Rauko 6
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 22:02:30
Rozdział VI




Gdzieś poza sferą Inferno...jakiś czas wcześniej...

Ażrarn czekał, aż Natu wróci do siebie. Cios Angelo był bardzo silny...Demonek był nieprzytomny od kilku dni... Patrzył na szarą, wymęczoną twarz sukkuba czule. Ile to już tysiącleci byli razem, skrywając to przed wszystkimi? Płomiennowłosy nie chciał, by zostali Strażnikami. Wtedy ich los byłby przesądzony. Wstrętny Armin.........Niech będzie przeklęty na wieki. Kiedyś jeszcze pożałuje....
Shabru wiedział o tym, że Natu ma duszę, ale nawet nie podejrzewał tego, iż Ażrarn ma ją również. Mężczyzna odetchnął z ulgą, gdy powieki małego demonka poruszyły się nieznacznie, jęknął cichuteńko
- Ash.......przepraszam, dałem się tak łatwo pokonać- w szmaragdowych przejrzystych oczkach błysnęły łzy.
- Nie miałeś z nimi żadnych szans, głuptasku- Ażrarn pogładził go po lekko sinym policzku - To ja przepraszam. Miałeś rację, a ja jak zwykle Ciebie nie posłuchałem.
Natu uwielbiał, gdy On był taki delikatny, czuły. Tak rzadko się to ostatnio zdarzało....
- Kocham Cię, Ażrarnie - wypowiedział te słowa nagle, spontanicznie nie myśląc o konsekwencjach. Krzyknął z bólu, czując jak opuszczają go demoniczne moce. Było tak jak opowiadał Shabru. Demon, który przyznawał się do swoich uczuć stawał się śmiertelny...
- Boliii....- pojękiwał cichutko. Stawał się człowiekiem...Czuł, że zaczyna tracić siły. Nie wiedział,
że przemiana jest tak bolesna, trudna. Tracił przytomność
- Ty wariacie!! Po co to powiedziałeś, wiedziałem o tym....- przytulał rzucającego się w drgawkach bólu chłopaka. Szczupłe dłonie zacisnęły się kurczowo na jego ramieniu, głowa opadła bezwładnie. Natu znieruchomiał. Ażrarn przytulił do siebie bezwładne ciało. Pocałował jasną główkę
- Nie pozwolę ci umrzeć wariacie...Nie teraz...Choćbym miał poniżyć się przed tym elfickim kundlem prosząc go o litość - przestało zależeć mu na własnym bezpieczeństwie...Teraz liczyło się tylko życie chłopaczka, którego trzymał w ramionach. Zacisnął szczękę. Teleportował się do siódmej strefy podplanu. Rozejrzał się z niepokojem. Inferno wróciło już mniej więcej do stanu z przed jego rządów...Shabru najwidoczniej szybko wrócił do sił i znów uchwycił ster władzy żelazną ręką...Mięśnie Ażrarna napięły się, gdy zaczęły otaczać go demony różnych ras, porzucając swoje zajęcia... Najwyraźniej nie były przyjaźnie nastawione...Czemu go to nie dziwiło? Stał wyprostowany trzymając bezwładnego kochanka w ramionach
- Przepuście mnie!!! - wrzasnął - Nie słyszycie?! Zejdźcie mi z drogi głupcy! - demony zaczęły otaczać go coraz ciaśniejszym kręgiem...Wyrzucony z niewiadomego kierunku kamień boleśnie uderzył go w plecy.
