Rozdzia艂 sz贸sty: Co艣 si臋 ko艅czy co艣 zaczyna
- Ty... - Laila a偶 poczerwienia艂a ze z艂o艣ci, a jej pier艣 zacz臋艂a gwa艂townie falowa膰. Chcia艂a si臋 rzuci膰 na pirata, lecz ten tylko mocniej przycisn膮艂 n贸偶 do szyi Dalii i Laila zrezygnowa艂a.
- S艂uszna decyzja - 艢liski u艣miechn膮艂 si臋 wrednie. - Widz臋, 偶e dalej jeste艣 taka gwa艂towna, kochana.
- Zajebi臋 ci臋, kurwi synu - wysycza艂a Laila. Gdyby wzrok m贸g艂 zabija膰 to jej rozm贸wca by艂by martwy ju偶 tysi膮c razy.
- Powiedz, w 艂贸偶ku te偶 jeste艣 wci膮偶 taka gor膮ca?
- Nie tw贸j interes! - wykrzykn膮艂 w艣ciekle Kasjan wysuwaj膮c si臋 do przodu. - Nie masz prawa tak m贸wi膰 do Drugiego!
- O? - zdziwi艂 si臋 艢liski - Wi臋c to teraz tobie daje dupy- A zastanawia艂em si臋 kto przejmie po mnie pa艂eczk臋. Powiedz, Kasjan, jak to jest rucha膰 u偶ywany przez innego towar?
- Podejd藕 tu, to si臋 sam przekonasz jak ci wsadz臋 spluw臋 w dup臋 - warkn膮艂 szabrownik.
- 艢nij dalej - odpar艂 wyra藕nie rozbawiony 艢liski.
- Poddali艣my si臋 - Vartan uzna艂 za stosowne wtr膮ci膰 si臋 do rozmowy - wi臋c mo偶e w ko艅cu powiecie czego chcecie?
- Gdzie reszta za艂ogi? - zapyta艂 przyw贸dca. - Mia艂o was by膰 o艣mioro.
- Reszt膮 nie ma si臋 co przejmowa膰 - powiedzia艂 Szczepan wysuwaj膮c si臋 na prz贸d zza plec贸w kompan贸w. Na jego widok Laila zacisn臋艂a d艂onie w pi臋艣ci. - Z pozosta艂ych tylko Marco jest najgro藕niejszy, s艂u偶y艂 kiedy艣 w Igorach. - W艣r贸d pirat贸w przeszed艂 szmer podziwu. Szczepan kontynuowa艂. - Teraz 艣pi. Ur偶n膮艂 si臋 kajaho i na pewno nie wstanie w ci膮gu kilku najbli偶szych godzin.
- Jeste艣 pewien? - zapyta艂 przyw贸dca pirat贸w.
- Sam go spi艂em - odpar艂 mechanik z dum膮. - Kolejny jest Zeben. To klucha totalna. Sam mi powiedzia艂, 偶e nigdy nie mia艂 broni w reku, nie umie si臋 bi膰, ca艂e 偶ycie siedzia艂 za biurkiem, a tutaj trafi艂, bo chcia艂 zakosztowa膰 偶ycia podr贸偶nika - prychn膮艂 lekcewa偶膮co. - Teraz pewnie szcza w gacie ze strachu schowany pod 艂贸偶kiem we w艂asne kabinie. Na koniec zostaje dw贸jka dzieciak贸w. Ona to podobno ich mechanik, a on robi za pilota. Kapitan je zgarn膮艂 z ulicy, bo nagle si臋 w nim obudzi艂y ojcowskie uczucia i mu si臋 偶al zrobi艂o biednych dzieciaczk贸w - stwierdzi艂 Szczepan z drwin膮 g艂osie. - Nic dziwnego, 偶e nie mieli艣my 偶adnych problem贸w, skoro powierzyli statek jakim艣 niedoro艣ni臋tym g贸wniarzom. - Roze艣mia艂 si臋, a kompani mu zawt贸rowali. Nikt z za艂ogi nie zareagowa艂.
- Po艣miali艣cie si臋 ju偶? - zapyta艂 nad wyraz spokojnie Vartan. - To mo偶e teraz w ko艅cu powiecie czego od nas chcecie. Chyba mamy prawo wiedzie膰?
- Ale偶 macie, macie - stwierdzi艂 艂askawie kapitan pirat贸w. - Widzisz, interesuje nas wieziony przez was 艂adunek. No i przy okazji wszystko, co mo偶emy sobie wzi膮膰.
- Ale my nawet nie wiem co przewozimy - stwierdzi艂 Bzyk.
- My wiemy - odpar艂 Szczepan. - To cztery komory stazy.
