Adventures of sweetboy in fashion 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 14:16:42
Heh, no i macie^^ długo czekaliście, ale nic to^^ Dyskusje z Mitsu nad każdym nowym chapterkiem to jak gadanie do ściany, więc musicie zrozumieć^^' I jakim cudem to takie długie wyszło?Szok! O.o Ale chciałem was tak na dłużej ucieszyć, bo nie wiem kiedy znowu Mitsu wkroczy do akcjiXD Gwiazdy i te ich urlopy....-_-'
Nya, enjoy!^__^

primea(primea@go2.pl)



***



Aaa......aaaaaaaa........aaaa........moja głowaaaaa...........aaaaaa............ umieeeeeraaaam........
Wszystko mnie boli......za żadne skarby świata nie otworzę oczu.....
Hmm...... ciekawe co było wczoraj.........
-O, obudziłeś się.
Czyj to głoś? Ah, Toshi, całe szczęście.... przez moment zacząłem się bać..... no bo i skąd mam wiedzieć gdzie jestem? Znaczy, wydaje mi się, że leżę.... chyba na czymś miękkim... dobra, ryzyk fizyk, spróbuję otworzyć oczy...
KYAAAAA!!!!
boooooooooooliiiiiiiiiiii~~~~~~~~~~~!!!
Wszystko mnie boli......
I jeszcze wszystko się kręciiii.....
-Toshi....
-Tak?
-Czy ja żyję?
-Tak.
-A dlaczego wszystko mnie booooliiii?
Zapytałem z całą rozpaczą i bólem.
-Bo wczoraj się upiłeś. Prawie do nieprzytomności.
-Aha...
Cóż, z zamkniętymi oczami też można prowadzić rozmowę... boooliii...moja głoooowa......aa......
-...i co dalej?
Ah, jak ja ślicznie dzisiaj jeczę, nie ma co....ukh...
-Na pewno chcesz wiedzieć?
-eee.........może lepiej niee....tylko tak mniej więcej.....
-Racja, szczegółów nie chciałbyś znać....no więc upiłeś się i rzucałeś na wszystkich w pobliżu. Kiedy zaczynało być ciekawie stwierdziłem, że należy zabrać cię wreszcie do domu bo zgwałci cię cała ferajna.
-A komuś się udało?
Spytałem ze szczerą obawą... boli mnie wszystko i nie jestem w stanie odróżnić co w jakim stopniu...żenujące...
-Nie, zdążyłem cię zabrać.
-A ty pewnie nawet pół kieliszka nie wypiłeś, co?
-Jakbyś zgadł.....ktoś musiał w końcu pilnować twojego tyłka.
-Dziękuję za troskę...
-Nie ma sprawy.
Hmmm....... mam dziwne wrażenie, że nie byliśmy tam sami...kto jeszcze...hmmm....a! pamiętam! Naoko i ten...ym...Yunma! O właśnie!
-A co z Naoko i Yunmą?
-Nie uwierzysz, ale... po dwóch kieliszkach Naoko dał się zaciągnąć temu rudzielcowi na górę i już nie wrócili.
-CO?!
AAA! Takie nerwowe zrywy są bardzo niewskazane w moim przypadku....oj...au...
-Myślałem, że Yunma mnie... no i Nao-chan jest taki śliczny....taka miałem chrapkę...
-Eh, cały ty, Mitsu...
Ciekawe czemu Toshi tak ciężko wzdycha? Hm, mniejsza o to. Lepiej pomyślę, jak z tego wyjść.
-Toshi, która godzina?
-Pierwsza, równo.
-Kurka... O której wróciliśmy?
-Po drugiej, wcześnie, ale to przez ciebie.
-Dobra, opowiesz mi, jak mi przejdzie kac...
-To ja się będę zbierał.
-Aha...
W porządku, jeszcze jedna próba otworzenia oczu. Na trzy...raz...dwa...trzy!
A!
Ja widzę! Gdzie jestem, co jest wokoło, w czym jestem, jak wygląda Toshi?
Załatwione, coś wiem. Jestem w moim pokoju, leżę na moim łóżku, Toshi jak zwykle wygląda słodko zwłaszcza, że paraduje w samych spodniach, a jeśli w tym stanie mogę coś pamiętać, to to chyba te same sexi spodnie co je miał wczoraj, a ja... zaraz... niech no zajrzę pod kołderkę... momento...dlaczego jestem tylko w majtkach, i to o zgrozo moich kochanych błękitnych koronkach z satynowymi wstążeczkami*? A, bo je wczoraj założyłem, no tak, ale czemu mam na sobie tylko to i... koszulę (czy to może bluzka koszulowa? A co tam...) Toshiego?
-Wpadnę wieczorem, nara!
Toshi sobie poszedł? Jak on mógł! Zostawia mnie z takim problemem?!
-A, jeszcze jedno...
O, wrócił. Może mi to wytłumaczy...kehem...
-...cudownie całujesz Mitsu-kun.
Uśmiechnął się! Zalotnie!
Phi!
Zaraz...
...
Co on powiedział?
....
........
.............
Że ja niby co robię?



...



CO TAM SIĘ WCZORAJ DZIAŁO?!

I CZEMU ja tego NIE PAMIĘTAM?!
CHOLERNY KAC!!!
.....

Au...boooliiiiii......


