Prawie płakał ze śmiechu oglądając najgłupszą, ale najśmieszniejsza komedię w swoim życiu. Satoru również nie pozostawał obojętny na wygłupy głównych bohaterów. Przez chwilę Meiji zapatrzył się na niego. Cudownie było słyszeć ten naturalny śmiech. Widział jak szarooki potrafił wyluzować się na filmie. Przegryzł popcornu i odwrócił szybko wzrok, kiedy Aizawa na niego spojrzał.
- Dlaczego Meiji jesteś taki obojętny ostatnio? Nie wiem co mam zrobić, żebyś znów popatrzył na mnie tak jak wcześniej. Teraz widzę jaki jesteś wspaniały, delikatny i wrażliwy. Mój wymarzony typ z pięknym sercem.
- Mam coś na twarzy? - zapytał Matsura.
- Słucham?
- Tak się patrzysz na mnie... dziwnie - dodał po chwili.
Satoru powrócił do oglądania kończącego się filmu. Poczuł się niezręcznie. Ten chłopak zaczynał wprawiać go w zakłopotanie. Jego, zawsze obojętnego na wszystkie sytuacje i radzącego sobie z nimi w sposób z jakiego nie był obecnie zadowolony. Postrach szkoły odkrył, że ma serce, a ukrywanie się za maską nie wychodzi na dobre, ponieważ można coś lub kogoś stracić.
Meiji uśmiechnął się w duchu mając przed oczami ten rozmarzony wzrok w którym kryły się nuta ciekawości i jakieś pytanie. Zerknął jeszcze na niego, ale chłopaka całkowicie pochłoną film.
Po zakończeniu projekcji wyszli z dusznego kina na chłodne powietrze. Białowłosy opatulił się szczelniej nowym płaszczem. Satoru zawiązał mu szalik.
- To po to, żebyś nie zmarzł - przytrzymał końce szalika. Stał tak blisko niego. Jeden krok dzielił go od pocałowania tych kuszących ust albinosa. Patrzył na nie chwilę, a potem przeniósł wzrok wyżej i zatonął w głębokiej zieleni. W tych pięknych tęczówkach odbijały się światła, które przed kinem oświetlały wejście i bliską okolicę - Masz piękne oczy Meiji.
- Satoru? - przerwał, kiedy ciepła dłoń dotknęła jego policzka.
- Nie ufasz mi prawda? To przez to uciekasz przede mną.
Miał rację, oto chyba chodziło samemu Matsurze, nie ufał mu. Nawet wbrew słowom i ostatnim czynom Aizawy. Tak bardzo bał się sparzyć. Odda mu serce na dobre i co będzie jak znów pięknooki go zrani? Wiedział, że w miłości pojawia się także ból, ale Satoru go nie kochał i był przez to zdolny zadać wiele ciosów jego sercu. Musiał jeszcze poczekać i pozwolić wyklarować się samym czystym uczuciom, nie tylko dopuszczać do siebie fascynację wyłącznie fizyczną. Nie chciał od niego tylko seksu. Pragnął miłości. Był pewny, że pięknookiemu chodzi tylko oto pierwsze. Nie wiedział jak bardzo się myli. Z wielkim trudem cofnął się przed będącym już blisko pocałunkiem.
- Przejdziemy się? - udał, że nie wiedział o co chodziło chłopakowi.
- Jak chcesz - Satoru był zbity z tropu. Meiji znów uciekł przed pocałunkiem.
- Chcę.
Szli w milczeniu. Nie było to jednak jedno z tych kłopotliwych momentów, gdzie nikt nie wie co powiedzieć. Wystarczyła im sama bliskość drugiego chłopaka, choć żaden z nich nie wiedział co czuje drugi.
Mimo późnej godziny i mrozu ulice były pełne ludzi. Jedni szli spokojnie, spacerując i oddając się atmosferze wieczoru, a inni mijali ich szybko śpiesząc się w sobie wiadomym celu. Pod ich stopami skrzypiał nieodgarnięty śnieg, a nad głowami świeciło miliony gwiazd.
- Nie pogniewasz się jak nie pójdziemy dziś do Pegaza? - przerwał milczenie Meiji.
- Oczywiście, że nie.
- Dobrze mi jest teraz, tutaj.
Satoru popatrzył na niego.
- Mnie też. Dawno nie spacerowałem.
- Robiłeś to z nim?
- Co?
- Czy spacerowałeś z Sachim?
- Zawsze miał na to ochotę. Nawet jak był chory i wyciągał mnie na spacery - w jego oczach błysną smutek.
