Weiss wizyta 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 20:34:33
Ze specjalną dedykacją dla mojej prawdziwej "rodzinki", którą
serdecznie pozdrawiam...




--------------------------------------------------------




Zwykły, jesienny wieczór. Farfarello wyszedł sobie "pobawić się" z duchownymi. Naoe siedział na necie, Schu w łazience, Brad w swoim biurze.
Natomiast w drugiej części domu siedzieli Weiss.
Aya i Yoji w kwiaciarni, Omi odrabiał lekcje, a Ken poszedł pograć w piłkę.
Esset kazało im pracować razem. Więc... Cóż mogą poradzić. Grupy w domu i w pracy, nie wchodzą sobie w drogę i jest dobrze. A nawet bardzo dobrze. W dzień pracują w kwiaciarni, a w nocy... ehhm w nocy też mają jakieś tam misje.[tak... a świstak siedzi, bo mu sreberka ukradli-Madzia] {Świstak to twój znajomy...tak?- autorka}
Co mogłoby się zdarzyć w zwykły, jesienny wieczór? Chyba nic. Każdy miał coś do roboty... Żaden z nich na nikogo nie czekał, nikogo się nie spodziewał i robił co musiał lub mu ktoś kazał...

(PUK PUK)

Ktoś zapukał do drzwi, a że Naoe był najbliżej...
-Słucham -powiedział
-What`s up!!! Bradley in the home?*1
Naoe nic nie powiedział. Otworzył tylko szerzej oczka.
-Do you speak english...
Cisza. Naoe nadal nic nie powiedział
"On chyba nie sprechta po angielsku... spróbuję po japońsku" -
pomyślała dziewczyna
-Ohayo!!! Brad Crawford w domu?
No wreszcie załapał. Brad usłyszawszy swoje imię wyszedł z pokoju, odrywając się od laptopa i idąc przy okazji po kawę.
Dziewczyna zauważyła Crawforda, od razu się na niego rzuciła.
-Darling!!!! What`s up???
-Cindy??? What`re you doing?


* * *



-...Nie! Nic z tego! Za żadne skarby! No! Nein! Nie, nie i jeszcze raz nie!!!- Powiedział Brad
-Ale czemu? Brad, misiu... Proszę...Nie bądź taki...
-Cindy... Mówię nie. Nie możesz robić co chcesz...
Tymczasem w łazience Schuldig wychwycił niebezpieczne dla jego związku z Crawfordem słowa " Brad, misiu...". Szybko ubrał się i poszedł podsłuchać rozmowę.
-...Bo jesteś za młoda..., A tak przy okazji to ja nie mieszkam sam jak zdążyłaś już zauważyć- odpowiedział spokojnie Brad
/ Na co ona jest za młoda? /-Pomyślał Schuldig
-...Ale misiu, ja mam już 19 lat...A inni pewnie będą zadowoleni, że będę mieszkałam z wami... Z tobą...
/Jak to za młoda... Jestem od niej niewiele starszy/
-...Bo nie!!!!!!! I koniec tematu- zakończył Brad.
-Chlip, chlip... Jesteś okropny... Chlip, chlip... Łamiesz mi serce... Chlip, chlip...
Schu i Naoe otworzyli szeroko oczy. Brad podszedł do dziewczyny i przytulił ją do siebie. Dziewczyna się chwilę sprzeciwiała, ale po chwili była już w ramionach Brada. A on sam głaskał ją delikatnie po głowie.
-Nie przytulaj mnie... ja nie chcę...
-Ehhh... Dobra, dobra możesz zostać... Tam jest pokój gościnny. Ale tylko do czasu, gdy nie znajdziesz pracy i jakiegoś ciekawego mieszkanka... Naoe pomóż jej się rozpakować...
-Dobrze Crawford-san -powiedział posłusznie Nagi.
Weiss nie wiedzieli o tym że Cindy wprowadza się, a powinni. Bo nie co dzień wprowadza się taka śliczna dziewczyna.


