Nowa Atlantyda 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 21:43:16
by Ryoko Kotoyo
2004
Ta historia to moje pierwsze yaoi, do którego mam sentyment do tej pory^^... Aktualnie mam narysowane 3 rozdziały i nie przestanę rysować tego dalej, ale póki co mam nawał pracy i spiszę wszystko w formie opowiadania. Mam nadzieję, że spodoba się wam ta historia i będę ją chciała napisać do końca, nawet jeśli wątki yaoi w dalszych seriach (!!!!) zejda trochę na dalszy plan. Bo cała historia aktualnie składa się z z około 10 serii, które mają w sobie po kilkadziesiąt rodziałów więc czytania będzie ohohohohoho i jeszcze trochę^^. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Wasza Ryo^^
P.S. Czekam na motywację^^ Dużooooooooooo motywacji^^ Wiecie chyba o co chodzi nie?^^



Na skale w świetle zachodzącego słońca patrząc na morze stał wysoki białowłosy chłopak, którego można tez było uznać za młodego mężczyznę. Ubrany był w brązowy, długi płaszcz i białe spodnie. Wiatr rozwiewał jego długie, sięgające łopatek włosy i co jakiś czas wplatał z nie płatki dzikiej wiśni z pobliskiego parku.
-Chciałbym kiedyś móc wrócić w rodzinne strony... Ale jeszcze nie mogę... Dopiero kiedy wykonam moje zadanie...-powiedział cicho i odwróciwszy się odszedł z tego miejsca.
Nie uszedł jednak daleko kiedy niebo zasnuły ciemne chmury, a na jego kark spadły pierwsze krople deszczu. Gdzieś daleko dało się słyszeć grzmot.
-Hmmm... Nadchodzi burza... A po niej będzie nowy dzień... Kto wie co przyniesie...? Kto wie...-powiedział sam do siebie i unosząc kołnierz płaszcza przyspieszył kroku niknąc w szarości i kroplach deszczu...


*************************



W jednym z domów w Tokio zegar stojący na półce wybił północ. W łóżku obok półki spał młody chłopak o brązowych włosach wpadających w rudy kolor i falujących dookoła głowy chłopca , które przesłaniały mu uszy, a grzywka od dłuższego czasu prosiła się o podcięcie.
Chłopak przekręcił się niespokojnie na drugi bok, ale kolejne grzmoty nie obudziły go.
Sen był dziwny...
"Spadam... Spadam coraz niżej... Moje ciało nie chce mnie słuchać..."
Opadł w miejscu gdzie pod bosymi stopami poczuł miękką trawę. Zauważył, że miał na sobie białą, krótką tunikę, przewiązaną sznurem w kolorze złota. Poza tym i kawałkiem trawy, na której siedział nie zobaczył nic. Wokół niego były nieprzeniknione ciemności.
"A teraz...?"-zastanawiał się.-"Co to za miejsce...?"
Nagle gdzieś niedaleko usłyszał szybkie i lekkie kroki. Natychmiast odwrócił się w kierunku dżwięku.
"Dzieci...?"
Koło niego biegała trójka małych chłopców, w wieku może 4-5 lat. Ubrani byli w ten sam typ tuniki jaką chłopak miała na sobie. Dzieci biegały i śmiały się uszczęśliwione z czegoś.
"Mają takie wesołe twarze..."-pomyślał.-"Aż sie robi cieplej na sercu"
Chciał dłużej przyglądnąć się chłopcom, ale nagle usłyszał za sobą głuchy krzyk. Odwrócił się odruchowo i zamarł. Wokół niego spływała rzeka krwi, a ziemia usłana była zwłokami... Z mroku zaczęły wyłaniać się kolejne ciała, które pokrywały brukowaną drogę i schody jakiejś dziwnej budowli.
"N... Nie..."-szepnął.-"Ja nie chcę..."
Ale z mroku wyłaniały się kolejne straszne obrazy.
"JA NIE CHCĘ TEGO OGLĄDAĆ!!!!!!!!!!!!!!!"-krzyknął rozpaczliwie i w tym samym momencie obudził się ciężko łapiąc oddech.
-To tylko sen...-powiedział cicho.-Tylko sen...-czuł jak z oczu płyną mu łzy. Wstał powoli z łóżka i przyłóżył czoło do zimnej szyby. Nie odskoczył odruchowo kiedy usłyszał grzmot. Opadł pod ścianę koło okna i podkurczył nogi.
-Co za koszmar... Ile razy będę jeszcze musia przeżywać coś takiego...?-pytał sam siebie-No ile...?


