Ibara 24
Dodane przez Aquarius dnia Marca 07 2018 09:34:15



Brunet relaksował się spokojem w swoim biurze. W Ibarze pozostało niewiele osób, ponieważ jednym dał wolne, a inni, których to dotyczyło pojechali na pokaz mody organizowany przez ich głównego klienta. Akira także do nich dołączył, głównie jako człowiek od wszystkiego, oraz Shirai, który zaprojektował całą dekorację. Zajmowało mu to kilka ostatnich dni i mężczyzna nie miał czasu dla niego. Raidon?owi nie było to w smak, ale czekał cierpliwie na wolne chwile męża. Natomiast Isei całkowicie pogrążył się w nowej pracy i na szczęście tylko chwilami, i coraz rzadziej wpadał w depresyjne stany. Miał w głowie świadomość, że to co robi to po to, żeby uratować ukochane dziecko swego męża, czyli firmę. Chłopak często dzwonił do Aidana pytając, czy wie coś więcej na temat zleceniodawcy, ale detektyw nic nowego nie miał mu do przekazania.
Raidon też się niecierpliwił z tego powodu. Przecież hakerzy, którzy zostali zatrudnieni przez policję już powinni na coś wpaść. Jedyne czego się dowiedział to tego, że wszelkie połączenia przechodziły przez serwery wielu krajów i znalezienie właściwego trochę potrwa. Miał wrażenie, że hakerzy się opieprzają, bo przecież w filmach w mig wszystko się rozwiązuje.
Położył głowę na oparciu fotela i zamknął oczy. Przysypiał, kiedy usłyszał kliknięcie klamki i ciche skrzypienie drzwi. Nie otworzył oczu sądząc, że to jedna z sekretarek.
- Ty jak zwykle leniuchujesz - to jednak nie był sekretarka.
- Ojcze? - otworzył oczy. Mężczyzna stał niedaleko biurka - Co tu robisz?
- Przyjechałem odwiedzić syna.
- Prędzej sprawdzić jak sprawuję się w małżeństwie do którego mnie zmusiłeś.
- Nie słyszałem, żebyś narzekał - podszedł do barku i nalał sobie brandy.
- A słyszałeś, że twój nowy syn stracił męża? - obserwował jego reakcję, ale mężczyzna popatrzył na niego obojętnie i napił się.
- Doleciały mnie słuchy, lecz nie obchodzi mnie to - odstawił szklankę na biurko - Powinieneś zamówić lepszy rocznik.
Raidon zerwał się z fotela i oparłszy się dłońmi o blat biurka, wpatrzył się zimnymi oczami w ojca. Ten człowiek go przerażał, a raczej jego bezduszność.
- Nie obchodzi cię, że jego męża zamordowano i nawet to, że celem był Isei?!
- Szczerze? Nie za bardzo.
- W sumie obaj byli dla ciebie niczym wrzód na tyłku!
Ojciec zmrużył niebezpiecznie oczy.
- Wyrażaj się ładniej, a nie jakbyś wychował się w rynsztoku! Nie tak cię uczyłem!
- W dupie mam ładne słówka i to co wolno mówić, a co nie wypada. Nie byłeś idealnym ojcem, więc nie mów tu o nauce!
- Nie atakuj mnie!
- Bo co? Zresztą ciebie ojczulku nie da się atakować, bo tobą można tylko gardzić - podszedł do ojca - Wiesz podejrzewam, że to ty stoisz za tym wszystkim co się ostatnio działo. Przyznaj, że to ty kazałeś zabić Iseia.
- Chyba oszalałeś! - syknął - Co ci przychodzi do głowy?!
- Myślisz, że nie wiem o twoich poczynaniach? W Stanach i tutaj? - mimo wszystko ściszył głos - O brudnych interesach, które prowadzisz z mafią? Stać cię nawet na zlecenie zabójstwa.
- Nie wiem skąd to wiesz, ale wiedz jedno. To dzięki nim jestem tym kim jestem. Pomogłem im, a oni mnie. Ty również zawdzięczasz im najlepsze szkoły?
