Running away 32
Dodane przez Aquarius dnia Sierpnia 31 2013 11:29:37


Rozdział 32

Flashback
Rainamar
Casius wszedł do pracowni bez zapowiedzi. Oczywiście. Próbowałem się skupić na wypełnianiu tych durnych dokumentów, ale jego obecność mi w tym przeszkadzała. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że to nie jest jego wina, że to wszystko przeze mnie, ale w takich sytuacjach moje tłumaczenia niewiele pomagały.
Siedziałem przy biurku, które to było dziełem mego ojca i przewracałem bezwiednie kolejne strony, prawie ich nie czytając. Odwróciłem się, żeby zobaczyć co on wyprawia. Przeglądał książki, a raczej udawał, że je przegląda. Wydawało mi się, że chce mnie o coś zapytać, ale nie byłem pewien. Ostatnio mało z nim rozmawiałem. Chciałem się najpierw uporać z moimi niewłaściwymi uczuciami. Przecież nie mogłem ryzykować, że coś się wyda. Wystarczyło mi to, że moja własna matka rzuca mi jakieś dziwne aluzje. Za każdym razem, kiedy prosiłem ją, żeby zaprzestała, ona niewinnie tłumaczyła mi się, że nie wie o co chodzi. Akurat. Dobrze, że nie mieszkałem już na stałe w rodzinnym domu. Wolałem swoje żołnierskie kwatery, z dala od Casiusa.
- Potrzebujesz czegoś? – zapytałem zniecierpliwiony. Przyjrzał mi się uważnie, krzywiąc się na ton mojego głosu.
- Właściwie tak. – odrzekł spokojnie. – Przyszedłem zapytać, czy nie byłbyś chętny, żeby gdzieś ze mną pojechać. Dzień jest bardzo słoneczny, szkoda go marnować. – dodał, wbijając we mnie zielone oczy.
- W przeciwieństwie do ciebie, ja mam ważniejsze zajęcia niż łażenie po lesie. – rzuciłem z nieukrywaną irytacją.
- Nie musisz być złośliwy. – powiedział, marszcząc brwi. – Chciałem tylko zapytać.
- Zapytałeś.
- Mam rozumieć, że nie masz dziś czasu? – upewnił się Casius.
- Dokładnie. I nie będę go miał w najbliższej przyszłości.
Przez chwilę się nie odzywał, ale nie wyglądało, że ma zamiar wyjść z izby. Chciałem, żeby już poszedł, ale nie miałem zamiaru go jeszcze bardziej zniechęcać do siebie. Nadal był mi bardzo bliski. Sam stworzyłem ten problem, ale za to wszystko karałem właśnie Casiusa.
- Casius... - zacząłem, ale mi przerwał.
- Nie rozumiem. – stwierdził, unosząc głowę. – Odkąd wróciłeś ze stolicy zachowujesz się dziwnie. Nawet Elena przyznała mi rację. Nie wiem, co się z tobą dzieje, ale to mi się nie podoba! Nie rozmawiasz ze mną, nie chcesz spędzać ze mną czasu, tak jak dawniej! Mam wrażenie, że nie możesz wytrzymać ze mną kilku chwil w jednej izbie! O co ci chodzi? Nie podoba ci się, że mieszkam tutaj? Przecież wiesz, że nie chciałem nikomu przeszkadzać! – każde wypowiadane przez niego zdanie było coraz głośniejsze. Doskonale widziałem, że jest zdenerwowany. Cały się trząsł. Nie wytrzymałem tego. Nie chciałem go w żaden sposób skrzywdzić, ale mój ojciec miał rację. Byłem egoistą. Myślałem tylko o sobie.
Podszedłem do niego i bez słowa go przytuliłem. Próbował się wyrwać z mojego uścisku, ale w końcu dał za wygraną. Poczułem jak mnie obejmuje. Mocno.
- Przepraszam, mały. – powiedziałem cicho, gładząc go po włosach.
- Nie nazywaj mnie tak. – odparł i spojrzał na mnie. Cóż, miał dużo racji. W końcu jesienią tego roku skończy dwadzieścia jeden lat. Nawet nie chciałem o tym myśleć. Stwórco, był tak podobny do Liama a jednocześnie zupełnie się od niego różnił. Uśmiechnął się lekko a ja myślałem tylko o tym, jak bardzo chcę go pocałować.
- Nie chcę się z tobą kłócić.
- Przepraszam. – powtórzyłem po raz kolejny. Pokręcił tylko głową.
- Nie przepraszaj mnie. Powiedz, co się stało? Może będę potrafił pomóc?
Przez głowę przeleciało mi na czym mogłaby polegać owa „pomoc”. Szybko się jednak skarciłem za nieodpowiednie myśli.
- Nie, nie. Potrzebuję trochę czasu. Naprawdę, nic mi nie jest. – zapewniłem go najlepiej, jak potrafiłem. Jego bardzo sceptyczna mina podpowiadała mi jednak, że wcale mi nie uwierzył. – Chodź, Casius. Jednak trzeba zabrać Kryształa na przejażdżkę. – powiedziałem w końcu.
Nie mam duszy romantyka, ale jego uśmiech rozjaśnił w tym momencie cały pokój.


