Rozdział 2
Naoto wyciągnął z lodówki biszkoptowe ciasto i rozsiadłszy się na kanapie, zaczął je łapczywie pochłaniać. Okruchy chowały się w zagłębieniach kanapy i opadały na podłogę. Artur z trudem na to patrzył, ale nic nie powiedział, by nie powiało matczyną skargą. Zresztą identyczny problem miał z ojcem bałaganiarzem. Co dziwne, jego aktualna żona musiała go chyba odpowiednio wytresować, bo przy niej przejawiał uosobienie wszelkich cnót.
Naoto uniósł pytająco brwi. Między palcami trzymał okruch.
- Widzę jak na mnie patrzysz. Jeśli przyciągniesz stół do kanapy, będę jadł jak cywilizowany człowiek. Tylko nie każ mi proszę męczyć się na tym twardym krześle made in Ikea, dobra?
- Nie przysunę stołu. Jedz nawet na lampie.
Artur opierał się o kaloryfer i pozwalając gęstnieć ciszy, wyczekująco wbijał w przyjaciela wzrok. W pomieszczeniu słychać było jedynie mlaskanie Naoto i brzęczenie lodówki.
- Nie lubię tego mieszkania - oświadczył Naoto, oblizując wargi. - O wiele bardziej podobało mi się u twojego ojca. Nie tylko dlatego, że miałem do ciebie bliżej, brakuje mi boleśnie Chizuru-san. Zawsze nas częstowała swoimi niebiańsko doskonałymi wypiekami. Jest taka czarująca. Ideał kobiety!
- Nadal się w niej podkochujesz? Wiem, że to prawda, nie kręć głową.
- No i mogliśmy pójść do ogrodu - ciągnął, udając, że ostatnich słów Artura w ogóle nie dosłyszał. - Za to teraz jedynie plac zabaw mamy do dyspozycji, zresztą huśtawki są zawsze zajęte.
- Masz dwadzieścia jeden lat, ty stary koniu.
- Ty też, a nadal trzymasz pluszowego zająca.
- Ojciec mi go kupił razem z mieszkaniem, to był jeden z tych jego ż a r t ó w - żachnął się, zaplatając na piersi ręce.
- Pewnie jego puchatość i milusiowość miały ogrzać to chłodne i niewygodne miejsce. Niestety, jeden królik nie wystarczy.
- Daj już spokój.
- Gdybyś spróbował obejrzeć to mieszkanie moimi oczami, zrozumiałbyś o co mi chodzi. Za mało tu mebli, charakteru. Kuchnia jest ciasna i łączy się z salonem, czy z czymkolwiek to jest. Sypialnia też dziwna. Po co ci takie duże łóżko? Zajmuje tyle miejsca. Przecież nie masz dziewczyny. A co będzie, jeśli zechcę u ciebie przenocować? Gdzie rozłożę mój futon?
- Nie ja urządzałem wnętrze. Zresztą, mnie odpowiada. Do ojca wprowadzili się teściowie. Chizuru jest w piątym miesiącu ciąży i trochę panikuje. Z powodu sytuacji ojciec pomyślał, że lepiej mi będzie na swoim. - Zawahał się, bo przyszło mu nagle do głowy, że tata przede wszystkim kupił to mieszkanie z myślą o samym sobie. Często sprawiał wrażenie, jakby uciekał przed własną małżonką.
- Jest już w piątym miesiącu ciąży... - zamyślił się Naoto. - Jak sobie radzi?
- Już sześć razy w tym miesiącu gnali na pogotowie, bo Chizuru coś się wydawało. Jest trochę... nadgorliwa.
- Uuu. Dobrze, że mężczyźni nie muszą zachodzić w ciążę - odparł bezmyślnie i Artur nieomal parsknął śmiechem. - A jak ze świadomością, że będziesz miał rodzeństwo? Przestaniesz być oczkiem w głowie twojego tatusia, to może na początku boleć.
Artur przetrzymał jego spojrzenie.
- Wszyscy zadają mi to samo pytanie. Za wiele to ja z moim bratem, czy siostrą nie pobędę. We wrześniu wracam do Polski.
- Zawsze jest opcja, że możesz tu zostać. - Wpakował do ust ostatni kęs ciasta.