- Chrzanisz! Nie jesteś pionkiem. Stoisz wysoko w ich hierarchii. Mama wie o tym?
- Nie rozmawiajmy o niej. Nie zabiłem nikogo i nic nie zlecałem. Może Nakadai i jego mąż sami wpakowali się w coś i teraz za to płacą.
- Nie wierzę ci! Oni byli normalną, kochającą się parą, a ty ich rozdzieliłeś!
- Ty dzieciaku naprawdę w to wierzysz! - Wściekłość wykrzywiła twarz Johna.
- Miałeś sposobność, żeby to zrobić. Pozbycie się dowodu zdrady to dobry pomysł.
- Nie rozumiem jak mogłem spłodzić tak głupiego syna. Jak ty sobie wyobrażasz to, że mogłem chcieć zabić swojego syna mimo, że nie ślubnego?
- Nie przyznałeś się do niego, więc oficjalnie nie jest twoim synem, a poza tym Shiraiowi też groziłeś.
Stali naprzeciw siebie i mierzyli się twardym wzrokiem.
- Nigdy bym go nie zabił. Chciałem tylko wymusić na was ślub. A co do Iseia to po pierwsze gdybym zabił swojego syna byłbym skończony w świecie polityki, bo w końcu każdy sprawca zostaje schwytany. Po drugie śledztwo mogłoby doprowadzić policję do nieodpowiednich osób.
- Masz na myśli twoich przyjaciół z pół świadka?
- Gdyby się o tym dowiedzieli skrócili by mnie o głowę, dlatego wolę, żeby Isei żył, ale nie jako mój oficjalny syn. Po co mam go krzywdzić jest dla mnie nikim.
- Nie wierzę ci! Potrafisz cudownie grać. Jesteś bydlakiem? - cios w szczękę skutecznie uświadomił mu, że jego ojciec potrafił przyłożyć. Cofnął się. Szczęka zaczynała go boleć - Przyjeżdżasz tu i burzysz moje życie. Komplikujesz je nawet swoimi słowami. Teraz żyję na własny rachunek i mam swoją rodzinę. Nie potrzebuję ciebie. Wynoś się stąd. Jak się dowiem, że maczałeś palce w śmierci Tadashi?ego to nigdy ci nie wybaczę i mam ogromną nadzieję, że zgnijesz za to w więzieniu!
- Jesteś niewdzięcznikiem. Przez lata cię wychowywałem, płaciłem za szkołę?
- Niewdzięcznikiem? Dostałem od ciebie tylko kasę, a gdzie uczucie? Poza tym za studia zapłaciłem sam - nie miał już sił z nim rozmawiać - Nic mi dobrego nie dałeś. Może poza jednym i za to ci podziękuję. Dziękuję ci za małżeństwo z Shi. Jestem szczęśliwy. Nie wyobrażałeś sobie tego? Chciałeś bym cierpiał w niechcianym małżeństwie tak samo jak ty? Nie kochasz mamy i dlatego nigdy nie kochałeś nas, ale to mnie każesz za to.
- Jesteś moją porażką - powiedział nienawistnie ojciec - Nie powinieneś być moim synem.
Rai poczuł jak zimne ostrze ugodziło go w samo serce. Nie dał jednak po sobie tego poznać.
- Bo nie robiłem tego co chciałeś? Wynoś się i nie wracaj!
Ojciec rzucił mu ostatnie spojrzenie i wyszedł trzaskając drzwiami.
Rai miał ochotę coś rozwalić, ale oparł się o szafkę i odetchnął głęboko.
- Twoją porażką tatuśku? Dzięki, że mnie w tym uświadomiłeś - Dlaczego nie mógł mieć normalnych rodziców? Zsunął się na podłogę i ukrył twarz w dłoniach. Miał wielką ochotę zapłakać, ale prawdziwi mężczyźni nie płaczą. Prawda? Kit z tym. Zapłakał gorzko, ciesząc się, że jest sam. Nie chciał, by go ktoś widział w tym stanie.

***

Nastał wieczór. Shi zmęczony wrócił do domu. Co prawda nie musiał tam tyle siedzieć, ale został na bankiecie razem z Nao i Akirą.
