Kwiat elfów 3
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 20:12:34
No i zaczynamy część trzecią. Jakoś długo nie mogłam się za nią zabrać, ale zaczęłam dostawać pogróżki, że mam pisać dalej. Nie mam więc wyjścia i piszę. Zachwyty i obelgi tradycyjnie pod Ryoko.Kotoyo@interia.pl lub na http://schwarz.blog.pl/
Souji nie miał nawet czasu zastanowić się nad faktem w jaki sposób znalazł się stole w kuchni, w dodatku niemal bez ubrania. Elf całował go po twarzy, szyi, leciutko ssał sutki chłopca.
Jęknął głośno...
Usta elfa zaczęły schodzić coraz niżej. Nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie. Było mu tak dobrze. Krzyknął kiedy Lilei zaczął w niego wchodzić. Objął kochanka za szyję i przyciągnął do siebie. Pocałował go mocno w usta jednocześnie wsuwając w nie język. Lilei delikatnie gładził jego brzuch i uda.
W ten sposób spędzili jakąś godzinę. Souji leżał na stole nadal i usiłował złapać oddech, podczas gdy Lilei zaczął przeszukiwać lodówkę. Głupio mu było, że zachowuje się jakby był u siebie, ale był taki głodny, że nie umiał inaczej postąpić. Bądź co bądź żarcie dla kotów nie jest zbyt smaczne...
-Twoi rodzice wrócą wieczorem?- spytał chłopca.
Souji dopiero po chwili podniósł się i zdołał odpowiedzieć:
-Tak... A co?
Lilei uśmiechnął się tylko.
-To może ja coś upichcę?- spytał.
-Coś co jedzą elfy?
Pokiwał głową.
-Bardzo proszę.-powiedział brązowowłosy.-Przynajmniej raz nie będę musiał sam sobie gotować.
Białowłosy zaczął się śmiać. Zabrał się szybko do gotowania nucąc coś pod nosem. W międzyczasie Souji zdążył się ubrać. Usiadł obok elfa i przyglądał mu się. Dopiero po chwili dotarło do niego, że Lilei śpiewa jakąś dziwną piosenkę. Zaczął wsłuchiwać się w słowa, ale nic nie mógł z nich zrozumieć. Jedno wiedział na pewno: Podobał mu się śpiew kochanka. Głos miał czysty i bardzo piękny.
-Co to za piosenka?- spytał, gdy elf skończył śpiewać.
-Aaa... Wybacz. Czasami zaczynam śpiewać bez powodu, a nie powinienem...-powiedział smutno.
Chłopiec popatrzył na niego zaskoczony.
-Dlaczego?
-Widzisz... To może być niebezpieczne... Dla nas wszystkich...
-Ale masz taki piękny głos...-powiedział Souji.- Chyba lubisz śpiewać?
-Elfy kochają śpiew, ale teraz śpiewają bardzo rzadko...
-Czemu?
-Boją się...
Chłopiec wyglądał na lekko zdezorientowanego. Nie bardzo wiedział co ma o tym myśleć. Twarz Lilei była taka smutna kiedy to mówił.
-Mogę zapytać czego...?
Lilei popatrzył na niego tak, że zamilkł.
-Lepiej dla ciebie żebyś wiedział jak najmniej...-powiedział cicho.
-Ale...
-Posłuchaj mnie. Jesteś dla mnie zbyt ważny. Nie chcę żeby coś ci się stało. Zrozum to... Proszę...
Souji pokiwał głową. Dopiero po chwili zapytał:
-Czy elfów jest dużo?
Lilei milczał prze chwilę zanim odpowiedział:
-Kiedyś było nas dużo, ale teraz...
-Coś się stało?
-Nie pytaj...
Souji więcej się nie odezwał mimo, że nurtowało go tyle pytań. Nie chciał jednak żeby elf się na niego złościł. Nie chciał widzieć tego smutku w jego oczach.
Lilei odzyskał humor dopiero po posiłku. Souji'iemu bardzo smakowało to co zrobił Lilei.
-Pyszne.- powiedział.- Świetnie gotujesz.
-Nie najgorzej jak na kogoś kto kuchnię zazwyczaj widzi z zewnątrz...-powiedział i zaśmiał się.
-Nie gotujesz sobie?- spytał Souji.
-Z moją pozycją nie mam prawa wejść do kuchni...
-A jaką masz pozycję?
Lilei uśmiechnął się tajemniczo.
-To tajemnica...
**********************
W ciągu następnych dni nic ciekawego się nie działo. Przynajmniej dla tego domu. Souji więc nie był przygotowany na taki obrót sprawy.
Wszedł właśnie do swojego pokoju i omal nie krzyknął z przerażenia.
Na podłodze nieruchomo leżał Lilei. Cały pokryty był ranami, z których sączyła się krew. Ubranie miał praktycznie całe poszarpane.
-O Boże...- wyszeptał Souji i uklęknął przy elfie.
Delikatnie odwrócił go na plecy. Cała twarz była w ranach i sińcach, ale oddychał, na szczęście.
-Lilei...-powiedział chłopiec przez łzy, które same cisnęły mu się do oczu.-Co się stało? Kto co to zrobił?
