Cienie 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 09 2011 18:07:14
Wszystko wydawało się bezbarwne, kiedy wracał do domu ulicami Rhiminee. Bezbarwni byli ludzie, których mijał nieprzytomnie po drodze. Nie widział wokół siebie nic, bo przed oczyma miał jeden obraz, utrwalony tam chyba na zawsze- wyraz oczu Aleca...
Szedł wolno, głównie dlatego, że wciąż jeszcze czuł się słabo, a przecież od momentu, kiedy odzyskał przytomność, leżąc zziębnięty na schodach, minęło już sporo czasu.
- Czy to możliwe? - wciąż zadawał sobie pytanie. Ale w jego umyśle wciąż panowała
pustka. Nie pamiętał nic. Przypuszczał, nie, wiedział, że został zaczarowany, lecz...Co wtedy zrobił? Czy otumaniono go na tyle, by zdradził, na tyle, by zabił?...
Myśli chaotycznie pulsowały mu w głowie. Nie miał żadnych odpowiedzi...
Zatrzymał się przed drzwiami domu, który wynajmowali wraz z Alekiem na czas pobytu
w mieście.
- Wiedziałem, że nie powinniśmy tu wracać- pomyślał mimowolnie - Wiedziałem, że
nie przyniesie nam to nic dobrego.
Wspomnienia ostatniego dnia wymieszały się z innymi wspomnieniami, tymi sprzed ponad roku, kiedy stanął pod drzwiami gospody "Pod Kogucikiem" i wiedział już, że zmieniło się wszystko, choć nie miał jeszcze pojęcia ogromu tej zmiany. Przeszłość wywołała na jego ustach gorzki grymas.
Sięgnął do klamki, lecz zawahał się jeszcze, pytając samego siebie, czy ma co powiedzieć Alekowi, który najprawdopodobniej czeka wewnątrz. "Witaj, tali, nie przejmuj się tym, co widziałeś, bo tylko poszedłem z obcym facetem do łóżka, potem zabiłem go, a ponadto najpewniej wyjawiłem komuś kilka sekretów, które on chciał znać? A wszystko to najprawdopodobniej pod wpływem czarów? Ale nic nie pamiętam, więc jestem niewinny...
Niewinny..."
- Cholera- zaklął uderzając pięścią we framugę drzwi, po czym zdecydowanie szarpnął
za klamkę. Wszedł do holu, który był pusty i cichy, a potem z mocno bijącym sercem wbiegł na schody prowadzące do ich sypialni na piętrze. Z każdym mijanym stopniem czuł jak potężna siła ściska mu piersi, uniemożliwiając oddychanie.
- Illiorze, spraw, żeby zechciał... - modlił się bezgłośnie- Żeby zechciał...
Z odległości paru kroków usłyszał dźwięk rozmowy, dobiegający zza drzwi pokoju.
Zbliżył się ostrożnie, próbując wychwycić jej sens.
- Alecu, zastanów się jeszcze...- to głos Beki, smutny, stłumiony -Przynajmniej go
wysłuchaj
- Nie, Beka.Czasem nie trzeba nic mówić.Czasem jest za późno na słowa.Czasem jest na nie za wczesnie.Muszę wyjechać....
"Wyjechać?"
Czy rzeczywiście to usłyszał z jego ust?
"Nie!"
Poczuł jak silna obręcz strachu zaciska się na jego sercu - Nie...
Nie panując nad myślami wpadł do pokoju.
Beka stała w kącie, wzrok miała spuszczony i unikała jego oczu. A Alec... Alec stał przy łóżku, ich wspólnym łóżku, a przed sobą miał torbę podróżną, do której chował teraz swoje rzeczy. Seregil zamarł wstrząśnięty tym widokiem. Beka poruszyła się niespokojnie, a potem skierowała się w stronę drzwi.
- Pójdę już - powiedziała- Powinniście porozmawiać.
Kiedy tylko drzwi się za nią zamknęły Seregil wziął głęboki oddech i wyprostował się. Alec nie przerwał pakowania. Był odwrócony plecami i tylko sztywno napięte mięśnie zdradzały, jak jest wzburzony. Przez chwilę w komnacie panowała cisza. Seregil przeczesał włosy palcami i zbliżył się do okna.
- Co robisz?- zapytał najspokojniej, jak mógł
Alec nie odzywał się przez dobrą minutę i mężczyzna pomyślał, że nie dostanie już odpowiedzi na swoje pytanie, kiedy dobiegł go cichy głos.
- Wyjeżdżam.
"Wyjeżdżam" tylko tyle...
- Alecu...- zaczął Seregil najspokojniej jak mógł, odwracając się do niego - Proszę...
Chłopak odwrócił się tak gwałtownie, że jego torba spadła, a rzeczy tam spakowane rozsypały się.
- Nie! - krzyknął- Nawet nie próbuj...
Kucnął przy stercie swoich rzeczy. Seregil przez chwilę patrzył, jak Alec nerwowo wrzuca ubrania z powrotem do sakwy. Zbliżył się o krok i położył dłoń na jego ramieniu. Wyczuł jak mięśnie Aleca sztywnieją pod jego ręką.
- Proszę, Alecu, to nie tak...- spróbował jeszcze raz, lecz nie dokończył, bowiem
Alec poderwał się gwałtownie i uderzył go w twarz. Seregil poczuł jak policzek piecze go od ciosu i bardzo powoli skierował spojrzenie na przyjaciela. Alec stał wstrząśnięty, a jego szeroko otwarte oczy miały dziwny,niemal szaleńczy wyraz. Jednak zanim Seregil zdążył jakkolwiek na to zareagować, chłopak odwrócił się i podjął pakowanie. Seregil stał w milczeniu, patrząc jak Alec nerwowymi ruchami zgarnia swe ubrania do torby i czuł, że musi coś powiedzieć, lecz słowa jak na złość nie chciały mu przejść przez usta. W końcu Alec spakował już wszystko. Seregil spostrzegł jak pusty wydaje się pokój, kiedy znikły jego rzeczy, do tej pory zazwyczaj porozrzucane w pewnym nieładzie. Smutek ścisnął mu gardło.
Alec przez chwilę jeszcze klęczał na ziemi w bezruchu, zbierając w sobie siły aby wstać i odejść, zaciskając bezsilnie dłonie w pięści. Te same dłonie, do których dotyku tak bardzo Seregil teraz tęsknił, te same dłonie, których dotyk tak często koił jego koszmary i przynosił miłość. Te same dłonie, które teraz zadały mu ból.
W końcu Alec wstał i unikając jego spojrzenia skierował się ku drzwiom. Seregil poczuł, jak jego serce wyrywa się za nim, a w piersi rośnie krzyk "Nie odchodź!..." Lecz milczał. Nie miał prawa za nim wołać, bo nie miał do powiedzenia nic prócz "Jestem winny. Jestem winny zdradzie". Alec wstrzymał się jeszcze, jakby czekając na słowa, które nie zabrzmiały, a potem wyszedł, nie odwracając się za siebie. Seregil zostawiony sam sobie, w ogromnym pustym domu, osunął się na ziemię, a po jego policzku spłynęła wolno jedna łza. Jego puste oczy skierowały się w stronę wpółotwartych drzwi, a zdrętwiałe usta wyszeptały
- Nie odchodź. Jesteś wszystkim, co mam...