Dwa tygodnie później Raidon ciągle nagabywany przez męża o wyjazd do jego rodziców powiedział mu, że w najbliższy weekend mogą się do nich wybrać. Ostatnio obaj mieli bardzo dużo pracy i wizyta u państwa Sakate ciągle była odkładana.
Shi w końcu zapisał ostateczną wersję nowego projektu i zmęczony przesiał się do bruneta na kanapę. Od razu położył się z głową na jego kolanach. Rai oderwał się od czytania nowego kontraktu i popatrzył na niego głaszcząc go po głowie.
- Zmęczony jak widzę.
- Bardzo, ale chciałem to mieć z głowy. Rozmawiałem dziś z tatą. Powiedział, że mama dostaje bzika na punkcie naszego przyjazdu.
- Bzika?
- No wiesz kompletnie jej odbija. Odmalowała nawet tą sypialnię w której nocowaliśmy ostatnio. To teraz będzie nasz pokój, a mój chcą przerobić na gościnny. Zapytał czy mogą. Zgodziłem się. Zwłaszcza, że często przyjeżdża do nich moje kuzynostwo.
- Masz dużą rodzinę? - zapytał z ciekawości. Nikt z nich nie był na ślubie. I nie wiedział czemu w rozmowach unikali tematów o rodzinach.
- Tą najbliższą to nie. Jest tylko siostra mojej mamy i jej dzieci. Bliźniacy mają po siedemnaście lat. Są fajni musisz ich kiedyś poznać.
- Czemu nie byli na ślubie?
- Mieszkają w Miyazaki, to za daleko, żeby mogli przyjechać. Oni chcieli, ale ciocia im zabroniła. Ostatnio coś zmalowali w szkole co skończyło się dywanikiem u dyrektora i długim szlabanem. Ciocia z wujkiem za dużo pracują i też nie mogli się wyrwać. Mama pochodzi z Miyazaki, a raczej z jej okolic i tam mam rodzinę. Dalsza jest rozesłana po kraju, ale nie utrzymujemy ze sobą kontaktów. Lubię jak mnie drapiesz po głowie - dodał po chwili.
- Lubię jak ci jest dobrze.
Ich sielankę przerwał dzwonek telefonu Raidona. Shi musiał się podnieść, żeby mężczyzna mógł wstać i wziąć komórkę z kuchni.
- Słucham.
=Hej braciszku - odezwał się wesoły głos Iseia - Wybralibyście się z nami potańczyć i napić się czegoś dobrego?
- Zapytam Shi.
=Poczekam.
Brunet wszedł do salonu, gdzie zastał męża wgapiającego się w telewizor.
- Kochanie, Isei zaprasza nas do jakiegoś klubu. Idziemy z nimi?
- Prawdę mówiąc dawno nigdzie nie byliśmy, chętnie.
- To gdzie się spotkamy? - rzucił do aparatu.
***
Naoki przesunął dłonią po gorącym udzie Akiry. Chłopak westchnął i wpatrzył się w kochanka powoli gładząc jego brzuch. Pieścili się na kanapie i wiedział, że to tylko początek ich kolejnej nocy. Od jakiegoś czasu chciał go o coś poprosić, ale się bał. W sumie nie wiedział co preferuje model, a jemu brakowało w seksie czegoś. Miał wielką nadzieję, że jego partner się zgodzi.
- Nao, czy ja?
- Co ty?
- Zanim przejdziemy dalej z naszą grą wstępną to chciałbym się ciebie zapytać, czy mógłbym tym razem być na górze?
- Czasem jesteś - polizał go po szyi.
- Nie chodzi mi o pozycję na jeźdźca - przygryzł wargę z zakłopotaniem
- To o c? - zamilkł i popatrzył na niego.
- No chciałbym być na górze? w tobie - zarumienił się.
Naoki otworzył usta i zamknął. Przeczesał dłońmi włosy.
- Nie - powiedział krótko.
- Co nie?
- Bycie pasywem to nie dla mnie.
- Jak to nie dla ciebie? - jęknął.
- Nie lubię tego, nie chcę tego robić i nie podoba mi się bycie na dole.
- Może trafiałeś na złych partnerów. Ja wiem co robić, było by ci dobrze - chwycił go za rękę.
- Nie! - wyrwał ją i odsunął się od niego.
Akira widząc to posmutniał. Owszem szczególnie preferował bycie na dole, ale od czasu do czasu lubił zdominować. Sądził, że Nao mu ufa i nie sprzeciwi się temu.
- Ja bym tak bardzo tego chciał, Naoki. Kocham cię.
- Lubisz być bottopem po co ci bycie topem?
- Nie lubię tych słów. Nie mów tak. Jestem facetem też potrzebuję? wiesz - Coraz bardziej czuł się niezręcznie - Przecież mówiłeś, że z twoim pierwszym partnerem było ci dobrze.
- Było, bo byłem gówniarzem. Nic nie umiałem, ale kiedy spróbowałem czegoś innego wiedziałem, że to nie dla mnie - nie patrzył na niego.
- On był jedyny?
- Nie, nie był i przestań oto pytać - warknął - Jak tak ci zależy na pieprzeniu kogoś to sobie możesz znaleźć chętnego, ale na pewno nie będę to ja!
- Pewnie jak bym był umięśnionym facetem, a nie pieprzoną ciotą to byś się zgodził! - zbierało mu się na płacz, a nie chciał tego. W dodatku wzmianka o innym facecie zabolała go. To była oznaka, że Nao go nie kochał. Ostatnie dwa tygodnie były bajeczne. Pozwoliły mu myśleć, że model coś czuje tylko nie należy do osób mówiących o miłości. Teraz wiedział jak bardzo się mylił. Łudził się, że czarnowłosy będzie w stanie coś poczuć do takiego chłopaka jak on. Zaczynał nienawidzić swych obcisłych ubrań, za krótkich koszulek, makijażu. Dlaczego czasami musiał być taki beznadziejny?