- Przepraszam, nie chciałem ci o nim przypominać.
- Wszystko w porządku - popatrzył na niego - Nie mogę unikać wiecznie tego tematu. Jego już nie ma. Odszedł dawno temu, pozostawiając wspomnienia, które z czasem zaczynają się zacierać, jednak nie do końca. Pozwoliłem mu odejść, nie wtedy tylko teraz w rocznicę jego śmierci. Naprawdę się z nim pożegnałem. Jakaś jego cząstka pozostanie we mnie, ciężko zapomnieć. Mimo to teraz jestem sam. A moje serce jest już wolne i zdolne do dawania uczuć - ostatnie zdanie pomyślał. Dlaczego nie umiał mówić o tym? Może na to Meiji by zareagował. Jednak milczał. Co miałby mu powiedzieć? Bardzo cię... lubię, kocham? Wariuję ostatnio za tobą? Głupie serce potrzebowało czegoś co sprawi, że w końcu sam się dowie co czuje do tego uroczego chłopaka.
- Nie zimno ci? - zapytał z troską białowłosego.
- Nie, ale dzięki, że pytasz - w głębi duszy odczuł spokojne ciepło. Te drobne słowa, gesty pochodzące od szarookiego były nad wyraz przyjemne.
- Jiro pozwolił mi powiedzieć, że spotyka się z chłopakiem - wypalił.
- Nie mów, że to ten co się koło niego kręci? - zapytał z podekscytowaniem w głosie.
- Ten.
- Nie pomyślał bym, że Oshima da się uwieść facetowi, chyba, że było na odwrót.
- Cieszy cię ta wiadomość?
- Pewnie. Nareszcie ktoś ujarzmił dziką bestię.
- Nie tylko on został okiełznany.
- Kto jeszcze?
- Ja - popatrzył na niego - Przez ciebie Meiji.
- Mam nadzieję - ciche słowa ledwo doleciały do uszu Aizawy - Napisałeś już referat z japońskiego? - zmienił temat. Tak będzie lepiej. Na razie.
Godzinę później Aizawa odwiózł chłopaka do domu, który uśmiechnął się do niego tak uroczo, że roztopiło by to najtwardsze serce.
- Meiji? - złapał go za rękę.
- Tak?
- Dziękuję za miły wieczór.
- Ja też. Dobranoc - wysunął dłoń z jego.
- Kolorowych snów.
Gdy chłopak wysiadł w Satoru uderzyło nagłe poczucie samotności, jakby był małym okruchem w olbrzymim świecie, który pozwolił odejść swemu towarzyszowi nie wyznawszy swych uczuć. Nagłe olśnienie uderzyło w niego jak huragan. Dostał odpowiedź na swe niedawne pytania? Ruszył z piskiem opon. Chciał jak najszybciej znaleźć się we własnym łóżku i poukładać sobie wszystko po raz kolejny. To było takie znajome, naturalne, jakby zawsze w nim tkwiło i w końcu przebiło się do świadomości.
- Ja? ja? kocham go? Cholera kocham go?
Popatrzył z nadzieją w lusterko myśląc, że białowłosy stoi przed domem i patrzy jak odjeżdża. Nikogo jednak nie było.
- Ale on mnie nie kocha. Nie może. Nie po tym co mu robiłem - zapiekły go oczy - Teraz tylko muszę go normalnie traktować. Jak przyjaciela. Tylko jak długo to powstrzymam. Chcę go, kocham, pragnę. Powiem ci to nawet jakbyś mnie odrzucił, tak jak ja robiłem to cały czas. Kiedyś ci powiem.
***
- Kocham cię. Jestem już pewny, kocham - patrzył przez okno na oddalający się ulicą samochód Aizawy.
***
Dwa dni później Hayato zaprosił na noc Satoru i Meijiego do domu swego i Etsuyi. Chciał, żeby przyjaciel w końcu poznał jego partnera. Miał nadzieję, że przyjedzie również Jiro ze swoim facetem. Tak o nich myślał i nic tego nie zmieni. Co miał mówić z partnerem do łóżka? Po trosze zaskoczyła go wiadomość, że Jiro związał się z mężczyzną, a po trosze domyślił się tego kiedy prawie nakrył ich na mizianiu w jednej z klas. Jego myśli powędrowały teraz do drugiego przyjaciela, brata, który wodził wzrokiem za białowłosym na każdej lekcji i przerwie. Czy Meiji nie widzi tych stęsknionych oczu? Bardzo chciałby, aby tych dwóch było już razem, a nie odstawiali szopkę i udawali, że nie czują tego co aż kipiało z nich z wielką siłą.
