Szkolny prześladowca 14
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 14 2017 12:56:02



Za oknem świeciło słońce, a jego promienie oświetlały wspartego o poduszki białowłosego chłopaka. Czytał książkę z miną wyraźnie znudzoną. Przerzucił kartkę jedną, drugą, aż w końcu nie mogąc zmusić się do dalszego śledzenia nudnego jak flaki z olejem tekstu odłożył ją na kolana. Rankiem wrócił do domu, ale został zmuszony do pozostania w łóżku. Na szczęście głowa i ręka go nie bolały, dzięki dużej dawce leków przeciwbólowych. Nadgarstek pozostawał opuchnięty i przy zmianie bandaża zauważył, że jest w kolorach tęczy. Niestety zanim będzie mógł nim poruszać minie ze dwa tygodnie. O jedenastej mieli przyjść Satoru z Ryutaro.Wczoraj Aizawa spędził przy nim prawie cały dzień. Fajnie było mieć go blisko siebie. Chciałby być z nim. Nie widzi u swego boku nikogo innego. Nurtowało go tylko, czy pięknooki robi to dlatego, że czuje się winny, czy po to, że go lubi. Sam mu powiedział, że chce go odwiedzać i tak dalej, więc chyba chodzi o tą drugą rzecz. Nie wiedział też czy robi dobrze odsuwając się od niego. Co jednak miał robić? Na jego gesty Aizawa sam się odsuwał i nie wyjaśnił dlaczego. Podejrzewał, że zwyczajnie nie chce tego zrobić. Zachowywał się tak jakby się czegoś bał. Meiji musi znaleźć w sobie siłę i robić to samo co on. Ignorować cieplejsze gesty, odpychać go i traktować jak kolegę. Wiele go kosztowało odwrócenie głowy, kiedy chłopak chciał go pocałować w usta. Miał nadzieję, że Satoru należy do tego typu facetów co sami chcą upolować kogoś kogo mają na oku, jeżeli on coś dla niego znaczy. Udawanie trudnego nie przyjdzie Meijiemu mu łatwo, jeżeli chłopak okaże zainteresowanie. Już teraz jak ich oczy się spotykały to roztapiał się jak lód w najgorętszy dzień.
- Boisz się miłości, która pcha ci się w ręce? Teraz postaraj się sam o złapanie jej jak nie jest ci obojętny ten ktoś i mam nadzieję, że to nim jestem ja. Widzę coś w twoim wzroku. Coś innego niż kilka dni wcześniej. Bardzo cię chcę i pragnę być tym jedynym. Jednak nie będę już się za tobą uganiał. Zostawiam to w twoich rękach mój piękny ? szeptał do siebie.
Nagle w jego sercu powstał niepokój. Co jak Aizawie zależy tylko na przyjaźni? Chęć pocałowania w usta nic nie znaczy. Hayato też tak był przez niego kilka razy pocałowany. Sam już się zaczął gubić w swoim planie i myślach.
- Zaryzykuję i zobaczę co się stanie ? uśmiechnął się.
Drzwi do pokoju otworzyły się i weszła mama trzymając w ręku parujący kubek.
- Przyniosłam ci twoją ulubioną herbatę owocową. Widzę, że masz dobry humor synku.
- Mam.
- Mogę wiedzieć co cię tak cieszy? ? przysiadła na skraju łóżka i podała mu napój.
- To moja słodka tajemnica mamuś. Powiem ci tylko, ze może ten napad rozpoczął coś dobrego. Moją drogę do szczęścia.
- Jak Kazu zadzwonił do mnie to myślałam, że zawału dostanę na wieść co się stało, a ty mówisz teraz, że to było coś dobrego.
- W innym sensie niż myślisz ? upił łyk herbaty delektując się zapachem leśnych owoców.
- Synku dzwoniłam do twojego taty.
- Po co? Mówiłem ci, żebyś tego nie robiła. Nie chcę go znać.
- Chciałam, żeby wiedział. Naprawdę miał zmartwiony głos jak to usłyszał. Prosił, abym przekazała ci życzenia szybkiego powrotu do zdrowia.
- Jaśnie pan nie pofatyguje się w odwiedziny? Mam szczęście, bo nie chcę go widzieć.