- Nie jesteś ciotą! I nie mów tak, bo tylko mnie wnerwiasz. Jesteś normalnym facetem. Ja tylko nie lubię być na dole. I nie pozwolił bym na to nikomu.
- Dlaczego?
- Nie czuję się z tym dobrze. Mówiłem ci, że nie podoba mi się to.
- Mówiłeś - szepnął - Ja tylko myślałem, że mi ufasz. To jak mnie traktowałeś przez ostatnie dni pozwoliło mi mieć nadzieję? Nie ważne - ukrył twarz w dłoniach - Wybacz, że pytałem. Mógłbyś już iść?
- Akira - przysunął się do niego - Ufam ci. Jesteś wspaniały.
- Być może jesteś ze mną dlatego, bo cię kocham. Fajnie jest być z kimś kto kocha. Zawsze chciałeś takiego kogoś mieć! - wstał ze złością. Jego ciało było napięte do bólu. Miał to być miły wieczór, a on swoim pytaniem wszystko zepsuł. Zachciało mu się zamiany ról.
- Nieprawda - zbliżył się do niego i złapał za ramiona odwracając do siebie - Jakby mi na tobie nie zależało nie ważne by było to co czujesz. Nie chcę wychodzić i się kłócić o sprawy łóżkowe.
- Dlaczego powiedziałeś, że mogę znaleźć sobie innego faceta? Ja nie chcę innego. Postanowiliśmy spróbować i jest dobrze. Nie chcę tego psuć.
- Bo potrzebujesz więcej. Ja ci tego nie dam.
- Potrzebuję, ale nie muszę tego robić. Mogę być cały czas na dole, uwielbiam to. Zapytałem, ale każdy może pytać nie?
- Chodź położymy się razem i zaśniemy spokojnie co? - chwycił go w pasie.
- Tak - cała ochota na seks mu minęła już chwilę temu.
- Nie smuć się już słoneczko.
- Przejdzie mi.
Kiedy się już rozebrali i weszli pod kołdrę Akira położył mu głowę na piersi. Cieszył się, że model nie wyszedł. Nie wiedział co by wtedy zrobił. Pewnie zapłakał by się, albo utył od kolejnych porcji lodów, chipsów, czy też orzechowych ciastek. Nurtowało go jeszcze coś.
- Śpisz?
- Nie - rozległ się głos w ciemności.
- Tylko powiedz prawdę. Czy przeszkadza ci mój sposób ubierania się i bycia?
- Wiele razy ci powtarzałem, że nie. Lubię jak taki jesteś. Przeszkadzało by mi jakbyś nakładał cienie a oczy,a le tusz i kredka są w porządku.
- Na pewno?
- Przysięgam. Dlaczego pytasz?
- Tak tylko. Pracujesz jutro?
- Mam wieczorem pokaz, a przez cały dzień uczę. Polubiłem to.
- Fajnie. Szefuńcio teraz nie ma czasu na uczenie wszystkiego tych chłopaczków.
Zapadła cisza. Akira słyszał jak oddech jego kochanka wyrównuje się.
Kiedyś dowiem się dlaczego nie lubisz bycia pasywem? pomyślał - Jednak nie będę nalegał. Najgorsze to kogoś do czegoś zmuszać w łóżku. Ja tylko chcę być z tobą Naoki.
Wsłuchał się w bicie jego serca. Było dla niego muzyką przy której pozwolił sobie wpaść w ramiona Morfeusza.
***
Isei szalał na parkiecie. W tańcu czuł się wolny jak ptak. W każdym ruchu bioder, rąk potrafił pokazać swoje pragnienia. Tadashi siedział w ich loży i obserwował męża. Uwielbiał na niego patrzeć. Wiedział, że Isei czuje na sobie jego wzrok.
Chłopak czuł się wspaniale, jakby leciał wśród gwiazd. Nikt się do niego nie zbliżał tak jakby wysyłał ku innym przedstawicielom płci męskiej sygnał, że on już należy do kogoś. Zresztą obrączka to jednoznacznie wskazywała. Nigdy jej nie zdejmował. Dawała mu bezpieczeństwo tak jak ten mężczyzna wpatrujący się w niego.
Byli w bardzo ekskluzywnym klubie w bogatej części miasta. Wystrój tego miejsca niewiele różnił się od innych tego typu miejsc. Jednakże był urządzony w większym smakiem. Każdy mebel, kolor w którym dominowała krwista czerwień, rośliny pnące się po ścianach miały tu swoje miejsce i komponowały się ze sobą w iście idealnej harmonii.
Gdy utwór dobiegł końca model podbiegł do ich stolika.
- Co tak siedzicie i gapicie się na mnie? - popatrzył po ich twarzach.
- Nie wiedziałem, że z ciebie aż tak dobry tancerz - powiedział Raidon.
- Jest boski - stwierdził Tadashi.
- Mam dziś ochotę zaszaleć. Chodźcie na parkiet. Misiu?
Z głośników pobiegł ich ulubiony utwór.
Tadashi wstał i wziął go za rękę.
- Czy oni się kiedyś kłócą? - zapytał Shi bruneta.
- Wątpię. Chodź - wyciągnął go na parkiet.