***


Hej rup! Już szósta wieczór! Najwyższy czas wstać i coś zjeść! Dobra, udało mi się wyjść z łóżka i dotrzeć do szafy, czyli jestem trzeźwy! Yuppi! Ajć, zbyt dużo skakania chyba może powodować nawrót kaca...lepiej na razie nie będę zbyt spontaniczny... Ołki, no to w coś by się ubrał...czysta bielizna, moje kochane dresy "superluźne" powinny jakoś się mi utrzymać na biodrach. Najwyżej będzie widać parę centymetrów wstążeczkowych majtek w słoneczka, ale to przecież szczegół. Jakaś bluza...hmm...upał, gorąco i pot ze mnie spływa...daruję sobie bluzy. Skarpetki zresztą też, na kiego mi je dzisiaj? To teraz kierunek kuchnia. Eh, tylko która? Nie wiem czy nie posiadanie słuzby to faktycznie takie wygody... najbliższa i najlepiej wyposażona będzie na dole...cóż, w drogę, jakoś przebrnę ten korytarz i dotrę do windy...A tak, windę mam w domciu. Właściwie to po co ja ją tu dawałem, skoro fajniej jest zjeżdzać po balustradzie...? No, schody też są, ale w zasadzie to w takim stanie wole windę. No i zawsze marzyłem, by ta winda zacięła się na kilka godzin, gdy będę w środku z jakąś laską... hehehe... ach, zawsze chciałem kochać sie w windzie... No cóż, wszystko jeszcze przede mną! O! Już jestem na dole, super. Kuchnia, kuchnia, na lewo, dobra, znalazłem, nie jest ze mną tak źle chyba. Co ja bym mógł zjeść...mmmm...płatki z mlekiem? Ne, wypiję sobie kakałko, i przegryzę to...eee...czymś....o, mam jeszcze chałwę, może być, potem zjem jakiegoś arbuza, albo co i zajmę się doprowadzeniem do porządku na jutrzejsze zdjęcia. Całe szczęście, że dzisiaj mam wolne...uf, cudo...O! Proszę, proszę, Toshi przyjechał! Wiem, bo widzę przez okno. Pewnie zaraz tu przyjdzie, nic to, mam jeszcze trochę chałwy, to się podzielę. Oj tak, kto jak kto, ale Toshi to chałwę uwielbia...
-Hejka Mitsumine!
No i wszedł, a nie mówiłem? Nie, tylko myślałem, no tak...
-Yommmbb!
Ym, wiem, ze to trochę nieładnie mówić z pełnymi ustami ale cóż, zdarza się...zwłaszcza mi...
-Smacznego, co jesz? Chałwa! Jaka?
-Wanbilionba.
-Aha.... powiedzmy, że zrozumiałem, o, tu pisze... waniliowa, masz jeszcze?
-Mpebnie.
Dobra, przełknąłem.
-W lodówce, weź sobie i chodź do...ee...któregokolwiek pokoju, najbliższego, dobra?
-Jasne, ty już idź.
I Toshi zniknął za drzwiami mojej lodówki. Czasem sam niedowierzam, że on aż tak to lubi. Znaczy chałwę. Ale co tam, ja idę do pierwszego z brzegu pokoju z telewizorkiem. O, tu może być, warunki kinowe, no, a, to przecież moja sala kinowa, no tak! Dobra, co by tu puścić...gdzie ja posiałem ten pilot...może jest pod kanapą...ajajaj...do czego to doszło...żebym musiał ledwo kilka godzin po powrocie do rzeczywistości udawać pieska szukając pilota...rany...
-Mitsu, czego szukasz?
-Pilota, powinien być gdzieś tutaj...chyba...
-Przecież jest na kanapie.
-Naprawdę?
-No. Patrz.
Przestałem kłaniać się mojemu dywanowi i usiadłem sobie na nim.
-Dobra, co puszczamy?
-Co masz?
-Chyba wszystko.
-To ty coś wybierz, dobra?
Kliknąłem pierwszy z brzegu film. Jakiś SF, ujdzie. To i ja usiądę na kanapie, o, podusia, milutka, w sam raz do przytulenia się. Chyba to 'nie zakładanie bluzy' to nie był najlepszy pomysł... A ten Toshi to ma i koszulę i jakiś t-shirt...i się nie podzieli...a widzi przecież, że wypiłem już moje cieplutkie kakałko i mi zimno. Dobra, może i nie za bardzo to widać, ale on i tak zapatrzył się w ekran i nie zauważyłby nawet, gdybym zamarzł...phew...
-Mitsumine, umówiłeś się tu z kimś na dzisiaj?
-Nie, bo co?
Toshi jakoś dziwnie na mnie spojrzał.
-Na pewno nie zapraszałeś na dzisiaj nikogo, kogo chciałbyś jak najszybciej przelecieć?
Hm, niech no się zastanowię...
-Nie.
-To czemu tak się ubrałeś? Nie powiem, żeby było za gorąco.
Ekh...to, że mam na sobie tylko dresy nie znaczy, że zamierzam kogoś szybko przelatywać...dobra, ja wiem, że praktycznie połowę moich słoneczek widać i te kokardki też są całkiem całkiem i zdarzało mi się na nie kusić, jak najbardziej skutecznie zresztą,, ale... momento... czyżby Toshi zwracał nagle uwagę na moją bieliznę?! Świat się wali...
-Masz, bo skostniejesz.
Eh? Koszula? Toshiego? Co on? Jestesmy w moim domu, kilkanaście metrów stąd na pewno mam jakąś szafę a ten zakłada mi na plecy swoją koszulę? Czy jemu dzisiaj coś bije? Z tego co pamiętam 'rano' też miałem jakąś jego koszulę(a może to była bluzka...?)...która teraz leży jeszcze u mnie na łóżku... ale to szczegół... wracamy do śledztwa. Rano koszula, teraz koszula, no i jeszcze nie pamiętam co było wczoraj!
-Toshi!
-Eh? Czemu krzyczysz?
A, no tak, krzyknąłem, ups...ale ja się muszę dowiedzieć!
-Co było wczoraj? Co ja robiłem?
-Upiłeś się.
-Ale dlaczego byłem dzisiaj tylko w stringach i twojej koszuli?!
-Mitsu, widzisz, to dość skomplikowane...
-I skąd wiesz, jak całuję?!
CHOLERA JASNA!! A miałem o tym nie wspominać!! Obiecałem sobie, że będę to traktował jako przesłyszenie! I skąd do diabła wziął się u mnie ten rumieniec?! Wiem, bo czuję! Aż za wyraźnie czuję...
-Do jutra Mitsu-kun, zobaczymy się w pracy!
I poszedł...
...
Kurka, wściekam się na najlepszego przyjaciela... niedobrze... ale on wyraźnie coś ukrywa...
...
DLACZEGO?! Dlaczego ja nic nie wiem?! A może on mnie zdradza?! Ee...przecież nie ma powodu tego nie robić, no i nawet nie jesteśmy parą...
...
Do tego nie mam pojęcia, gdzie podziewa się Naoko...przecież teraz tu mieszka... cały świat przeciwko mnie... i czemu teraz martwię się o niego zamiast pomyśleć, co się działo dobę temu? Może dlatego, że Nao-chan mógłby przypadkiem coś pamiętać...?
Eh? Pukanie?
-Idę, już idę!
Ciekawe kto to...otwieram i...
-Nao-chan?! Yunma?! Wejdźćcie!
Ok, jesteśmy w salonie. Ja stoję i patrzę to na Naoko, to na Yumę, Naoko patrzy na mnie, Yunma patrzy też na mnie. Ale inaczej, nawet wiem jak...er...
-Mitsumine, mógłbym zrobić ci teraz zdjęcie?
-Zdjęcie?
Yunma, co jest? O czym ty...
-Bo wyglądasz tak śliiicznieee....
..........ekhem.........firmowy wyszczerz a'la ja i...
-Nic z tego. Żadnych zdjęć nim pogadasz z moim prawnikiem.
Znaczy się z Toshim. Ale Yunma nie musi tego wiedzieć. Toshi by mu pozwolił.
-A jak z nim pogadam i pozwoli to ubierzesz się tak jak jesteś teraz do zdjęcia?
Ach, jaka nadzieja w głosie Yunmy...ten młody ma prawdziwy potop hormonów... chyba rozumiem, co miał na myśli Toshi...
-Wtedy tak, ubiorę się w co zechcesz, jeśli tylko zapłacisz jeszcze za sesję.
-Jutro z nim pogadam, koniecznie.
-A ty Nao-chan? Czemu nie wróciłeś? Przecież jesteś moim asystentem, powinieneś tu być i załatwiać papierki.
Ach, jak ja lubię udawać wrednego...
-Wybacz o wielki, ale miałem coś ciekawszego do robo...mmm...ty...ummmm....
Ach, jaka bezczelna jest ta dzisiejsza młodzież... całować się w salonie u pracodawcy...tya, żeby tylko całować...
-Będę zazdrosny.
Musze ich przecież ostrzec, nie?
-Wybacz Mitsu, że go zatrzymałem, ale ty byłeś już zajęty a nam było całkiem przyjemnie...no i...em... to cześć wam!
I tyleśmy Yunmę widzieli... szkoda, że nie mam pojęcia o czym mówił...cholerna skleroza...geez, przez jeden kac jeszcze nigdy tak nie klnąłem...czyżbym podświadomie wiedział, co robiłem?
-Nao-chan, chodź tu. Musisz mi coś opowiedzieć...
No i poszliśmy sobie do kinówki.
-Mitsu, czyja to koszula?
-Ta? Toshiego, był tu przed chwilą.
-AAHAA.
Ciekawe, czemu sie boję...
-Widzę, że i dzisiaj nie próżnowałeś? A dokończyliście chociaż?
-Ee...chyba jestem nie w temacie...
-Mitsu, nie udawaj. Ta koszula i twój, khem, pełny, khem, strój, chyba nie muszę pytać czemu spodnie mało ci nie spadną, mówią same za siebie...a jeszcze patrząc na wczoraj...
-Naoko, co ja wczoraj robiłem?
Wiem, że takie niemal skomlenie nie jest zbyt eleganckie ale teraz mam ważniejsze sprawy na głowie, niż etykiety jakieś.
-Nie pamiętasz?
On mnie nie pytał, on to stwierdzał. Cholera.
-Nic a nic, Nao-chan, pooowieeeedz...plooosieee...
-O nie, zapytaj Toshiego, on powinien ci to wyjasnić. To dobranoc! Ja idę do siebie!
-Nieee! Naoko!
Eeeeewwww....kolejny, co go proszę o wyjaśnienie, sobie poszedł...co ja tam mogłem robić...a zresztą, też idę na górę... wypoczynek przed pracą dobrze mi zrobi. Ach, już wiem, czemu lubię tę windę.
-Miiiiitsuuuuu!
Eh? Naoko mnie woła?
-Tak?
Czemu jego głos dochodzi z....czemu on siedzie w mojej sypialni i trzyma...
-Czy ta koszula też jest Toshiego?
-...tak....bo co...?
Naoko tylko się wrednie uśmiechnął i czmychnął do swojej sypialni...mały diabeł...kto by pomyślał, że będzie wszystko aż tak kojarzył...chociaż...on należy do Nich. Czyli do 'Tych, Którzy Wiedzą, Co Ja Wczoraj Robiłem'.....mam złe przeczucia...
....
gulp
....