* * *



Brad usiadł za swoim uporządkowanym biurkiem. Wrócił do laptopa. Po chwili odezwał się telefon.
-Słucham?
~Crawford. Masz zadanie, a do tego potrzebna ci będzie ta dziewczyna, Cindy więc ma z wami zostać.~
-Dobrze. -powiedział Brad i rozłączył się.
"Ciekawe, kim Cindy jest dla Esset" -pomyślał


* * *



-I co ja mam z nią zrobić? -Spytał Brad leżąc na łóżku z jedną ręką pod głową, a drugą gładząc wzdłuż kręgosłupa Schuldiga.
-Nie wiem liebchienku... A może... Niech zostanie z nami...
-Ale Weiss i te nasze akcje... Ona o niczym nie wie...
-Może trzeba jej powiedzieć
-Ale jak ona... Przecież jest taka niewinna... -Powiedział Brad i pocałował Schu. Niemiec odwzajemnił pocałunek. Po chwili poczuł język Amerykanina we wewnątrz swoich ust. Trwali tak przez dłuższą chwile... Lecz jedna wszystko co piękne szybko się kończy i niestety musieli odetchnąć powietrzem [bo złośliwy organizm ludzki musi oddychać... szkoda... -dop. Madzia]
-A teraz pozwól Schu, że zostanę sam... Muszę pomyśleć
-Spoko... Już się zmywam. -Powiedział Schu i już miał schodzić z łóżka, gdy Brad złapał go za koszulę i pociągnął w swoją stronę. Dał mu teraz szybkiego buziaka.
-Byś miał kolorowe sny - powiedział i uśmiechnął się wrednie. Niemiec nic nie odpowiedział tylko odwzajemnił uśmiech, a po chwili znikł za drzwiami.


* * *



-Brad... Mogę wejść? -Spytała niepewnie dziewczyna
-Tak, wchodź -oparł Brad spokojnie, lecz po chwili gdy zobaczył co dziewczyna niesie z sobą podniósł się z łóżka... -Gdzie to znalazłaś?
-Aaaa to... -Powiedziała dziewczyna i podała mu pistolet - znalazłam gdy sprzątałam u was w kuchni... Mógłbyś gdzie indziej chować swoje zabawki
-Ty... Ty wiesz... O... O Tym... Prawda?
-Tak Brad. Wiem o wszystkim. O TYM wszystkim... Od dawna... Od bardzo dawna...
-Ale skąd...
-To długa historia Onee-chan, a teraz pozwól zrobię pranie... A w szczególności te twoje biało-czerwone koszule -powiedziała Cindy i podeszła do szafy. Otworzyła ją i wyciągała kilka pokrwawionych koszul... -Jutro będą już czyste, bialutkie...
Zobaczysz... (rekalma Vizira)
Brad nic nie powiedział. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, Crawford odwzajemnił uśmiech. Następnie się położył, a ona przykryła go kocem.
-Dobranoc -powiedziała i pocałowała go w czoło
-Dobranoc Cindy. Do jutra -powiedział Brad. Dziewczyna znikła za drzwiami, a Crawford po pewnym czasie usnął. Coś mu się śniło lecz nie wiedział co.
Nie pamiętał.
Nie mógł pamiętać.
Ale się uspokoił.


* * *



Ciepłe promienie wpadały do kuchni, gdy pojawił się w niej Omi. Nastawił wodę na kawę dla reszty, przytarł sennie oczy i dla pewności zamknął je, po chwili otworzył je i znowu zamknął. I tak jeszcze chwile.
/Gdzie ja jestem?????/ -Pomyślał
-Tak kuchnia wygląda jak nowa... A może ktoś mnie porwał i jestem w jego kuchni -powiedział niepewnie chłopak -Ale chwilę... Widzę noże Farfarello i mój kubek... Nawet umyty... I... Piłka Kena... Tak jestem w domu... W naszej kuchni, ale ona nie wygląda jak nasza kuchnia... Wygląda czysto... Za czysto...
-Co jest Omi? (zieeeeeeeeeeew) -spytał Ken wchodząc do czystego pomieszczenia -Gggggdzie... jajajajajajajaja... j... je... jes... jest... jeste... jestem...?
-U nas w kuchni...