- Tylko tyle? - zdumia艂 si臋 Kasjan. - Przecie偶 to nie jest nic cennego. Towar, kt贸ry mo偶na kupi膰 na ka偶dej planecie.
- Ale nie ich zawarto艣膰 - odpar艂 kapitan pirat贸w. - Zamro偶eni s膮 w nich ludzie, za kt贸rych dostaniemy kup臋 pieni臋dzy.
- A co oni niby takiego w sobie maj膮? - zdziwi艂 si臋 Bzyk, na co Szczepan popuka艂 si臋 w g艂ow臋.
- To tutaj.
- 呕e co? - Laila zupe艂nie zapomnia艂a o swojej z艂o艣ci.
W tym momencie z t艂umu pirat贸w wyszed艂 kolejny m臋偶czyzna.
- Ja ci臋 poznaj臋 - stwierdzi艂a Laila - ty jeste艣 z za艂ogi tego galeona.
- Zgadza si臋 - odpar艂 m臋偶czyzna.
- Co z ciebie za cz艂owiek, 偶e zdradzasz w艂asn膮 za艂og臋? W艂asnych koleg贸w? - zapyta艂 impulsywnie Kasjan.
- Koleg贸w? - prychn膮艂 drwi膮co m臋偶czyzna. - Har贸wa od 艣witu do nocy za psie pieni膮dze. Oni - wskaza艂 na pirat贸w - przynajmniej pozwalaj膮 mi 偶y膰 tak jak zawsze chcia艂em. A je艣li chodzi o zawarto艣膰 kom贸r... To s膮 ostatni z rasy Menher, od kt贸rej wywodz膮 si臋 mieszka艅cy nasze galaktyki. W g艂owach posiadaj膮 ca艂膮 wiedz臋 naszej rasy. Niestety ich cia艂a s膮 ju偶 zbyt s艂abe i Rada obawia si臋, 偶e wkr贸tce mog膮 umrze膰 nie zostawiwszy nam swojej wiedzy. Niestety nie przekazali nam jeszcze wszystkiego, co wiedz膮, twierdz膮c, 偶e jeste艣my na to zbyt prymitywni. W zwi膮zku z tym Rada postanowi艂a przetransportowa膰 ich do s膮siedniej galaktyki, gdzie ich cia艂a poddane zostan膮 procesowi odm艂adzania. Tam posiadaj膮 odpowiednie urz膮dzenia, by spowolni膰 proces starzenia. Dzi臋ki temu Czcigodni d艂u偶ej b臋d膮 mogli si臋 z nami dzieli膰 swoj膮 wiedz膮. S膮 oni tak cenni, 偶e Rada b臋dzie gotowa zap艂aci膰 ka偶d膮 cen臋 za ich 偶ycie, a jak nie b臋d膮 chcieli, to ich od艂膮czymy i tyle.
- To takie bezduszne - wyszepta艂a Laila.
- Towar jak ka偶dy inny - odpar艂 Szczepan. - Chocia偶 pr贸bowali utrzyma膰 to w tajemnicy, my i tak si臋 dowiedzieli艣my. Przekupili艣my jednego z cz艂onk贸w za艂ogi, 偶eby umo偶liwi艂 nam wej艣cie w odpowiednim momencie. Niestety ci cholerni g艂upcy z Rady pokrzy偶owali nam plany decyduj膮c si臋 na wasz膮 eskort臋. Cudem uda艂o mi si臋 u was zatrudni膰. I czekali艣my na odpowiedni moment.
- Koniec tych pogaduszek - warkn膮艂 kapitan pirat贸w. - Idziemy do 艂adowni. Dalej.
Wszyscy pos艂usznie ruszyli w kierunku 艂adowni.
- Nie b贸j si臋, b臋dzie dobrze. Nie pozwolimy jej zabi膰 - Kasjan pr贸bowa艂 pocieszy膰 Bzyka, kt贸ry z niepokojem patrzy艂 na ukochan膮 prowadzon膮 przez 艢liskiego. Ten nic nie odpowiedzia艂, tylko popatrzy艂 na szabrownika. W jego oczach wida膰 by艂o b贸l pomieszany z nadziej膮 i wdzi臋czno艣ci膮.
- Teraz ca艂a nadzieja w Ma艂ym - wyszepta艂a Laila do Vartana.
- Na pewno sobie poradzi - odszepn膮艂 kapitan.
Doszli do 艂adowni w kt贸rej zadokowany by艂 galeon z cennym 艂adunkiem.
