Nowa Atlantyda 45
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 22:38:31
Zbliżamy się nieuchronnie do części 50...



NOWA ATLANTYDA
PART 45


Dla pewnego pierzaczka



Hoshi dla czystej ciekawości zaczął obserwować kapitana drużyny, jednak póki co nie zauważył niczego co potwierdziłoby podejrzenia Ryo. Śmiać mu się chciało jak pomyślał sobie, że miałby być obiektem westchnień starszego kolegi. Przecież tyle razy widział go z dziewczynami. Niedorzeczność.
Poza tym próbował dyskretnie szukać Yumy. Białowłosego jednak nigdzie nie było. Rozczarowany Hoshi doszedł do wniosku, że Yumy pewnie nie ma w pałacyku i nie będzie aż do ceremonii. Zdawał sobie sprawę, że nie może ot tak sobie do niego zadzwonić, bo wszystko by się wydało. Musiał być teraz podwójnie ostrożnie. Gdyby Sardor lub ktokolwiek z pałacyku dowiedział się, że pamięta... Oj... Kiepsko by z nim było...
Hoshi postanowił choć na chwilkę odgonić od siebie ciemne myśli i wyszedł do ogrodu. Póki co kilka osób postanowiło pokazać gościom świątynię. Hoshi widział, że jego kolegów ze szkoły ciekawi wszystko co zobaczyli do tej pory. Było to takie inne od ich codzienności.
Spacerował ścieżką pomiędzy krzewami róż, kiedy nagle dostrzegł dziewczynę o długich ciemnoblond włosach.
Anette...
Dziewczyna Yumy.
Zagryzł wargi. Wiedział, że jest zazdrosny i to bardzo. Miał zamiar odejść chyłkiem, jednak dziewczyna go zauważyła.
Za późno.
-Ileo-Ni! Dzień dobry.-przywitała go z uśmiechem.
-Cześć...-powiedział Hoshi z wymuszonym uśmiechem. -"A szlag by to trafił!!!" -przeklinał w myślach.
Dziewczyna podeszła do niego.
-Nie jesteś na przygotowaniach? -spytała zatroskana.
Hoshi pokręcił głową.
-Nie. -powiedział.-Nasi goście okupują świątynię.
-Ach, rozumiem.-zaśmiała się.-Ciekawimy ich. To w sumie normalne, że chcę się poznać to co nas ciekawi.
Hoshi skinął głową. Po chwili powiedział:
-Ty... tęsknisz za kimś...-omal nie ugryzł się w język. Powiedział to zanim zdążył pomyśleć.
Anette zarumieniła się.
-Tak...-przyznała wzdychając.
-Mogę zapytać za kim?
-Za narzeczonym...-Hoshiego omal krew nie zalała. To już była narzeczona, a nie dziewczyna. Noż kurde!
-A to nie ma go w pałacyku? -spytał Hoshi nie dając nic po sobie poznać.
-Nie. Przyjedzie dopiero na ceremonię. Jest ostatnio bardzo zajęty. Mam nadzieję, że się nie przepracowuje... Chociaż u niego to wszystko możliwe. Czasami potrafi być wręcz beznadziejny...-powiedziała.
"No patrzcie państwo... Jaka ciekawostka..."-pomyślał Hoshi z satysfakcją.
-No, ale...-zaczął, ale nie skończył, bo nagle oboje usłyszeli krzyk, a potem donośną kłótnię.
-Co to? -spytała niepewnie Anette.
Hoshi wzruszył ramionami i zaraz pobiegł w tamtą stronę. Anette niewiele myśląc pobiegła za nim. Kiedy oboje wybiegli zza wysokich krzewów ujrzeli widok, który wprawił w osłupienie ich oboje...

