Nowa Atlantyda 47
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 22:39:25
Zbliżamy się nieuchronnie do części 50...



NOWA ATLANTYDA
PART 47


Hoshi chodził po ogrodzie jak nakręcony i klął pod nosem tak, że kilka osób, które mijał popatrzyło na niego z przerażeniem. Musiał sobie wszystko poukładać w głowie. Czyli jest czworokącik... On się kocha w Yumie, ale wpadł w oko kapitanowi ich drużyny siatkówki, a z kolei Amano jest zazdrosny o kapitana... Przynajmniej tak z tego wynika.
-Noż cholera jasna! Zaraz mnie coś trafi!- wybuchnął. Kilka kolejnych osób zerknęło na niego niepewnie. Zdążyli się przyzwyczaić, że jak książę się wścieka to lepiej mu zejść z drogi.
-Co ty tak wrzeszczysz, że cię słychać na cały ogród?
Hoshi odwrócił się i zobaczył jak w jego kierunku zmierza Takuto ubrany w lekką długą tunikę. Zatrzymał się koło wkurzonego chłopaka.
-Stało się coś? -spytał. Błękitne oczy patrzyły na niego badawczo. Hoshi ze zdumieniem stwierdził, że przypominają mu oczy Yumy i musiał się bardzo hamować żeby się nie zdradzić, że odzyskał pamięć.
Zgrzytnął zębami.
-Niestety... Dowiedziałem się czegoś o czym nigdy wolałbym się nie dowiedzieć...-mruknął.
Takuto zamrugał oczami.
-To znaczy?- spytał.-Wygadaj się stary no...
Hoshi westchnął.
-Dowiedziałem się, że kapitan naszej drużyny siatkarskiej, Ouzuki na mnie leci, a jego kumpel jest o to zazdrosny...
Takuto przez chwilę milczał, po czym wybuchnął śmiechem i tym razem to na niego zerknęli niepewnie inni. Najwyraźniej doszli do wniosku, że humor księcia jest zaraźliwy...
-I z czego się cieszysz baranie?! -krzyknął Hoshi. -Ja tu problem mam!
-Też mi problem.-powiedział Takuto ocierając łzy, które popłynęły mu ze śmiechu.-Taka opcja nawet nie wchodzi w rachubę. Za wysoko od niego stoisz. Gdyby wiedział, że jesteś księciem od razu by pewnie dał za wygraną.
-Mam mu to powiedzieć? -spytał Hoshi. -Przecież ja to wiem póki co z plotek.
-Jeśli kiedyś będzie faktycznie do ciebie startował to masz argument. Rodzina też nie pozwoli ci się wiązać z byle kim.
-Znaczy, że co...? Ze mi znajdą żonę? -burknął Hoshi.
-Nie no skąd.-zapewnił go Takuto. -Ale będą patrzeć czy ta dziewczyna będzie akurat dla ciebie. Jak nie będą mieć zastrzeżeń to droga wolna.
-Odezwał się ten co na moją kuzynkę leci...-powiedział Hoshi i zobaczył jak Takuto czerwieni się.-Jeśli myślałeś, że nie zauważyłem to jesteś w błędzie.-wyszczerzył się książę.
Takuto zaczerwienił się jeszcze bardziej.
-No czemu jej gdzieś nie zaprosisz? -spytał.
-Nie mam odwagi no...
Hoshi zamrugał.
-Przecież Ingrid nie gryzie...
-No nie, ale... Jakoś mnie tak onieśmiela... Wiesz jaka jest ładna i miła...
-A ty jesteś tępy! -powiedział brutalnie Hoshi. -Przestań się bawić w podchody, bo ci ją ktoś podbierze.
-No chyba masz rację...
-Wiem, że mam!
-Jesteś niemożliwy!
-Wiem. Dzięki za komplement.-wyszczerzył się Hoshi. -Dobra... Idę zobaczyć co z Ravenem. Powinien się już uspokoić...-mruknął pod nosem. -Nara.
-No nara... -odpowiedział Takuto.- "Z Ravenem? A cóż się znowu stało? Chyba nie będę miał wyjścia jak zadzwonić do Yumy... Zaczyna się robić ciekawie." -pomyślał i szybko wyjął z kieszeni komórkę i wybrał numer.

*********************************

Yuma czuł się trochę samotny siedząc sam w swoim domu na obrzeżach Tokio. Brakowało mu rodziny i przyjaciół. Ale wiedział, że jeśli pojawi się od tak w Pałacyku to Sardor się nim odpowiednio zajmie… Rozmyślania przerwał mu dźwięk telefonu. Zdziwił się trochę widząc na wyświetlaczu numer Takuto.
-No cześć.-powiedział odbierając.-Coś się stało?
-No hej kuzynie. Póki co nie, ale robi się ciekawie...
Yuma zdziwił się.
-A co może być ciekawego?
-Wiesz, że przyjechali w odwiedziny przyjaciele Gwiazdeczki nie?
-No wiem wiem... I co?
-A to, że okazało się, że jeden gość na naszą Gwiazdeczkę leci. Mam go obserwować? -spytał Takuto.
Yuma poczuł się niepewnie.
-Oczywiście! -powiedział stanowczo.-I jeśli coś cię zaniepokoi powiedz o tym Sardorowi. On się tym zajmie. Zresztą przypuszczam, że pilnuje chłopaka jak jastrząb...
-No ba... Ale obaj nas zaskoczyli ostatnio. Wyobraź sobie, że nauczył Hoshiego "Przeniesienia". Mało tego. Nauczył go przenosić ze sobą drugą osobę.
Yuma gwizdnął. "Przeniesienie" to było coś czego sam nie umiał opanować do końca , a Hoshiemu się udało. Nieźle.
-No i nie zgadniesz kogo ze sobą przyprowadzili...-powiedział Takuto.
-No kogo?
-Dwie "rybki".
-Rybki? Jakie rybki...? Zaraz... Nie powiesz mi chyba, że chodzi ci o syreny?
-Dokładnie. Mało tego. Crimson jest starym kumplem Sardora, a jego syn wyraźnie się z Hoshim zaprzyjaźnił. Z tego co mówili spotkali ich na jakiejś wysepce i odnowili kontakty z morskim królestwem.
-Heh. Dla nas to duży plus. Dawno nie mieliśmy z nimi kontktu.
-Fakt. Dobra... Muszę iść do świątyni. Dam ci znać jeśli coś się będzie działo. Nara.
-Cześć...-powiedział Yuma i rozłączył się.
Czyli Gwiazdeczka ma problem, a on nawet nie może mu pomóc. Dopiero teraz uświadomił sobie jak bardzo tęskni za Pałacykiem...





part 47
the end