End of a flashback...

Historia powszechna. Ród Aherin
Aeral, szósty władca Imperator z osławionego rodu Aherin. Powszechnie znany był zarówno współczesnym mu jak i nam z kart historii ze swego niewzruszonego spokoju i rozwagi. Aerala, delikatnego człowieka o obliczu dziecka i włosach jasnych jak len niepodobna było nazwać wojownikiem. Nie lubował się on w rzemiośle wojennym, nie wykazywał zainteresowania bronią. Nie był to dobry znak, jako że był on jedynym synem Jeraina Wielkiego, władcy, który umocnił pozycję Imperium w świecie i nadał mu kształt, który niestety zmieniły zamysły rodu Dehaan.
Aeral uczynił jednak ze swych cech spokojnego myśliciela nielichą broń. Umocnił to, co jego ojciec i dziad budowali. Zręczną dyplomacją zjednał sobie szlachciców. Zdobył zaufanie żołnierzy swym oddaniem i okazanym im szacunkiem. Krew orków, która płonęła ogniem w żyłach jego rodu – rodu Aherinów - w Aeralu znalazła ukojenie w swej ludzkiej połowie. Nie był wszakże człowiekiem bez skazy. Miał swoje przywary mniejsze i większe, jednak wszystkie one bledły w blasku jego wspaniałej osoby. Szczególnie upodobał sobie wschodnie granice Imperium, gdzie przebywał niemal bez przerwy. Jego imieniem nazwano przygraniczne miasto i gminę. Za jego panowania kwitła współpraca z granicznymi państwami, szczególnie z bogatym w zasoby naturalne Sadal.
Niestety, wielkie czyny Aherinów chętnie pogrzebane zostały przez tych, którzy po nich objęli panowanie – ród Dehaanów. Stało się to za sprawą ostatniego Imperatora, zwanego niechlubnie „Szaleńcem” a który pochodził z rody Aherinów. Devoss Aherin miał wszelkie zadatki, by stać się godnym następcą Jeraina, Aerala oraz tych, którzy byli przed nimi i tych, którzy po nich nastali. Zgubiły go jednak własne, zdradzieckie myśli i nieokiełznana, niszczycielska siła, jaką jest zazdrość. Do dziś historia Devossa wypowiadana jest szeptem, jakby z obawy przed powtórnym takim wydarzeniem.

