Lovers of music 11
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 20:58:31
by Ryoko Kotoyo
2003
Część 11!!! Właśnie wróciłam z wakacji, na których przez czysty przypadek władowałam się w trąbę powietrzną. Coś mi tam się we łbie poprzestawiało i mam teraz takie pomysły jakie mam. Ta część dedykuję tym, którzy przysłali mi maile z motywacją do dalszego pisania.^^ Tym razem będzie śmiesznie!!!^_- Motywacja pod Ryoko.Kotoyo@interia.pl albo na http://schwarz.blog.pl/
Hitomi obudził się wcześnie. Zegar wskazywał godzinę 5:37 rano. Ale jakoś nie mógł już zasnąć.
Przegląd był pojutrze i dzisiaj musieli już być na miejscu, żeby wszystko było jak należy. Wszyscy uczestnicy przeglądu musieli się stawić na miejscu wcześniej, bo z tego co się dowiedzieli było ich całkiem sporo. Trzeba było więc ustalić odpowiednią kolejność żeby uniknąć komplikacji. Tak przynajmniej twierdził facet, który zadzwonił do Yue z wyjaśnieniami co i jak.
Tak więc dzisiaj wyjeżdżali. Wujek Kaworu obiecał ich podrzucić na miejsce. Miał całkiem spory samochód więc instrumenty też się zmieściły. Zapakowali je wczoraj wieczorem.
Hitomi zaśmiał się, gdy przypomniał sobie minę Kenji'ego kiedy ten dowiedział się o całej sprawie.
Teraz nie pozostawało mu już nic innego jak doleżeć do siódmej i dopiero wtedy wstać. Rodzeństwo wiedziało o wyjeździe, ale jakoś specjalnie nie zainteresowało się jego powodem. Rodzice oczywiście nie wiedzieli o niczym, bo jak zwykle nie było ich w domu. Hitomi już do tego przywykł. Zawsze żył w cieniu swojego rodzeństwa. Teraz miał okazję się wybić.
Po jakimś czasie stwierdził, że musiał mimo wszystko przysnąć, bo zegar wskazywał 7:15. Wstał więc szybko, umył się, ubrał i wyszedł przed dom czekając na resztę. Przyjechali za 10 minut.
-Hi-chan!!!- Yue wyskoczył z samochodu, objął go ramionami i pocałował na dzień dobry. Hitomi spłonął rumieńcem widząc minę wujka Kaworu, który tylko pokiwał z politowaniem głową.
Białowłosy wziął torbę chłopca i obaj wsiedli. Po chwili samochód ruszył.
Na miejsce dojechali jakieś trzy godziny później. Już z daleka widzieli amfiteatr, w którym miał się rozegrać konkurs. Zatrzymali się pod pensjonatem, który w całości wynajęty został dla uczestników konkursu. Na spotkanie wyszedł im mężczyzna w średnim wieku. Miał krótkie ciemne włosy, gdzieniegdzie przyprószone siwizną i ciemne oczy.
-Wy także na przegląd?- spytał.
-Tak...-powiedział wolno Yue.
-Jestem Inomoyama Kai. Organizator i jeden z sędziów.
-Miło nam.-powiedzieli.
-Chciałbym zobaczyć potwierdzenie waszego przyjazdu, które wam wysłaliśmy.-poprosił.
-A, tak...-zaczął Yue.- Momencik. Tylko je wyjmę.
Po chwili podał mężczyźnie potwierdzenie, które musiał wypełnić wcześniej. Były tam podstawowe dane o grupie typu: nazwiska i wiek członków grupy, nazwa, rodzaj wystąpienia, itd.
Inomoyama przebiegł szybko oczami po kartce i uśmiechnął się.
-"RAIN" tak?- spytał.
Potwierdzili.
Weźcie swoje bagaże i chodźcie. Dam wam klucze do pokoi, a potem przeniesiemy instrumenty, bo zdaje się, że na przeglądzie będziecie grać sami?
-Zgadza się.-powiedział Mari.
Szef zaprowadził ich do pokoi uprzednio wręczając im klucze. Dostali dwa pokoje. W jednym mieli spać Hitomi i Yue. Hitomi oczywiście protestował głośno, ale nic mu to nie dało. Drugi pokój zajęła reszta.
-To jest harmonogram posiłków dla uczestników, a tu zebrań na temat przeglądu. Łazienka jest na korytarzu. Jedna na dwa pokoje więc macie całą dla siebie. Mam nadzieję, że będzie wam tu dobrze. Do zobaczenia na obiedzie.
Pożegnali się z nim i wyszedł.
Rei wziął do ręki harmonogram.
-Głodny jestem...-powiedział.-Według rozpisu obiad mamy za godzinę.
-Czyli zdążymy się umyć i przebrać po podróży.-powiedział Yue i zerknął na Hitomi, który od pewnego czasu czerwienił się kiedy słyszał słowa "myć się"...