Niektóre demony roześmiały się złośliwie. Jeden z największych warknął
- Nie masz już nad nami władzy...Nie masz prawa nic nam kazać...Teraz my jesteśmy silniejsi...- w stronę czerwonowłosego poszybował kolejny kamień, trafiając w ramię bezwładnego Natu. Kamienie zaczęły spadać coraz gęściej. Ażrarn skulił się na ziemi osłaniając nieprzytomnego chłopca własnym ciałem. Otoczył ich swoimi ciemnorubinowymi skrzydłami. Ostre kamienie sprawiały straszny ból uszkadzając wrażliwe mięśnie i kości, chronione tylko delikatną skórą i miękkimi piórami. Zacisnął oczy starając się nie myśleć o cierpieniu. Mógł zabić wszystkie te demony...Ale zapewne sam by przy tym zginął...a jeśli którakolwiek z tych bestii by ocalała Natu zapłacił by za jego czyn...A Shabru nie interweniował by po tym co Ażrarn zrobił jemu i jego kochankowi...Jęknął cicho, przed oczami zamigotały mu czarne plamki. Poczuł jak jeden z barloków podszarpnął go do góry za jedno z poranionych skrzydeł. Nie miał już sił by utrzymać Natu...Drobne ciało osunęło się na ziemię...Ażrarn usłyszał syk demona
- A teraz...stracisz skrzydełka...żałosna kreaturo...nigdy już nikogo nie omamisz swoją gadaniną...- przed oczami płomiennowłosego błysnął długi, czarny miecz. Przerażony, jak nigdy w swoim życiu zacisnął powieki. Cios nie spadł....Ażrarn usłyszał brzęk opadającego na ziemię oręża. Osunął się na ziemię, gdy przytrzymujący go demon odsunął się gwałtownie. Usłyszał przepełniony wściekłością krzyk
- Co ty wyprawiasz idioto!! Kto pozwolił wam wszystkim odejść od obowiązków psy?!! Jakim prawem ośmielacie się podnosić swoje brudne łapska na kogokolwiek bez mojej zgody?! Won stąd bando skretyniałych ćwierćmózgów!! Jeszcze raz spróbujecie coś takiego zrobić a wylądujecie wszyscy
w czwartym planie u Wielkiego Inkwizytora! A teraz precz stąd kundle parszywe!!!
Ażrarn poczuł delikatny dotyk na ramieniu, głos był zrezygnowany, z dłoni spływała do czerwonowłosego uzdrawiająca moc
- Sam nie wierzę, że to robię...- istota westchnęła - Jak się czujesz Ażrarnie?
- Zajmij się Natu...proszę...Mi nic nie będzie...
Ręka zsunęła się z ramienia demona, ton mówiącego był szczerze zaskoczony
- Ty też?...doprawdy...tego nigdy bym się nie spodziewał......- Ażrarn kątem oka zobaczył jak szczupły mężczyzna o fioletowo czarnych skrzydłach klęka obok sukkuba. Kręcąc głową wziął go na ręce.
- Zabiorę was w bezpieczniejsze miejsce......- żachnął się zirytowany - Ja mam chyba stanowczo zbyt miękkie serce...
Znaleźli się w przestronnej komnacie... Ażrarn został przeniesiony na łóżko. Wysoki demon
o fioletowych skrzydłach położył Natu na sąsiednim łóżku. Podszedł do poranionego mężczyzny. Przyklęknął obok z ciężkim westchnieniem. Obu otoczyła srebrzysta aura. Rany Ażrarna zanikły szybko nie pozostawiając po sobie nawet śladu. Ciemnooki demon wstał
- Już...skończyłem...- odgarnął za uszy hebanowe włosy - Natu nie pomogę, tylko Shabru mógłby to zrobić...Na razie jest jeszcze niedysponowany - spojrzał na Ażrarna z ukosa - Ale to już chyba wiesz.
- A więc jednak miałem rację, mówiąc, że chcesz zająć moje i Shabru miejsce. Sprytnie to sobie wymyśliłeś hyraya....(z elf. Hyraya = przebiegły-dop.red)
Skrzydła Armina drgnęły nerwowo, dłonie zacisnęły się w pięści
- Milcz łajdaku! Powinienem pozwolić im cię zabić...- wziął głębszy oddech - Nie chcę władać Inferno.
Po prostu staram się pomóc Shabru...Ktoś musi naprawić to, co ty zniszczyłeś.
- Tak, tak .....Każdy tak mówi...... Władza to wielka namiętność Arminie....Niszczycielska, upajająca. Namiętność większa od miłości.....
Mag uśmiechnął się pobłażliwie
- Słusznie współczułem Natu...niepotrzebnie uśmiertelnił się dla kogoś takiego jak ty...Byłem Białym Magiem demonie...w sercu nadal nim jestem. - Ażrarn zaczął się głośno śmiać
- Taaaa...jasne...- Armin wzruszył ramionami
- Nie sprowokujesz mnie...nie tym razem...Zrozum po prostu, że ja nie pożądam władzy...Jest mi ona całkowicie zbędna...
