Na kolacji Raidon i Tadashi znaleźli wspólny język. Isei nie mając pojęcia o interesach z chęcią dotrzymywał towarzystwa Shiraiowi. Wieczór upływał w miłej atmosferze. Po kolacji usiedli przy kawie w salonie. Isei bez skrępowania usiadł na kolanach męża.
- Od dawna jesteście razem? - zapytał Shi podgryzając kokosowe ciastko - Nie chodzi mi o małżeństwo, tylko w ogóle. Gdzie się poznaliście?
- Trudno w to uwierzyć, ale Tadashi był moim nauczycielem - pogłaskał męża po obejmującej go ręce - Nasz romans zaczął się jeszcze w liceum, a znałem go wcześniej. Mieszkał na tej samej ulicy co ja. To on mi pomógł przetrwać czas po śmierci matki.
- Kiedy okazało się co do siebie czujemy odszedłem z pracy i postanowiłem założyć firmę ze znajomymi. Zaopiekowałem się Iseiem, a później się pobraliśmy. Kocham go. Jest dla mnie najważniejszy - pocałował go w policzek - A wy z tego co mówił Isei nie znacie się długo i tak szybko myślicie o ślubie?
Shirai odchrząknął. Zdenerwował się na samą myśl co będzie za kilka dni.
- Musicie o czymś wiedzieć... - Raidon zdał całą relację z ich przedstawienia i skończył na przymusowym ślubie. Oni musieli znać prawdę. Słabo się znali, ale byli teraz jego rodziną.
Nakadai zerwał się z kolan męża i zdenerwowany zaczął krążyć po pokoju. Nie mógł uwierzyć w te rewelacje.
- Wy tak naprawdę nie jesteście razem? Nie kochacie się, a zostajecie zmuszeni do ślubu przez tego bydlaka?!
Tadashi podniósł się ze swojego miejsca. Jego mąż się nakręcał i musiał go uspokoić.
- Schowaj pazurki skarbie.
- Jeszcze ich nie wyjąłem. Co on sobie wyobraża? Najpierw niszczy moją matkę teraz ich? A to świnia jedna. Trzeba było go wykończyć puki chciałem!
- O czym ty mówisz skarbeńku?
- O zemście. Chciałem pokazać światu jaki naprawdę jest szanowany pan John Walsh. Ciekawe czy przyjmowali by go senatorowie jakby wiedzieli jaki z niego jest człowiek.
- Kochanie ich to nie obchodzi. Dla nich liczy się kasa, on ma jej dużo.
- Phi.
- No chodź tu do mnie i zapomnij o zemście, czy czymkolwiek co planowałeś - przytulił go.
- Ale tak się nie robi.
Wrócili na kanapę.
- Przepraszam, ale zdenerwowałem się.
- Nie widziałeś mnie zdenerwowanego, kiedy ojczulek wyszedł. Jednak nie ma co się wkurzać. Shi ja pobierzemy się, zamieszkamy razem, a potem za pół roku się rozwiedziemy i wszystko się jakoś ułoży.
- Wy jednak jesteście zmuszeni żyć ze sobą bez miłości.
- Isei nie jest tak źle. Rai i ja lubimy się. Weekend u moich rodziców też spędziliśmy miło. Myślę, że jakoś się dogadamy.
- Pewnie. Musimy tylko przetrwać jutrzejszą konferencję i nasz ślub kochanie - powiedział brunet.
- Kochanie? - Isei był zdziwiony tym słowem.
- Nauczył się tak mówić do mnie u rodziców.
- I nie mogę przestać. Zresztą trenuję. Jakoś muszę się zwracać do mojego przyszłego męża.
- Nie przeszkadza ci to? - dopytywał model.
- Przyzwyczaiłem się - spojrzał na zegarek - Rai my już musimy iść jest późno.
- Ależ my was nie wyganiamy.
- Dzięki Tadashi, ale jutro nas czeka ciężki dzień - brunet wstał.
Gdy dotarli do drzwi mieszkania Walsh pochylił się do ucha Iseia.
- Masz fajnego męża braciszku.
- Wiem.
- Uuu czym ty pachniesz?
- To te nowe perfumy, które mam reklamować.
