Eliksir słodko-gorzki 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 08 2011 14:13:10
Mojej przyjaciółce, kochance, bratniej duszy i...becie
dziękuję za wszystko, Fu. Kocham cię.








"Dar"




Hermiona rzuca mi krytyczne spojrzenie
- Myślę, że powinieneś uklęknąć
- Czy to część rytuału?
- Nie, ale świadczyłoby o pokorze - odpowiada, popychając mnie na podłogę.
Klękam na zimnych, wilgotnych płytkach, ciągnąc ją jednocześnie za rękaw, by klękła obok mnie - prosto w kałużę, której nie zauważyłem.
- No, teraz będą podwójnie pod wrażeniem - mówię.
Hermiona pokazuje mi język, ale zaraz poważnieje. Głupio się czuję, tak klęcząc z nią w łazience Jęczącej Marty. Dobrze, że Hermiona zabezpieczyła chociaż drzwi zaklęciem, wiec nie ma szans, by ktoś nam się tu napatoczył. Chociaż prawdopodobnie, nie tyle chodziło w tym o mnie, co o dobro tajemniczej istoty, którą zamierzamy przywołać. Jak wyniknęło bowiem z badań Hermiony, dyskrecja jest jednym z niezbędnych warunków. Ponadto wszyscy świadkowie muszą być czarodziejami, a 'kandydat' musi umieć prawidłowo wymówić imię owej istoty. Hermiona sądzi, że ten stwór jest czymś w rodzaju złośliwego chochlika, ponieważ odmowa przyznania Daru stała się już powszechnym tematem żartów wśród niedoszłych Animagów. Staram się nie robić sobie nadziei, Hermiona ma najprawdopodobniej rację. Jak zwykle.
- Ok, czyli co? Mam go po prostu zawołać?
- Tak. I to tak szybko jak to możliwe, jeśli mogę prosić - Hermiona krzywi się na swoje mokre kolana.
- Po prostu imię, czy...? - pytam zdenerwowany
- Spokojnie, Harry. Tylko zbieramy informacje - chichocze - Nie sądzę, żebyś miał jakąś szansę
Wydaje mi się, że powinienem jednak spróbować - tak na wszelki wypadek. Zamykam oczy, by się uspokoić. Nie ma żadnej inkantacji, żadnego zaklęcia, rytuału, wierszyka nawet. Mam po prostu wypowiedzieć imię. I właśnie to wydaje się takie dziwne.
Kiedy Hermiona po raz pierwszy powiedziała mi o swoim wypracowaniu z transmutacji, byłem pewien, że w tym wszystkim musi być jakiś haczyk. Bo to niby ma być wszystko? Po prostu prosisz? Przemieniają cię w swego rodzaju super-Animaga i co? Umierasz powoli w strasznych mękach, czy jak? Hermiona nie byłaby sobą, gdyby mnie nie wyprowadziła z błędu w najdrobniejszych nawet szczegółach. Wychodzi bowiem na to, że Dar nie sprawia, ze stajesz się Animagiem. Możesz dowolnie zmieniać kształt. Jesteś w stanie przybrać formę wszystkiego co żyje. Pomimo, że dar sam w sobie nie ma nic wspólnego z zaklęciami, istnieje czar na krótką chwilę ujawniający prawdziwą naturę zmiennokształtnego. Tyle, że żadna siła nie jest w stanie go zmusić, by powrócił do swojej prawdziwej formy. Ponadto, wszystkie książki, które przeczytała twierdziły, że nie ma efektów ubocznych.
- Powtarzaj za mną - instruuje mnie - O-sulc-dhnel-gen-zin
Wymawiam to jak najdokładniej i spoglądam na nią z niepokojem
- Dobrze?
Kiwa głową. Biorę głęboki wdech
- Osulc-dhnelgenzin, chciałbym z tobą porozmawiać, proszę.
Nic się nie dzieje. Wiedziałem że to za piękne, żeby mogło być prawdziwe. Hermiona rzuca mi wymuszony uśmiech
- Widzisz, nawet złośliwy choch...
Nagle, tuż przed nami pojawia się dziwny stwór. Hermiona piszczy i odskakuje w tył. Nie mam pojęcia, jak to coś się tu dostało - nie było odgłosu aportacji, żadnego błysku światła, czy obłoczku dymu. W każdym bądź razie, to coś wygląda jak skrzat domowy, tylko trochę wyższe, z mniejszymi uszami i ciemniejszą skórą. Staje przed nami z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
- Cześć - witam się słabo.
- Jakieś aparaty? - stworzenie pyta szorstko
- Żadnych aparatów - odpowiadam.
- Nie, oczywiście, ze nie! - Hermiona wchodzi mi w słowo
- Czary rejestrujące?
- Nie.
