- Nie ma mowy - zerwał się ze swojego miejsca.
Raidon odstawił pustą szklankę na biurko. Wstał i podszedł do zdenerwowanego mężczyzny.
- Tylko na jakiś czas. Nie mogę ryzykować, że coś ci zrobi, a do tego zabierze mi agencję. Obaj możemy stracić wiele.
- Ja więcej. Twój ojciec jest pojebany! Co ja powiem rodzicom?
- Coś wymyślimy kochanie.
- Nie mów tak do mnie!
- Przyzwyczaiłem się - chciał go dotknąć, ale Shi odtrącił jego rękę. Nie miał mu tego za złe. Widział jak chłopak to przeżywa.
- Hahaha ślub. Ty i ja razem? Podpisujemy papierki i załatwione?
- Jeszcze musimy zamieszkać pod jednym dachem.
- Oczywiście. Przecież małżeństwo nie może mieszkać oddzielnie! - wypił alkohol, który czekał na niego - Gdybym wiedział jak to się skończy. To kara za kłamstwa. Będziemy brnąć w nie nadal. Muszę powiedzieć rodzicom prawdę.
- Nie możesz - złapał go za ramiona ? Dopiero po ślubie.
- A kto powiedział, że ożenię się z tobą? - popatrzył w końcu na niego. Jego puls przyśpieszył na widok bruneta. Co się z nim działo?
- Jestem aż taką złą partią? - próbował zażartować, ale mu nie wyszło.
- Przeciwnie, ale...
- Co ale? - przyciągnął go do siebie. Musiał go nakłonić do tego ślubu.
- Zawsze myślałem, że będę z kimś z... miłości.
- Przykro, że to ci się nie spełni. Nikt jednak nie mówi, że nasze małżeństwo ma trwać wiecznie. Najwyżej po pół roku się rozwiedziemy. Ty znajdziesz swoją miłość, a ja nadal będę umawiany na randki w ciemno przez te paniusie z ich synalkami lub córeczkami. Z dwojga złego wolę to pierwsze.
- Pół roku?
- Aha.
Shi zastanawiał się chwilę nadal nie odsuwając się od niego.
- Zgoda.
- Świetnie - pocałował go szybko.
- Cuchniesz alkoholem.
- Za dużo wypiłem.
- To teraz puść mnie. Muszę wszytko sobie przemyśleć i zawiadomić rodziców.
- Tylko szybko. Musimy zorganizować przyjecie weselne.
- Co?
- Nie obędzie się tylko na podpisaniu papierków. Ma być tak jak być powinno.
- Rany - odsunął się od niego i wyszedł z pomieszczenia.
- Ślub? Ja za tydzień będę mężem Walsha. Bo inaczej jego ojciec mnie zabije? Tylko pół roku. To nie długo. Jakoś się dogadamy przez ten czas. Rodzice mnie zabiją. Po cholerę się zgodziłem i to tak szybko.
Wyszedł na taras. Przysiadł na jednym z krzeseł stojących między roślinnością i zadzwonił do domu.
=Halo.
- Cześć tato.
=Shirai? Stęskniłeś się za nami?
- Zawsze za wami tęsknię. Jak jest mama to włącz na głośnik. Mam wam coś ważnego do powiedzenia.
=Poczekaj sekundkę.
Słyszał jak tata woła swoją żonę.
=Możesz mówić.
- Mamo, tato mówiłem... to znaczy Raidon i ja mówiliśmy, że nie pobierzemy się szybko, ale plany się zmieniły. Za tydzień bierzemy ślub.
=Dlaczego tak szybko? - zapytała pani Sakate - Jesteś w ciąży? Przepraszam zawsze chciałam to powiedzieć.
Bo inaczej jego ojciec mnie zabije? - Na szczęście powiedział tego na głos.
- To jedyna okazja, żeby ojciec Raidona był na ślubie. Nie chcemy później czekać rok na jego przyjazd. Dla Raia jest bardzo ważna obecność ojca.