Nie uzyskał odpowiedzi. Elf był nieprzytomny. Musiał resztkami sił wrócić tutaj. Souji cichutko przeszedł do łazienki i przyniósł materiały opatrunkowe. Odczekał, aż rodzina położy się spać i zabrał się do opatrywania elfa. Zdjął z niego z wysiłkiem poszarpane ubranie i zaczął przemywać rany. Lilei syknął. Obudził się.
-Żyjesz...- Souji uśmiechnął się przez łzy.
Lilei odwzajemnił uśmiech i powiedział cicho:
-Nie chciałem, żebyś to zobaczył... Wybacz...- nie zdołał skończył, bo chłopiec wpił się wargami w jego usta. Dopiero po chwili się od nich oderwał.
-Nic nie mów tylko daj mi skończyć cię opatrywać...-powiedział.
Elf skinął głową.
Kiedy Souji skończył podniósł się z wyraźnym trudem.
-A teraz chcę wiedzieć kto cię tak urządził?- spytał chłopiec.
Białowłosy milczał.
-Lilei...?
-Przez przypadek natknąłem się na nich. Od kilku dni czułem w pobliżu ich obecność. Poszedłem to sprawdzić, ale ich było za dużo jak na jednego. Cudem uciekłem...
-Lilei. O czym ty mówisz?
-O "łowcach".
-"Łowcy"...?-spytał Souji.
Lilei westchnął.
-Miałem ci o tym nie mówić, ale chyba będę musiał... Widzisz... "Łowcy" są wrogami elfów... Jakiś czas temu napadli na naszą dolinę i wymordowali prawie wszystkich... Została nas jakaś setka... Otworzyliśmy przejście i ukryliśmy się w waszym świecie, ale oni zdołali do niego przeniknąć... Nie spoczną dopóki nie zabiją wszystkich elfów... Boimy się, ale nie mamy zamiaru dać się zabić... Problem w tym, że oni są jak psy... Znajdą nas choćby po zapachu... Teraz rozumiesz? Oni nas szukają... Dlatego znikam co jakiś czas, żeby mój zapach się stąd ulotnił... Żeby nie zrobili ci krzywdy...-zakończył cicho.
Souji nie wiedział co ma powiedzieć. Mógł jedynie podejść i mocno przytulić elfa. Lilei wtulił się w jego ciało. Mimo, że bolały go wszystkie rany nie chciał, żeby ta kochana istota bała się.
Zaczął całować chłopca po całym ciele, jednocześnie ściągając z niego ubranie. Położył chłopca na podłodze, a sam położył się na nim. Językiem pieścił jego skórę. Delikatnie przygryzł jego ucho.
Cichutki jęk, ale nie bólu...
Schodził coraz niżej. Souji jęknął głośno kiedy Lilei wziął go do ust. Lizał i ssał delikatnie. Włożył palce w jego ciasne przejście i zaczął rozciągać. Nie robił tego mocno żeby nie sprawić mu bólu. Chłopiec siłą przyciągnął jego głowę do swojej i pocałował zlizując swoje nasienie. Oplótł go w pasie nogami. Lilei przewrócił się tak, że zamienili się miejscami i teraz brązowowłosy siedział na nim okrakiem i nabijał się na niego jęcząc cicho.
Potem leżeli obok siebie całkowicie wyczerpani.
-Lilei...?
-Co...?-zielone oczy zwróciły się w jego stronę.
-Nie odejdziesz, prawda?
Elf posmutniał.
-Nie odejdę tak długo jak będziesz żył...
-No tak... Ja kiedyś umrę...-Souji omal się nie rozpłakał.-Gdybym był elfem... Wtedy wszystko wyglądałoby inaczej... Ale to niemożliwe...
-Nieprawda...
Souji popatrzył na Lilei zaskoczony.
-Gdybyś znalazł "Kwiat elfów" mógłbyś stać się elfem...
-"Kwiat Elfów"... Co to jest?
-To kamień, który rodzi się w kwiecie. Nie jest to zwykły kwiat. Ma białe płatki, delikatnie przesycone różowymi nitkami. W jego wnętrzu rodzi się kamień przypominający perłę, ale o intensywnym rubinowym kolorze. Ten kamień mógłby zmienić cię na zawsze w elfa...
-Ale jak to...?
-Jeśli ktoś znajdzie taki kamień i poprosi o coś czego najbardziej pragnie kamień spełni to życzenie. Niestety... Potem kwiat usycha... Dlatego jest ich tak mało...
-Widziałeś taki kwiat...?
-Tak... W naszym ogrodzie było ich kilka... Używaliśmy ich tylko w skrajnych przypadkach. Ale nawet kamień nie może wszystkiego... Sęk w tym, że to jedna z naszych największych tajemnic... "Łowcy" nie mogą się o nich dowiedzieć...
-Chcę go znaleźć!- powiedział Souji dobitnie.
-Co?
-Mam zamiar go znaleźć. Chcę być z tobą. Pomóż mi go znaleźć. Proszę...
Lilei skinął głową.
-Pomogę, ale musisz być tego całkowicie pewien. Nie będziesz mógł tu wrócić...
-Wiem...-pocałował go mocno.
Niedługo potem zasnęli...
part 3
the end
by Ryoko Kotoyo
2003