- O czym tak myślisz? - Etsuya oplótł ręce wokół jego pasa.
- O naszych przyjaciołach. Chciałbym, żeby byli szczęśliwi.
- To od nich zależy. Jak nie zmarnują szansy, którą dostali to nic im nie stoi na przeszkodzie do szczęścia. Chodź na dół dość już tego upiększania się - pocałował go w czubek głowy i odsunął się.
- Chwileczkę - Hayato odłożył szczotkę i zebrał z przodu pasma włosów, które spiął z tyłu głowy. Po chwili zastanowienia wysunął kilka i puścił je swobodnie wokół twarzy i psiknął wszystko lakierem.
Etsuya obserwował go z czułością. Za nic nie wypuścił by tego cuda ze swoich rąk.
- Jesteś piękny - powiedział.
- Dla ciebie zawsze chcę być piękny.
- Będziesz nawet jak twoja twarz pokryje się zmarszczkami, włosy posiwieją?
- Przestań. Na razie nie chce o tym myśleć. Zapomniałbym zapytać kto dzwonił?
- Aaa to ze studia. W końcu po kilku telefonach sprawdzili nagrania z kamer i okazało się, że do mojego komputera włamała się moja była, wspaniała agentka.
- Suka - wyrwało mu się.
- Zgadzam się. Chciała się zemścić za zwolnienie jej, a że wiedziała co mnie zaboli?
Długowłosy objął go mocno.
- Teraz już nic nas nie rozdzieli.
***
- Mamo wychodzę. Satoru już po mnie przyjechał.
- Baw się dobrze.
Ponowny klakson rozległ się z podwórka.
- Fajny z niego chłopak.
- Wiem mamuś i bardzo dla mnie ważny - stanął w drzwiach z dłonią na klamce - Dziękuję ci, że jesteś tak wspaniała.
- Idź już. Nie każ mu czekać.
- Pa.
Wybiegł z domu. Wsiadł do samochodu rozpromieniony.
- Tryska z ciebie dobry humor.
- Mam wspaniałą mamę. Ruszaj, bo Hayato pomyśli, że nie przyjedziemy.
***
Całą szóstką rozsiadli się w salonie przy piwie, chipsach i innych przekąskach. Wszyscy byli rozluźnieni i żywo rozmawiali. Nawet Jiro zachowywał się z pełną sobie swobodą. Nie przeszkadzało mu, że oni widzą go razem z Ichiro, który zatopił chipsa w ostrym sosie i podał mu go do ust.
Meiji siedział obok Satoru. Ledwie upił łyk piwa wsłuchawszy się w różne relacje z planu filmowego. Etuya nie mógł się opędzić od pytań i opowiedział parę ciekawych historyjek. W tym czasie Satoru miał istny chaos w głowie, który powoli zaczął układać się w jedną całość. Nawet nie mógł nic przełknąć. Uczucia zdążyły się wyklarować pełną jasnością, ale za nic w świecie nie rozumiał zachowania Meijiego. Dziś kiedy szli do drzwi tego domu chłopak pozwolił mu się objąć w pasie, a później znów się odsunął. Czym bardziej Matsura dawał mu jakiś sygnał, że coś czuje, a za chwilę uciekał, to tym bardziej on całym sobą coraz mocniej pragnął z nim być. Meiji otarł się o niego niechcący swoim udem, a przez jego ciało przebiegły przyjemne dreszcze. Co miał robić? Zabrać chłopaka na górę i wyznać mu prawdę? Nie, najpierw musi się zwierzyć komuś innemu. Komuś kto mu pomoże. Bliskiej osobie, a taką był niewątpliwie Hayato.
- Hayato możemy porozmawiać?
- Jasne. Kochanie niedługo wrócimy. Skorzystamy z twojego pokoju.
- Ok. W kolejnej scenie mieliśmy pracować kilka metrów nad ziemią?
Usłyszeli tylko zanim wyszli z salonu. Długowłosy zaprowadził przyjaciela do pokoju który był obłożony płytami DVD z muzyką i filmami, stosem książek i jak podejrzewał Satoru scenariuszami.
Duża, wygodna, skórzana, czarna kanapa stała pod oknem, a obok niej znajdował się mały stolik. W pokoju były jeszcze dwie szafy i regały oraz mahoniowe biurko.
- Nigdy tu nie byłem.
