Nowa Atlantyda 17
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 21:59:39
Się mi opo rozpanoszyło, ale to chyba dobrze^^? Część 17 proszę państwa.





Parę dni po odwiedzinach Ryo, Hoshi zaczął dziwnie się czuć. Jego włosy zaczęły wracać do normy, ale on sam czuł się czasem dziwnie słaby. W końcu z ciekawości zapytał o to Yumę.
-Nigdy nie chorowałem. Zawsze miałem końskie zdrowie, a teraz nagle czuję się dziwnie słaby...-powiedział, siedząc przy kuchennym stole i patrząc jak Yuma przygotowuje obiad. Yuma nie pozwalał mu pomagać z tego względu, że większość jedzenia znikała w trakcie przygotowań posiłku. Wolał więc sam gotować.
-W sumie możesz odczuwać osłabienie... Twój organizm przywraca pewne rzeczy do normy. Jak się przyzwyczai, to nie będziesz tego czuł... Na chorego zresztą nie wyglądasz...-powiedział z sarkazmem w głosie, patrząc jak srebrnooki chłopak pochłania chrupki.
-Osłabienie to jedno...-zaczął Hoshi. -Ale ja normalnie nie mogę się skupić na niczym. Nawet lewitacja mi coś nie wychodzi. Nie uniosę się wyżej niż kilka centymetrów...
Blondyn popatrzył na niego uważnie. Zaniepokoiło go to. Hoshi mógł mieć problemy z energią przy powrocie do normalności, ale nie do tego stopnia.
"Jeśli w ciągu dwóch dni nie polepszy się mu, to zabieram go do naszych "medyków" -postanowił.
-Yuma...-zaczął nagle Hoshi słodkim głosikiem i objął mężczyznę w pasie. Przytulił policzek do jego pleców.
-A ty co odstawiasz? Zajęty jestem...-jęknął Yuma. -Daj mi skończyć, bo potem będziesz jęczał "Kiedy obiad?"...
-Mógłbyś mnie czasem pocałować...-burknął chłopak.-A nie tylko robić mi wymówki... Czuję się niekochany...-pisnął.
"Wszystkie dobre duchy miejcie litość nade mną!" -jęknął białowłosy w myślach. Odłożył nóż na szafkę i odwrócił się do chłopca. Pochylił się i leciutko go pocałował, ale Hoshi objął go mocno za szyję i wciągnął w głębszy pocałunek.
-Dziękuję.-powiedział chłopiec z uśmiechem. -Smakowało.-dodał po chwili.
-Widzę, że moje tłumaczenia na nic się nie zdały... Mam ci jeszcze raz wyjaśnić twoją pozycję czy co?
-A gadaj sobie! -Hoshi tylko machnął ręką.-Ja tam swoje wiem!
-Wolę nie wiedzieć, co to obejmuje...-jęknął Yuma i wrócił do robienia obiadu.

***************************************

Następnego dnia Yuma jak co dzień zszedł do kuchni. Spodziewał się, że jak zwykle zobaczy już tam chłopca, ale ku swojemu zdziwieniu w kuchni nie było nikogo.
"Nawet jemu zdarza się zaspać..."-pomyślał i zrobił sobie mocną kawę. Po godzinie postanowił obudzić Hoshiego mimo wszystko.
-Nawet spanie ma swoje granice...-burknął wchodząc do pokoju chłopaka. -Młody! -krzyknął.-Czas wstawać!
Nie dostał jednak żadnej odpowiedzi. Popatrzył tylko na łóżko. Hoshi całkowicie zakopał się w pościel. Widać było jedynie kilka brązowo-rudych kosmyków włosów. Yuma pokręcił głową z nie dowierzeniem. Podszedł do łóżka i jednym ruchem ściągnął z chłopca kołdrę, a w następnej chwili odskoczył do tyłu. Po chwili jednak podszedł ponownie i dotknął dłonią twarzy i dłoni chłopca. Były gorące. Dotykanie ich aż parzyło. Całe ciało chłopca było nienaturalnie rozpalone, a policzki chłopca przypominały czerwone plamy po oparzeniach. Oddech Hoshiego był krótki i szybki, tak jakby brakowało mu powietrza.
-Jak to się mogło stać...?-jęknął Yuma. Przypomniał sobie jak chłopiec mówił mu poprzedniego dnia, że ma problem z energią.
Yuma od razu poznał "Czerwoną gorączkę". Była to jedyna choroba, która mogła ich zabić. Wielkie pokłady energii zostały przyblokowane i dochodziło do ich magazynowania. Nie mogąc się wyzwolić, zatrzymana energia zaczynała w końcu szukać ujścia i dochodziło do nadwyrężeniem.
-Przecież są szczepionki...-jęknął Yuma. -Och nie...-przypomniał sobie, że przecież Hoshi nie był szczepiony na "czerwoną gorączkę".
Yuma jednym susem dopadł do telefonu i wybrał numer Marca. Po krótkiej chwili usłyszał głos:
-Tak?
-Marco? Czemu nie dobierasz od razu?!!!
-Yuma...?-Marco był szczerze zaskoczony.-Odebrałem po dwóch sygnałach... Chłopie, co jest?
-Chodzi o Ileo...-zaczął Yuma nerwowym głosem.
-Coś się stało? -zaniepokoił się Marco.
-On ma "Czerwoną gorączkę"...
Po drugiej stronie zapadła cisza.
-Yuma... To jest niemożliwe... Przecież dzieci są na to szczepione...
-Wiem! -przerwał mu gwałtownie blondyn.-Ale przypomnij sobie, co się stało. On nie był szczepiony. Skórę ma tak rozognioną, że aż można się poparzyć!
-Już tam kogoś wysyłam. Za kilka minut zjawią się medycy. Do zobaczenia.
Yuma nerwowo odłożył słuchawkę. Teraz mógł jedynie czekać.
Po około 10 minutach zjawiło się dwóch medyków, którym wystarczył rzut oka na chłopca żeby stwierdzić, że trzeba go zabrać do głównej siedziby. Przez całą drogę Yuma siedział jak na szpilkach, podczas, gdy medycy podawali chłopcu jakieś leki.
W pałacyku natychmiast zabrano nieprzytomnego chłopca do skrzydła szpitalnego. Teraz wszyscy mogli jedynie czekać.
Blondyn siedział w jednym z pokoi w towarzystwie krewnych. Nikt nie mógł pojąć, jak to się stało, że chłopiec nie dostał szczepionki natychmiast po urodzeniu razem z innymi szczepieniami. Ale też nikt nie mógł przewidzieć tego, co się stało tydzień po narodzinach chłopca.
Dopiero po kilku godzinach jeden z medyków wszedł do pokoju. Wyraz twarzy miał dziwny.
-Za dobrze nie jest...-powiedział od razu.-Widać, że jego organizm walczył z tym już od jakiegoś czasu, ale... Cóż... Nastawcie się, że być może to nie wystarczy...
-Czyli, że co...?-spytał Takuto.
-Jeśli ta gorączka nie spadnie w przeciągu 2 najbliższych dni to... Nic już nie będziemy w stanie zrobić...
Zapadła długa, niczym niezmącona cisza...


part 17 C.D.N.