- Mam nadzieję, że jest jednostronne - stwór pokazuje na popękane i poplamione lustro
Hermiona spogląda na lustro z przerażeniem w oczach
- Biorąc pod uwagę, że to toaleta publiczna, tez mam taka nadzieję!
- Ale skoro nie możesz za to ręczyć..- stworzenie patrzy na nią podejrzliwie.
- Nie, czekaj! - mówię wyciągając różdżkę, ale Hermiona jest juz krok przede mną, a jej różdżka wycelowana w lustro.
- Coloro viridus! - i staje się ono mętno-zielone.
- Cóż, mało eleganckie, ale skuteczne - istota uśmiecha się krzywo.
Rzucam Hermionie zaintrygowane spojrzenie i mówię, poruszając jedynie ustami "Zielone?"
Wzrusza ramionami i szepce
- Pasuje do wystroju.
Nagle, przy odgłosach dramatycznego plusku podłoga pokrywa się wodą. Czuje, jak nasiąkają mi spodnie i dolna połowa szaty.
- Coście zrobili z moim lustrem? - zawodzi Marta, wyzierając przez drzwi swojej kabiny.
- Spokojnie, Marto, nie denerwuj się - przemawia do niej Hermiona.
Stwor spogląda zdegustowany na swoje mokre stopy. Marta nadal lamentuje, więc Hermiona zapewnia ją, że zmiana lustra jest tylko tymczasowa.
- Wstań - mówi do mnie stwór - Niewygodnie mi od samego patrzenia na ciebie.
Wstaję niezręcznie, a Marta przestaje zawodzić i przygląda mi się z duuużym zainteresowaniem.
- No wiec, tak dokładnie, to dlaczego wezwałeś mnie do tego odrażającego miejsca?
- Hermiona powiedziała, że mógłbyś mi pomóc... nadać mi... - tracę wątek, bo nagle zdaje sobie sprawę, że Marta gapi się na moje ociekające wodą spodnie. Przepływa obok mnie i zawisa w powietrzu tuż za mną. Czy może być jeszcze gorzej? Hermiona załamuje ręce. - Dar. - udaje mi się w końcu wykrztusić.
- Dlaczego?
- Cóż, jestem w pewnym sensie... sławny.
- A tak, straszny ciężar - stwór stwierdza sucho.
Czuję jak zaczynają mnie palić policzki, ale złoszczenie się w niczym mi nie pomoże. Moje szanse i tak przedstawiają się marnie. Nikt nie otrzymał Daru od prawie 400 lat.
- Gdybym mógł się przemieniać, miałbym znacznie więcej swobody.
- Są prostsze sposoby maskowania się
Marta przepływa dokładnie pomiędzy stworzeniem a mną, wciąż gapiąc się na moje spodnie!
Usiłuję owinąć się szatą - klasyczna poza Snape'a, nawet gorsza.
- Dosyć tego Marto!- mówi Hermiona, bardzo przypominając tonem panią Weasley.
- Ja tylko patrzyłam - stwierdza smutno Marta, przesączając się jednocześnie przez stwora, który wcale nie reaguje. Po prostu przygląda mi się niecierpliwie.
- Dar, proszę pana - wyrzucam z siebie i dopiero w tym momencie uświadamiam sobie, że mimo iż to coś jest gołe, nie potrafię rozpoznać płci. mam nadzieje, ze go (jej?) nie uraziłem.- .uh, proszę pani, pana....
Stwór znowu uśmiecha się krzywo (to tak apropos Snape'a)
- Trochę jeszcze czasem brakuje ci jaj, nieprawdaż, Harry Potterze?
Teraz to już chyba rumienię się aż po kołnierzyk. Nawet mityczny stwór wie kim jestem!
- Oooooooh, trochę brakuje, ale ma za to całkiem niezły tyłeczek - komentuje Marta, wpływając do swojej toalety
- Marto! - syczy Hermiona, również ogniście czerwona na twarzy.
Marne szanse, żebym teraz dostał Dar. Nadal jednak równie dobrze mogę wyjaśnić, dlaczego go chciałem i jak bym go wykorzystał. Biorę głęboki wdech
- Chcę po prostu być sobą...
Zanim nawet mogę skończyć słowo 'sobą', stwór macha ręką, by mnie uciszyć.
- Tak, tak, dziękuję, bardzo poruszające. masz Dar.
- Co? - mówi głucho Hermiona
- Kiedy wszyscy wiedzą...- i wtedy to do mnie dociera - Co?!
Jestem zszokowany.
Jestem wstrząśnięty.
Jestem zmiennokształtnym!!!
- Dziękuję!
- Ależ proszę bardzo - nieznaczny, suchy ukłon
Oglądam swoje ręce i stopy, nie do końca pewien, czego tak naprawdę szukam - coś przecież chyba powinno być inaczej. Stwór wygląda, jakby zaczynał się dobrze bawić.
- Jak mam to robić? - pytam.
