Bliskość poza planem 11
Dodane przez Aquarius dnia Grudnia 21 2012 00:19:41


Rozdział 11 - Nie odtrącaj mnie



Wieczorny prysznic okazał się tym, czego Artur potrzebował, po całym męczącym dniu spędzonym z matką na warszawskich targach gastronomicznych. Był to ostatni z trzech, podczas których można było zaznajomić się z masą producentów, chcących skłonić potencjalnego klienta do skorzystania z ich oferty. W sumie Artur pojechał tam z ciekawości, oraz dlatego, że Justyna szukała nowych pomysłów do swojej restauracji. Oferta wyposażeń do barów i lokalów gastronomicznych była tym sektorem, który pochłaniał ją najbardziej. Syn musiał robić za jej osobistego fotografa, upamiętniającego co bardziej interesujące rozwiązania. Artur jednak po dwóch godzinach zaczynał się nudzić i opuścił matkę, samemu idąc oglądać inne atrakcje, jak konkursy z udziałem najlepszych kucharzy, cukierników, baristów, kelnerów i sommelierów. Musiał przyznać, że co niektórzy robili cuda z produktami, co wprowadzało go w niemy podziw dla tych ludzi. Wyrzeźbienie na powierzchni arbuza twarzy, było jednym z elementów, który najbardziej go rozbawił i zapadł w pamięci. Co ciekawszym prezentacjom robił zdjęcia, jak również daniom oraz po prostu zwiedzającym, poważnym ludziom w garniturach, zachwalającym potrawy. Artur nawet widział byłą prezydentową, która była najwidoczniej gwiazdą targów, oraz miała wręczać nagrody co lepszym producentom. Na samą imprezę nie miał zamiaru już zostawać, więc pożegnał matkę, wracając do siebie, do mieszkania przez pół miasta.
- Och Justyna... - mruknął do siebie, wchodząc do sypialni i kierując się do szuflady z bielizną. Zawsze mówił do matki po imieniu, gdyż sama ustaliła ten rodzaj bliskości między nimi. Musiał przyznać jej rację, że częściej traktował ją jak dobrą znajomą, a nie rodzicielkę, co niekiedy pomagało w kontakcie.
Założył pierwsze z brzegu, czyste bokserki, i jeszcze z ręcznikiem przerzuconym przez ramię usiadł do biurka. Odpalił laptopa i wyciągnął się po aparat, z którego chciał zrzucić zdjęcia. Matka namolnie go dziś prosiła, aby koniecznie jeszcze wieczorem je do niej wysłał. Nie rozumiał tego pośpiechu, żartując sobie, że pewnie chce poprawić sobie na nich twarz, aby na profilu na Facebooku prezentować się przed znajomymi jak najatrakcyjniej. Zaprzeczała, nawet go ganiąc, ale on już ją dobrze znał. W sumie wiedział, że chodzi o jakiegoś Tomka, z którym się spotykała, a o którego osobie jeszcze nic konkretnego mu nie zdradziła. Na wzmiankę o nim rumieniła się jak nastolatka, i Artur zaczynał się naprawdę obawiać faceta, który doprowadzał ją do takiego stanu. Wtedy też kategorycznie zabronił jej zachodzenia w jakąkolwiek ciążę, aby jego pozycja jedynego syna nie uległa zmianie. Lubił się z nią tak drażnić, a ona zawsze przyjmowała to wyzwanie, wraz z nim bawiąc się w tym wyśmienicie.
Ziewnął, przeglądając pobieżnie zdjęcia na ekranie komputera. W sumie już wiedział, że nic nie wyjdzie z wysyłania ich dzisiaj, gdyż w stanie zmęczenia nie odróżniał totalnie ich od siebie, nie mówiąc o wybraniu jako takich do pokazania.
- Justyna, nie wyrabiam... - uśmiechnął się pod nosem, jakoś tak bez namysłu naciskając ikonę do folderu z kolejnymi obrazkami Zatrzymał się w pewnym momencie, gdy zdjęciom z targów ustąpiły miejsca te nieco starsze, a których Artur nie zdążył zgrać. Wzrok mu się wyostrzył i uwagę, którą wcześniej skupiał na pragnieniu zakopania się już w łóżku, skierował automatycznie na pomieszczeniu jednej z pizzerni. Doskonale pamiętał ten dzień, to był początek stycznia, a tym samym czas zbliżających się egzaminów. Ze swoją paczką spotkał się tuż przed rozpoczęciem sesji. Wybrali się wtedy na pizzę, do jednej ze swoich ulubionych lokalów, pod mostem Poniatowskiego. Zdjęcie musiała robić Kinga, bo było lekko pochylone i rozmazane, mimo to dało się zauważył postacie, czyli jego, jeszcze z burzą rudych włosów, a obok niego Krzyśka. Jego chłopak mierzył metr osiemdziesiąt dwa wzrostu, więc byli prawie równi, miał jasne blond włosy i drobny uśmiech, który na zdjęciu widoczny był dość wyraźnie, tak samo jak pieprzyk nad wargą.
