Tylko się nie bój 18
Dodane przez Aquarius dnia Marca 21 2013 17:03:10


W sypialni było zupełnie ciemno – grube zasłony skutecznie zasłaniały światło z ulicy – a drzwi zostały zamknięte przez Kenseia w tej samej chwili, gdy pchnął Shuuheia na łóżko. Jedynym źródłem światła była migająca niebieska lampka przy jakimś urządzeniu. Rozświetlała pokój na kilka sekund, by znowu zgasnąć.
Shuuhei zobaczył, jak Kensei ściaga bluzkę, odsłaniając tę idealną klatę i brzuch, ale już tylko poczuł po ugięciu materacu, jak wszedł na łóżko. Zobaczył jego spojrzenie – absolutnie pełne pożądania - i szeroki uśmiech, którego nigdy jeszcze Shuuhei nie widział u mężczyzny – dziki. Chyba pozwolił sobie na wypuszczenie długo wstrzymywanej bestii i było to odrobinę przerażające. Czy przypadkiem nie ugryzł więcej niż mógł przełknąć? Poczuł, jak jego dłonie zostały chwycone w silny uścisk i zabrane nad jego głowę. Zobaczył, jak Kensei sięga druga dłonią do kieszeni spodni, wyciąga zipy. Serce zaczęło mu walić jak oszalałe – czy mężczyzna czytał w jego myślach i zobaczyl dokładnie jego fantazję? Poczuł, jak plastik obejmuje mu nadgarstki i nawet odrobinę boleśnie wbija się w skórę. Spojrzał za siebie i zobaczył, jak zostaje przypięty do ramy łóżka. Poczuł zachłanny pocałunek, który skutecznie odciągnął jego uwagę od skrępowania. Z kolejnym mocnym uderzeniem serca zobaczył, jak Kensei rozrywa mu bluzkę i zaczyna całować jego szyję i pierś. Poruszył się niespokojnie pod wpływem pieszczoty i zaraz syknął, gdy jego sutek został przygryziony. Syk zmienił się w przeciągłe westchnięcie, gdy do zębów dołączył język.

Patrzył na skrępowanego, pół nagiego, wiercącego się niecierpliwie pod wpływem jego dotyku, Shuuheia i nakazywał sobie spokój. Już i tak wykazał się niecierpliwością – zapomniał ściągnąć mu koszulkę, zanim go skuł. Ale z drugiej strony wzrok chłopaka, gdy rozrywał na nim ubranie był bardziej niż podniecający – było to trochę chore, ale nie miał zamiaru się nad tym teraz zastanawiać. Czuł pod palcami gorącą skórę, widział szare oczy patrzące na niego spod wpół przymkniętych powiek, słyszał przyspieszony oddech. Z jednej strony już, teraz chciał dobrać się do tego zgrabnego tyłka, z drugiej chciał się bawić jak nadłużej. Jedna z jego dłoni zawędrowała do ust chłopaka. Poczuł ciepłą wilgoć na palcach, podniósł wzrok znad pępka i zadrżał, widząc jak ten gorący język bawi się, wodząc czubkiem po jego palcach, jak wargi zamykają się na nim i ssą je lekko. Wypuścił powietrze z sykiem.

Odruchowo podążył głową za oddalającą się dłonią. Oblizał bezwiednie wargi i niemalże jęknął, gdy poczuł szarpnięcie przy zanmku spodni. Chwila spokoju i kolejne szarpnięcie, gdy mignęło błękitem. Westchnął z ulgi, gdy został wreszcie uwolniony, było mu już ewidentnie za ciasno w ubraniu. Odchylił głowę - gdyby nie gwiazdy, to by zobaczył wezgłowie łóżka – gdy gorąca wilgoć objęła go całego, a język krążył po czubku.
- Bogowieeee – jęknął przeciągle.
Szukał dłońmi czegokolwiek na czym mógłby zacisnąć palce. Nie znalazł nic, więc zacisnął je w pięści. Czuł, jak paznokcie wbijają mu sie w skórę. Spojrzał w dół i to był błąd. Niecierpliwie poruszył biodrami, ale zaraz został przytrzymany w miejscu przez silną dłoń.
- Nie – szepnął, pomiędzy pospiesznymi oddechami, nie za bardzo wiedząc, co dokładnie ma na myśli.
Odetchnął głębiej, gdy został uwolniony od pieszczoty. Spojrzał na Kenseia przymglonymi oczami. Zobaczył niewyraźny ruch w ciemności i dźwięk odpinanego i wyciąganego z szlufek paska – nigdy nie słyszał bardziej seksownego dźwięku. Nim zdążył zobaczyć coś więcej, został odwrócony na brzuch i podniesiony za biodra. Normalnie uznałby pewnie swoją pozycję za uwłaczającą, ale teraz nie miał jak myśleć. Spojrzał nad swoim ramieniem na sekundę wcześniej przed tym, jak usłyszał dźwięk uderzanej skóry i poczuł piekący ból na pośladkach. Schował twarz w poduszkę, by stlumić steknięcie przy kolejnym uderzeniu i jęk, gdy dłoń siegnęła do jego jak najbardziej twardej męskości.

