Poor twisted me 17
Dodane przez Aquarius dnia Stycznia 01 2018 21:29:21



11.2. LUKA

- Zostaw mnie! - krzyknąłem, gdy chciał mnie złapać za rękę. - Po prostu mnie zostaw - dodałem cichym zdławionym głosem, odwróciłem się na pięcie i poszedłem nie zważając na Marka. Nie oglądając się za siebie wszedłem do klatki i pobiegłem schodami do mieszkania. Wszedłem cicho, żeby nikogo nie obudzić i od razu zamknąłem się w swoim pokoju. Rzuciłem się na łóżko i krzyknąłem w poduszkę. Krzyczałem ile sił miałem w płucach, wściekły do granic możliwości. Wściekły, ale też zażenowany. On wiedział, on wszystko wiedział i tylko bawił się mną i moimi uczuciami. Patrzył, jak się miotam, kłamał w żywe oczy. Pisał bzdury w mailach i na czacie, tylko po to, żeby mnie ośmieszyć. Nienawidziłem go. Nienawidziłem całym sobą. Krzyczałem i płakałem.
Mógłbym obawiać się, że MM okaże się starym obleśnym zboczeńcem, ale okazał się czymś gorszym. Okazał się moim najlepszym przyjacielem, który mnie zdradził.
Byłem zmęczony, wszystkim. Przebrałem się w piżamę i po prostu poszedłem spać, próbując nie myśleć. W nocy śniły mi się jakieś koszmary, chociaż nie pamiętam, co dokładnie. Obudziłem się zmęczony zanim rodzice zdążyli wyjść do pracy. Zobaczyli mnie zmizerniałego od razu stwierdzając, że musiałem nieźle się wybawić na koncercie. Zaczęły się ferie zimowe, które mogłem przeleniuchować w domu, natomiast Paulina miała mieć codziennie zajęcia taneczne, na które bardzo się cieszyła. Kiedy już wszyscy wyszli zostawiając mnie samego mogłem w spokoju zjeść śniadanie i poużalać się nad sobą.
Teraz, na spokojnie, mogłem zastanowić się nad tym, co mówił Marek. Przypomnieć sobie, co mówił mi po koncercie, ale nie do końca pamiętałem wszystko, bo też wtedy dopiero zaczynały docierać do mnie jego słowa, układać się w całość.
"Luka, ja cię kocham!"
To pamiętam. Pamiętam jego czerwone oczy i panikę w nich. Jakim prawem mi to mówił?
Od września. On wiedział już od września. Włączyłem komputer i zacząłem czytać wszystkie maile od niego. Wypatrywać, czy było coś, czym mógł się wtedy zdradzić, że to Marek. Czytałem, co takiego ja pisałem do niego, a tam było faktycznie wszystko. Nawet głupi by załapał, że PG to ja, jeśli by mnie znał. Tylko czemu nic nie powiedział? Bał się, tak? A nie bał się do cholery, mojej reakcji jak się dowiem?!
Zerwałem się z krzesła i zacząłem chodzić po pokoju. Buzowało we mnie, miałem ochotę coś rozwalić, pokrzyczeć i tak zrobiłem. Wykrzykiwałem wyzwiska w kierunku monitora, jakby to był Marek. Zbierałem ubrania rzucone na krzesło i ciskałem nimi o podłogę, potem to samo zrobiłem z książkami. Aż w końcu moja dłoń złapała śnieżną kulę, którą dostałem od Marka na Święta. Prawie cisnąłem nią ze złości o ścianę. Prawie.
- Kurwa - jęknąłem i usiadłem na podłodze opierając czoło o rękę, w drugiej ściskając kulę. Płakałem. - Ja nadal kocham MM, jak to możliwe? On jest przecież Markiem, przyjacielem. Czy mógłbym pokochać przyjaciela? Czy to nie zniszczy wszystkiego? Jak to ma wyglądać? On... - Gadałem do siebie jak potłuczony i przywoływałem obraz jego twarzy w głowie. - Jest przystojny, ale to mój kumpel. On miał czas, żeby oswoić się z tym, że PG to ja, stwierdził, że mnie kocha i to już wiedząc, że to ja. Czy wtedy, gdy robiliśmy to poprzez maile, to wyobrażał sobie mnie? - Zrobiło mi się gorąco na tą myśl i zacząłem wyobrażać sobie Marka w takiej