Siedzieli blisko, nie zdradzając w ogóle kim dla siebie są. Artur przez rok związku jakoś nauczył się to tolerować, chociaż na początku nie potrafił hamować się przed potrzebą dotykania Krzyśka w miejscach publicznych, nawet jeśli była to zwykła chęć złapania go za dłoń. Wyłączył podgląd, zamknął folder, odłączył aparat i zamknął laptopa, czując jak powraca ciężar wspomnień związanych z chłopakiem. Wstał od biurka, i zrzuciwszy wilgotny ręcznik na ziemię, położył się na łóżku, na plecach. Założył ręce za głowę i przymknął oczy, od razu przypominając sobie dzień, kiedy Krzysiek poinformował go o swojej decyzji.

***


Ferie zakończyły się dość szybko, chociaż dla Artura wolny czas trwał przez cały rok. Nieuwiązany na uczelni, nie był zobowiązany do zdawania egzaminów. Minął drugi dzień, kiedy wrócił z wyjazdu z Kingą i Jackiem z Zakopanego. Pogoda im dopisywała, więc i czas spędzony razem wspominał mile. Artur wrócił nieco poobijany, ale wszelkie stłuczenia i siniaki przyjmował z radością, gdyż świadczyły one o pełnym wykorzystaniu stoku.
Zegar w kuchni pokazywał za piętnaście dwudziesta. Dziś miał wpaść do niego Krzysiek, pierwszy raz po prawie trzytygodniowym niewidzeniu się, chyba, że przelotnie, wraz z całą paczką. Jego partner należał niestety do grupy studiujących, których termin sesji idealnie pokrywał się z wolnymi dniami. Z tygodnia został mu dzień wolnego, czyli dzisiejszy piątek, plus weekend, a od poniedziałku czekał go nowy semestr.
Artur otworzył lodówkę i wyjął sobie colę w puszce. Z pobliskiej restauracji zamówił jakieś lekkie danie, w razie gdyby Krzysiek przybył o pustym żołądku. Łyknął chłodnego napoju i podszedł do okna, spoglądając na zaśnieżone podwórko, ukrywające pod warstwą białego puchu to, co będzie razić w oczy wczesną wiosną. Już na samą myśl o tym skrzywił się. Rozpiął sweter, o oliwkowym odcieniu, czując, że w mieszkaniu zrobiło się już przyjemnie ciepło. Pod spodem miał zwykłą czarną bluzkę, oraz koszulkę w czarno-białą kratę. Nie lubił zimy, zawsze wydawało mu się, że zimno jakimiś tajemnymi sposobami wkradało się do jego dom i jemu pod skórę. Dziwne, że znosił to uczucie na stoku, w tym wypadku było to do przecierpienia, gdyż wiązało się to z ogromną przyjemnością zjeżdżania na snowboardzie. A porzucenie tego dla chłodu nie wchodziło w grę.
- Można by było coś z tym zrobić... - mruknął do siebie, w odbiciu okna przeczesując swoją rudą burzę włosów. Kinga ciągle coś mu tam trajkotała o zmianie koloru, ale puszczał to mimo uszu, mało zainteresowany takim kobiecymi sposobami upiększania się. Chociaż musiał przyznać, że nigdy nie przepadał za swoim kolorem, i gdy tylko widział swoją gębę w lustrze przewracał oczami. Więc może małe farbowanie zmieniłoby w końcu jego poranki? Drgnął, gdy usłyszał wyraźny dzwonek do drzwi, porzucając całkowicie rozmyślenia o włosach.
- Oo... jest – ruszył do domofonu, aby przyciskiem otworzyć Krzyśkowi główne wejście, jak i to wewnątrz bloku. Przez monitor widział jego szczupłą sylwetkę, nieco zaśnieżoną przez padający śnieg. Uśmiechnął się do siebie, w głębi ciesząc się, że w końcu mogą spędzić trochę czasu sam na sam. Niestety, Krzysiek ukrywał przed rodziną swoją orientację. Raz był w domu partnera, oczywiście jako kolega i już od samego początku wiedział, że odwiedziny u Krzyśka były złym pomysłem. Widział, jak rzuca nerwowymi spojrzeniami na swoją rodzinę, a przede wszystkim na ojca, jakby ten miał radar w głowie do wykrywania gejów. Niestety, więcej Artur się tam nie pokazał, w sumie nie chcąc być świadkiem tego, jak jego partner próbuje za wszelką cenę ukryć to, co ich łączy. Nie sprzeciwiał się jednak, akceptując jego wybór i poniekąd rozumiejąc go. Oczywiście, w głębi serca było mu przykro, ale próbował tego nie pokazywać.
Otworzył drzwi, i stanął w progu, patrząc na windę, którą miał parę kroków od mieszkania. Widział, jak czerwone cyfry zmieniają się, jak na jego gust zbyt wolno. W końcu dobiły do piątki i drzwi windy rozsunęły się z cichym świstem.