- Są ekstra - podał rękę szwagrowi, aż dziwnie mu było na myśl o tym, że ma szwagra - Dbaj o niego.
- Dbam. Powodzenia jutro.
Pożegnali się i przyszli małżonkowie wyszli.
- Tadashi co o nich sądzisz? - zapytał model przechodząc do salonu i zbierając filiżanki.
- Twój brat ma łeb na karku, a Shirai wygląda mi na wrażliwego faceta.
- Ale co myślisz o nich razem?
- Pasują do siebie. Mam wrażenie, że doskonale się uzupełniają.
- Też to wyczułem. Może nie będzie tak źle.
Zaczął zmywać naczynia, a mąż chętnie mu pomógł.
***
Nie mógł zasnąć, bo odgłosy dochodzące zza cienkiej ściany skutecznie mu to uniemożliwiały. Cieszył się, że Akira i Naoki się dogadali, ale to co robili w sypialni mogli robić ciszej. Kolejny krzyk Iskierki sprawił, że zakrył głowę poduszką. Nie chodziło oto, że to mu przeszkadzało, przeciwnie. Takie odgłosy działały na niego pobudzająco. Do jego głowy zaczęły wpadać sceny spod chaty, kiedy Raidon go pieścił. Było tak przyjemnie. Zamknął oczy. Już nie obchodziły go głosy zza ściany teraz widział oczami wyobraźni bruneta. Jego penis żywo zareagował na tą myśl. Przesunął rękę wzdłuż swego ciała. Zaczął dotykać swego brzucha i posunął się dalej. Dłoń zawędrowała pod spodnie od piżamy. Był taki twardy. Rozsunął szerzej uda. Palce zawędrowały na jądra głaszcząc je subtelnie. Te oczy Raidona... Chwycił mocno i pewnie swój członek. Od dawna to była dla niego jedyna forma wyzwolenia od napięcia seksualnego. Przesunął kciukiem po główce zbierając wydostająca się wilgoć. Wyobraził sobie jak to brunet go dotyka. Pobudziło to wszystkie receptory w jego ciele. Poruszył ręką w górę i w dół. Przygryzł dłoń drugiej ręki, żeby nie wypuścić z siebie jęku. Przyśpieszył ruchy. Chciał tylko zakończyć męczarnie. Nie czekał długo, bo gorąco w podbrzuszu skumulowało się z siłą pragnącą wydostać się na zewnątrz. Odrzucił głowę do tyłu i doszedł do własnej dłoni. Rozsmarował nasienie po penisie i podbrzuszu. Wziął kilka głębokich wdechów. Cholera o czym on myślał? O nim? Małe zasiane ziarenko w jego sercu coś ponownie poruszyło. Zapomniał o tym, kiedy wrócili. Nadal nie wiedział co to było i dlaczego się pojawiało na myśl o tym mężczyźnie? Uświadomił sobie, że teraz z tym mężczyzną spędzi sześć miesięcy pod jednym dachem. Z cholernie seksownym mężczyzną. Co będzie jak brunet znów zacznie się do niego dobierać? Czy będzie w stanie się pohamować i odtrącić go? Pół roku, razem, z nim...
- O cholera - szepnął zanim wstał, żeby się umyć. Miał tylko nadzieję, że nie natknie się na nikogo idąc do łazienki. Odgłosy seksu ucichły, więc była nadzieja, że tamci poszli spać.
*
Rankiem wstał wypoczęty i rześki. Ubrał się i poszedł do kuchni. Już od progu swego pokoju usłyszał jak Akira się śmieje.
- Dobra zgadzam się, ale już mnie nie łaskocz. O hej Shi chcesz kawy?
- Przecież jej nie piję.
Przyjaciel siedział z kubkiem w ręce na blacie szafki, a Nao stał obok i go zaczepiał.
- Racja zapomniałem. Ej Nauś ja tam mam łaskotki.
- Wiem. Szi wiesz, że Aki ma łaskotki pod lewym kolanem?
- Odkryłeś w nocy? - napił się herbaty.
Nao skinął głową.
- Nie obudziliśmy cię? - zapytał Yoshi i zeskoczył z blatu.
- Obudziliście.
- Oj sorki.
- Nie ma sprawy. Na co się zgodziłeś?