****************************



Ranek nastał słoneczny i ciepły. Jedynie kałuże na chodniku dawały jeszcze znać o tym, że w nocy była burza. Przed bramą do jednego z domów stał czarnowłosy chłopak o krótkich włosach, ubrany w czarny mundurek z żółtymi obramowaniami. Wydawał się być poirytowany i co chwila patrzył na zegarek.
-Wyłaź w końcu!!!-Krzyknłą w końcu.-Hoshi!!!!!!!!!!!! Ruszże się!!!!!!!!!!!
Odpowiedzi jednak nie uzyskał.
"Co on tam jeszcze robi...?"-zastanawiał się.
-Hoshi!!!!!!!!!!!!!!-krzyknął znowu.-Jak się nie pospieszysz to pójdę sam!!!!!!!!!
W tym samym momencie drzwi otworzyły się i wybiegł z nich chłopak o brązowych włosach wpadającyh w rudy. Był to ten sam chłopiec, któremu w nocy sniły się koszmary.
-Już już Ryo!!!!!!! Zaczekaj!!!!-krzyknął i jednym susem przesadził murek ogrodzenia.
Słońce zalśniło w jego rudawych włosach kiedy spokojnie zeskoczył koło poirytowanego kolegi.
-co?-zapytał tylko.
-Przestaniesz ty w końcu odstawiać talkie numery...?!!!-spytał Ryo.
-Z łaski swojej to mi wyjaśnij o co ci znowu chodzi...?-powiedział spokojnie Hoshi.
"Nie no..."-pomyślał Ryo.-"Zaraz mnie trafi!!!"
-No już już...-uspokajał go Hoshi z niewinną minką.-Wiem, że nie lubisz szkoły, ale czasem trzeba...
"I kto to mówi?"-zastanawiał się Ryo.-"Najlepszy uczeń w klasie, jeden z najlepszych w szkole, as z w-fu i w ogóle..."
-Znowu masz kosmate myśli...?-usłyszał nagle chłopak i zobaczył przed sobą wyszczerzoną twarz kolegi.-No chyba, że znowu myślisz o Rumiko...?-zakończył ze śmiechem, a Ryo zaczerwienił się odruchowo.
"On jest dziwny... Zawsze był... Znam go już tak długo, ale zawsze miałem wrażenie, że Hoshi jest jakiś inny... Nie lubię tego jego spojrzenia, które wwierca się w człowieka i zdaje się, że wie o tobie wszystko... I te jego dziwne srebrne przebłyski w oczach... Dziwne"-myślał czarnowłosy.
W tej samej chwili poczuł jak ktoś delikatnie puka w ramię. Odwrócił się. HOshi wpatrywał się w niego tak intensywnie, że Ryo aż oblał zimny pot.
-Śpiąca Królewna raczy się obudzić...-powiedział powli groźnym głosem.-Przypominam, ze idziemy do szkoły...A zatem... Nie śpij tylko gazu, bo jest cholernie późno!!!!!!!!!!!!!-krzyknął waląc jednocześnie Ryo teczka w głowę i rzucając się do ucieczki.
-Hoshi!!!!!!!! Ty cholero!!!!!!!!!!-Wrzeszczał Ryo wymachując teczką i usiłując uderzyć przyjaciela.-Stój!!!!!!!!!!!!!
-To mnie złap!!!!!!!!-zawołał ze śmiechem Hoshi.
-Czekaj!!!! Uważaj na...-krzyknął nagle Ryo.
-Na co...?-chciał spytałć chłopak, ale w tym samym momencie zderzył się z kimś i mocno uderzył o ziemię.
"W co ja uderzyłem...?"-zastanawiał się rozmasowując bolące miejsce.
-Cholerny szczeniak!!! Patrz jak łazisz!!!!-Hoshi podniósł głowę i przed sobą, a raczej już nad sobą zobaczył białowłosego chłopaka w brązowym płaszczu, który wyglądał na wściekłego.-Ty się chyba nie umeisz poruszać po chodniku?!!!
Hoshi momentalnie odzyskał rezon i wypalił:
-Po pierwsze nie jestem szczeniakiem, a tym bardziej cholernym palancie!!!!
Białowłosego chłopaka o intensywnie niebieskich oczach zatkało na moment, ale zaraz odpowiedział:
-Masz wyątkowo bezczelny języczek wiesz...?-spytał z przekąsem.
-O serio...? Co ty powiesz...? Przyganiał kocioł garnkowi...-powiedział odwracając się do faceta, który określił to w myślach jako karkołomny błąd wychowaczy i brak szacunku dla starszych.
-A ruższe się!!!-krzyknął nagle Ryo.-Ty wiesz, która jest godzina?!!!!!!!
Hoshi już miał odwrócić się i pobiec, ale w ostatniej chwili odwrócił się żeby wystawić facetowi bezczelnei język czego tamten nie był w stanie skomentować, a Ryo tylko pokręcił głową. Jednak w tym samym momencie białowłosy dostrzegł dziwny srebrny błysk z oku rudawego chłopca. zamurowąło go do tego stopnia, że dopiero kiedy chłopcy zniknęli mógł jako tako zebrać myśli.
"Chyba mi się przywidziało..."-myślał.-"Ale jeśli to prawda...? Jesli to naprawdę on...? Trzeba to sprawdzić jak najszybciej. I chyba wiem kto się do tego najlepiej nada..."
Usmiechnął się pod nosem i widząc, ze nikt nie patrzy w jego stronę zniknął. Nikt nawet nie mógłby powiedzieć, że kilka sekund wcześniej ktoś stał w tym miejscu...

part 1
the end