sytuacji i aż mi się zrobiło głupio. Myśleć tak o kumplu, to jak myśleć o... No właśnie, o czym? Czemu nie mógłbym myśleć tak o kumplu, on tak o mnie myśli, prawda? Zakochał się we mnie i chciałby ze mną być, z Łukaszem, a nie wyimaginowaną osobą z internetu. Był prawdziwy, tak jak chciałem. Był MM, z którym mi się świetnie rozmawiało i mimo tych wszystkich tajemnic czułem, że go znam i że mogę mu wszystko powiedzieć. I tak było. Znałem go, cały ten czas. Dlatego tak dobrze mi się z nim rozmawiało, bo tak było w realu z Markiem.
Siedziałem i rozmyślałem biorąc pod uwagę wszystkie "za" i "przeciw". Wściekając się na Marka, że mnie okłamał, żeby zaraz pomyśleć o nim ciepło, jako o MM. Już wiedziałem, że gdybym tylko chciał, to mógłbym mieć taki normalny związek jak Filip z Kacprem, na żywo, bez krępacji, z żywym MM, z Markiem, który znał mnie lepiej niż wszyscy inni, teraz już szczególnie, że znał mnie też jako PG.
Gadałem z Zuzą i z Dawidem, o niczym konkretnym, a oni pytali jak się mam, pytali czy rozmawiałem z Markiem, ale nie chciałem teraz nikomu się zwierzać, nikt za mnie nie podejmie tej decyzji. Nie chciałem gadać też z Markiem, jeszcze nie. Skręcało mnie w żołądku na samą myśl o takiej rozmowie, tylko nie wiedziałem czy ze złości, czy z czegoś innego.
A on do mnie pisał. Codziennie. Przez cztery dni dostawałem smsa o treści "hej", albo maila od MM o tej samej treści. Korciło mnie żeby odpisać. Kilka razy nawet zacząłem pisać maila, ale odpuściłem. Miotałem się ze swoimi uczuciami nie wiedząc, co z nimi zrobić. W końcu przecież chciałem mieć obok siebie faceta z krwi i kości, w końcu nie będę musiał wodzić oczami za Filipem, Kacprem, Piotrkiem, bo mam obok Marka. To byłoby proste i logiczne, ale takie nie jest.
Dni mijały, a ja ciągle międliłem w głowie tą sytuację. Przypominałem sobie spotkanie po koncercie i to, jak się z tym czułem. Cały czas pielęgnowałem złość i smutek, które we mnie kiełkowały, a jednocześnie dławiła tęsknota za MM. Na biurku leżał breloczek specjalnie kupiony dla niego i za każdym razem, kiedy się w niego wpatrywałem, chciało mi się płakać.
W piątek mieliśmy wszyscy pójść na kręgle, Rafał zorganizował wyjście, ale nie poszedłem. Nie potrafiłem. Zastanawiałem się czy Marek tam pójdzie i napisałem do Zuzy i okazało się, że tam jest. Zrobiłem się zły, że on poszedł a ja nie, chociaż to była moja decyzja. Emocje wzięły górę i napisałem do niego smsa, że chcę pogadać, żeby przyszedł teraz. Po kilku minutach odpisał, że jedzie, a mi serce zaczęło łomotać w piersi.
- Co ja mu powiem? Co ja mu powiem? - pytałem sam siebie nie znając odpowiedzi. To było totalnie nieprzemyślane, ale musiałem zachować zimną krew. Pokazać mu, że nadal jestem na niego zły, bo przecież byłem, prawda?
Po kilkudziesięciu minutach zadzwonił domofon a ja nawet nie pytając, czy to on, wpuściłem go na górę. Złapałem za klamkę próbując uspokoić drżącą dłoń. Kiedy wreszcie stanął w drzwiach był zziajany, miał podkrążone oczy i czerwony nos od zimna. Ja próbowałem epatować spokojem. Zaprosiłem go do pokoju, w którym grała cicho muzyka i jak zwykle usiedliśmy na dywanie koło łóżka.
Marek wyglądał smutno, jakby całym sobą chciał wykrzyczeć, że jest mu źle. Kompletnie mnie zatkał ten widok i zamiast być zły na niego, to ja zacząłem się czuć winny całej tej sytuacji. Przypatrywał mi się a potem odwrócił wzrok.