- Szczepan? - przyw贸dca pirat贸w spojrza艂 znacz膮co na podw艂adnego. Ten bez s艂owa podszed艂 do wej艣cia i sprawnie rozebrawszy panel steruj膮cy drzwiami zacz膮艂 grzeba膰 w kablach. Chwil臋 potem stalowa p艂yta zas艂aniaj膮ca wej艣cie odsun臋艂a si臋. Po nast臋pnej minucie wej艣cie do 艂adowni sta艂o otworem.
- Zapraszamy - Szczepan z kpi膮cym u艣miechem na twarzy uk艂oni艂 si臋 nisko wskazuj膮c 艂adowni臋.
Weszli do 艣rodka, najpierw Vartan z za艂og膮, a za nimi piraci.
- Oto nasze kredyty - wyszepta艂 kapitan pirat贸w patrz膮c na galeon.
- 艢nij dalej - nagle dolecia艂 do nich g艂os. Piraci momentalnie podnie艣li bro艅, a 艢liski obj膮艂 jeszcze mocniej Dali臋 i przy艂o偶y艂 jej n贸偶 do gard艂a.
- Wy艂a藕 Marco! - wykrzykn膮艂 Szczepan. Odpowiedzia艂 mu 艣miech.
- Pr贸buj dalej.
- Zeben? - zdziwi艂 si臋 mechanik.
- Pud艂o.
- Ma艂y! - Laila nie wytrzyma艂a i odezwa艂a si臋 z wyra藕n膮 ulg膮.
W tym momencie na szczycie galeona pokaza艂a si臋 ma艂a posta膰, kt贸ra zeskoczy艂a na ziemi臋. Widz膮c j膮 piraci wybuchn臋li 艣miechem.
- Niby ten dzieciak ma nas powstrzyma膰? - zadrwi艂 przyw贸dca pirat贸w i roze艣mia艂 si臋. Jego podw艂adni zawt贸rowali mu.
- A艂膰, b臋dzie bola艂o - stwierdzi艂 Kasjan z dziwn膮 satysfakcj膮 w g艂osie.
- Ja nie wiem czy ja chc臋 na to patrze膰 - j臋kn膮艂 Bzyk zakrywaj膮c oczy. - Moja wra偶liwa dusza tego nie wytrzyma.
- Ma艂y nie lubi jak si臋 go nazywa dzieciakiem - doda艂a z dziwn膮 satysfakcj膮 w g艂osie Laila kiedy ju偶 piraci przestali si臋 艣mia膰.
- Bo co? Zaczyna wtedy p艂aka膰? - zadrwi艂 jeden z pirat贸w. - Biedna ma艂a dzidzia chce do mamy? Buuu. - Piraci znowu si臋 za艣miali.
- Nie, dostaje sza艂u. - Kolejny wybuch 艣miechu.
- G贸wniarz, g贸wniarz, g贸wniarz - zacz膮艂 si臋 droczy膰 jeden pirat贸w.
- Ostrzega艂am - stwierdzi艂a Laila z dziwn膮 satysfakcj膮 w g艂osie.
Tymczasem Ma艂y, kt贸ry do tej pory sta艂 spokojnie, rzuci艂 si臋 w stron臋 pirat贸w. I zanim tamci si臋 spostrzegli, le偶eli nieprzytomni. Wszyscy z wyj膮tkiem 艢liskiego, kt贸ry wci膮偶 sta艂 z no偶em przy szyi Dalii i wytrzeszczonymi oczami.
- Sko艅czysz? - zwr贸ci艂 si臋 Ma艂y do Laili.
Kobieta tylko si臋 drapie偶nie u艣miechn臋艂a.
- St贸j, bo j膮 zabij臋! - wrzasn膮艂 艢liski, kt贸ry w ko艅cu si臋 odblokowa艂.
- 艢nij dalej - mrukn膮艂 Ma艂y. B艂yskawiczny ruch i 艢liski sta艂 z pustymi r臋kami.
- Lepiej st膮d chod藕my - mrukn膮艂 Vartan i odwr贸ci艂 si臋 do wyj艣cia. Inni poszli za jego przyk艂adem.
- No to teraz sobie pogadamy - stwierdzi艂a lodowato Laila kiedy ju偶 zostali sami, a 艢liski z przera偶eniem na twarzy prze艂kn膮艂 艣lin臋.
***
- Trzeba by i艣膰 uspokoi膰 naszych pasa偶er贸w, 偶e sytuacja opanowana - stwierdzi艂 Vartan. - Kasjan, mo偶esz-
- Okej - odpar艂 szabrownik i ruszy艂 w stron臋 kwater pasa偶erskich.
- Czy偶bym by艂a wam potrzebna? - zapyta艂a z b艂yskiem w oczach Mimi kiedy zobaczy艂a Kasjana.