- On to wie. Uważam jednak, że w końcu musisz się z nim spotkać. To twój ojciec. Zostaw przeszłość za sobą synku. Przemyśl to.
- Łatwo ci mówić ? powiedział do siebie, kiedy mama wyszła z jego pokoju.

***

Hayato gapił się jak języki ognia pożerały drewno w kominku. Jednak nie czuł ciepła. Tego ciepła, które opuściło go wczoraj. Po całej nocy wściekłości i płaczu zszedł na dół i usiał w salonie. Od rana milczał jak zaklęty. Musiał sam sobie poradzić z zerwaniem, a nie słuchać pocieszeń rodzinki. Satoru chciał go wyciągnąć do Meijiego do którego od rana szykował się w odwiedziny z nadzieją, że Kazu go nie wyrzuci, ale odmówił. Nie był teraz najlepszym towarzystwem. Pogrążony w myślach nie usłyszał podjeżdżającego samochodu, dzwonka do drzwi i rozmowy. Miał ochotę tak siedzieć, zawieszony miedzy jawą, a snem do wieczora. Przeszkodził mu w tym dotyk na ramieniu zmuszając go tym samym do powrotu do rzeczywistości.
- Ktoś do ciebie ? powiedział Satoru i wyszedł.
Zmarszczył brwi i spojrzał w stronę drzwi. Natychmiast jego oczy się rozszerzyły. Wstał z fotela.
- Jak śmiesz mi się pokazywać na oczy?! ? zaatakował.
- Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonów?
- Po co?!
- Jechałem kilka godzin. Jestem zmęczony nie chcę się kłócić. Po tym co przeczytałem w mailu nie mogłem tam zostać ? Etsuya podszedł do niego.
- Nie zbliżaj się do mnie, bo nie ręczę za siebie! Zdradziłeś mnie! Myślałeś, że będę płakał nad swoim losem porzuconego kochanka? Nie mylisz się płakałem przez pół nocy, ale jednocześnie rozsadzała mnie nie znająca granic wściekłość. Dlaczego mi to zrobiłeś? Byłem niewystarczająco dobry do dzielenia życia z tobą, a może w łóżku co? Za rzadko rozsuwałem dla ciebie nogi? A może za często? Byłem taki zły do pieprzenia? On był lepszy? Byłem aż tak nieważny, że zerwałeś ze mną za pomocą netu? Nie mogłeś tego zrobić osobiście zanim wyjechałeś? Dobrze on ci daje dupy co? ? I wtedy jedno chlaśniecie w twarz przerwało jego słowotok. Przytrzymał się za bolący policzek.
- Obrażasz siebie mówiąc takie rzeczy! Obrażasz mnie oskarżaniem, że mógłbym cię zdradzić i porzucić w tak idiotyczny sposób! Jakbym cię nie szanował. Chyba mnie nie znasz! Na dodatek uwierzyłeś w tego maila.
- Był od ciebie!
- Był wysłany z mojego adresu, ale to nie ja go napisałem ? mówił już spokojniejszym głosem ? Wczoraj miałem od rana zdjęcia w terenie. Nie miałem czasu przed powrotem do studia zajrzeć nawet do komputera. Dopiero kiedy wróciłem otrzymałem wiadomość od ciebie i przeżyłem szok. Od razu przeszukałem w wysłanych i znalazłem tego maila. Nie wiem kto go napisał, ale na pewno nie ja. Każdy mógł wejść do mojej garderoby i dostać się do skrzynki z prywatnymi adresami. Nie zrobiłem tego co tam było napisane i nigdy nie zrobię, bo cię kocham. Zawsze chciałem i chcę być tylko z tobą.
Hayato układał sobie w głowie wszystko to co usłyszał.
- To bolało.
- Wiem.
- Nie zostawiłeś mnie? ? jego oczy zapełniły się łzami.
- Nie. Jesteś mi potrzebny do życia jak woda na pustyni.
- Nie było nikogo tam na planie?
- Nie i nie będzie nikogo poza tobą koteczku ? jego oczy również nie pozostały suche. Wyciągnął ręce ? No chodź tu do mnie głuptasku.
Chłopak wpadł w jego ramiona z głębokim westchnieniem.