***


Głupi budzik...a właśnie miałem skończyć sklaneczkę mleczka i wrócić do tej brunetki na moim łóżku...niech by to...no trudno, pora wstawać! Przeciągnąłem się i podeszłem do lusterka. Hm, worów nie mam, oczka normalne, granatowo-fioletowe, włosy całkiem niezłe...wyglądam bosko. Wyszczerzyłem się do siebie i zabrałem za ubieranie. Brunetka, szkoda, że nie pamiętam jak jej na imię, już sobie poszła, więc nie mam co się nią martwić. I bez żadnych mi tu, że jestem kobieciarzem, czy coś w tym stylu, po prostu moi fani mnie kochają, a ja tak lubię spełniać ich marzenia. No a poza tym i tak ja nic z tego nie mam, bo nawet buzi mi dać nie chcą, niewdzięcznicy...hmpf....chyba z tym skończę...hmpf....
Oki, wchodzę do mojej firmy....dzisiaj jestem umówiony na kolejną sesyjkę dla "Tower of Dream", lubię to pisemko... i jego też mam prenumerkę, super... no i oczywiście to kolejny yaoiec... ale ja je lubię, bo zawsze wtedy pracuję z moimi ulubionymi fotografami, znaczy Marthem i Jeanem. Ciekawe, co designerzy wymyslili na dzisiaj? Nie wiem czemu, ale zawsze mam jakieś obawy co może mnie tu spotkać... no nic, wchodzę do studia. Swoją drogą to dziwne, że dziś Maxia nie spotkałem...hmm..może ma wolne? Nie ważne.
-Cześć Marth! Cześć Jean!
-Mitsu! Miło cię widzieć!
Przkro mi, że przerwałem im to romantyczne sam na sam w mojej przebieralni, ale naprawdę nie miałem wyjścia...
-Macie już papierki z rozkładem co ma być na zdjęciach?
-Nie, są u Toshiego, jak chcesz to możesz sobie po nie iść od razu.
Eh, Marth, myślisz, że nie wiem, że wykorzystałeś sytuację aby mnie spławić i zostać z Jeanem? Jestem już pod drzwiami Toshiego? No proszę, ale ja szybki jestem. Dobra, wejdę na razie tuu...o... Bo Toshi ma dwupokojowe biuro w tej firmie. I niestety między pokojami nie ma drzwi, wogóle dzieli je tylko taka śmieszna cienka ścianka, wiem co to jest, ale jeszcze nigdy nie nazwałem tego po imieniu...dziwne, ale u mnie norma. Właściwie to nieczęsto tu bywam...hmm....wogóle w pracy Toshi zawsze siedzi w papierach i rzadko się widzimy, choć czasem wpadnie na sesję. Eh? Czy mi sie wydawało, czy ktoś tam jest? Dobra, będę nieuprzejmy i popodsłuchuję troszkę hihihi...
-Dobrze, tak, zadzwonię jeszcze później, tak, do usłyszenia.
O, to głos Toshiego, chyba kończył jakąś rozmowę telefoniczną.
-Więc ja mam do ciebie taką sprawę.
Yunma? Ciekawie, ciekawie...
-Muszę się spotkać z prawnikiem Mitsu, i pomyślałem, że ty na pewno wiesz, kto to. Mógłbyś mnie do niego odesłać?
-Ja jestem jego prawnikiem Yunma, o co chodzi?
Może się mylę, ale chyba ten młody mówił wczoraj na powaznie...er...cóż, czeka mnie kolejna sesyjka, Toshi na stówę mu pozwoli, bo w końcu raz, że zarobimy, dwa, że promocja... czemu on jest czasami takim materialistą?
-Nie wiem, czy wczoraj go widziałeś, ale chyba tak...
-Widziałem, no więc?
-Więc wiesz, jak on wczoraj wyglądał w tych dresach i wystających majteczkach w kokardki i słoneczka?
Ja nie mogę, no co za pamięć ma bezwstydnik...hmpf...
-Wiem.
-I na pewno przyznasz mi rację, że był taki śliczny, cudowny i wogóle słodki?
-Tak, przyznam ci rację, Mitsu istotnie wyglądał nieziemsko, ale o co chodzi?
No nie mogę... nigdy bym nie pomyślal, że nawet na Toshim zrobię TAKIE wrażenie... nie no, cieszę się, ale to pewien szok dla mnie...
-Więc, spytałem go czy nie dałby mi swojego zdjecia w tym stroju, ale powiedział, że tylko po zgodzie swojego prawnika może zgodzić się na sesję.
-A to ciekawe...
I co cię tak dziwi, Toshi? Myślisz, że jak jestem taki uwielbiany to zaraz chcę rozdawać wszystkim swoje fotki w kilka godzin po kacu? No way! Jeszcze bym źle wyszedł! I co wtedy? A? Brukowce juz dałyby mi popalić! Już oni by znaleźli te zdjęcia i wyżyli się, że z kacem do pracy przychodzę....ale by miło było...
-No to ja jestem tu, aby prosić cię o zgode na tą sesję. Zapłacę ile trzeba, ale tak wspaniałe zdjęcie Mitsumine mieć muszę.
O, cisza, chyba Toshi się namyśla... to już zupełnie do niego niepodobne, jak go znam to by powiedział coś w stylu 'pewnie, szykuj fotografów' albo coś...
-Nie.
-Słucham?
ŻE COŚ TY POWIEDZIAŁ?! "N I E" ? ! Rany, jestem w kompletnym szoku!
-Nie, nie zgadzam się na tę sesję Mitsu, może innym razem.
ŁUP!!
-Eh?
-Hm?
Rabnąłem o podłogę w tym moim szoku...i wleciałem w efekcie do pokoju, w którym siedzą Toshi i Yunma. Ja i moje szczęście...ale to nic! Dzięki wrodzonemu czarowi wybrnę z tego z twarzą.
-Czy mi się wydaje, czy nas podsłuchiwałeś, Mitsu-kun?
Oho, Toshi nie wygląda na zachwyconego...