********************************

Raven razem z kilkoma Vril'ami od rana pracował nad uporządkowaniem reszty alejek. Do ceremonii zostało już bardzo niewiele czasu i wszystko musiało być gotowe na czas.
Młody Vril pomstował jedynie na to, że tak mało czasu mieli ostatnio dla siebie z Ram'em. Ale odbiją to sobie po ceremonii. Na samą myśl o tym co go czeka zarumienił się i zaśmiał cichutko. Przez to nie patrzył przed siebie i nagle nie wiedząc czemu znalazł się na ziemi. Najnormalniej w świecie zagapił się i z kimś zderzył.
-Ała...-jęknął rozmasowując sobie bolące miejsce.-Przepraszam... Zagapiłem się...
-Nie szkodzi.-odpowiedział mu głęboki głos. Raven podniósł wzrok i naprzeciwko siebie ujrzał młodego chłopaka.-Ja też nie do końca patrzyłem przed siebie. -Przyznał.-Zgubiłem się...
Raven przyglądnął mu się uważniej. Chłopak był jednym z grupy która przyjechała na życzenie księcia. Był wysoki i miał krótkie ciemnobrązowe włosy i oczy.
-W porządku.-powiedział Raven podnosząc się powoli z ziemi. Chłopak bez słowa podał mu rękę i pomógł wstać. -Dzięki.-powiedział z uśmiechem młody Vril. Zmieszał się jednak, bo miał wrażenie, że nieznajomy chłopak przytrzymał jego rękę dłużej niż powinien.
-Aaa... Przepraszam cię...-powiedział po chwili.-Ale mam jeszcze trochę pracy i... To na razie...-powiedział i chciał odejść, ale nieznajomy złapał go za nadgarstek.
Raven popatrzył na niego zaskoczony i lekko się zarumienił.
-Co...? Mógłbyś mnie puścić...?-spytał.-Mam dużo pracy...-dodał.
-Hmmm... A co jeśli cię nie puszczę? -spytał zadziornie chłopak.
-Nie rób sobie jaj. -Raven zaczął się czuć niepewnie.-Niby dlaczego miałbyś mnie nie puścić?
-Może dlatego, że jesteś słodki? -powiedział chłopak, a Raven czuł jak twarz zalewa mu krwisty rumieniec.-Jak ci na imię?
-Raven...-powiedział zmieszany Vril.
-Ładne imię dla ładnego chłopca...
-Przestań sobie jaja robić i puszczaj! -powiedział stanowczo Raven. -Chłopak zaczynał go denerwować.
-A spotkamy się jeszcze?
-NIE! -powiedział stanowczo.-Ja już kogoś mam.-dodał z nadzieją, że to zniechęci natrętnego chłopaka ostatecznie, ale bardzo się pomylił.
-Oj...-zaśmiał się chłopak.-To będę się musiał bardziej postarać.-dodał z uśmiechem.
-Co...? PUSZCZAJ! -krzyknął Raven próbując wyszarpnąć rękę, ale chłopak nagle objął go w pasie, a ich twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie.
-A jak nie puszczę? -spytał chłopak zbliżając twarz do twarzy zaczynającego panikować Vril'a.
"Nie, nie, nie!!!" -powtarzał w myślach Raven, po czym w desperacji krzyknął głośno:
-RAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-Raven zaczął się szarpać, jednak chłopak nie dawał za wygraną. W końcu młody Vril wkurzony maksymalnie zrobił coś co po namyśle powinien zrobić już chwilę temu. Jego dłoń zaczęła połyskiwać lekko zielonym światłem.
-Co to...?-zaczął nagle zaskoczony nieznajomy chłopak, kiedy jego nogi oplotły silne pnącza.-Co to ma być?!
Raven jeszcze raz szarpnął i w końcu się wyrwał. Odwrócił się i wpadł prosto w ramiona Ram'a.
-Ram...?
-Usłyszałem twój krzyk...-powiedział nie kryjąc złości. Popatrzył na uwięzionego chłopaka po czym mocno przytulił Vril'a.
-Co to miało być? -warknął, a jego czarne oczy zapłonęły chęcią mordu.
-Co tu się dzieje?!!!! -krzyknął ktoś nagle.
Ram odwrócił się widząc zastygłych w szoku Hoshiego i Anette.



part 45
the end