Ja go zaprosiłem, więc musiałem coś powiedzieć. Postanowiłem zacząć od oczywistego, że jestem po prostu na niego zły.
- Marek, ja... - Ale on mi nagle przerwał a jego policzki się zaczerwieniły.
- Przepraszam! - krzyknął i ujrzałem łzy wzbierające się w jego oczach. - Przepraszam cię za wszystko. Nie chciałem cię okłamywać, to nie było specjalnie, ja się po prostu bałem, cholernie się bałem, że cię stracę. Jak się skapnąłem, że PG to ty, to spanikowałem, a potem było już za późno, już za bardzo w to zabrnąłem i... i... - Ukrył twarz w dłoniach i podkulił nogi. Nie wiedzieć czemu zdenerwowałem się na niego, że tak wybucha płaczem. Nie chciałem czuć się winny tego, że on płacze i czuje się winny.
- Kurwa, Marek, przestań beczeć - powiedziałem ostro, chociaż też czułem wzbierające emocje, gotujące się we mnie. Czułem, że do oczu napływają mi łzy, ale ja nie miałem przecież powodu żeby płakać. - Co to w ogóle było? To wszystko?
- Co masz na myśli? - zapytał jak idiota wycierając smarki w rękaw.
- No ta cała nasza znajomość w necie... Czy to było naprawdę? Czy potem grałeś? - Znowu czułem tylko złość i chciałem odpowiedzi.
- Nie, nigdy bym ci tego nie zrobił. Wszystko, co pisałem, było szczere. Jestem gejem, tak jak ty i się zakochałem. W tobie.
- I niby jak mam ci wierzyć, skoro mnie okłamywałeś przez pół roku? Przecież my... O Boże... - Ukryłem twarz w dłoniach znowu przypominając sobie, że uprawialiśmy seks przez maile. - Wiesz o mnie wszystko, a ja o tobie nic. Już nie wiem, czy to, co mówiłeś mi na żywo, jako Marek, to jest prawda. Czy też w jakiś sposób grałeś?
- Jak miałem grać? Zawsze byłem sobą, Markiem, cały czas. Po prostu... Po prostu nie mówiłem całej prawdy. Nie powiedziałem nikomu, że jestem gejem, tak samo jak i ty. Oprócz tego nie powiedziałem ci na głos, że jestem MM, ale moje zachowanie było szczere. Nie udawałem kogoś, kim nie byłem.
- Ale jako MM to już mogłeś swobodnie kłamać i mało mówić. Od początku i tak mówiłeś mi bardzo mało, a potem mogłeś gadać, co chciałeś a i tak bym uwierzył.
- Nie, to nie tak. Jako MM też byłem szczery. Tylko nie zdradzałem szczegółów z mojego życia, po których mógłbyś poznać, że to ja. - Czyli specjalnie nie mówiłeś prawdy, to też jakby kłamstwo. - Nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć, więc szybko zmieniłem temat przypomniawszy sobie rozmowę z Dawidem po koncercie.
- W sylwestra powiedziałeś Zuzce o sobie? - zapytałem.
- Tak. Wszystko, o czym mówiła wydarzyło się naprawdę, tylko, że po tej akcji szukała u mnie pocieszenia, ale ja byłem wściekły i podpity i musiałem jej wyznać, że jestem gejem. Wtedy odpuściła.
- Ja powiedziałem Dawidowi w parku, po koncercie - przyznałem, chociaż już to wiedział.
- Musiał mieć niezłą minę - zaśmiał się.
- Tak, był w niezłym szoku. Ciekawe jak to przeżywa. Gadałem z nim wczoraj, ale nie odnosił się jakoś specjalnie do tematu.
- Jak dla mnie wygląda jakby zjadł kwaśne jabłko. Patrzy w jakiś taki dziwny sposób.
Nie mogliśmy się nie zaśmiać na tą wzmiankę, wiadome było, że Dawid za gejami nie przepada.
Patrzyłem na Marka i nie mogłem go rozgryźć. Nie mogłem siebie rozgryźć, czego ja chciałem. Przeprosił mnie, powiedział, że kocha, czego ja jeszcze chciałem? Żeby poczuł się gorzej? Żeby przyjaźń, która nas łączy, zakończyła się? Przecież się dogadywaliśmy, nadawaliśmy na tych samych falach. Ale musiałem mu powiedzieć, że jest mi źle, musiało do niego dotrzeć, że mnie zranił.