- Hej - odezwał się do Iseia, który oglądał telewizję.
- Hej.
- Jest Raidon? Muszę mu coś powiedzieć - zniknął na chwilę w kuchni, a potem wrócił ze szklanką wody mineralnej - Będę projektował kolejną scenerię tym razem to nic wielkiego, ale podoba mi się to zajęcie. A ty co porabiałeś?
- Hiro maglował mnie cały czas, a później zwolnił, bo poleciał na randkę.
- Uuuu czyżby nasza słodka Oharu mu, az tak bardzo zawróciła w głowie?
- Twierdzi, że się upiera, ale on ją zdobędzie. Idę zrobić kanapki, też chcesz?
- Nie, dzięki. Najadłem się na bankiecie. Pójdę się wykąpać.

Po kąpieli wysuszył włosy i ubrany w spodnie od dresu i długą, fioletową koszulkę wrócił do salonu. Zmarszczył brwi myśląc dlaczego jego mąż jeszcze nie wrócił. Chciał już dzwonić za nim, ale jak na zawołanie brunet wszedł do mieszkania. Pozrzucał buty na środku pokoju. Był wściekły i miał wszystkiego dosyć.
- Gdzieś ty był? Tak długo siedziałeś w agencji? - zapytał zdziwiony jego zachowaniem brązowooki.
- A co? Nie mogłem? I nie wyskakuj mi tu z pierwszymi słowami, gdzieś ty był. Nie zachowuj się jak żonka, której mąż przychodzi do domu spóźniony.
- Nie zachowuję się tak - poczuł się dziwnie.
Rai popatrzył na niego.
- Co byś powiedział na to, że właśnie pieprzyłem się z kimś.
Shi otworzył usta po czym je zamknął. Z trudem zadał pytanie:
- A zrobiłeś to?
- Skoro mój mąż nie ma dla mnie czasu to muszę się z kimś wyżyć.
Sakata zadrżał i poczuł mdłości, ale serce mówiło, że Rai kłamie.
- Nie wierzę ci. Dlaczego to mówisz? Stało się coś, że chcesz mnie zranić? - pytał ostrożnie.
- Widzę, że mi ufasz - nie wiedział dlaczego mówił mu takie rzeczy - Twoja strata. Ten facet był świetny.
- Kłamiesz, ale wiesz co udało ci się mnie zranić. O co chodzi? - zaszkliły mu się oczy.
- Moja sprawa.
- Martwiłem się, że cię nie ma.
- Martw się o swoje projekty - wyrzucił z siebie - Dla nich ostatnio masz więcej czasu niż dla mnie.
- O czym mówisz? Dla ciebie przede wszystkim mam czas.
- Na pewno? Ostatnio tylko słyszę projekt to, projekt tamto. Ignorujesz mnie i moje potrzeby - z jego ust wypływał słowa, które go trochę męczyły.
- Nie prawda! Co ty mi chcesz wmówić? Rano było dobrze, a teraz przychodzisz i mówisz takie rzeczy. Nie rozumiem ciebie. Jak coś cię męczy, to mi o tym powiedz. Dzielimy razem życie. W tym troski i kłopoty, nie tylko radość.
Raidon przeszedł do sypialni rozpinając po drodze koszulę. Jego mąż szedł krok za nim.
- Jakie ty możesz mieć troski Shi. Wychowany w szczęśliwej rodzince. Żyjący pod kloszem jedynak, którego rodzice cały czas niańczyli. Tatuś zabierał na wycieczki, a mamusia otulała ciepłem i dawała smaczne jedzonko.
- Zostaw ich w spokoju - szepnął cicho - Mów o mnie co chcesz, ale nie o nich. Nie wiem co ci odbiło, ale nie będę prowadził tej bezsensownej rozmowy. Obaj możemy powiedzieć coś czego nie będzie można cofnąć. Będę spał dziś na kanapie, a kolację zrób sobie sam lub idź do swojego kochanka!
Wyszedł trzaskając drzwiami.
- Co on sobie wyobraża? Drań jeden. Wyżywa się na mnie za coś, czego nie chce powiedzieć. Teraz już mnie to nic nie obchodzi.