- Hej - przywitał się Krzysiek, wychodząc na korytarz, czerwony na twarzy od mrozu, strzepując śnieg zalegający na rękawach jego sportowej, czarnej kurtki. Jak zwykle ubrany raczej skromnie i bardzo prosto, w czapce nasuniętej niemalże na oczy prezentował się niepozornie. Zdjął ją szybkim ruchem, poprawiając nerwowo włosy i strzelając oczyma po korytarzu, czy czasem nie widzi go ktoś niepożądany. Uśmiechnął się dosyć blado i krótko, tylko na moment podnosząc oczy na Artura. Całe jego zachowanie wyrażało, jak bardzo niepewnym siebie był chłopakiem.
- No wchodź. - Artur uśmiechnął się do niego i przepuścił go w drzwiach, zamykając je, kiedy już znaleźli się w środku mieszkania.
Krzysiek rzucił się do zdejmowania cieknących butów, szybko pozbył się również kurtki, zostając tylko w wełnianym, szarym swetrze i granatowych dżinsach z grubego materiału. Potarł nieco zgrabiałe dłonie, zakłopotany. Nigdy nie potrafił odnaleźć się w mieszkaniu Artura, zawsze krygując się, żeby samemu wyciągnąć choćby szklankę z kredensu. Popatrzył na swojego chłopaka zaczerwienionymi, zielonymi oczyma, czekając na jego reakcję. Sam nie wszedłby nawet dalej do pokoju.
- Nieźle zmarzłeś. - Artur przytulił go, czując jak lekko drży. Objął go mocniej.
-Umm... Tak, trochę - wykrztusił chłopak, stojąc niepewnie w jego objęciach. Dopiero po chwili zreflektował się i uniósł dłoń, by pogłaskać go po ramieniu. - Co u ciebie słychać? - spytał, odsuwając się i na ułamek sekundy łapiąc jego spojrzenie. Nawet jeśli miał ochotę się przytulić, nie dawał tego po sobie poznać.
- Trochę się poobijałem na stokach, z Kingą i Jackiem. Chodź, zrobię ci herbaty. - Artur złapał go za dłoń i pociągnął w stronę kuchni. Chciał pocałować partnera, ale wiedział, że musi się pohamować. Puścił go i otworzył jedną z szafek, wyciągając spore pudełko z masą herbat owocowych. Wybrał poziomkową i wrzucił do kubka w niebieskie paski.
- Och, ale nic ci nie jest? - spytał Krzysiek, ciągnąc nosem. Wyjął z kieszeni spodni pomiętą chusteczkę i osuszył nos delikatnie, wybitnie uważając, by nie wydawać głośniejszych odgłosów. Usiadł na krzesełku, kładąc dłonie na kolanach i studiując fakturę swoich spodni. Widać było, że coś go gryzie, ale nie kwapił się do zwierzeń.
- Parę siniaków i tyle. - Artur włączył czajnik elektryczny, po czym po chwili wahania klęknął przed Krzyśkiem, dotykając jego kolan i próbując zajrzeć mu w oczy. - Wszystko dobrze? Coś nie tak z sesją?
- Nie, nie, wszystko w porządku - Krzysiek odparł pospiesznie. Pogłaskał nieśmiało dłoń Artura, spoczywającą na jego chudym kolanie, patrząc gdzieś w bok, na kafelki. - Dziękuję za herbatę, Artur - niemal wyszeptał, widocznie onieśmielony taką bliskością. - Bardzo ładnie pachnie.
- Cieszę się. - Mężczyzna patrzył na niego, doskonale widząc, że coś jest nie tak. Partner często bywał taki zamknięty, kiedy pokłócił się z ojcem, ale wtedy raczej nie wpadał do niego na noc. Nie potrafił jednak go naciskać, bojąc się, że zmusi go do czegoś, czego ten nie chciał. - A nie jesteś głodny?
- Nie, proszę, nie kłopocz się, jadłem obiad ze dwie godziny temu. Mama gotowała - powiedział nieco śmielej, zabierając ręce i sięgając po kubek. Niemal ukrył w nim swoją twarz, chuchając do środka i pozwalając kłębom pary uderzać sobie w oczy. Zamknął je szybko, delektując się zapachem. - Masz ochotę coś porobić? - spytał, przygryzając ładnie wykrojone, blade usta. Cały zresztą był bardzo jasny.
- Mam parę nowych filmów ściągniętych. - Artur podniósł się, wsuwając ręce w kieszenie spodni. W głębi siebie miał ochotę na seks, a nie na grzeczne oglądanie. Nic jednak nie mówił, nawet nie sugerował.
- Coś ciekawego? - Krzysiek wyprostował się na krześle. Na jego twarzy zagościł wyraźny wyraz ulgi, jakby zbyt intymny kontakt z Arturem sprawiał mu przykrość. Nie było tak jednak od zawsze. Dopił herbatkę, grzecznie wyrzucając saszetkę i odwracając się do niego tyłem by umyć kubek. Sprzątanie po sobie, a raczej zacieranie śladów było chyba jedyną rzeczą, jaką robił pewnie.