=A co z jego matką?
- Chyba też będzie. Wybaczycie mi?
=Synku jak jesteś pewny, że ze wszystkim zdążycie?
- Zdążymy.
=Dla mnie trochę to szybko. Dopiero się poznaliście, ale jak tak mówi wam serce.
- To jak będę wiedział już co i jak dam wam znać. I wtedy przyjedziecie dobrze?
=Będziemy czekać na wiadomość - odezwał się ojciec.
Po zakończonej rozmowie Shi czuł się podle.
- Będę smażył się w piekle.
***
Zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Nie rozumiał po co je otwierał. Mógł najpierw spojrzeć przez wizjer i udawać, że nikogo nie ma w domu.
- Akira musimy pogadać! Wpuść mnie. Mówiłem poważnie, że cię przepraszam.
- Dlaczego? Nie musisz tego robić. Nie zmuszaj się - oparł się czołem o drzwi.
- Chcę ci wytłumaczyć moje zachowanie.
- Powiedziałeś, że jestem pomyłką.
- Nie jesteś. Błagam wpuść mnie.
- Idź sobie. Nie raz się nabierałem na przeprosiny, a potem było tak samo. Idź.
- Nie i będę tu siedział dopóki mnie nie wysłuchasz.
Już ponownie miał mu powiedzieć, żeby sobie poszedł, ale otworzył drzwi. Naoki siedział na kafelkach z rozciągniętymi nogami i opierał się o ścianę w lawendowych kolorach.
- Naprawdę chcesz tu siedzieć?
- Powiedziałem.
- Uparty jesteś. Wejdź, ale powiesz co musisz i się wynoś.
Gdy zamknęli się za nimi drzwi pierwszą rzeczą, którą zrobił model było chwycenie szarowłosego za rękę i ucałowanie jej wierzchu. Akira na ten gest zaniemówił.
- Przepraszam za to, że poczułeś się wykorzystany. Uwierz mi, że jak stąd wyszedłem nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Kochałem się z tobą...
- Kochałem? To było zwykłe pieprzenie - usiadł na kanapie i wskazał mu ręką miejsce - Później sobie poszedłeś, a ja poczułem się jak dziwka, która zrobiła swoje i...
- Nie powinienem był tego z tobą robić.
- Nadal nie wiem po co tu jesteś przeprosiłeś i co?
- Ja... chyba mi na tobie zależy... I chciałbym spróbować...
- O czym ty mówisz? - miał wrażenie, że się przesłyszał.
- Zrozumiałem, że nie jesteś mi obojętny. Ostatnio super mi się z tobą spędzało czas - przysunął się dla niego i wziął go za rękę - Czuję, że ja też nie jestem ci obojętny.
- Nie jesteś - opuścił głowę na dół.
- Uciekłem, bo stchórzyłem.
- Nadal nic nie rozumiem - Akira spojrzał mu w oczy.
- Nie jestem dobrą partią dla ciebie.
- Phi - jego wzrok błądził po ścianach.
- Jesteś za dobry dla mnie Aki. Wtedy dotarło do mnie, że... - bawił się jego palcami, a Yoshi mu na ten dotyk pozwalał - Ty coś czujesz i nie chciałem, żebyś się angażował w związek z kimś takim jak ja.
- To znaczy? - zmarszczył brwi.
- Z kimś kto miał więcej kochanków niż włosów na głowie. Jestem zwykłą dziwką, ciągle angażuję się w nowe związki z ludźmi dla których liczy się moja sława.
- Dlaczego to robisz? - teraz sam złapał go za ręce. Czyżby ten facet coś do niego czuł?
- Po co pytasz?
- Ja wiem dlaczego. Pamiętasz jak mi powiedziałeś, że twój wymarzony chłopak to taki, który by cię kochał? Sądzę, że cały czas go szukasz. Tylko czemu szukasz tak daleko. Ja wiem, że nie jestem idealny. Czasami zachowuję się jak pajac zamiast być poważnym...
