8.2. MARCO
Luka wpadł do pokoju, jak grom z jasnego nieba, krzycząc, że koniecznie musimy się napić. Nie bardzo miałem już ochotę na chlanie, raczej wolałem zmyć się stąd zanim nabiorę chęci znalezienia tamtego kolesia i przywalenia mu. Poszliśmy po Dawida, który okazało się, że gada z dziewczyną z naszej klasy - Aśką. Coś mnie chyba ominęło, bo wyglądali, jakby ze sobą flirtowali. Kiedy spojrzałem na Łukasza, ten tylko wzruszył ramionami, samemu nie wiedząc, o co chodzi. Kowal, Luka i ZZ zgodzili się ze mną na wyjście z imprezy, wypiliśmy po ostatnim kielonku i ruszyliśmy swoje cztery litery, a ja próbowałem nie szukać w tłumie tego fagasa, który chciał wykorzystać Zuzę.
Do domu wszedłem wymęczony. Mieszkanie było puste, rodzice nie zdążyli jeszcze wrócić. Nie miałem siły na nic, więc wziąłem tylko szybki prysznic i położyłem się do łóżka zasypiając od razu. Rano obudziłem się wcześnie z dość dużym kacem i pustynią w ustach. Gdy wstałem, okazało się, że rodzice smacznie śpią w swoim pokoju, nawet nie usłyszałem, kiedy wrócili. Odlałem się, wziąłem wodę z kuchni i wróciłem do swojego łóżka. Wszystko wracało do mnie powoli, to, co działo się w nocy. Już nie czułem takiej euforii z tego, że powiedziałem Zuzce o tym, że jestem gejem. Kurde, w ogóle przecież tego nie planowałem a powiedzieć jej musiałem jedynie dlatego, żeby się odczepiła. Ale chyba dobrze się stało. Teraz nie byłem jedyną osobą, która miała sekret w naszej grupie. A nie, jeszcze Luka. Dzierżyliśmy ten sam sekret i tylko ten, bo ja jeszcze mam jeden większy, głębszy i bardziej pokręcony. Może i to powinienem powiedzieć ZZ? Może by coś poradziła na to moje zakłamanie? Sam nie wiem, czy ją w to pakować, pewnie się wkurzy na mnie i potępi. Na sto procent powie, że trzeba było od razu się przyznać Łukaszowi, a nie czekać na jakieś zbawienie. A teraz będę musiał wypić mleka, które nawarzyłem. To na pewno.
Zerknąłem na komórkę i się uśmiechnąłem. Mail od PG napisany w nocy. Pewnie teraz jeszcze smacznie chrapie w łóżeczku. Przeczytałem maila i aż parsknąłem śmiechem. Luka podejrzewał, że ja i Zuza jesteśmy jednak parą, co mnie bawiło, chociaż też martwiło, bo był przez to na mnie zły. Ale ja mu nie mogłem powiedzieć prawdy. To znaczy mogłem, powinienem był, powinienem teraz, już, natychmiast, ale nie potrafiłem. Tak się zapętliłem w tym wszystkim, że nie potrafiłbym teraz, prosto z mostu napisać mu, że MM to ja, Marek. A poza tym, właściwie już umówiliśmy się, MM i PG, na spotkanie na koncercie. Wtedy wszystko się wyda. Wtedy... umrę chyba. Nakryłem twarz poduszką i krzyknąłem w nią. Będę musiał mu powiedzieć, stawić mu czoło. Stawić się przed nim i mu powiedzieć, prosto w oczy. Co ja sobie myślałem zgadzając się na to? Ale musiałem. Musiałem w końcu to zrobić, bo inaczej by mnie to zabiło, zabiłoby nas obu. Jestem potworem. Okropnym kłamliwym potworem oszukującym najlepszego przyjaciela i ukochanego? Ach, odpisał mi, że też mnie kocha. Serce zabiło mi w piersi mocno. Tak się bałem. Że mnie wyśmieje, że takie wyznanie będzie żałosne. Wyznanie przez internet, przez osobę, której się nie zna. Jaki Luka jest ufny i naiwny? Gdyby MM nie był mną, to bym trzepnął Lukę w głupi łeb, że zakochuje się w kimś przez internet. A ja go tylko podjudzałem. Spotkaj się z nią, zaproś na koncert, mówiłem mu. A on posłuchał, rady dobrego przyjaciela.