Następnie pojawili się Yoji i Aya. Sytuacja była podobna. Byli w szoku. Yoji otworzył usta po chwili je zamknął. Znowu je otworzył i zamknął i znowu otworzył, a Omi był tak miły, że podszedł do Kudo i zamknął mu usta. Aya wyszedł na chwilę z kuchni i po chwili wrócił i... o mało co nie zemdlał.
Czekali przy stole w kuchni, gdy pojawiła się grupa Schwarz.
Lecz oni nie byli sami...
-To jest moja siostra... Cindy -powiedział Brad, a następnie zwrócił się do dziewczyny -Cindy przywitaj się.
-Good morning!!! I`m Cindy Crawford. -powiedziała dziewczyna o wzroście mniej więcej podobnym do Omiego i rysach podobnych do Brada. Miała długie, czarne włosy i taki sam błysk w oku jak Crawford. A i okulary na nosie.
-Cindy przez jakiś czas zamieszka z nami. Esset ją przysłało.
-Ale... Kto... Posprzątał tą... Kuchnię...
-A to moja wina, bo w nocy nie mogłam spać... Poszłam do kuchni i jakoś mnie wzięło na sprzątanie... bo tu taki... taki nieład panował, a jak można w takim istnieć i posprzątałam, bo dla Onee-chana obiecałam śniadanie i..........
-Ale kto ty jest? -spytał niepewnie Yoji
-To... -powiedział Brad i przytulił siostrę -To jak mówiłem jest moja siostra Cindy...
-Od kiedy ty masz siostrę? -spytał Ken
-Od 19 lat o ile się nie mylę...
-Oj... Brad, nie mówi się kobiety wieku -naburmuszyła się dziewczyna
-Cindy, słonko nie pyta się kobiety o wiek... ale ty jesteś jeszcze młoda, że można powiedzieć ile masz lat.
-No w sumie tu masz Brad racje... a może ja zrobię śniadanie, bo ci obiecałam? -spytała dziewczyna i się rozchmurzyła.
-Dobry pomysł -odparł Brad -A wy co tak się patrzycie?
Kobiety nie widzieliście na oczy?
-Kobiety to tak, ale twojej siostry... to nigdy... -powiedział Yoji.
-Kudo, pozwól na słówko...
-Yyy...? (zdziwienie) No dobra...

*troszkę dalej*
-Kudo... Jak będziesz dobierał się do mojej siostry to cię wykastruję wiadrem tępych żyletek
-Ale od razu dobierać... -zaprotestował Yoji
-Jak mi ona coś powie to zobaczysz... -powiedział Brad i poszedł do kuchni.

*A w kuchni*
-To może ja zrobię śniadanie? -spytała Cindy. Cisza... nikt nie chciał się odezwać - wstydzili się
-A co chcecie na śniadanie? -próbowała Cindy dalej Cisza... dzięki bogu Crawford wpadł do kuchni i powiedział
-Cindy, skarbie. Zrób może jajecznicę...
-Dobrze Onee-chan -powiedziała dziewczyna i zaczęła robić dla nich śniadanie. Włączyła radio i jakoś siedzieli, nie odzywając się do siebie. Cindy zrobiła jajecznicę. Wyglądała równie smakowicie jak i smakowała. Pierwszy zaczął jeść Brad i reszta Schwarz. Natomiast z Weiss, Ken ruszył się pierwszy
-Cindy... To jest pyszne. Gotujesz lepiej niż Naoe i Omi razem wzięci...
-Nie dziwię się -powiedział Crawford -My love sister chodzi do szkoły kulinarnej...
Potem był Omi, Yoji i Aya. Równie zachwyceni jak Ken {więc daruję sobie opis^__^}.
-Mam dla was komunikat -zaczął Amerykanin -Moja siostra ma pokój koło Omiego, jeśli zobaczę was skradających się w stronę jej pokoju, wykastruje. Możecie CZASEM do niej do pokoju przychodzić, ale jeśli Cindy będzie się na was skarżyć to pożałujecie... wszyscy... bez wyjątku... A tak przy okazji -powiedział Crawford -masz tu moją kartę. Kup sobie nowy dywan do pokoju i jakieś lepsze meble. -zakończył Brad, wyciągnął portfel, wyjął z niego kartę kredytową, ale nie byle jaką. To była ZŁOTA karta Crawforda. Bez limitu. Bez ograniczeń. Bez problemów. Miała tylko jedno Z nieograniczoną ilością kasy. Reszta popatrzyła na to jak Brad daje Cindy KARTĘ, ZŁOTĄ KARTĘ. On jeszcze nigdy, nikomu, nie dał ZŁOTEJ KARTY. No może za wyjątkiem Schuldiga, który miał mu kupić samochód. Na urodziny.
Ale Brad stał nad Schu, gdy ten płacił za samochód. Gdy zapłacił za auto, ten od razu zabrał mu TĄ ZŁOTĄ KARTĘ. A teraz daje młodej, zwariowanej, nieodpowiedzialnej dziewczynie tę kartę i puszcza ją wolno by kupiła co chciała. Coś tu chyba nie gra?
-Yyy... Brad? -zaczął Schuldig
-Tak.
-Czy ty przypadkiem nie dałeś Cindy złotej karty i puściłeś ją wolno w świat? -zaczął panikować Schu
-No dałem i co z tego.
-Ale to karta od Esset. Bez limitu. Nie boisz się że zrobi zakupy na taką sumę, że się nie wypłacimy do końca naszego życia i jeszcze dłużej...
-Ale ja jej ufam...


