Adventures of sweetboy in fashion 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 14:13:07
Yeah^^witam was w imieniu Mitsu^^ Mitsu czeka na opinie dotyczące jego życia^^jest bardzo ciekaw czy ta pisana na żywo biografia wam się podoba^^bo on lubi być chwalony, więc im więcej osób to czyta tym bardziej się piękniś mi puszy >_<* (pri zazdrosna)A! I pozdrówka dla Basi i Zenia^+^mam nadzieję, że strawi to^^'

primea(primea@go2.pl)



***


O, jak ja lubię Toshiego...wspaniałe stworzonko przeniosło mnie do łóżka wczoraj, jak usnąłem na tym fotelu...a teraz podaje mi śniadanko. Ale fajnie! Nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłem w łóżku! Mmmm...pachnie znakomicie!
-Co to jest Toshi-kun?
Oblizałem się patrząc na coś przypominające sałatkę z niemampojęciaczego. Normalne u mnie.
-Sałatka rybno-warzywna, lekkostrawna, bez cukru, doskonała na śniadanie, pobudza zmysły.
-Pobudza?
-.........................
Nio cio? Ja tak tylko....
-Tooooshiiiiiii-kuuuuun.......
-Chodziło mi o postawienie cię na nogi. Za godzinę jedziesz na sesję a wyglądasz okropnie.
-Okropnie?
Zerknąłem do lustra na ścianie. Faktycznie. Na głowie szopa. Wory pod oczami. Tragedia.
-Zjedz szybko.
-Oki.
Wyszczerzyłem się i zabrałem za amanie. Ale ja mam apetyt! Łojejku! Żeby tak w parę minut to spałaszować...mmm....
-Pycha było.
-Dzięki, szybko wstawaj i się ubieraj. Podwiozę ciebie i Naoko.
-Kogo?
Chyba gdzieś już słyszałem to imię...ale nie mam pojęcia gdzie i kiedy...er....Ooo...do pokoju coś weszło. To coś ma niebieskie włoski i zielone oczki...i ładnie wygląda....i jest chłopczykiem...i chyba to wczoraj zatrudniłem...i chyba ma na imię....tak, to by wyjaśniało skąd kojarzę imię Naoko.
-Hej.
-Yo śliczny!
Wyszczerzyłem się naturalnie przy powitaniu. Ja ten mój uśmiech to chyba mam jakiś wyjątkowy skoro Toshi na niego tak dziwnie zawsze reaguje. Teraz spochmurniał. To trochę nie wedlug planu....cóż...
***
No to jedziemy sobie autkiem Toshiego. Lubię to autko. Toshi ma dobry gust. Super jest. A ja i Naoko sobie siedzimy teraz z tyłu. I ja mu tłumaczę wszystko. No, żeby się niczym nie zdziwił, bo szkoda, żeby pierwszego dnia padł na zawał.
Nyo, to weszliśmy. Maxiu, mój ochroniarz, a raczej ochroniarz firmy, albo szef ochrony, który zawsze stoi przy wejściu w garniturku i okularkach a'la matrix, choć bez nich mu bardziej do twarzy, jak zwykle przywitał sie bardzo wylewnie mówiąc mi grobowym tonem, że w pokoju mam jak zwykle korespondencję od wielbicielek i wielbicieli, rzecz jasna. Ja jak zwykle bardzo optymistycznie to przyjąłem prezentując najbardziej ironiczny wyszczerz, na jaki mnie było stać. Nielubieliśmy się z Maxiem. Jestem 100% przekonany, że przy najbliższej okazji rzuciłby się na mnie i mnie równo zjechał z góry do dołu i z dołu do góry....on na mnie leci. A ja go nie lubię. Bo nie lubię takich barbarzyńskich raptusów. Ale nigdy naturalnie mu nie powiem co myślę, jeszcze by wprowadził taką możliwość w życie...brr...nio, jesteśmy przed moim biurem...gdzie ja mam ten klucz..ooo...jest...
-A....a.....aaaaaa.....
Naoko chyba 'trochę' szczena opadła...
-Mitsumine, proponuję, byś przynajmniej połowę z tego przetopił.
Toshi strzelił zabójczy komentarz. Zna sie na rzeczy, heh. A mówię o moim biureczku i okolicach. Całyyy pokój był zasypany czekoladkami i listami. A na samym środku stały sobie słupki pudełeczek z różnymi uroczymi drobiazgami. Znaczy myślę o złotych, srebrnych i kto wie jeszcze jakich łańcuszkach, pierścionkach, bransoletkach, zegarkach i tym podobnych świecidełkach. Lubię mieć imieniny,hiehiehie. Eh? Naoko całkiem i dobitnie przytkało...uch...a Toshi przygląda się z uwagą łańcuszkom i wisiorkom.
-Hej, Mistu-kun, który ci sę podoba najbardziej?
-Emm....chyba ten.
Wskazałem mu śliczny wisiorek z serduszkiem i wygrawerowanym na nim moim imieniem. Ale obok niego było jeszcze jedno....jakiejś Kasaki...nie znam...szkoda, że nie mogę tego nosić, jeszcze by kto pomyślał, że coś mnie z nią łączy....ojejciu, jakie to dołujące...
-Co z tym zrobisz Mitsu?
-Nie wiem, nie mam pojęcia. Może oddam na cele charytatywne? Czekoladki...część zjem a resztą obdaruję łaskawie całą firmę, listy przeczytam, jak mi się zechce to odpiszę, a resztę tego wszystkiego... chyba oddam, co mi z tego? Nawet nie znam dawczyń...
-I dawców, patrz!
Toshi pokazał mi serduszko otwierane jakoś dziwnie. W środku była moja fotka, z jakiejś gazety wyciachana i fotka jakiegoś...niech no się doczytam...O! Yunmy....nie powiem, ładne to było...Rude loczki do ramion, zaczepne brązowe oczka i fajne piegi...uroczo wyglądało stworzonko, ale nie mój typ. O! Tu nawet ten gostek włożył jakiś list...co on tu pisze, niewyraźnie, ale dobra...