-Cóż, jak zawsze jesteś nieomylny.
Ja i mój uśmiech zawsze jesteśmy razem.
-Mitsu!
Yunma? Teraz co?
-Mitsu! On się nie zgodził, jak pewnie zresztą wiesz! Pozwolisz mu na to?!
No, brawo, znowu problem... eh...
-Yun-chan, widzisz, że to nie ja mam tu władzę...ale wiesz co? Za chwilę mam sesję, dam ci z niej odbitki gratis, co ty na to?
-SUPER! Dzięki Mitsu! Wiedziałem, że masz serce!
Ekhem... nie jestem pewien jak mam to rozumieć...
-Jak chcesz, to możesz przyjść teraz na sesję, co ty na to Yun-chan?
-Jasne, chodźmy!
-Ok, tylko wezmę wykaz, co dzisiaj ma być.
Podchodzę do Toshiego, ładnie prosze o wykaz i zastanawiam się czemu Toshi nic nie mówi...
-Masz, to ten.
O, odezwał się. Ale tylko dlatego, że wygrzebał moje papiery spod stery innych. Nie mogę przecież tego tak zostawić...cóż...co by tu zrobić? A, mam. Oby sie udało. Pochyliłem się trochę nad tym biurkiem i cmoknąłem Toshiego w policzek.
-Dzięki za komplementy To-chan.
Jej, pierwszy raz tak do niego powiedziałem... i jeszcze podnosząc się puściłem oczko! Haha! I co najdziwniejsze...podobało mi się! Chyba ta brunetka z dzisiaj rzuciła na mnie jakiś urok....że chciałbym tak częściej.....ja wariuję, naprawdę! AAAA! Dobrze, tylko spokojnie, przecież musze jeszcze coś do Toshiego powiedzieć teraz, bo...no bo tak dziwnie wygląda....dzisiaj wogóle wszystko dziwne....
-Ty też możesz wpaść na sesję.
Krótko palnąłem i sobie poszedłem. Ha...ale i tak widziałem, że Toshi się zaczerwienił... czyżbym go jednak nie znał tak dobrze, jak myślę? A zresztą, kiedy indziej o tym pomyślę, teraz pora na zdjęcia!
-Chodź Yunma, czeka mnie dzisiaj masa roboty!
Objąłem rudzielca ramieniem i poszliśmy. Brawo Mitsu. Bardziej kretyńsko niż ty to się chyba jeszcze nikt nie zachowuje...ech...chyba pora zajrzeć na papiery, co to będzie. O, Marth I Jean własnie wychodzą z mojej garderoby. Ciekawe, czemu są tacy uśmiechnięci...czasami im zazdroszczę... bo wszystkie moje przygody kończą się na maksymalnie dwóch wspólnych nockach...znaczy-ja się wysilam ile dam radę a owa przygoda się cieszy.... taki los, ale pora brać sie za robotę! Dobra, co my tu mamy...
-Yunma, poczekaj tam i pomóż im przygotować rekwizyty, ok? Ja idę się przebierać.
...o-oł....wygląda na to,że będę siedział na motorku ubrany jedynie w skórzane szorty i...o, parę razy jest spódniczka...no, i jeden jedyny raz coś nie-skórzanego...i nie-lateksowego...gruby, cieplutki sweterek, dzwony, sceneria leśnej chatki z kominkiem...mmm....cudownie...ale...wiedziałem, że nie może być aż tak pięknie... będę się musiał z kimś całować... trzeba będzie komuś rzucić perukę rudą...zaraz....Yunma jest rudy! No, to załatwione...chociaż nie wiem, czy ten młody wie, co to jest udawany pocałunek...Okej, wychodzę, najpierw to z kominkiem jest...okej...
-Hej! Gotowi?
-Tak!
Wszyscy troje wpatrzyli się we mnie...cóż, nie ja chciałem spinać tak włosy, tam tak pisało...no, ale wyglądam ślicznie. I wcale a wcale nie popadam w samouwielbienie! O! Nawet Toshi przyszedł! Jak miło! A teraz do Yunmy!
-Yuun-chaaaaaan!
-Taa?
-Patrz, muszę tu mieć jakiegoś rudzielca do buziaka, ale rozumiesz, na niby, mógłbyś?
-O niczym innym nie marzę!
-Chyba, że o moim asystencie, co?
-No, rozumiesz, czasy sie zmieniają...
Eh, coś kręci Yunma....chyba faktycznie młodszy okazał się lepszy...niby tylko parę lat różnicy a już Naoko robi mi konkurencję...
-Dobra, dobra, śmieję się przecież, stawaj!
No i usiedliśmy przed tym kominkiem, i udawaliśmy, że się całujemy. Przynajmniej na początku...bo potem Yunma chyba za bardzo się napalił, aż mnie przewrócił! Rany, ma siłę! Hej! To leży na mnie i mnie całuje...cholera....nie, żebym miał coś przeciwko, nawet znośnie mu idzie, ale...
-Uf!
Dobra, zepchnąłem go! Alleluja!
-Ne, Mitsu, czemu przerwałeś?
-Bo mam napięty harmonogram, czeka mnie masa zdjęć i nie moge sobie pozwalać na przyjemności w pracy?
-Przyjemności? Czyli jednak ci się podobało?
-Hm, bywało gorzej, hehehe!
-Ale kiedyś to powtórzymy?
Jeez, ale się podniecił...cały czas leży na mnie, ja na podłodze, oparty na łokciach a moi fotografi śmieją się i robią zdjęcia. A Toshi...hej, Toshi? Czemu wychodzisz? EH? Przecież to dopiero początek! Toooooshiiiiii~~~~~! Czy zrobiłem coś nie tak? Jakby nie to, że jestem w pracy to bym się popłakał albo za nim pobiegł...ale że jestem to stwierdzam, że pewnie ma masę pracy i nie ma czasu patrzeć na moje wygłupy...też prawdopodobne...erk....ale wracam do świata i Yunmy.
-Zobaczymy, złaź już. Gorąco mi w tym i muszę się przebrać.
-Sie robi.