- Niestety, przyszed艂em powiedzie膰, ze ju偶 po wszystkim.
- Jaka szkoda - odpar艂a Mimi wyra藕nie zawiedziona. - To ja wracam do moich maszyn. - Zarzuci艂a m艂otek na rami臋 i ruszy艂a w stron臋 maszynowni.
Kasjan poszed艂 do kabiny kapitan Luany i opowiedzia艂 o wszystkim.
- Musz臋 sprawdzi膰 czy 艂adunek faktycznie jest bezpieczny - odpar艂a kobieta twardo kiedy szabrownik sko艅czy艂.
- Nie wiem czy mo偶na. Maks, jak wygl膮da sytuacja?
- Wszyscy piraci s膮 zamkni臋ci w 艂adowni numer sze艣膰. Nie maj膮 mo偶liwo艣ci ucieczki - odpar艂 komputer.
- A Laila sko艅czy艂a? Mo偶na wej艣膰 do 艂adowni numer cztery?
- Tak.
- Mo偶emy i艣膰 - powiedzia艂 Kasjan do kapitan.
Luana zabra艂a ze sob膮 swojego zast臋pc臋 i ruszyli za Kasjanem. Kiedy byli ju偶 w 艂adowni, szabrownik zauwa偶y艂 czerwon膮 plam臋 na pod艂odze i a偶 wzdrygn膮艂 si臋 kiedy dotar艂o do niego co to jest i co oznacza. Na szcz臋艣cie ani kapitan ani jej drugi nie zwr贸cili na ni膮 uwagi, zbyt zaj臋ci my艣leniem o 艂adunku. Obydwoje weszli do swojego statku, Kasjan zosta艂 na zewn膮trz.
Wyszli po chwili z wyra藕n膮 ulg膮 wypisan膮 na twarzy.
- Rozumiem, ze wszystko w porz膮dku z 艂adunkiem? - zapyta艂 dla pewno艣ci szabrownik.
- W jak najlepszym - odpar艂a Luana. - Chyba jeste艣my wam winni wyja艣nienia.
- A po co? - zdziwi艂 si臋 szabrownik.
- Przez nas mieli艣cie k艂opoty. Spodziewali艣my si臋, 偶e co艣 si臋 mo偶e wydarzy膰, ale nie a偶 tak. Obawiam si臋, 偶e to si臋 mo偶e powt贸rzy膰.
- To prawdopodobne, ale nawet je艣li nam powiecie wszystko z detalami, to i tak nic nie zmieni. Po co wi臋c na darmo strz臋pi膰 sobie j臋zyka? Damy sobie rad臋 i bez tego.
- Czy to znaczy, 偶e dowieziecie nas na miejsce?
- Wprawdzie decyzja nale偶y do kapitana, ale na ile go znam, to pewnie si臋 oburzy, 偶e pomy艣leli艣cie o zerwaniu umowy. My ko艅czymy robot臋, kt贸rej si臋 podj臋li艣my.
Luana u艣miechn臋艂a si臋 nieznacznie.
Dwa dni p贸藕niej dolecieli do celu.
- Przepraszam, 偶e sprawili艣my wam tyle k艂opotu - powiedzia艂a Luana, kiedy jej za艂oga by艂a ju偶 w galeonie, a ona sama sta艂a obok trapu. - Gdyby艣cie kiedy艣 potrzebowali pomocy, odwdzi臋czymy si臋 na ile b臋dziemy mogli.
- B臋dziemy o tym pami臋ta膰 - odpar艂a Luana - chocia偶 mam nadziej臋, ze nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji.
- Towarzysko te偶 b臋dziecie mile widziani - odezwa艂 si臋 Zantarus. - Na naszej planecie jest wiele wspania艂ych miejsc, gdzie mo偶na wypocz膮膰 i na艂adowa膰 akumulatory.
- Kusz膮ca propozycja, kiedy艣 na pewno skorzystamy - odpar艂 Vartan z u艣miechem.
U艣cisn臋li sobie r臋ce i Luana z zast臋pc膮 wsiedli do swojego statku. P贸艂 godziny p贸藕niej 艂adownia by艂a pusta.
Za艂oga zebra艂a si臋 w jadalni.
- A gdzie Zeben? - zainteresowa艂 si臋 Vartan.
- Nie wy艂azi ze swojej kabiny od dw贸ch dni - odpar艂a Luana.
- Czemu?
Kobieta westchn臋艂a.
- Chyba si臋 wstydzi, 偶e si臋 zachowa艂 tak 偶a艂o艣nie.
- A co zrobi艂? - zainteresowa艂a si臋 Mimi.