- Może ojciec też by tego chciał... - Zmarszczył czoło, przypominając sobie ich ostatnią rozmowę.
Znowu zapadło milczenie. Naoto strzepywał z koszulki okruchy zaabsorbowany tym bardziej niż należało. Artur zaczął się niecierpliwić.
- No to co będzie z moją sąsiadką? Masz jakiś plan?
Przyjaciel drgnął, mrugając nerwowo.
- Nie popędzaj mnie, wiesz dobrze, jak się wstydzę przy bardzo pięknych kobietach.
Artur westchnął z cierpieniem, rozkładając w geście kapitulacji ręce.
- Na Buddę! Prawie skręciłem sobie kark! - Naoto zeskoczył z krzesła, wymachując rękoma, jak ptak wzbijający się do lotu. - Czemu podałeś mi akurat to krzesło? Wiedziałeś, że jest uszkodzone.
Artur wykrzywił w złośliwym uśmiechu usta.
- Gdybyś się lepiej wypowiadał o moich meblach, nie zastawiałyby na ciebie pułapek. Zdążyłeś z tą żarówką?
Spojrzeli na lampę.
- Tak. Teraz już nie musisz się martwić, że urocza panna Haruka zechce sprawdzić twoją prawdomówność.
- I tak uważam, że to głupie.
- Słuchaj, jeśli mam plan, nawet najbardziej żałosny, czuję się śmielszy. Poza tym nie zaprosimy sąsiadki do mieszkania. Chociaż nie miałbym nic przeciwko, jeśli naprawdę jest ładna. - Zachichotał. - Moim zadaniem jest przyjrzeć się jej i ocenić z kim mamy do czynienia. Możesz wyluzować, nie zwiedzie mnie nawet najbardziej przekonujący transwestyta. Mój samczy radar na to nie pozwoli.
- Nawet tego nie skomentuję, Hentai-kun.
- To będzie szybka obdukcja.
Artur krążył po pokoju.
- Naprawdę uważasz, że wszystko pójdzie jak po maśle? A jeśli wyczyta z mojej twarzy podstęp? Potrafi się t a k popatrzeć... jakby umiała prześwietlić mi myśli.
- Będziesz się nad tym rozwodził, czy zaczniemy działać?
Artur omal nie parsknął. Jeszcze chwilę temu to Naoto potrzebował chwili na przygotowanie.
- Zacznę się śmiać, jeśli nie zastaniemy jej w domu. - Ruszył w kierunku drzwi.
- Ja będę się śmiał, jeśli straciłeś żarówkę zupełnie na darmo.
Haruka otworzyła im drzwi po drugim dzwonku. Jej grzywka znów sterczała zabawnie, a z oczu tryskały iskry. Była poirytowana. Artur przesunął wzrok na jej policzek. Ubrudziła się czymś czarnym. Gdyby nie jej niechętna mina, powiedziałby jej o tym. A gdyby posłała mu uśmiech, to może sam by jej to wytarł.
- Hotelowy boy? - zapytała i jej czoło nieco się wygładziło.
- Przepraszam, że nachodzę.
- Już trudno. - Otworzyła drzwi szerzej, ale nie tak, jakby chciała ich zaprosić do środka.
Jej wzrok ignorował Naoto, więc Artur zerknął na przyjaciela, sprawdzając czy w ogóle stoi u jego boku. Z miny Naoto trudno było cokolwiek wyczytać. Z jakiegoś powodu zamiast dokładnie przyjrzeć się sąsiadce, tylko tępo na nią patrzył. Co on wyprawiał? Dlaczego marnował okazję?
- Chciałem zapytać czy u ciebie jest prąd. W salonie nagle nam zgasło światło. Obawiamy się, że znów może być problem z fazą.
- Problem z prądem? - Przez jej twarz przeszedł niepokój, by zaraz odpłynąć zastąpiony falą gniewu. - Jeśli sukinsyny wyłączą mi prąd, chyba ten budynek rozsadzę! A odpowiedzialnych za awarię nabiję na ogrodzenie! Takie zdarzenie nie może mieć prawa bytu! Beż światła nie dam rady wieczorami pracować!
