6.2. LUKA
Mieliśmy sobie kupować standardowo, jak co roku, jakieś śmieszne bibeloty ze sklepów "Wszystko po 5zl" a ja siedziałem w internecie już od kilku godzin i przeglądałem, co mógłbym kupić MM na święta. Wiem, że może to i głupie, kupować prezent komuś, kogoś się na oczy nie widziało, ale ja mam taką potrzebę. Miałem tylko nadzieję, że on nie będzie za to zły na mnie, bo przecież nic nie ustalaliśmy i jemu może być przykro, że ja mu coś kupiłem, a on mi nie. Chociaż, może i on też pomyślał o czymś dla mnie?
Koszulki z Metallicą pewnie sam ma od groma. Płyty wiem, że ma wszystkie. Zastanawiałem się, co mi mogłoby się spodobać, gdybym niespodziewanie dostał, ale w głowie miałem tylko koszulki, bluzy i pieszczochy na rękę. Nie wiedziałem, czy on nosi takie ozdoby. Kiedy w końcu darowałem sobie przeglądanie stron sklepów dla metalowców, zabrałem się za przeglądanie stron z biżuterią, bo moja młodsza siostra Paulina zażyczyła sobie jakąś bransoletkę. Bardzo lubiłem kupować prezenty, a jeszcze bardziej to lubiłem, kiedy wiedziałem, co dana osoba chce dostać. Także szybko wyczaiłem jakąś stronę z ładną biżuterią i stanęło na cienkiej srebrnej bransoletce z zawieszką w kształcie czterolistnej koniczynki. Takiej chyba jeszcze nie miała. Przeglądałem stronę od niechcenia dalej i wpadł mi w oko dział męski a tam różnego rodzaju grubsze i cieńsze skórzane bransolety, breloczki i jeszcze jakieś wisiory, aż w końcu natrafiłem na skórzany prostokątny brelok ze srebrną blaszką z możliwością własnego grawera. Bingo! W tej chwili wiedziałem, że właśnie to chcę mu kupić! Brelok był idealny, fajny, ale jednak nie jakoś mega zobowiązujący. Prezent, który mógłby mu się spodobać. Mam przynajmniej taką nadzieję.
Tylko jaki grawer? - rozmyślałem. Napisałem sobie wszystkie możliwości na kartce i najlepszym wyjściem okazały się inicjały, którymi cały czas się posługujemy, czyli "MM" Rozważałem jego imię - Adam, ale pomyślałem, że "MM" będzie bardziej nasze, niż tylko jego. Jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Kupiłem brelok i to w sam czas, bo mieli dużo zamówień przed świętami i trzeba było czekać około czternaście dni na przesyłkę. Cieszyłem się, że pomyślałem o tym zawczasu.
W końcu prawie dwa tygodnie przed świętami przyszedł do mnie breloczek i zrobiłem mu kilka ładnych zdjęć i postanowiłem wysłać je do MM wyjaśniając motyw prezentu. Na szczęście on się nie obraził a do tego napisał, że powinno być "MM+PG"! O rany!>/i> Jak tylko to przeczytałem, serce w piersi zabiło mi mocniej. Myślałem o tym, naprawdę. Ale stwierdziłem, że to zbyt tandetne. To znaczy, byłoby mi bardzo miło, gdyby coś takiego znalazło się na tym breloczku, ale jednak mogłoby mu się nie spodobać. Co innego, gdy tego nie ma i on tak mówi. To byłoby swego rodzaju zapeszanie. A tak, wpatrywałem się w jego słowa uśmiechając się pod nosem jak głupek. Postanowiłem mu od razu odpisać, że się cieszę, że mu się podoba, do tego jeszcze nawiązując do jego wypowiedzi o pierwszym śniegu, którego ja tak mocno wyczekuję. Chwilę po moim mailu odpisał mi krótko:
Od: metallica.master000@gmail.com
Do: dust_to_dust@gmail.com
A do tego jest tak zimno i ponuro. Chciałbym żebyś był obok mnie, miałbym się do kogo przytulić i ogrzać.