Zabrał swoją szklankę wody ze stolika w pokoju dziennym i skierował się do kuchni. Iseia już w niej nie było.

***

Wolał wyjść niż słuchać bredni swojego brata lub by miał od niego oberwać obraźliwymi słowami.
Bawił się kluczykami od swojego auta. Nie wiedział dokąd pojedzie, ale było mu wszystko jedno. Pragnął zostać sam i powspominać dobre lata, chociaż wiedział, że to dla niego droga przez mękę. Dużo czasu upłynie zanim wspomnienia będą miłe i będzie potrafił się uśmiechać nie tylko przez łzy.
Wyszedł na zewnątrz apartamentowca. Na dworze już się ściemniło. Spojrzał na zegarek. Dochodziła dwudziesta pierwsza piętnaście. Nagle wpadł na kogoś i byłby upadł gdyby silne ramiona go przed tym nie powstrzymały.
- Przepraszam - wykrztusił zażenowany sytuacją nie patrząc na mężczyznę przed nim.
- Isei?
Podniósł głowę. Czarne oczy patrzyły na niego ciekawie.
- Aidan?
- We własnej osobie. Co za zbieg okoliczności, że cię tutaj spotykam.
- Mnie? - zapytał zdziwiony.
- Mam też nadzieję widzieć się z Raidonem i Shiraiem. Przyszedłem wyciągnąć was na drinka. Trzeba się trochę rozluźnić.
- Wiesz coś o??
- Hakerzy są coraz bliżej osoby. Na pewno ten ktoś mieszka w Ameryce.
- Ja tam nikogo? Znam jedną osobę, ale to nie możliwe żeby on?
- Wszystko się okaże. Teraz dzwonię po chłopaków i?
- Oni raczej nie będą mieli ochoty wychodzić - przestąpił z nogi na nogę - Trochę się posprzeczali.
- Masz rację lepiej, żeby mieli czas na pogodzenie się - mrugnął do niego, dając jasno do zrozumienia co za zgodę ma na myśli - To co idziesz ze mną na tego drinka?
Isei nie wiedział, czy wypada mu gdzieś wychodzić i to na dodatek z obcym facetem. Nie tak dawno przecież pożegnał męża.
- Ja nie wiem, nie powinienem - zaczął się bronić.
- Isei ty nadal żyjesz. Nie zamykaj się w czterech ścianach - kurcze ten chłopak był niezwykły.
- Wolałbym napić się piwa.
- Tu obok jest pub - wskazał ręką detektyw - W sumie dawno nie piłem piwa.
- Ja też - popatrzył na niego zagubionym wzrokiem i ruszył w stronę wskazanego budynku.

***

Shi próbował pracować, ale kątem oka widział bruneta, który nie umiał sobie znaleźć miejsca. Nie odzywali się do siebie. Zapytał go tylko raz co się stało, na co Rai warknął na niego i zapanowała między nimi cisza. Zapisał projekt i wyłączył komputer. W czasie, kiedy mąż przebywał w kuchni, on posłał sobie na kanapie.
- Zamierzasz tu spać? - usłyszał głos bruneta, który wyszedł z łazienki w spodniach od piżamy.
Nie zamierzał mu odpowiadać. Bo i po co? Żeby znów usłyszeć o jakimś kochanku? Nadal kuło go to w piersi mimo, że w to nie wierzył. Rai jak chciał potrafił zranić.
- Jak chcesz to tu śpij! Możesz już do mnie nie przychodzić! - wykrzyknął wnerwiony Raidon. Opuścił salon.
Tego Shi nie wytrzymał. Zerwał się z sofy i wbiegł za nim do sypialni.
- Mam już nie przychodzić? - krzyknął nieźle wkurwiony. Nie odzywanie się poszło się pieprzyć - Jaśnie pan się obraża i na co? To ja powinienem czuć się obrażony i zraniony. Mówiłeś takie rzeczy, że? - przerwał na chwilę - Sądzisz, że nic nie czuję?! Po co to zrobiłeś?!
- ??
- Dobra, milcz nadal - chciał wyjść, ale Rai złapał go za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Przytulił go bardzo mocno. Miał uczucie jakby chciał stopić się z nim w jedno.