- Ja tu szalałem?
- Trzeba było odebrać telefon i przeczytać sms- y.
- Jestem głupi ? stwierdził i pociągnął nosem.
- Nie. Po prostu dostałeś coś co myślałeś, że jest ode mnie. Muszę lepiej zabezpieczyć komputer. Obiecaj mi jedno, że zawsze jak coś będzie nie tak będziesz się starał ze mną skontaktować osobiście lub telefonicznie zamiast cierpieć z powodu takich wiadomości.
Długowłosy pokiwał głową i wtulił się w niego mocniej. Tak bardzo bał się, że już nigdy nie znajdzie się w jego ramionach.
- Skończyłem swój film i zostaję z tobą.
- Zostajesz? ? popatrzył na niego.
- Aha. Dopóki nie przyjmę nowej propozycji, a zaręczam, że takowe nawet były, chcę przez najbliższe miesiące zostać z tobą.
Usiedli na kanapie.
- Naprawdę?
- Dopóki nie skończysz liceum. Później na studiach będzie nam łatwiej się odwiedzać nawet jakbym wyjechał na dłużej. Po za tym tu gdzie pracuję jest świetny uniwerek i?
Chłopak rzucił się z radości na jego szyję prawie go dusząc.
- Byłbyś gotów znieść moją obecność nawet jakbym często odwiedzał cię w pracy?
- Dawał byś mi natchnienie do nowych ról. Kochanie teraz jak już nie musimy się ukrywać to czy mogę poznać twoją rodzinę? Wpuścił mnie Satoru, który omal mi nie przyłożył, a obok niego stała młoda dziewczyna, która na mój widok wrosła w ziemię z okrągłymi jak spodki oczami.
- To Mayuko, moja siostra i twoja wielka fanka. Przygotuj się, że się od niej nie opędzisz, a ja dostanę po łbie za ukrywanie cię.
- Dobrze wiedzieć, że będzie ktoś po mojej stronie.
- Wszyscy będą po twojej jak będziesz dla mnie dobry.
- A nie jestem?
- Jesteś ? pocałował go czule, a w jego oczach ponownie igrały iskierki szczęścia.

***

Z samego rana po powrocie do domu odrobił lekcje, bo po południu Ichiro zabierał go na trening do jednej z najlepszych szkół samoobrony w mieście. Było mu naprawdę dobrze z nim. Zastanawiało go tylko skąd on miał tyle pieniędzy. Był za młody, aby samemu zarobić na tyle, że stać go na utrzymanie mieszkania. Może naprawdę był z mafii, a on z nim poszedł od tak szybko do łóżka. Nie dane mu było jednak rozmyślać na ten temat ponieważ żołądek usilnie dopomniał się o jedzenie. Lubił jak Ichiro gotował. Obserwowanie go jak sieka te wszystkie rzeczy, miesza, a potem je było dla niego nowym, niezwykłym doświadczeniem. Teraz będąc w domu musiał się zadowolić zwykłą kanapką.
Gdy wszedł do kuchni przybrał obojętną minę na widok matki i jej koleżanki ubranej w kusą spódniczkę i tak wytapetowanej, że śmiało mogła by zagrać w przedstawieniu mimów, a farby wystarczyło by dla kilku osób. To była jedna z tych kobiet, których nienawidził. Zachowywała się jak pijawka. Wysysała z jego matki wszystko co ona miała. Wyszczerzyła się do niego jak jakiś podlotek. Skrzywił się na widok szminki na zębach. Nie rozumiał po co kobiety nakładają na siebie te mazidła. To daje duży plus do spotykania się z facetem. No chyba, że on też się by malował, ale na szczęście Ichi tego nie robił. Do tego ta flądra siedziała obok lodówki do której musiał zajrzeć, aby wziąć potrzebne składniki. Woń duszących perfum uderzyła go w nozdrza. Oj tak, nie cierpiał tej kobiety nastawionej na kasę. Chciałaby być bogata nic nie robiąc. Chyba, że wziąć pod uwagę pieprzenie się z bogatymi fagasami to owszem pracowała bardzo ciężko. Zresztą jego matula była taka sama. Z tym, że tamtą mąż zostawił, a matka znalazła sobie kogoś kto się cieszył, bo miał pieniądze na hazard. No, dobrze, może matka nie chodziła z nimi do łóżka, ale ich uwodziła i wyciągała kasę. Chociaż Jiro nawet to traktował jakby robiła z nimi to i owo. Popieprzona rodzinka mu się trafiła.
