Jałowa ziemia 3
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 02 2011 20:07:08
Rozdział 4
" Ostry poker" w małym Tokio
Od powrotu na Ziemię minęło już prawie dwa lata, które Adamowi wydawały się wiecznością. A pobyt na stacji kosmicznej jakby w innym życiu. Starał się urządzić jak najlepiej w tym dziwnym świecie. Gdzie równocześnie życie było taką świętością i tak łatwo było je stracić na tak wiele sposobów, gdzie byli niewolnicy i ich właściciele. Gdzie byli pustynni kanibale i niezwykli mutanci mieszkający w trudno dostępnych osadach. Ukrywał w odwiedzanych osadach jak długo się dało, kim jest, to znaczy według mniemania obecnie żyjących ludzi, czyli ogierem. Przede wszystkim zasłaniał oczy okularami przeciwsłonecznymi, co prawda bardzo prymitywnej roboty, ale spełniały swoją funkcje w skupiskach ludzkich, co przecież było najważniejsze. Swoje długie włosy splatał w warkocz( obecnie sięgający mu już prawie do pośladków) i chował pod kurką. Nie da się ukryć, że rozsądek nakazywał je obciąć, ale nie miał serca by to zrobić. A poza tym przydawały się, gdy na dworze robiło się naprawdę zimno. Dorobił się dużej i wcale nie tak znowu prymitywnej roboty strzelby, do której sam robił naboje wyszukując w czasie swoich podróży ołowiu. Jak robi się proch pamiętał jeszcze ze szkoły. Nawet sprzedawał naboje lub proch w napotkanych osadach. Poza tym zajmował się handlem obwoźnym jeżdżąc od osady do osady skupując i sprzedając, co się dało. Nie wzbogacił się na tym, ale też i nie umierał z głodu. Podróżował z reguły samotnie, omijając najbardziej niebezpieczne regiony lub w ostateczności ujawniając się jako ogier. Po przebyciu z ostatniej podróży czuł się naprawdę źle i dlatego postanowił odpocząć kilka dni w okolicznym ( i jedynym) zajeździe bardzo przypominającym salon z dzikiego zachodu w XIX wieku. Miał jednak kilka pokoi do wynajęcia i szopę na jego wózek oraz zagrodę dla muła. A przede wszystkim można było skorzystać z prawdziwego luksusu jak na obrzeża Wielkiej Pustyni, czyli z łaźni, co prawda bardzo prymitywnej, ale jak to mówią "na bezrybiu i rak ryba." Gdy skończył ostatecznie toaletę, cudownie odprężony siedział na ławce na wewnętrznym dziedzińcu gospody rozkoszując się cieniem padającym z kwitnących wysokich krzewów wytrzymałych na duże różnice temperatury w ciągu doby. Na koniec zajął się rozczesaniem swoich długich do pasa włosów. Mimo, iż mu się takie podobały to sama ich pielęgnacja w wiecznych podróżach nie była wcale łatwa. Ostatecznie jeszcze lekko wilgotne splótł je w warkocz i mocno ścisnął rzemieniem. Nie życzył sobie by mu się rozplotły w najmniej spodziewanym momencie. W końcu nałożył szeroki kapelusz na głowę i rozluźniony postanowił skorzystać ze spokoju w gospodzie i przespać się wygodnie oparty o porośnięte mchem oparcie ławki. Nie zdawał sobie sprawy, że od dawna śledzą go uważnie rozjarzone nieskrywanym podnieceniem oczy. Należały do przybysza, który po zajęciu pokoju w gospodzie postanowił podobnie jak Adam skorzystać z rzadkiego luksusu, czyli łaźni. Jednak, gdy tylko spostrzegł obecność innego gościa najpierw z ciekawości i ostrożności(, co tu ukrywać, Brian prowadził bujne i pełne niebezpieczeństw życie jako łowca czy najemnik do wynajęcia oferujący jedną z najlepszych kling w walce czy też umiejętność celnego strzału) w stosunku do obcego. Początkowo zamierzał tylko zerknąć na przybysza i w przypadku braku ewentualnego zagrożenia przyłączyć się do kąpieli, ale gdy zobaczył tą cudowną sylwetkę we