Nowa Atlantyda 50
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 22:41:27
NOWA ATLANTYDA
PART 50


No mamy rocznice^^

-Nie, nie, nie, nie i jeszcze raz nie! -powiedział stanowczo Hoshi odpychając kapłana, który miał mu pomóc w przygotowaniach do ceremonii. Capricorn westchnął tylko ciężko i powiedział stanowczo:
-Wasza Wysokość wie, że to jest konieczne! Więc proszę mi tu nie grymasić!
Hoshi zerknął na niego spod oka.
-A jak będę? I dajcie luz z tą wysokością... Wkurza mnie to-odpowiedział szczerze naburmuszając się.
Kapłan już nie wiedział jak ma rozmawiać z tym chłopakiem. Niby rozumiał powagę sytuacji, ale same przygotowania do ceremonii dotyczące jego osoby miał gdzieś. Nie miał innego wyjścia jak uciec się albo do prośby albo do podstępu.
Kiedy znalazł Hoshiego kompletnie przemoczonego musiał powiedzieć, że był zaskoczony, że chłopak może być tak nieostrożny. Łatwo wyczuł, że nie usłyszał całej prawdy, ale nie naciskał. Zdążył się już przekonać jaki książę potrafi być uparty. Siłą nic z niego nie wyciągnie. Czuł jednak, że coś się musiało stać i nie mógł przestać o tym myśleć, kiedy rozmawiał o tym z innymi.
Zadecydowano, że skoro Hoshi już jest w świątyni to Capricorn może mu pomóc w przygotowaniach do ceremonii. Tylko pokaźnym problemem okazało się nakłonić chłopca do przefarbowania chwilowo włosów.
-Ileo-Ni...-zaczął kapłan.-Przecież to tylko na chwilę.- przekonywał.-Zaraz po ceremonii zmyjemy ci tą farbę.
-Ale ja nie chcę!
-Nie chcesz, ale musisz! -powiedział stanowczo kapłan.-Jakoś Tell i Takuto nie mają z tym problemu!
Hoshi popatrzył na niego wilkiem i naburmuszył się.
-Ja tu nie pasuję...-mruknął.
"Znowu się zaczyna..."-pomyślał kapłan i uklęknął przy chłopcu.
-Ileo. -zaczął.-Nie możesz mówić, że tu nie pasujesz. Jesteś częścią naszego świata i to się nie zmieni.
-Ale ja się nie czuję jego częścią...-powiedział cicho.-Czuję się jak obcy...
-Przywykniesz.-powiedział kapłan z uśmiechem.-W tej chwili czujesz się tak jak my, kiedy musieliśmy nauczyć się żyć w tym świecie. To jest normalne. Teraz musisz się tutaj odnaleźć, a to nie przychodzi od razu.
Hoshi uśmiechnął się lekko i powiedział:
-Dobra no... Miejmy to już za sobą...-stwierdził naburmuszając się znowu, a kapłan tylko się roześmiał i zaczął farbować włosy chłopca.
Zostało niewiele czasu...


*****************************

Gęsta mgła unosiła się wokoło zaniedbanych budynków, pomiędzy którymi kręciły się zielonkawe postacie. Karna przyspieszył kroku. Musiał szybko znaleźć Erac'a i Rekę. Dziś przypadała ceremonia i wszyscy trzej woleli mieć na oku jej przebieg. Tym bardziej, że Grisa nie znała dokładnej daty..
To była ich szansa na wyzwolenie.
Karnę jednak zaniepokoiła rozmowa, którą podsłuchał przypadkiem. Grisa nie znała dokładnej daty fakt, ale orientowała się mniej więcej w jakim czasie może się odbyć. Z tego powodu namówiła króla Sviliów żeby wysłał tam swój oddział, który będzie miał na oku cały czas pałacyk. Dopiero, kiedy nastanie dzień ceremonii mają o tym powiadomić, a następnie przerwać ją.
Svilion zionął rządzą zemsty na wiedźmie. Cały czas myślał, jak mogli tak się dać jej omotać. Wiedział, że to czary, ale że nikt niczego nie zauważył wcześniej...
-Karna! -usłyszał nagle swoje imię. Odwrócił się. W jego stronę biegli Erac i Reca.
-Szukałem was.-powiedział cicho.-Jesteście gotowi?
Obaj skinęli głowami. Po chwili cała trójka wzbiła się w powietrze. Mieli nadzieję, że nikt nie zauważy ich nieobecności...

*******************************

Yuma przybył do pałacyku późnym popołudniem, kiedy przygotowania miały się już ku końcowi. Nie mógł być wcześniej. Sardor nie zgodził się na to. Spytawszy o byłego króla wszyscy kręcili głowami. Nie wiedzieli, gdzie jest. Od rana nikt go nie widział, a książę przygotowuje się do ceremonii.
Białowłosy westchnął. Czyli, że nie spotka się z nim teraz. Zresztą... Przecież chłopiec go nie pamięta. Sardor zablokował mu pamięć o nim. Musiał przyznać, że nie była to przyjemna świadomość. Ale po części była to jego wina i zdawał sobie z tego sprawę. Postanowił więc wykorzystać okazję i pospacerować trochę zanim zacznie się ceremonia.
Lasek za świątynią był cichy tego dnia. Zwłaszcza w okolicy małej sadzawki, gdzie zazwyczaj młodzi ćwiczyli mudry i energię. Przypomniał sobie, jak sam tu ćwiczył.
W pewnej chwili usłyszał cichy plusk, który wyrwał go z rozmyślań. Podniósł głowę i zaniemówił. Po drugiej stronie sadzawki, zaraz koło ściany świątyni stał Hoshi. Już przygotowany do ceremonii. Ubrany był w długą złoto-błękitną szatę, a włosy zostały ufarbowane na złoty kolor. Z takiej odległości Yuma nie mógł zobaczyć szczegółów, ale widać było, że chłopiec zatopiony jest we własnych myślach. Wrzucał do sadzawki małe kamyczki, które wpadały do wody z cichym pluskiem. Yuma nie mógł się nadziwić jak inaczej chłopak wygląda. Zupełnie jak nie on. Taki cichy i spokojny.
W pewnym momencie chłopiec podniósł głowę i dostrzegł białowłosego. Na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie. Patrzyli tak na siebie przez dłuższą chwilę. Yuma uśmiechnął się lekko, ale Hoshi nie odpowiedział uśmiechem. Dalej miał na twarzy wyraz totalnego zaskoczenia i... tęsknoty?
Po chwili chłopiec odwrócił się i zniknął w świątyni zostawiając Yumę samego...



part 50
the end