Lady Keilis Mair, historyk


Starszy oficer Clain Foren Rynn był jednocześnie jasny jak poranek I brzydki jak ciemna noc. Niecodzienne połączenie odnalazło niezwykłą równowagę w osobie tego imperialnego żołnierza. Był on jednym z tych ludzi, którzy popierali regentkę Aireailę z rodu Dehaan i uważali, że najlepszym rozwiązaniem sporów i niepewności będzie mianowanie jej królową. Dziewczyna miała charyzmę i niezwykłą jak na swój młody wiek siłę. Nie była z grona tych, którzy pozwalają sobą w jakikolwiek sposób rządzić. Owszem, ceniła sobie rady mądrzejszych i bardziej doświadczonych, ale nie szła ślepo za cudzymi słowami. Była wszystkim tym, kim jej ojciec, Garth nigdy nie potrafił być.
Jasne włosy Rynna delikatnie zafalowały na wietrze. Oficer szybko się zdyscyplinował, związując je niedbale. Rozejrzał się wokół, napawając się widokiem miasta słynnego Aerala. Główna brama prowadziła na aleję, która kończyła się wielkim rynkiem. Znajdował się tutaj ratusz i kwatery ważniejszych dygnitarzy. Oficer Rynn wiedział, że w ratuszu mieści się również słynna biblioteka z dawnymi sadalskimi dokumentami. Kto wie, co kryją owe zbiory? Swą siedzibę mieli tu także myśliwi pod przewodnictwem szanowanego powszechnie mistrza Darramona Faitha. Na wzgórzu ponad miastem wznosił się niewielki zamek z szarego kamienia, będący niegdyś siedzibą Imperatora Aerala. Nie imponował rozmiarami, za to był prawdziwą perłą dawnej architektury. Rynn uważał, że w razie wojny mury obronne zamku doskonale spełniłby swoją funkcję. Teraz tę zacną budowlę zamieszkiwał generał Wschodnich Gmin Imperium.
Dzień był upalny i mimo wszystko, Clain Foren Rynn dziękował za ten wietrzyk, który jeszcze chwilę temu zniszczył jego fryzurę. Na szczęście mężczyzna nie musiał długo czekać. Już dostrzegł zbliżającego się w jego stronę, oficera Jensa Bustera oraz zapewne kapitana Ashghana, którego wychwalał w listach generał Nadar. Rynn uśmiechnął się promiennie, osładzając nieco swoją brzydotę. Mimo, iż jego obliczu daleko było do klasycznego piękna, było w tym człowieku coś niezwykłego, co przykuwało wzrok innych. Oczy miał niewielkie i ciemne jak zmierzch. Wysokie kości policzkowe i wąskie usta dziwnie ze sobą kontrastowały. Całość dopełniały jasne włosy, które na pierwszy rzut oka wydawały się kompletnie nie pasować do osoby oficera Rynna.
- Clain! – Jens Buster rozpromienił się jak niebo po burzy. Uśmiech Rynna jeszcze się poszerzył. O dziwo, wyglądał na to, że jest on całkiem szczery.
- Jens! Ty stary ośle! – zawołał wesoło jasnowłosy oficer. Obaj żołnierze uściskali się serdecznie. Cóż, to chyba nie pozostawiało wątpliwości, że byli sobie znani. Oczy Rynna przeniosły się natychmiast na Ashghana.
- Nie widziałem twojego wystąpienia na zjeździe możnych, ale słyszałem o tym. Dodam, że nie z jednego źródła. Ponoć nieźle dogadałeś staremu Philipowi, kapitanie Ashghan! – rzekł z krzywym uśmieszkiem Clain Foren.
Kapitan Rainamar Ashghan skłonił się lekko i odparł:
- Staram się, sir.
Rynn roześmiał się w głos.
- To mi się podoba! Ha! Przed nami długie godziny rozmów, Jens! Najpierw jednak pozwól, że odpocznę po tej niełatwej drodze. W stolicy wszyscy są nieufni. Siedzą na szpilkach, powiadam ci, Buster! Nie wyniknie z tego nic dobrego. Philip podburza gwardię. Gwardię! Oni mają chronić regentkę Airealę! Naszą przyszłą królową! Mamy zaufanych ludzi w... jak to się mówi... „królewskich” kręgach, ale obawiam się, że to nie wystarczy. Trzeba działać, Jens.
- Zbyt dobrze to wiem. Nastroje niepokoju dochodzą aż tutaj, do granicy. Prowadzimy rozmowy z Sadalczykami, ale jeśli tak dalej pójdzie, znów coś im strzeli do głowy i pójdą się bić. – odparł Jens Buster, rzucając Ashghanowi krótkie spojrzenie.
- Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie. – rzekł Rynn.
- Pozwól, że zaprowadzę ciebie i resztę delegacji do specjalnie przygotowanych kwater. Po południu spotkamy się z generałem Nadarem. – powiedział oficer Buster, wskazując drogę wiodącą przez aleję pełną drzew. – Kapitanie Ashghan, proszę o zawiadomienie reszty dowództwa. To sprawa niecierpiąca zwłoki.
- Tak jest, sir! – kapitan zasalutował i udał się, by spełnić rozkaz oficera. Buster natomiast udał się wraz z Clainem Forenem Rynnem do gościnnych kwater.

