Bestia 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 22:13:58
Tym razem bez wstępu i przynudzania
Schensi trzymaj się cieplutko i pisz szybciej! ^^





Koe siedział przy oknie i obserwował wschód słońca. Poczuł na ramieniu delikatne dotknięcie i usłyszał szept elfki
- Co zamierzasz? Zaprowadzisz ich do zamku?
- Oczywiście...zaraz się przemienię...
- Masz jeszcze jakieś plany prawda? Chciałbyś zostać w zamku? Z nim?
- ... ... ...
- Ale dlaczego? Przecież nawet go nie znasz. Ba! Dziś pierwszy raz widziałeś go na oczy!
- Niezupełnie Naju...to ON był tym chłopcem któremu pomogłem 10 lat temu w lesie...od niego mam medalion...I to on pomógł mi 5 lat temu, gdy Ertram postrzelił mnie w nogę... Po prostu chcę...Och, Naju, chcę go poznać...
Elfka spojrzała na niego smutnym wzrokiem
- Tylko nie zapomnij mnie czasem odwiedzić Koe...Chcę wiedzieć co się z tobą dzieje. Pamiętaj, że twoje matka kazała mi się tobą...
- Wiem Naju...obiecuję, że będę cię informował... No nic. Lepiej będzie jeśli przemienię się nim Shun się obudzi.
Po chwili przed elfką stała duża, piękna czarna pntera. Jedyną rzeczą świadczącą, iż jest to Koe, był srebrny medalion w kształcie drzewa wiszący na szyi zwierzęcia.
Naja uśmiechnęła się
- No dobrze...to ja pójdę obudzić Shuna
Zniknęła za przepierzeniem, po chwili wyszedł z za niego rudowłosy młodzieniec. Stanął jak wryty, wpatrując się w panterę. Po chwili na jego ustach pojawił się uśmiech. Uklęknął przy zwierzęciu, czubeczkami palców dotknął medalionu.
- To ty prawda? Ty mi kiedyś pomogłeś...Dziękuje.
Shun objął szczupłymi ramionami szyję pantery. Zwierzę nawet nie drgnęło. Chłopak odskoczył gwałtownie gdy usłyszał za sobą cichy śmiech. Elfka stała za nim opierając się plecami o ścianę.
- Widzę, że poznałeś już pupilka Koe? To on zaprowadzi was do zamku.
- A Koe? Gdzie on jest?
- Musiał pójść do naszych przyjaciół mieszkających w głębi lasu, był u nich jakiś...wypadek i Koe poszedł im pomóc. Ale zostawił panterę. To mądre zwierzę, pomoże wam.
- Trafi sam spowrotem?
- Oczywiście...jeśli tylko będzie chciał. Ale jeśli chcesz, możesz go zatrzymać.
Chłopak spojrzał na nią ze źle skrywaną nadzieją
- Naprawdę mógł bym? Nie żartujesz sobie ze mnie?
- Oczywiście że nie! On sam decyduje gdzie chce być. A wydaje mi się, iż cię polubił i że chętnie będzie ci towarzyszył. Ale teraz powinniście już wyruszać. Do zamku macie kilka dobrych godzin drogi.
- Dziękuje ci Naja...pożegnaj ode mnie Koe...
- Na pewno to zrobię. Do widzenia Shun.
- Do widzenia

***


Jechali przez las już kilka godzin. Żołnierze podejrzliwie spoglądali na prowadzącą panterę. Shun cały czas trzymał się koniem blisko niej. Jako pierwszy zauważył, że zwierzę zwalnia. Nie zdziwił się gdy pantera zatrzymała się tuż na skraju lasu. Zeskoczył z konia i przykucnął przy niej
- I co? Pójdziesz tam ze mną? Służba przygotuje ci posłanie w mojej komnacie...będziesz mnie strzec? Nikomu nie zdradzę, że jesteś zmiennym...jeśli nim jesteś...
Pantera z cichym pomrukiem wstała i wolno poszła w kierunku prześwitującego między drzewami zamku. Shun uśmiechnął się lekko i zawołał na czekających z tyłu żołnierzy. Wszyscy wyszli na przylegającą do pałacu polanę.