- Na oficjalną randkę - podszedł do modela i objął go za szyję przyciągając do pocałunku. Ten ochoczo mu go oddał obejmując w talii.
- Dobra przestańcie jedziemy do pracy. Za dwie godziny czeka mnie konferencja.
- Ach tak. Nadal nie mogę uwierzyć, że ty i szefuńcio się pobieracie.
- Iskierko nie z własnej woli.
- Ślub to ślub. Pojedziesz moim autem? Ja jadę z Nao.
- Chętnie. Nie będę musiał oglądać jak się kleicie do siebie - w jego głosie nie było złośliwości raczej powiedział to żartobliwym tonem, który podkreśliły rozbawione iskierki w oczach.
- Oż ty. Ja sobie chętnie pooglądam jak ty i szefuńcio się kleicie dziś publicznie. Mogę wygłosić przemówienie?
- Żeby Raidon urwał ci głowę? - nie chciał powtórzyć tego pocałunku z bankietu.
- O to lepiej sobie pomilczę. To chodźcie.
- Ekhem. Ja nie mam nic przeciw oglądaniu cię w tym szlafroczku, ale lepiej się wpierw ubierz słońce.
Akira obejrzał siebie.
- Jestem roztargniony. Pięć minut i jestem gotowy.
Wyszedł z kuchni. Nao wziął leżącą na szafce mascarę i wyciągnął rękę. Akira wrócił się i wziął od niego zgubę.
- Dzięki kochanie.
Tym razem opuścił kuchnię na dłużej.
Shirai widział, że jego przyjaciel jest szczęśliwy. Spojrzał roześmianym wzrokiem na modela.
- No co?
- Nic - wzruszył ramionami - poza tym, że go uszczęśliwiłeś.
- A on mnie. Dziwne jak to w ciągu kilku godzin życie człowieka się zmienia. A ty jak się czujesz na myśl, że w sobotę będziesz miał męża?
- Nie ma odwrotu, a rozpaczał nie będę - powróciło do niego to o kim myślał podczas masturbacji - Wolę żyć.
- Jestem gotów - dało się słyszeć z salonu.
Shi zatrzymał na chwilę modela łapiąc go za łokieć.
- Jeżeli go skrzywdzisz to ja zrobię krzywdę tobie.
- Prawdziwy przyjaciel z ciebie.
***
Brunet chodził zdenerwowany po gabinecie i zapinał czarną jedwabną koszulę. Oharu stała obok biurka i tupała nogą.
- Twój ojciec jest pojebany za przeproszeniem.
- Też mam takie zdanie.
- Naprawdę masz to zrobić?
- Ile razy mam ci to powtarzać?! I proszę cię, żebyś zajęła się przyjęciem. W sobotę na piętnastą ma być wszystko gotowe.
- A hotel na noc poślubną też załatwić?
- Nie - usłyszeli głos Sakate - Chyba nie musimy konsumować naszego związku?
- Nie musimy. Gotowy?
- Nawet za rok nie będę gotów. Zróbmy co mamy zrobić i już. Jeszcze jedno, nie odpowiadam na pytania sępów.
Zeszli na parter. Recepcjonistka żująca gumę uśmiechnęła się do nich słodko.
- Wszyscy zaproszeni już są.
Raidon kiwnął jej głową i wziął Shi za rękę. Gdy weszli do dużej sali od razu zaczęły błyskać flesze i podniósł się gwar.
- Proszę o ciszę - zawołał Walsh - Proszę państwa chciałem wpierw ogłosić komunikat, żeby nie było żadnych głupich insynuacji i plotek. Z radością chcę was zawiadomić, że pan Sakate i ja postanowiliśmy przyśpieszyć datę naszego ślubu. W tą sobotę o piętnastej wejdziemy w związek małżeński.
- Co panów skłoniło do wyznaczenia tak szybkiej daty? - wyrwało się jakiejś brunetce.
- Po co mamy czekać? Miłość na to nam nie pozwala.