- Jesteś zmiennokształtnym - odpowiada wzruszając ramionami, jakbym pytał o najprostszą rzecz na świecie - Po prostu zmieniasz kształt
- A jest do tego jakaś instrukcja?
- Po pierwsze: twoje, ahem, ubranie - patrzy zdegustowany na moje szaty - nie przemienia się razem z tobą. Po drugie: im dłużej pozostajesz w określonej postaci, tym bardziej komfortowo się w niej czujesz, wiec, o ile nie planujesz - wzrusza ramionami - zmiany planów - trzymaj rękę na pulsie.
Patrzę znów na swoje ręce. Powoli je obracam i poruszam palcami. Nadal nie jestem do końca pewien, co dokładnie mam robić. Hermiona już od dłuższego czasu unosi rękę, jak na lekcji, ale ponieważ ją ignorujemy, w końcu się odzywa
- Proszę pana!
Stwor rzuca jej długie, cierpiętnicze spojrzenie
- Harry dostał Dar?
- Najwyraźniej ci to przeszkadza - mówi kwaśno istota
- Ależ nie, wcale! - wydaje się być urażona, pociera grzbiet nosa, jakby w przeczuciu nadchodzącej migreny - Miałam tylko na myśli, dlaczego Harry? Dlaczego nie miliony innych, którzy prosili?
- Bo go potrzebuje. Inni nie.
Marta wynurza się ze swojej kabiny
- Mogę ja też dostać Dar?
Stwór nawet nie zadaje sobie trudu, by się odwrócić
- Duchy są kompletnie bez znaczenia!
Marta jak zwykle uderza w płacz.
- Czyli nie lubicie wody, tak? - nurkuje w swojej toalecie, a stworzenie znika.
Ułamek sekundy później ogromna fala obmywa ścianę z lustrem i odbijając się od niej zalewa nas do polowy ud. Hermiona spogląda na chronione zaklęciem drzwi, które obecnie powstrzymują dobre kilka stóp wody.
- Filch chyba dostanie zawału.
Nadal jestem zszokowany, że otrzymałem Dar, jednocześnie boję się, że za chwilę wszystko to okaże się jakimś głupim żartem. Nie czuję się przecież w żaden sposób inaczej. Z jakiegoś bliżej nie wyjaśnionego, zwariowanego powodu, przychodzi mi do głowy biedronka. I nagle, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że się przemieniłem, ani tym bardziej, jak to zrobiłem, czuję że trzepoczę skrzydełkami tuż przed twarzą Hermiony, która wydaje mi się tak ogromna, że ogarniam wzrokiem co najwyżej jej połowę. Hermiona piszczy z zaskoczenia. Dźwięk przetacza się w powietrzu, spychając mnie z kursu. W końcu udaje mi się wylądować na jej ramieniu. To jest niesamowite, ale też bardzo mnie dezorientuje. Mam już dosyć. Na powrót zmieniam się w człowieka. Staję obok Hermiony, trzymając rękę na jej ramieniu.
- Harry! - chichocze odwracając wzrok i brodząc w poszukiwaniu moich rzeczy - Jesteś...uhh...cóż.
- Myślę, że poćwiczę to raczej w samotności - mowię rumieniąc się.
- Tak zrób. Chociażby z uwagi na moje nerwy - zniża glos do szeptu - Od tej łazienki też lepiej trzymaj się z daleka.
Odbieram od Hermiony swoje ubranie i rzucam się do kabiny, jak najdalszej od kabiny Marty. Jak tylko udaje mi się ubrać zimne, mokre i wyjątkowo nieprzyjemne majtki, z muszli dobiega glos Marty
- Cześć Harry
Podskakuję, upuszczając do wody spodnie. Wyławiam je, wykręcam i zakładam, cały czas rzucając Marcie piorunujące spojrzenia.
- Wiesz, mogłabym ci pomóc - szepce wynurzając się z muszli - Na przykład coś ci potrzymać...
Przerażony wydostaję się z kabiny, zapinając jednocześnie spodnie. Marta płynie w powietrzu za mną.
Hermiona podaje mi koszule
- Marto!
- Ja przecież tylko patrzę - odpowiada przybierając minę niewiniątka
Pospiesznie zapinam koszulę, odbieram od Hermiony przemoknięty sweter i szatę i również je zakładam, brnąc w stronę wyjścia.
Hermiona celuje różdżką w drzwi
- Alohomora! - drzwi się otwierają i cała woda wylewa się na korytarz.
Kiedy juz jesteśmy przy wyjściu, Marta zaczyna zawodzić:
- Świetnie! Idźcie! Zostawcie mnie tu samą jak wszyscy inni!
Wydostajemy się na zewnątrz razem z kolejna potężną fala wody. Hermiona patrzy na zalaną podłogę, potem na mnie.
- Filch nas...
Myślę dokładnie o tym samym
- ... zabije. Biegiem!