Rozdział 21: Zauroczone kundle
Wszystko działo się zbyt szybko, żeby jego zamroczony alkoholem umysł mógł się w tym połapać. W jednej chwili widział Filipa, a w drugiej ten już zbiegał po schodach. Mateusz kulił się, przeklinając cicho pod nosem w akompaniamencie szybko stawianych na stopniach kroków, jakie echem roznosiły się po klatce. Dopiero gdy poszkodowany wyprostował się, a Maciej dostrzegł jego mocno zaczerwieniony policzek, zrozumiał, co się stało.
- Szlag - przeklął pod nosem, aż zaciskając dłoń w pięść.
- Kto to był? - wyseplenił Mateusz, którego oczy zaszły niekontrolowanymi łzami, wywołanymi przez uderzenie. - Jakiś twój chłopak? - zapytał z niezrozumieniem, na co Maciej nie odpowiedział.
- Chodź do mieszkania, trzeba przyłożyć coś zimnego - mruknął, starając się myśleć trzeźwo, mimo że złość na Filipa aż paliła go od środka.
Co za mały, przeklęty gówniarz! Kto normalny zasadzał się na jakiegoś obcego faceta? Mógł przynajmniej uderzyć jego, a nie bogu ducha winnego Mateusza! Wyszyński powoli zaczynał przypominać sobie, czym dokładnie groziło umawianie się z osobami pokroju Wilczyńskiego. Przecież już za pierwszym razem Filip dał niezły popis, kradnąc mu telefon. Nie powinien być zaskoczony jakimś nieuzasadnionym zasadzaniem się na jego facetów. Nieuzasadnionym, bo Maciej wolał na razie nie myśleć o rzeczywistych pobudkach gówniarza. Chociaż, oczywiście, wiedział, że jedną z nich była zazdrość. I, cholera, nie powinien, naprawdę nie powinien, ale poczuł jakieś takie przyjemne ukłucie na myśl, że Filip faktycznie zrobił to z zazdrości. Z drugiej jednak strony, Filip był tylko dzieciakiem. Nadpobudliwym, apodyktycznym i uważającym się za lepszego od wszystkich innych - owszem, ale to wciąż tylko dziewiętnastoletni dzieciak, działający pochopnie i uważający, że cały świat leży mu u stóp. Jaki Maciej był w jego wieku? Może i nie bił nikogo znienacka ani nie wplątywał się w jakieś narkobiznesy, jednak z pewnością brakowało mu pokory. Chyba nawet do teraz nie zawsze potrafił jej z siebie wykrzesać.
- Kurwa, jak boli! - sapnął Mateusz, kiedy Maciej zaprowadził go do mieszkania, tocząc wewnątrz siebie wojnę. Z jednej strony miał ochotę znaleźć gówniarza i przemówić mu do rozumu, a z drugiej (to z pewnością przez alkohol!) całkiem go to bawiło. Oczywiście wiedział, że nic w tej sytuacji zabawnego nie było, ale zazdrosny, naburmuszony Filip z pewnością musiał wyglądać dość ciekawie.
Już od progu zaatakował go stęskniony, radosny kundel, którego Maciej odepchnął nogą, przepuszczając Mateusza pierwszego.
- Dam ci worek z lodem, hm? - zapytał, udając, że faktycznie obchodził go stan Mateusza. Oczywiście nie przyznał się wprost, ale wciąż liczył, że coś z dzisiaj uda mu się ugrać, nawet pomimo Filipa próbującego mu to uniemożliwić.
- Kto to był? - zapytał Mateusz ponownie, idąc za Maciejem do kuchni.
- Mój osobisty stalker - odpowiedział jakby nigdy nic, wskazując mu na krzesło przy wąskim stole. - Siadaj. Może dam ci jakąś maść na opuchliznę, co? - Wolał nie tłumaczyć, skąd miał tę maść i nie wspominać, że kilka dni temu znajdował się na miejscu Mateusza, pobity dokładnie przez tę samą osobę.
- Myślisz, że mocno spuchnie? - zapytał Mateusz z lekkim przerażeniem, a Maciej opanował chęć wzruszenia ramionami. Naprawdę go to nie obchodziło, gdyby mógł, już teraz wskazałby chłopakowi swoją sypialnię. Ostatnio naprawdę nie sprowadzał tutaj nikogo (prócz Filipa, rzecz jasna) i zachowywał się jak jakiś mnich. Nic więc dziwnego, że czuł się już naprawdę przyciśnięty do muru. Jeżeli Maciej był od czegokolwiek w swoim życiu uzależniony, pomijając oczywiście papierosy, to zdecydowanie tym czymś był seks.
- Nie, raczej nie - odparł, doskonale wiedząc, że sierpowego to Filip miał całkiem niezłego i że opuchlizna to zdecydowanie najmniejszy problem. - Przynajmniej nie krwawisz - dodał, podając mu woreczek z mrożonkami. - Zęby całe?
Mateusz zmarszczył brwi, badając językiem stan swojego uzębienia. Gdy był już pewny, że niczego mu tam nie brakowało ani nic podejrzanie nie kiwało się na boki, przytaknął.
- Całe. - Odebrał mrożonki i z cichym syknięciem przyłożył je do policzka.
- Czyli w sumie nic się nie stało - stwierdził, posyłając mu najbardziej szelmowski uśmiech, na jaki było go w tamtej chwili stać. Może jeszcze nie wszystkie plany na tę noc są stracone, pocieszył się, pełen nadziei.
- Jeżeli nie liczyć tego, że rzucił się na mnie jakiś świr, to jasne, nic się nie stało - odparł Mateusz z ciężkim westchnięciem, a Maciej musiał zagryźć policzek, żeby się nie zaśmiać. Był przekonany, że Filip te słowa potraktowałby jak komplement. Niemal widział ten jego złośliwy, przepełniony dumą uśmieszek i wysoko zadartą brodę.
- Chcesz się może położyć? - zapytał, udając, że to pytanie podyktowane zostało troską, a nie chęcią wrzucenia Mateusza do łóżka.
- Nie, wiesz co, zadzwoń po taksę. - Maciej zmarszczył brwi, patrząc na nowo poznanego chłopaka autentycznie zdziwiony i chyba nawet trochę oburzony. No bo jak to? Taki szczyl mu odmawiał? - Wracam do domu. Mam dość wrażeń.