Artur odetchnął, z trudem odwracając wzrok od tego widoku. Oparł się o framugę drzwi, łapiąc swoją colę i popijając ją.
- Mam Sherlock Holmes: Gra cieni, Kod nieśmiertelności, Gra o tron i parę innych – wyrecytował, próbując skupić się właśnie nad przypomnieniem sobie tytułów.
- Fajnie - chłopak uśmiechnął się leciutko, wycierając szczupłe dłonie w ścierkę do naczyń. Miał bardzo długie, wąskie palce z wyraźnie grubszymi kostkami. - To na co masz ochotę? Ja obejrzę cokolwiek - powiedział, stając przodem do Artura i czekając, aż ten ruszy się z miejsca. Pod jego oczyma widać było zasinienia spowodowane chronicznym niewyspaniem. Potarł oczy wierzchem dłoni, opuszczając głowę i wyglądając przy tym jak bardzo nieszczęśliwy, mały chłopiec.
- Zaraz pokażę ci resztę, to coś się wybierze. - Artur posłał mu niepewny uśmiech, totalnie nie mogąc dziś ogarnąć zachowania partnera. Wydawał się czymś podłamany, tylko czym? - Chodź. - powiedział, i wyciągnął do niego rękę.
Krzysiek spojrzał na jego dłoń, walcząc ze sobą wewnętrznie. Rozterka odbiła się wyraźnie na jego twarzy, zdecydował się jednak i splótł z nim palce, ściskając je niemal rozpaczliwie. Patrząc na niego ciężko byłoby uwierzyć, że jest dorosłym mężczyzną. Na pewno nie dojrzałym, ale przecież fizycznie jak najbardziej dorosłym. Podążył za Arturem jak cień, nie puszczając jego ręki ze swoich chłodnych palców. Nawet gorąca herbata nie mogła ich rozgrzać.
Weszli do salonu, Artur posadził chłopaka na kanapie, a sam poszedł do pokoju po komputer. Wrócił po chwili i usiadł przed telewizorem, który stał tuż przed sofą. Zaczął podłączać do niego laptopa, gdyż zawsze tak oglądali filmy.
- A jak tam egzaminy? Pewnie padasz na twarz – rzucił Artur, klikając coś na klawiaturze.
- W porządku, nie jest źle. Pracy tyle, co zwykle, chociaż przy tej nawigacji satelitarnej się nasiedziałem sporo - odparł Krzysiek, opierając się niepewnie o poduszki. Podwinął nogę pod siebie, dotykając swoich lodowatych, pomimo skarpet, stóp. - A jak zespół? Co u Jacka?
- No gadałem z nim, jest jako tako zainteresowany, więc może coś ruszy niedługo. To co, bierzemy pana detektywa?
- Mhm jasne, co tylko chcesz - powiedział cicho, kuląc się bardziej w sobie. Przygryzł usta, zasłaniając na chwilę oczy dłońmi i wzdychając. Cały był jakiś nerwowy, nawet ręce miał spocone i lekko rozedrgane. Wcisnął je sobie między uda, próbując się uśmiechnąć do nadchodzącego Artura, gdy ten zgasił już światło i w pokoju zapanował intymny półmrok.
- Dobrze się czujesz? Może cię przewiało? - Dłoń starszego z mężczyzn spoczęła na jego czole, kiedy usiadł obok Krzyśka.
- Jezu, nie. - Chłopak jęknął cicho, zastygając w bezruchu. Odchrząknął, speszony gwałtownością swojej reakcji. - Nic mi nie jest Arti - dodał już spokojniej, ochrypniętym głosem. Naciągnął mocniej rękawy swetra, chowając w nich dłonie.
- Dobra. - Artur odetchnął ciężko, już nie mając pomysłów, co może być powodem jego zachowania. Usiadł wygodnie obok niego, zarzucając ramię za jego plecami.
Twarz Krzyśka najpierw zapłonęła z gorąca, by po chwili zblednąć zupełnie, kiedy poczuł na sobie jego rękę. Siedział zupełnie sztywno, wgapiając się w ekran telewizora, gdzie przebrany za kobietę Sherlock urządzał popisową strzelaninę w pędzącym pociągu. Westchnął cichutko, wycierając mokre ręce o materiał na swoich udach. Nie był w stanie wydobyć z siebie głosu.
Artur kompletnie nie mógł skupić się na filmie, cały czas czując jak Krzysiek jest spięty. Nachodziła go irytacja i niezrozumienie. Wiedział, że czasami się tak zachowywał, ale to mijało, dziś jednak odnosił wrażenie, jakby sama jego osoba to powodowała. Przygryzł wargę i zerknął na niego, ostrożnie go obejmując, jakby bojąc się, że zrobi mu krzywdę. Krzysiek niemal podskoczył, czując na sobie obejmujące go ramiona, by po chwili zwiotczeć zupełnie w jego uścisku. Zwiesił głowę, wtulając się bardzo nieśmiało w jego ramię i dyskretnie wdychając zapach swojego chłopaka. Ręce drżały mu strasznie. Przełknął głośno ślinę, kładąc dłoń na jego udzie.
