Holy grenade 7
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 15:03:35
Ergo z resztą najemników zwijali namioty i pakowali cały ekwipunek. Kaze czyścił sajmatar, a Yuu siedział na pobliskim drzewie. Mag podszedł powoli do czarnowłosego.
-Za wiele sobie pozwala.-kiwnął głową na blondyna-Jak tak dalej pójdzie, to ci ucieknie. A wiesz, że jestesmy już prawie na miejscu.
-Nie ucieknie.
-Tak sądzisz?-Mag przysiadł obok chłopaka.
-Ciekawe, co od niego chce król.
Mężczyzna wzruszył ramionami i zaczął ssać źdźbło trawy.
-Słyszałeś kiedyś o zaginionym synu króla?-chłopak przytaknął.-Myślą chyba, że to ten młody.
-Yuu?
-Yhm. Podobno król nakazał obecnemu posiadaczowi żywiołu ducha, aby go odnalazł.
-Obecnemu? Czyli temu, który to wszystko zaczął czy...?
Do siedzących podszedł Ergo.
-O czym tak szepczecie?
-Nic ważnego.-uciął Mag.
-Myślę, że oni też powinni wiedzieć, w czym biorą udział-powiedział z naciskiem Kazuya i przywołał resztę grupy.-Wyjaśnij im wszystko. Wszystko.
Mag wetschnął głęboko i spojrzał uważnie na czerwonookiego chłopaka.
-A dasz buzi?
Kaze w ułamku sekundy podstawił mu pod szyję sajmatar.
-Dobra, już mówię. Istnieje pięć podstawowych żywiołów: ogień, ziemia, wiatr, woda i światło. Każdy, kto urodzi się z mocą w jednym z nich, po odpowiednim przeszkoleniu może zostać magiem. Dostępne tu są pewne stopnie, świadczące o zaawansowaniu mocy. Od siódmego wzwyż można służyć na królewskim dworze. Ja sam mam poziom czwarty w żywiole wody. Żaden mag nie potrafi opanować więcej niz jeden żywioł na stopniu wyższym niż trzeci, gdyż zachwiałoby to jego strukturę cząsteczkową. Krótko mówiąc-to zbyt niebezpieczne, by było możliwe. Niemniej w rodzinie królewskiej zdarza się kontrola nad dwoma żywiołami nawet na piątym stopniu. Król jest zawsze najpotężniejszą osobą na naszym kontynencie, ponieważ cała dynastia zawsze osiąga najwyższy, dziesiąty, poziom mocy. Na pozostałych czterech kontynentach władcy także posiadają taką moc, wszyscy równą. Ale istnieje jeszcze żywioł ducha. Pozostałe pięć zazębia się ze sobą i wyrównuje. Jednak ten jeden żywioł jest silniejszy od nich wszystkich, jest niepokorny i niemal niemożliwy do opanowania. Posiada go tylko jedna osoba na całej przestrzenii wieków. Osoba ta umierając tworzy z własnej mocy następcę, który przejmuje jej siłę a czasem też ją zwiększa. Posiadacz żywiołu ducha nie może podzielić siły z nikim innym, dzięki czemu nie grozi nam opanowanie przez jakąś rasę. Chociaż on sam mógłby w kilka minut zawładnąć całym kontynentem. Ponieważ właśnie na naszym kontynencie od kilku stuleci on rezyduje. Wcześniej zawsze królowie zawierali z nim przymierze, lecz obecnie... siedemnaście lat temu król się z nim pokłócił, nikt nie wie o co właściwie. Wtedy Gul, jak nazywa się posiadacza żywiołu ducha, sprawił, że syn króla zaginął. Próbowano go szukać, lecz był ukryty magią Gula... Król pragnął zemsty. Wprawdzie dziesiąty poziom nic nie znaczy dla żywiołu ducha, jednak królowi udało się nałożyć na niego klątwę. Póki nie odnajdzie dziedzica tronu, nie będzie mógł korzystać ze swojej mocy.
Wszyscy przez chwilę milczeli. W tym czasie podszedł do nich Yuuki. Usiadł obok Kazuyi i przyjrzał się zamyślonym twarzom.
-O co chodzi?-zapytał spokojnie.
Mag obrzucił go dziwnym spojrzeniem i kiwął do Kaze.
-Chłopak nie musi znać tej historii. Nie będę już nic teraz wyjaśniał.
-Ale ja tu ciągle paru rzeczy nie rozumiem...-zaczął Ergo
-Pytaj, Mag powie co trzeba. Yuu nie ma powodu nie słuchać tego.-zawyrokował czarnowłosy.
-Jaką właściwie moc ma ten Gul?