Prawie zgrzytnął zębami. Nic jednak nie odpowiedział; kiwnął głową, nie zamierzając płaszczyć się przed pierwszym lepszym szczylem i namawiać go na nocleg. Akurat jeżeli chodziło o takie propozycje, Maciej przez ostatnie lata przyzwyczaił się już, że wszyscy z chęcią ściągali dla niego spodnie. Nawet jeśli teraz po swoim okresie abstynencji czuł silne parcie na szkło, jakąś tam swoją godność musiał zachować. Bez słowa sięgnął po telefon, wyklinając w myślach Filipa na wszystkie możliwe sposoby. Tym razem głupi dzieciak naprawdę przekroczył dopuszczalną granicę. Maciej wiedział, że musi coś z tym zrobić, bo zaraz każdy jego powrót do mieszkania z kimś obcym będzie właśnie tak wyglądać.
Zauroczone kundle są cholernie irytujące.
***
Popatrzył na odjeżdżającą taksówkę, czując ogromne zmęczenie. Już nawet nie był zły, bo do tego potrzebowałby choć odrobiny energii. Miał ochotę wrócić do mieszkania, wypić awaryjną szklankę wody, żeby przypadkiem jutro nie męczyć się z kacem, i po prostu zasnąć.
Westchnął ciężko, odwracając się w kierunku klatki schodowej. Gdy stanął przed windą, wyciągnął jeszcze telefon. Chwilę zastanowił się, czy powinien napisać coś Filipowi, ale ostatecznie stwierdził, że załatwi to, gdy wytrzeźwieje. W przeciwieństwie do gówniarza, wcale nie chciał działać pod wpływem emocji i alkoholu.
Nie oglądając się za siebie, wszedł do kabiny, kiedy tylko drzwi się otworzyły. Był środek nocy, zegarek w windzie na kokpicie wskazywał drugą. Gdyby wiedział, że wszystko tak się zakończy, z pewnością nie wyciągałby Mateusza od Kuby, tylko użyczył toalety kolegi. No i masz swoje bycie dżentelmenem, pomyślał, wciskając guzik z numerem cztery. Dżentelmenem z pełnymi jajami i z dość irytującym psem ogrodnika podgryzającym ci nogawkę. Świetny wynik.
- Twój gust jest strasznie chujowy, wiesz?
Zaskoczony popatrzył na lustro. Drzwi od windy zamknęły się z poprzedzającym to melodyjnym dźwiękiem. Był tak zmęczony, że nie zauważył ruchu w odbiciu i w pierwszej chwili aż się wzdrygnął, czego nawet nie mógł opanować.
- I co? Wróciłeś, bo przypomniało ci się, że miałeś mi przyłożyć? - zapytał Maciej z kpiącym uśmiechem, odwracając się przodem do Filipa. Dzieciak miał potargane włosy, które, mimo że nigdy nie były zbytnio schludnie ułożone, teraz zdawały się sterczeć na wszystkie strony. Do tego policzki zarysowywał lekki rumieniec, jakiego oczywiście Wilczyński wyparłby się na wszystkie możliwe sposoby (włączając w nie także użycie pięści, bo chyba naprawdę lubił nimi wymachiwać), a widoku zbuntowanego nastolatka dopełniały zmarszczone awanturniczo brwi.
Maciej, cholera, w co ty się wpakowałeś, pomyślał niby z wyrzutem, ale jakoś żadne słowa, dzięki którym mógłby całkowicie zakończyć znajomość z Filipem, nie opuściły jego ust.
Wilczyński wzruszył ramionami, opierając się o ściankę windy i nie spuszczając wzroku z Macieja. Jak zwykle trzymał brodę lekko zadartą, patrząc na Macieja tak pewnie, że gdyby nie Filipowy marny wzrost i mizerne ciało, Wyszyński mógłby się przestraszyć. Chociaż chyba nie powinien nabijać się z tego "ratlerkowania", w końcu już nie raz przekonał się, że jak na takie chude ramiona i wystające żebra, Wilczyński potrafił uderzyć.
- Aż tak ci się spodobało? - zapytał Filip, unosząc brwi w udawanym zdziwieniu. - No, nie wiedziałem, że masz takie ciągoty, Maciusiu - zadrwił, jakby zapominając o powodzie, dla którego zawrócił. Łatwiej było trochę Maciejowi dogryźć, niż przyznać się do błędu i jeszcze tłumaczyć, dlaczego pobił tamtego chłopaka.
Bo właściwie to... nie wiedział. Uderzył to uderzył, po co dalej drążyć? Nigdy przecież nie zastanawiał się głębiej nad powodami oklepywania komuś facjaty; wystarczyło, że ktoś go jakoś wkurzył, no i proszę - działo się samo. Zadziało się też i tym razem, a że ten chłopak był w pobliżu, akurat całując Macieja i idąc do jego mieszkania po jedno, no to trudno.
Wyszyński westchnął ciężko. Winda dojechała na czwarte piętro.
- I teraz właściwie na co liczysz? - zapytał, postanawiając nie dać się sprowokować. Nie trzeba było żadnego wizjonera, aby przewidzieć, że Filip będzie chciał obrócić wszystko w żart.
- A muszę na coś? - Wzruszył ramionami, wychodząc na korytarz. - Tak chciałem zobaczyć, jak tam sprawa z poszkodowanym - prychnął, zaczynając mimo wszystko coraz bardziej się w tym plątać. Uważne, chyba nawet trochę poirytowane spojrzenie Macieja w niczym nie pomagało. Ten cholerny dziad patrzył na niego w taki sposób, że Filip autentycznie zaczynał czuć się odrobinę winny. Szybko to od siebie odsunął, bo, rzecz jasna, wcale nie uważał, że zrobił coś bardzo nieodpowiedniego. Gdyby tylko przeklęty Wyszyński nie patrzył na niego z takim chłodnym spokojem, za którym przebijała się nagana.
- Żyje. Pojechał do domu, więc teraz już wszystko wiesz - odparł Maciej, nie robiąc chociażby jednego kroku w stronę mieszkania. Stanął i tak po prostu patrzył na Filipa wyczekująco, na co sam Filip po krótkiej chwili nabrał ochoty na wydłubanie mu oczu.
- No i super - prychnął, wciskając ręce w kieszenie. Zgarbił się nieco, uciekając wzrokiem na boki. Czuł się jak rozcinana i rozkładana na czynniki pierwsze żaba na lekcjach biologii. Nie żeby kiedykolwiek coś takiego robił w szkole, ale widział to na filmach i mógł świetnie przyrównać to do swojego aktualnego położenia.
