Haruka Shiga 3
Dodane przez Aquarius dnia Stycznia 23 2018 05:04:57



Rozdział 3

Naoto usiłował się do niego dodzwonić. Przy piątej próbie Artur wyłączył komórkę. Dziwił go ten jego upór. Przyszło mu na myśl, że przyjaciel zwariował.
Było grubo po północy, gdy Artur zatrzasnął klapę laptopa. Pokój połknęła ciemność, ale Artur jeszcze przez chwilę widział białe błyski. Zamknął powieki, przyciskając do nich palce. Przez dwie pełne godziny buszował po internecie, oglądając buzie japońskich chłopaków. Ładne, niemal dziewczęce należące do tak zwanych bishounenów. Pomyślał z rosnącym niepokojem, że Haruka naprawdę może należeć do płci brzydkiej.
Zaśmiał się pod nosem. Dlaczego w Polsce płeć brzydka stanowiła synonim płci męskiej? W Japonii takie porównanie nie miałoby racji bytu. Artur odnosił wrażenie, że w tym kraju największą furorę wśród dziewcząt robili mężczyźni naprawdę piękni, niemal delikatni, choć na jego opinii mogło zaważyć to, co zobaczył w Sieci. Zabawne, gdyby nie poznał Haruki, nie miałby pojęcia o japońskim kanonie piękna. Kto wie, może kiedyś podjął zalotną konwersację z chłopakiem, myśląc, że jest śliczną dziewczyną. Nie, wolał się nad tym nie zastanawiać.
Jutro poprosi Harukę, aby mu przypomniała nazwisko. W ten sposób sprawa zostanie raz na zawsze wyjaśniona.
Poczuł nieoczekiwanie skurcz w żołądku.