***


Uf, wreszcie w domciu....jak ja się dzisiaj zmęczyłeeem....tyle zdjęć, i jeszcze Yunma na szyi....dobrze, że potem wpadł Nao-chan i ich wywiało....no, jeszcze zdążyli powiedzieć, że mój asystent nie wróci na noc. A to znaczy, że nie umyje mi pleców...buuu...a chciałem wziąść dzisaj dłuuuuugą kąpiel w pianie....buu....a samemu to przecież żadna radocha.... Jedyne co ratuje ten wieczór to przyjazd Toshiego, który obiecał mi w końcu opowiedzieć, co ja robiłem na tej imprezce...
-Cześć Mitsumine.
O, już jest. Jak się domyślił, że jestem akurat w kinówce?
-Hejka. Siadaj i mów.
-Co?
No nie, jeśli tylko udaje, że nie wie o co chodzi to go zabiję...
-Co ja wtedy robiłem. Od początku.
-Na pewno chcesz wiedzieć?
Kiwnąłem głową. Ja MUSZĘ to WIEDZIEĆ. Muszę i już.
-Pamiętasz, jak Yunma namówił cię do pierwszego kieliszka brandy?
-Tak...
-Więc mniej więcej wtedy zaczął się striptiz. Obu płci. A ty w międzyczasie wypiłeś jeszcze jakieś dwa-trzy kieliszki.
-Czemu mi nie zabroniłeś? Wiesz, że ja mam baaardzoooo słabą głowę...
-Dopadło mnie parę panienek a i ty byłeś zbyt osaczony bym mógł cię wogóle widzieć. Poszły sobie ode mnie dopiero , gdy ty weszłeś na scenę.
Jęknąłem. Chyba nie po raz ostatni dzisiaj....
-Musiałeś jednak sporo wypić, bo też zacząłeś striptiz. Tak na marginesie to twoje ciuchy do dziś nie zostały odnalezione, a wracając do tematu, ty w efekcie zabrałeś się do tańca go-go w tych swoich stringach. Wszyscy w klubie poszaleli i gapili się na ciebie, zamiast na tancerki zamówione przez Yunmę. Zaczynali już ściągać cię na dół, paru dobierało się jak mogło. Kiedy omal nie udało się im zdjąć tych biednych stringów pomyślałem, że na dzisiaj ci wystarczy. Założyłem ci moją koszulę i zniosłem ze sceny. Tak wymownie mnie błagałeś o zostanie jeszcze chwilę, że wszyscy wzięli nas za parę. Stąd nie przejmuj się, jeśli Yunma i Naoko będą coś sugerować.
-Już sugerują.
Hm, jak dotąd wyjaśniło się już bardzo wiele, i czuję, że to nie koniec....ale boję się!
-No widzisz, byłes bardzo przekonujący. Każdy gapił się, jak obiecujesz mi 'niezapomnianą noc', jeśli zgodzę się na jeszcze godzinkę, a ty będziesz przecież grzecznie siedział. Nie miałem wyboru i zostaliśmy. Nie wyobrażasz sobie jak szybko otoczył nas wianuszek napaleńców. Myślałem, że za chwilę cię wyrwą z moich kolan i urządzą conajmniej jakąś orgię. Te ich miny były bardzo wymowne.
-Zaraz...siedziałem w stringach i twojej koszuli na twoich kolanach? Dobrze rozumiem?
-Tak. Jakieś dwie godziny.
-O rany... juz wiem o czym mówił Naoko, gdy zobaczył towje rzeczy u mnie...właśnie, mam twoje dwie koszule, kiedy ci je dać?
-Kiedyś przy okazji, nie trzeba mi ich teraz.
-Oki, to mów dalej.
-To właściwie tyle. Potem tylko ku ogólnemu niezadowoleniu i przy niemałym wysiłku udało mi się wziąść cię na ręcę...
-Taki ciężki jestem?
-Nie, tak się zachowywałeś.
-Rany...
Chyba faktycznie lepiej było zostać w nieświadomości...
-Dokończę, i zabrać do samochodu. Odwiozłem cię i zaniosłem do sypialni. A że było dość późno to już zostałem. Swoją drogą masz bardzo wygodne fotele.
-Dzięki, ale jeszcze jedno...
-Tak?
Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze, dam radę, dam radę, dam radę, powiem to, powiem to, powiem, boję się...
-Zapomniałeś mi wyjasnić, o co ci chodziło z tym całowaniem...
Nie wiem, nie mam pojęcia, jak udało mi się to wydusić. I już nie ważne, że jestem cały czerwony, a Toshi się tak...tak...no tak jakoś uśmiecha pod nosem...mam bardzo złe przeczucia...a jeśli chciałem mu coś zrobić? Po sobie spodziewam się wszystkiego....
-Eh, słuchaj. Kiedy wreszcie wsiadliśmy do samochodu coś ci odbiło i chciałeś mnie pocałować. Ale zamiast tego zwymiotowałeś na fotele... Nie wyobrażasz sobie, jak ciężko było to doczyścić. Później jeszcze trochę próbowałeś, nie chcesz znać szczegółów, i gadałeś jakieś głupoty, ale byłeś zbyt pijany, by myśleć co robisz i musiałem zapiąć cię trzema pasamami, nie pytaj jak, bo nie dałbyś mi prowadzić.
-Geez......naprawdę dużo wypiłem.....
Podsumujmy, striptiz, taniec go-go w niebieskich stringach z satynowymi wstążeczkami, przystawianie się do Toshiego, owymiotowanie mu autka... już umarłem.....
-Mogę ci jakoś zrewanżować to wszystko?
Oby tylko Toshi dał się przeprosić....przecież nie dość, że narobiłem mu kłopotu, zabrudziłem samochodzik to jeszcze stawiałem w głupiej sytuacji...no bo może przyjemnie mu było, jak próbowałem go całować? No, jakoś wątpię, by się z tego miał cieszyć. Niby smutna refleksja, ale podejrzewam, że niestety prawdziwa. A poza tym co o nim pomyślą tamci ludzie? Że jest w parze z takim niekulturalnym czymś, jak ja? Oh, ale narobiłem!! Chciałbym zapaść sie pod ziemę! Teraz!