- Więc? Tylko tyle? - ciągnął dalej Maciej. Filip momentalnie pożałował, że tutaj przyszedł. Zrobiło mu się gorąco z nerwów, których już nawet nie potrafił przed sobą ukryć. Po raz pierwszy czuł się tak przyparty do muru i tak zdezorientowany.
- No. - Chrząknął.
Maciej stwierdził, że zakłopotany Filip był całkiem uroczym zjawiskiem. W porównaniu do Filipa ogarniętego przez złość, zakłopotana wersja wydawała się o wiele bezpieczniejsza dla Maciejowej twarzy. Nie miał jednak zamiaru odpuszczać, głównie dlatego, że strapiony Wilczyński budził w nim sadystyczną satysfakcję.
- Skoro tylko tyle, to myślę, że nie mamy o czym rozmawiać - powiedział, mrużąc oczy i przez chwilę świdrując Filipa spojrzeniem, żeby zaraz ruszyć w stronę drzwi od mieszkania, wyciągając jednocześnie klucze z kieszeni.
- Czekaj - sapnął zniecierpliwiony Filip, na co Maciej uśmiechnął się z satysfakcją, wciąż odwrócony do Wilczyńskiego plecami. Jakby nigdy nic, wsunął klucz do zamka.
- Więc? - zapytał, nigdzie się nie spiesząc. Chciał obejrzeć się na Filipa, żeby przypadkiem niczego nie stracić, ale dzieciak już po chwili był tuż obok. Cały stremowany, niepewny i czerwony na twarzy.
- Przepraszam, okej? - prychnął, bo oczywiście nie mógł powiedzieć tego w normalny sposób. Wciąż trzymał ręce w kieszeni, które - tego Maciej już nie wiedział - zaciskał mocno w pięści, bynajmniej nie po to, żeby zaraz z nich skorzystać. Filip naprawdę się denerwował. Nie potrafił przepraszać, a teraz wiedział, że musi, jeśli chciał, aby Maciej... No i właśnie tu był pies pogrzebany - czego Filip tak naprawdę od Macieja chciał? - Przepraszam, ale za to, że ciebie uderzyłem. Tamtemu chujowi się należało - powiedział, nim zdążył ugryźć się w język.
Maska Macieja-złego-gliny momentalnie stopniała. Bo jak mógłby ją dłużej utrzymywać, kiedy przepraszający Filip był taki urzekający? Miły kontrast, jeżeli porównywać do tego, co widywało się na co dzień - czyli do jego ogromnej arogancji, apodyktyczności i niewyparzonego jęzora.
- Naprawdę jesteś nienormalny. - Maciej pokręcił głową, otwierając jednocześnie drzwi do swojego mieszkania. - Ale wiesz, że spieprzyłeś mi seks? - zapytał z lekkim, dość dwuznacznym uśmiechem, na co Filip odetchnął ciężko. Nawet jeśli na klatce schodowej panował dość przyjemny chłód, jemu nagle zrobiło się tak gorąco, że z chęcią ściągnąłby koszulkę... najlepiej razem ze spodniami i bielizną.
- No i co? Teraz jesteś poszkodowany? - zapytał, starając się jeszcze trzymać Macieja na dystans, głównie dla samej zasady, bo przecież przez cały czas ich znajomości właśnie tak robił. A Maciej nie wyglądał na kogoś szczególnie z tego niezadowolonego. Filip zdawał sobie sprawę, że ktoś taki jak Wyszyński mógł mieć seks na zawołanie, nawet nie musiał się zbytnio starać, bo nie dość, że dobrze wyglądał, to jeszcze miał pieniądze. Filip był dla niego czymś nowym; nawet jeśli wyskakiwał zza rogu i bił jego niedoszłych kochanków. Intrygował Macieja, przyciągał swoją bezczelnością; w końcu nie od dziś wiadomo, że ćmę ciągnęło do ognia.
- Chyba nawet bardzo - odparł i już nic nie mówiąc, przekroczył próg. Pies momentalnie zaplątał się mu pod nogami, machając szaleńczo ogonem, tak jakby nie widział swojego właściciela nie dziesięć minut, ale co najmniej dziesięć miesięcy. Filip uśmiechnął się lekko na ten widok i jakby nigdy nic wszedł za Maciejem do mieszkania, cały wyprostowany i zadowolony niczym panisko wkraczające na swoje włości. Zupełnie, jakby chwilę temu nie miał ochoty uciekać przed spojrzeniem Wyszyńskiego i jakby wcale nie pragnął zapaść się pod ziemię.
Maciej zamknął za nim drzwi, a on miał wrażenie, jakby ten jeden ruch wszystko przesądził. Nic jednak więcej się nie wydarzyło. Maciej ani się do niego nie zbliżył, ani nie odsunął; po prostu stanął przy drzwiach i patrzył na Filipa wyczekująco, z tym przeklętym seksownym uśmieszkiem, wyraźnie domagając się jakiegoś ruchu. Wilku zacisnął zęby, kiedy po plecach przebiegły mu przyjemne dreszcze, falami uderzając w całe jego ciało. Odetchnął, próbując jeszcze się uspokoić, ale wystarczyło tylko, że Maciej uniósł brwi, jakby zaskoczony brakiem reakcji ze strony Filipa, a on już popychał go na drzwi. Dopadł do niego tak nagle, że sam trochę się zdziwił, gdy zaatakował jego usta. Po pomieszczeniu rozległ się dość donośny na tle nocnej ciszy huk, wywołany zderzeniem pleców Wyszyńskiego z drewnem. Maciej sapnął ciężko przez nos, początkowo zbyt zdezorientowany, żeby odpowiedzieć na natarczywy, trochę zbyt ostry pocałunek. Zaraz jednak zreflektował się, otaczając ramieniem sylwetkę napierającego na niego Wilczyńskiego. Gdzieś z podłogi rozbrzmiało zaalarmowane psie szczeknięcie, na które jednak nie zwrócili uwagi, zbyt zajęci sobą. Filip to całował, to gryzł jego wargi, zachowując się tak, jak Maciej mógł podejrzewać, że Filip będzie się zachowywać podczas bardziej intymnych chwil. Wtedy, gdy znaleźli się w jednym łóżku, z mamą Macieja za ścianą, gówniarz był znacznie spokojniejszy, ale na to wpłynęły też okoliczności. Teraz zachowywał się, jakby chciał zdominować całe ich zbliżenie, a gdy wsunął rękę we włosy Macieja i po chwili mocno za nie pociągnął, Wyszyński jakby się ocknął. Syknął cicho, żeby zaraz złapać mocno Filipa w pasie i pchnąć na ścianę naprzeciwko. Przycisnął go do niej całym swoim ciałem, odbierając tym samym jakąkolwiek drogę ucieczki. Filip sapnął zaskoczony i nieprzygotowany na tak nagły ruch. Zaraz jednak z całą mocą spróbował odpowiedzieć na mocny pocałunek Macieja, który teraz przejął dominację. Serce łomotało mu w piersi, a ciało raz po raz przeszywały to gorące, to zimne dreszcze. Gdy Maciej docisnął swoje krocze do jego biodra, już wiedział, że obaj zmagają się właśnie z tym samym problemem i że zapewne za chwilę temu problemowi zaradzą. Jakby na potwierdzenie jego myśli, poczuł dłoń wkradającą mu się pod koszulkę. Maciej przesunął palcami po jego płaskim brzuchu, zahaczając paznokciami o pępek, ale nie zatrzymując się przy nim na dłużej. Ręka dotarła trochę niżej, na dość szorstką skórę od niedawno wygolonych, ale już odrastających ciemnych włosków. Filip tylko poruszył nerwowo biodrami, marząc o tym, żeby Maciej ściągnął z niego te przeklęte ubrania i żeby zajęli się już swoimi palącymi potrzebami. Nagle jednak, jakby ktoś uderzył go w głowę, odepchnął od siebie Wyszyńskiego, który popatrzył na niego zaskoczony, spodziewając się wszystkiego, ale na pewno nie przerywania w takim momencie.