Shi wciągnął głęboko powietrze. Do nosa doleciał go słodki zapach męża. To był zapach jego ukochanego żelu pod prysznic i czegoś czym pachniał brunet. To coś sprawiało, że pragnął być z nim ponad wszystko.
Czuł się winien, że tak naskoczył na brązowookiego i powiedział te wszystkie słowa.
- Czasami jestem taki głupi - wyrwało mu się.
- Jesteś - popatrzył na niego.
- Shi nie ma nikogo innego. Kocham cię - wczesał palce w jego włosy. Uśmiechnął się kiedy poczuł, że są jeszcze wilgotne. Shiraiowi zawsze długo schły włosy, jeżeli nie użył suszarki. Pragnął się z nim kochać. Zatracić się całkowicie. Zapomnieć, że dla ojca jest? ach nie chciał teraz o tym myśleć - Shi?
Mąż położył mu palce na ustach. Wiedział czego brunet potrzebuje, wyczytał to w jego oczach. Tym razem jednak chciał, żeby było inaczej. Chciał poczuć, że Rai jest jego i tylko jego. Pocałował go delikatnie z każdą chwilą jednak coraz namiętniej. Popchnął na ścianę i polizał jego wargi.
Rai zaskoczony nagłą dominacją męża, zamruczał z przyzwoleniem. Poddał się dotykowi i pocałunkom. Jęknął, gdy długie palce wsunęły się pod spodnie i chwyciły zdecydowanie jego pośladki.
- Chcę cię Rai - wymruczał mu do ucha dociskając do niego podbrzusze i dając mu znak jak szybko się podniecił.
- Chcesz?
- Bardzo chcę - mówił między pocałunkami, którymi obdarzał szczękę męża.
- Jak bardzo? - drażnił się z nim.
- Bardzo, bardzo, bardzo.
- Czekałem na to. Jestem cały twój.
Później już nie rozmawiali tylko oddali się swoim zmysłom. Miejsca, których dotykali ogarniał pożar, który ugasić można było tylko w jeden sposób.
Brunet osunął się na kolana i wyjął spod bielizny nabrzmiałą męskość Shiraia, którą pochłonął w usta, na co mąż westchnął drżąco. Przesunął językiem po całym trzonie i zassał główkę.
Pozwolił mu pieścić się tym cudownym, wprawnym językiem dłuższy czas. Wiele razy ledwie brakowało, aby doszedł.
- Nie chcę tak kończyć - sapnął. Pociągną męża w górę i zasmakował w jego ustach, swoje wydzielające się z członka soki. Stresował się. W końcu pierwszy raz będzie go miał i pragnął jak najlepiej zadowolić swojego partnera. Chciał, żeby Raidonowi było dobrze. Zaczął go pieścić dłońmi, językiem. Długie chwile poświęcając na wrażliwe miejsca, które zdążył poznać. Rozebrał go do naga, sam pozbywając się do końca swoich ubrań.
- Nie ruszaj się - zamruczał do ucha brunetowi i podszedł do szafki po nawilżacz. Kiedy wracał przyjrzał mu się. I prawie jęknął widząc ten, jego rozpalony wzrok, uchylone usta, które z trudem łapały powietrze. Uległy Raidon był cudownym widokiem. Zarumieniony, starający się być cicho i tak wrażliwy, że chciało by się zamknąć tę chwilę w szklanej kuli i w każdej chwili móc na niego spojrzeć. Mąż przesuwał dłonią po swym twardym członku. Shi zbliżył się do niego i zaborczo jedną ręką złapał go w pasie, a drugą skierował do tego miejsca, które od pewnego czasu pragnął zbadać. Przesunął opuszkiem palca po pomarszczonym ciele. Na co Rai zareagował wstrzymaniem oddechu. Powoli wsunął w niego nawilżony palec i przygryzł wargę, czując jak jedwabiście miękki i do tego gorący jego mąż jest w środku. Do pierwszego dołączył drugi, kiedy wyczuł, że jego kochanek się rozluźnił. Musnął prostatę i uśmiechnął się, kiedy brunet wydał z siebie pełen ekscytacji jęk.