AAAAaaaarrrrrggghhhh! Powinienem zdzielić siebie w łeb. PG jest nieszczęśliwy, bo nie może mieć normalnego związku, normalnej miłości, tylko taką głupią przez internet i czekać pół roku, aż głupi MM w końcu zdecyduje się z nim spotkać. A tak to cały czas mu kłamie. Szkoda mi go. Szkoda mi PG. Łukasza. Może nie powinienem się przyznawać? Może MM powinien po prostu zerwać z PG?
Ta myśl zawisła nade mną jak gradowa chmura. Leżałem w łóżku gapiąc się w sufit i myślałem. O wszystkim i o niczym. I czułem, że po policzkach płyną mi łzy. To na pewno przez kaca. Co ja wyprawiam ze swoim życiem? Nie wiedząc kiedy, przymknąłem oczy i zasnąłem niespokojnym snem.
O dziesiątej zbudził mnie telefon. Zanim przetarłem oczy i zobaczyłem, że dzwoni Zuza, słyszałem krzątających się po domu rodziców. Chcieli być mili i mnie nie budzić.
- Cześć Zuza - powiedziałem ochryple odbierając połączenie.
- Hej, ja... - zaczęła, ale umilkła. Poprawiłem się na łóżku i czekałem. Domyśliłem się, że chce pogadać o tym, co zaszło w nocy. - Dziękuję. Czy w końcu ci podziękowałam? Bo nie pamiętam. Dopiero teraz, na trzeźwo dotarło do mnie, co mogło się stać, gdyby ciebie tam nie było. Serio, to głupie, ale o czymś takim się nie myśli, kiedy jest się na imprezie pełnej ludzi a obok przecież są twoi przyjaciele i kumple ze szkoły. To powinno być bezpieczne, prawda? I trafia się fajny chłopak, miły i towarzyski i ewidentnie mu się podobasz, nie to, co chłopak, w którym się podkochujesz, i on całuje cię i mówi, że jesteś śliczna, ale potem dobiera się do twojej bluzki i olewa to, że mówisz nie.
Słuchałem potoku jej słów i trawiło mnie coś wewnętrznie. To się nie powinno było wydarzyć. Zostawiliśmy ją samą sobie i gdyby nie to, że ja chciałem być sam...
- Przepraszam, że byłam zła o to, że ci się nie podobam. To cholernie głupie, prawda? Jestem egoistką. Przepraszam i dziękuję.
- W porządku. Cieszę się, że byłem tam wtedy.
- No właśnie, co tam w ogóle robiłeś?
- Schlałem się, zaszkodziła mi zimna pizza, fajek i rzygałem do kibla. Chciałem się gdzieś zaszyć i zdechnąć. - Zaśmiałem się.
- Rzygałeś? Ble! A ja cię pocałowałam! Fuj! - Ot, cała Zuza. - Następnym razem, jak będziesz się źle czuć, to mów do cholery, a nie znikaj.
- Następnym razem to ty nie znikaj z obcym kolesiem w pokoju.
- Dobra, dobra. Już ustaliliśmy, że będziemy się nawzajem pilnować.
- Będziemy uważać na swoje tyłki - dodałem śmiejąc się.
- Hej, ty uważaj na swój, do mojego tyłka nikt dobierać się nie będzie, w przeciwieństwie do twojego - skwitowała sarkastycznie, ale dopiero po chwili dotarło do mnie, o czym mówi.
- Ej, nieładnie rozmawiać o takich rzeczach - zaśmiałem się. - Powiesz chłopakom? - dodałem mając na myśli jej przygodę.
- Mówiłeś, że oni nie wiedzą, więc im nie wygadam.
- Nie, chodziło mi o tą twoją akcję, z tym kolesiem.
Milczała przez chwilę a potem odpowiedziała grobowym głosem:
- Nic im nie mów. Może sama powiem, jak to do mnie dotrze i pomyślę o tym ze spokojem. A tym bardziej nie mów Piotrkowi! Zabiłby chyba... mnie, Was i tego chłopaka.