- Wezmę prysznic - powiedział Filip, który nawet jeśli właśnie trochę się zawstydził, w ogóle nie dał tego po sobie poznać.
Maciej sapnął, przeczesując z frustracją włosy. Cholera, najchętniej wziąłby Filipa już w przedpokoju, przy tej przeklętej ścianie, z Psem kręcącym się pod nogami. Nic jednak nie powiedział, w zamian kiwnął głową, doskonale wiedząc, że chwilę trochę pocierpi i dzięki temu później pójdą na całość. Oczywiście o ile Filip w pewnym momencie nie stwierdzi, że fajnie będzie trochę dokuczyć Maciejowi i nie zwieje przez okno. Przypadek Wilczyńskiego był dość nieciekawy - niczego nie można być pewnym i trzeba brać pod uwagę każdą, nawet najgłupszą ewentualność.
- Weź sobie ręcznik z szafki - powiedział, udając, że nie zauważa zadowolonego uśmieszku Filipa, kiedy ten bez żadnego skrępowania zsunął wzrok niżej, na bardzo wypchany przód spodni Macieja. - Chcesz czegoś do picia. Jakieś piwo? Wódki? - zapytał jeszcze, mając szczerą nadzieję, że otrzyma przeczącą odpowiedź. W końcu miał plany, żeby zabrać się za Filipa, kiedy ten tylko wyjdzie z łazienki.
- Piwo. - Filip nie byłby jednak sobą, gdyby mu tych planów nie pokrzyżował.
A więc wracamy do normalności.
To było takie dziwne, stać w łazience Macieja nago, patrzeć na swoje odbicie w lustrze i wiedzieć, że za chwilę zabierze się za gospodarza, jak chciał zrobić już od kilku tygodni. Owinął ręcznik dookoła bioder, nie wycierając zbytnio swojego ciała. Czym prędzej ruszył do drzwi, szczerząc się do siebie tak głupio, że gdyby jeszcze raz zerknął w stronę lustra, momentalnie złapałoby go zażenowanie. Jak najciszej tylko umiał, nacisnął na klamkę i wyjrzał do ciemnego przedpokoju. Z sypialni Macieja wylewała się łuna stłumionego, lekko pomarańczowego światła, a tuż przed wejściem do pomieszczenia na płytkach spał pies, raczej nie szczędząc sobie miejsca. Leżał z łapami wyciągniętymi we wszystkie możliwe strony, a gdy Filip wyszedł z łazienki, poderwał głowę, mierząc go czujnym spojrzeniem. Gdy jednak rozpoznał sylwetkę Wilczyńskiego, zamachał z uwielbieniem ogonem. Filip popatrzył na niego z naganą, bo chciał niezauważony zajrzeć do sypialni, jednak Pies raczej nie za bardzo złapał przekaz. O ile to w ogóle możliwe, ruchy jego ogona przybrały na sile, a zwierzę zaraz poderwało się na cztery łapy.
Filip westchnął tylko i już nie przejmując się niczym, wyminął proszącego o uwagę psa. Stanął w drzwiach sypialni, a gdy jego wzrok zatrzymał się na Macieju popijającym wodę prosto z butelki i przeglądającym coś na telefonie, mimowolnie się uśmiechnął. Zamarł na moment, chłonąc widok zapatrzonego w ekran Wyszyńskiego, nieświadomego bycia obserwowanym. Marszczył bezwiednie brwi, jakby w ogóle tego nie kontrolując, a jego palec płynnie przesuwał się po wyświetlaczu.
- No i masz dla mnie to piwo? - zapytał w końcu Filip, gdy zdał sobie sprawę, że takie stanie w progu i przyglądanie się Maciejowi mogło podejść pod jakąś odmianę fanatyzmu. Wyszyński spojrzał w kierunku drzwi, początkowo zaskoczony, bo wyrwany ze swoich myśli, żeby zaraz uśmiechnąć się lekko.
- Strasznie długo ci to zajęło - stwierdził z niezadowoleniem. Jakby od niechcenia wskazał na stojącą przy łóżku nieodkapslowaną butelkę Lecha. - Już rozważałem pójście spać - powiedział z powagą.
- To starość - odparł Filip i jakby nigdy nic podszedł do Macieja. - Aż dziwne, że ci chwilę temu stanął - dodał jeszcze, nie mogąc się powstrzymać. Wyszyński już miał mu coś odpowiedzieć, kiedy doszedł do wniosku, że lepsze od odpowiadania będzie udowodnienie mu, że mógł. Często i długo, oczywiście, do tego nie miał żadnych wątpliwości. Złapał Wilczyńskiego za rękę i nim ten zdążył cokolwiek zrobić, pociągnął w dół. Filip zachwiał się, nieprzygotowany na tak gwałtowny ruch, co Maciej zaraz wykorzystał. Już po chwili zdezorientowany chłopak leżał plackiem na łóżku, przyciskany przez niezadowolonego zwlekaniem Macieja. Przyparł nadgarstki swojej ofiary do materaca, z satysfakcją chłonąc widok wciąż zaskoczonego Filipa. Jego szeroko otwartych, ciemnych oczu, lekko uchylonych ust i burzy brązowych włosów kontrastujących na tle kremowej narzuty. Jak na zawołanie ciałem Macieja znów wstrząsnął dreszcz podniecenia. Och, cholera, chciał go mieć teraz, już, zaraz. Wciąż nie miał pojęcia, co takiego było w tym dzieciaku, że tak go przyciągał, ale w tamtej chwili w ogóle o tym nie myślał. Żeby rozpalić Macieja, wystarczyło jedno Filipowe spojrzenie, a i poalkoholowe efekty uboczne, takie jak na przykład niemożliwość dostania erekcji, stawały się abstrakcją.