Och, MM, jakbym chciał być teraz obok ciebie. Rozmyślam o tym prawie każdego wieczora i w myślach mówię ci "dobranoc" chcąc abyś kiedyś mi odpowiedział z miejsca obok mnie, na łóżku. Napisałem mu to, o czym myślałem kompletnie nie przejmując się jak to może dziwnie zabrzmieć. Chciałem go, pragnąłem całym swoim ciałem. Trochę nieśmiało zasugerowałem, że moglibyśmy tak leżeć obok siebie nago, ciało do ciało, a on odpisał, że chętnie by się ze mną znalazł nagi w łóżku i mógłby wtedy mnie dotykać. Dreszcz przeszedł mi po kręgosłupie i zrobiło mi się gorąco. Przypomniała mi się sugestia Marka, o seksie przez internet. Czy to właśnie się działo? Czy nasza niewinna rozmowa przeistaczała się w coś takiego? W sumie nie przeszkadzało mi to. Było już późno i cicho w mieszkaniu, każdy siedział w swoim pokoju zajęty swoimi sprawami, więc ja mogłem całkowicie poświęcić się dla MM. A bardzo chciałem go dotknąć, pocałować, tylko żałowałem, że nie wiem jak wygląda, że nie mogę wyobrazić sobie jego twarzy, jego głosu. Chociaż mojemu ciału nie przeszkadzała taka niewiedza. Na myśl o dotykaniu się nawzajem, rozpaliłem się nieco i poczułem szybciej przepływającą krew w moich żyłach, ciepło zbierające się w podbrzuszu i ucisk w spodniach. Siedziałem cały czas przy komputerze na obrotowym krześle z jedną nogą podkuloną pod tyłkiem i robiło mi się bardzo niewygodnie. Pomyślałem o jego pocałunkach i dotyku i nie myśląc już trzeźwo napisałem następnego maila, śmielszego niż wcześniejsze, zachęcającego już bezpośrednio do czegoś mniej grzecznego.
Od: dust_to_dust@gmail.com
Do: metallica.master000@gmail.com
Dotykaj mnie ile chcesz, MM, jestem cały twój. Dotykaj mnie coraz niżej i całuj po całym ciele, a ja również odwzajemnię pieszczotę. Przez ciebie nie mogę trzeźwo myśleć. Och, MM...
A on również był coraz śmielszy i bardziej bezpośredni niż ja, ale chciałem tego, tak bardzo i nie przestraszyłem się otwartych słów, którymi opisywał, co chciałby ze mną zrobić.
Od: metallica.master000@gmail.com
Do: dust_to_dust@gmail.com
Całuję cię w usta, mocno, a potem po szyi, ręką szukając rozgrzanego penisa, tak samo jak mój. Wziąłbym go w rękę i wolno masował słuchając jak twój oddech staje się cięższy i jęczysz obok mnie
Od: dust_to_dust@gmail.com
Do: metallica.master000@gmail.com
Zamykam oczy i widzę to i czuję i nie mogę się powstrzymać. Dotykam się tak, jakbyś ty mnie dotykał. A ja całuję cię mocno i nachalnie i też pieszczę twojego penisa tak, żebyś jęczał prosto w moje usta i żebym mógł patrzeć ci w oczy.
Doszedłem zanim MM zdążył cokolwiek odpisać, bo samo wyobrażenie sytuacji mnie napaliło. Oparłem głowę o blat biurka próbując złapać oddech. Wymieniliśmy jeszcze kilka maili, w których dotykaliśmy się i całowaliśmy i nakręcałem się znowu, a potem MM napisał wprost, że chciałby mnie pieścić oralnie i znowu przyłapałem się na tym, że masturbuję się, chociaż w końcu nie doszedłem, bo nie miałem siły. Pisałem do niego jedną ręką, a fiuta trzymałem drugą i właściwie dyszałem w ekran komputera tak bardzo pragnąc, aby przede mną był on, z krwi i kości.
W końcu zakończyliśmy naszą łóżkową randkę, ale ja jeszcze długo nie mogłem zasnąć. Położyłem się spać nago, tak jak zwykle robi to MM i było mi dziwnie... przyjemnie. Jednocześnie ciepło i chłodno i myślałem o nim aż w końcu ponownie się podnieciłem i onanizowałem. Boże, ale to było przyjemne, zupełnie inaczej niż masturbowanie się przy jakichś pornolach i oglądanie obcych facetów. Teraz wprawdzie nikogo nie oglądałem, ale jednak myśl, że robiłem to razem z MM była przyjemna. To prawie tak, jakbyśmy byli obok siebie. Potem przekręcałem się z boku na bok prawie usypiając, gdy komórka mi zawibrowała od otrzymanego maila, znowu od MM. Napisał mi, że mnie kocha i to było ostatnie, co pamiętam, bo zaraz po tym musiałem zasnąć nie zdążywszy mu nic odpisać. Rano już nie byłoby to samo gdybym mu napisał, więc postanowiłem zostawić tego maila w eterze i delektować się nim po prostu.