- Ciężko mi będzie wybaczyć ci to, że mnie okłamywałeś. - Patrzyłem gdzieś w dal pokoju nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy. Jakaś gula ściskała mi gardło. Musiałem mu też powiedzieć, że nie chcę go stracić. - Ale nie chciałbym przekreślać naszej przyjaźni. I... nie chciałbym przekreślać związku z MM. Pokochałem MM - przyznałem w końcu na głos patrząc mu prosto w oczy. MM to jednak nie całkiem był Marek, on był tylko jego częścią. - Nie wiem... Nie wiem, czy pokocham także ciebie. Ty miałeś więcej czasu, żeby mnie poznać, jako PG.
- Tak. Jak już wiedziałem, że ty to PG to... Zakochałem się w tobie. - Poczułem delikatne dotknięcie na dłoni, którą trzymałem na dywanie. Jego palce były ciepłe i mi zrobiło się ciepło. Pomyślałem, że mógłbym dać mu szansę, przebaczyć i spróbować go pokochać.
- Ja... - zawahałem się z tą myślą, ale nie było już odwrotu. - Chciałbym coś sprawdzić - powiedziałem i przysunąłem się do niego przymykając oczy i dotknąłem jego ust swoimi. To był mój pierwszy pocałunek i nie sądziłem, że będę go dzielił z wieloletnim przyjacielem. Ale tak było i było przyjemnie. Po plecach przeszły mnie ciarki, z zachwytu czy zdenerwowania? Poczułem mrowienie w kroku i już wiedziałem, że chcę jeszcze, ale się opanowałem, bo poczułem, że nie mogę tak po prostu wpaść w jego ramiona i mu od razu wybaczyć. To siedziało we mnie zbyt głęboko, żeby mogło prysnąć od tak i odejść w zapomnienie. Odsunąłem się od Marka próbując się uspokoić, ale widziałem jego rozanielony wzrok spod przymkniętych oczu.
- To było... - zacząłem mówić, chociaż sam nie wiedziałem, co bym powiedział, a Marek dokończył za mnie:
- Cudowne? - Ale zaraz zaczerwienił się cały i zamilkł zażenowany. To naprawdę było cudowne. W końcu tyle razy całowałem go wirtualnie, po Świętach bez krępacji flirtowaliśmy non-stop i mówiliśmy, co byśmy chcieli ze sobą robić, a teraz w końcu pocałowaliśmy się naprawdę, na żywo. Marek był MM i to było nieodwołalne. Lecz nie mogłem mu teraz powiedzieć, że ten pocałunek był przyjemny. Nie wiedziałem, co mam mu innego powiedzieć, więc milczałem, a im dłużej milczałem, tym bardziej cokolwiek chciałem powiedzieć zaczynało wydawać się nie na miejscu.
- Chyba już pójdę - powiedział w końcu, a mi jakby ulżyło.
- Może lepiej tak - odpowiedziałem. Jednak żeby dziwnie nie wyszło, to musiałem wyjaśnić moje wahania, powiedzieć COŚ. - Potrzebuję chwili czasu, okej? Nie wiem, co zrobić.
- Tak, oczywiście - odparł i w milczeniu ubrał się i wyszedł obrzucając mnie smutnym spojrzeniem. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, pode mną ugięły się nogi i usiadłem na podłodze w przedpokoju. Serce waliło mi jak oszalałe. Cholera, czy to tak właśnie człowiek się zakochuje? Przez jeden głupi pocałunek? Ja naprawdę coś poczułem. Ale przecież to był Marek, mój przyjaciel, a nie MM. Ten MM, którego tysiąc razy całowałem w myślach i pieściłem. MM, który dobrze rozumiał jak to jest być gejem i ukrywać to przed wszystkimi wokoło. MM, któremu mogłem powiedzieć, kiedy źle się czułem, a i on mi mówił o swoich problemach. MMarek, który mnie rozśmieszał. MMarek, z którym czasami rozumieliśmy się bez słów. MMarek, z którym pojechałem na swój pierwszy koncert Metallici. MMarek, z którym miałem swój pierwszy pocałunek. MM i Marek. Jedna i ta sama osoba. Tak mi znana, a jednak tak nadwątliła moje zaufanie.