- Jesteś taki ciasny i gorący. I mój.
Głos męża sprawiał, że jego przeszły dreszcze. Nadal opierał się plecami o chłodną ścianę mocno trzymany, przez te cudowne ręce z których jedna doprowadzała go na skraj pasji, inaczej już dawno ugięły by się pod nim kolana. Oplótł ręce wokół jego szyi. Coraz bardziej rosnące napięcie nie dawało mu spokoju. Och chciał już go poczuć w sobie. Oddać mu się.
- Shi? - zatracał się.
Wiedział, że brunet już całkiem odpłynął w pożądaniu. Pocałował go szybko, wysuwając palce i chwycił za rękę. Zaprowadził go do łóżka, ale nie pozwolił mu na nie wejść.
- Uklęknij przed łóżkiem.
Rai ulegle uklęknął przed meblem kładąc głowę na pościeli i zapraszająco rozsuwając dłońmi pośladki. Cały dygotał od pożerającego go pożądania.
- Weź mnie Shi. Dłużej już nie wytrzymam.
Uklęknął za nim i pogłaskał jasne półkule. Westchnął przeciągle, kiedy wchodził w niego. Mimo nawilżenia główka z trudem weszła poza okrąg ciasnych mięśni. Tym razem to on zadrżał. To było niesamowite odczucie. Czuć po raz pierwszy to gorąco i ten tunel, który wchłonął go w siebie głęboko.
Raidon zacisnął zęby na kołdrze. Tak dawno tego nie robił, że trochę zabolało, ale to zwiastowało coś o wiele przyjemniejszego. Pogłaskał męża po udzie.
Shi oplótł go rękoma w pasie i przylgnął do niego. Cały czas go całował po plecach. Poczuł dotyk na swoim udzie i poruszył się. Wolno jakby delektując się odczuciem. Wysunął się prawie do końca i wsunął. Powtórzył czynność kilka razy. Było tak dobrze. Oddychał coraz szybciej.
Nie poganiał go. Te powolne długie ruchy były bardzo przyjemne. Zawsze w seksie się śpieszył i dopiero z mężem mógł odkryć jak wspaniały jest dotyk i pocałunki. Zapomniał już, jak to jest czuć penisa w sobie. Nagle jednak przestał myśleć o czymkolwiek, kiedy Shi pchnął biodrami mocniej i trafił w czuły punkt.
- O tak Shi jeszcze - nie lubił błagać, ale w takich sytuacjach mógł pozbyć się dumy.
- Podoba ci się? - zapytał rozpalony.
- Taaak - rozsunął szerzej uda dając mu większe pole do popisu - Szybciej skarbie. Ach. Mmmm. Mocniej.
Dostał to o co prosił. To było takie dobre, oszałamiające. Prężył się pod nim i wił. W chwili, kiedy dłoń Shi chwyciła jego penisa i zaczęła go pieścić podniósł się trochę z pomocą ręki meża, która oplotła jego pierś, i nabił bardziej na jego członek. Odwrócił głowę szukając jego ust.
Pocałował go z wielkim żarem i poczuł jak kochanek drży dochodząc w jego dłoni. Sam uderzył biodrami jeszcze raz, a ogień, który kumulował się w podbrzuszu wybuchł z wielką intensywnością. Czuł się taki szczęśliwy. Poruszył się w nim leniwie jeszcze kilka razy, po czym zatrzymał przytulając bruneta bardzo mocno.
- Kocham cię bruneciku - szepnął zmęczony.
- Ciężka robota co? - zapytał spoglądając na niego.
- Za to jaka przyjemna.
- Możemy to powtarzać, kiedy tylko zechcesz - był taki odprężony.
- Coś czuję, że w seksie nie będziemy się nudzić - jego miękki członek wysunął się z partnera, a on i tak nie miał ochoty odsuwać się od męża - Dobrze mi z tobą.
Raidon z trudem odwrócił się do niego. Jego twarz świeciła się od potu.
- Shi jesteś cudowny - objął go czule. O tak z nim mógł spędzić życie. Z nim i tylko z nim