Poczuł, jak ręka partnera delikatnie pociera jego ramię. Artur przysunął go bliżej siebie, będąc pewnym, że jest mu po prostu zimno. Cmoknął go w czoło, uspokajając się wewnętrznie, już tyle razy ćwicząc na nim cierpliwość. Krzysiek wcisnął się w niego śmielej, ignorując zupełnie film, Mycrofta, Moriarty`ego i mglisty Londyn. Serce biło mu jak oszalałe. Przełknął ponownie ciężką gulę w gardle, kładąc rękę na brzuchu partnera i całym sobą przypominając wystraszone zwierzę. Tak dawno się nie widzieli, a on zwyczajnie nie mógł się przemóc, pozbierać do kupy, uosabiając sobą obraz nędzy i rozpaczy.
- Krzyś... co się dzieje? - Artur objął go mocniej, odwracając się do niego. - Przecież widzę, że coś jest nie halo – mruknął spokojnie, i jakby dla podkreślenia tego ponownie cmoknął partnera w czubek głowy.
- Nic się nie dzieje - wydusił chłopak, wciskając mu dłoń pod bluzkę i drżąc wyczuwalnie na dotyk gołej skóry. Pogłaskał go bardzo wolno po boku, dotykając nosem jego szyi. Kilka gorących łez spłynęło mu po twarzy. Wytarł się o Arturowy sweter, rozmazując je sobie po policzkach. - Chcesz mnie? - szepnął mu na ucho. Jego oddech niemal palił, w przeciwieństwie do zimnych jak lód dłoni.

- Krzysiek, kurwa. - Artur może miał ochotę na seks, ale przecież nie był ślepy. Złapał partnera zdecydowanie za nadgarstki, wyciągając jego dłoń spod swojego ubrania. - Co się dzieje? - spytał stanowczo, puszczając go, czując, że za mocno go trzymał. Młodszy chłopak popatrzył na niego niemal panicznie, otwierając usta i nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Bladość jego twarzy była widoczna nawet w ciemności pokoju.
- Spokojnie - wydusił w końcu, próbując się ponownie przytulić. - Chcę porozmawiać... ale miałem nadzieję, że może będziesz chciał wcześniej się... odprężyć - dodał, cały speszony. - Widzę, że to był zły pomysł.
- O czym chcesz porozmawiać? - Artur odetchnął, ciesząc się w połowie, że Krzysiek w końcu zaczął mu coś wyjaśniać, chociaż poczuł niepokój odnośnie tematu rozmowy, który rzekomo chciał z nim poruszyć. Objął go odruchowo, zaciskając palce na jego skórze.
- O mnie... właściwie o nas - odpowiedział Krzysiek, zagryzając usta i kuląc się mocniej w sobie. - Myślałem dużo przez te trzy tygodnie... W ogóle, ostatnimi czasy dużo o tym myślałem... Artur... Ja... Tak mi źle! - wybuchnął w końcu, łapiąc go za ramię i przyciągając do siebie. Emocje na jego twarzy niemal krzyczały.
- Źle? - powtórzył za nim Artur, czując jak coś ciężkiego opada mu na dno żołądka. Przełknął z trudem ślinę. Myśli zaczęły mu biec w różne strony, przywoływać wcześniejsze sytuacje, słowa i gesty, które padły przez ten rok, kiedy byli ze sobą, próbując wśród nich znaleźć cokolwiek, co pasowałoby do miana złego. - Powiedz spokojnie o co chodzi, ok?
Chłopak odetchnął głucho, łapiąc Artura za dłoń i ściskając ją. Twarz miał mokrą i ściągniętą.
- Rozmawiałem z ojcem Tomaszem podczas ostatniej spowiedzi. Wytłumaczył mi pewne rzeczy... Artur... Nie dostanę rozgrzeszenia, jeśli dalej będę się z tobą spotykać - powiedział w końcu, z śmiertelnie poważną miną, cichym, zrezygnowanym głosem. - Ja sam nie wiem, co powinienem zrobić. Mam wrażenie, że to wszystko jest jakąś karą dla mnie... Albo próbą. Nie potrafię żyć bez Boga. Nie widzę sensu w takim życiu - spojrzał mu głęboko w oczy, szukając w nich zrozumienia.
Artur spojrzał na niego, będąc pewnym, że to, co właśnie usłyszał to żart, albo cokolwiek innego, ale na pewno nie to, co padło z ust jego partnera.
- Zaraz... że co? - wykrztusił, wcześniej nie przypominając sobie, aby Krzysiek cokolwiek mówił w związku z jakimś księdzem, a tym bardziej o tym, że ich związek jest bezsensowny.