- Tu pracuje Etsuya. To jeden z takich pokoi w których chce się przebywać. Jest przytulny, swojski i ciepły. Często odrabiam tutaj lekcje podczas, gdy Etsu czyta scenariusze - usiadł na kanapie i pociągnął szarookiego za rękę - Siadaj.
- Dobrze wam razem?
- Nareszcie jesteśmy w pełni szczęśliwi. I wolni od tajemnic, ale nie przyszliśmy tu mówić o mnie.
- Jestem głupi.
- Zależy do czego pijesz - usiadł do niego przodem po turecku.
- Wszystko zepsułem odrzucając go wtedy, kiedy wyraźnie widziałem, że mu na mnie zależy. Niestety ja musiałem być takim dupkiem. Najpierw go atakowałem, bo co? Był podobny do Sachiego? Byłem zły, że Meiji żyje, a moja miłość nie? Bo był nowy, słabszy i chciałem mu pokazać kto rządzi szkole?
- Ale zmieniłeś się.
- Tamtego dnia jak padł na korytarzu tuż po tym co zrobiłem w chwili, kiedy niosłem go na rękach coś zaczęło we mnie pękać. Później kolacja i uspokoiłem się. On to sprawił. Później chciałem poznać go bliżej, ale nie tak jak on chciał. Chciałem tylko przyjaźni. Nic więcej.
- Dlatego odsuwałeś się od niego?
- Bałem się go pokochać - przeczesał palcami włosy i opadł zrezygnowany na oparcie - Wiedziałem, że jak będę go całował, spotykał w końcu pojawi się uczucie, a nie chciałem tego. Nie chciałem cierpieć. Kiedy go pobili przestraszyłem się i uświadomiłem, że zależy mi na nim inaczej niż jak na przyjacielu. Tylko, że teraz kiedy ja... to on... Mam wrażenie, że role się odwróciły i to ja go chcę schwytać, a on się tym razem boi i ucieka.
- Może jakbyś mu powiedział?
- Jestem pieprzonym kretynem. Miałem szansę i ją straciłem. Ma rację, że mi nie ufa. Wiele razy go skrzywdziłem i Bóg mi świadkiem jak bardzo chciałbym to naprawić. Pragnę mu dać wszystko co tylko zechce, tylko nie wiem jak - przytulił się do Hayato. Wyglądał na załamanego.
- Kochasz go?
- Tak - padła krótka rzeczowa odpowiedź.
- To dlaczego mu tego nie powiesz?
- Nie umiem. Może to ze strachu, że mnie odrzuci. Wygląda na to, że mu minęło zauroczenie moją osobą. Nic nie wskazuje na to, że coś dla niego znaczę.
- Znaczysz i również mi zależy na tobie - dobiegł ich głos Meijiego.
Popatrzyli w stronę otwartych drzwi. Białowłosy stało obok nich i obejmował się rękoma. Po policzku potoczyła się jedna łza.
- Nie ładnie jest podsłuchiwać - warknął Satoru szybko jednak dotarło do niego co zrobił - Przepraszam.
- Były uchylone... szedłem do kuchni i... Nie chciałem podsłuchiwać, ale... kiedy usłyszałem, że niosłeś kogoś na rękach... - mówił urywanym wilgotnym głosem i patrzył na pięknookiego.
Hayato wstał.
- Zostawię was samych - wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą cicho drzwi.
Satoru podniósł się nie spuszczając oka z białowłosego. Podchodził do niego wolnym krokiem.
- Kochasz mnie? - zapytał Meiji, kiedy stali już blisko siebie - Powiedz, czy może się przesłyszałem. Żeby to było prawdą, żeby to było prawdą - powtarzał w myślach.
- Kocham cię i podejrzewam, że od dawna. Zbyt późno sobie to uświadomiłem.
Meiji opuszkami palców pogłaskał jego twarz, która nagle się rozmyła, kiedy do oczu ponownie napłynęły łzy wzruszenia i znalazły ujście w dół rumianych policzków. Otarł je drugą dłonią.
- Tak na to czekałem, już straciłem nadzieję na zdobycie twego serca. Od jakiegoś czasu znów ją odzyskiwałem, ale musiałem mieć pewność. Też cię kocham i ciężko mi było za każdym razem, kiedy mnie odtrącałeś. Nie tak jednoznacznie, bo z delikatnością, ale... wiesz.
- To dlatego teraz ty robiłeś to samo? Chciałeś mi pokazać jak to jest? - zapytał z pretensjami w głosie.