* * *



(DRYŃ, DRYŃ, DDDDDDDRRRRRRYYYYYŃŃŃŃŃŃ)
-Już idę, no. Nie słyszysz? Już idę -powiedział Brad i podniósł słuchawkę. -Słucham?
'Brad. To ja Cindy. Dzwonię od kolegi z komórki, więc będę się streszczać. Kupić coś na obiad?'
-Tak -padła krótka odpowiedzieć
'Oki, to do zobaczenia za godzinkę, kocham cię misiu.'
-Ja ciebie też kotku. To do zobaczenia -powiedział Brad i dziewczyna się rozłączyła. Mężczyzna poszedł do pokoju Schu i zobaczył, że Niemiec leży na łóżku i słucha muzyki. Podszedł do łóżka i położył się... [Obok? -dop. Madzia] {NIE}... Na Niemcu. Pocałował go mocno w usta.
Schuldig uśmiechnął się wrednie. Gdy Brad odsunął swoje usta od warg Schu. Niemiec przemówił do niego
-Dawno mnie nie odwiedzałeś. Ostatnio tu byłeś... wczoraj wieczorem, a ja już się stęskniłem...
-Och. Wybacz mi. Możemy to teraz naprawić? -spytał
-Taaaaaaaaaaaaaak.
Brad ściągnął koszulę i pochylił się nad Niemcem...


* * *



Cindy weszła do domu. Było nadwyraz cicho.
/Coś tu nie gra?/ -zauważyła dziewczyna
/Ta liebchien.../ -posłał jej telepatycznie Schuldig.
Dziewczyna przestraszyła się. Nie była przyzwyczajona do TEGO typu rozmów z Niemcem.
/...Weiss jest w kwiaciarni. Naoe w szkole na dodatkowych zajęciach, Brad w swoim biurze, a ja słucham muzy przez słuchawki.../
/Aaa... dzięki Schu-kun. To ja idę robić obiad/ -stwierdziła dziewczyna i poszła do kuchni.
Po pół godziny mieli obiad. Ryż wraz z warzywami i jakieś mięsiwo. Mieli też Pepsi do picia. Gdy cała "rodzinka" zebrała się przy stole zaczęły się pytania
-Co kupiłaś za ZŁOTĄ KARTĘ?
-Czy dużo tego nakupowałaś?
-Czy się z tego wypłacimy?
Cindy nic nie powiedziała. Poszła do swojego pokoju. Wzięła portfel. Wyciągnęła z niego ZŁOTĄ KARTĘ wraz z paragonem i podała ją bratu. Brad uśmiechnął się wrednie i przeczytał sumę, za którą dziewczyna zrobiła zakupy.
-No więc. Lady & Jentelmen. Boy & Girl, nasza dziewczynka wydała dziś sumę w wysokości 4000$. Brawa dla niej -zwrócił się do pozostałych. -Cindy kiedy to wszystko przywiozą?
-Jutro popołudniu. -powiedziała dziewczyna z tym samym wrednym uśmiechem.
-Choć Cindy na kolanka. Poopowiadasz mi jak to było na zakupach beze mnie. -powiedział Brad wyciągając ręce w stronę dziewczyny. Usiadła mu na kolanach. Przytuliła się do niego. Zaczął ją karmić powoli. Patrzył na nią tak czule. Jak na nikogo innego tak nie patrzył. Nawet na matkę, którą kiedyś kochał.
Nawet na Schuldiga. Na nikogo. W jego spojrzeniu na dziewczynę było tyle ciepła i miłości za razem, że aż trudno było poznać w nim dawnego Crawfoda. Gdyby ktoś go po raz pierwszy zobaczył teraz na oczy, zdziwiłby się, że on może być zabójcą. I to takim bezwzględnym.
-Brad -zaczął Schuldig -Od kiedy zacząłeś być taki opiekuńczy... A może Cindy nie jest twoją siostrą? Tylko bardzo dobrą znajomą, z którą coś po nocach robisz?
Brad nic nie powiedział. Ściągnął dziewczynę z kolan, uśmiechnął się do niej i podszedł do Schu. Po chwili Niemiec poczuł uderzenie na twarzy. Mocne uderzenie. Nawet nie zauważył, że Crawford go walnął. Schu miał cały policzek czerwony. Odcisk dłoni Brada.
-Czy ty myślisz, że byłbym zdolny zrobić Cindy krzywdę w taki sposób? Jeśli tak, to się mylisz... Wiem, że jestem chamem i do tego paskudnym, ale do takich rzeczy bym się nie posunął wobec własnej siostry... -Brad mówił cicho, ale i tak wszyscy obecni to słyszeli. Następnie Amerykanin obrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni, a za nim jego siostra...
/Oj liebchienku... przepraszam. To się więcej nie powtórzy/ - przepraszał go telepatycznie Schu
/Nie odzywam się do ciebie... do odwołania/ -powiadomił go Brad
Schu jeszcze coś mu wysyłał, ale nie otrzymał odpowiedzi.