Usłyszał stłumiony jęk. Sięgnął do ciemnych włosów, wplótł w nie palce, na początku niemalże czułym gestem, by zaraz chwycić je i siłą obrócić głowę chłapaka. Pochylił się, by pocałować te rozchylone usta, posmakować językiem wargi.
- Nie żałujesz jeszcze? - wymruczał w te usta.
Shuuhei pokręcił tylko głową na tyle na ile pozwalało mu łóżko i chwyt na jego włosach. Zadrżał czując wędrujący od karku wzdłuż kręgosłupa do pośladków dotyk paska. Spiął się, czekając na kolejne uderzenie. Ale zamiast tego była dłoń, która pogładziła go delikatnie. Palce wędrowały wzdłuż jego boków i bioder. Musnęły męskość. Wypuścił wstrzymywane powietrze.
- Gdyby nie to, że chcę cię zerżnąć – szeptał Kensei. - Mógłbym się tak bawić wiecznie.
Odwrócił go z powrotem na plecy. Objął wzrokiem oblane błękitem światła nagie ciało przed nim. Dał sobie chwilę na uspokojenie. Inaczej mógłby przesadzić. Oparł dłonie obok głowy chłopaka, pochylił się, pocałował spokojnie, delektując się jego smakiem i tym z jakim wigorem oddawał pocałunek. Czuł, jak porusza zniecierpliwiony biodrami. Uśmiechnął się.
- Masz jakiś nawilżacz, prawda? - zapytał się i gdy Shuuhei otworzył usta, żeby odpowiedzieć, chwycił jego członka i poruszył dłonią gwałtownie, skutecznie rozpraszając chłopaka i wydobywając z jego ust te cudne dźwięki, od których on sam stawał się coraz bardziej niecierpliwy. - Masz? - zapytał jeszcze raz, nie przerywając rozpraszania. - A może wolisz na ostro?

Shuuhei pokręcił gwałtownie głową, chociaż bogowie wiedzą, ile siły woli go kosztowało by wyrwać się z ekstazy. Spojrzał tylko na szafkę przy łóżku; nie wierzył, że byłby w stanie wydobyć z siebie jakieś artykułowane dźwięki; i miał nadzieję, że mężczyzna zobaczył i zrozumiał jego gest. Usłyszal dźwięk otwieranej szuflady, a później zobaczył, jak Kensei w końcu ściąga spodnie i bokserki. Shuuhei oblizał wargi, nie mogąc oderwać wzroku od bioder mężczyzny. Ten zaśmiał się, chyba dostrzegając jego spojrzenie. Otworzył butelkę i wylał oliwkę na swoją dłoń.
- Nie zmieniłeś zdania? - zapytał się, wsunął pierwszy palec pomiędzy pośladki chłopaka i zaczął nim szybko poruszać.
Shuuhei przygryzł tylko wargę, starając się chociaż trochę uspokoić szalejący z bólu i przyjemności oddech. Zanim zdążył coś odpowiedzieć, wszedł w niego drugi palec. Szarpnął dłońmi i syknął, czując wbijający się w skórę plastik.
- Nadal chcesz, żebym cię zerżnął? - pytał dalej, rozkoszując się tym, jak bardzo chłopak nie potrafił się skupić na odpowiedzi.