- Porozmawiamy, kiedy jako demon będziesz musiał się podporządkować Shabru...Gdy wykorzysta Ciebie do własnych celów i dla własnych korzyści.....
- Liczę się z tym demonie...Ale wróciłem tu dla niego i nic nie zmieni moich uczuć- Ażrarn spoważniał
- Nie znasz go Arminie. Shabru jest jak mały chłopiec obdarzony ogromną mocą. Miał kilka takich zabaweczek jak Ty i zawsze mówił, że to wielka miłość.....Natu, Tanar'ri, Leleo....A to tylko trzy istoty...Lepiej dla Ciebie by było go nie kochać, zapomnieć o nim, odejść.....Ale to Twój wybór- westchnął lekko znudzony. Armin skrzyżował ręce na piersi, wbił w niego czujne spojrzenie
- Natu powiedział kiedyś, że chciałeś obalić Shabru przeze mnie...Co on miał na myśli?
- Jesteś, to znaczy byłeś pierwszym elfem, pierwszą dobrą istotą, jaką pokochał. Wpływałeś na niego samą swoją obecnością. Nie pozwolił nam na zabicie ciebie, ani na przemienienie ciebie w demona.
Ale to i tak już nie istotne....Teraz jesteś już taki jak my...
Czarnofioletowe skrzydła schowały się gwałtownie. Armin przesunął dłonią przez włosy, spojrzał na Ażrarna dziwnie. Cofnął się o krok jakby chwiejnie...
- Mo...możecie tu zostać przez jakiś czas...Nikt was nie zaatakuje...Ja...- zawahał się lekko, zagryzł wargę - ja mam coś jeszcze do zrobienia...Wybacz... - obrócił się, szybko wyszedł z komnaty.


***


Ażrarn cały czas czuwał przy Natu...Chłopaczek czuł się coraz lepiej. Płomiennowłosy demon starał się nie wybiegać myślami zbyt daleko na przód. Z zadumy wyrwał go czyjś mentalny okrzyk...
- Nie miałeś tu wracać. Nie jako demon...a na pewno nie jako demon z duszą!
Poderwał zaciekawiony głowę...przez jakiś czas podsłuchiwał rozmowę Armina z Shabru. Na jego ustach wykwitł złośliwy uśmiech...szepnął zadowolony z siebie
- Widzisz...Biały Magu...miałem rację...
Usłyszał dobiegający z korytarza krzyk byłego elfa
- Zejdź mi z drogi głupawy demonie! Mówiłem, że nikomu z was nie wolno się tu zbliżać parszywcu!!!
Po chwili ktoś krótko zapukał do drzwi pokoju. Armin wparował do środka, burknął
- Obudził się...jutro mu o was powiem...Będziecie mogli wreszcie się stąd wynieść.........Przestań tak
się szczerzyć demonie!! - wrzasnął wściekle. Ażrarn nie zraził się tym w ogóle
- Już mu się znudziłeś? Przykro mi, ale po co te nerwy.....przecież Cię ostrzegałem- Armin żachnął się..
- Och, zamknij się!!- wyszedł z komnaty.



***



Armin budził się powolutku. Dopiero po chwili spostrzegł, że nie ma przy nim Shabru. Natychmiast wstał. Nie patrzył pod nogi i to był jego błąd. Potknął się o coś, po czym runął z cichym okrzykiem zaskoczenia na ziemię. Odwrócił się. Na podłodze leżał Shabru. Masował sobie obolały bok
- Mógłbyś trochę bardziej uważać na to, gdzie stawiasz swoje śliczne stópki, Arminie. Prawie mnie zdepnąłęś - Armin był ciężko zdziwiony
- Shabru? Czy możesz mi wyjaśnić, dlaczego leżysz na podłodze? Nago?- Mroczny Władca zarumienił się nieznacznie
- Nie Twoja sprawa, a teraz pomóż mi wstać i nie uśmiechaj się jak mysz do sera....I nie nazywaj mnie Shabru....Już raz Ciebie upominałem....
