Sunken 3
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 20:13:47
How long how long will I slide
Separate my side I don't
I don't believe it's bad
Slit my throat
It's all I ever (…)
Centuries are what it meant to me
A cemetery where I marry the sea
Stranger things could never change my mind
I've got to take it on the otherside
Take it on the otherside"
( Red Hot Chili Peppers- " Otherside" )
Męczą mnie dziwne koszmary. W jednych budzę się zakopany pod ziemią, w innych w siedzę otwartej trumnie. Czasem we śnie widzę Matta, z ranami na twarzy, ślepego; czasem Drake`a.. Myślę, że za mało modlę się o niego.. Może nie umie wejść do nieba i czeka na modlitwę, jeszcze jedną..? Budzę się z krzykiem, podrzucony do siadu przez sen, co jak silny impuls przebiega mi od krzyża do dłoni. Matt też siada, cieszę się, że to robi, patrzy na mnie badawczo, wychodzi z sypialni. Potem wraca, kładzie się na boku i zasypia. Znak, że już mogę. W kuchni czeka na mnie tłuste i słodkie kakao, paczka jego papierosów, łagodnych papierosów, gazeta telewizyjna z twarzą Salmy Hayek, stary kot i świt pukający do okna. Otwieram dniu, wchodzi z zapachem zimna i nowości, mój oddech paruje, kakao stygnie. Jeden kot zdechł już dawno, drugi, odporniejszy, jakoś zrudział, ma bielmo na oku i jest starczo wyliniały. Fajki Matta są tak słabe, że prawie ich nie czuję. Siedzę w kuchni na stołku, cholernie marznąc, i tak myślę.. Jak to się stało.. Jak..? Świat się zmienił. Zmienili się ludzie. Widzimy to przecież. Dlaczego więc.. Gdy patrzę na niego, widzę tego samego Matta, co 10 lat temu. Ta sama sylwetka, uśmiech, głos i ręce. Taki sam dla mnie przez szmat wspólnego czasu, dlaczego? Dlaczego patrzę na siebie, i widzę siebie takim, jakim byłem wtedy; jestem starcem.. Boże, co za naiwne odkrycie, wiem kim jestem, wiem dobrze.. Ale lustro pokazuje mi moją młodą twarz. I ja wewnątrz ciągle jestem młody. Jak to jest możliwe.. że.. czas nas nie chce? Czy to dobre słowo? Nie chce nas, wyrzekł się.. Może to od ciągłego patrzenia w siebie, może od nie wiem.. Gdyby śmierć miała dzisiaj przyjść, nie chciałbym jej. Nie, do śmierci trzeba być starcem mentalnym, a ja.. Nie. Chcę zostać na zawsze, widzieć jak zmienia się Ziemia, zniszczenie i rozwój, w zależności, za który koniec kija złapiesz. Chcę widzieć, jak nasze ciała twardnieją, ale nie umierają. Chcę wiedzieć.
Matt musi wstać do pracy. Jeśli tego zaraz nie zrobi, siedzący pod drzwiami Kot nie wytrzyma i skazi jakiś kąt szalonym zapachem swoich odchodów. Matt wstaje. Z bólem głowy, jak co rano, prosto pod prysznic, bo mu to pomaga. A potem kawa z dwóch łyżeczek, bez mleka i cukru, kanapki bez masła, za to grubo serem. Kurtka, kluczyki, portfel. Myśli, co też miał kupić, a o czym zapomniał. Jadąc do pracy myśli, czy dobrze by było mieć kogoś jeszcze na boku, na zapas. Czy chciałby, czy miałby czas? Musi zastanowić się nad tym. Nikt nie pytał go, czy chce się zabawić, każdy założył z góry jego dorosłość, nikt nie myślał o nim naprawdę, co on by chciał.. Och, jakie to przykre, myśli z sarkazmem. Czy źle mi jest? Jest wygodnie, kurewsko wygodnie, po co to psuć. A wiem przecież, że ulegnę. Chcę ulec. Zróbmy to teraz i nie zajmujmy o tym dłużej.- Matthew parkuje samochód i wychodzi. W szatni spotyka Adama, który dawno już próbował go uwieść. Umawiają się na 16tą, godzinę po pracy. Uśmiech błąka się po wargach Matta; zrobi zakupy, prześpi się z Adamem i trafi do domu akurat na ciepłą kolację. W kilka godzin później Matt żałuje, że nie przyjechał do domu wcześniej. Może zdążyłby powstrzymać Clive`a, nim ten powiesił się na klamce. Clive jest staruszkiem, malutkim staruszkiem, z kępą siwych włosów nad wielkim czołem i pooraną twarzą, teraz obaj widzą to, Matthew, trzymając się ściany, i Clive, z wysokości sufitu. Potrzeba trumny jak na dziecko, myśli Matt, a potem przypomina sobie groźby Clive`a- skremuj mnie, inaczej wyjdę stamtąd, ja nie chcę tam iść, więc wyjdę, i jak myślisz, kogo odwiedzę pierwszego? Ciebie Matt, więc proszę, zrób to dla własnego dobra. Matthew powoli opuszcza dłoń ze ściany, na której widnieje już jej potny kształt, i wychodzi. Błękitne oczy Drake`a odprowadzają go do samych drzwi.
Hmm, skończyłem. Czy to dobre zakończenie, tak właśnie powinno być? Dzwonek do drzwi, babcia otwiera,
-Och Fredziu, co cię tu sprowadza kochany?
Tak, babcia jest za miła.
-Dzień dobry, ja do Pauliny- basuje Fredziu, rzygam nim, rzygam, kurwa..
-Och Fredziu, Fredziu, Poldy nie ma, Wojtuś jest, idź posiedź z nim, ona przyjdzie, przyjdzie; on taki zglinziały biedny dzisiaj- to szeptem oczywiście. Ludzie chyba stracili zdolność percepcji, albo to inny wymiar jest.. No, idzie, co za morda, obowiązkowo ortaliony- super połysk, ech kurwa..
-No cześć stary, jok tam leci, a co tu mosz, e weź, znowu jaki szajs piszesz, nie szkoda ci długopisu?
Spierdalaj, mruczę pod nosem, ale nie słyszy przecież, za dużo gada żeby coś słyszeć.
-Łe, rolady mosz dzisiej, ja ci zazdroszczę chopie..
-No, ja też sobie zazdroszczę. O, patrz Fredek przez okno, co to, twoja stara, co jej się stało, sina jakaś?
-Ano wisz, ojciec wczoraj popił troche..
-No ta, no ta.. I powiedz mi kurwa, co ty przez to okno jeszcze widzisz?
-No, trzepak jes, brama, hasiok stoi.
-Ile to jest warte, to jest coś warte? Gdzie ja mam to se zapisać, ile to mnie kosztuje, co, no gdzie?
-Weź się nie nerwicuj, jo se tylko tak przyszedł pogadać a ty z pyskiem zaraz.
-Bo wiesz, mnie to wpierdala, bo jak podliczę, to ja bym za ten widok paczki szkloków nie dostał u Hanzika, nic, rozumiesz?
-No ja, mosz rację, no mosz.. Ale długopisu i tak szkoda.
***
Ro: wspólnymi siłami, sorki, że tak krótko. Proszę o komentarze, inaczej nie będziemy wiedzieć co lubicie. Pozdrawiam :-*