W szkole nie mogłem się po tym skupić. Cały czas bujałem w obłokach i rozmyślałem o naszych mailach ciągle czując, że pieką mnie uszy. Również to był ostatni tydzień przed świętami, więc i tak niewiele się działo. Nauczyciele nie cisnęli, bo sami chcieli przygotowywać się do świąt, także dni tylko dłużyły się i nudziły.
W czwartek po szkole pojechaliśmy do Zuzy żeby wręczyć sobie prezenty. Okazało się, że w domu jest również Piotrek, który wyskoczył ze swojego pokoju ubrany w obcisły podkoszulek a ja nie szczędziłem sobie ukradkowych spojrzeń w jego stronę. Poczęstował nas domowej roboty ajerkoniakiem, mocnym jak cholera, po którym od razu mieliśmy lepsze humory.
- Jak to jest, moja siostra spędza czas sama w pokoju z trzema chłopakami, a ja się tym nie martwię? - zaśmiał się po wypiciu jednym haustem kieliszka lepkiego likieru, który chyba nie był jego pierwszym tego wieczoru.
- Bo wszyscy wiedzą, że gdyby coś miało się dziać, to ty obijesz im buźki. - Zuza zaśmiała się nerwowo, chociaż lekko się zarumieniła zerkając na Marka. Mimo tego, że powiedziałem jej, ze raczej nic między nimi nie będzie, ona chyba dalej do niego coś czuła. W sumie to nie jest łatwe tak nagle pozbyć się uczuć do kogoś. Szczególnie, że w sumie Marek na swój sposób jest uroczy i przystojny. Zapatrzyłem się przez chwilę na niego i zastanowiłem. Ładny uśmiech, przydługie czarne włosy i szare oczy. Miał w sobie jakiś urok. Potrząsnąłem głową. Nie, przecież nie mogę patrzeć na Marco, jako faceta, który mógłby mi się ewentualnie podobać. Był przystojny, ale był też moim przyjacielem. Zaśmiałem się pod nosem z tego rodzaju myśli i zaraz wróciłem do krótkiej wymiany zdań z Piotrkiem, kiedy to mogłem pogapić się w jego śliczne niebieskie oczy, a chwilkę później Marco zawołał mnie do pokoju. Idąc przez przedpokój i siadając na podłodze miałem głupie myśli, że znowu to robię. Znowu próbuję flirtować i myśleć o innych facetach, tych, którzy ciałem są obok mnie, zamiast skupić się na MM. Kurde, przecież dopiero, co odbyliśmy internetowy seks, a ja tu myślę o oczach brata mojej kumpeli! Bardzo chciałem spotkać MM, zobaczyć go na żywo i dotknąć. Będę musiał poruszyć ten temat w naszych rozmowach a spotkanie na koncercie, jak sugerował Marek, byłoby dobrym posunięciem.
W końcu skupiłem swoją całą uwagę na przyjaciołach i przestałem rozmyślać o facetach. Gadaliśmy chwilę, co robimy w Sylwestra, niestety zostałem przegłosowany, że pijemy w samotności we czwórkę. Specjalnie mnie to nie martwiło, chociaż miałem ochotę na jakieś balety w tym roku, po tym jak w zeszłym spędzaliśmy go u Dawida w domu.
