Poor twisted me 18
Dodane przez Aquarius dnia Stycznia 14 2018 22:20:33



12.0. LUKA & MARCO



Nie odpisałem mu nic na tego maila, nie potrafiłem sklecić słów, a nie chciałem mu pisać tylko "przyjmuję przeprosiny" czy coś w tym stylu. Stwierdziłem, że poczekam do jutra. Jednak rano okazało się, że Dawid zaprasza nas do siebie na granie. Nie wiedziałem, czy chcę się konfrontować od razu z Markiem, więc ostrożnie zapytałem, czy on tam będzie, ale Dawid odpisał mi, że jeśli nie chcę, to nie, więc kamień spadł mi z serca i ruszyłem do Kowala. Dzień był przyjemny i słoneczny, a śnieg skrzypiał pod moimi nogami. Cieszyłem się, że w końcu wyjdę do ludzi, tak jak mi to sugerowała Zuza. U Dawida pewnie będzie też Aśka, więc dziewczyny sobie pogadają, a ja spokojnie ogram Kowala w Mortala. Jednak, gdy tylko wszedłem do jego pokoju, mina mi zrzedła. Na łóżku obok Aśki siedział Marek, którego niby miało tu nie być. Kiedy mnie tylko zobaczył, zbladł, uniósł pytająco brwi i spojrzał na Dawida.
- Czy ja mówiłem, że kogoś tu nie będzie? Nie przypominam sobie. - Kowala teatralne gesty zdziwienia i zażenowania rozbawiły mnie i chciałem parsknąć śmiechem, ale naturalna obrona przed spotkaniem Marka wzięła górę i pokazałem się ze strony obrażonego i złego dzieciaka, co nie do końca było zaplanowane.
- To może ja sobie lepiej pójdę - wymamrotałem i odwróciłem się na pięcie.
- Tak, idź zobaczyć, co Zuza robi tak długo w kuchni - stwierdził Dawid wypychając mnie z pokoju, chociaż mi chodziło raczej o całkowite wyjście z mieszkania. Jednak poczłapałem do kuchni napotykając tam Zuzę czekającą na popcorn z mikrofali.
- Hej - przywitałem się z nią cmokając w policzek. - O co chodzi? Dawid mówił, że nie będzie Marka.
- Ja nic nie wiem. - Wzruszyła ramionami, ale na jej twarzy pojawił się dziwny uśmiech. Chwilkę później zajrzał do nas Dawid i wyciągnął mnie do salonu.
- Chodź, musimy pogadać - powiedział i zaprowadził na balkon.
- Na balkonie? Ochujałeś? Jest zimno! - protestowałem totalnie nie wiedząc, o co mu może chodzić, ale gdy tylko wyszedłem przez próg, zobaczyłem tam palącego Marka z równie głupią miną, co moja.
- Nie przesadzaj, balkon jest częściowo osłonięty - rzucił Dawid, po czym założył ręce na piersi. - Słuchajcie. Zachowujecie się obydwaj jak smarkule w telenoweli. Pogadajcie w końcu na poważnie i dajcie mi znać jak dojdziecie do czegoś. - To powiedziawszy wyszedł i zamknął nas na balkonie, bez możliwości wyjścia. Wściekły uderzyłem kilka razy w szybę wołając go, a potem spojrzałem na spokojnie palącego Marka.
- To twoja sprawka? - oskarżyłem go.
- Co? Niby dlaczego to miałby być mój pomysł?
- Może dlatego, że jesteś taki spokojny, albo dlatego, że perfidne plany to twoja specjalność? - Nie chciałem być chamski, nawet nie chciałem być już na niego zły, szczególnie po mailu, ale cała sytuacja wytrąciła mnie z równowagi.
Ściągnął brwi w irytacji i zgasił niedopałek.
- Okej, może czegoś nie zrozumiałeś, może nie przeczytałeś mojego maila, masz prawo się złościć, ale nie zrobiłem niczego specjalnie. - Był zły, ale nie patrzył na mnie wprost, tylko zerkał jednocześnie bawiąc się dogaszając papierosa.