***
Isei stał z boku i słuchał wszystkich pytań oraz zręcznych odpowiedzi brata. Mając dość tego przedstawienia opuścił budynek Ibary. Wsiadł w swój samochód i pojechał do hotelu w którym zatrzymał się ojciec. Wczoraj miał ochotę rozszarpać go na strzępy, a dziś jeszcze nie wiedział co zrobi. Jechał dość szybko lawirując między samochodami. O tej porze ulice były zapełnione, a gdzieniegdzie już utworzyły się korki. Całe szczęście, że hotel do którego jechał nie znajdował się w centrum miasta, bo miałby przerąbane tam teraz dojechać. Zatrzymał się na światłach i włączył radio. Już w programie "Nasłuch na modę" podawali informację o ślubie.
- Nasłuch na modę? Kto wymyślił ten tytuł? Zmieniajcie się do cholery " krzyknął na światła. Po chwili już mógł ruszyć.
Dziesięć minut później zajechał na parking przed hotelem i wysiadł z auta. Udał się do wejścia hotelowego. W recepcji poprosił o poinformowanie pana Walsha, że ma gościa.
- Proszę chwile poczekać - poprosił recepcjonista, który wykręcił numer pokoju w którym zatrzymał się ich gość - Panie Walsh przepraszam, że przeszkadzam, ale w recepcji czeka pan Isei Nakadai i prosi o spotkanie. Dobrze przekażę - odłożył słuchawkę - Pan Walsh zatrzymał się w pokoju osiemset piętnastym na dziesiątym piętrze. Oczekuje pana.
- Dziękuję.
Poszedł w głąb holu i wsiadł do windy na którą na szczęście nie musiał czekać.
***
- Byliście wspaniali - wykrzyknął Akira tuż po tym jak wrócili na górę do serca budynku.
- Taa. Wspaniale umiemy kłamać - zasmucony Shirai usiadł na jednej z kanap w gabinecie bruneta. Niestety nie udało mu się milczeć, gdyż wielu dziennikarzy również i jemu zadawało pytania - Po co to było?
- Tym ukróciliśmy wszelkie plotki - mówił Raidon - Nikt z nich nie może teraz wymyślać głupot na temat ślubu i naszego związku. Zobaczysz po ślubie zostawią nas w spokoju jak będziemy przykładnym małżeństwem i nie dostarczymy im sensacji.
- Jak przykładnym? - zapytał brązowooki. Czuł się taki zrezygnowany brnięciem w te kłamstwa.
- Na przykład nie będziemy się zdradzać? - dzwoniący telefon przerwał mu krótki wykład. Odebrał, kiedy na wyświetlaczu ukazało się nazwisko przyjaciela.
- Nie sądziłem, że tak szybko zadzwonisz. Masz coś?
Akira popatrzył na Shi zatroskanym wzrokiem.
- Odwołam dziś randkę i posiedzimy sobie w domu co?
- Nie Aki. Nic mi nie jest. Ja tylko muszę ochłonąć. Za dużo tego dla mnie. Nie jestem taki jak on. Ciężko mi było mówić te wszystkie rzeczy o uczuciach do Raidona wiedząc, że te kłamstwa usłyszą moi rodzice. Jak pomyślę jacy będą rozczarowani...
- Dlatego nie możesz im powiedzieć prawdy - brunet usiadł obok niego. Nie wyglądał najlepiej.
- Jak to nie mogę? Muszę nie każ mi im kłamać, Rai.
- Po ślubie dobrze?
- Zgoda.
- Dzwonił mój przyjaciel ze Stanów. Jest prywatnym detektywem. Dowiedział się coś nie coś o moim ojcu. Mój kochany tatuś gra na dwa fronty. Oficjalnie jest szanowanym obywatelem i przedsiębiorcą, a po cichu prowadzi ciemne interesy. Oszustwa, pranie pieniędzy mafii i z tego wiem, że byłby w stanie cię skrzywdzić.
- Po twojej minie widzę, że nie wiedziałeś o tym.
- Chyba wszedł w to ze dwa lata temu. Ma kontakty z mafią nawet tutaj.
- Skąd twój przyjaciel o tym wie? - zapytał Akira
- Od swojego informatora, ale nic mi więcej o tym nie powiedział.
- Przykro mi, że masz takiego ojca - Shi dotknął jego dłoni.