Czarne brwi podjechały do góry...
- Ależ wybacz Wasza NAGA Wysokość...Uznałem, że w tej sytuacji tytułowanie cię mogłoby wypaść cośkolwiek niezręcznie...
- Jestem twoim panem! Odnoś się do mnie z szacunkiem! - Ciemnofioletowe oczy zwęziły się gwałtownie, delikatne usta zadrżały
- Jak sobie życzysz Mroczny Panie...- Armin podniósł się, jego ciało otoczyły czarne szaty. Podlewitował Shabru na łoże. Skłonił się.
Noirion uśmiechnął się z satysfakcją
- Tak lepiej...- wygodnie ułożył się na poduszkach
- Skoro tak mówisz Czarny Władco...- skrzydełka jego nosa zadrgały nerwowo - nie będę ci zatem przeszkadzał Panie...Nie wypada by sługa przebywał w TWYCH komnatach...Pójdę już...
- Zanim odejdziesz przynieś mi śniadanie i księgi numer 12, 19 i 1973...Pospiesz się. Nie mam całego dnia.
Ciemne oczy maga błysnęły, syknął przez zaciśnięte zęby
- Sam je sobie przynieś Wasza Najpodlejsza Mroczność! - zacisnął dłonie w pięści - jak możesz tak mnie traktować!
Shabru zdziwił się szczerze, jego głos był pełen oburzenia, przesycony ironią
- Jak?! Jesteś tylko demonem. Moim sługą. Jak mam jaśnie panicza traktować, jak królewnę?
Armin spojrzał na niego z bólem w oczach, jego głos drgał od powstrzymywanego z całych sił płaczu
- Jak możesz...nie wierzę, że On jednak miał rację......- głos przycichł - Myślałem, że mnie kochasz...... a byłem dla ciebie tylko zabawką......Wykorzystałeś mnie podle...Dlaczego......



***



- Ash?? Co ty wyprawiasz??- Natu patrzył się skonsternowany na przytulonego do ściany czerwonowłosego demona
- Ćśśśś, kłócą się....Chociaż nie...To zbyt delikatnie powiedziane. To chyba koniec ich związku- Natu uniósł się nieznacznie na łokciach
- Ash?? Co Ty znowu wykombinowałeś?- spojrzał się, na swego przyjaciela i kochanka w jednym, poważnie, nieufnie
- Nic promyczku, tym razem zasiałem tylko wątpliwości.....



***



Oczy Shabru zamigotały dziwnie
- Przecież sam tego chciałeś....Nie wykorzystałem Cię.......A poza tym, jaki On?
- Nieważne....- opuścił smutno głowę, jego głos stał się zrezygnowany, smutny - lepiej pójdę, przyniosę Ci te Twoje księgi....
- Panie - dodał do jego słów Shabru...
Mag jakby skurczył się w sobie, jego głos zadrgał
- Panie........
- No idź już........- chłopak odwrócił się gwałtownie ukrywając twarz w dłoniach...Wypadł z pokoju.
Shabru zacisnął dłonie w pięści, po policzkach pociekły mu łzy.
- Wybacz mi maleńki, kocham Cię - wyszeptał......
Armin wrócił po kilkunastu minutach. Na stoliczku obok łóżka położył trzy księgi. Na kolanach Shabru położył tacę ze śniadaniem. Ciemnofioletowe oczy przesunęły się po twarzy Noiriona, jego spojrzenie było puste. Wyglądał jakby coś w nim umarło......Skłonił się, jego głos był równie "martwy" jak oczy
- Proszę Panie...życzysz sobie czegoś jeszcze?
- Arminie, usiądź....- klepnął dłonią na posłaniu. Młodzieniec posłusznie opadł na łóżko
- Słucham Panie? - wbił wzrok we własne dłonie.
- Arminie....przepraszam, nie wiem co mnie napadło. Uśmiechnij się, choć odrobinkę, proszę....