Spojrzał w dół, na wyciągnięte pod nim, chude, raczej niewpisujące się w standardy Macieja, ciało. Nie lubił nadmiernej chudości, wystających obojczyków czy prześwitujących przez cienką skórę żeber, ale teraz naprawdę mu to nie przeszkadzało. Pochylił się do drobnego, ciemnego sutka i trącił go językiem, na co Filip poruszył się nerwowo, trochę niezadowolony, że jego ruchy zostały ograniczone. Zaraz jednak odetchnął ciężej, kiedy ciepłe usta Macieja otoczyły brodawkę, po chwili zasysając się na niej. Elektryzujący prąd rozszedł się po jego ciele, przebiegając od piersi aż do krocza. Poruszył nerwowo biodrami, a ręcznik, który chwilę temu zawiązał w biodrach, poluźnił się.
Usta Macieja zsunęły się najpierw na mostek, a później irytująco powoli zaczęły dążyć coraz niżej i niżej. Język okrążył pępek, wywołując u Filipa kolejną falę dreszczy. Nie wytrzymał i sapnął ciężko, marząc o tym, żeby wyswobodzić się z uścisku Wyszyńskiego i pchnąć brutalnie jego głowę niżej, do miejsca, które w tamtym momencie najbardziej prosiło o dotyk. Maciej chyba jednak nie bardzo się z tym spieszył. Miał ochotę parsknąć, kiedy usłyszał ponaglający pomruk ze strony Filipa, który najwidoczniej nawet w łóżku nie porzucał pozycji osoby rozdającej karty. Zabawne, jaki uroczy był jeszcze kilka dni temu, kiedy doszedł od samego obciągania mu.
Gdy wreszcie dłoń Macieja dotarła do strategicznego miejsca na ciele Filipa, ten stęknął z zadowoleniem, rozchylając nogi. Wyszyński odrzucił ręcznik gdzieś na bok i spojrzał na średniej wielkości penisa w zwodzie. Aż zagryzł wargę, doskonale pamiętając, że przecież jeszcze niedawno Filip nie przejmował się czymś takim jak depilacja.
- Goliłeś się? - zapytał, dobrze wiedząc, że to trochę zaburzy nastrój, ale nie mógł się powstrzymać.
Wilczyński najpierw zmarszczył brwi, a dopiero później dotarł do niego sens pytania. Chrząknął, usiłując nie dać po sobie poznać, że trochę się zawstydził. Maciej zawsze był wydepilowany, więc pewnie też lubił wydepilowanych kochanków. Głupio tylko tak przyznać, że faktycznie pozbył się owłosienia dla niego.
- Jak widać - odparł jakby nigdy nic. Nie chcąc więcej zbędnych pytań, wykorzystał chwilę Maciejowej nieuwagi, popychając go na materac i odbierając dominację. Z zadowoleniem popatrzył na zaskoczonego, rozłożonego pod nim Wyszyńskiego, a już sekundę później - bo po co dłużej zwlekać - całował go z całym swoim nastoletnim zaangażowaniem, wciskając mu jednocześnie dłoń do spodni. Aż sapnął, kiedy złapał za gorącą erekcję. Otoczył ją palcami, jednak bez rozpinania rozporka trudno było mu jakkolwiek manewrować ręką. Zaraz więc sapnął sfrustrowany, zabierając się do rozebrania Macieja. W końcu sam świecił gołym tyłkiem, a Maciej nie pozbył się nawet skarpetek.
Zdecydowanie największe wyzwanie stanowiła koszula. Rozpinanie guzika po guziku to jakaś udręka, nic dziwnego, że już po chwili szamotania się z ubraniem naprawdę miał dość. Zastanawiał się już nawet nad zdjęciem mu tego siłą (za co Maciej z pewnością by go zabił, w końcu Ralph Lauren to nie H&M), gdy, całe szczęście, Wyszyński postanowił mu w tym pomóc. Zaczął sprawnie rozpinać guziki, dlatego też Filip zajął się innymi partiami garderoby. Ściągnięcie spodni okazało się znacznie łatwiejszym zadaniem i chwilę później wraz z nimi na podłodze wylądowały także bokserki.
Musiał zagryźć wargę, żeby nie wydać z siebie żadnego żenującego dźwięku, gdy spojrzał na wyprężonego penisa. Nie myśląc wiele, objął go dłonią, zaczynając masturbować. Od razu pomyślał też o tym, jak to byłoby mieć go w sobie. Aż sięgnął drugą ręką do swoich pośladków, nie mogąc nad tym zapanować.
Filip nie miał żadnych wątpliwości co do swojej roli w seksie. Był pasywem; bottomem, bo teraz to tak podobno powinno nazywać się stronę niedominującą. Na początku trochę się tego wstydził, w końcu hej - dawał dupy i w dodatku naprawdę to lubił. Z czasem sobie jednak zdał sprawę, że dawanie dupy nie zawsze równało się jedynie z rozkładaniem nóg i proszeniem o rżnięcie. On nie prosił, on brał, co chciał i właśnie teraz chciał Macieja.
Kiedy schylił się na wysokość krocza Wyszyńskiego, poczuł dłoń zaciskającą się na jego włosach władczo. Zignorował falę gorąca wywołaną przez ten przepełniony dominacją ruch i w zamian, dla przekory, polizał penisa po całej długości. Doskonale wiedział, że Maciej chciałby już zanurzyć się w jego ustach, więc nielitościwie odkładał ten moment, pobudzając pulsującą męskość delikatnymi pieszczotami.