mgle buchającej pary i smug promieni słonecznych na aksamitnej skórze, nie mógł się po prostu oderwać od tego widoku. Od razu zaczął podejrzewać, że ma przed sobą ogiera i to, jakiego! Jego smukła sylwetka o łagodnie zaokrąglonych biodrach, niewielkich cudownie zaokrąglonych pośladkach, po których spływały strużki ciepłej wody no i oczywiście ten skulony w tym momencie członek tak proporcjonalny pokryty delikatną skórką, aż się prosił o wszelkie możliwe pieszczoty dłoni i języka, aż wydobędzie z tych perłowych ust westchnienia i spazmy rozkoszy! Kąpiący wydawał się taki delikatny i kruchy, iż Brian był pewny, że gdyby tylko zechciał to mógłby go posiąść w tej chwili. Poczuć jak jego męskość wchodzi między te słodkie pośladki kryjące w sobie tajemnice rozkoszy i posiada na własność tą ślicznotkę. Wedrzeć się jednak w to słodkie ciało przemocą, gwałtem wydawało się prawie świętokradztwem( prawie, ponieważ gdyby był bardziej wyposzczony nie wahałby się ani chwili dłużej nie zważając na pragnienia przypadkowego kochanka i na pewno nie pytając go o zgodę.) Co nie znaczy, że zrezygnował ze swoich planów. Po prostu postanowił wykazać tylko odrobinę cierpliwości i sprytu. Doprowadzając w końcu to znaczy tego wieczoru do spełnienia swojego pragnienia w dodatku z pełną zgodą kochanka. Na pewno był ognistym i pełnym temperamentu mężczyzną A próba wzięcia go siłą, mimo że uwieńczona, ( w co nie wątpił) sukcesem mogła doprowadzić do zranienia obiektu jego pragnienia. A tego na pewno by sobie nie życzył. Powoli słońce zachodziło barwiąc okoliczne wzgórza purpurowymi cieniami. Jednocześnie temperatura powietrza także stopniowo się obniżała
I w końcu Adam postanowił wrócić do środka budynku. Tym bardziej, że poczuł się naprawdę głodny, a z kuchni niosły się smakowite aromaty duszonej wołowiny zapiekanej w jarzynach. Jeszcze lekko rozkojarzony po przyjemnej drzemce początkowo nie zauważył, iż jeden z gości siedzących w głębi sali ( miał z stamtąd doskonały widok na odpoczywającego Adama), mierzył go naprawdę lubieżnym spojrzeniem wodząc wzrokiem po całym jego ciele uśmiechając się pod nosem.. Jego spojrzenie absolutnie nie można było zaliczyć do dyskretnych, było całkowicie jawne i na pewno prowokujące. Gdy Adam zajął miejsce jednocześnie zamawiając kolacje zauważył w końcu bezczelnego osobnika. Był to bardzo wysoki mężczyzna. Adam sięgałby mu najwyżej do ramienia. Jego włosy miały w słabym świetle gospody odcień ciemnego granatu po obu stronach twarzy zwisały mu dosyć długie kosmyki ozdobione jakimiś kolorowymi paciorkami. Koloru oczu nie był w stanie stwierdzić, ale sama sylwetka mężczyzny i sposób jego bycia przypominała górskiego kota, w tej chwili lekko rozleniwionego, ale gotowego do błyskawicznego ataku. Twarz wpatrzonego bezczelnym wzrokiem w Adama mężczyzny była godna rzymskich artystów przedstawiających sylwetki okrutnych rzymskich wodzów, Zanim Adam był w stanie zareagować na tak jawną prowokację do jego stolika niespodziewanie innych gość, który parę minut wcześniej stanął w drzwiach budynku.
- Można?- Nie czekając na pozwolenie natręt wygodnie rozsiadł się jednocześnie obrzucając Adama pełnym uznania spojrzeniem- Jesteś śliczny kotku, nie miałbyś ochoty na " małe, co nieco"?- Zapytał się bezpośrednio. Zanim oniemiały z zaskoczenia zdążył osadzić na miejscu napalonego natręta, nie wiadomo skąd( a przynajmniej Adam nie był w stanie zarejestrować szybkości ruchów)zjawił się Brian kładąc swoje dłonie na ramionach nieproszonego gościa.
