Legenda Krzyżowych Gór 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 20:31:56
by Ryoko Kotoyo
2003

I w końcu zabieram się za część 4! Innych opowiadań już tyle części, a niektóre idą tak opornie... Chyba straciłam wszystkie pomysły!!! Buuuuuuuuuuuuuuuu!!! Potrzebuję motywacji!!! Dużo motywacji!!! Ślijcie na Ryoko.Kotoyo@interia.pl albo zostawcie na http://schwarz.blog.pl/



Neyra biegł szybko. Tak szybko jak tylko mógł. Zranienie na brzuchu bardzo bolało, ale jak najszybciej musiał dotrzeć do zamku Kashira. Musiał mu powiedzieć co się wydarzyło...


*************************



Neyra udał się potajemnie na ceremonię ofiary. Miał zabrać dziecko i przynieść je do zamku kiedy ludzie odejdą już do domów, ale nie dotarł na miejsce. Kiedy szedł lasem usłyszał psy. Szły jego śladem...
Nagle jeden z nich wypadł z cienia i rzucił się na niego. Wbił swoje kły w bok snaya i mocno zacisnął. Neyra jak mógł powstrzymywał się od krzyku. Natychmiast chwycił psa za kark. Usłyszał trzask łamanych kości. Pies opadł martwy na ziemię.
Bolało go... Bardzo bolało...
Cudem trzymał się na nogach. Musiał szukać pomocy, bo rana mocno krwawiła. W pobliżu osady był tylko jeden przyjazny snayom dom. Dom mężczyzny o imieniu Gert i jego rodziny. Udał się tam natychmiast. Biegł w miarę swoich możliwości. Już był prawie na miejscu. Wypadł na polanę przed domem i usłyszał krzyk, ale nie swój. To krzyczały jakieś dziewczyny, które były wyjątkowo dziwnie ubrane. Udało mu się nie stracić przyjemności.
To była klasa Yukito razem z nauczycielem i dyrektorem muzeum, panem Miyahira.
-Panie Gert!!!- krzyknęła któraś z dziewczyn.
Gert wyszedł z domu. Był to mężczyzna około czterdziestki, o krótkich jasnych włosach i brodzie.
-Co się stało?- spytał spokojnie.
Dziewczyny wskazały ręką na Neyra. Gert natychmiast podbiegł do niego wołając:
-Neyra! Co ci się stało?! Skąd ta rana?!
Wszyscy stali osłupieni patrząc jak mężczyzna bierze snaya na ręce i woła swoją żonę, aby przyniosła wodę i opatrunki.
-Pies...-wyjaśnił krótko chłopak.
-Banda kretynów!- skwitował Gert.
Z domu wyszła żona Gerta - Arianna niosąc opatrunki.
-Znowu polowanie?- spytała przemywając ranę wodą.
Neyra syknął z bólu i potwierdził.
Cała grupa stała kawałek od nich. Jeden z chłopców nagle spytał:
-Pan się go nie boi...?
Gert popatrzył na niego zaskoczony i powiedział:
-Neyra nie jest groźny chyba, że się go rozwścieczy.-uśmiechnął się do snaya, który odwzajemnił uśmiech. Po chwili rana została opatrzona i Neyra wstał zataczając się lekko.
-Straciłeś dużo krwi.- powiedziała Arianna.- Powinieneś leżeć jakiś czas.
Neyra pokręcił głową.
-Nie mogę. Dzisiaj chcą składać ofiarę. Muszę zabrać to dziecko zanim zajmą się nim dzikie zwierzęta...
Nagle z lasu wyszedł Iro-syn Gerta i Arianny. Na widok Neyra zaczerwienił się lekko. Jego też kiedyś chciano złożyć w ofierze i to właśnie Neyra zabrał go do zamku i zaopiekował się nim. Potem oddał go jego rodzicom i w ten sposób mieszkańcy tego domu przekonali się do snayów.
Przeraził się na widok rany na jego boku, ale snay tylko uśmiechnął się smutno do niego.
-W takim razie ja idę.- powiedział.- Dziękuję za pomoc.
-Zaczekaj...-odwrócił się i spojrzał na wychowawcę, który wyszedł z grupy.-Nie widziałeś może w lesie czarnowłosego chłopca ubranego tak jak my? Od wczoraj go szukamy, ale nie możemy nigdzie znaleźć...
Pokręcił głową.
-Przykro mi, ale nie. Zapytam w zamku czy ktoś go nie widział.
Podszedł jeszcze do Iro i delikatnie musnął jego usta, a klasa patrzyła na to ze szczękami do ziemi.
-Bywajcie...-powiedział cicho Neyra i wbiegł szybko i cicho w las.
W drodze na miejsce ofiary usłyszał strzęp ludzkiej rozmowy.
-Trzeba zabić te węże!
-Zabiły mi psa!
-Trzeba zebrać ludzi i ruszać na zamki. Podpalimy je i wykurzymy ich!
Neyra cichutko się wycofał i pobiegł dalej. Na miejsce dotarł bardzo szybko. Ludzi już nie było, a na ołtarzu leżało może dwuletnie dziecko. Było przywiązane do kamiennych filarów i chlipało cicho. Neyra podszedł i nożem przeciął więzy. Dziecko popatrzyło na niego przerażone, ale on tylko się uśmiechnął i wziął je na ręce mówiąc:
-Nie bój się mnie. Nic ci nie zrobię.
Puścił się pędem w stronę zamku Kashira. Po kilkunastu minutach biegu (snayowie mieli swoje skróty), dotarł na miejsce. Oddał dziecko służbie i udał się do komnaty Kashira.
Zapukał i wszedł.
-Neyra...?-usłyszał.
-Mamy kłopoty.-powiedział Neyra.- Chcą podpalić zamki!
Kashir wstał.
-Niedobrze...
-Co robimy?
-Musimy wezwać tu wszystkich snayów i naradzić się... Roześlij gońców.
Neyra skinął głową i wyszedł. Szedł korytarzem koło ogrodu na dziedzińcu kiedy jego wzrok spoczął na siedzącym tam chłopcu. Nie znał go. Podszedł do niego, a tamten przestraszony uniósł głowę.
-Czarnowłosy...
-Słucham?- spytał Yukito.
-Spotkałem dzisiaj trochę ludzi podobnych do ciebie...
-Moja grupa!- krzyknął Yukito uradowany.-Gdzie oni są?
-U naszego przyjaciela. Nic im nie grozi... Kashir cię tu przyniósł?
Yukito skinął głową potwierdzając.
-To nie myśl, że on cię tak łatwo wypuści, mały...-zaśmiał się cicho i odszedł.
-A właśnie...-odwrócił się jeszcze do niego.-Jak masz na imię?
-Yukito...
-Yukito... Ja jestem Neyra...

part 4
the end