- Akira co ty chcesz mi powiedzieć?
- Sam powiedziałeś, że czujesz, że nie jesteś mi obojętny.
Tak bardzo się bał tej chwili, ale raz kozie śmierć.
- Kocham cię - położył jego dłoń na swoim sercu.
- Aki.
- Nic nie mów - wstał i stanął do niego tyłem - Wiem, że się wygłupiłem, a ty lubisz mnie jak przyjaciela, ale tak długo to skrywałem i musiałem ci wyznać co czuję. To nie są jakieś moje fanaberie. Nie mam szesnastu lat i wiem doskonale co jest w moim sercu.
Naoki w lekkim szoku zbliżył się do niego. Odwrócił go ku sobie.
- Teraz się domyślam jak cierpiałeś - pogłaskał go po policzku co chyba było jakimś zapalnikiem, bo z niebieskich oczu Yoshiego zaczęły płynąć łzy - Ej nie płacz.
- To jest silniejsze ode mnie. Czasem nawet taki roześmiany chłopak musi sobie popłakać. Wiem, że zachowuję się jak baba.
- Nieprawda. Nawet ja czasem potrafię zapłakać.
- Nie czuj się być zobowiązany w stosunku do tego co ci wyznałem.
- Nie czuję, ale dzięki temu wiem na czym stoję. Nie kocham cię Akira, przepraszam i pewnie cię tym zranię, ale chciałbym... spotykać się z tobą. Będziesz moim partnerem, chłopakiem, facetem jak wolisz. Nie musisz odpowiadać od razu zastanów się. Zależy mi na tobie w tym sensie, że bardzo cię lubię i jeżeli nie masz nic przeciw? - przerwał, bo usłyszał śmiech chłopaka - Powiedziałem coś śmiesznego?
- Aha. Jesteś tak zdenerwowany, że wypowiadasz słowa z prędkością karabinu maszynowego.
- Nie jestem idealny.
- Ja też nie - spoważniał nagle - I chcesz mnie takiego? Z moimi wąskimi bluzeczkami, obcisłymi biodrówkami, rolkami, czasami roztrzepanego i nie uwielbiającym malować sobie rzęsy chłopaka? Drącego się w agencji na cały głos łapcie mnie, bo nie umiem się zatrzymywać na tych pieprzonych rolkach jak się rozpędzę mmm?
Naoki uśmiechnął się i pocałował go czule.
- Za dużo gadasz. Sam ci mogę kupić tuzin tuszy, czy jak to się zwie i za każdym razem łapać. Nie powiedziałeś najważniejszego. Mianowicie tego, że troszczysz się o swoich przyjaciół.
- Wskoczył bym za nimi w ogień.
- Akira nie owijam w bawełnę ja naprawdę mogę cię zranić.
- Już to zrobiłeś i przeżyłem. Chcę spróbować.
- Nie robię tego dlatego, że mnie kochasz ja już wcześniej chciałem, ale nie umiem mówić o tym. Nawet dziś nie było by mnie?
Tym razem to jemu zostało przerwane.
- Niech zgadnę. To Shi namówił cię do przyjazdu do mnie?
- Powiedział, że mam coś z tym zrobić i zrobiłem.
Ponownie ich usta się spotkały w bardziej gorącym pocałunku, a serce Akiry podskakiwało z radości.