* * *



W nocy dziewczyna poszła do brata. Nie spał.
-Onee-chan -powiedziała nieśmiało zaglądając do pokoju
-Możesz wejść -odparł Brad. Dziewczyna weszła do pokoju. Ułożyła się obok brata i położyła głowę na jego ramieniu. Od razu otoczył ją ramieniem.
-Brad... nie powinieneś być zły na Schu
-Czemu? Obraził mnie. Nie sądziłem, że tak nisko mnie ocenia. Ja bym Cindy, nigdy cię nie skrzywdził...
-Ale Brad. On był po prostu zazdrosny... Ja też bym była gdyby jakaś inna dziewczyna usiadła ci na kolanach i tuliła się do ciebie. Gdybyś ją karmił i takie tam...
-Ale ty jesteś moją siostrą...
-Żadnych ale...
-A tak przy okazji. To jest późno. Nie powinnaś już spać?
-Nie mogłam zasnąć... Wiesz słyszałam dziwne odgłosy. Ktoś krzyczał, że zniszczy Boga, że go nienawidzi...
-Chodź, przytulę cię. Powiedzmy, że jak nie będziesz mogła zasnąć to będziesz do mnie przychodzić, jak nie będę zajęty. Będziesz tu ze mną spać. Może być? A tym kimś jest Farfarello, a poznasz go w niedalekiej przyszłości... Jak będzie zdolny przyjmować gości.
-Dobrze Onee-chan...
-A teraz spać -powiedział Brad. Mocniej przytulił do siebie dziewczynę. Objęła go wokół pasa i wtuliła się w ramię Crawforda. Było tak bezpiecznie. Jak u Anioła w ramionach lub u Pana Boga za piecem. Zasnęła pod wpływem ciepłego głosu Brada i głaskaniu jej po głowie. On też zasnął po chwili. Brad czuł się bezpiecznie i tak jakoś inaczej. Jakby miał w ramionach taką małą kulkę ciepła, która ogrzewała jego serce. Taki mały promyczek. Ciepło. Niezwykłe ciepło. Które ogrzewało nie tylko ciało, ale i duszę. Tak jakby Anioł się nim opiekował i spał z nim. A tym Aniołem była Cindy. Ale czy człowiek może być Aniołem? Chyba nie. A może być ciepłem? Takim ciepłem, które ogrzewa zmarznięte serca? Czy może to jakaś fikcja?