Na szczęście po jego porannych zakupach lodówka była pełna, więc przygotował sobie jedną kanapkę z szynką i pomidorem.
- Kochana twój syn to dorodny chłopak ? usłyszał głos rudo ? zielono ? niebieskiej wiedźmy. Nie traktował kobiet źle. Przeciwnie szanował je. Tylko te dwie działały mu na nerwy ? Może umówił by się z moją córką? Pasowali by do siebie.
Po tych słowach nie wytrzymał. Odwrócił się do kobiety.
- Pasował bym do pani córki?
- Oczywiście.
- Porównuje mnie pani z tą ladacznicą, która za odrobienie lekcji daje każdemu i każdej ? podkreślił ostatnie słowo. Nie to, żeby miał coś przeciw tej dziewczynie. Traktował ją obojętnie, ale przenigdy by się z nią nie umówił.
- Jiro jak śmiesz tak mówić! ? krzyknęła matka.
- Mówię prawdę. Ta mała to niezła dziwka, jak jej matka ? tu spojrzał ponownie na czerwoną ze wstydu kobietę.
- Wynoś się z mojego domu!
- Chętnie mamusiu ? nie dał poznać po sobie, że te słowa go zabolały ? Nie myśl, że jeszcze kiedyś mnie zobaczysz!
- Co tu się dzieje? ? do kuchni wszedł ojczym Oshimy.
- Twoja żona, a moja kochająca matka wyrzuciła mnie z domu za mówienie prawdy.
- Nazwałeś jej córkę dziwką.
- Przepraszam mamuniu zapomniałem o twojej koleżance, również dziwce.
Matka trzasnęła go z liścia.
- Nawet nie zabolało. Ciesze się, że w końcu wyrwę się z tego patologicznego domu!
- Co nazywasz patologicznym domem?!
- To co tu jest. Dziwki, alkohol, hazard na porządku dziennym, a może i narkotyki. Idealne środowisko do wychowywania dziecka. Nie ma znaczenia, że biedakami nie jesteśmy i nie mieszkamy w przyczepie. I cieszę się, że miałem swój rozum i nie stałem się taki jak wy. Niestety moja agresja zrodziła się w tym domu i znajdowała ujście w złym traktowaniu osób słabszych. Całe szczęście, że w końcu zrozumiałem swoje postępowanie i nikogo poza wami nie mogę winić. Jesteście obrzydliwi. Koło was mieszka porządna rodzina jak Daishi. Z niej trzeba było brać przykład. Tam ludzie się kochają i szanują. Powinienem urodzić się tam, a nie tutaj. Nienawidzę was za to jacy jesteście! Nienawidzę jak ty przegrywasz pieniądze i swoją pracę. A ty puszczasz się uwodząc starych bogatych dupków! Fajna rodzinka nie ma co. Zabieram samochód, bo jest mój.
Wybiegł z pomieszczenia. Jak on nienawidzi swojego życia. W swoim pokoju zaczął się pakować gdy zadzwonił Ichiro. Jiro powiedział mu, że nie spotkają się dziś bo musi znaleźć jakieś lokum na kilka dni, bo został wyrzucony z domu. Arato z miejsca kazał mu zabierać rzeczy przyjeżdżać do niego i nie martwić się o mieszkanie. Tak też zrobił co nie było łatwą decyzją, bo teraz każdy mógł dowiedzieć się gdzie mieszka, a potem skojarzyć fakty. Nie był gejem i nie chciał, aby tak o nim myśleli. Jednak wybór pomiędzy obskurnym motelem, a luksusowym mieszkaniem był oczywisty.

***

Ryutaro i Satoru przyszli do niego spóźnieni. Przepraszając wyjaśnili dlaczego.
- Nie wierze, że mój brachol spotyka się z tym aktorem ? mówił rudzielec ? A ten tu nic nie powiedział ? uderzył go w ramię.
- Ał, a co miałem zrobić? To była tajemnica.