-Potrafi wszystko.-ogólnikowo wyraził się Mag.-Latać, mówić w każdym języku, korzystać z mocy pozostałych żywiołów, wkładać do umysłów fałszywe wspomnienia, wszystko. Poza ingerencją w sferę myśli i mniemania.
-Czyli?
-Nie może zmusić cię do czucia tego czy tamtego. Może jedynie włożyć ci wspomnienie odczuwania czegoś. Któro i tak będzie musiał kiedyś zabrać. Jest ono czystą cząstką mocy.
-To ten obecny Gal...
-Gul-poprawił najemnika Kaze.
-Gul, to ile on ma lat?
-Ile zechce-Mag prychnął.-Przybierając postać kolejnego Gula może dowolnie wymyśleć sobie wygląd i wiek. Zresztą on nigdy się tak naprawdę nie starzeje. Chyba, że chce. Ale o tym decyduje już sam każdy nowy Gul, w końcu wspólną mają tylko moc i pamięć. Chociaż ten obecny chyba nie ma wspomnień poprzedników, skoro nie odnalazł księcia.
Zadumali się.
-Nigdy bym nie przypuszczał, że istnieje sobie ktoś tak potężny...-mruknął Ergo.
-Nie, istnieje to złe słowo. On Jest. Nawet jeśli postanowi się nie odradzać, przez stulecia żyjąc tylko jako moc ze świadomością ostatniego Gula, i staje się nowym człowiekiem z nowym bytem i jestestwem dopiero gdy tego zechce, on wciąż jest. I może ingerować w sprawy zwykłej ludzkości. Na szczęście każdy jest sobą samym a nie tylko powielaniem charakteru poprzedników, bo byłoby kiepsko.
-Czemu?-Kaze oderwał się od broni i spojrzał na Maga.
-Bywali Gule przyjaźni i bywali okrutni. Jak każdy człowiek. A teraz musimy się zbierać i ruszać. Do stolicy dotrzemy pod wieczór, a jutro w południe mamy stawić się w sali audiencyjnej króla.
Wśród najemników rozległ się pomruki podekscytowania. W końcu Ergo chrząknął.
-Ale co mamy wspólnego z tym wszystkim?
Przez twarz Maga przebiegł grymas i niechętnie się odezwał.
-Chyba król podejrzewa, że Yuuki jest jego synem.
Martwej ciszy nie przerywał nawet świst wiatru czy rżenie koni. Yuu wyglądał na nie tyle zaskoczonego, co znudzonego taką odpowiedzią. Kazuya patrzył tępo na odbijającą się w ostrzu sajmatara twarz jasnowłosego. Trudno mu było uwierzyć, że ten chłopak... owszem, miał wiele niepokojących tajemnic. Ale nigdy nie mówił, że nie miał rodziny czy coś. Kaze mgliście bo mgliście, ale jednak pamiętał swoich rodziców. Mieli sklepik z jakimiś tkaninami czy coś... w każdym razie Yuuki nie przejawiał jakoś mocy, o których mówił Mag, a powinny one być naprawdę duże.Coś tu się nie zgadzało...
-Dobra wiara, na konie i w drogę!-Ergo wstał i podszedł do zwierząt.-Domysłami nic nie zdziałamy a jutro i tak się wszystkiego dowiemy.
Pozostała czwórka najemników z wesołymi okrzykami wykonała rozkaz dowódcy. Mag też już siedział na koniu. Wczoraj udało im się w jakiejś wiosce podkraść kilka. Każdy jechał sam a i tak jeszcze dwa niosły bagaż. Jasnowłosy chłopak mocował przy siodle manierkę z wodą, gdy podszedł do niego Kazuya.
-Yuu... Wiesz, co tu się dzieje?
Chłopak udawał, że nie zwraca na niego uwagi.
-Yuuki.
-Wiem-powiedział z poważną miną-i lepiej, żebym na razie zachował to dla siebie. Inaczej już nigdy mi się nie uda.
-Yuuki!- nie ustępował Kaze - Powiedz przynajmniej, czy to prawda z tym księciem!
Chłopak delikatnie pocałował czarnowłosego.
-Jutro król odzyska syna, a książę odzyska ojca. Czy to nie jest powód do radości? A ty się tak denerwujesz...-pocałował go ponownie, nie dając mu dojść do słowa.-Skoro już musisz się martwić, to raczej pomyśl, co może chcieć zrobić Gul po siedemnastu latach klątwy.
Kazuya dostrzegł w oczach Yuu dziwny błysk, nim ten wskoczył lekko na konia i uśmiechnął się.
-Ruszajmy, panie.-powiedział jasnowłosy z ledwo wyczuwalną kpiną.