***
Brunet obowiązkowo musiał być na dzisiejszej sesji Iseia na której obecna była przedstawicielka jednego z najstarszych domów mody w Japonii. Otwierała nową filię i szukała młodego modela, który by został twarzą tego przedsięwzięcia. Kompletnie nie miał nastroju na takie rzeczy. Gapił się w przestrzeń przed sobą. Nigdy nie miał zamiaru się żenić, a teraz musi. Zanim tu przyszedł zadzwonił do swojego przyjaciela w Ameryce, żeby dowiedział się coś nie coś o jego ojcu. Przede wszystkim tego, czy byłby zdolny do zabicia kogoś. Co prowadził za interesy i czy wszystko było nieskazitelnie czyste. Nie spodziewał się po ojcu takich gróźb. Miał wrażenie, że nie zna tego człowieka. Poruszył się niespokojnie, kiedy nieprzyjemne dreszcze przebiegły po jego plecach na wspomnienie słów ojca.
Sesja dobiegła końca i został podpisany wstępny kontrakt. Niestety niewiele do niego docierało i gdyby nie Oharu pewnie nic by z tego nie wyszło. W końcu został sam z Iseiem. Chłopak podszedł do niego.
- Wyglądasz jak byś był na pogrzebie.
- Nie czuję się dobrze.
- Stało się coś?
- Mam głowę zapełnioną myślami.
- Nie wiem czy odpowiednia chwila, ale chciałbym ciebie i Shi zaprosić do nas dzisiaj na kolację. Chciałbym, żebyś poznał Tadashiego. Chyba, że nie masz ochoty to jutro?
- Przyjdziemy. To znaczy ja na pewno, a Shiraia muszę oto zapytać. Chciałbym wam coś powiedzieć, bo i tak się dowiecie jutro.
- To fajnie. Czekamy o dziewiętnastej. Adres znasz - ucieszył się Isei - Muszę lecieć.
- Do zobaczenia.
Raidon również opuścił pokój. Podszedł do dziewczyny, która była jego asystentką.
- Chieko zwołaj na jutro w południe konferencję prasową. I przygotuj salę na parterze do tego. Mam im coś ważnego do ogłoszenia.
- Już się robi szefie.
- I jeszcze jedno niech nikt mi nie przeszkadza poza Shiraiem Sakate. Odwołaj wszystkie spotkania. Będę w gabinecie.
Wiedział, że źle robi, ale przez jeden dzień agencja się nie zawali. Musiał pobyć sam i przyzwyczaić się do myśli, że w sobotę bierze ślub. On, który tak uciekał od tego.
***
Naoki i Akira leżeli wtuleni w łóżku szarowłosego. Nie kochali się, zwyczajnie przytulili do siebie i długo rozmawiali. Yoshi nadal nie mógł uwierzyć w tą sytuację.
- Warto było popłakać, żeby dotrzeć do tej chwili - szepnął Akira.
- Od jak dawna ty mnie kochasz?
- Chyba z rok. Najpierw przeżywałem fascynację twoim ciałem, później doszło coś ciepłego i tak to się zaczęło.
- Podnieca cię moje ciało?
- Owszem. Ostatnio jak uczestniczyłem w twojej sesji, pamiętasz tej z tą wodą, to prawie się podnieciłem. Ale nie myśl, że traktuję cię jak obiekt seksualny - popatrzył na niego.
- Nie myślę tak - pogłaskał do po boku - W hotelu jak graliśmy w karty już mnie kochałeś.
- Byłem w siódmym niebie jak dowiedziałem się, że dzielimy pokój. Mogłem z tobą spędzić czas sam na sam. Zawsze wychodziliśmy w grupie, a wtedy...
- Zapytałem się ciebie o twoją najdzikszą fantazję i o faceta. Nie odpowiedziałeś mi.
- Jak miałem ci powiedzieć, że to ty jesteś tym facetem?
- Racja.
Pukanie do drzwi przerwało ich rozmowę.
- Proszę.
Drzwi się otworzyły i wszedł Sakate. Uśmiechnął się widząc dwóch mężczyzn razem.
- To ja nie będę przeszkadzał.
- No coś ty właź i siadaj - Akira usiadł i oparł się o wezgłowie łóżka. Model zrobił to samo, ale nadal obejmował partnera.