- Precz! To moje miejsce i moja zdobycz! Wynocha!- Uścisk dłoni musiał być niesamowicie mocny, ponieważ błyskawicznie przekonał nieproszonego gościa do zaniechania nawet myśli o oporze i natychmiastowo zejścia z oczu temu wściekłemu olbrzymowi. W tym momencie Adam w końcu oprzytomniał z zaskoczenia i po prostu wrzasnął do Briana
- Do jasnej cholery, co tu się dzieje! Żadnego z was nie zapraszałem do towarzystwa!- Jednak jak się okazało w tej chwili nie zwrócono na niego najmniejszej uwagi. Dopiero, gdy Brian się przysiadł( także oczywiście nie czekając na zgodę Adama) odezwał się do niego łagodnym tonem starając się uspokoić zdenerwowanego Adama.
- Spokojnie, znam tego człowieka nie miałbyś żadnej szansy z nim. On nie przyjmuje do wiadomości odmowy na swoją propozycje.
- Nie rozumiem- wymamrotał bezradnie nagle oklapnięty Adam, nawet nie zauważając, że "pocieszyciel" położył mu swoją dłoń na kolanie jednocześnie lekko je głaszcząc.
- Wszystko w porządku, jesteś bezpieczny od wszelkiej maści napaleńców ogierze- To ostanie słowo dosłownie wyszeptał mu do ucha lekko się nad nim pochylając i muskając mu ciepłym oddechem policzek. Adam w pierwszym momencie chciał się zerwać z miejsca, ale został delikatnie, lecz stanowczo usadzony z powrotem, gdy ramię Briana objęło go pocieszającym gestem. Adam po chwili ochłonął i spokojnie się wywinął z uścisku. No cóż nie wiem skąd twój pomysł, iż jestem ogierem. Nie życzę sobie być "pocieszanym" przez nieznanych mi osobników narzucających mi swoje afekty. W tym momencie Brian głośno i szczerze się roześmiał, po kilku minutach w końcu się uspokoił i odpowiedział na zarzuty młodzieńca.
- Jesteś, co prawda niezłym aktorem, ale ja widziałem cię nagiego w saunie!- Odpowiedział pobłażliwie jednocześnie lekko ściszając głos.- Masz cudowne ciało_ mruknął rozmarzony lekko muskając ustami dłoń Adama. - I tak wspaniale pachniesz- dokończył zdanie gardłowym pomrukiem niczym podniecony górski kot.
- Jak to widziałeś mnie w saunie? Przecież nie było cię tam- głos Adamowi zamarł w gardle.- Po chwili milczenia odezwał się Brian.
- No cóż skoro mnie tam nie było to pewnie nie widziałem twoich włosów sięgających ci do wspaniałego tyłeczka i oczywiście nie widziałem tego delikatnego pieprzyka na lewej łopatce. - Zakończył wyliczankę oniemiałemu Adamowi. - Widzisz, więc, że możesz mi ufać. Gdybym cię zapragnął nie byłbyś w stanie mi się oprzeć i już dawno wylądowalibyśmy w łóżeczku lub na pachnącym sianie w tej ustronnej szopce. -W końcu się zlitował nad rozmówcą i lekko się uśmiechając podał Adamowi duży kufel piwa. Ten bez słowa wypił połowę jego zawartości w zaledwie kilku łykach. I głęboko odetchnął, ale nadal nic się nie odezwał nie wierząc swojemu głosowi. Po chwili milczenia odezwał się Brian. Jednocześnie delikatnie ocierając z policzka Adama odrobinę piany z piwa.
