Chocolate & mint 3
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 22:06:04
Part Tree


Dzisiejszy dzień należał do jednych z dziwniejszych i wcale nie wyglądało na to, żeby wieczór okazał się spokojniejszy. Wręcz przeciwnie, niewątpliwym na to dowodem był najmłodszy osobnik z rodu Malfoy'ów. Znamy ze szkolnych czasów ze swojej okrutności oraz egoizmu dzielnie wspomaganych przez cięty język. Draco należał do osób szalenie inteligentnych, które bez wysiłku zdobywają wszystko czego zapragną. A teraz największy manipulant z Hogwartu został opiekunem Harrego Potter'a, którego przecież z pasją nienawidził.

-Malfoy?

Draco spojrzał na Harrego, który wyglądał jak ryba wyciągnięta z wody. Raz zamykał oczy to znów otwierał ale jakoś te zabiegi nic nie dawały, Malfoy nadal znajdował się przed nim.

-Może zamkniesz usta Potter. Śmiesznie tak wyglądasz.

Jedno proste zdanie podziałało na Harrego jak kubeł zimnej wody i wyrwało ze stanu odrętwienia. Natychmiast chwycił za klamkę od drzwi samochodu lecz wyjście z niego uniemożliwiły mu palce mocno zaciśnięte na jego nadgarstku.

-Dokąd to Potter? Tylko mi nie mów, że masz ochotę na małą wycieczkę.- powiedział ironicznie Draco, którego wyraźnie bawiło zachowanie dawnego kolegi.

Oczywiście genialny czarodziej i wybawca w jednej osobie nie należał do opanowanych osób, w ciągu paru sekund można było wyprowadzić Harrego z równowagi.

-Malfoy, zabierz rękę.- powiedział wymownie patrząc na dłoń Draco, który zupełnie go zignorował.

-Dlaczego? A co się stanie jak nie zabiorę?

W odpowiedzi dostał dość silny prawy sierpowy, od którego od razu miał intensywnie różowy lewy policzek. Malfoy zaklął i z furią w oczach rzucił się na zadowolonego z siebie Potter'a. Chwycił bezczelnie uśmiechniętego podopiecznego za bluzę i już miał zamiar oddać celnie wymierzony cios kiedy to jego pięść zatrzymała się tuż przed twarzą Harrego. "Złoty chłopiec" zamrugał parę razy oczami zanim dotarła do niego informacja, że jego dawny rywal nie uderzył go.

-O co chodzi Malfoy, jesteś aż takim mięczakiem, że nawet nie potrafisz porządnie przyłożyć?

Gdyby wzrok mógł zabijać Harry dawno by już nie żył za tą przepełnioną sarkazmem wypowiedź. Draco powstrzymując się, żeby nie dokonać mordu wskazał palcem na jego usta i coś cicho powiedział. Potter czując, że jego opiekun rzucił właśnie na niego czar zaczął się szamotać, próbował też krzyczeć lecz żaden dźwięk nie wydobył się z jego ust.

-Wyjaśnijmy sobie jedno. Jesteś pod moją opieką przez jakiś czas i nie możesz tego zmienić, nieważne jak bardzo byś chciał. Spadnie tobie choćby jeden włos z głowy to ja będę miał problemy z Dumbledorem.- na pytający wzrok Harrego dodał.- Jestem tutaj z polecenia dyrektora Hogwartu, a teraz czytaj.

Draco podsunął pod nos Potter'a zapieczętowaną kopertę na której widniało jego imię i nazwisko. Harry wziął niepewnie list, po chwili zastanowienia rozerwał pieczęć i zaczął czytać.
"Szanowny Harry,
Wiem, że mój wybór Twojego opiekuna może wydawać się Tobie szokujący jednak zapewniam, że nikt inny nie będzie Ciebie chronić tak dobrze jak Pan Malfoy. Zakładam, że może zdziwić Ciebie moje zaufanie do Jego osoby mogę jedynie powiedzieć, że Draco przyczynił się w znacznej mierze do wygrania wojny. Mam nadzieję, że zaczniecie ze sobą normalnie rozmawiać.
Z poważaniem
Albus Dumbledore"

-Nadal uważasz, że chce ciebie porwać i zabić?- zapytał Malfoy kiedy Harry skończył schował list do kieszeni jeans'ów.