Zanim zareagował, zniknęła w głębi mieszkania. Artur słyszał jej pospieszne kroki i naciskanie na włączniki. Zawstydził się. Wiadomością o braku prądu przejęła się bardziej niż zakładał, a przecież nie planował jej niepokoić. Posłał przyjacielowi karcące spojrzenie i wtedy zobaczył, że Naoto jest przestraszony.
- U mnie wszystko w porządku - zawołała z ulgą Haruka, zjawiając się w progu. - Może u ciebie światło też już działa?
Już chciał jej odpowiedzieć, gdy ubiegł go Naoto, zapewniając gorliwie. :
- Na pewno tak, na pewno tak. Sorry za zawracanie głowy, to był kolegi pomysł. Pewnie zwyczajnie żarówka się przypaliła. - Ukłonił się dwa razy i wycofując pociągnął Artura za rękaw. - Chodź Artur, znikamy.
Haruka przygwoździła Naoto spojrzeniem i ten, jak na rozkaz, przystanął.
- Nie pomyśleliście żeby sprawdzić żarówki?
- Naoto, sprawdzałeś żarówkę - syknął Artur, zły za jego zachowanie.
Przyjaciel nieporadnie rozłożył ręce, na czoło wstąpił mu pot. Co się z nim działo?
- Mam kiepski wzrok. Wiecie... jak ją oglądałem, wyglądała w porządku, ale mogłem się pomylić.
W oczach sąsiadki pojawiła się podejrzliwość. Artur pomyślał, że powinni odejść, ale zanim ułożył słowa pożegnania, dziewczyna ni z tego ni z owego wyminęła ich pokierowawszy się wprost do jego mieszkania. Zaskoczony, ruszył za nią, w pierwszym odruchu chcąc ją powstrzymać. I nawet wyciągnął rękę, musnąwszy jej plecy, gdy nagle Naoto chwycił go mocno za przegub.
- Co jest? - syknął, przystając.
Przyjaciel nic nie powiedział, tylko energicznie pokręcił głową.
- To tu masz problem? - Wskazała palcem na lampę i nie czekając na pozwolenie, podsunęła sobie krzesło, stanąwszy na nim.
Artur zamrugał. Haruka w jego mieszkaniu...
Przesunął spojrzeniem po jej długich nogach, usiłując dojrzeć ich kształt, ale workowate spodnie skutecznie to uniemożliwiały.
Dziewczyna odkręciła żarówkę i marszcząc brwi, przysunęła ją sobie do twarzy. Naoto zanucił drżącym głosem jakąś melodię, ściągając na siebie uwagę Artura.
- Wszystko z tobą w porządku? - szepnął poirytowany.
- Muszę... - przyjaciel przystępował z nogi na nogę, jakby chciało mu się siusiu - pomału wychodzić. Wiesz, mówiłem ci. Zostawiłem to, no wiesz... i trzeba się z tym uporać.
Artur czuł skonsternowanie. Wymownie uniósł brwi. Naoto przełknął ślinę i utkwił wzrok w Haruce. Naraz jego oczy stały się ogromne, niczym u spłoszonego królika. Wrzasnął.
Rozległ się trzask. Artur wykonał obrót w samą porę, by dojrzeć spadający na niego obiekt. Poczuł ból. Wylądował twardo na podłodze razem z Haruką na sobie. Naoto znowu wrzasnął. W tym krzyku mieściło się tyle zgrozy, że nawet Artura zmroziło. Wstrzymał oddech, rozszerzając w oszołomieniu oczy.
Haruka przeklęła wulgarnie.
Przyciskała mu łokieć do piersi, a nogą miażdżyła udo. Skrzywił się. Miał wrażenie, jakby ktoś mu przyłożył do ust rozżarzony węgiel. Na języku czuł metaliczny posmak.
- Nic mu nie rób, nic mu nie rób! - zaskomlał Naoto.
Ciemne oczy Haruki spoczęły na Arturze. W jednej chwili zerwała się na równe nogi.
- Żyjesz? - Podała mu rękę, pomagając wstać.
- Dziękuję. - Uścisk miała gorący i silny.
- Masz tu coś - pokazała na jego usta.