- Teraz rodzice i Mayuko obskakują Etsuyę.
- To ten aktor co grał główną rolę w filmie na którym byliśmy? ? upewnił się Meiji.
- Ten sam. A ty jak się czujesz?
- Lepiej. Nawet głos mi wraca.
- A jak twój brat ? zapytał Ryutaro.
- Porozmawialiśmy sobie i chyba dążymy w dobrą stronę. Nie jest mu łatwo, ale pogodzi się z tą sytuacją.
- Szkoda tylko, że powiedział te rzeczy tobie.
- Satoru ja mu wybaczyłem. Tak jak i tobie te ataki na mnie.
- Zachowywałem się jak?
- Palant, kretyn, głupek ? zaczął wyliczać białowłosy.
- Tak obrażaj mnie należy mi się ? uśmiechnął się
- Należy, należy ? przyznał rudzielec ? Ćwiczysz na tym rowerze?
- Tak.
- Mogę?
Meiji przytaknął. Ryu wsiadł na rower i włączył cyfrowy komputer treningowy.
- Masz ustawione najwyższe obciążenie?
- Tak mi kazał mój rehabilitant. Ryutaro ty masz kogoś?
- A co reflektujesz?
- Wiesz jesteś niezłym ciachem.
Satoru popatrzył na Meijiego jakby wystraszony.
- Ty też. Aż szkoda, że jestem hetero i zajęty.
- Tak? Myślałem, że jesteś sam.
- Mam dziewczynę. Jest dla mnie bardzo ważna. Kocham ją. Niestety, a może stety jest też bardzo ambitna i studiuje na Harvardzie.
- Wow.
- Wow. Tylko, że przez to mało się widujemy, ale jeszcze pół roku i wraca do domu. Mogę wam zdradzić, że latem zamierzamy się pobrać.
- To wspaniale ? ucieszył się białowłosy ? Prawda, że wspaniale Satoru.
- Tak. Świetnie.
- Nie cieszysz się ze szczęścia swego brata?
- Cieszę, tylko dotarło do mnie, że ja nigdy nie będę mógł się ożenić. Nikt nie da ślubu dwóm facetom.
- I to jest przykre dla was obu ? powiedział rudzielec.
W drzwiach pojawiła się głowa Kazunariego.
- Ryutaro możemy porozmawiać?
- Pewnie ? zszedł z roweru i poszedł za kolegą.
W pokoju nastała niezręczna cisza. Meiji bawił się kosmykiem swoich włosów owijając go wokół palca.
- To mówisz, że dobrze się czujesz?
- Najchętniej to bym wstał z tego łóżka, ale mam definitywny zakaz to robić.
- Co czytasz? ? wskazał wzrokiem książkę.
- Naszą najnowszą lekturę.
- Przecież to najnudniejsza książka na świecie.
- Dlatego przeczytałem dopiero rozdział od dwóch tygodni. Nie dość, że meczą nas w szkole stosem zadań, mnóstwem testów to jeszcze każą czytać to coś. Satoru ty naprawdę przychodzisz do mnie, ponieważ chcesz?
Chłopak wyprostował się na krześle i założył ręce na piersi.
- Czy ja ci mam to wbić do głowy czymś ostrym? Przyznaję, że w ten wieczór, kiedy dowiedziałem się o pobiciu czułem się winny, bo byłem. Nawet wczoraj jak do ciebie przyszedłem, ale nie odwiedzam cię dlatego powinienem. Zwyczajnie chcę to robić.
Matsura spokojnie obserwował chłopaka. Miał ochotę uśmiechnąć się, a najlepiej wpić się w jego usta. Tak trudno mu będzie się powstrzymać i udawać zimnego. O ile Satoru będzie chciał czegoś więcej. Chciał go o tyle rzeczy zapytać, ale nie wiedział jak, żeby nie wzbudzić podejrzeń co do swoich uczuć.
- Złapali tych co cię napadli?
- Jeszcze nie, ale mają tyle danych, że nie powinno im pójść trudno.
- Najgorzej, że w takich miejscach jedni chronią drugich i może nie pójść łatwo. Meiji ja naprawdę się przestraszyłem ? przesiadł się z krzesła na łóżko. Chciał go wziąć za rękę, ale powstrzymał się przed tym. Chłopak wydawał się jakiś chłodny. Wcześniej sam pogłębiał pocałunki, a teraz uciekał. To go trochę myliło. Sądził, że Meiji coś do niego czuje.