Malfoy'a niemiłosiernie piekł policzek, musiał przyznać, że Potter potrafił ładnie przyłożyć jak chciał. Po raz kolejny w przeciągu paru minut zastanawiał się dlaczego zgodził się na propozycję Dumbledora. Jeszcze dziwniejszy wydawał mu się fakt, że wytrzymał do tej pory w jednym małym pomieszczeniu z Harrym i nie zrobił jemu krzywdy.

-Nawet nie wiesz jaką wielką ochotę mam aby wyrzucić ciebie z samochodu, ale nie mogę.- powiedział patrząc z wyrzutem na swojego podopiecznego, który w dalszym ciągu milczał.- Masz zamiar się nie odzywać do mnie?

Zielone oczy intensywnie wpatrywały się w niego najwyraźniej dając coś do zrozumienia. Draco od razu sobie przypomniał, że nie zdjął zaklęcia i pośpiesznie to zrobił.

-Nareszcie.- jęknął Potter.- Ile można czekać!

Malfoy westchnął i odpalił silnik, aby po chwili wjechać na prawie pustą jezdnię nie licząc mijających ich od czasu do czasu samochodów jadących z naprzeciwka.

-Ale ja wcale nie powiedziałam, że z Tobą gdziekolwiek pojadę.- oburzył się Harry.

"Za jakie grzechy muszę niańczyć marudzącego Potter'a? Gdybym tego nie robił dla Syriusza."

Tymczasem jego podopieczny uważnie go obserwował, oczywiście jednocześnie oceniając sytuację w jakiej się znalazł. Po paru próbach wymyślenia jakiejś sensownej drogi ucieczki, młody geniusz poddał się składając sobie obietnicę, że jak tylko nadarzy się okazja zwieje.

-Dokąd jedziemy?- zapytał przerywając ciężką ciszę.

-Za jakieś trzy godziny zobaczysz.- rzucił krótko Draco.

W milczeniu dojechali do starego, rozpadającego się budynku, który stał w samym środku lasu. Potter był szczęśliwy, że ich podróż dobiegła końca, miał serdecznie dosyć siedzenia w jednym samochodzie z Malfoy'em. Również był zawiedziony, nie tak wyobrażał sobie ów fantastyczny schron, do którego nikt nie będzie miał dostępu. Według niego dom znajdował się zdecydowanie za blisko Hogwartu i był łatwym celem do zdobycia. Spodziewał się, że Draco zawiezie go na lotnisko, tam wsiądą do samolotu lecącego do jakiegoś dalekiego kraju i w ten sposób opuszczą na jakiś czas Anglię.

-Nie tak to sobie wyobrażałeś.- stwierdził Malfoy wysiadając z samochodu, Harry poszedł zaraz w jego ślady.

-Odrażające miejsce.- powiedział podchodząc do bagażnika i wyjmując z niego walizkę.- Mogę w końcu się dowiedzieć gdzie my jesteśmy?

Draco wszedł po kamiennych schodkach i zatrzymał się przed ogromnymi drewnianymi drzwiami. Popatrzył na sczerniałą srebrną klamkę ze smoczym łbem i zajął się szukaniem kluczy w tylnej kieszeni spodni. W tym czasie Potter zdążył dołączyć do swojego opiekuna, który zmagał się z zamkiem.

-Tylko mi nie mów, że drzwi się nie otworzą.- prychnął z pogardą.

-Sezamie, otwórz się.- zaproponował podirytowany Draco, wciąż mocując się z kluczem.

-Świetnie, dawno tutaj nie byłeś i teraz masz kłopot.- Potter błysnął inteligencją.

-Tak, ostatni raz zamykałem drzwi wczoraj. To rzeczywiście było tak dawno.- westchnął teatralnie.

Akurat wtedy, kiedy dziedzic nieistniejącej już fortuny Malfoy'ów chciał zastosować bardziej drastyczne środki, zamek skrzypnął i drzwi otworzyły się na oścież. Ze środka o dziwo nie buchnął zapach starzyzny jak się tego Harry spodziewał, wewnątrz dom w ogóle nie przypominał tego samego zaniedbanego budynku jak na zewnątrz. Wręcz przeciwnie, wszystko zostało jakiś czas temu odnowione, co szczególnie widać było po niezarysowanych panelach podłogowych.

-Witaj w domu Narcissi Black.- powiedział Malfoy przemierzając dobrze oświetlony przedpokój.