Wytarł je wierzchem dłoni. Krew. Przegryzł sobie wargę.
- Ty krwawisz, ty krwawisz! - zawołał Naoto. Od kiedy panikował na widok krwi? Sprawiał wrażenie kompletnie roztrzęsionego. Zażenowany Artur, pokręcił głową.
- Uspokój się. Nic mi nie jest.
- Krzesło złamało się pode mną - wyjaśniła zmieszana Haruka i podeszła do mebla, studiując go z uwagą. - Wy chyba... nie zastawiliście na mnie pułapki?
- Przysięgam! - zawołał Naoto. - Przysięgam, że to był wypadek. Noga już się chybotała! Ja sam dziś omal nie wylądowałem na tyłku! Nic do ciebie nie mamy! Jesteś spoko gość. Niech tak pozostanie!
Haruka zmarszczyła brwi, przenosząc zainteresowanie na pocącego się z nerwów Naoto.
- A coś ty taki spięty? Znamy się?
- Co? Nie, no jak? - parsknął nerwowym śmiechem. - Widzę cię pierwszy raz. Ale wiesz, ludzie często mnie z kimś mylą. Nie Artur? Powiesz coś? Co tak patrzysz? Źle się czujesz? Jesteś szary na twarzy. Chcesz usiąść? - Poklepał go po ramieniu, udając troskę - Sądzę, że trzeba mu pomóc.
- Nic mi nie jest. - Strząsnął jego rękę.
W oczach Haruki pojawiło się zmieszanie połączone z poczuciem winy. Stanęła przy Arturze tak blisko, że mógłby policzyć piegi na jej nosie, gdyby je posiadała. Zawstydził się i cofnął o krok.
- Nie uciekaj mi tu. - Pociągnęła go ku sobie za koszulę. - Tylko to obejrzę, twardzielu.
Zadziwiające, ale dorównywała mu wzrostem. Poczuł na twarzy powiew jej oddechu, przełknął ślinę. Od tej bliskości, niemal kręciło mu się w głowie.
- Chyba nie zemdlejesz?
Zaczerwienił się. Czy nie widziała jak na niego działała?
- Pączek, przynieś chusteczkę.
Naoto pognał w stronę kuchni, a Haruka jeszcze raz przyjrzała się skaleczeniu.
- Trzeba to czymś przemyć.
- Mam wodę utlenioną w łazience, jest w szafce - wychrypiał.
- Chyba się nada. - Oderwała spojrzenie od jego ust i popatrzyła mu w oczy.
Artur pomyślał z napięciem, że teraz wszystko się wyda. Z pewnością właśnie z niego czytała jak z otwartej książki. Pozostało mu tylko skapitulować i niczego się nie wypierać.
Między brwiami Haruki pojawiła się pionowa zmarszczka. Uniosła dłoń i przesunęła ją przed oczami Artura, trącając go w czubek nosa.
- Chyba ma halucynacje... Trzeba go posadzić na kanapie.
Artur zamrugał zaskoczony.
- Jak upadł, uderzył się w głowę - nieśmiało podsunął Naoto, wręczając dziewczynie papierowy ręcznik.
- Nie uderzyłem się w głowę - zaoponował, gdy mimo jego protestów, chwycili go i posadzili na kanapie. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale Haruka przycisnęła mu do ust papierowy ręcznik.
- Trzymaj to chwilę, bo ci kapie na brodę. Idę po wodę utlenioną. A ty nawet nie próbuj wstawać.
Gdy ruszyła w kierunku łazienki, Naoto pochylił się nad przyjacielem z niepokojem migoczącym w oczach.
- Naprawdę nie próbuj wstawać, rób co ci każe.
Artur oderwał z ust papierowy ręcznik i zgniótł go w kulę.
- Wytłumaczysz mi co jest z tobą grane?!
- Pst, nie podnoś głosu. W ogóle nie gadaj nic dziwnego.
- Co? To ty gadasz i zachowujesz się dziwnie! Możesz mi wyjaśnić o co chodzi?
Już miał odpowiedzieć, gdy nagle wróciła Haruka. W ręce trzymała buteleczkę i waciki. Naoto odskoczył od Artura, spoglądając z roztargnieniem w stronę okna. Sąsiadka usiadła obok poszkodowanego i obracając buteleczkę, wyraźnie nie wiedziała co robić.