Mag uniósł oczy. Spojrzał na twarz Noirion, głos mu się załamał
- Sha...Panie......ja...ja gubię się w tym wszystkim.....Czego chcesz ode mnie Panie? Ja...ja już nic nie rozumiem...- Shabru wziął delikatnie jego dłoń, złożył na niej czuły pocałunek, przytulił ją do swego policzka
- Nie jestem Twoim panem......Kocham Cię, przepraszam......- Armin poczuł jego łzy pod swoją dłonią - przepraszam, przepraszam, przepraszam......- Noirion szeptał cichutko.
Armin gwałtownie objął Shabru za szyję przytulając się do niego.
- Dlaczego Shab......czemu mi to zrobiłeś......czemu potraktowałeś mnie w ten sposób......Ja tak bardzo cię kocham...- odsunął się od niego - Ja mu...muszę mieć pewność...powiedz mi to teraz......Czym mam dla ciebie być...powiedz mi czego ode mnie oczekujesz...co NAPRAWDE do mnie czujesz......Uwierzę w to co powiesz...Uwierzę we wszystko - wbił wzrok w oczy Shabru - chcę wiedzieć czy jestem dla ciebie tym samym co twoi poprzedni kochankowie...Czy potraktujesz mnie tak samo...- uśmiechnął się blado - Nie okłamuj mnie po prostu...ja i tak zostanę tu z tobą...ale chcę znać prawdę...mam do tego prawo......
- Skąd przyszły Ci do głowy takie myśli...Nigdy Cię nie okłamałem...To dzisiejsze....Chciałem, żebyś odszedł....Nie będziesz szczęśliwy w piekłach, jesteś Białym Magiem......Myślałem, że tak będzie lepiej. Kocham Cię malutki, zawszę będę, ale nie powinieneś być Rauko.......
- Ja nie odejdę Shabru...już raz mnie odrzuciłeś...odesłałeś mnie...choć mogłem ci wtedy pomóc. Wiele mnie kosztowało, by móc tu wrócić...By być z tobą...- musnął czubeczkami palców policzek Władcy - Możesz mnie krzywdzić ile chcesz...a ja i tak tu zostanę...Zrezygnowałem z tamtego życia...Nie jestem już Białym Magiem...Armina YaaraEel już nie ma...Teraz jestem właśnie Rauko...dla ciebie...To...to tylko wątpliwości...ktoś mówił mi...że...że miałeś już innych partnerów przede mną......i, że wszystkich w końcu odrzucałeś kiedy się tobie znudzili...- znów opuścił głowę - Nie jestem już tym kogo kochałeś... przestałem być elfem......jestem demonem, jak setki innych które cię otaczają. Naprawdę myślałem,
że mówisz prawdę...że stałem się dla ciebie tylko zwykłym sługą...- Shabru zapatrzył się gdzieś w przestrzeń
- Jutro wracasz do ojca. Porozmawiam z nim. Znów staniesz się elfem....To koniec Armi... Nie możesz tak żyć. Nie zasługujesz na takie życie...
- Nie zasługuję na miłość?! Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? Ja cię kocham głupcze!
- Nie będziesz Rauko!!!!- Shabru uniósł się gwałtownie, po czym opadł z powrotem na poduszki.
- Nie zabronisz mi tu wracać...A ja nie mam zamiaru wyrzekać się ciebie...Ojciec wie o wszystkim...sam pomógł mi tu wrócić. Nie pozwolę ci się mnie tak po prostu pozbyć.
- Odejdziesz stąd, bo taki jest mój rozkaz i życzenie! I nie będziesz mógł wrócić, a jeśli spróbujesz, to Strażnicy Ci to skutecznie wyperswadują! - jego oczy błyszczą wściekłością - Kocham Cię i właśnie dlatego tak się stanie......
Armin odwrócił wzrok, szepnął cichuteńko
- Nie obchodzi cię, co się ze mną stanie, gdy tam wrócę? Naprawdę myślisz, że jestem w stanie o wszystkim tak po prostu zapomnieć?