-Niby co zrewanżować?
...eh...?
-...wszystko.
-Przecież nic nie zrobiłeś. Samochód już wyczyściłem a innych strat nie poniosłem.
Że co? Nie?
-Uff, a już myślałem, że się będziesz złościł...
-Za co?
Jej, on autentycznie jest wspaniały! Zamiast się wkurzyć za straty moralne i materialne to się uśmiecha! Czy ja go kiedyś do końca zrozumiem?
-No, ja bym się wściekał, gdyby ktoś choćby przystawiał się do mnie po pijaku, że o reszcie nie wspomnę. I na pewno bym takiego typka nie nosił nigdzie.
-Ja pewnie też, ale, że to byłeś ty, to w drodze wyjątku puszczę ci to płazem. Ale jeśli to się powtórzy to nie ręczę za siebie!
Ach, Toshi to wszystko zawsze obróci w żart! Teraz też się śmieje! I dobrze, że tak to wyglądało, bo ja się podejrzewałem już o nawet o najgorsze...
-To czego sie napijesz To-chan?
Heh, wrócił mi wyszczerz to i mam dobry nastrój. A To-chan brzmi tak słodko, że w sam raz pasuje do mojego humorku.
-...eh?....em....czegokolwiek.
O, czyżby się zdziwił na ten skrót? A może mu się nie podoba? Zaraz się dowiem! Tylko znajdę w tej lodówce coś normalnego...hmm...cola....a tam, ujdzie.
-Ne, Toshi?
Oki, wróciłem, spowrotem usiadłem na kanapie i puściłem pierwszą z brzegu komedię.
-Tak?
-Przeszkadza ci jak nazywam cię To-chan?
Po co owijać w bawełnę? Pytam o to, co chcę wiedzieć. Proste i zrozumiałe. Szkoda, że jak trzeba to zapominam języka w gębie, eh...
-To nie to, tylko jestem nieprzyzwyczajony.
Ojej, Toshi się rumieni czy to tylko światło daje taki efekt? A właśnie, jeszcze coś mi się przypomniało!
-Toshi?
-Mmm?
-Czemu nie pozwoliłeś Yunmie?
-Na co?
.........sklerotyk?..........
-Chodzi ci o twoją sesję?
-Tak.
A, jednak pamiętał. To teraz zamieniam się w słuch.
-Bo masz sporo ofert. Nie wyrobiłbyś się.
-No coś ty, co to za problem pozować do paru fotek?
Od kiedy to mam ochotę na tą sesję?
-A kiedy miałbyś na to czas? W pracy i tak daję ci tylko absolutne minimum a wiecznie marudzisz, że nudzi cię cały dzień stania tam.
-Ale przecież mógłbym w domciu, nie? Nawet teraz mogę zadzwonić do Martha i to załatwić. Co to za problem, Yunma chciał mnie w tamtych dresach, tak?
-Tak.
Teraz mam dzinsy....ale to nic, Toshi już mnie widział na tej imprezce w samych stringach, to jakoś może się za bardzo nie zaczerwienię. Wstałem i rozsunąłem rozporek.
-Ne, Toshi, tak się składa, że mam dzisiaj te stringi w słoneczka i kokardki, więc to praktycznie moment wciągnąć na siebie dresy. Chyba nawet gdzieś tu się pałętają, bo jak wczoraj wpadła tamta...eee....no jakaś brunetka, to chyba tu zostawiłem spodnie...hmmm...
Toshi był chyba zaskoczony tymi moimi poszukiwaniami...
-Znalazłem! Były pod tamtym fotelem. To dzwonię do Martha! Czekaj tu na mnie!
Eh, wiem, ze Toshi nawet nie zdążył powiedzieć, czy faktycznie się zgadza, ale ja lubię działać szybko.
-Tak, Marth? Dałbyś radę dziś do mnie skoczyć? Yhm, mozesz. Tak, na sesyjkę. Tak, dla niego. Tak...dobra, czekam.
Wracam do Toshiego.
-Będzie tu z Jeanem za pięć minut.
-Szybko. Myślałem, że mieszka trochę dalej...
-Ale skądś wracali i akurat są niedaleko. Marth ma sprzęt przy sobie, więc zaraz przyjadą. Zostaną też na noc, super, nie? Toshi, zostań i ty, zrobimy mała imprezkę!
-Obiecaj, że nie będziesz zbyt dużo pił, to się zastanowię.
-Spoko.
Trzeba by się szybko przebrać. Hmm....nie chce mi się nigdzie iść, bo to potrwa...przy Toshim przecież też mogę....i czemu ja się czerwienię? Przecież tylko bluzę zdjąłem. Jakbym to nigdy na basenie z Toshim nie był...ale tam nie jestem w samych stringach w słoneczka i kokardki... i on też nie jest wtedy czerwony... dobra, dresy założone, tyle że nie spadną, ale o to chodzi. Eh....trochę się nietypowo czuję...bo patrzymy z Toshim na siebie i obaj jesteśmy równo czerwoni...ciekawe, czemu...
-DING DONG
-Są już! Pójdę po nich!
Uf, całe szczęście, że udało mi się wyrwać... inaczej nie wiem co bym zrobił....głupio się czułem...bardzo głupio...i za cholerę nie wiem czemu...
-Siemkaaaa!!
Krótkie przywitanie, ocena mojego wyglądu na zniewalający, hehe, i zaczynamy robotę.
-Mitsu, podejdź do kominka...połóż sie na brzuchu, tak, machaj trochę nogami, dobra? I nie patrz w obiektyw....ee....patrz na Toshiego! I uśmiechaj się! To ma być czarujący uśmiech! Tak, żeby Toshi...
-Dobra, on już wie! Marth, rób mu to zdjęcie, albo sam je zrobię!
Ciekawe, czemu Jean się zdenerwował...
-O co ci chodzi, malinko? Chcę po prostu, żeby te zdjęcia były naprawdę niezwykłe...
-Ale jak tak dalej pójdzie to z samego patrzenia na Mitsu wszyscy tu się podniecimy!
-Nie mów, że jeszcze tego nie zrobiłeś?
Eh, ci dwaj mnie zawsze rozkładają...ale faktycznie możnaby szybciej....Marth zawsze był wymagający...