Harremu z wrażenia spadła torba, którą trzymał na ramieniu i z hukiem opadła na podłogę. Zostało to zupełnie zignorowane przez nowego właściciela domu, który zniknął za zakrętem ominąwszy drewniane schody prowadzące na piętro. Potter rozejrzał się z zaciekawieniem dookoła z zaciekawieniem, na pomalowanych na blado niebieski kolor ścianach nie wisiały żadne obrazy ani portrety choć właśnie tych ostatnich Harry się spodziewał. Za to po jego prawej stronie zostało wmontowane w ścianę ogromne lustro w prawdopodobnie srebrnych ramach. Bezwiednie wyciągnął rękę, żeby poczuć pod palcami zimną taflę, idealnie gładką, oddającą w najdrobniejszym szczególe każdy detal.

-Nie mogę w to uwierzyć, że ten dom należy do Malfoy'a.- powiedział sam do siebie.- Jest tutaj tak cicho i spokojnie.

-Myślałam, że powiesz iż jest tutaj ciepło.- usłyszał za sobą irytujący głos, który należał do jedynej w swoim rodzaju Pansy Parkinson.

Potter wzdrygnął się, był zaskoczony, że wcześniej nie wyczuł czyjeś obecności w pomieszczeniu. Odwrócił się zdziwiony w stronę kobiety, której miał nadzieję nie spotkać nigdy więcej. A tutaj proszę stała przed nim wiedźma z szerokim uśmiechem na twarzy i czekała na jego reakcję.

-Może coś powiesz?- zaproponowała.

Harry otworzył usta, żeby powitać Parkinson w ładnym w jego mniemaniu stylu, kiedy to Draco Malfoy pojawił się na końcu holu.

-A gdzie jest twój narzeczony?- w odpowiedzi Harry wskazał głową właściciela domu, który zatrzymał się w połowie drogi.

Parkinson zamrugała raz, potem kolejny raz i bardzo powoli zwróciła głowę z stronę Draco. Ten wyraźnie pobladł wpatrując się w czarne oczy koleżanki, dzielnie wytrzymując pełne nienawiści spojrzenie.

-Malfoy.

-Witaj Pansy.- z szerokim uśmiechem przywitał ją Draco.

Potter widział jak z każdą sekundą wzbiera się w kobiecie coraz więcej złości i szczerze mówiąc nie miał zamiaru znajdować się z nią w jednym pomieszczeniu kiedy nastąpi 'wybuch'.

-O rzesz ty!- wrzasnęła dobrze wychowana młoda dziedziczka fortuny Parkinson'ów.- Jak śmiesz po tak długim czasie nie odzywania się do nas pojawić się tak nagle! I pierwsze co słyszę z twoich ust jest "witaj Pansy"! Nie, nie możesz powiedzieć "jak miło jest ciebie widzieć. Przepraszam, że nie dawałem znaku życia"! A nie "witaj Pansy"!

Parkinson była naprawdę przerażająca, kiedy została wyprowadzona z równowagi. Mieli szczęście, że dom Narcissi leżał w samym środku lasu, bo inaczej wszyscy sąsiedzi słyszeli by jakże melodyjny głos tej uroczej kobiety. Draco westchnął pozwalając przyjaciółce na wyładowanie złości i ze stoicką miną czekał, aż ta skończy.

-Gdyby nie Dumbledore to nawet nie wiedziałabym, że wróciłeś!- wrzeszczała dalej Pansy cały czas zmniejszając odległość pomiędzy nimi.- A wiesz co jest najgorsze, wiesz?! To, że nie byłeś na naszym ślubie! Nie wybaczę ci tego do końca życia!

-Parkinson, uspokój się.- powiedział chłodno Malfoy.- Proszę bardzo, złość się na mnie ile chcesz, masz do tego prawo, ale o jedno ciebie proszę. Uszanuj to, że znajdujemy się w domu mojej zmarłej matki, więc nie krzycz.

Pansy wybita z zacietrzewienia zatrzymała się tuż przed Draco i z miną najinteligentniejszą na jakiej przybranie było ją stać, analizowała jego słowa.

-Wcale nie tak trudno zrozumieć o co chodzi Malfoy'owi.- mruknął do siebie Potter, wciąż zły, że nie zareagował na komentarz kobiety.

-Tak, tak, to ja wiem.- odpowiedziała Parkinson.

Harry nie wiedział czy to miało być do niego czy może do Draco. Jedno go zdziwiło, Malfoy ani razu nie stracił panowania nad sobą, co więcej nie posłał przyjaciółce żadnej ciętej riposty. Stał i przyglądał się z rozbawieniem młodej czarownicy, która teraz w tą i z powrotem przemierzała korytarz.