Shirai od razu zaczął się poruszać w rytm muzyki, a wzrokiem uwodził męża. Brunet wciągnął gwałtownie powietrze.
- Jesteś zbyt seksowny. Powinienem cię zamknąć i nie pokazywać nikomu.
- Przeciwnie skarbie. Powinieneś mnie pokazywać i każdemu uświadamiać, że jestem twój.
Wpadł mu w ramiona i zaczął całować.
*
- Tadashi kocham cię - zaznaczył opuszkiem palca szlak od twarzy, przez szyję, pierś zatrzymując na linii spodni. Cały czas jego ciało poruszało się zmysłowo.
- Och Isei kusisz.
- To dobrze - uśmiechną się - Uwielbiam z tobą tańczyć.
- Zaraz wrócę - powiedział zostawiając męża na chwilę samego i podszedł do długiego baru szepnął coś na ucho barmanowi. Model nie spuszczał z niego wzroku i jego oczy błysnęły radośnie, gdy zobaczył w ręku męża czerwoną różę. Mężczyzna podszedł do niego, pocałował gorąco wręczając kwiat.
- Skąd się tu wzięła?
- Byłem tu po pracy i ją zostawiłem.
Isei obrócił się do niego tyłem i został opleciony w pasie rękoma starszego mężczyzny. Powąchał kwiat. Tańczyli jeszcze chwilę dopóki Isei nie zapragnął znaleźć się w domu sam na sam z małżonkiem.
- Wracajmy do domu. Powiem tylko bratu, że wychodzimy.
Noc była ciepła, ale kiedy wyszli z gorącego pomieszczenia Isei poczuł gęsią skórkę. Szybko poszli na dobrze oświetlony parking do swego auta. Jednak nie zdążyli od niego podejść, gdy zostali otoczeni przez pięciu zamaskowanych mężczyzn. Model poczuł jak strach ściska mu żołądek.
- O co chodzi? - zapytał Tadashi.
- O nic. Mamy sprawę do twojego chłopaczka - odezwał się najwyższy z nich.
- Do mnie?
- Do ciebie - ten który mówił w mgnieniu oka wyciągnął z kieszeni sprężynowy nóż i rzucił się na modela.
Tadashi widząc co się dzieje w ostatniej chwili zasłonił męża wskakując przed niego. Poczuł jak ostrze wbija się w jego ciało. Nakadai krzyknął i w ostatniej chwili złapał upadającego partnera z którym osunął się na zimny beton. Usłyszał tylko jak któryś z mężczyzn powiedział ?nie udało się? a później ich oddalające się w biegu kroki, kiedy wystraszyli się jego krzykiem. Nie interesowało go to. Teraz liczył się jego zakrwawiony mąż.
- Tadashi kochanie - do oczu napływały łzy, a wokół zbierali się ludzie, którzy coś mówili, krzyczeli, ale nie rozumiał ich. Zatrzymał wzrok na nożu wbitym w klatkę piersiową męża i coraz większą kałużę krwi wokół nich.
Wokół nich przybywało coraz więcej ludzi. Ktoś dzwonił po karetkę.
- Tadashi zostań ze mną. Kochanie błagam nie zostawiaj mnie - całował go po twarzy. Niebo zaczęło płakać razem z nim - Jesteś mi potrzebny do życia misiu.
Tadashi z trudem otworzył oczy. Nie mógł oddychać. Widział swego ukochanego jak by był za czarną nieprzeniknioną mgłą. Jedyne co zdołał wydusić szeptem były tylko dwa ważne dla nich słowa.
- Kocham cię.
Isei wstrzymał oddech słysząc to.
- Też cię kocham. Zostań ze mną. Bł...agam - rozpaczał coraz bardziej kiedy mężczyzna zamknął oczy i zaczął przelewać się mu w ramionach. Chwycił go mocniej. Bolały go nogi od klęczenia, ręce od trzymania, a najbardziej serce - Karetka już jedzie. Słyszysz? Zaraz cię uratują i będziemy razem. Tylko nie odchodź - Coś czuł, że Tadashi go już nie słyszy. Jego klatka piersiowa się nie unosiła, ale chłopak nadal mówił do niego - Obiecałeś, że nigdy mnie nie zostawisz, obiecałeś?
Sygnał nadjeżdżającej karetki i policji zagłuszyły jego prośby. Na powrót kogoś tracił i nie chciał tego.
- Mam tylko ciebie. Kocham. Zostań ze mną.
Nie czuł padającego deszczu tylko ogarniające jego ciało ból i strach.
***
Shi zauważył poruszenie w sali i odgłosy syren. Zapytał przechodzącego obok niego mężczyznę co się dzieje.
- Kogoś zabili na parkingu.
- Kogo?
- Jakiegoś faceta. Jakiś młody chłopak płacze przy nim.
Shi poczuł niepokój. Popatrzył na męża. Obaj szybko wstali i opuścili budynek. Pobiegli na parking. Musieli się upewnić czy ich bliskim nic nie jest. Niestety co co zastali przyprawiło Shi o mdłości. Światła karetki migotały po mężczyznach z pogotowia próbujących reanimować zakrwawioną postać, a obok załamany i przemoknięty klęczał Isei.
- Tylko nie to - szepnął Walsh.
Chcieli podejść, ale zatrzymał ich policjant, dopiero po wyjaśnieniu kim są przepuścił obu mężczyzn.
Brunet natychmiast uklęknął i złapał brata w ramiona. Chłopak popatrzył na jego spłakanym wzrokiem. Po czym znów wpatrzył się w ratowników. Shirai stanął obok męża i szwagra. Sam miał ochotę rozpłakać się.