- Twój ojciec wyczyści Ci pamięć podczas rytuału przywrócenia....Zapomnisz o wszystkim, co Ciebie tu spotkało. - Mag wstał z łóżka, odwrócił się tyłem do Shabru
- Ty naprawdę chcesz to zrobić......- zacisnął pięści - nie musisz...Sam odejdę...ale nie pozwolę zabrać sobie najcenniejszej rzeczy jaką mam...a ojciec to zrozumie. - podszedł do drzwi - Ty też powinieneś... Wrócę jeszcze wyjaśnić ci co działo się tu przez ten tydzień...później już nie będę cię do niczego zmuszał...- wyszedł z pokoju, cichutko zamknął za sobą drzwi...
- Armi.....zaczekaj!!- Shab próbował wstać z łóżka, co skończyło się znowu bolesnym upadkiem, zaklął cichuteńko pod nosem, powstrzymując jęk. Był słaby jak młode kocie.
- Czy jest tu ktoś, kto może mi pomóc?! Haloo!
Zmroził go cichy spokojny głos, który zabrzmiał tuż obok
- Doprawdy mógłbyś się opanować...to żałosne...- Ażrarn chwycił Shabru za gardło i uniósł parę centymetrów nad ziemię, rzucił nim na łóżko- Twój mały demonek chyba ma zły humor...
Ledwo żywy z przerażenia i bólu Shabru patrzył się w osłupieniu na demona, którego NIE POWINNO tu być.
- Wynoś się stąd!!- zebrał w sobie ostatki sił, by wrzasnąć na znienawidzonego zdrajcę, przed oczami zaczął mieć mroczki. Ażrarn pogładził go po głowie
- Spokojnie, mój panie, po co te nerwy. Ja nie rozumiem, dlaczego wszyscy ostatnio są tacy nerwowi...
Zaskoczył go nagły wybuch mocy tuż za plecami. Usłyszał wściekły głos
- Co ty tu robisz psie!!! Wynoś się stąd póki możesz jeszcze chodzić o własnych siłach!! Niepotrzebnie ci zaufałem! Precz stąd! Tak chcesz pomóc Natu? Jego Wysokość na pewno chętnie skróci wam obojgu życie! Wracaj do komnaty i nie pogarszaj swojej sytuacji!
- Już idę, spokojnie, zgaś te srebrne płomienie. Ja tu tylko na pomoc przybyłem. Mroczny Pan spadł
z łóżka i prosił o interwencję.....Ja to z dobroci serca.........Naprawdę- Ażr wykonał gest w stylu "urażona niewinność"- Już znikam, moje gołąbki, pogruchajcie sobie w samotności.- i zniknął. Armin warknął
-Gnojek...- szybko podszedł do Shabru, srebrna aura znikła - Shab, wszystko w porządku?
- Nie odzywaj się do mnie...- szepnął wściekle - JAK. ON. SIĘ. TU. ZNALAZŁ!
Armin delikatnie dotknął ramienia Władcy - Sha...
- NIE DOTYKAJ MNIE!!! Mów...- odsunął się od Armina jakby z obrzydzeniem
- Shabru...uspokój się proszę...
- Nie masz prawa mnie o nic prosić! Mów! Czekam...
- On...Ja...on jest tu już od kilku dni......Nie pozwoliłem demonom go ukamienować......Przyszedł prosić
o pomoc...dla Natu......
- Że co??? On przyszedł prosić o pomoc...BEZCZELNY ŁAJDAK! - Armin znów dotknął ramienia Noirion... Moc Władcy uderzyła w jego dłoń parząc go boleśnie.
- Shabru przestań błagam...On...on po prostu......Bogowie...nie mogłem pozwolić by go ukamienowali
- MOGŁEŚ! Po tym wszystkim, co nam zrobił ty mu jeszcze pomagasz?! Chronisz jego zawszoną, demoniczną dupę!!!
- To nie tak Shabru...to...to po prostu tak wyszło...
- TAK WYSZŁO!!!!!! No bardzo śmieszne! Tak wyszło!!! To trzeba by zapisać w kronikach!!!
Armin zagryzł wargę, mówił spokojnie, informacyjnym tonem
- On ma duszę Shab...
- WIEM! I co z tego?! I kocha Natu! I co z tego?!
- Natu jest już śmiertelny...- Shabru wzniósł oczy ku sufitowi
- To było do przewidzenia. ALE CO Z TEGO?!
