Haruka Shiga 5
Dodane przez Aquarius dnia Lutego 12 2018 04:57:28




Rozdział 5


Artur nie pamiętał, co działo się po tym jak wkopał Harukę w imprezę. Wspomnienie smaku herbaty i ciasta również gdzieś uleciało. Pozostał mu jedynie obraz milczącego Haruki i jego kostki palców pobielałe od zaciskania łyżeczki.
Gdy długa wskazówka zatoczyła półkole, Artur pożegnał się i wyszedł. Dopiero u siebie zdołał nieco ochłonąć. Przesunął dłonią po wilgotnym czole. Spocił się. Nic dziwnego. Wzrok Haruki nachalnie go śledził, a pozbawiony myśli wyraz twarzy wprawiał w konfuzję. Że też zadziałały na niego te głupie zagrywki.

- Zachodziłem w głowę gdzie cię wywiało. Zostawiłeś komórkę, trochę mnie to zaniepokoiło.
Głos przypłynął jakby znikąd i Artur omal nie wyskoczył ze skóry. Wszedł do pokoju i zatrzymał wzrok na rozpartym na kanapie ojcu. Jego widok niezmiernie go ucieszył, ale nie dał tego po sobie poznać. Skrzyżował ręce.
- Byłem u sąsiada. Co tu robisz? Nie powinieneś pracować?
Ojciec poderwał się z siedzenia i nim Artur zdołał zareagować, przypadł do niego zamykając go w silnym objęciu. Czyżby aż tak się o niego zmartwił? Na tę myśl poczuł ciepło. Poklepał tatę niezręcznie po plecach.
- Jestem na skraju załamania. Wczoraj dzielił mnie krok od kupienia biletu na samolot do Polski.
- Co takiego? - Wrażenie ciepła minęło.
- Wyobrażasz sobie? Chciałem opuścić moje Kioto.
Artur wyplątał się z uścisku i odsunął.
- Z Chizuru, tak?
Przez twarz ojca przeszedł cień wstydu. Artur otaksował go wzrokiem. Wyglądał niechlujnie. Koszula w drobną, granatową kratę była wygnieciona i poplamiona przy kołnierzu.
- Masz cienie pod oczami. Czy ty w ogóle spałeś? Zrobię ci coś do picia.
Ruszył do kuchni i otworzył szafkę. Z przodu, na półce stał znajomy kubek z napisem "tata". Ręka Artura zadrżała przy nim.
- Nie zapytasz co mnie opętało?
Artur chwycił kubek dla gości.
- Co cię opętało.
Usłyszał głębokie westchnienie i odgłos stóp szurających o podłogę. Ojciec opadł na kanapę i układając się na niej jak pacjent na kozetce u psychologa, melodramatycznie przesłonił dłonią oczy.
- Myślałem, że o Chizuru wiem wszystko, ale od pewnego czasu zaczęła mnie naprawdę przerażać.
- Niemożliwe.
- Jakby wszedł w nią akuma.
Artur zawahał się. Napełnił kubek wrzątkiem i skupił wzrok na pęczniejących listkach zielonej herbaty.
- W Chizuru?
- Zrobiłem coś strasznego... - Odsunął z twarzy dłoń. - Zrobiłem Chizuru dziecko. To nas zabije. Zabije nasze dziecko.
- Zabije?
Z jego twarzy biło tak silne przekonanie, że aż tym Artura przestraszył.
- Widzę, że przechodzisz ciężki stres przedporodowy. - Wręczył mu herbatę. - Napij się i weź trzy głębokie wdechy.
- Nie tutaj siedzi problem, jestem w pełni gotowy do roli ojca, naprawdę. - Zmarszczył czoło. - Pewnie mi nie uwierzysz, ale... gdy Chizuru oznajmiła, że jest w ciąży, łzy stanęły mi w oczach. Pomyślałem, że oto otrzymuję drugą szansę, aby stać się dobrym ojcem.
- Jesteś dobrym ojcem - oznajmił automatycznie.
Przez jego usta przemknął krótki, zmęczony uśmiech.
- W twoje piętnaste urodziny powiedziałeś mi, że jestem do dupy.
Artur rozchylił usta, aby zaoponować, ale zabrakło mu argumentów. Zawstydzony przysiadł się obok.
- Miałeś prawo tak czuć, nie było mnie przy tobie w wielu ważnych momentach.
- Nie mówmy o takich rzeczach. Czy ja kiedykolwiek narzekałem?
Ocenił go spojrzeniem, zastanawiając się przez chwilę.
- Nie pamiętam. Dziwne... Dlaczego nie narzekasz?
- No, ale co z Chizuru?
- Jak mówiłem, opętał ją demon.
- Ach tak.
- Kompletnie zwariowała. Nic tylko całymi dniami planuje życie naszego nienarodzonego malca. Jeszcze nie wskoczył w pieluchy, a już ma wybrane przedszkole, korepetytorkę, a nawet zainteresowania... Wczoraj moja droga małżonka szukała w internecie inteligentnych zabawek wspomagających rozwój mózgu, porobiła mnóstwo bardzo drogich zakupów. Próbowałem przemówić jej do rozsądku, ale ona nie pozwala mi się wtrącać. Uważa, że to ja mam coś z głową. Twierdzi, że musimy ułożyć szczegółowy plan wychowawczy naszego dziecka. Siedzi z nosem w szarlatańskich książkach pseudo-wychowawczych, a mnie ogarnia coraz większa zgroza. Naturalnie moi teściowie ją w tym wspierają. Kto wie, może sami zaszczepili jej te obłąkańcze myśli. Atmosfera jest, delikatnie mówiąc, napięta. Wziąłem urlop z tego powodu, ale Chizuru tylko się na mnie dąsa.
Artur zmrużył oczy, cofając wspomnienia do własnego dzieciństwa. Gdy mieszkał z ojcem w Polsce, dni upływały mu na zabawach i wygłupach. Lekcje odrabiał z matką, to ona dbała o jego edukację. Podciągała go z przedmiotów z którymi sobie nie radził, nie wymagając by przynosił z nich celujące stopnie. Miał wiele luzu w tych sprawach. Gorzej, gdy próbował wyjść gdzieś z kolegami. Rozliczano się z nim w domu za każde spóźnienie.
- Inaczej wyobrażacie sobie dobro waszego dziecka - zauważył ostrożnie.
Ojciec zmarszczył czoło.
- Nie rozumiesz? Chizuru chce je zaprogramować jak robota. Nie wiem, co zrobić. Albo porwę to dziecko ze szpitala i z nim wyjadę, albo ucieknę, bo zwyczajnie nie jestem w stanie na to wszystko patrzeć.
- Bardzo możliwe, że po porodzie Chizuru nieco przystopuje. Nie ma co wymyślać drastycznych rozwiązań.
Potrząsnął głową. Zaszkliły mu się oczy.
- Kiedyś uważałem, że nie nadaję się na ojca. Byłem zbyt młody, gdy przyszedłeś na świat. Wszystko robiłem źle. Nie umiałem cię nawet poprawnie trzymać. Twoja główka... - wyciągnął dłonie, jakby przytulał w ramionach niemowlę - zsuwała się. Patrzyłeś na mnie jak na kosmitę, wciąż płakałeś. Wydawało mi się, że na czole mam wygrawerowane: ojciec porażka. To mnie przygnębiało. Wiele razy snułem marzenia, że znajduję się zupełnie gdzie indziej. Nie zrozum mnie źle. Kocham cię, ale... wtedy rola ojca spadła na mnie zupełnie nieoczekiwanie. Natomiast teraz naprawdę chcę być tatą. Tyle że Chizuru mi na to nie pozwoli. Kto wie, może to jakaś kara.
Artur nic nie mówił, zapatrzony w niewidzialny punkt przed sobą.
- Mogę zostać na noc? Będę spał na kanapie, a rano zrobię jajecznicę. - Poklepał syna po plecach i Artur drgnął.
- Jasne, jeśli powiadomisz Chizuru.
- Nawet nie zauważy, że mnie nie ma.
- Zadzwoń do niej.