- Ty draniu - sapnął w pewnym momencie poirytowany Maciej, kiedy Filip, zamiast wreszcie przejść do rzeczy, drażnił jądra językiem, a opuszką palca trącał mokry od preejakulatu czubek penisa. W końcu jednak postanowił się zlitować nad Maciejem, którego ręka już od jakiegoś czasu popychała jego głowę do nieznoszącego zwłoki problemu. Kiedy ciepłe usta otoczyły członka, zasysając się na nim mocno, ale wciąż na granicy przyjemności, z gardła Wyszyńskiego wyrwało się pełne ulgi westchnięcie. Filip wziął go całego do ust, żeby zaraz wypuścić i powtórzyć czynność, tyle że szybciej. Podniósł wzrok wyżej, ciekawy reakcji na twarzy Macieja, a kiedy napotkał jego rozpalony wzrok, przez chwilę pomyślał, że będzie powtórka z rozrywki i spuści się bez dotykania. Cudem udało mu się nad tym zapanować, myśląc o naprawdę obrzydliwych rzeczach. Niełatwo jednak jest utrzymać wyobraźnię na wodzy, kiedy miało się penisa Macieja w ustach i czuło się jego rękę raz po raz pchającą mu głowę w kierunku krocza. Filip oczywiście się nie przyznawał, ale uwielbiał czuć dominację. Uwielbiał się jej sprzeciwiać, jednak nie narzekał, kiedy facet przyciskał go do łóżka.
A dominujący Maciej z pewnością był cholernie seksowny. Teraz marszczył brwi, a jego twarz wykrzywiała się w ekstazie. Filip od dłuższej chwili nie odrywał od niej wzroku, wciąż sprawnie pracując ustami i wdychając intymny zapach Macieja. Jego własny penis drgał mu pomiędzy nogami, prosząc o uwagę, ale on tylko zaciskał uda i pośladki, wcale nie chcąc się nim zająć.
- Poczekaj - sapnął w pewnym momencie Maciej, gdy rozkosz przedłużała się, a Filipowe usta przypomniały mu, jak wiele przyjemności potrafiły dać. Wilczyński popatrzył na niego zaskoczony. Brązowe oczy w przytłumionym świetle lampki nocnej wydawały się niemal czarne, a rumieniec rozlewający się nawet na pierś był doskonale widoczny. Zadziałał automatycznie. Filip w tamtej chwili wyglądał tak seksownie, że Maciej po prostu przestał myśleć (o ile tej funkcji nie wyłączył już w przedpokoju). Odebrał swoją pozycję górowania nad Filipem i po prostu docisnął go twarzą do materaca. Aż sapnął, kiedy Wilczyński podniósł się na klęczki, wypinając w jego stronę swoje pośladki, których Maciej zaraz dotknął ze stłumionym westchnięciem. Doskonale pamiętał, że kiedyś, gdy oglądał tyły Filipa, wydały mu się one mało imponujące. I może faktycznie takie były, ale w tamtej chwili Maciej nie zamieniłby ich na nic innego. Wiedziony impulsem, pochylił się i ugryzł go w jeden z pośladków, w miejscu, gdzie znajdował się dość duży, całkiem uroczy pieprzyk. Filip w odpowiedzi stęknął tylko ciężko, czując usta Macieja tak blisko wrażliwego miejsca, które aż zapulsowało, gdy wyobraził sobie, co zaraz będą robić. Kiedy jednak Maciej wciąż przedłużał chwilę, bezwstydnie przesuwając palcami po jego tyłku, od czasu do czasu rozchylając pośladki i dmuchając powietrzem pomiędzy nie (chyba chciał się zemścić), aż jęknął sfrustrowany, opadając policzkiem na poduszkę.
- No dalej! - sapnął, poruszając nerwowo biodrami. - Weź mnie już.
Maciej na te słowa tylko się uśmiechnął, chociaż nie mógł zaprzeczyć, że Filip proszący go o takie rzeczy był prawie jak wizja z jakiegoś brudnego snu. Przesunął palcem po jego odbycie, żeby po chwili namysłu liznąć go tam, wydzierając tym samym z gardła Filipa zduszony pisk. Ten z pewnością nie spodziewał się takiego ruchu. Kiedy jednak czubek języka ponownie otoczył pierścień mięśni, westchnął ciężko, wypinając się jeszcze bardziej bezwstydnie w stronę Macieja.
- Chcesz coś na rozluźnienie? - zapytał Maciej, kiedy już uznał, że starczy tego przeciągania. Wychylił się do szafki nocnej, w której, jak na króla podrywu przystało, zawsze miał zapas gumek, lubrykant i jakiegoś świeżego poppersa.
Filip zwilżył wargi. Nie musiał nawet dopytywać, o co Maciejowi chodziło. Wahał się chwilę, aż wreszcie pokręcił głową, a Wyszyński już nie dopytywał, tylko rozerwał opakowanie od prezerwatywy, żeby szybko ją na siebie nasunąć. Nie zastanawiał się nad odpowiedzią Wilczyńskiego, który przecież raczej nie stronił od narkotyków, więc jedno sztachnięcie poppersem w tę czy tamtą różnicy nie robiło. Nie mógł wiedzieć, że Filip tym razem chciał wszystko czuć. Chciał być obecny. Chciał wiedzieć, że Maciej jest za nim, zapamiętać każdy dotyk, każdy pocałunek, aż w końcu każde pchnięcie. Brzmiało dennie i ohydnie ckliwie, całe jednak szczęście nie musiał się nad tym długo zastanawiać, bo już po chwili poczuł sprawnie rozciągające go nawilżone palce. Całkowicie się na nich skupił, przełykając początkowy dyskomfort, który zawsze mu towarzyszył przy seksie analnym. Gdy jednak poczuł ciepłą, trochę spoconą dłoń Macieja przesuwającą się w dziwnie czułym geście po jego krzyżu, momentalnie zapomniał o wszystkich niedogodnościach. Wreszcie jednak palce wysunęły się, pozostawiając po sobie nieprzyjemną pustkę. Aż zwilżył ze zniecierpliwieniem wargi, czekając na ruch Macieja. Zacisnął i rozluźnił nerwowo pośladki, nie mogąc nawet ukryć przed sobą, że naprawdę chciał, aby zaczął go pieprzyć.
I wreszcie poczuł to. Maciej wsunął się w niego powoli, dając mu czas na przyzwyczajenie się. Był przy tym tak czuły, że Filip aż nie wiedział, co myśleć. Błażej raczej nie dbał o takie rzeczy jak przygotowywanie go. Właściwie ograniczał się tylko do lubrykanta, nie zaprzątając sobie zbytnio głowy komfortem Filipa. Maciej był inny; naprawdę przejmował się takimi pierdołami i... i cholera, Filip chyba nigdy nie czuł się tak podczas seksu. Wyszyński objął go od tyłu, całując w uspokajający sposób jego ramię i jeszcze odczekując chwilę, zanim zaczął się ruszać. Normalnie może i Filip by się zirytował. Nie był w końcu jakąś panienką, nad która trzeba skakać, chuchać i dmuchać. Jednak wrażenie, że Maciejowi nie zależy tylko na własnej przyjemności, rozpalało trudny do opisania żar w jego piersi. Pozwolił więc się całować, co więcej, mruczał z uznaniem za każdym razem, kiedy usta Wyszyńskiego muskały jego małżowinę uszną, kark, czy ramię. Może i nie był to najdzikszy seks w życiu Filipa (chociaż właśnie tak się zapowiadało), ale i tak było inaczej. Lepiej.