***


Kapitan Rainamar Ashghan stał pochylony nad stołem, który zasłany był najróżniejszej maści dokumentami. Czarne włosy zaplecione miał w warkocz, niedbale przerzucony przez ramię. Dzień był ciepły, więc szybko pozbył się płaszcza, który wisiał teraz smętnie na oparciu krzesła. Kapitan w skupieniu czytał ostatnie oświadczenie popleczników Philipa. Nie wróżyło to nic dobrego. Stary generał nie krył się już ze swoimi zamiarami i otwarcie nawoływał do buntu przeciw Imperium.
- Przecież Philip także brał udział w tłumieniu sadalskiej rebelii. – rzekł po długim milczeniu Ashghan. Clain Foren Rynn przytaknął mu energicznie, po czym zaczął organizować dokumenty w pozornie sobie tylko znanym porządku. Jeden ze szlachciców, przybyłych wraz z żołnierzami siedział w ciszy, spoglądając w zamyśleniu na blat stołu. Był to nie kto inny, jak Reinhold Sigurd, przyjaciel i sprzymierzeniec wielu ważnych osobistości Imperium. Powszechnie wiadomo było, że wielkim poparciem i sympatią Freja Monahana, przewodniczącego rady oraz Taine Stara, który to odgrywał w Imperium wielką rolę jako strateg i zastępca przewodniczącego. Oni i grupa kilku jeszcze szlachciców tworzyła silny front, który generał Philip nie był w stanie sforsować. W granicach prawa. Teraz jednak odkrył wszystkie karty. Szlachta postanowiła więc nie dopuścić do rozłamu w państwie. Wobec zaistniałej sytuacji możni postanowili zawrzeć przymierze z generałem Nadarem i jego armią. Szlachta zdawała sobie sprawę, że armia Wschodniego Imperium stanowi wielką potęgę z którą generał Królewskiej Gwardii musi się liczyć. Żołnierze Nadara byli mu bezwarunkowo lojalni.
- Zgadza się. – rzekł Sigurd, unosząc wzrok na młodego kapitana. – On jednak wie doskonale jak wykorzystać Sadalczyków. Oni widzą swoją klęskę w osobie generała Nadara. To on wsławił się jako pogromca buntowników. Musisz o tym pamiętać. – dodał szlachcic.
- Tak, tak... - rzucił Rainamar Ashghan, kręcąc głową. – To nas nie stawia w dobrym świetle.
- Właśnie dlatego trzeba działać. – powiedział stanowczo Reinhold.
- Generał chce odejść. – wtrącił nagle Jens Buster, który dotychczas tylko przysłuchiwał się rozmowom współtowarzyszy. Oczy wszystkich skierowały się na osobę starszego oficera.
- Teraz? – zdziwił się Sigurd.
- Generał uznał, że to najlepszy moment. Zmęczyły go gry polityczne. Zmęczyło go własne życie. – mówił dalej Buster. – Poza tym... Czy to nie będzie wygodne?
- Owszem. – przyznał niechętnie Sigurd. – Jednak to niespodziewane. Czy nie lepiej byłoby... - słowa szlachcica przerwało jednak nagłe pojawienie się samego generała Gustawa Nadara. Naprawdę wydawał się znużonym starym człowiekiem.
- Panowie... - rzekł nagle wielki generał, mrużąc przy tym oczy. – Pozwólcie, że wyjaśnię...