- Ups, no tak. Dobrze, że przypominasz. Obiecaliśmy mu cię pilnować a tu taki prawie klops. Zasznurowuję usta.
- Ja też. O tobie.
Przez minutę nie odzywaliśmy się, ale żadne z nas nie chciało się rozłączyć, jakby jeszcze coś wisiało w powietrzu. Może jej powiem o Łukaszu, ale nie dzisiaj, nie teraz przez telefon.
- To do zobaczenia w szkole - powiedziałem w końcu.
- Pa! - odkrzyknęła wesoło i się rozłączyła.
Leżałem dopóki mama nie zawołała mnie żebym w końcu wstał i zjadł śniadanie. Oni wyglądali na całkiem wyspanych i mówili, że dobrze się bawili. Ja powiedziałem im to samo. Fajna impreza, miłe towarzystwo, mało alkoholu. Reszta dnia upływała leniwie przed telewizorem, a po południu zadzwonił do mnie Łukasz.
- Hej Marco, żyjesz? - zapytał, gdy odebrałem.
- Hej, żyję. A ty? Nieźle w nocy popiłeś. - Nie wiedziałem, o czym chce gadać, więc wyniosłem się z salonu, gdzie siedzieli rodzice oglądając jakiś film z Louis de Funesem, a ja zerkałem na niego jednym okiem z nudów.
- Jakoś wytrzymałem. Trochę kac mnie męczy, ale będzie dobrze. Ale ja nie o sobie a o tobie chciałem pogadać. - Domyślałem się, że chce zapytać o mnie i Zuzę. Klasyka.
- No? - zapytałem znużonym głosem kładąc się na łóżku.
- O co chodziło? Mam jakieś strzępki powyrywane z pamięci, ale na sto procent chciałeś kogoś pobić jak mieliśmy wychodzić. No i o co chodzi z Zuzą? Człowieku, mówiłeś, że ona cię nie interesuje a ja was przyłapuję samych w pokoju. - No tak, mogłem się tego spodziewać. Oczywiście zawsze, jak dwie osoby są same w pokoju, to od razu można snuć różne ciekawe rzeczy. Miałem ochotę mu wygarnąć, że jest głupkiem, ale się powstrzymałem.
- Między mną a Zuzą nic nie jest.
- Jak dla mnie coś tu śmierdzi - zaczął mówić, ale jego drążenie do dziury w całym zaczynało być irytujące. Czy nie wystarczyło mu moje słowo? A raczej słowa, bo już nie pierwszy raz mu o tym mówiłem.
- Chyba ty śmierdzisz - przerwałem mu. - Luka, słuchaj uważnie, co mówię. Nic między nami nie jest.
- To o co chodziło? - Krzyknął. - Czemu siedzieliście sami w tamtym pokoju przez dłuższy czas? Czemu tamten koleś, który zarywał do Zuzy był wkurzony? Bo jeśli to nie ty wparowałeś między nich, zazdrosny, to ja już nie wiem co! - Zazdrosny?! O Zuzę i tego kolesia?! Luka stawał się coraz bardziej śmieszny. Ale nie mogłem mu powiedzieć o całym zdarzeniu, bo obiecałem Zuzce. Ta sytuacja i dopytywanie Luki zaczynały mnie drażnić.
- Nie mogę ci powiedzieć! - krzyknąłem do telefonu rozdrażniony i zapaliłem papierosa. Otworzyłem okno na oścież i do pokoju wpadł zimny styczniowy wiatr. - Sorry stary, ale obiecałem Zuzce - dodałem, gdy dym zalał moje płuca i się ciut uspokoiłem.
- Czyli to ona jest teraz twoim najlepszym przyjacielem - stwierdził Łukasz ponuro.
- Wiesz, że to nie tak. - O matko, on zachowuje się jak dzieciak.
- Dobra, przepraszam. Nie powinienem się wtrącać. Macie jakieś tajemnice, okej, niech wam będzie. Ale czy wy naprawdę nie jesteście razem? Bo to wyglądało jak... - Musiałem mu przerwać to głupie dochodzenie do... niczego.