- Chciałbym zrobić przerwę w naszej... relacji - dodał Krzysiek, spuszczając głowę i ściskając jego palce w swojej dłoni. - Nigdy nie dowiem się kim naprawdę jestem, jeśli stale będziemy się spotykać. To mąci mi w głowie - wyznał, robiąc zbolałą minę. - Moglibyśmy odpocząć od siebie, kilka miesięcy, i ja bym zobaczył, co powinienem zrobić, przemyślałbym to wszystko sam... Nie potrafię ogarnąć tego wszystkiego, kiedy jesteś obok, dotykasz mnie, wariuje zupełnie... Artur - szepnął zachęcająco, patrząc mu w oczy z nadzieją, nie przestając głaskać jego palców w swoich dłoniach.
- Jak to nie wiesz kim jesteś? Przecież już sobie odpowiedziałeś na to pytanie - sapnął Artur, próbując na poważnie brać wyznanie Krzyśka. Był pewny, że to tylko chwilowe, a ten cały cyrk zaraz zniknie, bo przecież to nie mogło dziać się na serio. - Sam powiedziałeś, że wariujesz przy mnie, a jakbyś nie chciał, to przecież nie byłbyś ze mną. Ale jesteś.
- Bycie z tobą koliduje z moją wiarą. Nie widzę rozwiązania, które mogłoby pogodzić te dwie rzeczy. Kiedy zaczynaliśmy, byłem jeszcze naprawdę smarkaczem... Ale wiele się zmieniło przez ten rok. Jak mogę dalej obrażać Boga tym, co robię z tobą? Co ty robisz ze mną... Nie umiem przez ciebie myśleć! - krzyknął, dając upust swojej frustracji i strachowi. Oczy Krzyśka lśniły determinacją.
- Co? - Artur zmarszczył brwi, nie wierząc w to, co właśnie usłyszał. Jego osoba sprawiała, że jego facet źle się czuł, bo on chciał jak najlepiej dla niego? I skąd u niego taki silny pociąg do wiary? Artur miał ochotę się zaśmiać, dochodząc do wniosku, że kompletnie nie zna Krzyśka. Puścił go, nagle czując się mało komfortowo, że go trzyma. - Z tego co wiem, to Bóg kocha wszystkich, a nie tylko wyjątki. Więc jak uczynił mnie i ciebie pedałem, to raczej nie z powodu zabawy, nie uważasz?
- Artur, to nie tak! - Krzysiek w przypływie rozpaczy złapał go za ramię. - To może być dla nas próba! Dla mnie i dla ciebie, czy jesteśmy godni Jego miłości. Ja nie chcę się z tobą rozstawać, ale moglibyśmy, gdybyś się zgodził oczywiście... Zrobić coś na kształt separacji. Kilka miesięcy. Do początku przyszłego semestru. Uwierz mi, proszę, ja muszę odnaleźć właściwą drogę, a nie uda mi się kiedy ty ciągle mnie... kusisz.
- A pomyślałeś co ze mną?
- Och... ja - zaciął się chłopak, patrząc na niego przepraszająco. - Możesz... uprawiać seks z innymi jeśli... będziesz tego potrzebował.
Artur patrzył na niego z niedowierzaniem, czując się dotknięty tą uwagą. Wychodziło na to, że tylko o jedno mu chodzi. Ja pierdolę, przeklną w duchu, mając ochotę zapalić. Z tego, co zdołał sobie przypomnieć, jakąś paczkę miał w apteczce. Podniósł się z kanapy, będąc pewnym, że z każdym kolejnym słowem będzie jeszcze gorzej.
- Artur! - Krzysiek krzyknął za nim, zrywając się z siedziska i idąc w ślad za nim. Złapał go za bok, zatrzymując i obracając ku sobie. Cały aż chodził z nerwów, usta drżały mu wyraźnie, dając do zrozumienia jak ciężka jest dla niego ta rozmowa. - Nie chcesz mnie już? - spytał ochryple, marszcząc brwi w bolesnym skurczu.
- Po prostu mnie zostaw. - Artur dość mocno wyszarpnął się, i nie czekając na reakcję chłopaka ruszył w stronę kuchni. Wewnątrz aż się gotował, i musiał zrobić cokolwiek, aby się uspokoić, by nie powiedzieć czegoś nieprzyjemnego. Gdzieś w środku nadal miał na uwadze dobro partnera. Wyciągnął z półki na leki paczkę, którą kiedyś dla żartów zabrał Rudej. Najwidoczniej miała zostać wykorzystana w trudniejszych chwilach, niż te kiedy to dziewczyna kłóciła się o byle co z Jackiem, wypalając wtedy papierosa za papierosem. Zapalił i zaciągnął się, próbując opanować to, co działo się w jego głowie i sercu. Jebana rozpierducha, pomyślał cynicznie.
Krzysiek opuścił bezradnie ręce, stojąc jak słup w korytarzu i gapiąc się na znikające plecy Artura. Wolno powlókł się za nim do kuchni. Oczy miał czerwone, policzki mokre od łez, najwyraźniej nie potrafił już pohamować emocji.