Doszliśmy do wręczania sobie prezentów, co było najlepszą częścią dzisiejszego dnia. Każdy kupował dla każdego, więc wszyscy dostawali po trzy prezenty, co było bardzo miłe. Gdybyśmy robili jakiegoś rodzaju losowanie, już nie byłoby tak ciekawie. Dawid dostał jak zwykle breloczki, które lubił kolekcjonować. Znalazłem gdzieś breloczek z popielniczką i palącym się fajkiem, który mi idealnie pasował do cały czas kopcącego Dawida. Marco kupił Minionka a Zuza zajebistego piszczącego kurczaka, którym wszyscy zaczęliśmy się bawić. Ja dostałem zestaw kaczek-mydełek, były słodkie i aż będzie mi żal ich używać, więc pewnie jedną zostawię sobie na pamiątkę. Pachniały jak tanie perfumy, ale i tak zamierzałem ich używać. Do tego dostałem wielkie okulary w kształcie kufli piwa, idealne na jakąś szaloną imprezę, prawdopodobnie od Dawida. Kowal wiedział, że lubię sobie wypić. Na koniec rozpakowałem najcięższy prezent, który okazał się śnieżną kulą! O matko, to było coś ekstra! Tak się zachwyciłem, że o mało nie krzyknąłem z radości. W środku znajdowały się górskie domki i choinki a śnieg był gruby i się mienił. Figurki były naprawdę porządnie zrobione, nie jakaś tam tandeta. To musiał być prezent od Marka, bo on znał mnie najdłużej i najlepiej wiedział jak bardzo lubię zimę. Zacząłem się zastanawiać czy aby nie przepłacił kupując kuli jednak w jakimś innym sklepie, ale z drugiej strony, po co miałby to niby robić? Po prostu poszczęściło mu się, że trafił na takie cudeńko i mi się dzięki temu też poszczęściło.
Za rozpakowywanie swoich prezentów zabrał się właśnie Marco i miałem nadzieję, że również ucieszy się ze swoich prezentów. Cały czas uśmiechał się pod nosem, czyli musiały mu się spodobać. Fartuszek z napisem "Kiss the cook", zielona poduszka z choinką i dzwoneczkami oraz ode mnie dziecięcy zegarek z króliczkiem. Tak, tandetny prezent, ale był taki słodki, że nie mogłem się oprzeć. Zuzi kupiłem podobny, tylko z kotkiem, pasowały do siebie idealnie. Hmm, czy ja aby przypadkiem nie chciałem ich nadal podświadomie zeswatać? To chyba kiepskie z mojej strony? Tak czy inaczej, Zuzka oprócz zegarka ode mnie dostała świeczki zapachowe, których śmieszność rozumiał tylko ich darczyńca, czyli Kowal. Miały zapach kakao, a on się obśmiewał, że to jak dawanie w kakao, czyli seks analny. Co za dureń. Czasami go nienawidziłem za to, za te żarty homoseksualne, chociaż nie wiedziałem, czy teraz to żarty o gejach czy po prostu o seksie analnym faceta z kobietą. Jak spojrzałem na Marco i Zuzę, to też nie bardzo czaili śmiechu z tego. W końcu Zuza rozpakowała ostatni, największy prezent, którym okazała się bardzo ładna figurka anioła. Biały w damskiej postaci, z długą szatą i skrzydłami, smukły, no po prostu piękny jak na coś, co kosztowało pięć złotych. To musiał być prezent od Marka. Może on jednak COŚ do niej czuł, tylko nie chciał mi się przyznać?
Siedzieliśmy i słuchaliśmy ostatniego albumu Metallici rozmawiając o wszystkim i o niczym. Piotrek do nas wpadł proponując więcej ajerkoniaku, dzięki czemu znowu zaszumiało mi w głowie. Dobrze mi się siedziało i rozmawiało, zresztą jak pozostałej trójce i nie chciało nam się wychodzić od Zuzy. Jednak, gdy już w końcu się zebraliśmy i mieliśmy wyjść, Zuza zaciągnęła Marka z powrotem do pokoju, a my z Dawidem spojrzeliśmy po sobie zaciekawieni. Nie słyszeliśmy ich rozmowy mimo wytężania uszu.
- Czy mnie coś ominęło? - zapytał szeptem Dawid.
- Nie wiem o co chodzi - odpowiedziałem, bo nie chciałem zdradzać większej ilości osób tajemnicy Zuzy, że Marek jej się podoba, wystarczy, że on o tym wiedział, bo mu wypaplałem. Ubraliśmy się i czekaliśmy, a kiedy w końcu wyszli z pokoju Zuzie płonęły policzki a Marek był milczący i na nas nie patrzył. To naprawdę wyglądało jakby jednak miedzy nimi miało coś być. Może wtedy, gdy wypaplałem sekret i próbowałem wmówić Markowi, że się w kimś zakochał, on naprawdę był w kimś zakochany? W Zuzi właśnie? Tylko potem nie chciał mi się przyznać woląc wyciągać moje brudy na wierzch zamiast swoich.