***


-I ostatnie! Mitsu?
-Tak?
-Wiem, że potrafisz leżeć na tym fotelu z tym królikiem i patrzeć słodko jednocześnie NIE PATRZĄC W OBIEKTYW!!
-Przecież nie patrzę.
Naprawdę nie patrzę. I dlaczego na każdej jednej sesji właśnie o to się na mnie Marth wydziera?
-Nie, wcale... Toshi?
-Hm?
-Możesz tam stanąć? A ty Mitsu przerzuć swe patrzałki na Toshiego! O tak! i to ma być słodki wzrok! No, już lepiej. Ptaszek leci! Gotowe, koniec zdjęć.
-To ja idę na górę się przebrać.
-Em, Toshi, mógłbyś może mu pomóc?
No taaaaak..... Marth i Jean już nie mogą wytrzymać.... dobrze, nie będziemy im przeszkadzać...idziemy sobie z Toshim na górę. Zejdziemy za minimum godzinę, niech się sobą nacieszą...
-Co by tu założyć?
A mówią, że to problem kobiet....też coś...
-Toshi, a w tym jak wyglądam?
Fajnie, że choć raz ktoś mi doradzi co założyć...
-No nie wiem...chyba wolałem już tamte biodrówki białe.
Co mu się nie podoba w aksamicie?
-Dobra, a do tego co?
-Może to?
O, Toshi ma dobre oko. Wypatrzył w mojej szafie ten czarny top, który ponoć zgubiłem pół roku temu. W zasadzie to może to nawet razem nieźle wyglądać. Tym razem już będę mądrzejszy i pójdę się przebrać za parawan. Nie chcę znowu czuć tej krępującej ciszy, co wcześniej... i znowu kombinowac skąd ona się bierze...
-I jak?
Toshi popatrzył na mnie, jakby mnie widział pierwszy raz w życiu.
-Nigdy, ale to nigdy nie waż się przyjść w tym do pracy.
-Eh? Ale przecież sam wyb...
-Nie chodzi o to, żebyś miał źle wyglądać Mitsu, bo jest wręcz odwrotnie. Ale jeśli byś się w którejkolwiek z firm w tym pojawił to gwarantuję, że nie miałbyś chwili spokoju.
-Czemu?
Albo ja jestem zielony, albo Toshi mówi jakoś okrężnie.
-Fani, Mitsu, fani. Że o fankach nie wspomnę.
-Ojej.
Wyszczerzyłem się. Miło wiedzieć, że jest się tak ubóstwianym. Superaśne uczucie!
-To schodzimy do nich, myślę, że już skończyli, a ty Mitsu?
-Tya, ja też. W końcu w półtorej godziny można zrobić masę rzeczy. A oni są szybcy.
To do windy. I na dół. I do kinówki, bo tam robimy imprę. Znaczy nic wielkiego. Piwko (dla wszystkich poza mną, bo mam naprawdę słabą główkę a jutro do pracy trzeba), karty, parę filmów. Jakaś muza. Tylko nas czterech, ale już moja w tym głowa, żeby coś wymyśleć. Albo Martha, on tez miewa zaskakujące pomysły.
-Jesteśmy! Gotowi?
-Taa, siadajcie.
Najpierw partyjka pokera. Jean wygrywa. Albo jest niezłym szulerem, albo ma szczęście.
-Dobrze, że byłeś z na tej sesji Toshi, Chyba będziesz musiał i zawodowo na nie wpadać.
E, Marth? O co ci chodzi?
-Czemu?
Toshi też nie wie. To jest nas już dwóch.
-Bo jak dotąd tylko tobie udało się zwrócić uwagę Mitsumine na tyle, że świetnie pozował i nie patrzył w obiektyw. Naprawdę na niego działasz.
Marth ma wyjątkowy talent do bardzo sugestywnych min...
Gdybym nie wiedział, że nie był na tej imprze u Yunmy, to powiedziałbym, że to dlatego. Jednak w obecnej sytuacji całkiem normalnie spaliłem cegłę. Co gorsza, Toshi też. Malutką, bo malutką, ale zawsze. A Marth jest bardzo spostrzegawczy. Kurka.
-Hej wiecie, co? Mam pomysł.
Wiedziałem, że on na coś wpadnie. Ciekawe, na co?
-Mitsu, wiesz, że zawsze chciałem cię pocałować?
-Nie.
Marth mnie zaskakuje bardziej niż to przewidywałem....
-To już wiesz. A teraz mój plan. Zamkniemy się w czwórkę w twojej sali z basenem. Wyłączymy wszelkie oświetlenie. I każdy stanie w jednym rogu. A teraz na czym polega zabawa: z pierwszą spotkaną osobą trzeba będzie wskoczyć do wody i się pocałować. Koniecznie z języczkiem. A żebyśmy nie wiedzieli kto jest kim, to wszyscy ubierzemy się w to samo, np. tylko w kąpielówki, znajdziesz, prawda Mitsu? I nie wolno nic mówić, jasne?
-Nie wiem, czy to dobry pomysł...
Jean zawsze jest taki zazdrosny? Przecież może trafić na Martha.
-Nie martw się. Słuchajcie dalej. Po pocałunku wychodzimy z wody i chodzimy dalej. I tak jeszcze dwa razy. W efekcie wyjdą trzy namiętne buziaki, w sam raz na taką gorącą noc, jak ta. Mitsu, masz może automatyczny włącznik światła?
-Jasne.
-To ustawimy tak, żeby zaświeciło się po dwóch godzinach. Co wy na to? Aha, jeśli się dowiem, że komuś nie chciało się porządnie całować, to...!
-Dobra, dobra, zgadzamy się, prawda?
Hm, w zasadzie to może być...dobra, pomysł poparty jednogłośnie. Ja skakam na górę w poszukiwaniu strojów.

