Rauko 3
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 22:00:29
Rozdział III



Shabru nie mógł skupić się na swojej pracy jak dawniej. Przed oczami cały czas stawał mu obraz udręczonych oczu Armina. Jego blada, drobna twarz. Nocą prześladowały go jego krzyki i błagania.
"Co się ze mną, do wszystkich czortów dzieje?!" Nieustannie zadawał sobie to pytanie. W końcu nie wytrzymał. Był panem demonów. Nikt nie będzie mu rozkazywał. Armin już dość wycierpiał. Powinien wrócić do domu. Powinien być bezpieczny. Shabru nie miał prawa go więzić...Z takimi myślami otworzył drzwi do haremu sukkubów. Kilkanaście smukłych postaci zerwało się i zgięło w pokornym ukłonie. Mroczny pan bez zbędnych ceregieli kazał im przynieść Armina. Przed jego obliczem stanął leciutko uśmiechnięty Natu, odezwał się niewinnym głosikiem
- To chyba nie jest możliwe, wasza Mroczna Wysokość...On już nie za bardzo nadaje się do transportu- oczy sukkuba błysnęły okrutnie.
- Gdzie on jest??!!
- Spokojnie, Wasza Czarna Bezwzględność, on tylko odpoczywa po upojnej nocy....
- Zaprowadź mnie do niego...JUŻ! Natychmiast!- demonek został brutalnie szarpnięty za kark
- Natychmiast Wasza Absolutna Okrutność! Tylko proszę mnie puścić, to boli....
- Zaraz może boleć jeszcze bardziej!!! -warknął- Gdzie on jest??
Natu drżącym palcem wskazał drzwi do bocznej komnaty...........

***


Wydawało mu się, że śni...Wszystko było takie niewyraźne, zamazane...Jakby patrzył stojąc obok własnego ciała. Przed oczyma przesuwały mu się jakieś dziwne, rozmazane postacie...Bał się ich jak nigdy niczego w swoim życiu. Wyjąwszy jedną ... pojawiającą się w jego śnie bardzo często. Słyszał jej cichy, spokojny głos...Ta istota nie krzywdziła go, była delikatna...ostrożna... Nie bał się jej obecności, ani jej dotyku...Wręcz przeciwnie...jej bytność uspokajała go...czuł się bezpiecznie, kiedy miał ja w zasięgu wzroku.
Zamknął powieki. Otoczyła go spokojna, cicha ciemność...zasnął. Obudził się po kilku godzinach spokojnego snu...Rozejrzał się wokół. Znów był w komnatach Shabru...Wszystkie wspomnienia zaczęły gwałtownie wracać. Nie mógł powstrzymać napływających do oczu łez. Obrócił się na łóżku ukrywając twarz na piersi istoty, która była przy nim przez cały czas tej potwornej mary.
Łzy ciekły po jego policzkach wsiąkając w delikatny materiał ciemnej szaty.
Rozległ się niski, lekko schrypnięty, zdziwiony głos Shabru
- Arminie?...Już dobrze, nie płacz...nikt cię już nie skrzywdzi. Jesteś pod moją opieką...-Mroczny Pan niepewnie pogładził szlochającego maga po plecach. Jedyną reakcją był jeszcze silniejszy płacz chłopaka i to, że wtulił się mocno w pierś Władcy...Delikatne ramiona drgały wstrząsane niepowstrzymanym łkaniem. Shabru cały czas gładził go delikatnie po włosach. Armin uspokoił
się w końcu, zasnął wyczerpany płaczem. Czarny Władca ostrożnie odsunął hebanowe kosmyki zasłaniające twarz młodzieńca. Zapatrzył się na lekko rozchylone, drobne usta. Na czarne rzęsy mokre jeszcze od łez... Wierzchem dłoni otarł zapłakany policzek. Czekał praktycznie w bezruchu przez kilka godzin, aż elf się obudzi. Uśmiechnął się leciutko na widok uchylających się powiek, jego głos był cichy i ciepły