- Sam sobie z tym poradzę, dziękuję - odparł speszony, czując szybkie bicie serca.
Haruka zaśmiała się, wciskając mu w dłonie wodę utlenioną.
- Uf, bo przez moment wyglądałeś tak, jakbyś chciał, żeby się tobą zająć. A tak w ogóle... może powinieneś pójść do lekarza? Wiesz, nie chcę problemów, jeśli twój stan okaże się poważny. W zasadzie sam jesteś sobie winien. To twoje uszkodzone krzesło.
Jej szorstkość i obawa o siebie nieprzyjemnie go zaskoczyły.
- Niczym się nie martw, nigdy bym ciebie o nic nie oskarżył. Powinienem pozbyć się tego krzesła już dawno. Przepraszam, że naraziłem cię na niebezpieczeństwo. To mogło się skończyć o wiele gorzej.
Zrobiła dziwną minę.
- Zawsze jesteś taki grzeczny...
Z jakiegoś powodu nie zabrzmiało to jak komplement.
- Następnym razem zamiast zgadywać, że nie ma prądu, sprawdźcie lampę. Żarówka wam się przypaliła. - Wstała. - No to ja już się będę zbierać.
- Tak, do zobaczenia - popędził ją Naoto. - Odprowadzę cię do drzwi.
- Co? - Artur doskoczył do dziewczyny, omal się z nią nie zderzając. Haruka otaksowała go niechętnym spojrzeniem. - Zaczekaj jeszcze. Może zostaniesz na herbatę? Muszę ci to wszystko wynagrodzić. Proszę.
- Daj spokój. - Odeszła na metr, poprawiając opadające z bioder spodnie. - I tak zabrałeś mi sporo czasu.
- Przepraszam.
Naoto parsknął śmiechem, ale czując na sobie ich spojrzenia, spoważniał.
- O, sorry, naprawdę. To ze stresu.
Haruka bez słowa pomaszerowała do wyjścia. Gdy tylko usłyszeli trzaśnięcie drzwi, Naoto zerwał się z miejsca, rzucając ku nim. Artur poczłapał za przyjacielem, z uczuciem przygniatającej rozpaczy. Dzień pełen nadziei zamienił się w istną katastrofę. Czy kogoś powinien za to winić?
Zerknął na przewrócone krzesło. Drewniana noga wyglądała tak, jakby ktoś ją odpiłował. Meble nie rozpadają się od tak po prostu. Pamiętał, że miesiąc temu, na domówce z okazji jego przeprowadzki, nieźle zaszaleli i po imprezie krzesło lekko się chybotało. Czy któremuś ze znajomych Naoto przyszedł do głowy pomysł, aby zrobić mu paskudny psikus i uszkodzić krzesło? A może odpowiedzialny był za to jego własny, zdziecinniały ojciec?
Przejechał językiem po wardze. Rana pulsowała bólem. Należało mu się.
- Uff, jesteśmy bezpieczni - wyszeptał Naoto, zerkając przez wizjer. - Niewiele brakowało. Myślałem, że popuszczę ze strachu - zarechotał śmiechem, pocierając nos. - Wracam do domu, muszę do siebie dojść.
- E. e. e. - Artur szarpnął go za ramię, odwracając ku sobie. - Nigdzie nie idziesz. Wytłumacz się, co za cyrk odstawiałeś. Jestem w bardzo kiepskim nastroju, dość błaznowania.
- Rany, kiedy tak mówisz, dopadają mnie najgorsze wspomnienia. - Opuścił wzrok na stopy - Zamierzasz się nade mną znęcać?
- To ja tu jestem ofiarą!
Naoto nagle strzelił palcami, jakby coś sobie przypomniał.
- Naprawdę ci się podoba Shiga, czy robisz mnie w konia?
Artur zmarszczył czoło.
- Co za "Shiga"?
- Haruka Shiga. Tak się nazywa. A co? Tylko imię poznałeś? O czymś mi pikantnym nie mówisz? - Zadrgała mu powieka. Zakaszlał. - Powiedz. Czy słysząc to imię i nazwisko, coś ci się przypomina? Nie wydaje ci się czasem jakoś z n a j o m e? Nie doświadczasz ciekawych przebłysków pamięci?