- Nic...Po prostu Ażrarn...On chciał cię PROSIĆ byś przywrócił Natu...
W komnacie nagle pojawił się płomiennowłosy demon, z rękami założonymi na piersi
- Arminie, wystarczy. Nie pogrążaj mnie jeszcze bardziej...
- A da się jeszcze bardziej? - Armin odezwał się niewinnym tonem
- EKHEM!!! Czy ja wam przypadkiem nie przeszkadzam?! Nie żebym się wtrącał, ale czy moglibyście skończyć tę rozmowę gdzie indziej!! Z DALEKA ODE MNIE!!!
Rauko posmutniał
- Shabru...proszę cię......nie złość się na mnie...
- Trzeba było o tym wcześniej pomyśleć, kochanie! - Shabru warknął
Armin opuścił łepek
- Wiem...po prostu nie pomyślałem, że on może zrobić coś tak głupiego - spojrzał wilkiem na Ażrarna - przepraszam...Powinienem był zostawić go Angelo...
Ażrarn żachnął się
- Wielkie dzięki, też cię kocham paniczu.
- Daruj sobie tę ironię i wynoś się stąd demonie! Niepotrzebnie się przejmowałem twoim losem! Powinienem był pozwolić Angelo cię zgładzić! - ściszył głos - Wybacz Shabru...
- Zastanowię się...a teraz wyjdźcie. Obaj. Chcę zostać sam.
Ażrarn zniknął. Armin smutno zwiesił głowę. Podszedł do drzwi
- Przepraszam......nie powinienem był tego robić......Do widzenia...Shab - cicho stuknęły zamykane drzwi



***



Drzwi do komnaty Ażrarna walnęły o ścianę niemal wypadając z futryny. Wściekły do granic możliwości Rauko wpadł do środka zatrzaskując je z impetem
- CO TY SOBIE NA WSZYSTKIE PIEKŁA WYOBRAŻASZ GŁUPCZE!!!!! CO TO MIALO NIBY BYĆ?!!!
Ażrarn siedział, wygodnie rozparty na fotelu, przy jego kolanie znajdował się Natu.
- Ash, ostatnio w piekle zrobiło się bardzo ciekawie, nie sądzisz??- blondynek podniósł swoje piękne ślepka na swojego ukochanego, po czym spojrzał się uważnie w oczy Armina
- Czy to już koniec przedstawienia?- wyglądał jak zawiedzione dziecko, które nie dostało lizaka.. Armin warknął
- ZAMKNIJ SIĘ SUKKUBIE!
- Zzzzz, błąd, już nie sukkubie, tylko ludziu...- w głosie Armina pojawił się zrezygnowany sarkazm
- Człowieku, Ty mały ignorancie - Rauko z niedowierzaniem pokręcił głową - Na Bogów!
- Zzzzz, demony nie wzywają bogów, drogi Arminie.......- Natu był w szampańskim humorze
Brew Armina zaczęła nerwowo drgać.
- Natu....zamknij się, póki jeszcze masz język
Tu odezwał się Ażrarn
- Ja nie rozumiem, o co Ci chodzi Arminie???- pogładził Natu po blond główce
- Chcesz wiedzieć o co mi chodzi?- Armin zaczął spokojnie- Jak śmiesz w ogóle o to pytać!
- Wybacz Rauko, ale Ty chyba jesteś jakiś niezrównoważony....O co Ci chodzi- Aż wyglądał na zniesmaczonego
Srebrzysta aura w okół Armina zgasła, uśmiechnął się leciutko, przeczesał palcami włosy
- Masz rację Ażrarnie. Nie potrzebnie W OGÓLE kiedykolwiek się Tobą przejmowałem. Trzeba było pozwolić Angelo, żeby Cię zabił. Pozbyłbym się przynajmniej problemu
- Ależ ty jesteś niesprawiedliwy- westchnął Ażr- ja tylko podniosłem go z ziemi, bo by biedaczek leżał tam do wieczora, wrzeszcząc na wszystko co popadnie...