Sam nie wiem, czego oczekiwałem. Przecież przeprosił już, wyznał dużo w mailu, a ja sam go pocałowałem. A jednak, kiedy tylko go widziałem, rosła we mnie złość. Jakbym nadal był dąsającą się księżniczką, która wymaga, aby co chwila ją przepraszać. Usiadłem na taborecie, który stał w kącie. Rozejrzałem się po balkonie, który tak naprawdę był loggią i w tym momencie był częściowo osłonięty szkłem. Trząsłem się lekko z zimna, więc ukryłem dłonie w rękawach bluzy i założyłem kaptur. Patrzyłem się na swoje stopy ukryte w kapciach gościnnych. Zastanawiałem się jak zacząć rozmowę o mailu, o tym wszystkim, gdy wtem Marek podszedł do mnie, ukucnął i oparł się o moje kolana. Serce zabiło mi szybciej, kiedy spojrzał mi prosto w oczy.
- Łukasz, ja... - zaczął łamiącym się głosem i spuścił wzrok. - Przepraszam cię. Bardzo cię przepraszam. Masz prawo być zły na mnie. To, co zrobiłem, było naprawdę głupie i dziecinne. Ukrywanie się przed tobą, ja naprawdę nie wiem, dlaczego to zrobiłem.
- Bo się bałeś, tak? - powiedziałem to, co wyjaśniał mi w mailu, a on spojrzał na mnie ponownie. - Czytałem maila. Był... Tak samo jak pocałunek był... - Nie wiedziałem, jakiego słowa użyć, jak określić jednym słowem to, co czułem. - Przyjemny.
Widziałem jak jego twarz powoli się rozpromienia. Jak jego oczy błyszczą.
- Przepraszam! - wykrzyczał nagle. - Ja naprawdę cię przepraszam, Luka! Cały ten czas mnie to zżerało od środka i naprawdę chciałem ci powiedzieć wcześniej, ale nie potrafiłem. Przepraszam. - Ostatnie słowo wyszeptał, a ja przewróciłem oczami.
- Już nie przepraszaj tyle, bo się rozmyślę - rzuciłem swobodnie.
- Co?
Wstałem pociągając go za sobą a potem z łomoczącym sercem ująłem dłońmi jego policzki i pocałowałem w usta. Najpierw to był zwykły cmok, ale za chwilę nasze wargi zaczęły się poruszać i poczułem jego dłonie na moich plecach, przyciągające mnie mocno do siebie. Miałem zamknięte oczy, ale czułem ciepło bijące od jego ciała. Do warg dołączyły języki i poczułem smak jego śliny o smaku tytoniu. Pomyślałem, że muszę mu przypomnieć, aby rzucił palenie, jeśli nadal chce mnie całować.
Nie wiem, jak długo się całowaliśmy, ale to było bardzo przyjemne uczucie. Dreszcz przechodził przez moje ciało, tak, jak wtedy u mnie w pokoju. Wtedy też poczułem to COŚ, co kazało mi dać mu szansę. Coś, co mnie chyba zawsze do niego ciągnęło, ale nie zdawałem sobie z tego sprawy. Może zawsze mi się podobał? W końcu od zawsze byłem gejem, tylko musiałem do tego dojrzeć.
Westchnął nie przerywając pocałunków, które stawały się bardziej nachalne i namiętne. Objął mnie mocniej i ja również mocniej złapałem go za szyję. To było dla mnie nowe uczucie. Pożądanie, jakiego wcześniej nie doświadczyłem, bo z nikim wcześniej tego nie przeżywałem.
W końcu się od siebie oderwaliśmy, zziajani, czerwoni na twarzach, ze spuchniętymi ustami. Miał cudowne oczy, które wpatrywały się we mnie, znając mnie od zawsze.
Magia chwili została przerwana, kiedy usłyszeliśmy głośne pukanie w szybę drzwi balkonowych. Spojrzeliśmy obaj w tamtą stronę i dostrzegliśmy machającą do nas Zuzę, uśmiechniętą od ucha do ucha. Poczułem lekkie zażenowanie i szybko odsunęliśmy się od siebie, uśmiechając się nerwowo. Zuza otworzyła drzwi, cała w skowronkach.
- Rozumiem, że się pogodziliście i jesteście parą? - zapytała wesoło.
- Można tak powiedzieć - odparłem niepewnie wchodząc do pokoju, ciągnąc za sobą Marka. W końcu wróciliśmy do pokoju Dawida, a ten spojrzał na nas i się uśmiechnął.
- Mówiłem jej żeby do was nie lazła, ale się uparła.
- Dzięki Dawid, za wszystko - wydukałem zawstydzony. - Dobrze mieć takiego kumpla jak ty.