**************************
Kiedy po godzinie weszli do jadalni ta już była prawie cała zapełniona. Znaleźli jednak pusty stolik dla pięciu osób. Chwilę potem przyniesiono jedzenie i jedząc rozglądali się ciekawie po sali.
Dużo różnych... stworzeń tu było...
Przy jednym stoliku siedział grupa punków, przy innym znowu jacyś wielbiciele metalu czy gotyku. Czuli się ciut nieswojo, bo raz za razem ktoś się na nich gapił. wszędzie było słychać szepty typu:
-Takie dzieciaki...
-Oni nie są za młodzi...?
-Powinni byli ustalić limit wieku...
Prawda była taka, że na sali byli i młodsi od nich, ale jakoś to do nich się doczepili. Mari jak mógł trzymał swoje nerwy na wodzy, ale w końcu nie wytrzymał. Wstał i podszedł do jakiejś ubranej na czarno dziewczyny, która właśnie mówiła:
-Pewnie będą musieli się umalować, żeby wyglądać na starszych...
W tym momencie odwróciła głowę, żeby na nich spojrzeć i nad sobą zobaczyła chłopca o ciemno-blond loczkach, który miał minę jakby ją chciał zamordować.
-Co maleństwo?- spytała.
-Ja ci dam maleństwo stara prukwo!!!- wrzasnął Mari.
-Prukwo...?-dziewczyna wyglądała na zszokowaną. Rei i Yue rzucili się, żeby odciągnąć Mari, który zaczął się kłócić z tą dziewczyną.
-A co?!!!- wrzasnął.-Ty to się pewnie odmładzać musisz!!! Idę o zakład, że pod tą tapetą, którą masz na twarzy wyglądasz jak baba po pięćdziesiątce?!!!
-Ja śmiesz!!!- krzyknęła.-Ty mała bestio!!!
-Wiedźma!!!
-Powtórz!!!
-Stara, głupia wiedźma!!! Skrzeczysz jak fiks!!!
-Ja cię zaraz...!!!-Rei i Yue chwycili Mari pod ręce i odciągnęli od dziewczyny, która gotowa była wydrapać chłopakowi oczy.
W całej sali słychać było stłumione chichoty. Mari zupełnie nie przejmował się tym, że koledzy zwymyślali go od debili. Omal nie mieli kłopotów już na samym początku. Ale to nie był koniec pomysłów Mari, bo kiedy tamta dziewczyna poprosiła o dokładkę nie omieszkał jej powiedzieć, że w końcu nie zmieści się w te swoje skórzane spodnie. Dziewczyna ledwo nad sobą zapanowała, ale nie odezwała się ani słowem. Dopiero kiedy Mari poszedł bezceremonialnie do kuchni i wyszedł z niej z pokaźnym talerzem, mrucząc śpiewnie pod nosem:
-Żarełko, żarełko!- odezwała się:
-No! Taka porcja to ci dopiero w tyłek pójdzie!- uśmiechnęła się wrednie do niego. Odpowiedział tym samym:
-Nie w tyłek tylko do żołądka, a figurę mam taką, że możesz mi pozazdrościć!!!- powiedział i usiadł przy stoliku.
-Widzę, że masz dość szalone spojrzenie, mały...-zaczęła znowu.
Mari popatrzył na nią.
-Wybaczę ci to co mi powiedziałeś jeśli zrobisz to co powiem...-zaczęła znowu.
-A co ja? Twoje zachcianki mam spełniać? Z jakiej paki, co?
-Tchórzysz...?
-NIE!!!
-To go pocałuj...-powiedziała wskazując na chłopaka siedzącego obok niej.
Mari zdziwił się. Chłopak był w sumie całkiem niczego sobie. Czarne, długie włosy spływały mu na plecy, a ciemne oczy patrzyły z niedowierzaniem na dziewczynę.
-Aika!!!- krzyknął.-Zwariowałaś?!!!
-Shinichi... On tego nie zrobi... Nie odważy się...-zamilkła, bo Mari już stał koło chłopaka i patrzył na niego. Jego koledzy mieli miny w stylu: "On to zrobi!"
-Na języczki?- spytał Mari, a pół sali spurpurowiało. Łącznie z Aiką i Shinichim.
-Aaa... jak chcesz...-powiedział Aika.
-Oki!!!- Mari wyglądał jakby nie miał nic przeciwko całowaniu się z ciemnowłosym przystojniakiem.
-Zaraz... Moment... Ty chyba nie...-nie skończył, bo Mari objął go za szyję i wpił się w jego usta jednocześnie wsuwając w nie język. Połowa sali została posądzona potem o krwotok z nosa...
Szarooki natomiast spokojnie wrócił na swoje miejsce i znów musiał wysłuchiwać narzekań kolegów.
Z kolei Shinichi czuł jak kręci mu się w głowie po tym pocałunku.
part 11
the end