- O czym tak gruchaliście, gołąbeczki? - zapytał Kowal, gdy jechaliśmy windą.
- Podziękowała mi tylko za figurkę - odpowiedział mu Marek beznamiętnym głosem, jakby to nic dla niego nie znaczyło.
Jak wyszliśmy z budynku zauważyliśmy nadjeżdżający autobus, więc pobiegliśmy do niego, żeby nie musieć marznąć na dworze. Rozsiedliśmy się w autobusie i rozpięliśmy kurtki. Było tam pieruńsko gorąco, bo głupi kierowca za bardzo podkręcił ogrzewanie.
- Czy to ma jakiś związek z tym, co mnie kiedyś pytałeś, czy byłem kiedykolwiek zakochany? - wypalił nagle Dawid. No to teraz ja o czymś nie wiedziałem. Dawid z Markiem gadali coś kiedyś o zakochiwaniu się? Kiedy? Po tych słowach Kowala Marek wyraźnie zbladł.
- O czym ty mówisz? - zapytał Marco, a ja zastanawiałem się czy można by wyciągnąć od niego coś więcej. Dotarło do mnie, że gdy ja od niego chciałem coś wyciągnąć to zmieniał temat na mówienie o moich uczuciach i mojej znajomości internetowej.
- Mówiłem mu niedawno, że zachowuje się, jakby był zakochany - wtrąciłem pospiesznie.
- I co, tu chodzi o Zuzę? - Dawid zrobił wielkie oczy.
- Co wy bredzicie? Luka, nie nakręcaj go, przecież wiesz, że między mną a ZZ nic nie jest! - Marco wyraźnie się wściekł. No tak, niby ja powinienem najlepiej wiedzieć, że między nimi nic nie jest, bo mi to powiedział wprost. - A poza tym, to ty masz internetową znajomość - usłyszałem nagle z jego ust i zamarłem.
- Co? Masz kogoś w internecie? - podchwycił Kowal. - Zakochałeś się w jakiejś lasce z netu? Przecież wiesz, że to nigdy nie jest ta osoba, za którą ktoś się podaje! - Dawid zaśmiewał się komentując jak żałosne są związki internetowe. Marek całkowicie zmienił temat. Nieodwołalnie. A w moim gardle rosła gula wściekłości. Szanowny pan Wiśniewski gapił się to na mnie, to na Dawida z paniką w oczach i bardzo dobrze. Niech panikuje, bo właśnie okazał się chamem zdradzając mój sekret. A ja siedziałem przecież obok! Gdyby chociaż zrobił to za moimi plecami, tak, żebym o niczym nie wiedział... Chciałem go w tej chwili udusić, że tak ma głęboko w dupie mój związek z MM. Z moim ukochanym MM.
Nie myślałem w tej chwili, miałem tylko ochotę trzasnąć go w łeb, a jednocześnie zapaść się pod ziemię. Autobus zwolnił i wjechał w zatoczkę a ja czym prędzej złapałem plecak i bez słowa wyjaśnienia wybiegłem z autobusu a za sobą słyszałem krzyczącego Marka. Nie miałem zamiaru uciekać, tylko chciałem się stamtąd wydostać, nie słyszeć śmiechu i docinków Dawida i nie widzieć zmieszanej twarzy Marka. Gdy opuściłem autobus coś we mnie zawrzało i pękło. Zrobiło mi się żal samego siebie, bo Dawid miał trochę racji. MM nie chce się spotkać, bo może być kimś innym niż tym, za kogo się podaje. Wiatr zawiał i wycisnął mi z oczu dodatkowe łzy. Nad czym płakałem? Sam nie wiem, czy właśnie nad moją głupotą, wiarą w to, że jestem dla MM kimś ważnym, czy ze złości, że ciężko utrzymać sekret w gronie przyjaciół.
Nagle stanął przede mną Marco i złapał mnie za ramiona, więc podniosłem wzrok. Słyszałem, że głos mu zadrżał, kiedy wymówił moje imię. Chyba czuł się winny. Wyrwał mi z dłoni czapkę i założył mi na głowę. Wiało jak cholera. Złapał również suwak mojej kurtki, ale wyrwałem mu się, nie jestem małym dzieckiem, żeby zajmował się tak mną. Byłem na niego wkurzony, a on skruszony chciał mi się podlizać?