Przysunął swoje biodra do bioder Shuuheia i aż przymknął oczy od samego dotyku gorącej skóry na swoim własnym podnieceniu.
- Taaaaak – jęknął przeciągle chłopak, gdy wsunął się w niego trzeci palec.
To było bardziej niż wystarczające. Dłużej już nie miał zamiaru się bawić. Kolejna porcja oliwki; poczekał aż zabłyśnie lampka; i wszedł szybko i głęboko. Widział jak szare oczy zamykają się na chwilę, a z ust wydobywa się krzyk bólu – zatrzymany w połowie przez jego własne usta. Przyssał język, przygryzł dolną wargę. Poczekał, by samemu przypadkiem nie skończyć za wcześnie. Już zapomniał jakie to jest obezwładniające, albo to co doświadczył wcześniej, nie było równie dobre. Mignęła lampka. Zobaczył przymglone spojrzenie spod przymkniętych powiek. Poruszył się. Pierwszy ruch okrutnie powolny. Drugi tak samo, ale po cichym szepcie.
- Mocniej.
Już się nie powstrzymywał. Każde brutalne pchnięcie wydobywało z rozchylonych ust rozkoszne jęki. Czuł obejmujące go w biodrach uda. Chwycił jedną nogę i położył ją sobie na ramieniu, nie przerywając szybkiego bezlitosnego tempa. Nakazywał sobie spokój, żeby nie dotrzeć na krawędź zbyt szybko, zanim nie sprawi, że Shuuhei zostanie całkowicie pokonany przez rosnącą ekstazę. Zostawił go na sekundę; przez co otrzymał rozczarowane spojrzenie szarych oczu; obrócił znowu na brzuch i podniósł biodra. Wszedł tak samo, jak za pierwszym razem. Tym razem poduszka stłumiła krzyk. Teraz nie czekał. Chwycił biodra – wbił w nie paznokcie – i podjął zabójcze tempo.

Wtulił twarz w poduszkę, by stłumić jęki – nigdy przedtem nie był tak głośny podczas seksu i był nieco zawstydzony wydawanymi przez siebie dźwiękami – chociaż szybko zabrakło mu powietrza. Został chwycony za włosy i szarpnięto mu głowę do tyłu, co wcale nie pomogło w lżejszym oddychaniu.
- Ken... - chciał wykrzyczeć imię mężczyzny, gdy ten chwycił jego męskość, ale nie zdążył, bo orgazm był szybszy, odebrał zmysły i wszystkie myśli.
Gdyby nie dłonie na powrót podtrzymujące go w biodrach, opadł by bez czucia na łóżko. Usłyszał za sobą niski pomruk i chwilę później w jego wnętrzu rozlał się gorąc.
Nie był świadomy tego, że mężczyzna wstał z łóżka i nawet wyszedł z sypialni. Ledwo zarejestrował, że zostal ostrożnie wytarty chusteczkami i ubrany w swoje bokserki. Nie pamiętał, kiedy Kensei przeciął krępujące go zipy i ściągnąl resztki koszulki. Nie widział, jak mężczyzna przygląda się uważnie, nieco zaniepokojony, śladom na jego nadgarstkach. Mgliście pamiętał, że sięgnął dłonią do twarzy mężczyzny i przysunął ją do swojej po pocałunek. Delikatne głaskanie po głowie, ramieniu, biodrze, czuł będąc już na granicy snu. Wiedział za to, że na pewno się uśmiechał. Musiał się uśmiechać.

Przysunął się do chłopaka, objął go i głaskał delikatnie, dopóki ten nie zasnął. Sam jednak leżał i szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w sufit. W łóżku z chłopakiem na pewno nie zaśnie. Nigdy nie potrafił zasnąć obok drugiej osoby, nie przyzwyczajony do towarzystwa, przekręcał się tylko z boku na bok i końcem końców wynosił się na kanapę, albo po prostu wracał do siebie.