- Będzie dobrze braciszku. Wstań.
- Nie będzie dobrze.
Podnieśli się z trudem. Raidon objął go mocno chcąc oddzielić go od tego widoku. Jednak Isei wyrwał się na tyle, aby mógł patrzeć jak ratują jego męża. Z trudem oddzielili się go od niego. Chciał być przy nim, z nim.
Shi słyszał jak lekarze chcieli najpierw przywrócić serce i oddech do ponownej pracy, dopiero później mieli go wieźć do szpitala. Dla nich to trwało długie godziny, podczas gdy tylko mijały sekundy. Długie, ciągnące się jak wieczność. Widział, że lekarze robią co mogą, ale nic to nie daje. Serce mu prawie stanęło, kiedy jeden z lekarzy wstał kiwając przecząco głową, a aparatura została wyłączona. Popatrzył na Iseia, który wstrzymał oddech, ale widać było po nim, że już też wie.
Lekarz podszedł do mężczyzn ze smutną twarzą.
- Nóż trafił prosto w serce. Nie udało się nam go uratować. Bardzo mi przykro.
Krzyk pełen rozpaczy rozległ się po okolicy.
- Nieeeeeeeeeee!
Brunet trzymał mocno wyrywającego się chłopaka.
- Puść muszę go zobaczyć! Puść mnie do niego. Błagam.
Teraz już Shirai nie wytrzymał. Wielkie jak grochy łzy spływały po policzkach. Co z tego, że jest facetem. Płakać przecież może. Widział jak Isei pada przed martwym mężem. Jak płacze, błaga, żeby wracał do niego i tuli się do ciała oszalały z bólu.
- Nie, nie, nie mogłeś mnie zostawić. Ty kłamco! Kocham cię. Tadashi wróć.
Brązowooki popatrzył na swego męża, który także w tym samym momencie spojrzał na niego. Wiedzieli jak życie i szczęście jest ulotne. Jeden moment i wszystko się kończyło. W tej samej chwili przyrzekli sobie w myślach, że będą się starać nie zmarnować tego co zostało im dane. Podeszli do płaczącego Iseia, który trzymał męża za rękę.
- Isei chodź. Pozwól im zabrać ciało - Raidon starał się trzymać, choć był cały roztrzęsiony.
- Nie zostawię go.
- Pożegnasz się z nim później. Teraz chodź - odezwał się Sakata.
Isei popatrzył na nich.
- Obiecujecie, że go zobaczę?
- Jutro braciszku - rzucił okiem na twarz Tadashiego. Była spokojna. Pomógł podnieść się bratu. Dopiero teraz zauważył, że chłopak jest zakrwawiony, ale o nic nie pytał pewny, czyja to krew.
- Panie doktorze, czy jutro można będzie zobaczyć ciało? Mój brat chciałby się pożegnać z mężem?
- Tak. O resztę proszę pytać policję. To było zabójstwo i nie obędzie się bez sekcji?
- Dziękuję. Domyślam się - nie chciał, żeby brat słuchał dalszych słów lekarza. Teraz liczyło się, aby zabrać go do domu i zapewnić mu spokój.
Chłopak ledwie trzymał się na nogach, więc mężczyzna podniósł go pod kolanami. Po drodze Shi dał policjantowi wizytówkę z danymi i po zapewnieniu, że mogą jechać i że ktoś się jutro z nimi skontaktuje wsiedli do samochodu. Brunet widząc w jakim stanie jest jego mąż posadził załamanego Iseia z tyłu, przy którym usiadł Shi i objął go, a sam wsiadł za kierownicę.
W czasie drogi do ich mieszkania Nakadai rozkleił się całkowicie i wczepił w koszulkę szwagra.
- Nie ma go. Już nie mam nikogo.
- Masz nas - pogłaskał go po głowie.
- Dlaczego mi go odebrano? Dlaczego? - zawył.
Raidon widział ich w lusterku. Sam chciał poznać odpowiedź na to pytanie i pozna choćby miał jej szukać do końca życia.
Czerwona róża, która pozostała samotna, leżąca i porzucona na mokrym betonie została zdeptana przez wiele osób tak jak szczęście Iseia, które ktoś zakończył. A niebo nie przestawało płakać wylewając swój żal i smutek na miasto.
***
Łzy nie przynosiły mu ulgi. Dawniej nasłuchał się jak to płacz uwalnia człowieka od bólu. Teraz wiedział jakim było to kłamstwem. Ból w nim był nie do pokonania, więc tylko potęgował wydzielanie płynów przez kanaliki łzowe. Otumaniony lekami uspokajającymi leżał w łóżku w pozycji embrionalnej. Wokół siebie widział rozlewającą się okrutną ciemność, która wkradała się do jego umysłu. Pragnął umrzeć. Bez Tadashiego jego dalsze życie nie miało sensu. Tylko, że nie miał nawet sił wstać, co dopiero coś zrobić. Smutek w nim był tak głęboki, że nawet pomoc bliskich mu ludzi nie pozwalała go zagłuszyć. Sen w tej chwili był najlepszym lekarstwem w nim widział swą miłość, ale nie mógł zasnąć, nie chciał, bo kiedy się budził pełen nadziei, że całe ostatnie dwa dni były tylko złą marą, nagle docierała do niego prawda. I na nowo widział te straszne obrazy. Przeżywał wszystko od początku. Mógł się obawiać, że będą one gościć w jego snach, ale to rzeczywistość okazywała się koszmarem. Takim jakiego się nie spodziewał.