Ostre promyki słońca znęcały się nad nim tak długo, aż zwlókł się z łóżka. Było grubo po jedenastej. Wstyd wstawać o takiej porze, ale nic nie mógł na to poradzić, bo nocy prawie w ogóle nie przespał. Przetarł ciężkie jak z ołowiu powieki i powlókł się do kuchni, ciągnąc nogi niczym zombiak.
Szybko przygotował ryż z warzywami, a potem wpałaszował jeszcze zupę miso, mimo że już dawno mu się przejadła.
Najedzony, odzyskał nieco dobrego humoru. Przeciągnął się z lubością i podszedł do okna, wyglądając na zewnątrz.
Po oblanej słońcem ulicy mknęli rowerzyści i mimowolnie pomyślał o Haruce. Zmarszczył brwi.
Potrzebował z kimś pogadać. Japońscy znajomi o tej porze byli zupełnie nieosiągalni, toteż pozostali mu ojciec i Chizuru. Jednak staruszek siedział przynajmniej do dziewiętnastej w pracy, a Chizuru gościła swoich rodziców, którzy niespecjalnie za Arturem przepadali. A przynajmniej takie odbierał wrażenie, bo ich wąskie, chłodne oczy prześwietlały go jak lasery. Przy każdej nadarzającej się okazji wypytywali go o studia i kursy letnie na które powinien chodzić, jeśli mu zależało na dobrych wynikach w nauce. Och, jak go tym strasznie drażnili.
Ja tu spędzam swoje wakacje - wyobrażał sobie, że im odparowuje - egzaminy pozdawałem w terminie i teraz odbijam to sobie błogim leniuchowaniem. Moja wola.
Czuł jednak, że już lepiej by na tym wyszedł, gdyby im oznajmił, że jest geniuszem, któremu od wysiłku naukowego przegrzewają się czasem szare komórki i któremu lekarz zalecił oszczędzanie ich przez najbliższe dwa miesiące.
Nie, odwiedzi rodzinę kiedy indziej, zupełnie nie miał nastroju.
Wstawił do zlewu talerze i zalał je wrzątkiem. A potem, walcząc z niechęcią, włączył komórkę. Otrzymał dwie wiadomości, jedną od ojca, drugą od Naoto. Odkładając najgorsze na później, wpierw skontaktował się ze staruszkiem. Ojciec od razu ruszył z dopytywaniami, czemu dzwoniąc do niego wieczorem usłyszał pocztę głosową. Cóż takiego interesującego robił jego syn i tym podobne. A pytając o to zawarł tyle bezwstydnej podejrzliwości, że aż tym Artura zażenował. Seksualne życie jedynego syna zawsze interesowało go trochę za bardzo.
Jednak sms od Naoto był prawdziwą bombą.
"Dopadł mnie w windzie. Już jesteś martwy."
- Dopadł cię w windzie, już jestem martwy? - wrzasnął do słuchawki, ledwie Naoto odebrał połączenie.
"Sorry, ale teraz to j a nie mogę rozmawiać. Za minutę zaczynają się kolejne wykłady. Ja jeszcze nie mam wakacji. Zadzwoń za godzinę" - odparł z tryumfem.
- Żartujesz? Po takiej wiadomości? Miałem zamiar wyjść pobiegać, ale teraz jakoś się waham, wiesz?
"Słuchaj, trzeba było poświęcić mi wczoraj trochę więcej uwagi, wtedy bym ci wszystko opowiedział, a nie wyrzucać z mieszkania jak psa. Gdzie twoja polska gościnność? Dzwoniłem do ciebie, ignorowałeś mnie. Mogłem znaleźć się w poważnych tarapatach!"
- Nie przyszło mi to do głowy. Byłeś meczący i przedstawiłeś Harukę jako żądnego krwi potwora. To mnie zdruzgotało.
"Raczej uraziło twoje uczucia do niego."
Artur zmienił taktykę.
- No to jak mam ci wynagrodzić moje wczorajsze chamstwo? Pójść do mieszkania Haruki i zażądać wyjaśnień, czemu napada na mojego kumpla?
Po drugiej stronie słuchawki rozległ się dźwięk przypominający uderzenie. Naoto długo nie odpowiadał.
- Naoto?
"To nie tak, że na mnie napadł! - wydyszał. - Chcesz mnie pogrążyć?! Z Shigą trzeba postępować delikatnie, z wyczuciem i inteligencją!"
- Nie zauważyłeś? Jestem w stosunku do niego tak delikatny, że aż go wzdryga! Chyba już tego wystarczy. Jeśli coś ci zrobił wczoraj w windzie, chcę to wiedzieć.
-" To nie tak, że coś mi zrobił, oprócz tego, że mnie kompletnie wystraszył, rzecz jasna.
- Mów, co się wydarzyło.
- Ledwie od ciebie wyszedłem, a już mnie dorwał. Pewnie stał z uchem przy drzwiach i tylko czekał, aż się rozdzielimy! - Ściszył głos. - Skurczybyk wszedł za mną do windy i zażądał, żebym mu przeliterował twoje nazwisko, a potem, szaleniec, kazał mi je w kółko powtarzać. To było straszne! Myślałem, że ta tortura nigdy się nie skończy. Tak mi przykro Artur, nie miałem wyjścia. Czy jestem zdrajcą?
Artur uniósł brwi, czekając na jakiś ciąg dalszy, ale Naoto zamilkł.
- I co się stało potem?
- Coś niewiarygodnego. Po prostu odszedł.
Znów zapanowała ta pełna napięcia cisza, zupełnie nieodpowiednia do sytuacji.
- Ach odszedł... No. A jak tam twoja wykręcona ręka? Ile poważnych złamań doznałeś? Ślady duszenia? Siniaki? Odcisk jego buta na tyłku?
"O czym ty gadasz?"
- O jawnej napaści?
"To b y ł a napaść, mimo, że bez użycia siły! Sterroryzował mnie psychicznie! Zmusił mnie, żebym mu zdradził twoje nazwisko! Dla mnie już jasne, że coś podejrzewa! Tym bardziej, że na odchodne powiedział mi, żebym trzymał język za zębami i nie mówił ci, że o nie pytał".
Artur zaczął się śmiać.
- To tak straszne, że chyba nie zasnę dziś wieczorem.
"Słuchałeś, co mówię?"
- Bardzo uważnie, chociaż nie wpadłem w pułapkę twojej szalonej nadinterpretacji. Haruka najwyraźniej zapomniała jak się nazywam i właśnie dlatego cię zaczepiła. Chciała żebyś jej przypomniał, to wszystko. - Strach Naoto przed Shigą urósł do takich rozmiarów, że zupełnie nie można mu było przemówić do rozsądku. Nawet gdyby Haruka przepuściła go ładnie w drzwiach, wmówiłby sobie, że zaplanowała dźgnąć go w plecy nożem. - Posłuchaj, nie boję się Shigi. Zostawmy tę sprawę, dobra?
"Mówisz poważnie?" - Z jego głosu wymknęło się pełne lękliwości niedowierzanie. - I jak ja mam żyć, mając cię na sumieniu?"
- Nic mi nie będzie. W szkole nie chodziłem z aureolą na głowie, potrafię sobie poradzić z typkami pokroju twojego Shigi.
"Coś ci powiem. Nie zamierzam pokazywać się u ciebie, jeśli on mieszka po sąsiedzku. Pewnie uważasz, że przesadzam, ale nie zmienię zdania."
Ta deklaracja nieco Artura zaniepokoiła.
- Naoto, nie jesteś już w podstawówce, otrząśnij się.
"Muszę kończyć. Profesor morduje mnie wzrokiem."
I nim Artur zdołał coś odpowiedzieć, w słuchawce rozbrzmiał głuchy sygnał.
- A niech cię...
Czego Naoto po nim oczekiwał? Przecież się nie wyprowadzi tylko dlatego, że Shiga mieszka obok. Zresztą, wcale nie zabiegał o przyjaźń z Arturem, więc na czym polegał problem? Dość. Musi przycisnąć Naoto i dowiedzieć się, co między nimi w przeszłości nie zagrało. Jeszcze nigdy nie widział przyjaciela w takim stanie.