* * *



-Ej! Crawford. Dziś nasza zmiana w kwiacia... -nie skończył Yoji wchodząc do pokoju Brada. Zobaczył Crawforda patrzącego się tym rozmazanym wzrokiem na Cindy, która spała obok niego. Ręce miał zaciśnięte wokół jej pasa. Miała na sobie krótką bluzeczkę. Natomiast Brad miał na sobie coś co było przykryte pierzyną. Byli przykryci do pasa. Nie miał koszuli. Jego nagą klatkę piersiową zakrywała głowa Cindy, która była przytulona do niego.
-Crawford! Wiedziałem, że jak nie pozwoliłeś mi się do niej zbliżać to ty będziesz chciał się do niej dobrać -powiedział rozgoryczony Yoji. Cindy obudziła się. Przeciągła się i popatrzyła zdziwiona na Yojiego. Brad puścił ją i wstał z łóżka. Miał na sobie długie czarne spodnie. Podszedł do mężczyzny. Zamachnął się. Po chwili Yoji wylądował na ziemi.
-Jak śmiesz tak do mnie mówić? -spytał mrocznie Brad -Czy ty też sądzisz, że zgwałcę własną siostrę? Zapamiętaj to sobie i ostrzeż innych, że jak będą tak gadać to na drugi raz zrobię coś gorszego... Ja tej dziewczyny nigdy nie skrzywdzę. Ale wy to inna sprawa. -powiedział Brad i zamknął drzwi od swojego pokoju.
Nikt już więcej nie poruszył tego tematu.
Nikt już więcej tak nie mówił.
Nikt.


* * *



-Brad, odwieź mnie do szkoły. -powiedziała Cindy
-A gdzie chodzisz? -spytał Brad trochę zdziwiony
-Do Szkoły Imienia Świętej Marii Magdaleny Katolickiej Szkoły dla dziewcząt -odpowiedziała
-A nie możesz chodzić do szkoły z Omim i Naoe?
-Przykro mi, ale nie... Muszę chodzić do szkoły, do skończenia tej szkoły...
-Aaaaa... A gdzie ona się mieści?
-Na ulicy Katolickiej 666
-Aaaa... To odwiezie cię Kudo. Ja muszę coś załatwić...
-Aha. Yoji... Chodź, bo się spóźnię... A później siostry będą się mścić za spóźnienie.


* * *



Wieczór. "Rodzinka" ogląda Fakty.
-A wiecie... dziś wieczorem do mojej szkole ma przyjechać Papież. Zakonnice mają po niego wyjść przed gmach szkoły i będą tam też reporterzy i właśnie, dlatego dziś zwolnili nas i jeszcze biedne zakonnice szorowały dziś całą szkołę, od piwnicy do strychu i musiałyśmy im pomagać, a ja gotowałam tam... - opowiadała im Cindy

"... Witamy państwa. Oto widzę Papieża. Jedzie w naszą stronę..."
BUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUM
"... Ale proszę państwa. To straszne... Szkoła wybuchła... Ale na szczęście Papieżowi i siostrą zakonnym nic się nie stało"

-Brad...? -spytała dziewczyna ze łzami w oczach...
-Wiesz Cindy... Ja bym wolał żebyś chodziła do szkoły z Omim i Naoe... Więc...
-Dziękuję, Onee-chan!!! -Cindy rzuciła się bratu na szyję.
-Auu... Cindy pilot mi się wgniata w żebra.
-O... I`m sorry. A co to za pilot?
-Mój pilot... to tej mega-wypaśnie wielkiej bomby, przy pomocy której można rozwalić całą dzielnice jeśli podłoży się ją w odpowiednim miejscu. -powiedział Omi
-A wiesz... bomby zegarowe wyszły z mody.

I na tym kończy się chodzenie Cindy do szkoły katolickiej.
Resztę wieczoru przesiedzieli gadając...