- Jak si臋 zacz臋艂o zawin膮艂 si臋 w ko艂dr臋 i schowa艂 w szafie. Wylaz艂 z niej dopiero jak Maks potwierdzi艂, 偶e nie ma zagro偶enia.
S艂ysz膮c to Bzyk parskn膮艂 ze 艣miechu, lecz szybko umilk艂 widz膮c spojrzenie kapitana.
- Ma艂y, pogadasz z nim p贸藕niej? - Vartan spojrza艂 na ch艂opaka. Ten tylko skin膮艂 twierdz膮co g艂ow膮. - No to spraw臋 mamy z g艂owy. Teraz musimy si臋 zastanowi膰, co zrobi膰 z piratami. Nie mo偶emy ich trzyma膰 w niesko艅czono艣膰 w 艂adowni.
- Mo偶e wydamy ich s臋dziom na planecie Mangeri? - zasugerowa艂 Kasjan.
- Wyjd膮 po paru latach i wr贸c膮 do piractwa - mrukn臋艂a Laila.
- Wi臋c co, mamy ich tak po prostu wypu艣ci膰? - zapyta艂 Marco.
- Jakby to ode mnie zale偶a艂o, to bym ich wszystkich zar偶n臋艂a, tak jak 艢liskiego - mrukn臋艂a Laila.
- Wystarczy zabijania - odezw膮艂 si臋 twardo Vartan. - Nie jeste艣my mordercami.
- Wi臋c mamy im to pu艣ci膰 p艂azem? - zapyta艂 podniesionym g艂osem Kasjan. - Ich nast臋pna ofiara mo偶e nie mie膰 tyle szcz臋艣cia co my!
- Uspok贸j si臋 - powiedzia艂 Vartan spokojnie. - Nie m贸wi臋 偶e mamy im odpu艣ci膰, tylko 偶eby ukara膰 ich bardziej humanitarnie.
- Na to ju偶 za p贸藕no, po tym jak Laila zar偶n臋艂a 艢liskiego - mrukn膮艂 Marco. - Je艣li ich oddamy s臋dziom, mog膮 nas wyda膰.
- Wi臋c co, mamy ich te偶 zabi膰? - zirytowany Vartan podni贸s艂 g艂os.
- Jest lepsze rozwi膮zanie - odezwa艂 si臋 w ko艅cu Ma艂y. Wszyscy popatrzyli na niego uwa偶nie. - Planeta Kaszmi - doda艂, po czym wyszed艂 z kuchni bez s艂owa.
- Co to za planeta? I dlaczego akurat ona? - zainteresowa艂 si臋 Marco.
- No w艂a艣nie - przytakn臋艂a mu Laila.
Wszyscy popatrzyli na Vartana, kt贸ry siedzia艂 dziwnie blady.
- Kapitanie? Wszystko porz膮dku? - zaniepokoi艂a si臋 Laila. - Co to za planeta?
- To na niej znalaz艂 nas kapitan - odezwa艂a si臋 cicho Mimi, a wszyscy popatrzyli w jej stron臋. - Ma艂y chce ich tam wysadzi膰, 偶eby ro艣liny i dzikie zwierz臋ta za艂atwi艂y wszystko za nas.
- Co? - zdumia艂 si臋 Marco.
- Ta planeta wprawdzie ma warunki atmosferyczne sprzyjaj膮ce 偶yciu, jednak drapie偶ne ro艣liny i zwierz臋ta uniemo偶liwiaj膮 jej zasiedlenie przez ludzi.
- I Ma艂y chce 偶eby艣my ich tam zostawili? Jak on mo偶e by膰 tak bezdusznym? - zapyta艂a zd艂awionym g艂osem Dalia.
- Nie zrozumiesz tego, dop贸ki nie postawisz si臋 w jego sytuacji - odpar艂a Mimi. - Ta planeta ju偶 raz uratowa艂a nam 偶ycie. Kiedy si臋 tam rozbili艣my, gdyby nie ro艣liny i zwierz臋ta, naukowcy by sko艅czyli projekt i zrobili ze mnie i Ma艂ego bezduszne maszyny do zabijania. Na szcz臋艣cie dla nas zostali za艂atwieni, dzi臋ki czemu kapitan m贸g艂 nas znale藕膰 i da膰 normalne 偶ycie. Poza tym - popatrzy艂a na Dalie powa偶nym wzrokiem - co ty by艣 by艂a gotowa zrobi膰, gdyby kto艣 zagra偶a艂 twojej rodzinie- My zrobimy wszystko, nawet zabijemy. Bo dla nas ta za艂oga i ten statek to co艣, za co gotowi jeste艣my nawet zgin膮膰 - doda艂a, po czym nie czekaj膮c na czyj膮kolwiek odpowied藕 wysz艂a z kuchni.