Shi usiał po drugiej stronie łóżka. Nie wiedział jak ma powiedzieć o tym co ma być w sobotę. Do tego jutro ta konferencja prasowa sprawiała, że jego żołądek kurczył się ze strachu.
- Jesteście razem?
- Posłuchałem twojej rady i przyjechałem do Akiry.
- Nie poradził bym ci tego gdybym nie widział bólu na twojej twarzy.
- Jestem ci winien przysługę - powiedział Yoshi.
- Nie jesteś, ale przyda mi się jutro wsparcie i nie tylko jutro. W sobotę Rai i ja bierzemy ślub.
- CO?! - Akira nie mógł powstrzymać krzyku - Jak to ślub? Mieliście tylko - no... - machał rękami w nieokreślonych gestach.
- Plany się zmieniły. Ojciec Raidona poznał prawdę i powiedział, że brunet musi się ze mną ożenić, bo inaczej straci Ibarę, a ja życie.
- CO?!
- Iskierko nie krzycz.
- Ale... no cholera brak mi słów.
- Pan Walsh powiedział, że rodzice tej dziewczyny z którą zmuszał syna do ożenku zerwali zaręczyny i przez to zostało zhańbione nazwisko rodziny. Facet jest traktowany jako ktoś kto nie dotrzymuje słowa. Jedyny ratunek to ten, że nie ma wpływu na uczucia syna. Gdybyśmy teraz z brunetem zerwaliśmy zaręczyny, ci znajomi rozgłosili by, że jego ojciec jest kłamcą i tak dalej. Dlatego zmusza nas do ślubu i to zanim wyjedzie. Wtedy uznają, że to naprawdę wielka miłość i wszystko się ułoży, a honor i słowo rodziny Walsh nadal będą się w świecie liczyć.
- Nadal nie rozumiem coś ty powiedział, ale upewniłem się w jednym, że ten facet jest cholernym dupkiem nie liczącym się z nikim - mówił szarowłosy - Do tego jak może wam grozić? Ma pojebane we łbie. Powinien się leczyć. Sukinsyn!
Nao popatrzył na niego zdziwiony przekleństwami.
- No co?
- Nic tylko nigdy nie słyszałem takich słów od ciebie.
- Bo ich nie mówię, ale pan Walsh doprowadza mnie do tego.
- Idę dziś na kolację do Iseia i jego męża. Powiemy im o wszystkim. Są teraz rodziną Raidona muszą wiedzieć, że ślub to będzie farsa.
- Ale to będzie tylko podpisanie papierków i tyle...
- Przysięga, papierki i przyjecie weselne.
- Co?!
- W piątek przyjadą moi rodzice i tak dalej. A teraz idę się wykąpać, bo Rai przyjedzie za godzinę.
- Ale ja mam jeszcze masę pytań.
- Iskierko nic się nie zmieni. Musimy to zrobić.
- Jest jeden plus - powiedział Yoshi gdy starszy mężczyzna wyszedł z sypialni.
- Jaki?
- Będą musieli zamieszkać razem, a to zbliży ich do siebie - wyszczerzył się - Nie patrz tak. Szukam plusów, a ten jest wielki.
- Ty naprawdę chcesz ich połączyć ze sobą.
- Oczywiście pasują do siebie. Miałem kilka planów do wykorzystania, ale teraz one nie będą mi potrzebne. Obaj działają na siebie i nie wytrzymają długo z dala od siebie będąc pod jednym dachem.
- Akiś czasami jesteś niebezpieczny.
- Nie dla ciebie.
- Zostajemy, czy wychodzimy gdzieś?
- Wolę zostać. Ugotuję kolację, a potem...
- Mogę zostać na noc? - zapytał Nao pochyliwszy się ku twarzy chłopaka - Możemy zwyczajnie pójść spać.
- Nie wiem, czy ci pozwolę zasnąć - uśmiechnął się drapieżnie.