- Armi? Obudziłeś się już...Nie musisz nic mówić, jeśli nie chcesz...postaram się ciebie zrozumieć
Ciemnofioletowe tęczówki wpatrzyły się w oczy Mrocznego Pana. Spojrzenie Armina było smutne, zagubione. Bez słowa znów ukrył twarz na piersi mężczyzny. Wydawał się taki kruchy i bezbronny. Shabru po raz pierwszy zwrócił uwagę na otaczający chłopaka delikatny zapach...chyba...bzu? Szepnął
- Co się dzisiaj z tobą dzieje Armi...- Otulił go ramieniem, przytulając twarz do delikatnych, czarnych włosów - Przepraszam...za wszystko...
Armin nawet nie drgnął...Jego głos był bardzo niepewny...niemal jakby nie należał do niego
- Nie oddawaj mnie im...proszę...proszę...
Władca objął go mocniej...przez jego głowę przemknęło, że być może Armin...zwariował... natychmiast, niemal z gniewem, odrzucił ten myśl...
- Na razie jesteś przy mnie i nie mam zamiaru nikomu cię oddawać...Jesteś tu bezpieczny rozumiesz?...Jesteś tylko mój...
Młodzieniec skinął głową, aksamitne kosmyki musnęły usta Shabru
- Ja...ja...O Bogowie...- jego głos był drżący, cichy...brakowało mu tej minionej siły, równowagi i leciuteńkich tonów rozbawienia, które, jak się Shabru wydawało, zawsze igrały gdzieś w głębi tego miłego tenoru...
Ze smutkiem pomyślał, że mogły zniknąć już na zawsze...Teraz głos maga był płytki, przestraszony, zdesperowany
- Nie chcę tam wracać...Proszę, proszę! O...obiecałeś mi...Z...zabij mnie. Obiecałeś...
Armin dygotał w ramionach Shabru, Mroczny Pan czuł jego serce, bijące jak u przerażonego ptaka. Czuł delikatne, drżące lekko pod cienkim materiałem ubrań, mięśnie. Ciałem elfa wstrząsał szloch
Jego dłonie zacisnęły się kurczowo na szacie Shabru. Czarny Władca wyraźnie czuł każdy centymetr delikatnego ciała młodzieńca, który kulił się w jego ramionach. Jego delikatny zapach, zapach bzu, dziwnie działał na zmysły Shabru.
Mroczny Anioł uniósł delikatnie podbródek Armina, przymknął powieki, złożył na lekko rozchylonych ustach drobnego elfa subtelny, czuły pocałunek. Odsunął się, spojrzał uważnie w twarz chłopaka. Mag patrzył na niego rozszerzonymi oczami, jego wargi drżały leciutko, z ust wydostało się ciche, niepewne tchnienie
-Shabru?
- Nie mogę zabić jedynej bliskiej mi istoty - uśmiechnął się ciepło - Z resztą na pewno tego nie chcesz, Arminie - pogłaskał go po doskonale uformowanym policzku. Elf przymknął powieki, przytulił twarz do dłoni Shabru. Leciuteńko skinął głową
- Boję się Shabru...to..to było okropne...-Władca poczuł pod palcami jego łzy...
- Wiem, wiem maleńki...-pocałował kącik jego oka - nie płacz...nie musisz się niczego obawiać, ochronię Cię. Kiedy będę mógł, odeślę Cię do twego ojca, dobrze?
Armin otoczył jego szyję ramionami, wtulił twarz w zagłębienie ramienia, szepnął cichutko:
- Dobrze...dziękuję. - delikatne usta musnęły policzek Shabru...