Posuwiste ruchy Macieja z każdą chwilą przybierały na mocy. Już po chwili cała delikatność i czułość przeszła w zapomnienie. Dłoń znów odnalazła włosy Filipa i zacisnęła się na nich w tym swoim całkowicie dominującym geście, a uczucie ciągnięcia tylko wywołało w Wilczyńskim dodatkowe dreszcze przyjemności.
Nie panował nad sobą. Chyba był trochę głośny, ale Maciej nie narzekał. Sam wydawał dość krępujące dźwięki, serwując sąsiadom noc pełną wrażeń. W pewnym jednak momencie Maciejowi najwidoczniej znudziła się pozycja, bo sprawnie wysunął się z Filipa i odwrócił go na plecy. Bezceremonialnie zadarł mu nogi do góry, wpatrując się z wypiekami na twarzy w błyszczące od lubrykanta krocze. Filip jednak nie miał nawet czasu porządnie się zawstydzić, bo już po chwili znów wypełnił go członek, a Maciej zaczął wykonywać szybkie ruchy frykcyjne, powoli prowadzące ich do spełnienia.
Orgazm przyszedł nagle. Wstrząsnął ciałem Macieja, pozostawiając po sobie jedynie ogromne zmęczenie. Zamarł w bezruchu nad rozkraczonym przed nim Filipem, chłonąc widok, jaki miał pod sobą. Wilczyński masturbował się szybko, jeszcze wypychając biodra w kierunku wciąż twardego penisa Macieja. Doszedł, ochlapując nie tylko swój brzuch, ale też i pierś.
- O kurwa - sapnął z zadowoleniem, kiedy Maciej uwalił się tuż obok na materacu. Popatrzył z zadowoleniem na Wyszyńskiego, nie mając nawet serca mu teraz dogryzać. Bo było naprawdę dobrze. Maciej za chwilę miał się przekonać, że zadowolony, spełniony Filip chował swoje ostre kły i stawał się całkiem uroczym psiakiem. Już kiedy ściągnął z siebie prezerwatywę i zawinął ją w chusteczkę, Filip przysunął się do niego jeszcze bliżej (jakby już wcześniej nie był wystarczająco blisko) i oparł głowę o jego ramię. Maciej uśmiechnął się lekko i bez słowa sięgnął po drugi kawałek papieru. Jakby nigdy nic, jakby robił to już Filipowi miliony razy, starł uważnie spermę z jego brzucha, nie zapominając o ubrudzonej piersi. Wilczyński w pierwszym momencie zamarł, naprawdę nie spodziewając się takiego ruchu oraz takiej delikatności. Zerknął na Macieja, który już po chwili wychylał się i celował zgniecioną chusteczką do kosza.
- To była całkiem dobra rekompensata straconego seksu - stwierdził Maciej z ukontentowanym uśmiechem, obejmując Filipa ramieniem, kiedy już pozbył się nieczystości. Filip westchnął ciężko, czując się ogromnie zmęczony. Spróbował jednak wyciągnąć spod ich ciał przykrycie, a kiedy już mu to się udało, w przypływie czułości otulił nim nie tylko siebie, ale też i Wyszyńskiego. Wolał jednak nie zastanawiać się dłużej, jaki wydźwięk miała ta ich intymna chwila po seksie. Mogłoby go to skutecznie przerazić. Niemyślenie było więc na ten moment najlepszym ze wszystkich możliwych rozwiązań.
- No oczywiście - prychnął z tą swoją arogancją pobrzmiewającą w głosie. - Powinieneś być mi wdzięczny i dziękować na kolanach - dodał, nie potrafiąc opanować szerokiego uśmiechu. Z chęcią zobaczyłby Macieja w takiej pozycji.
- Może rano - odparł wymijająco Wyszyński, gasząc jeszcze światło i w żaden sposób nie próbując odepchnąć od siebie łaszącego się do boku kundla. Tego rasowego kundla oczywiście, bo ten nierasowy pochrapywał gdzieś na podłodze, nic sobie nie robiąc z widoków, jakie rozgrywały się tuż obok jeszcze chwilę temu.
- Okej, rano - mruknął sennie Filip, zamykając oczy i chłonąc zapach Macieja. Było spokojnie. Ciepło, pachnąco i bezpiecznie. Nijak nie mógłby tego przyrównać do wszystkich tych razy, które przeżył z Błażejem. - Z wszystkimi używasz gumek? - zapytał jeszcze, sam właściwie nie wiedząc po co. Nie lubił prezerwatyw, uważał, że naprawdę ograniczały i z chęcią odbyłby jakiś seks z Maciejem bez nich.
- Mhm - rozbrzmiało burknięcie. - A ty nie? - dodał już trochę jakby trzeźwiej, wpatrując się w czubek głowy przytulonego do jego boku Filipa.
- Nie - odparł Wilczyński jakby nigdy nic.
- I nie boisz się, że coś złapiesz? - Maciej zmarszczył brwi, a osobliwy dreszcz, który tym razem nie miał już nic wspólnego z przyjemnością, przebiegł mu po ciele.
- E tam - zamruczał Filip, chcąc zbyć Macieja i jak najszybciej zasnąć. Wyszyński już jednak skutecznie się rozbudził, głównie przez ogarniający go niepokój. Co dziwne, nie miał on nic wspólnego ze strachem o własne zdrowie; w końcu użyli prezerwatywy. Nie raz z pełną świadomością sypiał z seropozytywnymi, bo - jak uważał - nie był ograniczony umysłowo i doskonale wiedział o zachowaniach ryzykownych, które zresztą łatwo wykluczyć. Jak to mawiał Jakub, tylko ludzie o ciasnych horyzontach rezygnowali nie tylko z seksu, co nawet z towarzystwa pozytywnych. Czasem lepiej przespać się z osobą seropozytywną, która jest pod stałą opieką lekarza (a więc inne choroby weneryczne nie wchodzą w grę), niż z jakimś pierwszym-lepszym nieznajomym gościem, dla którego HIV jest mitem.