* * *



Ranek. Cindy siedzi w kuchni, robi śniadanie. Weiss są w kwiaciarni, a Schwarz w pokojach.
/Trzeba by Onee-chana obudzić... Chyba nie będzie zły, że go obudziłam... w końcu już zrobiłam śniadanie, a tak przy okazji to musi mnie odwieźć do nowej szkoły, zapisać i trza by kupić książki. Semestr się niedawno zaczął, więc nie będę miała kłopotów z materiałem/ -myślała Cindy idą co pokoju Brada.
Otworzyła i drzwi i ...
-Yyy... to ja wam nie będę przeszkadzać, ale... ale już jest śniadanie i Brad musisz mnie odwieźć do szkoły, zapisać... zapomniałeś? -spytała dziewczyna. -Ej!!! Moja oliwka... Za to macie mi ją odkupić...
W pokoju Bradleya Crawforda oprócz właściciela był też Schu... A Niemiec był nagi. Znaczy się leżeli pod kołdrą przykryci do pasa. Znaczy się Schuldig, bo Brad już był w spodniach. {Chyba nie muszą mówić co robili... co?}


* * *



Gdy nikogo nie było w domu, Cindy postanowiła posprzątać w calusieńkiej kwiaciarni. Wysprząta górę, kwiaciarnie, kuchnie, salon, a następnie poszła do piwnicy. Najpierw wysprzątała tą część, gdzie Weiss i Schwarz oglądają kasety od Esset. Później siłownie. A następnie poszła do drugiej strony piwnicy. Otworzyła mosiężne drzwi. Zobaczyła pod ścianą jakiegoś chłopca. W kaftanie. Miał szare włosy i takie same oczy. Ale... miał też sporo ran.
Dziewczyna podeszła do niego. Odwiązała mu kaftan.
-Twoim imieniem jest Farfarello, tak?
-Jestem Farfarello. A ty... Kim ty jesteś?
-Jestem siostrą Brada. Nazywam się Cindy.
Cisza. Albinos patrzy na dziewczynę. Nic nie mówiąc.
-Powiedz mi... to ty krzyczałeś, że nienawidzisz Boga i pragniesz go zniszczyć?
-Tak. Ja nienawidzę Boga, Nienawidzę jego sług. Zniszczę go... Zniszczę wszystko co jest z Bogiem związane...
Cisza. Farfi dalej wpatruje się w dziewczynę. Po chwili.
-Jesteś Aniołem, prawda?
-Dlaczego?
-Masz anielskie skrzydła i... i aureolę, a do tego bije od ciebie taka wyjątkowość jaką mają Anioły.
-A skąd możesz wiedzieć. Ja nie mogę być Aniołem. A nawet, gdybym była. Nie chciałeś mnie zabić?
-Nie... ty jesteś specjalnym Aniołem... wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Nie... ty tylko wniesiesz w nasze... w jego życie, coś miłego co go odmieni... a przy tym i nas zmieni. Wszyscy razem coś na tym zyskamy... dzięki aniołowi...
-Wiec, przez to dzięki Bogu. -przerwała mu
-Nie... to będzie tylko od ciebie. Lepiej już idź. Niedługo wszyscy wrócą do domu...
-Przyjdę tu... niedługo. Zobaczysz. Możesz mi wierzyć.
-Dobrze, będę ci wierzyć, że znowu tu przyjdziesz. Wiem... Anioł taki jak ty dotrzymuje słowa. Tobie mogę wieżyc, że mnie nie opuścisz tak jak Bóg...


* * *



-Wiesz Brad -zaczęła dziewczyna gdy siedzieli w pokoju Crawforda -Byłam dziś u Farfarello i...
-I żyjesz...? -spytał Brad.
-No, żyję. Pech co?
-Nie... ja nigdy nie żałowałem, że żyjesz i ingerujesz w moje życie...
-Brad!!! -rozległo się na korytarzu -Brad idę do ciebie i mam nadzieje, że nikogo u ciebie nie ma, bo musimy pogadać!!! -Schuldig powoli podchodził do pokoju.
-To ja będę lecieć, bo twoje zwierzątko chce z tobą posiedzieć...
-WCHODZĘ!!!!!!!! O cześć Cindy... co już wychodzisz?
-No. Fajnie ci w tym żółciutkim szlafroczku -powiedziała dziewczyna, pocałowała brata w policzek, podeszła do Schu, którego również pocałowała w policzek i wyszła. -Dobranoc... miłej nocy.
-I wzajemnie. -odpowiedzieli równocześnie i dziewczyna poszła do siebie do pokoju. Schu usiadł na łóżku, koło Brada
-Wiesz Schu, że Cindy była dziś u Farfarello i on jej nic nie zrobił...
-A brał jakieś leki?
-Nie.
-O Boże... on jest chory...
-Niestety, chyba tak... a może to moja siostra tak na niego wpłynęła.
-Brad... A wiesz o czym gadali?
-Nie. Nie wiem.
-To jest naprawdę dziwne...
-Masz rację, ale może dopiero jutro się tym zajmiemy, bo teraz mam lepszy pomysł na spełnienie tego wieczoru -powiedział Brad i mocno pocałował Schu. Niemiec nie opierał się pieszczocie, ale oddał się jej bezgranicznie.