* * *

Po tym bałem się do niego znowu odezwać. Czy teraz nie jego kolej, aby zagadać? Czemu to ja mam wyciągać rękę, jako pierwszy, skoro on zawinił? Chciałbym poczekać, ale zżera mnie wszystko od środka, bo chcę go zobaczyć. Zacząłem przeglądać nasze wspólne zdjęcia na komputerze i uderzyło mnie to, jaki on jest przystojny. Wiecznie rozczochrane czarne włosy opadają mu lekko na niebiesko-szare oczy okolone czarnymi gęstymi rzęsami. Ostro zakończony nos z lekkim garbem, poniżej którego są te miękkie, pełne usta, które całowałem. I uśmiech wart tysiąc słów. Gdyby powiedział mi od razu, że to on, co bym zrobił? Na pewno byłoby niezręcznie. Byśmy byli w szoku, że obaj jesteśmy gejami nie wiedząc o sobie wcześniej. Ale czy doszłoby do czegoś więcej? Zostalibyśmy parą? Nie. Na pewno nie. Zostalibyśmy przyjaciółmi, jak do tej pory. Parą gejów, których łączy tylko przyjaźń. Patrzylibyśmy jak wchodzimy w inne związki, doradzalibyśmy sobie nawzajem w wyborach mężczyzn i związkach. Mogłoby potem wyjść, że byśmy wpadli w swoje ramiona jako dwudziestokilkulatkowie mając na koncie już wcześniejsze związki, lecz czy bylibyśmy tymi samymi ludźmi? Czy chciałbym być z Markiem wiedząc, że miał innych przede mną, jeśli mogę mieć go teraz i być jego pierwszym i może jedynym chłopakiem? Facetem. Kochankiem...

* * *

Dwa dni później leżałem ponownie na łóżku wgapiając się w sufit i rozmawiałem z Zuzą przez telefon.
- Tak, powiedziałam mu, żeby do mnie wpadł, lepiej tak niż żeby siedział cały czas w domu. Ty też lepiej coś zrób a nie siedzisz zamknięty w czterech ścianach.
- Wiem, ale jakoś nie mam ochoty widzieć się z ludźmi.
- Nawet z nami?
- Dawid ma Aśkę, a ty...
- No właśnie, ja nie mam nikogo, a przez was nie mam też co robić w ferie zimowe. - Zuza była ewidentnie zła.
- Ej, to nie moja wina, że Marek to zrobił. A ty szwendałaś się wczoraj cały dzień z Niną, byłyście w kinie i nawet nic nie powiedziałaś.
- To był babski film i tak nie chciałbyś go oglądać - westchnęła.
- Ale chociaż wyszedłbym z domu.
- Przecież mówiłeś...
- Tak, tak, mówiłem, ale prawda jest taka, że mam już dosyć. Chciałbym, aby wszystko wróciło do normy i żebyśmy spotykali się we czwórkę?
- W piątkę. Dawid ma teraz Aśkę - wtrąciła Zuza.
- Dobra, w piątkę. Żebyśmy spotykali się w piątkę i nie marnowali ferii na siedzeniu w domu w samotności. - Ostatnie słowa wyrzuciłem z siebie i zapadła cisza. Ja wiedziałem, że mówię o Marku, że mi go brakuje. Gdyby MM okazał się inną osobą, nie Markiem, tylko kimś kompletnie innym, przysłowiowym starym, obleśnym pedofilem, to chyba byłoby lepsze, bo miałbym wsparcie w najlepszym przyjacielu, a tak, nie miałem nic.
- Przecież masz nas - powiedziała nagle Zuza, jakby czytała mi w myślach. - Już ci powiedziałam, że nie musisz siedzieć w samotności tylko możemy się spotkać.
- Ale ty spotykasz się dzisiaj z Markiem - rzuciłem oskarżycielskim tonem.
- Bo mnie o to poprosił. Wiesz, on też chce się komuś wygadać. Chociaż nie popieram tego, jak to zrobił, to jednak trochę go rozumiem, jego obawy przed utratą ciebie. Ciągle mi gada, że mu ciebie brakuje i gdyby mógł, to rozegrałby to inaczej, ale nie zamieniłby rozmów z tobą na nic innego. Wiesz, tych internetowych.
Coś ścisnęło mnie w żołądku. Marek cały czas mówi to samo. Że przeprasza, że kocha.
- Sądzisz, że powinienem dać mu szansę? - zapytałem drżącym głosem.
- Tak - odparła prędko. - Już bardziej to nie zaszkodzi waszej przyjaźni, a może pomóc, jakkolwiek się to skończy.
Milczałem przez chwilę międląc jej słowa. Głośno westchnąłem zamykając oczy.
- Dziękuję Zuzia. Dziękuję za to, że jesteś.
- Spoko, nie ma sprawy, zawsze do usług. - Słyszałem jej uśmiech i sam mimowolnie się uśmiechnąłem.