- Tylko bez obściskiwania się przy mnie proszę. - Zmarszczył brwi i uniósł ręce, broniąc się przed naszym gejostwem. Nie sądziłem, że przyjmie nas, takimi, jakimi jesteśmy. Jednak okazał się w porządku facetem, który umiał przezwyciężyć swoją niechęć na rzecz przyjaźni, a to była naprawdę wielka rzecz.
- Czy ktoś mi powie, o co chodzi? - odezwała się nagle Asia. - Dawid nie chciał mi nic zdradzić, a wszyscy zachowują się jakoś dziwnie. I wy... - Spojrzała uważniej w naszym kierunku. - Czy wy trzymacie się za ręce?
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nadal trzymam dłoń Marka. Do niego też chyba dopiero teraz to dotarło, bo się zaczerwienił patrząc na mnie.
- No bo my... - zacząłem nagle tracąc rezon.
- Jesteśmy parą. Jesteśmy gejami - dokończył za mnie Marek uśmiechając się szeroko i mocniej ściskając moją dłoń.
- Wow - skwitowała Aśka. - Nie spodziewałam się. Serio. Dawid nic mi nie mówił.
- Bo nie było o czym gadać - stwierdził Dawid olewczo. - Są parą pedziów, którzy ganiają za sobą jak para nastolatków.
- Ej, Dawid - zestrofowała go Zuza. - Jak ty mówisz? A poza tym, no hej, jesteśmy nastolatkami.
- Kowal jest po prostu zazdrosny, bo też leciał na Marka - rzuciłem sarkastycznie, ale pożałowałem, bo spojrzenie, które posłał mi Dawid, mogło zabijać. - Okej, okej, cofam.
Wszyscy zaczęli się śmiać, oprócz Dawida. Aśka stwierdziła, że nie ma nic przeciw gejom, tylko teraz będzie się bała o męskość swojego chłopaka w grupie składającej się z dwóch dziewczyn, dwóch gejów i jego-Dawida. Wtedy Kowal znowu się naburmuszył, a my się śmialiśmy. Po chwili podszedłem do Asi i powitałem ją w naszej paczce, tak oficjalnie. I wyraziłem nadzieję, że mimo wszystko nie zabierze nam naszego homofoba.
- Luka, grabisz sobie - warknął Dawid, ale Asia podeszła do niego i go przytuliła cmokając w usta, na co się zaczerwienił i speszył, że my to widzimy.
Wszystko wyglądało jakby miało kierować się ku normalności.

* * *

Ostatnie dni ferii zimowych były trochę dziwne. Niby zostaliśmy z Luką parą, niby wszystko było dobrze, ale nadal nie potrafiliśmy przejść z tym do porządku dziennego. Ja cały czas obawiałem się jego reakcji, a on chyba jeszcze miał mi ciut za złe to wszystko, co się wydarzyło, ale bałem się go spytać.
Spotykaliśmy się prawie codziennie całą paczką i coś robiliśmy, tak, jak to było zaplanowane na te wolne dni od szkoły. Knajpki, kino, włóczenie się po centrum handlowym, granie w gry u kogoś, wyjście na sanki. Rzadko byliśmy z Łukaszem sami. Wymieniliśmy ze dwa maile, jako MM i PG, oraz codziennie smsy "na dobranoc". To było jak stąpanie po cienkim szkle, jeden zbyt mocny krok i wszystko się rozsypie. Tak to odczuwałem.
Kiedy byliśmy razem, lubiłem na niego patrzeć. Już nie musiałem się obawiać złego spojrzenia, mogłem obserwować szczery uśmiech, również w moją stronę. Gdy łapał mój wzrok, rumienił się pod swoimi piegami i uśmiechał od ucha do ucha, ale też nic nie robił. Dąsał się, wstydził, bał się? Nie wiedziałem, bo nie miałem odwagi zapytać. Ja próbowałem jakoś się zbliżyć. Siadałem obok niego, dotykałem jego dłoni, a on wtedy odwzajemniał pieszczotę, ale sam nic nie inicjował. Martwiło mnie to, ale dawałem mu czas. Przecież ja już oswoiłem się z nim, jako moim ukochanym PG, jemu nie dałem tej możliwości.