- Naprawdę nie. Już ci mówiłem sto razy, że jest dla mnie jak siostra, nie podoba mi się... w ten sposób. Przepraszam, jeśli cię zawodzę, jako przyjaciela. Masz prawo być zły, nigdy wcześniej nie mieliśmy przed sobą tajemnic, ale to jest coś, co Zuzka powie sama, jeśli będzie chciała. Nie obrażaj się na mnie, że... nie mówię całej prawdy, okej?
Całej prawdy, ta jasne. Raczej żadnej prawdy mu nie mówię, tylko same kłamstwa. Tajemnica to teraz moje drugie imię.
- Okej, przepraszam. Ale u niej wszystko w porządku? Gadałeś z nią?
- Tak, dzisiaj rozmawialiśmy, właśnie między innymi o tej akcji. Jak ona ją przetrawi to pewnie sama powie. A my jesteśmy tylko przyjaciółmi, naprawdę.
Chrząknął do telefonu.
- Tak, z nią tylko przyjaciółmi, a ja z tobą najlepszymi przyjaciółmi. - Nie mogłem się nie roześmiać.
- I żadnych tajemnic, tak? - dopytywał, a mnie ścisnęło w gardle już po raz tysięczny, gdy w grę wchodziły te słowa. I po raz tysięczny skłamałem:
- Żadnych, obiecuję.
* * *
Bardzo się zdziwiłem, że Luka odważył się powiedzieć rodzicom, że jest gejem. Nie sądziłem, ze nagle nabierze takiej odwagi. Ja takowej nie miałem. Wprawdzie przyznałem się ZZ, ale to było co innego. To był impuls chwili, chociaż czułem się z tym lepiej, że ktoś zna moją tajemnicę. Powoli spływały do mnie myśli o tym, żeby jej powiedzieć o PG. O całej tej internetowej farsie. W końcu i tak niedługo mleko się rozleje, bo koncert zbliżał się wielkimi krokami i chyba chciałem mieć po tym kogoś, komu mógłbym się zwierzyć. Wolałem więc wcześniej ją wtajemniczyć, żeby potem móc tylko wypłakiwać się w rękaw, po tym jak Luka mnie znienawidzi. Czemu zakładałem najgorsze? A czemu miałbym zakładać optymistyczny scenariusz? Okłamywałem go przez pół roku. Rozmawialiśmy szczerze o wszystkich swoich problemach, o byciu gejem w tym chorym heterycznym świecie, byliśmy wirtualną parą, uprawialiśmy wirtualny seks, a ja okłamywałem najlepszego przyjaciela, już nie tylko o tym, że jestem gejem, ale tez o tym, że jestem JEGO gejem. Moich zbrodni nie było końca.
Przez kilka wieczorów z rzędu, siedząc z rodzicami przy obiedzie, czy przy filmie, przyglądałem się im i zastanawiałem, jak by zareagowali na wieść o tym, że jestem gejem. Mama była w porządku i przyjęłaby to pewnie na klatę, ale ojciec... W głowie widziałem kilka scenariuszy. Najbardziej optymistyczny wariant był taki, że przestaje się do mnie odzywać... Heh, nie, to wcale nie jest optymistyczne.
Był sobotni wieczór, a ja siedziałem w domu. Luka i reszta chcieli mnie gdzieś wyciągnąć, ale źle się czułem, brało mnie jakieś choróbsko, więc zostałem w domu. Tata wyszedł na piwo ze swoimi kolegami, więc wieczór spędzałem z mamą. Zrobiła mi ciepłą herbatę i popcorn z mikrofali, usadowiliśmy się na kanapie pod kocem i włączyliśmy film. Niestety tym razem mama wybierała, więc padło na jakieś romansidło. Oglądałem jednym okiem jednocześnie rozmyślając, czy to nie jest dobry moment, aby przyznać się mamie. Cały czas serce waliło mi jak oszalałe i zaczynałem się pocić zastanawiając się, czy to nie jednak przez chorobę. W końcu zebrałem się w sobie i zapauzowałem film.
- Musisz do łazienki? - zapytała swojsko mama.