***
Shi stał zamyślony na środku pokoju obracając szklankę wody w dłoniach. Czuł się wyczerpany ostatnimi zdarzeniami. Policja ciągle ich odwiedzała pragnąc przesłuchać Iseia. Jednak chłopak był tak roztrzęsiony emocjonalnie, że każda taka próba okazywała się fiaskiem. Wiedział jednak, że w końcu Isu musi zostać przesłuchany. On był w centrum tej tragedii. Owszem były filmy z monitoringu pod klubem, ale mężczyźni, którzy zaatakowali Iseia i jego męża, mieli maski na twarzach, więc rozpoznanie kogoś będzie możliwe jak zdarzy się cud. Niestety policja zmusiła jego i bruneta do obejrzenia filmu ze sceny zabójstwa, aby spróbować chociaż po ubraniach kogoś rozpoznać. Wyprowadziło go to z równowagi, nie chciał tego widzieć, ale dzięki temu zwrócił uwagę, że morderca rzucił się najpierw na Iseia, któremu życie uratował Tadashi biorąc cios na siebie.
Spojrzał na zegarek. Raidon godzinę temu pojechał na policję dowiedzieć się czegoś. Wziął głęboki oddech i poszedł do pokoju w którym ulokowali modela.
Otworzył powoli drzwi i wszedł do środka. Chłopak leżał na łóżku w takiej samej pozycji jak piętnaście minut temu. Nieruchomy jak posąg.
Usiadł na łóżku i przeczesał jego włosy. Czuł ogromną złość i żal do świata, kiedy widział go takim kruchym i zrozpaczonym.
- Przyniosłem ci wody.
Czerwone i opuchnięte oczy zwróciły się ku jego twarzy.
- Chcę umrzeć. Pragnę być z nim.
I co mu miał odpowiedzieć? Będzie dobrze? Jutro poczujesz się lepiej? Jedyne co mu przyszło do głowy to coś co zawsze jemu przynosiło ukojenie. Odstawił szklankę na stolik nocny i położył się przy nim. Objął go ostrożnie i przysunął do siebie. Isei nie zareagował, był jak marionetka w rękach lalkarza.
- Nie wiem jak cię pocieszyć, bo nie ma na to sposobu w takich chwilach. Gadanie, że z każdym dniem będzie lepiej, ból minie, żałoba dobiegnie końca jest zdecydowanie do kitu. Jednak powiem ci jedną ważną rzecz - łagodząco głaskał go dłonią po plecach. Miął wielką gulę w gardle - Tadashi nie chciałby, żebyś umarł. Pragnął byś żył, śmiał się, kochał. Ja wiem, że teraz dla ciebie to jest niemożliwe, ale kiedyś? On oddał swoje życie po to żebyś ty mógł żyć, więc nie zniszcz jego daru dla ciebie. Jest on bardzo cenny.
- To on powinien żyć - wydusił z siebie - To mnie chcieli zabić. Wiem to. Wiem co mówili.
Shi drgnął i przesunął się tak, że mógł na niego patrzeć.
- Co mówili?
- ?Nie udało się?. To miałem być ja, nie on.
- Isei musisz się otrząsnąć i powiedzieć o tym policji. Oni myślą, że to był napad. Jest wielkie prawdopodobieństwo, że szukają nie tam gdzie trzeba. Jak będą o tym wiedzieć co ty zaczną szukać motywu i może wpadną na trop. Wiesz oni widzieli płytę z?. no i tam jest nagrane jak ten facet skoczył do ciebie, ale jak usłyszą to co ty mi powiedziałeś będą mieć pewność.
- Nie chcę z nimi rozmawiać. Oni traktują mojego męża jak kawałek mięsa? To co mówią.. denat, ofiara? ja nie chcę tego słuchać - zawył - Nie umiem. Dla mnie to jest mój mąż. Mój kochany Tadashi - wtulił się w ciało szwagra. Pomagało mu to, że nie był sam.
Shi przypomniał sobie ostatniego policjanta, który rozmawiał z Iseiem. Facet był raczej gburowaty i nie kierował w nim szacunek do zamordowanego jak i jego zrozpaczonego męża. Całą sprawę traktował dość bezosobowo. W pewnym sensie rozumiał to i owo, ale jak rozmawia się z bliskimi trzeba by trochę okazać szacunku dla cierpiącej osoby.
- Jak wróci Raidon to pojedziemy na posterunek i wszystko opowiesz bez względu na to kto cię będzie przesłuchiwał. To ważne. Dobrze?
- ?. Dobrze - powiedział po dłuższej chwili.
***
- To już dwa dni, a wy nic nie wiecie?! - Raidona rozsadzała złość - Robicie coś? Czy tylko siedzicie na tyłkach i marudzicie?!
- Panie Walsh wypraszam sobie taki ton - starszy mężczyzna siedział za biurkiem z dość zniesmaczoną miną. Obok niego na blacie stał plastikowy kubek z kawą, a akta z rożnymi sprawami walały się wokół napoju - Ja rozumiem, że osobiście jest pan zaangażowany w sprawę i zdenerwowanie przemawia przez pana, ale proszę o wyrozumiałość. Mamy mnóstwo pracy. Nie prowadzimy tylko tej sprawy. Wie pan ile zabójstw było w tym samym czasie?
- Gówno mnie to obchodzi! Chcę wiedzieć kto jest zabójcą mojego szwagra! I pytanie, kiedy oddacie ciało. Chcielibyśmy go pożegnać.
- Sekcja odbyła się wczoraj i prawdopodobnie w ciągu dwóch, trzech dni ciało denata będzie można zabrać.