- Nie odtrącaj mnie... Daj mi czas - wydusił przez zaciśnięte gardło, podchodząc do niego blisko i patrząc smutnymi oczyma. Usta poczerwieniały mu od płaczu. Widać było jak na dłoni, jak bardzo przeżywa tą sytuację.
Artur zaciągnął się mocniej, zwracając wzrok na niego i próbując nie krzyknąć. Czuł się kompletnie rozbity. Z jednej strony miał ochotę Krzyśka po prostu wywalić za drzwi, ale z drugiej wręcz drżał wewnątrz, widząc go w takim stanie. Nie odpowiedział, kończąc jednego papierosa i zaczynając drugiego. Pomieszczenie powoli zaczynało wypełniać się dymem i zapachem tytoniu.
- A jaki mam wybór? - powiedział ochryple, patrząc na partnera z pretensją.
- Boje się, że pokochasz kogoś przez ten czas - mruknął Krzysiek, łapiąc jego t- shirt na wysokości brzucha i mnąc go w palcach. Zwiesił głowę, ciągnąc żałośnie nosem i wolno przesuwając dłonią po boku partnera, nie umiejąc mimo wszystko powstrzymać się od dotyku. Inną sprawą było to, że od prawie dwóch miesięcy unikał seksu jak ognia. - Ja... nie byłbym w stanie - wykrztusił w końcu, czerwieniejąc mocno na twarzy i zabierając rękę. Potarł mocno oczy, odsuwając się od Artura, speszony własnym wyznaniem.
- Kurwa! - krzyknął Artur ze złością, patrząc na niego z wyrzutem. Czy on w ogóle wiedział, co mówi? Zacisnął palce na kuchennym blacie, czując, że spokój w ogóle nie nadchodzi, a wręcz odwrotnie, z każdym wyznaniem Krzyśka oddala się co raz bardziej.
Chłopak zrobił okrągłe z przerażenia oczy, wycofując się bardziej z kuchni i drżąc na całym ciele z nerwów. Dłonie latały mu absolutnie bez jego woli, wargi dygotały, mimo że próbował je zaciskać. Zaczął pospiesznie ubierać kurtkę i buty, nie zawiązując ich nawet i nie zapinając się. Widać było, że wszystko o czym marzy to ucieczka.
- Zadzwonisz, jak zdecydujesz? - spytał, stojąc na miękkich nogach i wyglądając jakby zaraz miał się przewrócić.
Artur przez chwilę patrzył w blat, nie odpowiadając. Całym sobą próbował się uspokoić, doskonale wiedząc, że nie pozwoli mu wyjść o tej godzinie, w taką pogodę, w takim stanie. Na pewno nie miał zamiaru wierzyć w słowa Krzyśka, że ich związek był bezsensowny. Może on tak uważał, ale nie Artur. Wyrzucił wypalonego peta do zlewu, od razu podchodząc do partnera i rozpinając mu kurtkę. Z salonu nadal dolatywały do nich dźwięki z filmu.
- Śpisz w moim łóżku, ja w salonie – mruknął, totalnie zrezygnowanym głosem.
Krzysiek rozpłakał się na nowo, pozwalając łzom płynąc wolno po twarzy. To, co działo się w jego głowie stanowiło wielką zagadkę, nietrudno było jednak zgadnąć jak bolesne musiało to być dla chłopaka.
- Twoje łóżko pachnie tobą - wykrztusił, niemal się zachłystując. - Nie mógłbyś... Nie moglibyśmy... na pożegnanie? - powiedział nieskładnie. Łzy grube jak grochy spłynęły mu do ust, kiedy wspomniał o pożegnaniu. Ból psychiczny był nie do zniesienia.
- Przestań Krzysiek, przestań... - Artur napiął całe ciało, czując ból w klatce piersiowej. Ból na widok chłopaka i jego słów, które chyba w jego obecnym stanie padały bez namysłu. Uniósł dłoń i starł jego łzy, samemu mając mętlik w głowie, kompletnie nie wiedząc co uczynić dalej.
Krzysiek szybko odnalazł przegub jego ręki, całując go gorącymi od płaczu wargami. Niemal słaniał się na nogach, patrząc na Artura cierpiącymi oczyma. Potargane, krótkie włosy dopełniały na wskroś żałosnego obrazka. I jeśli w głębi serca Artur planował uczynić coś zupełnie innego, tak w tej sytuacji nie był w stanie, sparaliżowany emocjami, które biły od Krzyśka, a na które nie potrafił być obojętny. Przygarnął go zdecydowanie do siebie i mocno przytulił, prawie miażdżąc w ramionach, jakby chciał, aby chłopak w końcu się opamiętał i dał spokój z tym całym cyrkiem związanym z Bogiem, wiarą i czymś tam jeszcze. Krzysiek wtulił się w niego całym sobą, mocno zaciskając powieki i otaczając jego szyję ramionami.