Tyle że Filip należał właśnie do tej drugiej grupy, bagatelizującej problem i niemającej świadomości, jak łatwo jest się zarazić.
- Badałeś się kiedyś? - zapytał, czując nieprzyjemne ściskanie gardła. Filip naprawdę mógł coś złapać. Jeżeli w ogóle nie przejmował się zabezpieczeniami, ryzyko było naprawdę wysokie.
- Co? - Filip podniósł głowę, patrząc na Macieja z początku nierozumiejącym wzrokiem. - W sensie na HIV?
- Tak. - Brwi Macieja ściągnęły się w surowym wyrazie. - Badałeś się? - powtórzył, chcąc już usłyszeć odpowiedź.
- Nie - powiedział w końcu Filip, zwilżając nerwowo wargi. - A ty?
- Regularnie, co kilka miesięcy - sapnął Maciej, wyklinając w myślach głupotę gówniarza. Jak można bagatelizować takie sprawy? Jak można się nie badać i jeszcze sypiać z facetami bez gumek?! Momentalnie się w nim zagotowało, miał ochotę poderwać się na równe nogi i zbesztać kundla od góry do dołu, kiedy nagle zdał sobie sprawę, że to nic nie da. Bo jeśli Filip coś złapał, krzyczenie i wymachiwanie palcem niewiele pomoże.
- Nieźle - skomentował tylko, czując, jak całe ciało Macieja spięło się pod nim nerwowo. - Nic nie mam, więc luz - dodał, całkowicie co do tego przekonany.
- Filip, połowa moich znajomych, a może nawet większość, bo nikt się nie przyzna, ma HIV - powiedział poważnie. - Ty nawet nie wiesz, jaka to jest plaga - dodał, próbując się uspokoić i nie brzmieć zbyt histerycznie. W końcu nie tak wyglądały jego kontakty z Filipem. Nie umoralniał go, nie ganił, nie wypytywał o stan zdrowia. Cholera, nawet nie wyciągnął odpowiednich konsekwencji z powodu rzucania się na jego znajomych! A teraz naprawdę miał ochotę złapać Wilczyńskiego za ramiona i wstrząsnąć nimi mocno, żeby dzieciak w końcu zrozumiał powagę sytuacji.
- Połowa? - zapytał cicho Filip, podnosząc powoli głowę i patrząc na Macieja z szeroko otwartymi oczami. - No bez przesady, aż tyle? - Zmarszczył brwi. Jakoś trudno było mu w to uwierzyć. W końcu hej, nie mogło być aż tak źle!
- Filip, ja mówię poważnie. - I naprawdę tak zabrzmiał. Jego napięty wyraz twarzy wywołał u Filipa bezwarunkowe poczucie niepokoju. Nigdy nie zastanawiał się nad takimi rzeczami; oczywiście wiedział, że coś takiego jak HIV czy AIDS istniało, ale przecież ten problem dotyczył innych. Nie mógł dotyczyć jego.
- I myślisz, że mogę...? - Nie dokończył. Trudno było mu to nawet wymówić, przecież zdanie "mam HIV", brzmiało jak abstrakcja. Coś, czego nigdy nie doświadczy, jak lot na Księżyc czy spotkanie z jednorożcem. Skrzywił się lekko, zaczynając powoli odczuwać zdenerwowanie. Zagryzł dolną wargę, myśląc gorączkowo i próbując przypomnieć sobie partnerów, z którymi faktycznie nie używał żadnych zabezpieczeń.
- Badanie to chwila - powiedział Maciej, podnosząc się do siadu i sięgając po telefon. - W poniedziałek można zrobić - dodał, odblokowując szybko aparat i wpisując nazwę szpitala zakaźnego, żeby dokładnie sprawdzić, w jakich godzinach robiono badania.
- Mhm, okej - mruknął jedynie Filip, bo przez zaciśnięte z nerwów gardło nie mógł nic więcej wyartykułować. Przeniósł wzrok na sufit, na którym odbijała się niebieskawa łuna światła płynąca z wyświetlacza. - Nie no, nie mogę nic mieć - powiedział w końcu, chyba tylko po to, żeby przekonać samego siebie. Maciej zerknął na niego, ale nie odezwał się ani słowem. Zablokował telefon i odłożył go na szafkę, żeby zaraz położyć się obok Filipa. - To gdzie robi się te badania? - zapytał, zerkając na Macieja.
- W zakaźnym - odparł i westchnął ciężko, zdając sobie sprawę, że wcale nie podobał mu się zaniepokojony głos Filipa. W ogóle do niego nie pasował, znacznie bardziej wolał Filipa-dupka. - Ale nie myśl na razie o tym. Jeśli chcesz, mogę z tobą pojechać w poniedziałek - dodał w przypływie empatii. Pamiętał, jak wyglądało jego pierwsze badanie i jak bardzo się wtedy stresował; czekanie na wyniki kojarzyło mu się z oczekiwaniem na wyrok. W głowie przewijały mu się obrazy wszystkich filmów, jakie zdołał obejrzeć o AIDS i już widział siebie na łożu śmierci chudego, bladego, z plamami chorobowymi pokrywającymi całe ciało. Wtedy też był młody, chociaż wciąż starszy od Filipa i raczej nieświadomy zagrożeń seksu bez zabezpieczenia. Głupota i naiwność były domeną ludzi młodych, nie można więc winić Filipa za jego ignorancję, w szczególności, że kiedyś sam się nią wykazywał.
Filip drgnął. Popatrzył na Macieja, czując, pomimo lekkiego zdenerwowania, rozlewające się w nim ciepło.
- Pojechałbyś? - zapytał cicho.
- Sam mógłbym od razu zrobić badanie - dodał Maciej, przyciągając bardziej Filipa do swojego ciepłego ciała i przesuwając szorstką dłonią po jego plecach w uspokajającym geście. Wilczyński zamknął na moment oczy, chłonąc dotyk Macieja i rozkoszując się nim.
Właśnie stał się tym, z kogo zawsze się nabijał. Mięknął w ramionach Wyszyńskiego, pragnął jego obecności, która wydawała się po prostu dobra.
- To prawie jak rodzinna wycieczka do parku rozrywki - zażartował, a jego głos powrócił już do normalności. Nie dałoby się w nim wyczuć ani niepewności, ani tym bardziej strachu.
Maciej zaśmiał się cicho.
- Powiedzmy - odparł i wychylił się jeszcze, żeby pocałować Filipa w czoło. - Śpij już.