Kochany Mitsumine!
Wiem, że mnie nie znasz, ale ja Cię bardzo kocham. Naprawdę. Czuję to. Chciałbym kiedyś Cię spotkać! Przyjdę w Twoje imieniny do Twojej firmy około pierwszej. Proszę, czekaj na mnie!



Zawsze Twój
Yunma






...........

.................

......................

...........................

................................

....................................

.....................er...................

...................................................
...


Zbieram szczękę z podłogi i zwijam język....
............
Gotowe.....
.....
I CO JA MAM Z TYM ZROBIĆ?! Przecież nie mogę ot tak tego wyrzucić! Może to jakiś desperat, który ppotem rzuciłby się z dziesiątego piętra? Pokazałem list Toshiemu i Naoko.
-Pomóżcie...co ja mam z tym teraz zrobić?
Prawie się popłakałem! Jak ja nie lubię takich zagrań!
-Jak nie będę tu to dostanę wyrzutów sumienia, jak będę mogę żałować....ueeeeeueeeeeuuueee!!! Help me!!
-Spokojnie Mitsu, może to tylko zwykły fan? Poprosi o autograf albo fotkę i sobie pójdzie.
Naoko to optymista...
-Albo zaprosi cię na małe ran-de-wu.
A Toshi ma talent do zawalistych komentarzy....
-Ale co mam zroooobićććć??
-Ja tu jestem pierwszy dzień!
Naoko potrafi się wywinąć z głupich sytuacji...trzeba mu to przyznać....
-A...a ja się nie znam! O!
Taa...akurat....Toshi coś kręci...
-Znasz się lepiej niż ja, Toshi-kun....
-E....ale na pewno sam wybierzesz najlepiej!
-Ja tam myślę, że mógłbyś pójść. Może okazać się fajnym gościem.
-No nie wiem....a jeśli on coś knuje wobec ciebie Mitsu-kun?
-To....heheheheee......
Uśmiechnąłem się szatańsko. Naoko i Toshi cofnęli się o kika kroków. Zerknąłem na nich.
-Która godzina?
-Je...jedenastaa....
Naoko serio się bał spoglądając na ten zegarek...heh...
-No to ruszam na sesję!
Mój radosny wyszczerz zwalił ich z nóg. Dosłownie. Nyo cóż...zdarza się.
***
Przeglądam sobie plany na dzisiaj. Mam pozować na okładkę tego...jak mu tam...no, raz już dla niego pracowałem...jak on się zwał...a! Mam! 'Yaoi-zone'. Tiaaa.....mam prenumeratę darmową jako premię. Dożywotnią. Fajnie mam. Ooo....fotka w wannie...niooo....ma ten ich grafik wyobraźnię....duuużooooo piaaaaaaaanyyyyyy.......ta, przynajmniej będę mógł zostać w jakichś szortach. Nieszczególnie mnie cieszyłaby sesyjka nago. No, ale teraz trzeba zabierać się do roboty. Myk do przebieralni. Gdzie to jeeesttt.....hhmmm...no, znalazłem....to teraz szup i gotowe. Dobra, masieruje siobie do sąsiedniej salki. Wchodzę i co? Jak zwykle. Marth gapi się na mnie maślanym wzrokiem, normalka, a Jean jak zwykle chyba by mnie spalił wzrokiem, gdybym zrobił słodką minkę do mojego głównego fotografa. Heh, cóż, takie życie.
-Cześć chłopaki!
Pomachałem im, a co. Lubie gości, nie?
-Cześć Mitsu!
-Hej.
-Ooo..widzę, że wszystko już przygotowane!
Zerknąłem na wannę pełną piany i ustawione oświetlenie.
-Tia, czekamy tylko na gwiazdę dnia Mitsu!
-Oh, na kogo?
-Na ciebie idioto! Właź do wanny, nie chce mi się tu stać cały dzień, wiesz sam.
Marth wymownie spojrzał na Jeana. No co? "Wiem z dobrego żródła" oznacza dla mnie tyle, co 'pomagałem mu kupić prezent dla Jeana'...hiehiehie....wolę nie myśleć co ten blondyn kombinuje.
-Dobra, wchodzę!
Chlup i jestem. Zimna ta woda....
-Brrr....
-Mitsu.....
-Co?
-Masz się uśmiechać. Sam_wiesz_jak.
-No, czekamy.
Nya, ja też.....aż się do temperatury przyzwyczaję.....to trudniejsze....dlaczego oni nie mogli nalać ciepłej wody?
-Mitsu....nie wierć się.....
-Jakbyś szybciej tu przyszedł to by nie wystygła, a teraz cierp i rób, co powinieneś.
.......
..........
Za co ja ich lubię? Bo na pewno nie za delikatność......

***