- Nie. Chciałem ci coś powiedzieć. - Usiadłem patrząc jej w oczy. Wyglądała na zdziwioną.
- Teraz? W trakcie filmu? Coś się stało?
- Tak mamo, to bardzo ważne.
Odstawiła miskę z popcornem na bok i zbladła. Pewnie bała się usłyszeć najgorsze. "Zapłodniłem koleżankę", "obrabowałem bank", "uciekam z domu", "mam raka" - pewnie to jej się kołatało w głowie.
Wyduś to z siebie, patrzy na ciebie jak na skazańca!
- Jestem gejem.
Poczułem jak ucieka ze mnie powietrze. Stałem się bardzo malutki, chciałem cofnąć te słowa i uciec. Po prostu schować się pod tym kocem. A twarz mamy zmieniała się. Zmarszczyła najpierw brwi zastanawiając się nad moimi słowami. Potem oczy zaczęły jej łzawić, a usta wykrzywiły się w uśmiechu. Zaczęła się śmiać.
- Mamo! - krzyknąłem zbulwersowany, bo czemu się ze mnie śmiała?!
- Przepraszam kochanie, przepraszam. Nie śmieję się z ciebie, naprawdę, ja tylko... - Zanosiła się głośnym śmiechem, a mi robiło się coraz bardziej głupio. Czułem, że się czerwienię. - Już, przepraszam. - W końcu się uspokoiła widząc moją groźną minę. - Chyba musiałam to z siebie wyrzucić, bo spodziewałam się strasznych sensacji. Bałam się, że powiedz coś gorszego, w stylu "będę mieć dziecko", chociaż to nie byłoby jakieś bardzo straszne, ale jakoś tak skumulowało we mnie napięcie. Przepraszam synku. - Złapała mnie mocno i przytuliła czochrając włosy.
- Mamo! - Odsunąłem się od niej. - Ale co ty na to?
- Na to, że jesteś gejem? No cóż. Dziwię się. To znaczy, wiesz, masz wieczny bałagan w pokoju, jesteś niechlujny, czeszesz w ogóle włosy? Chodzisz w dużych bluzach, słuchasz Metallici, daleko ci do typowego geja. Do tego miałeś dziewczynę, pamiętam jeszcze jak wypłakiwałeś się z jej powodu. Ale nigdy nie miałeś w pokoju plakatów dziewczyn, to mnie dziwiło. Twój tata w akademiku miał na ścianie pełno gołych lasek, a na imprezach ciągle się z jakąś całował...
- Mamo! - Tego już było za wiele. Moja matka zaczęła wylewać potok słów, których nie chciałem słyszeć. Już żałowałem powiedzenia jej i zapytania jej o opinię. Wstałem z kanapy rozeźlony jak osa.
- Oj Mareczku, skoro jesteśmy szczerzy, to mówię ci jak jest. - Wstała do mnie i wzięła mnie za ręce. - Nie powiem ci, że jestem z tego powodu szczęśliwa, bo jako gej nie będziesz miał łatwo. Sądziłam, że zwiążesz się z jakąś dziewczyną, weźmiesz ślub, będziesz miał dzieci, a ta wiadomość, no... przekreśla to wszystko. Wolałabym żebyś był normalnym chłopcem, dzięki czemu miałbyś w życiu łatwiej. - Chciałem jej się wyrwać. Nie podobało jej się moje wyznanie. Nie podobał jej się syn gej. Czy to gorączka czy złość, ale do oczu zaczęły napływać mi łzy. Gdy tylko to zauważyła, uścisnęła mnie mocno. - Nie płacz, kotku. Nadal cię kocham! Kocham cię takiego, jaki jesteś, gej, czy normalny, co za różnica. Oprócz minusów, to cieszę się, że mi powiedziałeś, że jesteś ze mną szczery. Że jesteś szczery sam ze sobą! Naprawdę, kochanie. - Usiedliśmy na kanapie i otarła mi łzy z policzków. Znowu poczułem się mały chłopiec w maminych ramionach. Było mi źle, ale jednocześnie czułem się bezpiecznie. Cholerne matki, czy one muszą takie być? - Kocham cię i akceptuję, nie myśl inaczej. Cieszę się, że chcesz być sobą, że masz na to odwagę. - Jej oczy również błyszczały i jeszcze chwila a by się rozpłakała. Uśmiech miała ciepły i pogodny. - Dziękuję - dodała po chwili.