Jeszcze d艂ugo, po jej wyj艣ciu w jadalni panowa艂a cisza, kt贸r膮 przerwa艂o w pewnym momencie czyje艣 siorbanie nosem. Wszyscy popatrzyli po sobie niepewnie.
- Ty ryczysz? - zdumia艂a si臋 Laila widz膮c czerwone od p艂aczu oczy kapitana.
- Wydaje ci si臋 - burkn膮艂 zawstydzony Vartan pr贸buj膮c nieporadnie wytrze膰 dow贸d swej s艂abo艣ci. - Co艣 mi do oka wpad艂o.
Tymczasem Ma艂y...
Zapuka艂 do drzwi kabiny Zebena, lecz nie doczeka艂 si臋 偶adne reakcji, wi臋c wszed艂.
- Zeben?
- Wyjd藕 - wykrzykn膮艂 m臋偶czyzna chowaj膮c si臋 pod ko艂dr膮. - Nie chc臋 nikogo widzie膰.
- Dlaczego? - zainteresowa艂 si臋 Ma艂y siadaj膮c w fotelu.
- Taki wstyd - odpar艂 tamten nie wychodz膮c spod ko艂dry. - Gorzej ni偶 baba. Podobno nawet Dalia lepiej si臋 zachowywa艂a ni偶 ja.
- No i co z tego?
- Jak to co?! - Zeben wychyli艂 si臋 spod ko艂dry i spojrza艂 wzburzony na ch艂opaka. - Facet nie powinien si臋 tak zachowywa膰! - Na koniec znowu nakry艂 si臋 ko艂dr膮, ale nie do ko艅ca, tylko tyle, 偶eby Ma艂y nie widzia艂 jego czerwonej ze wstydu twarzy.
- A jak, twoim zdaniem, powinien si臋 zachowywa膰?
- No... Zeben zamilk艂 na d艂u偶sz膮 chwil臋, by w ko艅cu wyb膮ka膰: - Nie wiem. Ale na pewno nie tak.
- Wiedzia艂em, 偶e inteligencj膮 nie b艂yszczysz, jak zaczyna艂em ci臋 uczy膰, ale nie s膮dzi艂em, 偶e jeste艣 takim idiot膮 - stwierdzi艂 Ma艂y brutalnie.
- No pewnie, obra偶aj mnie, bo wiesz, 偶e ci nie oddam za to - sarkn膮艂 Zeben.
- Je艣li tak bardzo ci臋 to m臋czy, to nog臋 ci臋 nauczy膰 walczy膰 - powiedzia艂 Ma艂y przybli偶aj膮c twarz do twarzy Zebena tak blisko, 偶e ten a偶 si臋 przestraszy艂.
- Dlaczego?
- 呕eby艣 m贸g艂 mi da膰 w mord臋, 偶e si臋 z ciebie nabijam - Ma艂y u艣miechn膮艂 si臋 z艂o艣liwie.
- M贸g艂by艣? - Zeben popatrzy艂 na ch艂opaka z nadziej膮 w oczach, zupe艂nie ignoruj膮c ton jego wypowiedzi.
- M贸g艂bym, ale najpierw musia艂by艣 wyle藕膰 spod tej ko艂dry i zachowywa膰 si臋 normalnie.
- Nigdy w 偶yciu! - wrzasn膮艂 Zeben i znowu zakopa艂 si臋 ca艂y w ko艂drze. - Jak ja im wszystkim spojrz臋 w oczy?!
- Cykor - stwierdzi艂 Ma艂y ze spokojem, przybli偶aj膮c twarz do ko艂dry tak blisko jak to tylko by艂o mo偶liwe.
- Masz z tym jaki艣 problem?! - wykrzykn膮艂 czerwony, tym razem ze z艂o艣ci, Zeben, wychylaj膮c si臋 spod ko艂dry.
Jednak Ma艂y zamiast odpowiedzie膰 wychyli艂 si臋, z艂apa艂 m臋偶czyzn臋 za twarz i poca艂owa艂 ostro, niemal przygwa偶d偶aj膮c go do 艣ciany. Kiedy si臋 w ko艅cu od niego oderwa艂, zapyta艂 u艣miechaj膮c si臋 z艂o艣liwie:
- Dasz mi za to teraz w mord臋? - Po czym wyszed艂 nie czekaj膮c na reakcj臋 Zebena, kt贸ry siedzia艂 jeszcze dobr膮 chwil臋 zszokowany.