Armin pokręcił głową
- Twoja śmierć przyniosłaby nam tylko korzyści. Nie wiem jak cos takiego jak ty dożyło takiego wieku. Dziwię się, że nikt do tej pory jeszcze cię nie zabił
- Próbowano.......ba..... nawet kilkakrotnie, tylko, że nikomu się nie udało.
- A pomyśleć, że teraz w moich rękach leży Twoje życie...Jaki dasz mi powód żebym cię jednak nie zabijał?
- Jak Ci ulży to możesz zabić tą powłokę. Tak się tylko składa, że ja jestem nieśmiertelny.
- Tak Ci się tylko wydaję...Angelo mógłby to zrobić
- A tak mógłby, tylko, ze po pierwsze jego tu nie ma a po drugie to nie byłoby takie łatwe jak sądzisz.
Rauko uśmiechnął się krzywo
- Jesteś jeszcze bardziej parszywą istotą niż mi się wydawało na początku.
- Dziękuję za komplement, miło z Twojej strony, że to doceniasz- Aż uśmiechnął się
Armin wykrzywił wargi w ironicznym uśmieszku
- No cóż...Jeśli zabicie cię nie odniosłoby porządanego skutku...To co powiedziałbyś na oczyszczenie?
Bo to akurat leży w mojej mocy.
- Nie zrobiłbyś mi tego!- Aż po raz pierwszy się przestraszył
- Jesteś. Absolutnie. PEWNY? Ażrarnie?? To byłaby najlepsza nauczka........Co ty czujesz do Natu?
- Kocham.........o nie...........- ciałem Ażrarna szarpnął potężny wstrząs, upadł na podłogę. Na twarz Rauko wypłynął parszywy uśmieszek, zasłonił dłonią oczy przed wybuchem światła bijącego od ciała Ażrarna...
- Oj...w dziesiątkę...brak ci refleksu Ażr......Aiołku..........powinieneś pamiętać, że demonom nie wolno ufać...
Stanął przed nim wściekły Natu
- Jak mogłeś?! To Ty jesteś parszywy i paskudny- w oczach chłopca błysnęły łzy bezsilnej wściekłości- Teraz wiem, dlaczego Mroczny Pan JUŻ ciebie nie chce.........- w pokoju rozległo się głośne klaśnięcie. Zaskoczony Natu chwycił się za piekący policzek.
- Ty mała żmijo! Powinienem skrócić twoje parszywe życie już dawno temu! Niepotrzebnie się nad tobą litowałem...powinienem pozwolić byś pozostał w ludzkim ciele z dala od - wskazał dłonią na skulonego na podłodze Ażrarna - anioła, którym on właśnie się staje! - Rauko pokazał chłopaczkowi bladobłękitny kryształek wielkości małej perły - nie zasługujesz na to...Żaden z was nie zasługuje na to, co zrobiłem! Niepotrzebnie ryzykuję dla takich nic nie wartych istot jak wy!
- Dziękuję za miłe słowa!!- Natu, cały czas trzymając się za policzek, patrzył na Armina z lekką nienawiścią- powiedziałbym Ci to samo, ale nie jestem tak bezwzględny i wyrachowany jak TY!
- Jakie miałbyś prawo by powiedzieć mi to samo!
- Bo widzisz. Gdyby nie moja interwencja, nie oglądałbyś już więcej swojego ukochanego Shabru żywego! Nie zasługujesz na jego miłość! Zasługujesz na samotność z dala od wszystkiego, co kochasz!
Armin posmutniał, szepnął
- I tak mnie to czeka...Nie potrzebnie w ogóle mieszałem się w wasze sprawy
- Wielkie dzięki, ale teraz to już chyba za późno na próżne żale, zabiłeś mojego Ażrarna!
Rauko roześmiał się głucho.
- Nic mu nie będzie....- Natu przerwał Arminowi w pół słowa
- NO właśnie, stanie się taką ciepła kluską jak Angelo albo Abaddon!- Rauko prychnął
- Głupia istota- wcisnął Natu w dłoń błękitny kryształ- Ażrarn powie Ci jak go wykorzystać...Tak czy inaczej, może kiedyś zmienisz o mnie zdanie- znikł z komnaty, zostawiając za sobą leciutko ogłupiałego całą tą sytuacją Natu



C.D.N.