Twoje życie 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 15:33:03
część 2
"Nadzieja"
Ktoś potrząsnął go lekko za ramię, budząc z przepełnionego wspomnieniami snu. Poderwał sie, przerażony, przez przypadek trafiając głową pochylającego sie nad nim mężczyznę w szczękę.
-Ał! Veridanie, uważaj!-jęknął ten, rozcierając brodę.
-Prze... przepraszam, Shiro.-wzrok elfa zamgliły łzy. On tak dużo dla niego zrobił... Bez jakiejkolwiek nadziei na zysk. To było piękne... A on tak mu się odwdzięczał.
Mężczyzna objął go i przytulił.
-No, już... Cicho... Nic się nie stało... Znowu ci się to śniło? Biedactwo...
-Nie było tak źle...-zaryzykował nieśmiało, odwracając wzrok.
-A to to niby co?-zapytał Shiro, delikatnie ocierając jego łzy smukłymi dłońmi.
Bo, wiecie, Shiro też był elfem. A właściwie pół-elfem. Jego matka była człowiekiem, ojciec zakochał się w niej bez pamięci. Urodził się w Everesce, schronieniu księżycowych elfów i tam wychował. Tam też, na obrzeżach miasta znalazł Veridana, o czym ten dowiedział się dopiero kilka dni później, gdy obudził się wreszcie ze śpiączki. Spędzili ze sobą już kilka miesięcy, bardzo zaprzyjaźniając się ze sobą, lecz Veri nadal nie był w stanie opowiedzieć mu, co się stało.
Zdawał sobie sprawę, że Shiro czuje do niego coś więcej, niż tylko przyjaźń. Zdawał sobie sprawę, ale przed nim udawał, że niczego nie zauważa. Jeśli dałby mu do zrozumienia, że zauważył jego uczucia, musiałby się wytłumaczyć z powodu odmowy ich odwzajemnienia. O ile by odmówił. Nie wiedział. Shiro był mu bardzo bliski, ale... bał się, bał, że znowu spotka go coś takiego, jak z Anvarem.
Cholerne złote elfy!!
-Nic...
-Na morze i gwiazdy!-zaklął delikatnie ciemnowłosy-Martwię się o ciebie. Proszę, pozwól sobie pomóc...
-Shiro... ja...-ponownie się rozpłakał-...proszę... nie... nie .mogę... NIE MOGĘ!! Shiro, tak bardzo bym chciał! Boję się! Nie chcę sobie tego... znowu... przypominać... Proszę...
-No już... Cisza. Nie będę naciskał. Powiesz, gdy będziesz gotowy. A teraz cicho.-przytulił go. Veridan spiął się cały. Bał się, bał się dotyku.-Tu nic ci nie grozi. Uspokój się... Nic ci nie zrobię, możesz się nie bać.
-Ktoś już tak mówił.-wymamrotał Veri z niesamowitą goryczą w głosie.
-Wielu. Ale w końcu ktoś musi mówić prawdę.
-Ciekawe, kto...
-Na przykład ja. Nie skrzywdziłbym cię, bo... bo cię kocham.