- Domyślam się. Nie wiedziałem, że się przejmiesz.
- Nie jestem z lodu.
- To dlaczego się ode mnie odsuwałeś?
- Kiedy byłem z tobą miałem poczucie, że zdradzam Sachiego. Nawarstwiało się też tle różnych spraw.
- On nie żyje.
- Wiem. Z tymże ciężko jest zapomnieć o swojej pierwszej miłości, która odeszła z tego świata w wieku szesnastu lat.. A kto był twoją pierwszą miłością?
- Nie miałem nikogo.
- Dlaczego?
- Kto by mnie chciał w tamtym czasie? Chłopak na wózku jakoś nie wzbudza sercowych uniesień, że tak powiem.
- Nie zawsze jeździłeś na wózku.
- Wcześniej byłem za młody na takie rzeczy. Później, kiedy już wstałem z moich czterech kółek, wolałem trzymać się od ludzi z daleka.
- Robiłeś to po to, żeby nikt cię nie zranił? ? patrzył wprost w oczy chłopaka. Ich zieleń była zniewalająca. Miał wrażenie, że go pochłania. Dlaczego wcześniej tego nie widział?
- Przecież wiesz.
- Ja cię zraniłem. Już na samym początku. Robiłem to za każdym razem.
- Robiłeś.
- Przepraszam.
- W porządku.
Do pokoju wrócił Ryutaro.
- I jak rozmowa z moim bratem?
- Nie za bardzo jesteśmy ciekawscy?
- Nie.
- Będzie dobrze. Chyba zaczyna rozumieć, że gej to nie jest nic złego. Może nie przekona się do innych zbyt szybko, ale ciebie zaakceptuje. Satoru musimy jechać. Dzwoniła mama i wydaje uroczysty obiad na cześć naszego nowego członka rodziny.
Aizawa westchnął ciężko. Nie chciał wychodzić. Wiedział, że dziś już tu nie przyjdzie.
- Przyjadę jutro do ciebie z lekcjami ? pochylił się nad chłopakiem i znów zamiast ust dostał policzek. Popatrzył na niego przez chwilę i wyszedł.
Rudzielec został jeszcze minutkę.
- Co to było?
- Co takiego?
- Nie chcesz, żeby cię całował? Jeszcze nie dawno sam?
- Chcę bardzo chcę, ale to on musi tego naprawdę pragnąć, a nie bo tak mu wypada.
- Chcesz być trudnym do złapania zajączku?
- On ma być lisem, który jak mnie chce musi sam złapać. Zajączek nie będzie sam pchał u się w łapy. Gorzej jak lis nie chce zajączka.
- Chce.
Uśmiechnął się tylko i wyszedł.
- Oby chciał. Do tej pory tak nie było. Czy to się zmieni? Co będzie jak nie zechce mnie? Może lubi doświadczonych chłopaków. Na co mu taki żółtodziób w łóżku. Muszę poczytać o tym. Cholera poczytać ? skrzywił się na widok książki ? Dlaczego to nie są gejowskie opowiadania?
Wziął książkę do ręki jakby parzyła i otworzył ją w zaznaczonym miejscu.

Późnym wieczorem do pokoju przyszedł Kazunari. Meiji prawie zasypiał.
- Mogę na chwilę?
- Pewnie. Co jest?
- Uświadomiłem sobie jak bardzo cię skrzywdziłem. Po rozmowie z Ryu i Mayuko zrozumiałem swoją głupotę. Jesteś moim bratem i nawet jakbyś był kosmitą to i tak kochał bym cię. Przepraszam. Wybaczysz mi? ? podszedł do jego łóżka.
Meiji nie mógł wydusić z siebie słowa, więc tylko przytaknął. Wyciągnął zdrową rękę i Kazu zrozumiał ten gest. Objął go delikatnie. Po chwili się odsunął ? Teraz już śpij i śnij kolorowe sny.
? Teraz na pewno będzie dobrze ? wyciągnął rękę w stronę nocnej lampki i zgasił światło.