Little fighter 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 20:40:05
by Ryoko Kotoyo
2003

Witam moje robaczki!!! Rozpierniczanki część 4!!! Jedno wiem... Niezłe jaja będą!^^ Niedługo zacznę nowe opowiadanko, w którym poznacie pewnych dość specyficznych braci i drugie o moich kochanych bliźniakach^^. Bluzgi i pochwały tradycyjnie pod Ryoko.Kotoyo@interia.pl lub na moim blogu yaoi http://schwarz.blog.pl/



Tsuzuku z lękiem wysiadł z windy i skierował swoje kroki do mieszkania. Mieszkał sam, ale wiedział, że on tu wpadnie w przeciągu kilku minut.
Bał się. Niczego się nigdy nie bał, ale jego tak.
Tak jak przypuszczał. Nie minęło nawet 10 minut, a do środka wpadł na oko 25-letni mężczyzna. Złapał Tsuzuku za ramię i wymierzył mocny policzek.
-Ty mała dziwko!!!- krzyknął. Z ust Tsuzuku wypłynęła cieniutka stróżka krwi. -Co ty sobie myślisz?!!!- wrzeszczał dalej.-Że pozwolę ci się puszczać z jakimś przygodnym facetem?!!! Jesteś mi coś chyba winien?!!!
-Tak...-wyszeptał Tsuzuku.
-Jeszcze jeden raz i nie ręczę za siebie.
-Ty nigdy za siebie nie ręczysz...-powiedział sarkastycznie kociooki. Uśmiechnął się wrednie. Wiedział, że bardzo ryzykuje mówiąc to. Tak jak przypuszczał, mężczyzna wściekł się i zamierzył na niego ręką, ale chłopak sparował coś. Wyprowadził kopnięcie, ale mężczyzna złapał jego nogę i wykręcił tak, że Tsuzuku upadłby, gdyby nie przekręcił odpowiednio ciała. Przyskoczył do gościa i wyprowadził cios na jego podbródek. Trafił idealnie, ale sam oberwał kopniaka w brzuch. Prawie nie zareagował. Znowu się podniósł i znowu zaczął wyprowadzać ciosy. Ale mężczyzna też był dobry.
Przy nim dopiero Tsuzuku odczuwał zmęczenie.
Leżał na podłodze, a mężczyzna przygniatał go swoim ciałem. Obaj byli pokrwawieni i oddychali szybko.
-Coraz lepiej...-powiedział mu do ucha mężczyzna i polizał jego ucho. Tsuzuku miał unieruchomione ręce. Gdyby było inaczej nie pozwoliłby mu na to.-Wiesz co? Nie żałuję, że się tobą zająłem, ale czasem mnie wpieprzasz...
-Chciałeś spłacić dług wobec moich rodziców... Nic innego!- syknął Chłopak, ale w tym momencie otrzymał mocny cios w plecy. Jęknął z bólu.
-Mówią, że już jesteś najlepszy w szkole... Typują cię na mojego następcę... Cieszy mnie to.
Wstał z chłopaka.
-Arashi...-zaczął Tsuzuku.
-Co znowu?!- spytał.
-Dlaczego ty mnie tak bijesz?
Westchnął.
-A jak inaczej mam cię zmusić do obrony?!!!- spytał wściekle.
-Po prostu powiedz...
-A pewnie! I co jeszcze?! Mnie też tak uczyli...
-Dopóki nie zatłukłeś z wściekłości trenera!- dokończył za niego Tsuzuku.
-Zamknij się!- warknął.-W przeciwieństwie do niego ja cię nie...
-Nie gwałcisz! Czasem jednak mam wrażenie jakbyś to robił albo jakbyś chciał to zrobić...
Arashi zarumienił się lekko.
-Przecież wiesz za co go zabiłem?- spytał klękając przy nim.-Miałeś tylko osiem lat, a on podstępem ściągnął cię na zaplecze i brutalnie zgwałcił!
-Ale co ma do tego ten chłopak...?
-Nie chcę żeby to się powtórzyło!- krzyknął. Przed oczami stanął mu obraz ośmioletniego chłopca. Leżał na ziemi w kałuży krwi. Płakał z bólu. A ten brutal siedział obok i dotykał go. Arashi wściekł się wtedy tak, że rzucił się na trenera i zabił go kijem, który wpadł mu w ręce. Nigdy nie wybaczył sobie tego, że wtedy zapisał Tsuzuku na treningi do tego gościa. Był odpowiedzialny za chłopca po śmierci jego rodziców. Oni zaopiekowali się kiedyś nim. On też nie miał rodziców. Dlatego zakazał Tsuzuku kontaktów z nieznajomymi. Każdą próbę sprzeciwu ze strony chłopca karał brutalnie. Od tamtej pory uczył go sam. Dopiero potem zapisał go na treningi. Sprawdził ówcześnie trenera oczywiście.
-Tak w ogóle to co to za jeden?- spytał Arashi. Za to zabójstwo nie poszedł do więzienia, ale zapłacił sporą grzywnę. Niechętnie opowiedział w sądzie za co go zabił.
-A ja wiem?- powiedział Tsuzuku siadając.- Parę dni temu jak wracałem z treningu, napadli na niego w parku i mu pomogłem. Przyczepił się teraz do mnie... I...
-Nie kończ! Widziałem...-warknął.
Wstał.
-Jazda pod prysznic i przyłaź na kolację...
-On mi postawił. Nie jestem głodny...
Arashi złapał go za podbródek i wymusił na nim namiętny pocałunek.
-Co ja ci powiedziałem...?-szepnął cicho, ale z groźbą w głosie. Puścił go.-Przyjdź i tak. Mamy coś do omówienia...
-Co?
-Mistrzostwa za pasem... Trzeba się zacząć przygotowywać...
Tsuzuku skinął tylko głową. Arashi wyszedł, a on powlókł się do łazienki. Rozebrał się i dotknął ręką blizny na lewym udzie. To wtedy... Ta blizna przypominała mu ten gwałt... Arashi... Miał 24 lata. Zaopiekował się nim... Był brutalny, ale Tsuzuku ufał mu. Ufał tylko jemu, mimo że się go bał.
Przed oczami stanął mu Katsuya. Jego uśmiechnięta twarz, ciemno-blond włosy i piwne oczy. Dotknął mimowolnie warg. Ten pocałunek. Po policzku chłopca popłynęła łza. Taka zimna...
Arashi zawsze mu powtarzał żeby nie wierzył ludziom. Rozumiał go, ale w głębi duszy chciał mieć przyjaciół i darzyć kogoś jeszcze zaufaniem. Na jego twarzy zagościł rumieniec. Arashi nigdy go do niczego nie zmuszał, ale był strasznie zazdrosny o niego. dlatego mieszkali oddzielnie. Żeby żaden z kochanków Arashiego go nie zobaczył i nie napalił się na niego. Oczywiście mało kto wiedział, że Arashi jest mistrzem kick-boxingu. Milczał na ten temat. Nie lubił o tym mówić...
W głębi serca Tsuzuku go kochał, ale bardziej jak starszego brata.
Jedyne czego u niego nie lubił to tej jego brutalności w stosunku do niego.
-Katsuya...-wyszeptał Tzuzuku i zasłonił usta ręką. Całe szczęście, że Arashi poszedł, bo znowu by mu się oberwało. A tego nie chciał.
Mimo wszystko kiedy pomyślał o Katsuyi zrobiło mu się cieplej na sercu. Miał opinie zimnego, ale tak naprawdę w sercu chłopca trwała nieprzerwana burza uczuć, która nie chciała się skończyć...

part 4
the end