***

W świetle księżyca rozłożyli posłania przed bramami miasta. Po zachodzie słońca były one zamykane dla bezpieczeństwa i nawet poselstwa z innych kontynentów musiały swoje odczekać. Mag zarządził, ze nie ma co rozpalać ogniska, skoro jest ciepło i w miarę widocznie. Yuu ułożył się na swoim płaszczu i przykrył kocem. Niedługo potem obok niego zajął miejsce Kazuya. Przez dłuższą chwilę leżeli, bez słowa patrząc sobie w twarze. Pierwszy odezwał się jasnowłosy chłopak.
-Pewnie jutro zobaczymy się po raz ostatni.-mruknął.
-Ostatni...?-w rubinowych oczach pojawiły się iskierki.
Yuuki skinął głową.
Mag, nie starając się o udawanie cichego stąpania, podszedł do Kaze.
-Śpicie?-zapytał, choć wiedział, ze nie.
-Tak.-burknął czarnowłosy.-Czego chcesz?
-No cóż, to pewnie nasza ostatnia wspólna noc, możnaby ją trochę uprzyjemnić...-usiadł za Yuu.
-Żeby cię cholera...ty znowu swoje...-Kazuya podparł sie na łokciu.-Weź spadaj i daj ludziom spać.
Mężczyzna bez słowa pogładził policzek lnianowłosego.
-On jest MÓJ.
-Doprawdy?
-Tak. To mój niewolnik i ty się od niego odwal.
Mag skrzywił się i zabrał dłoń. Uważnie spojrzał na Kaze. Na ułamek sekundy jakiś błysk pojawił się w jego oku, nim rzucił się na chłopaka. Przygniótł go do ziemi, przytrzymując ręce szeroko rozpostarte po bokach.
-Mówiłem ci, że kiedyś nie wytrzymam.-wysyczał mu do ucha.
-Złaź ze mnie! W tej chwili!
-Żartujesz chyba? Zbyt długo na to czekałem, Kazuya Saymatar.-liznął go po szyi.
-Valorze.
Mag drgnął na ten dźwięk. Niepewnie spojrzał na Yuu. W jego pustych, zimnych oczach nie odbijało się nawet światło...
-Valorze!
Głos wwiercił się do jego umysłu powodując ogromny ból. Mężczyzna w mgnieniu oka wstał i odbiegł na kilkadziesiąt metrów. Kazuya zaskoczony wpatrywał się w jasnowłosego chłopaka.
-Co...Yuu?-podejrzliwie mu się przyjrzał- Co ty mu zrobiłeś?-spytał już opanowany.
Yuuki uśmiechnął się ciepło i pocałował czerwonookiego.
-Czy ty zawsze musisz się martwić o takie szczegóły?
Kaze nachmurzył się.
-Nie odpowiedziałeś.
-Bo nic nie zrobiłem.
-Zrobiłeś.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak!
-Nie.-cmoknął czarnowłosego w nos.-Nic nie zrobiłem.
-Kłamiesz.
Yuu westchnął głęboko.
-Chciałeś, żeby cię zjechał?
-Nie! Ale wciąż mi nie powie...-przerwał mu pocałunek od Yuu.
-Robisz to specjalnie, żebym cię całował, prawda?
Kazuya zwątpił. Ten chłopak nigdy mu nic nie powie, jeśli nie będzie miał na to ochoty i należało się z tym pogodzić albo wpaść w nerwicę.
-Dobranoc, Yuu.-mruknął nakrywając się kocem.
-Nazwałem go imieniem z Glidii.
-Jakiej Glidii?
-Każdy mag podczas nauki w Glidii dostaje nowe imię, któro zna tylko najwyższy Mag-Kapłan. I używa tylko wtedy, gdy chce zrobić coś bardzo, bardzo nieprzyjemnego.
-Skąd wiedziałeś, że on się tak nazywa?
Yuuki uśmiechnął się.
-Jutro dowiesz się wszystkiego. A przynajmniej tego, co najważniejsze. Dobranoc.
Kaze przez chwilę coś mamrotał pod nosem, po czym przytulił mocno jasnowłosego chłopca i głęboko pocałował. Wcale się nie zdziwił, gdy Yuu nie tylko oddał mu pieszczotę ale i nie miał zamiaru na niej kończyć.
-Rozwydzrzyłeś się strasznie, wiesz?
-Ostatni raz mogę cię pocałować i chcę to wykorzystać.
-Taaak?
-Taaak.
-Wobec tego pozwól, że i ja trochę pokorzystam...
-Uhmmmhmm... Tylko nie przesadź...
-?
-Nie jesteśmy tu saaaammiiiii....mmmm...