Brunet popatrzył wrogim wzrokiem na komisarza policji, ale nic więcej nie dodał. Wyraził tylko nadzieję na szybkie rozwiązanie sprawy po czym wyszedł z gabinetu. Nie wierzył, że to wszytko naprawdę się dzieje. Jego zmęczenie było wyraźnie widoczne i zaczął je w końcu odczuwać, lecz nie przejmował się tym. Teraz dla niego najważniejszy był brat. Nie zaszczycając nikogo spojrzeniem przeszedł przez plątaninę korytarzy i wyszedł na zewnątrz. Spojrzał w pochmurne niebo, które nie zamierzało dopuścić słonecznych promieni na ziemię. Wsiadł do swego auta i pojechał do domu.
***
Akira siedział w kąciku kuchennym w Ibarze, trzymając kubek z zimną już kawą w dłoniach. Serce mu się krajało z powodu tragedii. Nie wiedział co by zrobił gdyby to jego spotkało. Na weselu widział tych dwóch mężczyzn razem i sam marzył o takim uczuciu. Ocknął się, kiedy zobaczył czyjąś dłoń machającą mu przed nosem.
- O co chodzi?
- Słońce to ja - Naoki usiadł obok niego.
- Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Tak nie powinno było się stać.
- Nic na to nie poradzimy możemy tylko mieć nadzieję, że znajdą tych facetów i wymierzą solidną karę.
- Już to widzę - Akira miał ochotę roześmiać się - Wlepią im po piętnaście lat po których znów będą wolni, a człowiek którego zabili pozostanie? - nagle zatkał usta dłonią i zerwał się z krzesła biegnąc prosto do toalety. Kubek upadł na podłogę rozlewając czarny napój. Akira w ostatniej chwili pochylił się nad muszlą zwracając niewielką ilość jedzenia, która dziś ledwie przełknął. Usłyszał jak uchylają się drzwi i szybko je na powrót zatrzasnął.
- To ja - odezwał się zaniepokojony głos Naokiego.
- Nie wchodź. Zaraz wyjdę - spuścił wodę w sedesie i wyszedł z kabiny. Puścił wodę w umywalce przemył twarz i dokładnie opłukał usta.
- Może powinieneś pojechać do domu.
- Nie Nao. Zostanę tutaj.
- Bardzo to przeżywasz.
Szarowłosy oparł dłonie na brzegu umywalki i spuścił głowę.
- Jak sobie pomyślę, że mógłbym być na miejscu Iseia lub jego męża to nie wytrzymuję. Co ja bym zrobił w takiej sytuacji?
- Za bardzo się wczuwasz. Nie myśl o tym.
- Mam nie myśleć?! - spojrzał na niego ostro - Może ty tak potrafisz, ale ja nie należę do tego typu osób! Ty sobie możesz przejść nad tym do porządku dziennego ja nie!
- Sądzisz, że ja nic nie czuję?
- Tego nie powiedziałem, po prostu wydajesz się zimno patrzeć na tą sytuację.
- Staram się tego nie przeżywać za mocno, bo życie trwa dalej, a rozklejanie się nic nie da.
- To uważasz, że ja się rozklejam?! Co byś czuł jak to ja bym jutro zniknął?! Też byś był taki chłodny?!
- Cholera Akira nie porównuj obu sytuacji. Żal mi, że facet nie żyje. Był mężem mojego nowego kolegi, znajomego, nie był związany ze mną i nie czuję potrzeby płakania na każdym kroku. I nie chcę myśleć o tym co by było gdybyś ty nagle? rozumiesz! Nie chcę o tym myśleć! - skierował się do wyjścia. Akira złapał go w pasie i przytulił do jego pleców.
- Przepraszam. Za dużo sobie wyobrażam. My będziemy żyć. Nic nam się nie stanie. Wierzę w to.
- Nigdy więcej nie mów, że znikniesz, bo ci tego nie wybaczę - warknął.
- Nie powiem.
Naoki odwrócił się z niemałym trudem, gdyż silne ręce go mocno trzymały i objął swego chłopaka. Trwali w bezruchu jak dwa splecione ze sobą posągi, które postanowiły nie poddawać się burzom toczącym dwie dusze.
***
Raidon zastał mieszkanie ciche, puste bardziej niż wtedy, kiedy mieszkał tu sam. Nie znalazł męża w ich sypialni, więc udał się do pokoju, który obecnie zajmował brat. Otworzył drzwi i zastał niecodzienny widok. Jego mąż i brat spleceni ramionami spali w poprzek łóżka. Młodszy wyglądał jakby miał niespokojny sen. Chłopak teraz nie wyglądał na dumnego i pewnego siebie, raczej przypominał wystraszonego małego chłopca. Podszedł do łóżka i położył rękę na ramieniu męża. Ten musiał nie zasnąć głęboko, gdyż szybko otworzył oczy i uśmiechnął się do niego. Zaraz spostrzegł w jakiej sytuacji się znajduje i próbował się wyrwać z wczepionych w niego ramion.
- Leż. W końcu zasnął. Nawet leki nie pomagały - szepnął brunet.
- Myślę, że on czuje się teraz bardzo samotny, a leki nie są dobre na wszystko, wręcz mogą stać się trucizną dla tak słabego w tej chwili organizmu. Powinieneś odpocząć. Nie wyglądasz najlepiej.
Raidon przytaknął i sam położył się za plecami męża.
- Byłem na policji. Nadal nic nie wiedzą.
- Rozmawiałem z Iseiem. Powiedział mi coś istotnego. Jak do tych słów dołączyć to co widzieliśmy na kasecie podejrzewam, że ofiarą miał być twój brat. Rai boję się, że to nie było przypadkowe morderstwo.