- Nie - warknął.
Przez twarz Naoto przebiegł cień żalu, a potem złości.
- Wiesz czego się dzisiaj o tobie dowiedziałem? Oprócz tego, że jesteś ignorantem, rzecz jasna.
- Do cholery, ale mnie rozsadzasz!
- Trzech rzeczy. - Zrobił przerwę na głębszy oddech. - Jesteś ślepy. Nie masz gustu. I jesteś gejem.
- Co? - Tego się nie spodziewał. Przez chwilę zapragnął Naoto potrząsnąć.
- To ostatnie mogę ci nawet wybaczyć - ciągnął - nic nie poradzisz, że masz słabość do ładnych buziek. Ale naprawdę źle ulokowałeś uczucia, stary, popełniłeś poważny, niewybaczalny błąd.
- Acha.
Brwi Naoto niemal złączyły się w zmartwieniu.
- Chciałbym znaleźć dla ciebie usprawiedliwienie, wmówić sobie, że zabujałeś się w tej kreaturze, bo cierpisz na jakieś schorzenie. Doświadczyłeś upadku moralnego, przedwczesnej sklerozy! Nie chcę myśleć, że ty tak na trzeźwo.
- Musiałeś się... pomylić.
- W czym?
- Musiałeś pomylić osoby! Jaja sobie robisz?! - eksplodował.
Naoto zamrugał.
- To... powinna być chyba moja kwestia. To nie ja robię tu sobie jaja. Choćbym się nie wiem jak starał, nigdy nie wykasuję ze wspomnień tej twarzy. Shiga, to Shiga! Znam tego dupka, znam bardzo dobrze i ty też o nim słyszałeś.
Artur pokręcił głową. To, co mówił Naoto nie miało sensu. Roześmiał się, robiąc głęboki skłon. Krew nabiegła mu do twarzy i skumulowała się na jego ustach, przypalając je bólem. O kim on mówił? Chyba nie o swoim ciemiężycielu z podstawówki? Jak mu tam było?
- Nie jestem cię w stanie przekonać - ocenił z rozpaczą Naoto. - W takim razie, pozostaje ci już tylko jedno. Chwyć kreaturę za krocze.
- Słucham? - Miał nadzieję, że źle zrozumiał.
- Chodzi mi o to, że wtedy ustalisz dwie rzeczy. Płeć jegomościa i jego temperament. Jeśli jest zwykłym, porządnym Japończykiem, odepchnie cię, lub w najgorszym wypadku da po pysku. Jeśli jest moim Haruką Shigą - zacisnął powieki, być może po to, by odgrodzić przyjaciela od strasznych wizji, które odmalowało się jego spojrzeniu - w najlepszym wypadku skończysz na intensywnej terapii.
Artur pokręcił głową. Był wściekły.
- Dlaczego miałbyś mi proponować coś podobnego, skoro, jak widzę, na śmierć jesteś przekonany, że to jakiś znajomy oprych! Co więcej, jeśli potraktuję Haruke w ten sposób, nie będę mieć u niej najmniejszych szans!
Naoto przekrzywił głowę, zastanawiając się najwyraźniej. Artur stracił cierpliwość.
Szarpnięciem otworzył drzwi i wypchnął przyjaciela na zewnątrz.
- Jesteś wściekły, ale ja tylko dobrze ci życzę. Sobie też zresztą - wyszeptał z rozgorączkowaniem, nerwowo się za siebie oglądając. - Jeśli ten, no...V o l d e m o r t dowie się, kim jesteśmy, już po nas. Są pewne sprawy, z jego punktu widzenie nie do wybaczenia. Musimy się zastanowić, jak postępować.
- Cześć. - Artur zatrzasnął drzwiami.
Pół minuty później dostał SMS-a.
"Co zrobisz, jeśli będę miał rację? Olejesz gościa, czy nadal będziesz się do niego przystawiał?"
Artur ścisnął komórkę tak mocno, że aż dziw, że nie rozkruszyła mu się w dłoni.
cdn