* * *



-Onee-chan -wydarł się Brad wchodząc do domu. -Kupiłem ci książki do szkoły... od jutra zaczynasz chodzić do nowej szkoły... Onee-chan, gdzie ty jesteś.
-Brad... jestem u siebie... sprzątam w moim pokoju. - odpowiedziała dziewczyna
Brad poszedł do pokoju dziewczyny. Od jej zamieszkania zmienił się diametralnie. Kiedyś było tam tylko wygodne łóżko i stolik nocny, którego teraz nie ma. Obecnie w szarym pokoju pojawiła się wielka szafa z lustrem. Półka na mangi i książki. Tak na 1 metr długości i 2 m szerokości. W oknach pojawiły się zasłony. Na ścianach plakaty. A do tego jeden wielki plakat Pepsi. A do tego wieża. Wypaśna. I cztery głośniki. Dwa na 20 cm i 2 na 1 m. Jak wchodzisz do pokoju, a drzwi są przy ścianie widzisz biurko, za nim łóżko i okno. Na lewo jest szafa. Obok szafy fotel i roślinki. Na lewo od roślinek jest półka na różne bajery. A przy tym i wieży. Głośniki są 2 na półce, jeden na
szafie (ten 1 m), a drugi obok biurka. Wieża ma takie bajery,
że muza może lecieć ze wszystkich głośników lub wybranych. Teraz
wyglądał jak normalny pokój nastolatki. Ale ta nastolatka była siostrą zabójcy. I jej życie nie mogło być normalne.
W jej życiu teraz wszystko się zmieni. Odkąd zamieszka z Weiss i Schwarz zmieni swoje życie.
A oni zmienią z nią...
Nie tylko życie, ale i duszę...


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *



Sądzę, że na tym mogę skończyć część pierwszą wizyty.
Mam nadzieje, że się podoba...
I zapraszam na kolejną część tego czegoś????
(Yyy, a miałam sobie robić reklamę...
Dobra darujmy sobie tą reklamę...)
Ale żeby was zachęcić zadam dramatyczne pytania jak to bywa w pomylonych fanfolach...
Kim jest Cindy? Z Brad będzie z Schu? Czy Yoji poderwie Cindy?
Jeśli nie Yoji... to kto? Czy Farfarello będzie normalny? - pytanie retoryczne... I czy w kuchni od dziś będzie porządek?
Na te i inne pytania znajdziesz odpowiedzi w nowej części, która mam nadzieje, że powstanie.
Jak się nie będzie podobała to nie powstanie i już...
Komentarze pisać na stokrotka_997@wp.pl

Legenda
- ------> to jest rozmowa
"" ------> to są myśli
// ------> tak wygląda rozmowa z Schu przez jego zdolności
{} ------> tak wyglądają komentarze stokrotki
[] ------> a tak komentarze Madzi
() ------> tak jakieś odgłosy typu pukanie, dzwonienie telefonu itp.
To tak mianem wyjaśnienia, jak by ktoś nie mógł się połapać.

Do kolejnej części
P.S. Sorrki za błędy...

Cindy jest postacią wymyśloną przeze mnie!!!!
A Weiss I Schwarz niestety nie należą do mnie.
A szkoda...


* * *



*1 tłumaczenie dla tych co się anglika nie uczą...
Co słychać. Brad w domu?
Mówisz po angielsku?
Kochanie!!!! Co słychać?
Cindy? Co ty tu robisz?
Tam dalej...
Dzień dobry. Jestem Cindy Crawford.
I jeszcze dalej...
Przepraszam

Koniec tłumaczenia, a tłumaczyła Madzia. Bez której bym tego nie wymyśliła. (FAMFARY...)

[I tak dalej cię nie lubię!!!! Choćbyś miała mnie chwalić na łamach swoich fanfolów -dop. Madzia.]
Madziu ja ciebie też...

STOKROTKA