***


Właśnie zgasiło się światło. Że też ja mam taki ogromny ten basen...Hm, nic nie widzę...ciekawe na kogo trafię? Nic, na razie idę prosto. Idę...idę...idę...eh? Chyba kogoś słyszę...tak, na pewno kogoś słyszę. Auć...zderzyłem się z kimś ramieniem. Dobra, to teraz szukamy wody...nie mam pojęcia kto to, ale jest fajnie! Jeszcze nikogo z naszej grupki nie całowałem, więc może być jeszcze ciekawiej! Hihihi! O, woda, wiem, bo słyszę jak uderza o brzegi basenu. Ktoś już wszedł do niej, bo słyszę plusk, to i ja wchodzę. Ok, stoimy obaj... uch, jak to dobrze, że wszyscy jesteśmy albo bi albo homo...co do Toshiego nie mam pewności, albo chyba też jest bi. Dobra, ale teraz na kogo trafiłem? Nie mam pojęcia, ale ten ktoś wyraźnie chciałby mieć to już za sobą. Może Jean? Nie istotne zresztą. Eh? Jego ręka... o nie! zapomniałem zdjąć kolczyk! I on to zauważył, bo dotknął mojej twarzy i przypadkowo też ucha! Niech to! A tam! Zaraz po tej zabawie go zdejmę i efekt zostanie. To do dzieła...
-mmmm....
Nie wiem kto, ale całuje bosko! Wobec tego i ja się przyłożę i pocałuję go najlepiej, jak umiem. Hm, po tym westchnieniu stwierdzam, że i jemu się podobało. Ktokolwiek to jest, muszę to kiedyś powtórzyć! Szkoda, ze już wychodzimy z wody. Każdy idzie w inną stronę, niestety. Czyli, że już na siebie nie trafimy. A mogłoby być cudownie, hehe.
Długo coś idę...bardzo długo...
-ŁUP
Ałałała....leżę jak długi obok kogoś. Zderzyliśmy się! Mocno! Boli mnie wszystko...uch...wstaję...o, już przechodzi. Wygąda na to, że teraz pora szukac basenu. O, plusk? Więc i druga para własnie wchodzi do niego. To już wiemy i my gdzie się kierować. No, weszliśmy. Szybkie znalezienie swoich twarzy i...
Jej, jeśli ten wcześniej był boski, to na ten brak mi słów! Ale i ja się od początku przykładam. Ktokolwiek to jest z mojego pocałunku będzie zadowolony. Bo mój język i ząbki nie próżnują. A żeby było przyjemniej to jego też nie. Cudowny kiss... więcej takich! Muszę się potem w jakiś sposób dowiedzieć, kto to. I koniecznie to powtózyć. Koniecznie. Eh? Już koniec? A tak, udusilibyśmy się. Cóż...hehehe.... To z wody i dalej w drogę.
Ale ten czas się ciągnie...tak idę, idę, idę, idę. I strasznie mi się nudzi...I ręka mnie boli. Bo nauczony dwoma zderzeniami teraz jestem ostrożniejszy. I wyciągnąłem przed siebie rękę.
AJ! No nie, to było nie fair! Ktoś wpadł na mnie od tyłu! Jak to zrobił?! A tam, teraz przynajmniej wiem, że woda blisko, bo starałem się iść wzdłuż basenu. Ostatni pocałunek. Ciekawe z kim? Weszliśmy do wody i aktualnie próbujemy domyśleć się na jakiej wysokości mamy twarze. Zaskakujące, jak łatwo i szybko udało nam się dopasować! Łaaaał....to się nazywa namiętny pocałunek....zupełnie jakby połączenie najlepszych kawałków z tych dwóch poprzednich! Mmmm....jestem w niebie...to żeby i on był zadowolony muszę się postarać! Za taką rozkosz warto wykorzystać wszystko, co wiem na ten temat. Chyba pierwszy raz w życiu przeżywam tak absorbujący całus...jeśli to potrwa jeszcze choćby kilka sekund to padnę tu na dno i się utopię! Uf, chyba i ja dałem z siebie wszystko skoro po skończeniu tego obaj musieliśmy wziąść nie tylko spory łyk powietrza ale i możliwie szybko znaleźć coś, o co można by się oprzeć. Czyli brzeg basenu. Nie wiem jak to cudo, ale ja jestem już po trzech kissach i stanę sobie lepiej gdzieś pod ścianą, żeby na mnie już nikt nie trafił. Poza tym wydaje mi się, że niedługo miną te dwie godziny.
To stoję. I stoję. I stoję. Chyba tak jakieś pół godziny? Coś takiego będzie.
O! Światłość!
Ale razi w oczy.
Rozejrzę się. O, wszyscy stoimy pod ścianą. Nawet pod tą samą. Tak mniej więcej co kilka metrów.
-I jak? Podobało się?
Marth wygląda na zadowolonego. Pewnie dlatego pyta. Wszyscy przytaknęliśmy. I mój fotograf znowu postanowił prowadzić dzisiejszą zabawę. I dobrze, bo mu to wychodzi.
-Hej, a wiecie na kogo trafialiście? Bo ja nie mam pojęcia, i strasznie tego żałuję. Ty Jean?
-Też nie, ale podobało mi się. Bardzo
-Mitsu?
-Zielonego. A szkoda, bo było cudownie i fajnie by się to powtórzyło.
Eh, mówiłem prawdę. A nuż się spełni?
-A ty Toshi? Wiesz, na kogo trafiałeś?
-Zaskoczę was.....ale wiem.
-WIESZ?!
Wrzasnęliśmy wszyscy trzej. I zaczęła się seria pytań, najpierw Jean.
-Jak rozpoznałeś kto to?
Teraz ja.
-Jesteś sto procent pewny?
I Marth.
-Powiesz nam?
-Nie. To zostanie moją słodką tajemnicą. Przynajmniej aż uznam, że mogę powiedzieć.
A, na pewno z Marthem i/lub Jeanem. Wiem, bo inaczej by powiedział, a tak boi się, że Jean będzie szalał z zazdrości i jeszcze się rozsypią..... no tak.... nie wiem, jak oni, ale ja się tego sam domysliłem. Ale i tak kiedyś Toshiego zapytam, który z nich to był. Przy okazji dowiem się, na kogo ja trafiałem.


***




*hehe, seme moje kochane, chyba wiesz co mam na myśli^^ a nastepnym razem będą różowe^^