Akira przyjrzał im się uważnie, zwłaszcza swojemu przyjacielowi. Nieznacznie uniósł kąciki ust widząc jego ciepły wzrok w stosunku do bruneta. Zyskał pewność, że ten ślub to dobry pomysł.
***
Zapukał do drzwi, które szybko się otworzyły. John Walsh patrzył na niego srogo. Był ubrany w spodnie do garnituru i elegancką białą koszulę.
- Mam nadzieję, że masz mi coś mądrego do powiedzenia - gestem ręki zaprosił chłopka do środka.
- Nie wiem co twoim zdaniem osiąga status cytuję "mądrego do powiedzenia". Zresztą nieważne. Przyszedłem tu po to, żeby się zapytać ciebie dlaczego zmuszasz swojego syna do życia w przymusowym małżeństwie grożąc Shiraiowi Sakata? Co cię skłania do bycia takim bydlakiem?
John zaczął się śmiać.
- Głupi chłopaku pojawiasz się tutaj z tak błahego powodu?
- Dla ciebie to błahy powód?
- Chodzi o honor rodziny.
- O co?! A jak zmieni się ten honor jak ogłoszę światu, że jestem twoim nie ślubnym synem? Co powiesz na te wielkie tytuły w gazetach? Dziennikarze chętnie pochwycą temat i nie dadzą ci żyć dopóki cię nie zniszczą. Dla takiego człowieka skandal to poważna sprawa.
- Czego chcesz?
- Tego, żebyś odwołał ślub.
- A co powiesz na to, że jednym słowem mogę zniszczyć firmę twojego męża? - warknął ojciec.
Isei cofnął się o krok. Nie chciał zaszkodzić Tadashiemu. Z trudem zbudował swoje przedsiębiorstwo.
- Nie zrobisz tego.
- Nie, jak ty nie polecisz do telewizji, czy tam gazet z pewnymi wiadomościami - podwinął mankiety rękawów - Oni obaj się pobiorą tak jak kazałem, a ty synku będziesz taki dobry, że się z tego ucieszysz.
- Nie mów do mnie synku. Nie było cię przy nas.
- Nie, a twoja matka była naiwną dziwką...
- Zamknij się! Nie mów tak o niej. Była poranioną przez ciebie kobietą. Nie wybaczę ci tej krzywdy.
- Wracaj do swojego małego świata i udawaj, że mnie nie znasz. Zwłaszcza jak przyjedzie moja żona. A teraz czas odwiedzin minął, więc znikaj mi stąd, bo wezwę ochronę.
- Jakże się cieszę, że Raidon jest inny niż ty.
Wyszedł z pokoju przy okazji trzaskając drzwiami.
- Przepraszam braciszku chciałem pomóc, ale za bardzo kocham swojego męża, aby go skrzywdzić. Shi jest fajny, będzie wam razem dobrze jak się oto postaracie.
Opuścił hotel.
***
Akira tańczył przytulony do swego mężczyzny. Widział wgapiające się w nich zazdrosne oczy. Nadal z trudem wierzył w to, że jest z nim. Kochał go każdą cząstko swojego ciała i umysłu, a to uczucie rosło z minuty na minutę.
- Jesteś piękny - wyszeptał Nao.
Akirze serce zabiło mocniej.
- Mówisz poważnie?
- Tak. Nie widzisz tego jak patrzysz w lustro?
- Jestem zwyczajny.
- Nieprawda. Jesteś wyjątkowy i piękny.
Yoshi objął go mocniej.
- Zazdroszczą mi ciebie - usłyszał w swoim uchu szarowłosy.
- Kto?
- Ci faceci co się na nas gapią.
- Patrzą się na ciebie Nao.
- Ich oczy śledzą twój tyłeczek.
- Nie ważne Nao. Mój tyłeczek należy do ciebie. Moje serce także - popatrzył na niego z uczuciem.
- I takiej oczekiwałem odpowiedzi - złożył pocałunek na jego ustach - A ja należę do ciebie. Nie rozumiem jak mogłem wcześniej tego nie widzieć.
- To dobrze, że przejrzałeś na oczy - położył głowę na jego ramieniu.
- Bardzo dobrze.
Romantyczna melodia wpadała do ich uszu okrywając ich zmysłowym rytmem do którego wtóru grały ich przyspieszone minimalnie serca.