Wyplątał się ostrożnie z ramion śpiącego chłopaka, wstał i zaczął się ubierać.
- A ty gdzie idziesz? - zapytał się zupełnie przytomny głos z miękkim akcentem.
- Muszę iść – odpowiedział tylko, nie patrząc w stronę łóżka.
- Musi to na Rusi, a tutaj jak kto chce – zanim dokończył zdanie już stał przed mężczyzną. - Wracaj do łóżka – poprosił i zrobił te swoje wielkie, słodkie oczka.
Był nieporuszony, pokręcił tylko głową i sięgnął po koszulkę. Wtedy został złapany za nadgarstek. Stało się to już niemalże zwyczajem – gdy Kensei wychodził, zaczynali się siłować. Oczywiście oboje doskonale zdawali sobie sprawę, że wynik starcia zawsze zależał od Kenseia; pomimo tego że chłopak był od niego wyższy i miał dłuższe ramiona; kiedy był w dobrym nastroju pozwalał się powalić dzieciakowi – wtedy najczęściej następowała druga runda ostrego seksu. Dzisiaj nie był w nastroju, więc chłopak wylądował na ziemi po kilku sekundach, z wykręconym ramieniem i przygnieciony kolanem – zazwyczaj wtedy jego kochanek jeszcze się szamotał, ale dostawał całusa na pożegnanie i się uspokajał, przyjmując godnie przegraną. Dzisiaj leżał spokojnie od początku. Kensei nie pochylił się, żeby go pocałować, puścił go i dokończył ubieranie.
- Znowu jesteś w tym nastroju – powiedział cicho chłopak, siedząc na podłodze ze spuszczoną głową. Patrzył na swoje splecione dłonie. - Znowu jest ci wstyd, że jesteś ze mną. Znowu żałujesz, że cokolwiek, kiedykolwiek zaszło pomiędzy nami.
Zatrzymał się z ręką na klamce.
- Wiesz dobrze, że... - zaczął.
- Nie powinniśmy – dokończył za niego. - Wiesz...Mnie od początku było wsjo rawno, czy wierchuszka się o tym dowie, czy nie – uśmiechnął się smutno. - Ale każdy ma swoje priorytety, co nie sierżańcie?
Bolało. Bolał smutek w głosie chłopaka, bolało, że nie potrafił zwyczajnie zaprzeczyć jego słowom i powiedzieć, że to nieprawda, że to on jest dla Kenseia najważniejszy – nie potrafiłby tak skłamać. Nie potrafił też potwierdzić tych słów i uciąć tego, co od początku uważał za błąd. Czuł się jak totalny skurwysyn.
- Może masz rację – mówił dalej chłopak tym samym tonem. - Może faktycznie nie ma to sensu...Jak chcesz, możemy to zakończyć.
Nie! Krzyczał w myślach.
- Nie – szepnął w rzeczywistości.
Odwrócił się do chłopaka, usiadł przed nim na podłodze, chwycił jego twarz w dłonie i podniósł, by spojrzeć w te jasne, zazwyczaj roześmiane, oczy – teraz była w nich tylko rezygnacja i ani odrobiny nadziei.
- Potrzebuję cię – powiedział niskim ledwo słyszalnym głosem. - Potrzebuję cię, żeby nie oszaleć, ale nie wiem, czy potrafię się zmienić.
- Za dużo myślisz, zupełnie jak baba – mruknął z opuszczonym wzrokiem. - Dlaczego, gdy jesteś ze mną, nie możesz zostawić sierżanta za drzwiami i być po prostu Kenseiem?
- Bo za bardzo lubisz tego sierżanta.
Cień uśmiechu pojawił się i zniknął na ustach chłopaka. Milczeli przez dłuższą chwilę.
- Zostaniesz? - zapytał w końcu.
- A mam inny wybór? Jak nie zostanę to urządzisz mi melodramatyczną scenę.
- Od razu scenę. Spiorę ci mordę po męsku.
- Jakbyś mógł.
- Ha! Zawsze się powstrzymałem ze względu na szacunek do wyższego stopniem.
- Tak? Chciałbym to zobaczyć.
Został.


Zostawał jeszcze wiele razy, ale nigdy nie pozbył się z głowy głosiku "nie powinieneś". Tego samego, który szeptał teraz, jak gładził Shuueia po ramieniu. Nie do końca nawet w tej chwili wiedział, dlaczego niby "nie powinien"?
- Za dużo myślisz – mruknął niemalże bezgłośnie i pokręcił głową.
Odetchnął głębiej i ostrożnie wstał z łóżka. Na dworzu już świtało, ale te kilka godzin snu można złapać. Położył się i chwilę później zasnął.