W końcu zaczęła się szkoła i wróciliśmy do klas i nauki, a ja powróciłem do rozmyślania o tym, żeby zdradzić przed ojcem mój sekret. Mama już mnie o to wypytywała jednocześnie zauważając, że moje zachowanie się zmieniło z przygnębionego, depresyjnego, w szczęśliwe świergotanie już od rana.
- Poznałeś kogoś Mareczku? Czy może z tamtym chłopcem jednak się układa? - zapytała mnie któregoś razu po kolacji, gdy ojciec poszedł do sypialni i zostaliśmy na chwilę sami.
- Z tamtym mi się układa i chyba wszystko będzie już dobrze - odpowiedziałem zgodnie z prawdą cały w skowronkach.
- To może chcesz powiedzieć tacie? Mogłabym go jakoś przygotować do tej rozmowy. - Humor mi się nagle popsuł, gdy wspomniała o tym.
- Nie mamo, nie masz jak go przygotować, po prostu muszę mu to powiedzieć, ale nie teraz.
- No pewnie, że nie w tej chwili. Ale powiedz kiedy, będę wtedy przy tobie. - Pogłaskała mnie po ramieniu uśmiechając się ciepło i wróciła do sprzątania w kuchni zostawiając mnie w ponurym nastroju. Wtedy dotarło do mnie, że do tego potrzebuję Łukasza. Jak nigdy przedtem.
Pogadałem z nim chwilę mailowo i od razu stwierdził, że przyjdzie do mnie następnego dnia po szkole żebyśmy o tym porozmawiali. W szkole oczywiście nie mogliśmy podjąć tego tematu.
Po całym dniu lekcji usiedliśmy na spokojnie w moim pokoju.
- Twój tata naprawdę jest takim homofobem? - zapytał mnie Luka kręcąc się na obrotowym krześle, gdy ja okupowałem swoje łóżko.
- Tak sądzę. Nigdy nie wypowiadał się pochlebnie o gejach. Wiesz, mówił, że to chore, powinni się leczyć i takie tam. Bez palenia na stosie, ale jednak.
- A ja sądziłem, że to mój ma z tym problem. - stwierdził Luka.
- Fajnie, że ty już masz to za sobą, że powiedziałeś swojemu tacie. On jednak nieźle to przyjął.
- To fakt, dąsał się, ale przeszedł z tym do porządku dziennego. Ja nie wspominam mu o sobie na każdym kroku i jest prawie że po staremu.
- To w sumie, po tym jak ja powiem swojemu, moglibyśmy oznajmić rodzicom, że jesteśmy razem. - Zaśmiałem się ciut nerwowo. Łukasz przestał się kręcić i się uśmiechnął.
- W sumie. Kolegują się, nas znają. Ciekawe czy moja mama i twoja bardzo się męczą żeby sobie nie wypaplać o tym, że ich synalkowie to geje. - Parsknęliśmy śmiechem wyobrażając to sobie. Nasze mamy nie przyjaźniły się jakoś specjalnie, ale od czasu do czasu spotykali się na jakiś wspólny obiad czy mamy na herbatkę i ciasto. Taka nowina na pewno paliła je od środka!
- Wyobraź sobie, że gdyby się sobie nawzajem wygadały, to pewnie chciałyby nas ze sobą umówić na randkę! - krzyknąłem.
- Ale by się zdziwiły, że my już jesteśmy razem - zawtórował Luka i rechotaliśmy jak głupki dopóki nie usłyszeliśmy otwieranych drzwi do mieszkania i głosów.
- Mieli wrócić razem, bo tata miał odebrać samochód z warsztatu i zgarnąć po drodze mamę - powiedziałem i poczułem, że cała krew odpływa mi z twarzy.
- Mareczku, już jesteś? - usłyszeliśmy wołanie mojej mamy, a ja zerwałem się na równe nogi. Łukasz podszedł do mnie, położył mi ręce na ramionach i patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy. Nie całowaliśmy się od zeszłego tygodnia, od czasu wyznania na balkonie i nie sądziłem, żeby to był odpowiedni moment, ale całe moje ciało aż krzyczało, że tego pragnie.
- Przejdziemy przez to razem, okej? - powiedział ściszonym głosem, a ja nie mogąc się powstrzymać pocałowałem go, nagle, szybko.
- O, ktoś u ciebie jest? To Łukasz? Zostanie na obiedzie? - Mama chodziła po mieszkaniu i gadała, nawet zapukała do drzwi, ale nie weszła, na szczęście szanowała moją prywatność.