Tego wieczora długo nie mogłem zasnąć. Kręciłem się z boku na bok myśląc o Marku. W końcu, nie mogąc wytrzymać bezczynnego leżenia, wstałem do komputera posiedzieć trochę w internecie. Po około dziesięciu minutach przeglądania głupich filmików z kotami, nagle dostałem informację o mailu, który to okazał się mailem od MM. Od Marka. Zamarłem. Wcześniej dostawałem od niego maile ze zdawkowym "Hej", ale teraz domyślałem się, że to coś innego, bo był to mail po naszej rozmowie i pocałunku. Przypomniałem go sobie. Ponownie poczułem ten słodki smak na wargach i nieświadomie przytknąłem do nich palce. W końcu przejechałem dłońmi po twarzy cucąc się lekko. Najechałem kursorem na maila i się zawahałem. Czułem, że w głębi serca już postanowiłem, że dam Markowi szansę. Przyjmę jego przeprosiny i zobaczymy, co się stanie.


Od: metallica.master000@gmail.com
Do: dust_to_dust@gmail.com

Czy wiesz jak to jest, bać się, że osoba, na której ci zależy, znienawidzi cię? Ja tak mam. Poznałem fajnego chłopaka w internecie. Miły, zabawny, lubimy te same rzeczy, dogadujemy się. Nagle, jednego razu okazało się, że ten chłopak to mój najlepszy przyjaciel, nie bał się i przedstawił mi się, a ja spanikowałem, stchórzyłem i mu się nie przyznałem. Od tamtej pory, co chciałem mu powiedzieć prawdę, to bałem się, znowu tchórzyłem, a dni mijały i im dłużej zwlekałem, tym trudniej było mi się przyznać. A w międzyczasie nadal rozmawialiśmy, trochę anonimowo. PG był sobą w internecie i świetnie się dogadywaliśmy, ale ja czułem, że coraz bardziej oddalam się od Łukasza, pomimo tego, że teraz wydawał mi się bliższy. Był taki jak ja. On również był gejem i ukrywał to przed światem. Dobrze mi było rozmawiać z nim w necie, bo wtedy nie musiałem udawać, że lubię dziewczyny, nie musiałem udawać, że się w nim nie zakochałem. Bo teraz i na Łukasza patrzyłem inaczej. Na jego uśmiech, zielone oczy, urocze piegi. Teraz, z każdym następnym dniem, mogłem oglądać go w innym świetle i zakochiwać się w nim na nowo. Zakochałem się i w PG i w Łukaszu, a wszystko, co mówiłem jednemu i drugiemu było szczere, mimo małych kłamstewek. Tak, nie powiedziałem ci, że ja to MM, ale gdybyś wiedział, to dalej byś ze mną rozmawiał w taki swobodny sposób? Czy zgodziłbyś się zostać moim chłopakiem? Czy zakochałbyś się z Marku, tak, jak to zrobiłeś z MM? Będę cię przepraszał przez wieczność, za to, że nie powiedziałem ci o sobie i możesz mnie za to nienawidzić, ale jednak chciałbym spędzić tą wieczność z tobą. Chociażby, jako przyjaciel, bo nie zniosę więcej dni bez ciebie.
Twój na zawsze, Marek.

Moje serce chyba stanęło, albo przestałem oddychać. Czułem, że po policzkach płyną mi łzy, ale bałem się ruszyć ręką, żeby je wytrzeć. Kiedy wreszcie ruszyłem się i zacisnąłem powieki, wycedziłem tylko przez zęby:
- Cholerny Marek.
Przewinąłem jeszcze odruchowo historię maili wymienionych między nami i trafiłem na tego, wysłanego przez MM tuż przed koncertem:


Do: metallica.master000@gmail.com
Od: dust_to_dust@gmail.com

Cokolwiek się jutro wydarzy, pamiętaj, że cię kocham.
MM


W tym momencie wydał mi się cholernie wymowny. Już wtedy wiedział, że może być źle po tym, jak się obnaży przede mną. Czy tego chciałem, czy nie, już wiedziałem, co muszę zrobić.