- Wiesz dziś wieczorem odbędzie się tutaj poker. Jest już kilku chętnych do gry, ale nadal brakuje nam czwartego. To naprawdę niezła okazja w tej okolicy do zarobienia kilku uncji złota lub kilku szlachetnych kamieni. - Popatrzył się na Adama. Ten doszedł w końcu do siebie po słowach Briana i zrozumiał, że ten dziwny olbrzym zaczynał go powoli pociągać. Szybko postarał się przepędzić te myśli z głowy i pomyślał, że dzięki grze pozna nowych ludzi oraz zdobędzie pożyteczne informacje o okolicznych i dalszych terenach gdzie mógłby prowadzić swoją działalność. A poza tym nie do pogardzenia była możliwość wzbogacenia się. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz czuł to szczególne podniecenie i przypływ adrenaliny- wygra czy przegra!. - No tak- pomyślał- to było w innym życiu, jakieś trzysta lat temu, he, he.- Lekko się uśmiechnął do tej myśli. W tym momencie obserwującemu Adama Brianowi wydało się, że ten delikatny i jakby odrobinę smutny uśmiech po prostu rozjaśnił całą twarz młodzieńca czyniąc go jeszcze bardziej pociągającym i wspaniałym. Brian miał dosłownie ochotę by w tym momencie zerwać z Adama ubranie i wziąć go w tej sali nie przejmując się obecnością ludzi. Można powiedzieć, że wykazał się prawdziwym hartem ducha nie wprowadzając swoich marzeń w życie. Adam nie zdawał sobie sprawy, że propozycja gry w pokera była pułapką na niego zastawioną przez Briana. Był on z natury łowcą, zdobywcą i łatwa zdobycz go nie interesowała. Pragnął zawsze w związku dominować, ale jednocześnie dla prawdziwego myśliwego łatwa zdobycz to przecież nic ciekawego. A Adam wydawał się wartą gry nagrodą, i gdy przymknął powieki przypominając sobie te cudowne i absolutnie doskonałe krągłości pośladków. Te jedwabiste na pewno w dotyku włosy i ten zapach unoszący się wokół młodzieńca, musiał się napić zimnego piwa by ochłonąć i jakoś dotrwać do wieczora. Po posiłku Adam w końcu uwolnił się od Briana i ruszył na miasto załatwiać swoje sprawy. Udało mu się z niezłym zyskiem pozbyć się swoich towarów i ze spokojnym sumieniem mógł usiąść do gry. Naprawdę się na nią cieszył, zawsze to jakaś odmiana od codziennej rutyny. Rozgrywka rozpoczęła się około godziny 21-szej w małej i przytulnej salce, w której znajdowało się zaledwie kilka stolików, oddzielny barek i oczywiście sporych rozmiarów kominek. Dzisiejszego wieczoru do gry przystąpiło zaledwie czterech graczy. No cóż pełna obsada miała miejsce raczej w dni targowej, gdy farmerzy zjeżdżali do miasteczka z różnymi plonami do sprzedaży. Oprócz Briana i Adama do gry przystąpił szef karawany, ze zdziwieniem Adam poznał w nim Bajrada. Którego widział kilka lat wcześniej. Był ciekaw, czy i ten go rozpozna, ale nie miał zamiaru mu się przypominać. Czwartym graczem była jakaś kobieta bardzo wysoka i naprawdę niczym nie ustępująca swoją siłą okolicznym mężczyznom, przedstawiła się okolicznym graczom jako Amirra. W gruncie rzeczy była naprawdę ładna i mogła się wszystkim podobać, nie była jednak Damą, czyli nie była zdolna do rodzenia dzieci. Zajmowała się także kupiectwem i doskonale sobie radziła w tym interesie. Adam przedstawił się innym imieniem na wszelki wypadek. Początkowo gracze nie szarżowali w stawkach, każdy starał się wyczuć swoich przeciwników, jakimi byli graczami i styl gry preferowali. Adam był szczęśliwy od tak dawna tak dobrze się nie bawił. Jego okulary przeciwsłoneczne i kapelusz na głowie pozwalał mu ukryć jego reakcję przed partnerami, a jednocześnie dawał swobodę w ich obserwowaniu ich ruchów. W ciągu kilku godzin na placu boju pozostali tylko Adam i oczywiście Brian. Gra nabrała szybkiego tempa zmierzając do końca. Pewnym swojej wygranej Adam postawił jako zastaw w końcu swój wóz i muła razem z całą zawartością wozu.
- Kareta szejków- odezwał się zadowolony kładąc karty na stół i szykując się do zgarnięcia wygranej ze stołu- nie tak szybko- ostudził jego zamiary Brian jednocześnie skrywając złośliwy uśmieszek- To ja wygrywam tą partię-mówiąc to leniwym ruchem położył na stole pełnego pokera, i spokojnie zgarnął do siebie całą pulę.- O nie!- Jęknął cicho, ale naprawdę rozdzierająco Adam nagle zdając sobie sprawę z tego, że właściwie skoczył grę pozbywając się wszystkich swoich zasobów. Jednak zdusił w sobie kolejny jęk starając się nie pokazać po sobie uczucia przegranej. Brian jednak zauważył jego zmieszanie i lekko się zaniepokoił, że Adam zrezygnuje z gry, co przecież przekreśliłoby jego plany na tą noc. Stanlej odezwał się do Adama- ten właśnie tym imieniem przedstawił się graczom- widzę, że już właściwie niczego nie masz w zanadrzu, mam, więc dla ciebie pewną propozycję.- Tu na chwilę przerwał i spojrzał w stronę młodzieńca jednocześnie promieniując wręcz pewnością siebie.