Luka wzdrygnął się przy pukaniu, bojąc się, że zaraz matka wejdzie do środa i odsunął się od moich ust zostawiając mój język w niedosycie jego warg. Zarumienił się bardzo. Złapał moje dłonie i pociągnął do drzwi.
- Chodź, obiad czeka. I pewne wyznanie. - Puścił do mnie oczko i pociągnął na korytarz, a mnie oblewały siódme poty.
- Dzień dobry! - zaświergotał jakby nigdy nic do mojej mamy a potem uścisnął dłoń mojemu ojcu, bo tak jak sądziłem, wrócili z mamą razem.
- Zostaniesz na obiedzie Łukaszu? - zapytała mama a tata coś przebąkiwał "jak tam w szkole?".
- Nie, dziękuję, wpadłem tylko na chwilkę, potowarzyszyć Markowi. Ma coś ważnego do powiedzenia. - Po tych słowach tata dziwnie na nas spojrzał, w oczekiwaniu a mama zamrugała oczami w zdziwieniu. Szybki rzut okiem to na mnie, to na Łukasza i już chyba wiedziała, o co chodzi.
- Łukasz, ty wiesz? On wie? - zwróciła się do mnie.
- Tak mamo, wie. - Próbowałem się lekko uśmiechnąć, ale chyba mi nie wyszło.
- Och, to, to, Rysiek, chodź, usiądź w takim razie. - Mama szybko rozsadziła nas wszystkich przy stole a ojciec tylko pytał "o co chodzi?", "co tu się dzieje?", ale matka tylko go uspokajała. W końcu znaleźliśmy się w konfiguracji: ja, z lewej tuż obok mnie Łukasz, z prawego boku stołu mama, a naprzeciwko mnie ojciec. Luka trzymał mnie za rękę pod stołem, ściskając ją lekko, dodając otuchy.
- Czy ktoś wreszcie powie mi, o co tu chodzi? - fuknął ojciec. - Zabiłeś kogoś, czy co? - Jego oczy mnie świdrowały, już wiedziałem, że dzisiaj nie jest w nastroju, że to nie jest dobry dzień na coś takiego, ale nie było już odwrotu.
- Tato, chciałem ci powiedzieć, że jestem gejem - powiedziałem od razu, po chwili milczenia, ale zaschło mi już w gardle i całość prawie wyszeptałem zachrypniętym głosem. Nie wiedziałem, czy mnie usłyszał, więc dodałem trochę głośniej, pewniej: - Jestem gejem. - I spojrzałem mu prosto w oczy.
- Kurwa - rzucił ojciec. - Ty wiedziałaś o tym? - skierował to pytanie do matki.
- Tak kochanie, Marek mi powiedział niedawno, ale bał się tobie powiedzieć, więc nic nie mówiłam. - Chciała chyba coś jeszcze dodać, ale tata jej przerwał.
- I ty to wiedziałeś? - zwrócił się do Łukasza.
- Tak panie Ryszardzie, ja?
- My jesteśmy razem - powiedziałem nagle chyba próbując zmienić uwagę ojca ze mnie na Łukasza. Znowu to robiłem, to samo, co w autobusie, kiedy powiedziałem Kowalowi o internetowej znajomości Luki tym samym zrzucając z siebie uwagę. W myślach ugryzłem się w język, to nie tak miało wyglądać, Łukasz może co innego chciał powiedzieć, to on sam miał prawo mówić lub nie mówić. Ale on chyba zrozumiał, gdy napotkał mój spanikowany wzrok.
- Tak, jesteśmy razem, bo ja też jestem gejem - dokończył Łukasz. Oczy moich rodziców zrobiły się jeszcze większe.
- Twoi rodzice wiedzą, że jesteś pedałem? - to słowo mój ojciec wręcz wypluł.
- Tak, wiedzą. - Luka ścisnął mocniej moją dłoń.
- Ech, chłopcy, chłopcy. - Tata westchnął i opadł lekko na oparcie z jakimś dziwnym spokojem. - Żebyście mi nie skończyli gdzieś pobici czy coś, pilnujcie się przed innymi. A tak to sobie róbcie, co chcecie.
Wszyscy troje spojrzeliśmy po sobie zdziwieni obojętnością taty.
- I nie masz nic przeciwko? - zapytałem niepewnie.
- Przecież zawsze psioczysz na prawo i lewo o gejach - dodała mama.