- Sam widzisz, ja nie wiem co mam zrobić! Mam w głowie taki mętlik, Artur... Ja muszę, zrozum, inaczej nigdy to się nie uspokoi. Tak bardzo jest mi wstyd! Przepraszam cię za to wszystko - zapłakał, pokrywając jego skroń i szczękę krótkimi, gwałtownymi pocałunkami.
Artur przełknął z trudem ślinę, czując się jak uczestnik kiepskiego spektaklu, do którego zagrania zmuszono go siłą. Zamknął oczy, próbując opanować ból wijący mu się pod skórą, w miejscach gdzie wargi partnera składały gorącą pieszczotę.
Tamtego wieczoru, wbrew wewnętrznemu głosowi, oddał się złości i upokorzeniu, jakie narodziły się po słowach Krzyśka. Za wszelką cenę pragnął rozładować te wszystkie negatywne emocje, tak brutalnie poczynające sobie z jego sercem, dlatego tej nocy zajął się partnerem znacznie brutalniej, niż zwykle. W głębi siebie szaleńczo wierzył, że z nastaniem poranka znikną wszelkie wątpliwości, które targały Krzyśkiem odnośnie swojej wiary, jak i ich związku, że ta noc pokaże mu, co traci przez to ciągłe wahanie. Niestety, nic takiego nie nastąpiło, i zorientował się w tym od razu, widząc jak partner rano wysuwa się z jego objęć, w których trzymał go przez całą noc, jakby nie chcąc dopuścić do jego ewentualnej ucieczki. Artur był zły na siebie, że tak go wtedy potraktował, że kierując się złością na niego zmusił go do ostrzejszego stosunku, za którym przecież nie przepadał. Niestety, nic nie mógł na to poradzić, przez dwa miesiące Krzysiek nie dawał mu dostępu do siebie i dopiero teraz rozumiał, z czego to wynikało. Żałował, że wcześniej nie dostrzegł tego, co się z nim działo, może wtedy miałby jakiś wpływ na jego decyzję, a to, co się stało wyglądałoby zupełnie inaczej, może i ból nie byłby tak przeszywający.
Rano zaczęli rozmawiać, a raczej Artur słuchał i kiwał głową, nie dopuszczając do siebie głosu, który na wszelkie warunki Krzyśka głośno się sprzeciwiał. Uciszył go jednak, nie chcąc tworzyć nowych problemów i przeszkód na drodze partnera. Widząc jego spokojną twarz i ulgę malującą się na niej, kiedy wychodził z mieszkania, nie miał odwagi uświadamiać go, że właśnie zamknął Artura w ciasnej klatce emocji, w której będzie się dusił do jego powrotu.
Tamten okres, i kolejne trzy miesiące były dla Artura dość trudne, gdyż zmagał się z niewidzialnymi duchami swoich słabości, które urzeczywistniły się za sprawą Krzyśka. Artur wciąż szukał w sobie tego, przez co zawiódł jako partner. Znajdował masę rzeczy, lecz ów lista nie miała końca, wtedy też wyrwał się z dusznego miasta, tak przesiąkniętego osobą Krzyśka. Miesiąc tułał się po całym kraju, zwiedzając bez celu napotkane miasta i okoliczne wsie. Pomogło mu to, bo gdzieś za sobą zostawiał ten smutek i złość, które żywo w nim mieszkały po rozstaniu z Krzyśkiem, nie pozwalając mu na chwilę wytchnienia. Wrócił nieco silniejszy, z większą dawką energii na przeciwstawienie się temu wszystkiemu, co kiedyś miało tak silny związek z partnerem. Pomógł mu też Jacek, który częściowo informowany przez Kingę o tym, co stało się między Arturem i Krzyśkiem, tak naprawdę mając to gdzieś, pewnego dnia oświadczył Arturowi, że znalazł idealne miejsce na ich próby zespołu. Terapia muzyką okazała się sukcesem, bo umysł Artura całkowicie został przez nią pochłonięty, pozwalając mu stworzyć świat, który w ogóle nie nawiązywał do Krzyśka.
I trwało to nadal, jednak teraz, kiedy prawie kończyły się wakacje, a tym samym okres ich rozstania, Artur zaczynał odczuwać wewnętrzny niepokój na zmiany, które mógł wprowadzić powrót partnera. Nie chciał tego w duchu, nie chciał budowania na nowo swojej psychiki, świata i relacji z innymi dookoła. Teraz, żyjąc bez Krzyśka, musiał zauważyć jak męczył się w ich związku, próbując hamować swoją prawdziwą naturę, mając cały czas na uwadze dobro partnera. Oczywiście, było też w tym dużo ciepła, chwil, które zapadły mu w pamięci, ale musiał przyznać, że czuł się lekki na duchu bez niego. Gdzieś w wewnątrz, czuł jednak ciężar na sercu, który sam Krzysiek tam pozostawił na czas swojej nieobecności. Kamień obietnic i deklaracji, które Artur mu przyrzekł.