- Słucham?- Skusił się Adam nagle zaciekawiony, ale kompletnie niczego nie podejrzewający ze strony Briana.
- Jeśli chcesz się odegrać to możesz postawić na szli seks!
- Nie rozumiem- popatrzył się zdziwiony na rozmówce- jak to seks?
- Po prostu, ja stawiam tą całą wygraną- mówiąc to przesunął na środek stołu cały stosik wygranej- a ty można tak powiedzieć swoje ciało na jedną dobę do mojej dyspozycji. Jeśli wygrasz, to wszystko, co tu się znajduje należy do ciebie i kończysz zwycięsko naszą grę, ale jeśli przegrasz tą partię to będziesz moim kochankiem! - Adam w pierwszej chwili po prostu zamarł z zaskoczenia, w końcu jednak zdał sobie sprawę, że właściwie nie ma nic do stracenia, jeśli nie chce wylądować na najbliższe kilka miesięcy jako ogier w gościnie u Dam by w jakiś sposób przeżyć.
- Zgadzam się, ostatnie rozdanie- potwierdził zakład podaniem ręki Brianowi. Ten przetrzymał przez chwilę jego dłoń w silnym uścisku lekko głaszcząc jego dłoń kciukiem.
- Kareta- spokojnie powiedział Brian - kładąc karty na stół- zaciekawiony czekając na ruch Adama. Ten przez chwilę się wahał, aż w końcu zdecydowanym ruchem odwrócił karty i nieprzyjemnie zaskoczony popatrzył na wynik. Amirra wyręczyła go mówiąc na głos do pozostałych graczy śledzących z zaciekawieniem ten nietypowy zakład- tylko trójka i dwójka, przegrałeś słodziutki i pozostali gracze roześmieli się patrząc na osłupiałą minę Adama. Ten niepewnie popatrzył na Briana i nic się nie odezwał. Wiedział, że nie ma sensu buntować się, ponieważ to mogło się dla niego zakończyć naprawdę nieciekawie. A ostatecznie przecież już wcześniej coś poczuł do tego olbrzyma. Nie wydawał się jakimś psychopatą, tylko naprawdę interesującym człowiekiem i chodził do sauny! Gdy w końcu trzy dni później wyjeżdżał z miasteczka swoim pojazdem(, który oddał mu na pożegnanie Brian) jeszcze się lekko rumienił na wspomnienie czasu, który razem przyjemnie spędzili, ostatecznie zamiast jednej doby byli razem prawie trzy dni. Przyjemnie w dole brzucha mu się robiło, gdy wspomniał ich namiętne chwile spędzone w saunie. Delikatne dotknięcia ciepłej szmatki w okolicach jego ud, czy pośladków. Pieszczoty języka wokół jego sutków i wewnętrznych części ud. I ten moment jak po raz pierwszy wtargnął w niego swoim naprawdę dużym członkiem. Początkowo, aż się przestraszył jego rozmiarami, ale Brian był tak doświadczonym kochankiem, że zamiast bólu sprawił mu tylko rozkosz, wiele,wiele razy. Tej nocy i następnej. Właściwie spędzili prawie cały ten czas w sypialni albo w saunie kochając się aż do utraty tchu. Gdy w końcu oderwali się od siebie okazało się, że na Briana czeka już jego kompania najemników, z którą był umówiony do ochrony mającej właśnie ruszać karawany kupieckiej. Rozstając się postanowili, że jeśli będzie to możliwe to jeszcze się kiedyś spotkają. Adam długo patrzył jak karawana rusza w stronę Wielkiej Pustyni, aż w końcu sam skręcił w drugą stronę gotowy do szukania następnej przygody w tym dziwnym świecie.