***


Shabru opiekował się Arminem, po tym jak zabrał go od sukkubów. Elf był autystycznie zamknięty
w sobie, jego spojrzenie było puste, jedyną reakcją na jakikolwiek dotyk była histeria i ucieczka
w najdalszy kąt pokoju. Wiele czasu zajęło Shabru przekonanie Armina do siebie, cały czas odnosił wrażenie, że elf go nie poznaje. W końcu chłopak przestał uciekać od jego dotyku. Pozwalał na to, by Shabru go mył, karmił, ubierał, czesał.... Wydawało się, że lubi słuchać brzmienia jego głosu, gdy opowiadał mu o swych problemach i marzeniach, że w pewnych momentach szukał wzrokiem jego obecności. Któregoś wieczoru, jakaś fałszująca w umyśle Armina struna, pękła. Shabru pierwszy raz
w swym długim życiu odczuł prawdziwą ulgę. Potem było już tylko lepiej...Armin zaprzyjaźnił
się z Mrocznym Władcą, ufał mu...lubił jego towarzystwo, jego obecność.
Pewnego dnia, jakieś dwa tygodnie od tamtego wieczoru, Shabru podszedł do Armina od tylu
i zasłonił mu dłońmi oczy. Chłopak drgnął, niepewnie dotknął jego ręki
- Shabru? Co ty robisz?
- Nie podglądaj, dobrze??- Mroczny Pan prowadził go gdzieś powoli. W pewnym momencie Armin poczuł piękny, delikatny, bardzo subtelny zapach.
- Shabru, dokąd ty mnie prowadzisz? - uśmiechał się leciutko - co ty kombinujesz?
W tym momencie dłonie przytrzymujące jego twarz odsunęły się. Oczom Białego Maga ukazał
się niezwykłej urody kwiat. Kwitnący, biały lotos.
- To dla Ciebie. Taki drobny prezent do póki nie wrócisz do domu...-zniżył głos do konspiracyjnego szeptu- tylko nikomu ani mrumru, bo mogę za to wylecieć z pracy.
Armin roześmiał się, chyba po raz pierwszy odkąd Shabru pamiętał. Delikatnie dotknął palcem płatka kwiatu...Pochylił się wdychając jego delikatny zapach. Armin szepnął cichutko
- Dziękuję...tak bardzo dziękuję...- niespodziewanie obrócił się w stronę Władcy. Otoczył ramionami jego szyję, przyciągając jednocześnie do siebie jego twarz. Shabru poczuł jego miękkie, jedwabiste wargi na swoich ustach. Mag odsunął się po paru sekundach...jego policzki były delikatnie zarumienione, wydawał się sam być trochę zdziwiony tym, co zrobił...Niepewnie opuścił głowę
- Prze...przepraszam...sam nie wiem, co mnie...- Shabru przerwał mu dość gwałtownie, obejmując
go w pasie i przyciągając do siebie. Jego głos był cichy, mruczący
- Nie masz za co przepraszać maleńki...- pochylił lekko głowę zamykając jego usta kolejnym delikatnym pocałunkiem, powoli go pogłębiając. Poczuł lekko drżące ramiona znów otaczające jego szyję. Szczupłe ciało chłopaka przytuliło się do niego. Shabru z wahaniem wsunął ręce pod koszulę elfa. Przesunął palcami przez jedwabistą skórę na plecach Armina...Jego dłoń zadrżała nieznacznie, gdy wyczuł liczne blizny pozostałe po razach bata.
Mag wciągnął gwałtownie, jakby ze strachem powietrze. Ukrył twarz w zagięciu szyi Shabru oddychając niespokojnie.....Mimo, iż bardzo tego chciał, nie mógł odpędzić koszmarnych wspomnień.
- Arminie? Co się stało? - dłoń znieruchomiała. Młodzieniec zagryzł leciutko usta, jego głos był niepewny, przestraszony
- To..to nic...ja tylko...- pokręcił głową - To nic...nieważne...
Shabru puścił go, odsunął się
- Obiecałem, że nie wyrządzę ci krzywdy...i mam zamiar dotrzymać słowa - uśmiechnął się smutno, odwrócił się i wyszedł z komnaty. Armin przez chwilę stal nieruchomo. Zamrugał oczami odganiając łzy, które napłynęły do jego oczu przed chwilą. Uśmiechnął się delikatnie. Poszedł za Shabru...
Mroczny Pan siedział skulony na podłodze, przed kominkiem, gapiąc się bezmyślnie w płomienie.
Poczuł otaczające go od tyłu ramiona i ciepły oddech na policzku
- Nie skrzywdzisz mnie Shabru...jestem pewien, że nie...- aksamitne wargi musnęły jego ucho. Mężczyzna obrócił się, jednocześnie obejmując elfa. Zmiażdżył jego wargi namiętnym pocałunkiem. Przesunął usta na delikatną szyję. Smukłe palce Armina wsunęły się w nieśmiałej pieszczocie w długie, kruczoczarne włosy. Niecierpliwe palce Shabru rozpinały guziczki jasnej koszuli maga. Po chwili jego wargi pieściły jedwabistą, alabastrową skórę młodzieńca. Z leciutkim wahaniem, czubeczkiem języka trącił jeden z sutków wywołując cichutki, rozkoszny jęk chłopaka.
Czarny Anioł roześmiał się cicho, zadowolony. Dłonie Armina przyciągnęły w górę jego twarz. Ich usta połączyły się w gorącym pocałunku. Szczupłe ręce niezdarnie pociągnęły za zapięcie osobliwej szaty Władcy. Rozognione ciemnofioletowe tęczówki przesunęły się na twarz mężczyzny
- Shabru...- jasne policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem - zdejmij to...coś...
Shabru w pierwszym momencie spojrzał na niego lekko zdziwiony...Powodując tym samym jeszcze ciemniejszy rumieniec i lekkie zagryzienie warg przez elfa. Mroczny Władca roześmiał się głośno
w mruczący sposób...Czarny materiał jego ubrań po prostu się rozwiał
- Tak lepiej, maleńki?
Armin wbił wzrok gdzieś obok, zdradliwy rumieniec spełzł już na jego szyję i ramiona, wymruczał cichutko
- Jesteś niedobry...chyba jednak cię nie lubię - jednocześnie chłodne dłonie wolno przesunęły się na pierś i plecy mężczyzny, pieszcząc je delikatnie. Shabru spoważniał...
- Kocham Cię, Arminie...Nie mogę się wyprzeć tego uczucia.- źrenice Armina rozszerzyły się gwałtownie. Delikatnie objął go za szyję, przytulił się do niego. Szepnął bardzo cichutko.
- Ja ciebie też...............Kocham cię bardzo.....Shabru...
Niestety Aniołowi nie było dane usłyszeć ostatnich słów, gdyż do drzwi komnaty ktoś zaczął rozpaczliwie i bardzo głośno walić. Shabru zerwał się z podłogi i wściekły popędził w stronę drzwi. Armin zachichotał cicho, krzyknął za nim
- Ubierz się przynajmniej, Shab!
Ciało Mrocznego pokryło się powłóczystą, czarną, luźną szatą, rozsypane w kompletnym nieładzie włosy, sięgały do pośladków. ...




C.D.N.