- Nie - cofnął się od niego o krok. Nie lubił jak Satoru był zły. Gdzieś w nim pozostała cząstka strachu przed tym chłopakiem - Nie ufałem ci. Chciałem, żebyś był ze mną z własnej woli. Sądziłem, że jak ty wyjdziesz z inicjatywą? Nie chciałem cię zmuszać? Przepraszam nie gniewaj się na mnie.
- Ty się mnie boisz? Nadal prawda? Boisz się?
- Nie jest mi łatwo.
Aizawa złapał go za ramiona i przyciągnął do siebie.
- Nie bój się mnie. Przepraszam - objął go - Za wszystko przepraszam. Za to rzucanie na szafki, ścianę, za sprawienie ci tylu upokorzeń. Kocham cię.
- A ja przepraszam za ostatnie dni.
- Ciii - popatrzył mu w oczy i położył dłoń z tyłu głowy i przyciągnął bliżej swojej twarzy - Nie myślmy już o tym co było. Ważne co będzie - ich wargi prawie otarły się o siebie gdy to mówił.
- Może przestaniesz gadać i mnie pocałujesz. I nie jak przyjaciela.
- To jak kogo?
- A kim chciałbyś bym był dla ciebie?
- Moim chłopakiem.
- Z przyjemnością.
Satoru polizał jego dolną wargę, aby po chwili wziąć obie w posiadanie. Meiji zadrżał. Było to przyjemne, podniecające uczucie. Wsunął palce w jego włosy i rozchylił usta dając mu nieme pozwolenie na wszystko. Zatracili się w ferii doznań, które dawały im tylko złączone wargi i języki. Meiji przylgnął mocniej do gorącego ciała. Ich biodra się zetknęły i nieśmiało otarły o siebie. Ręce były niespokojne i zsunęły się na plecy pod ubrania dotykając opuszkami palców skóry. Obaj byli wystarczająco pobudzeni, aby nie umieć się zatrzymać. Satoru naparł na niego i Matsura opadł plecami na drzwi. To było coś na co czekał tyle czasu od chwili, kiedy jego ciało zapragnęło dotyku pięknookiego. Teraz ich usta się nie dotykały, tylko same języki muskały w czarująco podniecającym geście. Aizawa przeszedł z pocałunkami na policzek, ucho szyję swego chłopaka, by wywołać u niego niekontrolowany jęk. Białowłosy chciał go.
- Chcę się z tobą kochać.
Satoru zamarł. Popatrzył na niego rozpalonym wzrokiem i gdyby nie miał nad sobą kontroli doszedł by tylko od samego patrzenia. Te zielone błyszczące oczy, wprost błagające o więcej, zarumieniona twarz, rozchylone usta i biodra tak napierające, proszące.
- Ale Meiji...
- Nie chcę dłużej czekać. Chcę cię poczuć każdą cząstką swego ciała.
- Nawet, kiedy oni są obok?
- Oni życzą nam szczęścia. Nie przeszkadzają mi. Tu ich nie ma - polizał go po szyi.
- Robisz wszystko, żebym się zgodził.
- Nie chcesz? Coś mi się wydaje, że twoje ciało chce.
- Od pierwszego spotkania cię chciałem Meiji. Działałeś na mnie bardzo silnie. Jesteś niezwykle ponętny, kuszący, zmysłowy, a teraz cholera wyglądasz tak erotycznie?
- To na co jeszcze czekasz?
- Jesteś pewny?
- Od chwili, kiedy cię pokochałem. I wiem jak kochają się mężczyźni. Jestem twój. Weź mnie - poprosił.
Jak mógł nie zareagować na te słowa. Pocałował go podgryzając jego usta i chwycił za pośladki i podniósł do góry. Matsura natychmiast oplótł nogi wokół jego pasa, a ręce na szyi. Wyszli z pokoju.
- Myślałem, że zostaniemy tam.
- Nie chcę szybkiego numerku. Chcę cię pieścić bardzo długo.
W głębi korytarza tuż przy schodach stał Hayato. Wyglądał jakby na nich czekał.
- Wiedziałem, że jak stąd wyjdziecie to albo będziecie się kochać, albo nienawidzić. Sypialnia po prawej jest wasza.
- Dzięki braciszku.
Meiji otworzył tylko usta po czym zaczerwieniony ukrył twarz na ramieniu swego chłopaka.
***
Patrzył jak Satoru niesie chłopaka na górę. Meiji wyglądał rozkosznie. Kiedy usłyszał trzask zamka wrócił do salonu.
- Co z nimi? - zapytał Jiro, który opierał się wygodnie o swego kochanka.
- Teraz mają czas wyłącznie dla siebie.