- Za co?
- Że byłeś ze mną szczery. Że jednak jestem matką, której syn chce się zwierzać.
- To ja dziękuję - bąknąłem. - Że jesteś, jaka jesteś.
Ściskaliśmy się długo i mama też zaczęła płakać. To było dziwne doznanie. Nie byłem z mamą jakoś bardzo blisko. W końcu była kobietą, ale jednak jakoś zawsze wiedziałem, że to do niej jest mi bliżej niż do ojca. Obydwoje byli niby wyluzowani i tacy cool, ale to mama się mną opiekowała, a tata był koło mnie, ale między nami zawsze istniał jakiś chłodny dystans, tak, jakbyśmy od zawsze wiedzieli, kim jesteśmy. Ja gejem, mającym za wzór i przykład mamę i w niej przyjaciółkę, on ojcem, który tego, ani mnie nigdy nie zrozumie.
W końcu ponownie włączyliśmy film, ale zasnąłem przed jego końcem, zapewne wyczerpany przez emocje jak i gorączkę. Mama dała mi długo pospać, ale w końcu przed jedenastą obudziła i kazała przenieść się do łóżka. Wziąłem szybki prysznic i inaczej niż zwykle, założyłem piżamę, a raczej koszulkę i spodnie dresowe, bo było mi bardzo zimno i otuliłem się szczelnie kołdrą. Czułem i słyszałem jak mama wchodzi i całuje mnie na dobranoc mówiąc, że mnie kocha a potem odpłynąłem w sen.
Nie chciałem na razie mówić ojcu. Mama się ze mną zgodziła, że on nie przyjąłby takiego wyznania zbyt dobrze. Stwierdziła, że najpierw musi go urobić, a potem mu powiemy, razem. Ale stwierdziła, że najpierw lepiej żebym ja ochłonął, a jeszcze w lutym mam koncert, na który tata gotów byłby mi zabronić jechać, także umówiliśmy się, że powiem po koncercie, w ferie zimowe. Dzięki temu faktycznie mogłem trochę ochłonąć z emocji i z gorączki.
W końcu przez cały tydzień nie było mnie w szkole, tak mnie rozłożyła grypa. Luka do mnie przyszedł tylko ze dwa razy, bo tez nie chciałem żeby się zaraził. PG zwierzyłem się z wyznania mamie, za co mi pogratulował. Cieszyliśmy się obydwaj jak małe dzieci, że rodzice znają nasze tajemnice. To było dziwne i miłe zarazem.
W piątek, po lekcjach wpadła do mnie Zuza. Koncert się zbliżał, więc musiałem jej wyznać całą prawdę. O MM, PG i moich kłamstwach. Ona siedziała na łóżku i przeglądała jakiś komiks, a ja przy biurku przepisywałem matmę. Nad naszymi głowami przemykały nuty starego dobrego "Ride the Lightning" nagranego w czasach, kiedy mnie jeszcze nie było na świecie. W końcu oderwałem się od zeszytu i obróciłem w jej stronę.
- Chciałbym ci coś powiedzieć - zacząłem niepewnie. ZZ spojrzała na mnie nie podnosząc głowy.
- Masz jeszcze coś ciekawszego od informacji, że jesteś gejem? - Zaśmiała się i dalej kontemplowała komiks.
- Tak. Kocham się w Łukaszu - wyrzuciłem z siebie z grubej rury. Zuza chwilę milczała a potem rzuciła komiks na podłogę i gniewnie rzuciła:
- Co?!
- No to, co słyszałaś. - Może i w Łukaszu się zabujała a ja kradłem jej jakby drugiego fajnego chłopaka?
- Bujasz się w Łukaszu? Naszym Łukaszu? Twoim najlepszym kumplu? Okej, możesz i sobie być gejem, ale to już lekkie przegięcie.
- On też jest gejem - powiedziałem szybko.