Brunet popatrzył na niego zszokowanym spojrzeniem.
- Opowiedz o czym ci powiedział - przytulił się do niego słuchając z ciężkim sercem informacji.
*
Trzy godziny później we trzech byli na policji i po opowiedzeniu wszystkiego funkcjonariuszowi prowadzącemu śledztwo usłyszeli, że muszą teraz cierpliwie czekać. Wywołało to w Raidonie kolejną falę nerwów.
- Czekać?! Tylko każecie nam czekać lub maglujecie w kółko!
- Raidon uspokój się - Shi starał się uspokoić męża. Robił to od dwóch dni. Wiedział jak mu zależy na znalezieniu sprawców, ale takie zachowanie w niczym nie pomagało.
- Panie Nakadai - policjant zwrócił się do cichego chłopaka - To co pan powiedział wprowadzi śledztwo na nowe tory. Dotychczas naszym motywem była próba kradzieży, ale teraz postaramy się znaleźć motyw jakim kierowali się zabójcy chcąc odebrać panu życie. Przejrzałem jeszcze raz akta, płytę i wysłuchałem pana zeznań także pewność, że to wszystko było zaplanowane wzrosła do dziewięćdziesięciu procent. Czy któryś z panów podejrzewa kogoś kto mógłby wszystko zorganizować? - wszyscy zaprzeczyli - Panie Nakadai może ma pan jakichś wrogów, komuś nadepnął na odcisk.
- Nie, ze wszystkimi żyłem w zgodzie, ale drobne sprzeczki raczej niebyły by powodem? - przerwał. Nie umiał o tym mówić.
- Rozumiem. Skontaktujemy się jeszcze z panami. Teraz są panowie wolni.
Gdy wyszli Raidon wyjął komórkę i nacisnął dwa przyciski. Shi zmarszczył brwi.
- No hej. Już myślałem, że nie odbierzesz. - Nie no co ty - Słuchaj potrzebuję pilnie twojej pomocy. Chcę byś tu przyleciał i znalazł mordercę mojego szwagra. - Tak - Dziękuję - Nie wiedzą zbyt wiele. Jedno co wiemy to zginąć miał Isei. - Tak zaplanowane, ale im nie wyszło. - To kiedy możemy się ciebie spodziewać? - Dzięki. Wynajmę ci pokój i zadzwonię później. Do zobaczenia stary.
- Z kim rozmawiałeś? - zapytał Isei.
- Z moim przyjacielem. Ma licencję prywatnego detektywa również w Japonii. On jest lepszy niż stu policjantów razem wziętych. Wierzę, że znajdzie sprawców i tego kto ich wynajął.
- To ten, który poszukiwał informacji na temat twojego ojca? - spytał jego mąż.
- Ten sam. Wracajmy do domu.
- Rai ja chcę jechać do swego mieszkania - szepną model.
- Nie możesz tam zostać sam - popatrzył w puste tunele jego pięknych oczu.
- Chcę tylko zabrać kilka rzeczy i pobyć tam chwilę. Nie ma możliwości, żebym tam został.
Brunet przytaknął i we trzech ruszyli do wyjścia.
*
W nowoczesnym apartamentowcu zostali mile powitani przez portiera, który nie wiedział o tragedii modela, gdyż wszelkie informacje wypływające do prasy były zaraz blokowane, aby zachować tajemnice dla dobra śledztwa. Właściwie nikt nie znał koszmarnej prawdy.Portier powiedział Iseiowi, że w bocznym holu czeka na niego gość, który przyjechał rano i nie mógł się z nim skontaktować. Isei poszedł tam i zastał drzemiącego w fotelu Hiroyę Ryusakiego.
- Hiro co tu robisz?
- Isei - mężczyzna zerwał się i radośnie uściskał chłopaka - Gdzie się podziewacie? Nie mogę się dodzwonić do ciebie i do Tadashiego. Przyjechałem rano. Pozałatwiałem swoje sprawy szybciej i jestem gotowy do pracy.
Isei rył twarz w dłoniach, a kiedy ją odsłonił była naznaczona bezgranicznym bólem. Zapomniał go zawiadomić.
- Co się stało? - uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Chodź ze mną wszystko ci powiem na górze.
Po powrocie do głównej części budynku przedstawił sobie wszystkich mężczyzn i z trudem trzymając się na nogach wsiadł z nimi do windy. Jechali na przedostatnie piętro w absolutnej ciszy. Tylko oczy Hiro niemo pytały o co chodzi. Isei oparł się o ściankę małego pomieszczenia całkiem zrezygnowany. Musiał zawiadomić rodzinę Tadashiego. Przez dwa dni myślał tylko o sobie i prawie nie wychodził z łóżka. Co by było jakby nastąpił do gazet przeciek kto zginął na tamtym parkingu? Rodzina jego męża bardziej by go znienawidziła. Wreszcie winda dotarła na miejsce.
Weszli do mieszkania w którym nic się nie zmieniło. Na stoliku stała pusta ukochana filiżanka Tadashiego, a obok drzwi stały jego buty. W głębi pokoju leżała niedbale rzucona na podłogę koszula do której podszedł. Wziął ją do rąk i przytknął do nosa. Zapach męża ciągle na niej był. Ponownie do oczu napłynęły mu łzy. Opadł na kolana z płaczem. Niech sobie myślą, że z niego mazgaj, ale czuje potrzebę opłakania męża i swojego bólu.
- Czego on ryczy? O czym mi nie mówicie? - zapytał zszokowany obecnych mężczyzn, którzy stali obok niego i patrzyli smutno na modela.