Dziesi臋膰 minut p贸藕niej wpad艂 z rozwianym w艂osem i przekrzywionymi okularami na mostek, gdzie siedzia艂 Ma艂y i wykrzykn膮艂:
- A 偶eby艣 wiedzia艂, 偶e w ko艅cu ci za to przy艂o偶臋!
Zdziwiony Vartan spojrza艂 najpierw na Zebena, potem na tajemniczo u艣miechaj膮cego si臋 Ma艂ego.
- O co mu biega? - zapyta艂 niepewnie.
- W艂a艣nie da艂em mu pow贸d do wylezienia z tej skorupy w kt贸r膮 sam si臋 wpakowa艂.
- Mam nadziej臋, 偶e to nic niebezpiecznego?
- A sk膮d - odpar艂 Ma艂y niedbale. - To gdzie w ko艅cu lecimy?
- Na Kaszmi.
- Jednak? - zapyta艂 cicho Ma艂y. - My艣la艂em, 偶e si臋 nie zgodzisz.
Vartan westchn膮艂 ci臋偶ko.
- W pierwszej chwili tak zamierza艂em, ale po tym jak si臋 rozklei艂em...
- Ty? - ch艂opak spojrza艂 zszokowany na kapitana.
- A bo Mimi zacz臋艂a gada膰 g艂upoty - burkn膮艂 zawstydzony. - No i jako艣 tak wysz艂o.
Ma艂y zachichota艂.
- A reszta?
- Nic nie powiedzieli, ale po ich minach wywnioskowa艂em, 偶e my艣l膮 to samo co ja.
Ma艂y nic nie odpowiedzia艂.
Cztery dni p贸藕niej dolecieli do planety Kaszmi.
- W ko艅cu - mrukn膮艂 Marco id膮c w stron臋 zbrojowni. - Jak pomy艣l臋, 偶e wy偶erali nasze 偶arcie...
- Masz racj臋 - stwierdzi艂 Bzyk, bior膮c pistolet jonowy. - Specjalnie dla nich Dalia musia艂a gotowa膰 - warkn膮艂.
Wzi膮wszy bro艅 poszli w stron臋 艂adowni w kt贸rej przetrzymywali wi臋藕ni贸w. Czeka艂a ju偶 tam na nich Laila i Ma艂y. Bzyk poda艂 kobiecie jeden pistolet.
- Miejmy to ju偶 z g艂owy - mrukn臋艂a odbezpieczaj膮c bro艅. - Maks, otw贸rz 艂adowni臋 numer sze艣膰. - A kiedy wej艣cie do 艂adowni sta艂o otworem - wykrzykn臋艂a: - wychodzi膰, panowie! Tylko grzecznie, z 艂apkami g贸rze!
Piraci wykonali polecenie bez jednego s艂owa sprzeciwu. Z podniesionymi r臋kami ruszyli za Ma艂ym, a Laila i Bzyk zamykali poch贸d.
Uszli zaledwie kilka metr贸w, gdy piraci podzieliwszy si臋 na trzy jednakowe grupy rzucili si臋 jednocze艣nie na stra偶nik贸w. Uda艂o im si臋 obezw艂adni膰 Lail臋 i Bzyka, jednak gdy tryumfalnie odwr贸cili si臋 w stron臋 trzeciej grupy, z przera偶eniem zobaczyli, 偶e ich kompani le偶膮 bez 偶ycia.
- Widz臋, 偶e chcecie po偶egna膰 si臋 z 偶yciem ju偶 teraz - warkn膮艂 Ma艂y, po czym wypu艣ci艂 wi膮zk臋 energii pora偶aj膮c wszystkich. Niestety oberwa艂o si臋 tak偶e Laili i Bzykowi.
Ch艂opak podskoczy艂 do nich i wyci膮gn膮艂 spod sterty cia艂. Chwil臋 mu zaj臋艂o zanim klepaniem po twarzy i wi膮zkami energii o ma艂ym napi臋ciu przywr贸ci艂 ich oboje do 艣wiadomo艣ci.
- Ja pierdol臋 - j臋kn臋艂a Laila 艂api膮c si臋 za g艂ow臋. - Teraz ju偶 wiem, co czuje Vartan jak musi ci臋 uspokaja膰. Nigdy wi臋cej czego艣 takiego.
- Popieram w stu procentach - wycharcza艂 Bzyk, kiedy ju偶 wyrzyga艂 co mia艂 wyrzyga膰.
- Przepraszam - powiedzia艂 Ma艂y ze skruch膮 w g艂osie - ale nie mia艂em czasu na pertraktacje. Mog艂oby by膰 jeszcze gorzej.