-Mogę się spytać dlaczego tutaj jesteś?- w końcu przerwał ciszę.

-A tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, o nie. Poza tym mamy was ochraniać.- powiedziała dumnie.

-Ładna mi ochrona, bez problemu dostałaś się do posiadłości Malfoy'a.- prychnął z pogardą Potter.- W takim razie, każdy się tutaj może dostać.

Pansy pokiwała z niedowierzaniem głową, zastanawiając się dlaczego Harry jest taki inteligentny. W szkole w ogóle nie uwidaczniał się jego geniusz. A teraz proszę, nawet myśleć potrafi.

-Niesamowite.- powiedziała sama do siebie.- Aha, o to się nie martw.- dodała mrugając zalotnie.

-Nie rozumiem.

-Tylko Pansy może się aportować do mojego domu. Zresztą każdy kto wejdzie do środka jest automatycznie sprawdzany.- włączył się do rozmowy Draco.

-Sprawdzany?

-Hm, cały budynek jest tak dobrze chroniony, że gdyby komuś niebezpiecznemu udało się ewentualnie tutaj dostać, natychmiast zostałby zabity.

-Na jakiej zasadzie to działa?- spytał Harry.- Jest to bardzo interesujące zjawisko, po raz pierwszy mam z czymś takim do czynienia.

-Po prostu ten dom żyje.- wzruszył ramionami Malfoy.- Nie pytaj się na czym to polega, bo sam nie wiem. Jedno jest pewne, system obronny funkcjonuje tak jak u każdej żywej istoty.

-Genialne, genialne.- machnęła ręką Parkinson.- Zbiorę resztę przed dziewiętnastą, później się tutaj nie dostaniemy.

Potter obserwował jak Pansy znika we mgle, po czym przeniósł pytające spojrzenie na Malfoy'a.

-Pomiędzy osiemnastą a dziewiętnastą można się aportować do domu, tylko i wyłącznie wtedy.- westchnął.

-Wiedziałeś o tym, że Pansy się dzisiaj pojawi?- zapytał Harry.

-Coś mi Dumbledore o tym wspomniał, jednak nie powiedział wprost, kto to będzie. Chodź, pokaże ci gdzie masz pokój.

Potter grzecznie poszedł za Draco, rozglądając się na prawo i lewo, co nie uszło uwadze Malfoy'a. Na końcu holu stały masywne drewniane schody z poręczą, której nadano wygląd pnącego się bluszczu. Po prawej stronie znajdowało się wejście do kuchni i jadalni zaś po lewej stronie był imponujących rozmiarów salon. Kiedy znaleźli się na pierwszym piętrze, Draco odwrócił się w stronę Harrego.

-Tutaj są pokoje gościnne. My będziemy spać na drugim piętrze.- znowu zaczęli iść po schodach.

Drugi poziom w niczym nie przypominał poprzednich tak chłodnych, niezamieszkałych i utrzymanych w nieskazitelnym porządku. Na ścianach wisiały obrazy, w których przeważającym motywem był fioletowy księżyc idealnie komponujący się z ciemno wiśniowym odcieniem farby olejnej nałożonej na wszystkie ściany.

-Mamy dwie sypialnie, plus mój gabinet i małą bibliotekę. Jeśli chcesz dostać się do dużej to jest ona na samym końcu na pierwszym piętrze. A oto twój pokój.- Draco delikatnie pchnął pierwsze drewniane drzwi i wpuścił najpierw swojego podopiecznego a sam zatrzymał się w drzwiach.

-Tam jest łazienka.- wskazał palcem na drzwi.- Jak byś czegoś potrzebował to mój pokój jest zaraz obok.

Potter kiwnął głową zupełnie nie słuchając co do niego mówił Malfoy. Bardziej interesowało go cieplutkie i wygodne łóżko, w którym jak najszybciej chciał się znaleźć.

-Musisz przestrzegać jednej zasady, nie ma czarów w moim domu.- powiedział jego opiekun wychodząc się z pomieszczenia.- Inaczej dom ciebie zaatakuje.- dodał zamykając drzwi.

Harry został sam w dużym pokoju, wpatrując się intensywnie w ścianę starał się zrozumieć, dlaczego posiadłość Malfoy'a atakuje czarodziejów. Po paru minutach głębokiej analizy jeszcze bardziej zachciało mu się spać, zdjął tylko buty i od razu wślizgnął się do łóżka, momentalnie zasypiając.