- Zdarzyła? - zaczął Raidon, ale Isei mu natychmiast przewał.
- Tadashi nie żyje - popatrzył smutny na kuzyna męża.
- Co? Co ty pieprzysz? Rozmawiałem z nim niedawno przez telefon. Nie planował umrzeć. W domu też nikt o niczym nie wie. Po co kłamiesz?! - krzyknął ostro na niego, a jego serce waliło wściekle.
- Nie ma go już - Isei podniósł się i podszedł chwiejnym krokiem do mężczyzny - Dwa dni temu został zamordowany i umarł na moich rękach. Wybacz, że nie zaopiekowałem się twoim ukochanym kuzynem. Obaj go straciliśmy.
- Nie - pokiwał głową - Nie wierzę ci - oddychał szybko.
- Rozejrzyj się. Wszystko wygląda tak jak w wieczór, kiedy wychodziliśmy do klubu. W tej koszuli był w pracy i zrzucił ją zmieniając na nową przed wyjściem. Gdybym wiedział co się stanie?
- Nie mogłeś wiedzieć - wtrącił Raidon.
- Nie mogłem. Nikt nie może - opuścił głowę i na nowo wstrząsnął nim spazm płaczu.
Shi patrzył jak ciało Ryusakiego całe sztywnieje, a twarz z niewierzącej usłyszanym wiadomościom zmienia się w kolejny okaz bólu i wściekłości.
- Pozwoliłeś, żeby go zabili?! Kurwa pozwoliłeś, mu umrzeć?! - krzyknął i uderzył Iseia. Chłopak zachwiał się, ale utrzymał. Jedyne to skulił się w sobie jak małe wystraszone zwierzątko. Hiro zaraz się opamiętał i złapał modela w ramiona mocno go obejmując.
- Wybacz. Ty najbardziej cierpisz - Zamrugał szybko powiekami. Nie chciał się rozkleić w obecności obcych mężczyzn.
- Muszę wziąć parę rzeczy nie nocuję tu. Już tu nie wrócę - odsunął się od kuzyna - Masz gdzie mieszkać?
- Mam pokój w hotelu. Trzeba zawiadomić resztę rodziny.
- Zajmę się tym jutro. Teraz wybaczcie chcę pobyć sam - skierował się w stronę swojej sypialni. Tak pustej i zimnej jaką nigdy nie była. Oczami wyobraźni widział Tadashiego całującego go, kochającego się z nim, dającego mu róże, żartującego, kłócącego się z nim i przynoszącego śniadanie do łóżka. Za dużo obrazów, wspomnień tu się kryło, aby mógł tu zostać. Bał się, że bardziej pogrąży się w czyhającej na niego ciemności. Chęć dołączenia do męża nie minęła, jedynie została przytłoczona wizytą na policji i chęcią ujrzenia twarzy sprawców jego nieszczęścia. Tego jak ich karzą i zamykają za kratami w zimnych celach na zawsze. Podszedł do szafy i zaczął wyciągać kilka potrzebnych mu ubrań w tym czarny garnitur na ostatnie pożegnanie.
***
Brunet przechadzał się po pokoju pełen silnego wzburzenia. Po raz pierwszy nienawidził z taką ogromną siłą, że gdyby teraz ten kto wydał wyrok na jego brata stanął przed nim, to rozszarpał by tą osobę na strzępy bez mrugnięcia okiem. Teraz niestety mógł tylko czekać. Czekać aż Aidan przyleci i znajdzie tego kogoś. Wierzył w przyjaciela ponad wszystko.
- Kochanie usiądź.
- Nie Shi. Czuję się jakbym nic nie mógł zrobić, a czekanie mnie wkurza.
- Isei to pana brat? Nigdy mi o tym nie mówił. Sądziłem, że jest jedynakiem i sierotą.
Brunet spojrzał na nowo poznanego mężczyznę.
- Przyrodni. Jakiś czas temu dowiedziałem się, że mamy jednego ojca. I jestem Raidon.
- Hiro lub Hiroya. Byłem kuzynem Tadashiego.
- Szkoda, że poznajemy się w takich okolicznościach. Isei mieszka ze mną i moim mężem - wyciągną z kieszeni bluzy wizytówkę - Tu jest nasz adres.
Z pokoju z małą walizką i pokrowcem na garnitur wyszedł Isei. Jego włosy były w większym nieładzie niż jak tam wchodził. Położył rzeczy obok drzwi wejściowych.
- Jestem gotowy. Zabiorę jeszcze to - wziął filiżankę swego męża i starannie zawinął ją w papier wyciągnięty uprzednio z szafki, po czym schował ją w podręcznej torbie. Długą chwilę zastanawiał się nad czymś w końcu zbliżył się do Hiro - Chcę zadzwonić do twojej rodziny i im powiedzieć, że Tadashi nie żyje.
- Ja to zrobię. Ty masz już wystarczająco zmartwień, żeby jeszcze wsłuchiwać ich.
- Ja wiem, że oni mnie nienawidzą, ale?
- Nie. Ja zadzwonię - wyjął telefon z kieszeni marynarki.
Brunet zastanawiał się dlaczego rodzina Tadashiego nienawidzi Iseia. Patrzył na zmarnowanego brata, który zaciskał pięści wsłuchując się w rozmowę kuzyna. Poczuł jak wokół jego nadgarstka zaciska się dłoń jego męża. Ich oczy się spotkały, a spokój zamieszkał w jego sercu. Nie spodziewał się, że Shi będzie tak koił jego rany. Widział, że dobrze też działa na Iseia.
- Dobrze mieć przy sobie kogoś takiego jak ty - szepnął.