- Co?! - wrzasnęła zrywając się z łóżka. - Że co?! Boże, tego już za wiele. Może mi jeszcze powiesz, że Kowal też jest gejem?
- Eee, nie sądzę. On raczej jest totalnym przeciwieństwem geja. A poza tym, widziałaś jak flirtował z Aśką na sylwestrze?
- Och, no właśnie i w klasie też się do niej mizdrzy. Mówił ci coś?
- Właśnie nie, może Luka go pytał? Nic mi nie mówił. Kurde, przez to wszystko kompletnie przestałem się interesować przyjaciółmi.
- Dobra, dobra, nie zbaczajmy z tematu. W poniedziałek wypytamy o wszystko Dawida, ale teraz ty mi wszystko wyśpiewasz. - Podeszła do mnie gniewnie marszcząc brwi i dźgnęła palcem w klatkę piersiową. No i wyśpiewałem. Zacząłem od początku, od naszej znajomości internetowej i tego, że nie wiedziałem, kim jest PG. Potem się skapnąłem, jakoś we wrześniu to było i powiedziałem jej o wszystkich kłamstwa i o tym, że nie potrafiłem mu powiedzieć, bo to mnie właśnie najbardziej gryzło, to jej chciałem wyznać. Prawdę o moich emocjach z tym związanych. Nie powiedziałem oczywiście o internetowym seksie i innych prywatnych sprawach, skupiłem się raczej na tym, że to ja zawaliłem, że kłamałem, a teraz, w Spodku, cała prawda ma wyjść na jaw.
Kiedy już skończyłem, patrzyła się na mnie jak na idiotę i pewnie miała mnie za takiego.
- Ale jesteś chujem - powiedziała dobitnie.
- Co proszę? - ZZ prawie nigdy nie przeklinała, ale chyba miałem mieć okazję do posłuchania jej repertuaru. Zaczęło jej się ulewać.
- Jesteś zafajdanym chujem, skurwielem jakich mało i w ogóle dupkiem. Luka jest twoim najlepszym przyjacielem, a ty go okłamujesz na każdym kroku! Jakim trzeba być tchórzem, żeby tak postępować?! Totalny złamas z ciebie i dobrze o tym wiesz. Jojczysz jaki to jesteś z tego powodu nieszczęśliwy i smutny, a tak naprawdę srasz mu prosto na głowę jeszcze uśmiechając się za jego plecami. Serio, kłamstwo najniższych lotów, mały fiucie.
O rany.
- Skończyłaś już?
- Kutas.
- Już?
- Palant.
- Hm?
- Chuj.
Milczałem już nie chcąc pytać, żeby dalej mnie nie przezywała.
- I masz zamiar mu powiedzieć po koncercie? - Nagle zmieniła swój ton jakby nigdy nic. Stwierdziłem, że nie ma sensu o to pytać tylko cieszyć się, że już ze mną skończyła. I cieszyć się, że nie doszło do rękoczynów.
- Tak, tak się umówiliśmy. Jeszcze musimy wymyślić jakiś znak rozpoznawczy i mamy się poznać po koncercie. Myślisz, że mnie znienawidzi?
- Wiesz, że jest taka możliwość.
- Wiem. - Usiadłem obok niej na łóżku i ukryłem twarz między kolanami.
- Naprawdę go kochasz? - Pogłaskała mnie po głowie i spojrzałem na nią. Nie mogłem powstrzymać łez, które napływały mi do oczu.
- Tak.
- To dobrze, że mu w końcu powiesz. Może ci jednak wybaczy. Kiedyś. Jeśli będzie chciał się z tobą jeszcze kolegować - odparła sarkastycznie.
- Dzięki - prychnąłem.
- A czego się spodziewasz?
- Współczucia.
- Ode mnie?
- Tak. Pliz.
Patrzyła na mnie poważnie i nawet trochę smutno. Ja czułem się żałośnie, możliwe, że tak wyglądałem. Jak jakiś zbity pies. Przytuliła mnie i pogłaskała po ramieniu.
- Jakoś to będzie - stwierdziła, bo raczej nie chciała kłamać. Lepszego pocieszenia nie dostanę, musiałem się z tym pogodzić.