***


Stolica była zdecydowanie większa niż przypuszczali. To znaczy-Mag bywał tu już kilkakrotnie, toteż się nie zdziwił, lecz najemnicy gapili się na każdy szczegół ogromnego miasta. Posłaniec królewski zajął im miejsca w tawernie i przekazał gdzie i kiedy dokładnie mają się stawić. Zostało jeszcze trzy godziny. Kazuya usiadł na murku obok posągu na rynku. Wkrótce przysiadł się do niego Yuuki. Przyglądali się budynkom, ludziom, wszystkiemu.
-Ładnie tu... bardzo ładnie...-westchnął czarnowłosy.
-Tak... bardzo stare są już te wszystkie domy.
-Myślisz?
Yuu kiwnął głową. Stolica istotnie była bardzo starym miastem, do tego bez przerwy ją rozbudowywano i upiększano.
-Jak sądzisz, jak to wszystko będzie wyglądać?- zainteresował się Kaze.
-Skąd mogę wiedzieć? Ale czuję, że będzie ciekawie...
Yuu przymrużonymi oczami wpatrzył się w oddalony pałac.Zdecydowanie trudno było o bardziej imponującą budowlę. Uśmiechnął się pod nosem i kątem oka przyjrzał się towarzyszowi.
-Chciałbyś poznać zamek?
-Nie wiem... wygląda na taki, w którym łatwo się zgubić i trafić do nieodpowiedniej komnaty w nieodpowiednim czasie...
-Hmmm...-Yuuki zamknął oczy.-Oryginalnie to ująłeś... zapowiada się bardzo interesująco...

***


Szli długim, bogato zdobionym korytarzem, w otoczeniu kilkunastu strażników. Na ścianach wisiały ciężkie, bordowe zasłony, od czasu do czasu urozmaicone gobelinami. Najemnicy rozglądali się z niemym podziwem. Po kilku minutach marszu stanęli przed drzwiami sali audiencyjnej. Wielkimi, bogato zdobionymi płaskorzeźbami drzwiami sali audiencyjnej, które mogłyby służyć za ilustrację do wyrazu 'wrota'. Strażnicy mocno je pchnęli. Cała grupa weszła do środka. Do największej sali jaką kiedykolwiek widzieli. Pełnej kryształów, pereł, srebra i drogich kamieni. Zdawała się sama w sobie rzucać więcej blasku niż wpadało przez ogromne okna. Po lewej i prawej stronie stało wielu żołnierzy w błyszczących zbrojach, kobiety w szerokich sukniach oraz mężczyźni ze zwojami pergaminów, sakwami monet i mnóstwem interesów do króla. Kazuya natychmiast stwierdził, że to urzędnicy. Nikt inny by się tak nie płaszczył. A na samym końcu sali, na umiesznym na podium, wielkim, złotym tronie wykładanym złotym pluszem, siedział człowiek z krótką, czarną brodą o kilku ledwie szarych włosach, w długim, bogato zdobionym czerwonym płaszczu, z berłem w ręku i w koronie na głowie. Nie było żadnych wątpliwości kim on jest. Wpatrywał się w grupę ludzi, którzy właśnie weszli do sali. Najwyraźniej wahał się, czy przybrać minę zdziwioną czy rozzłoszczoną. W końcu powiedział mocnym, niesionym po sali echem, głosem.
-KIM SĄ CI LUDZIE I KTO POZWOLIŁ IM TU WEJŚĆ?!
Osiem osób zamarło. Nie takiego powitania się spodziewali.

***