Po rozmowie z Naoto, jeszcze długo nie potrafił wyciszyć myśli. Dopiero zakupy odwróciły jego uwagę, gdy rozglądał się za pieczywem i ziemniakami. Odszukanie tych produktów w Japonii pochłaniało sporo czasu.
Kiedy już zdobył czego potrzebował, wziął się za generalne sprzątanie. Skuteczna metoda aby nie krążyć myślami wokół uwierających go tematów. Szybko jednak stracił cały zapał i zostawiając na podłodze niepoukładane ubrania, poszedł pod prysznic. A gdy i tam nie udało mu się zrelaksować, opuścił mieszkanie żeby pobiegać.
Słońce świeciło tego dnia mocno i długo. Nie wytrzymał nawet piętnastu minut. Ostatni dystans do domu pokonał sprintem, z uczuciem, że jeszcze trochę, a wypluje płuca.
Przed wejściem do bloku stała Haruka. Jej widok tak go zaszokował, że omal się nie przewrócił. Dłonie trzymała na kierownicy roweru, lecz zamiast wejść do środka, patrzyła na Artura. Może jego widok też ją zaskoczył.
Spiął się. Co prawda planował zobaczyć sąsiadkę, ale niekoniecznie wtedy, gdy lepi się od potu i dyszy jak wściekły pies.
Podszedł, zachowując trzymetrową odległość między nimi.
- Wyglądasz jakby goniło cię stado wilków - skomentowała z powagą i chyba naprawdę tak uważała.
Artur oparł się dłońmi o kolana i spróbował wyrównać oddech. A potem, już wyprostowany, usiłował coś odpowiedzieć, jednak przez zadyszkę nie był przez chwilę w stanie.
Haruka uniosła brwi, przyglądając mu się tak, jakby słowa w jakiś sposób do niej jednak dotarły. Posłał jej pełen skrępowania uśmiech, a ona ocknąwszy się z zamyślenia, pchnęła kołem drzwi, wjeżdżając do środka. Artur przytrzymał je, żeby było jej łatwiej.
- Ha-Haruka - wysapał, chcąc ją jeszcze na chwilę zatrzymać.
Dziewczyna wcisnęła guzik windy tak mocno, jakby chciała go uszkodzić. Spojrzała na Artura, piorunując go wzrokiem.
- Co powiedziałeś?
Właśnie. Chciał poznać jej nazwisko, ale to spojrzenie zupełnie odebrało mu pewność siebie.
- Zastanawiałem się tylko...
Nie pozwoliła mu dokończyć.
- Nigdy tak do mnie nie mów.
Drzwi windy rozsunęły się.
- Przepraszam, zrozumiałem, że tak masz na imię.
- No i?
Wcisnęła guzik, nie pytając czy on również chce wjechać na piętro. Wydawała się zmieszana, chociaż nie dałby sobie za to obciąć głowy.
- To w takim razie jak mam cię nazywać? - zapytał szybko, zanim rozdzieliła ich metalowa ściana.
Spojrzała chmurnie.
- Shiga.

cdn