- A co mam robić? Pedalstwo nie jest normalne. Wujek Stefan był ciotą jak stąd do księżyca, wiesz ile przez niego mieliśmy nieprzyjemności? Ale z tego, co widzę Marek ciotą nie jest, Łukasz też, nawet ubierają się normalnie. To co mam chłopakowi zabronić? Sandra wyjechała do Anglii i pewnie tam zostanie, drugi dzieciak mi będzie chłopaków do domu sprowadzał, ale czy ja mam na to jakiś wpływ? I tak, z tego, co widzę, ma twoje wsparcie, a skoro ma mieć za chłopaka Łukasza to i tak nieźle. Tylko macie mi przy mnie tym swoim pedalstwem nie epatować, a z twoimi rodzicami to ja muszę sobie porozmawiać.
Ojciec kompletnie mnie zaskoczył. Jego zachowanie było, co najmniej irracjonalne. Z jednej strony nie podobało mu się moje bycie gejem, ale z drugiej stwierdzał, że mu wszystko jedno i żebym sobie był, jaki chcę. Owszem, nie podobało mi się rzucaniem słów "pedał" i "ciota" na prawo i lewo, ale nie miałem co się unosić i mu zwracać uwagę skoro jego to nie obchodziło. Ja go nie obchodziłem. Mogłem być kimkolwiek, ale po nim to spływało.
- Dzięki tato. Chyba - powiedziałem i wstałem puszczając dłoń Łukasza. - Dzięki mamo za wsparcie. - Próbowałem się uśmiechnąć i wyszedłem z salonu a za mną Luka.
W swoim pokoju usiadłem na łóżku i dopiero wtedy ręce zaczęły mi drżeć a z oczu popłynęły łzy. Łukasz usiadł obok mnie i mnie objął.
- Widzisz, wszystko jest w porządku - stwierdził.
- Chyba lepsza jego obojętność niż nienawiść - wychrypiałem między jednym łkaniem a drugim. Łukasz już nic się nie odezwał a z pięć minut później pożegnaliśmy się. Powiedziałem mamie, że nie mam ochoty na obiad i zamknąłem się w pokoju, położyłem na łóżku i głośno włączyłem Metallicę. Słyszałem kłótnię rodziców. Chyba kłótnię, podnosili głosy, ale ja starałem się skupić na muzyce, a kiedy już wszyscy położyli się spać, otworzyłem okno i zapaliłem papierosa. Miałem na to ochotę od razu po wyjściu Łukasza, ale obawiałem się, że w każdej chwili mama będzie chciała do mnie wejść, aby mnie pocieszyć. Jednak to się nie wydarzyło, co mnie trochę zawiodło. Sądziłem, że mama jest cały czas po mojej stronie i po rozmowie, albo chociaż po tej ich kłótni, przyjdzie do mnie, żeby pogadać.
Kończyłem papierosa, gdy nagle usłyszałem ciche pukanie do drzwi, które od razu się otworzyły. Nie miałem czasu na reakcję i zamarłem z petem w dłoni wydmuchując dym nosem, patrząc się na głowę taty zaglądającą do mojego pokoju.
To mam przejebane na całej linii - pomyślałem. Ale tata wszedł jakby nigdy nic i usiadł koło mnie na łóżku. Miałem zapaloną tylko lampkę na biurku, więc w pokoju panował lekki półmrok, a tata był już w piżamie.
- Poczęstujesz mnie jednym? - zapytał, a ja spojrzałem na niego jak na kosmitę. Chyba musiałem mieć głupi wyraz twarzy, bo uśmiechnął się i dodał: - Wiem już jakoś od roku, że palisz, matce nic nie mówiłem i ty też jej nie mów, że ja znowu popalam. Kopsnij szluga, czy jak tam to teraz się u was mówi.
Sięgnąłem do plecaka i podałem mu moje L&M'y wraz z zapalniczką, a on zapalił dwa papierosy na raz i jednego mi podał.
- Obiecałeś mamie, że rzucisz - zacząłem rozmowę od tego, co mi pierwsze przyszło do głowy.
- A ty jej obiecałeś, że nie zaczniesz. Każdy ma jakieś sekrety.
- Ale chyba ty nie wyskoczysz mi nagle z jakiś w stylu: ja też jestem gejem synku, albo, że zdradzasz mamę.