- Po cholerę kłapiesz dziobem? - krzyknąłem i do oczu znowu cisnęły mi się łzy. - Ktoś coś mówi o tobie, a ty od razu zdradzasz tajemnice przyjaciela żeby zmienić uwagę?
- Ale przecież Dawid to też jest twój przyjaciel - odpowiedział.
- Przecież wiesz, jaki on czasami potrafi być - odburknąłem, bo Dawid naprawdę był czasami betonem, jeśli chodziło o czyjąś wrażliwość. - Dużo rzeczy obraca w żart. Nie jest takim przyjacielem, jak ty. Chyba, bo teraz już nie wiem - dodałem po chwili ostatnie zdanie, bo nie wiedziałem, co mam teraz myśleć o Marku.
- Czy znowu się pokłócimy i nie będziemy rozmawiać? - zapytał lodowato. Czyli to była moja wina? Moja, że skitrał się z Zuzą w pokoju i nie powiedział nam wprost, o co chodziło? I moja wina, że coś ukrywał? Chyba coś ukrywał, ale tak mi się wydawało, za dużo sprzeczności ostatnio w nim było i do tego teraz ta nagła zmiana tematu. Nigdy taki nie był, teraz coś się z nim działo i nie chciał mi powiedzieć. Ja mu zdradziłem swój sekret, a on mi nie. Dobra, znajomość z kimś z internetu to nie jedyny mój sekret, drugi jest większy i poważniejszy, ale dopóki on ukrywa swoje myśli, ja też nie mam zamiaru być z nim w stu procentach szczery.
Złość wzbierała się we mnie i złapałem się na tym, że zaciskam pięści, sam nie wiem, do czego. Chyba chciałem mu coś wykrzyczeć, że jest debilem i durnym przyjacielem, ale wtedy zaczął padać śnieg. Pierwszy śnieg tego roku, ten magiczny. Grube płatki śniegu wolno spadały z czarnego nieba na czarną ziemię. I jakoś tak wszystko ze mnie zeszło. Pomyślałem o MM, że on też musi spoglądać na ten śnieg i już mi było wszystko jedno. Rozluźniłem dłonie i odetchnąłem głęboko, bo przypomniała mi się kula śnieżna, którą dostałem w prezencie. Ciążyła w moim plecaku.
- Dziękuję - powiedziałem po chwili mrużąc oczy, nadal wpatrując się w niebo.
- Za co?
- Za śnieżną kulę. Pamiętałeś, że uwielbiam śnieg. Tylko dziwne, że tak się postarałeś z tym prezentem. Zwykle to były jakieś głupoty. - Chciałem wiedzieć, co nim kierowało przy wyborze takiego prezentu, bo był bardziej wyszukany od innych, poprzednich, ale on mnie znowu zbył.
- Jakoś tak wyszło - odpowiedział i dodał: - Przepraszam, że wygadałem. Zadzwonię do Kowala i z nim pogadam, okej? - Spojrzałem na niego. Miał czerwony nos i policzki, chyba mu było zimno. Wiatr zawiał mocniej uderzając nam śniegiem w twarze.
- W porządku. - Odetchnąłem głęboko, zadowolony, że teraz już będzie więcej śniegu. Oczywiście, że nadal byłem na niego zły, ale nie było sensu się o to kłócić. Już jedną kłótnię mieliśmy i nie było zbyt fajnie, jeszcze do tego Zuza i Kowal byli na nas wściekli. Nie było warto kłócić się o coś takiego. Jeżeli Dawid nie będzie mnie wypytywać o tą internetową znajomość i ze mnie szydzić, to było mi wszystko jedno, czy wie, czy nie. Jeśli Marco to spieprzył, to niech teraz z nim to załatwi.
Ruszyliśmy do domu już nie czekając na autobus, na skróty było teraz szybciej. A poza tym padał śnieg, więc mogłem się trochę nacieszyć chwilą. W głowie rozmyślałem już o tym, jak pochwalę się MM prezentami i o tym, jak mu powiedzieć o tym, że chciałbym się spotkać na żywo. Jak ubrać to w słowa żeby się nie zraził i zgodził.