- I tylko to ratuje ci臋 przed spraniem ci ty艂ka - mrukn臋艂a Laila, na co Ma艂y u艣miechn膮艂 si臋 rozbawiony. - Pom贸偶 mi wsta膰.
- Nie spiesz si臋 tak, poczekaj chwil臋 a偶 cia艂o zniweluje skutki trzepni臋cia.
- Odpada, musimy ich w ko艅cu wywali膰 - odpar艂a podpieraj膮c si臋 艣ciany.
- Laila... - w g艂osie Ma艂ego s艂ycha膰 by艂o dezaprobat臋. - Nie zmuszaj si臋 do czego艣, co jest ponad twoje si艂y.
- Nie marud藕, dam rad臋. No dobra, nie dam rady - sykn臋艂a kiedy nogi si臋 pod ni膮 ugi臋艂y i usiad艂a na pod艂odze.
- Zosta艅 tutaj, ja poradz臋 sobie ze wszystkim sam.
- Jeste艣 pewien?
- Oczywi艣cie.
- To id藕, zr贸b to 偶eby艣my ju偶 mieli z g艂owy.
Ma艂y u艣miechn膮艂 si臋, po czym wypu艣ci艂 wi膮zk臋 energii, kt贸ra unios艂a wszystkich bandyt贸w w powietrze. Trzymaj膮c ich wci膮偶 na tej samej wysoko艣ci ruszy艂 w stron臋 艂adowni numer jeden, gdzie sta艂 ich barkas Gemini 2. Za艂adowa艂 ich do 艂adowni i b臋d膮c ju偶 w 艣rodku wyda艂 Maksowi polecenie by ich wypu艣ci艂 w kosmos. Kilkana艣cie minut p贸藕niej ch艂opak wyl膮dowa艂 na powierzchni planety. Wykorzystuj膮c znowu wi膮zk臋 przetransportowa艂 wci膮偶 nieprzytomnych pirat贸w na ziemi臋. Potem to samo zrobi艂 z ich broni膮 i mimo i偶 oni nie s艂yszeli, powiedzia艂:
- Macie tu wasze pukawki, chocia偶 i tak nie starcz膮 wam na d艂ugo.
Potem wr贸ci艂 do barkasa i odlecia艂.
- Kapitan zwo艂a艂 zgromadzenie w jadalni - powiedzia艂a Laila kiedy ju偶 wychodzi艂 z 艂adowni numer sze艣膰 kr膮偶ownika.
- Jak si臋 czujesz?
- Ju偶 w porz膮dku.
- A Bzyk?
- Te偶.
- To dobrze. I przepraszam.
- Dobra, by艂o, min臋艂o - kobieta machn臋艂a r臋k膮.
Poszli razem do jadalni. Wszyscy ju偶 tam siedzieli.
- Wszyscy s膮 - zacz膮艂 Vartan - wi臋c przejd臋 do konkret贸w. Ostatnie wydarzenia troch臋 nadszarpn臋艂y nam wszystkim nerwy.
- Troch臋? My艣la艂am, 偶e umr臋 - Dalia a偶 wzdrygn臋艂a si臋, a jej oczy zaszkli艂y si臋. - To by艂o straszne.
Siedz膮cy obok Bzyk otoczy艂 j膮 ramieniem.
- Dlatego te偶 - kontynuowa艂 kapitan - doszed艂em do wniosku, 偶e powinni艣my zrobi膰 sobie kr贸tkie wakacje.
- Jak kr贸tkie? -zainteresowa艂 si臋 Marco.
- A偶 nam si臋 nie znudz膮.
- A co to by mia艂y by膰 za wakacje? - zapyta艂 Kasjan.
- Mogliby艣my wyl膮dowa膰 na jakiej艣 niezamieszkane planecie i tam na艂adowa膰 akumulatory. Ju偶 zrobi艂em rozeznanie przy pomocy Maksa. Dwa dni st膮d jest planeta o roboczej nazwie VS356. Warunki do 偶ycia idealne, zwierzyny dosy膰 i, co najwa偶niejsze, ludzie mog膮 tam spokojnie 偶y膰.
- Wi臋c czemu jeszcze jej nie zasiedlili艣my? - zainteresowa艂 si臋 Kasjan.
- Nie wiem - Vartan wzruszy艂 ramionami. - Mo偶e jaki艣 biurokrata znalaz艂 jakie艣 "ale". Co za r贸偶nica? Wa偶ne, 偶e jest nieska偶ona ludzk膮 cywilizacj膮 i mo偶emy tam sobie spokojnie odpocz膮膰. Co wy na to? Lecimy na wakacje?
- Tak! - wykrzykn臋li wszyscy jednocze艣nie.
- No to w drog臋! - Vartan u艣miechn膮艂 si臋.