy Wspólnej zmieniając się w zależności od tego czy były opowiadane w piekle czy w niebie.
Minął tydzień łażenia po mieście w towarzystwie węszących w koło Szperaczy, zanim w końcu udało się namierzyć poszukiwanego człowieka. Szperacze natychmiast otoczyli go dyskretną opieką, a Kostek został odesłany do przełożonego, który nie dość, ze na niego nie nawrzeszczał, Anie nie zadawała pytań, to jeszcze dał tydzień urlopu. Ucieszyło to Kostka. Tak bardzo stęsknił się za Bazylim, że nawet tydzień to pewnie będzie za mało by okazać swoje uczucia. Wrócił do domu. Niestety nie zastał w nim nikogo, ale nie zdziwiło go to specjalnie, bo pomyślał, że Bazyli jeszcze pewnie nie wrócił z wykładów, Daniel wciąż jest w pracy, a Azmeth pewnie poszedł na jakieś zakupy. Za to zaniepokoił go panujący w mieszkaniu nieporządek. Wprawdzie nie było to nic wielkiego, po podłodze nie walały się starty śmieci, ale wyraźnie widać było, że kurze nie były ścierane od kilku dobrych dni, w zlewie piętrzył się stos brudnych naczyń, a na pralce kłębił się stos brudnych ubrań. to było zastanawiające, znając zamiłowanie Bazylego do prac domowych i sprzątania. Już sięgał po komórkę, by zadzwonić do ukochanego i zapytać się, co jest grane, gdy nagle usłyszał chrobot klucza w zamku.
- Kostek? Kiedy wróciÅ‚eÅ›? – W drzwiach pojawiÅ‚ siÄ™ Daniel. Konstanty wyraźnie zauważyÅ‚ napiÄ™cie i niepokój na jego twarzy.
- Przed chwilą. Co jest grane? W mieszkaniu panuje straszny bałagan. Czemu Bazyli tego nie sprząta.
- Bazyli leży w szpitalu. W śpiączce.