***


Oczywiście Shun, mimo sprzeciwów swojej opiekunki, postawił na swoim. Służący właśnie skończyli szykować posłanie dla pantery i wychodzili z komnaty.
Zwierze podejrzliwie patrzyło na stertę poduszek i jedwabną narzutę, artystycznie ułożone na podłodze przez służbę. Po pantera podeszła do łóżka Shuna i ułożyła się na leżącej przy nim niedźwiedziej skórze. Shun roześmiał się i wychylając się za brzeg łóżka pogładził zwierzę po kształtnym łbie.
- Zgadza się z tobą całkowicie, tamte poduchy wyglądają podejrzanie...tu ci będzie wygodniej...
Rudzielec znieruchomiał na chwilę z ręką jego głowie.
- Naja nie powiedziała mi jak się nazywasz...Nie pogniewasz się jeśli wymyślę ci jakieś imię? Hmm...może być Kuroi? Odpowiada ci?
Pantera delikatnie poruszyła łbem ocierając się o dłoń młodzieńca
- Uznam to za odpowiedz twierdzącą! Dobranoc Kuroi.
Pantera ułożył łeb na łapach i zamknęła oczy. Shun z delikatnym uśmiechem opadł spowrotem na łóżko. Jego oddech szybko się wyrównał i książę zasnął głęboko.
Pantera wsłuchiwała się w jego cichy, równomierny oddech. W pewnym momencie wstała i w gasnącym świetle świec wydawało się jakby rosła. Po chwili przy łóżku stał wysoki, czarnowłosy mężczyzna - Koe.
Pochylił się nad śpiącym Shunem. Delikatnie, opuszkami palców, odsunął mu z twarzy rude kosmyki. Błyszczącymi oczami przyglądał się pięknej i delikatnej twarzy młodzieńca. Pochylił się i musnął wargami, lekko rozchylone usta Shuna.
- Kocham cię mój książę...- szepnął cicho.
Jeszcze raz ciepło na niego spojrzał. Z westchnieniem, po raz kolejny tego dnia, przybrał kształt pantery. Z ociąganiem ułożył się przy łóżku młodzieńca. Po paru chwilach zasnął...

***


Czarnowłosa z niesmakiem przyglądał się dziwnemu "tańcowi_bezgranicznego_szczęścia" swojej młodszej siostry. Szatynka w szaleńczych pląsach kręciła się po pokoju.
- Przestań wreszcie!!! Jeśli zrobisz jeszcze jeden krok to - przysięgam na wszystkich bogów! - ciachnę te nici!!!
Szatynka zamarła w półkroku, po czym niczym lwica rzuciła się między starszą siostrę a krosna. Jej drobna twarzyczka aż poczerwieniała z oburzenia
- Jak...jak możesz?! Wynoś się stąd w tej chwili!!!
Czarnowłosa wzruszyła ramionami
- Przecież i tak w końcu je przetnę...
- Prędzej ja poobcinam ci palce!! Zabraniam ci się do nich zbliżać! Przetniesz je tylko po moim trupie!!
Druga kobieta uśmiechnęła się złośliwie
- A wiesz...? To się da załatwić!
Wydawało się jakby szatynka chciała rzucić jej się do gardła. Na szczęście w porę wmieszał się najmłodsza z sióstr - blondynka.
- Przestańcie w tej chwili! Za moment postawicie na nogi cały pałac! Jak wy się w ogóle zachowujecie?! Jesteście obie jak rozwydrzone dzieciaki, na bogów siostry! Przecież żyjemy już kilka dobrych tysiącleci, a wy w ogóle nie wydoroślałyście! Co pomyślą sobie o nas Nemezis i wszyscy inni?
Zmierzyła czarnowłosą dziewczynę wściekłym spojrzeniem
- W tej chwili przestań ją drażnić! Choć raz zajmij się czymś pożytecznym!
Przeniosła wzrok na szatynkę
- A ty przestań się głupio chichotać! W tej chwili wracaj do krosen i pracuj dalej!
Obie kobiety zszokowane patrzyły na drobną blondyneczkę. Jednak szybka zastosowały się do jej poleceń. Czarnowłosa szybkim krokiem wyszła z komnaty, a jej oponętka, już uspokojona usiadła spowrotem do krosen.


Znów koniec...zadziwiające, że im dalej, tym krótsze stają się te rozdziały...niedługo to będzie tylko jeden akapit ^^
Jako, że rozdział piąty muszę pisać od początku to troszkę sobie na niego poczekacie...
Zwyczajowo: Zachwyty, słowa uwielbienia i ewentualne inne opinie^^ przesyłać na yourico@o2.pl
Ps. Czy to nie za szybko idzie? No wiecie o co mi chodzi...Bo w zamierzeniu to miało być jednorozdziałowe opo...dlatego to tak prędko się to dzieje...Czekam na opinie...
Ps2. A zresztą przecież istnieje "miłość od pierwszego wejrzenia" ne? ^^