- Hej - obruszył się marszcząc brwi co uwydatniło zmarszczki na jego czole. - Nie przesadzajmy, nikt nikogo nie zdradza. Kocham twoją mamę, która notabene nieźle na mnie nawrzeszczała po tym twoim wyznaniu.
- Coś tam słyszałem. - Krępowałem się palić w jego obecności, ale też głupio by było teraz udać, że się tego nie robi.
- Miałem z tobą porozmawiać jutro, ale wstałem do łazienki i zobaczyłem, że nie śpisz. - Westchnął i mocno się zaciągnął. Ja wiem, że rozmowy z dziećmi nie są pewnie łatwe, ale z rodzicami też lekko się nie rozmawia, tym bardziej trudno jest im się do czegoś przyznać. Tata nie patrzył na mnie, kiedy do mnie mówił poważnym rodzicielskim tonem.
- Słuchaj Marek. Może i ja nie lubię pedałów. Przepraszam, gejów. Zdziwiłeś mnie tym wyznaniem, naprawdę. Wiesz, że nie jestem katolem, ale nie lubię gejów, nie jest dla mnie normalne żeby facet z facetem, no wiesz. Sądziłem, że znajdziesz sobie jakąś pannę, weźmiesz ślub, będziesz mieć dzieci. Nie wiemy, co Sandra porabia w tej Anglii. Studiuje, pracuje, rozmawiamy z nią prawie codziennie, ale nie ma jej tutaj, obok nas, tak jak to dzieci być powinny, blisko. Może źle, że ja nigdy nie byłem blisko z tobą, nie wiem, co zrobiłem źle. Sądziłem, że znam cię, ale jak widać się myliłem. Ty wolisz iść inną drogą, niż ta normalna, chcesz się wyłamać. Tak, wiem, że to nie specjalnie, nie robisz na złość, ale jednak. Decydujesz się być inny a ci inni, geje, nie mają łatwo w tym kraju, w sumie gdzie indziej też łatwo nie jest. Sądziłem po prostu, że jesteś normalny, jak my wszyscy i będziesz miał normalne życie, bez problemów większych niż zawód miłosny i jakaś tam wpadka, z którą da się przecież żyć. Ty wolisz iść pod prąd, jak zawsze zresztą. Pamiętasz jak w trzeciej klasie na bal przebierańców, wszyscy chłopcy chcieli być jakimiś Supermenami, strażakami czy kowbojami? A ty jeden stwierdziłeś, że chcesz się przebrać za kwiatek. Cholera, może już wtedy to pokazywało twoje pedalstwo, haha! Przepraszam, gejostwo. No, tak. Trochę pogmatwałem wszystko. Chodzi mi o to, że tak, nie bardzo mi się to podoba, ale jesteś moim synem, jedynym zresztą i chcę, żebyś był szczęśliwy. I skoro bycie gejem cię uszczęśliwia, bycie z Łukaszem, który też jest gejem cię uszczęśliwia, to droga wolna, kolego! Mi nie pozostaje nic innego jak patrzeć na twoje szczęście i mieć nadzieję, że jakoś cię ochronię przed czymkolwiek złym i stanę zawsze po twojej stronie. Okej?
Cały wywód taty był bardzo zagmatwany i co chwila zmieniał kierunki, ale chyba rozumiałem, o co mu chodzi. Nie byłem mu obojętny, wręcz przeciwnie. Byłem dla niego ważny i dlatego wolałby abym był kimś innym.
Przez cały czas, gdy mówił, spoglądał na mnie, a ja obserwowałem jego twarz jak się zmienia, jak ciężko mu przez gardło przechodzi słowo "gej", ale za to bardzo gładko mu przeszły inne słowa, które potem usłyszałem:
- Kocham cię Mareczku i nic tego nie zmieni. - Uśmiechnął się naprawdę ciepło, po czym dopalił papierosa i wyrzucił przez okno. - I serio, nie pal tego gówna - dodał, po czym wyszedł z mojego pokoju i zostałem sam.
To było dziwne doświadczenie. Napisałem potem maila do Luki z całym opisem tej dziwacznej sytuacji i pogadaliśmy o tym później w szkole również razem z Zuzą. Od tej pory czułem się bardziej wyzwolony i mogłem odetchnąć z ulgą. Koniec z ukrywaniem się, koniec z kłamstwami. Od tej pory mogłem cieszyć się wolnością, cieszyć się Luką i spałem dużo spokojniej.