W całym mieszkaniu unosił się smród tytoniu. Pogrążony w melancholii ojciec palił na balkonie. Artur nie pamiętał by kiedykolwiek widział go w takim stanie. O tym, że lubił papierosy również nie miał pojęcia. Czując onieśmielenie tym jego niecodziennym zachowaniem, zaszył się w swoim pokoju i czekał, nie bardzo wiedząc na co. Do opuszczenia schronu nakłoniło go dopiero burczenie w brzuchu.
- Tato? Zjemy coś?
Nikt mu nie odpowiedział. Drzwi do balkonu nadal trwały otworem. Powiew powietrza wypłukał z mieszkania resztki nieprzyjemnej woni dymu. Artur przesunął spojrzenie na leżącego na kanapie ojca. Spał. Widząc to, w pierwszej chwili poczuł ulgę, ale szybko zastąpiło ją przygnębienie. Ojciec wyglądał staro, z jakiegoś powodu zauważył to dopiero teraz. Rudoblond włosy znacznie mu się przerzedziły, zmarszczki pogłębiły, a powieki opuchły. Spojrzał na jego ręce. Pokrywała je gęsia skórka. Okrył go kocem, po czym wyszedł na balkon.
Na co patrzył tata, zaciągając się papierosem? Gdzie błądził myślami?
Dotknął dłońmi balustrady w tym samym miejscu, w którym niedawno on opierał swoje ręce.
Między wysokimi budynkami obniżało się słońce, rozlewając po niebie smugi ciemnopomarańczowego światła. Dzień spychała noc, już za sobą ciągnąc płaszcz ponurych, ciężkich chmur.
Artur zapatrzył się na to zjawisko, mrużąc oczy. I gdy pomyślał, że mógłby tak trwać całą wieczność, z transu wybudził go nagle ostry trzask. Drgnął. O jeden balkon dalej, w plecionym fotelu, siedział Haruka Shiga. W jednej dłoni trzymał książkę, drugą zgniatał plastikową butelkę. Ze sposobu w jaki na Artura patrzył można było wywnioskować, że chciał zwrócić na siebie uwagę. Zakłopotany Artur uniósł na powitanie rękę, ale wtedy Haruka lekceważąco utkwił wzrok w książce.