***

Obudził się z myślą, że jeszcze nigdy w swoim życiu nie uprawiał tak ostrego seksu, będąc na dole. Rzadko kiedy lądował w tej pozycji, a jak już lądował, to jego partnerzy byli bardziej niż delikatni. Może dlatego za tym wcześniej nie przepadał? Byli za delikatni, a on był małym masochistą? Uśmiechnął się i zaraz zaczerwienił, gdy przypomniał sobie dzisiejszą noc.
Wyciągnął rękę, próbując znaleźć drugie ciało, ale łóżko było puste, a pościel zimna. Podniósł się natychmiast; dobrze, że wczoraj nie wypił dużo; i rozejrzał się po sypialni. Na podłodze nie walały się żadne dodatkowe ubrania, a drzwi do salonu były otwarte – na dworzu było szaro i chyba padało. W mieszkaniu panowała zupełna cisza.
- Świetnie – mruknął, podciągając kolana pod brodę, objął nogi ramionami i schował twarz w kołdrze. - Doskonale. Spokojnie jesteś dużym chłopcem, a to nie jest pierwszy raz, gdy nie masz okazji zobaczyć twarzy swojego kochanka – burczał sobie monotonnym głosem w kołdrę. - W końcu o to ci chodziło, prawda? Hurra zaciągnąłeś go do łóżka, seks był niesamowity. Achievement unlocked. Świetnie, doskonale...
Miał ochotę urżnąć się w trupa. W sumie coś powinno jeszcze być po wczorajszej imprezie. Odrzucił pościel na bok wściekły; już naprawdę wolałby, gdyby Kensei wczoraj nie wrócił; i wstał. Wszedł do pustego salonu.
- Przyznaj się, tak szczerze – mówił do siebie, podłaczając na powrót głośniki do wieży i włączając płytę płytę Blue Stahli i podkręcił głosność. Było już prawie południe, więc sąsiadów raczej nie obudzi. - Czego się spodziewałeś? Romantycznej pobudki w jego ramionach? Wyborne doprawdy, wyborne.
Poszedł do kuchni.

I break through,
What you view,
Just to counteract,
Kamikaze crash dive when I fight back.
Whatcha gonna do?
Whatcha gonna say?
When I wipe the smile right off of your face?


Poczuł się odrobinę lepiej, słysząc znajome dźwięki "Takedown". Poczuł się jeszcze lepiej, gdy w szafce znalazł napoczętą butelkę whisky. Nie chciało mu szukać czystej szklani, ani tym bardziej myć jednej z wielu stojących na kuchennym blacie i barku, po prostu uniósł butelkę.
- Co robisz? - pytanie przedarło się przez głośne dźwięki muzyki, a Shuuhei o mały włos by się nie zadławił gorzkim alkoholem.
- Próbuje się upić? - odpowiedział niepewnie, patrząc na Kenseia.
Mężczyzna podszedł do barku i położył na nim siatkę z zakupami. Włosy i twarz miał mokrą.
- A mogę zapytać dlaczego? - popatrzył na chłopaka z czystym zainteresowaniem.
Shuuhei otworzył usta i zaraz je zamknąć, nie za bardzo wiedząc, jak miałby odpowiedzieć na to pytanie.
- Myślałeś, że cię zostawiłem – odpowiedział za niego mężczyzna. - Chyba masz o mnie nie za dobre zdanie, skoro sądzisz, że mógłbym tak zrobić.
Popatrzył do wnętrza trzymanej butelki, zawstydzony swoim sposobem myślenia.
- Może śniadanie – zaproponował w końcu, odkładając butelkę i uśmiechając się niepewnie.
Kensei uśmiechnął się trochę pobłażliwie i pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć "ach te dzieciaki". Podszedł do chłopaka, objął go w biodrach i przyciągnął do siebie.
- Kupiłem jajka i parówki. Niestety zabrakło mi polotu na coś bardziej wykwintnego.
- Parówki są super – powiedział, starając się brzmieć nonszalancko. Efekt psuł szeroki, jak u idioty, uśmiech.
Przesunął dłońmi po wilgotnej od deszczu twarzy meżczyzny, przeczesał palcami siwe włosy.
- Następnym razem zwiąże cię czymś delikatniejszym – wyszeptał Kensei, całując fioletowo-czerwone ślady na nadgarstach chłopaka.
- Obiecujesz? - zapytał również szeptem tuż przy uchu mężczyzny, które zaraz musnął czybkiem języka. Z satysfakcją poczuł, jak ramiona objęły go odrobinę mocniej.
- Słowo harcerza.